?>
  • 0

Epitafium szczęśliwego człowieka

„ To był dobry, uczciwy człowiek ”- Jakie to piękne epitafium życia szczęśliwego człowieka!

Kto taki zasłużył swoim życiem na taką pamięć? Po kim zostały takie dobre wspomnienia?

Nie był bohaterem, który zadziwił świat. Nie był znanym mężem stanu. Nie był uwielbianym przez fanów idolem. Nie był również podziwianym celebrytą.

Był zwykłym człowiekiem, jakich wielu na świecie, w kraju, między nami i tuż obok nas. A jednak dobra pamięć o nim na długo pozostaje w naszych sercach i umysłach.

Dziś jego dorosłe dzieci z nieukrywaną miłością mówią o nim: „Tato był dobrym ojcem i wzorem wychowawczym! To dzięki niemu zawdzięczamy dobre wychowanie i odpowiednie wykształcenie! „

Żona-wdowa, ze złamanym serce, ogarnięta pustką samotności, nie może pogodzić się z odejściem najbliższego człowieka, jej ostoi życiowej. ” To był wspaniały, mądry człowiek, dobry mąż – partner na dobre i na złe, towarzysz szczęśliwych i czasem trudnych dni wspólnego życia, a także dobry ojciec i opiekun rodziny” 

Przyjaciele, koledzy, znajomi, a także ci, którzy spotkali go na swojej drodze życiowej, mówią krótko: Uczciwy i prawy człowiek! Bezinteresownie pomagał ludziom!

Koledzy z pracy, z uznaniem wspominają: Konsekwentny, pracowity i wytrwały w dążeniu do celu! On kochał swoją pracę!

Któż to jest? Kto był tym szczęśliwym człowiekiem. Kto tak kochał żonę, dzieci, dbał o rodzinę, był wzorowym ojcem? Cenił pracę, a ona dawała mu satysfakcję? Był dobrym człowiekiem i czynił dobro innym?

Ten człowiek to piękna wizja naszych pragnień. To jest moje, twoje, jego, jej i wielu, wielu ludzi, najskrytsze marzenie pośmiertnej samorealizacji spełnionego, szczęśliwego życia !!!

Pozostawić po sobie dobre wspomnienie. Pozostać w ludzkiej pamięci jako dobry, uczciwy człowiek! To najpiękniejsze epitafium jakie może sobie wymarzyć człowiek za życia!

To może być kiedyś dobre wspomnienie o mnie, o Tobie, o każdym z nas, bez względu na płeć, rasę, wiarę, po prostu o człowieku, który pozostawił po sobie dobrą pamięć, żyjąc i pracując uczciwie, realizując swoją drogę do szczęścia.

A więc, pamiętajmy o tym na każdym etapie naszego życia. Tak jak żyjemy dziś, tak nas będą oceniać  po naszej śmierci!

Bronisław                            1 listopad 2019 r.


  • 0

STRATEGICZNY PLAN ŻYCIA – piąty, „ złoty” środek do osiągnięcia szczęścia. Zaplanuj swoje życie od miłości do szczęśliwej starości. Wytrwale realizuj własny plan, a osiągniesz wymarzone szczęście.

Najpierw muszę wyjaśnić, dlaczego plan życia jako „złoty” środek do szczęścia, jest dopiero piątym ze złotych środków. Otóż według mnie tych najważniejszych środków- nazwanych przeze mnie złotymi – widzę pięć: zdrowie, wiedza, umiejętność rozwiązywania problemów, zdolność do realizacji celów i plan drogi życiowej do szczęścia.

O trzech z nich pisałem wcześniej w blogu, a o wszystkich szerzej mówię w mojej książce.

Przechodząc do tego środka od razu chcę zaskoczyć każdego z Was dwoma podstawowymi pytaniami:

Czy masz swój plan na życie? Czy na pewno wytrwale dążysz do jego realizacji?

Zapewne, dla wielu ludzi pytanie o plan na życie wydaje się bezsensowne, albo co najmniej niepotrzebne. No bo jak można zaplanować całe swoje życie? Otóż można i trzeba. Lecz nie chodzi w nim o zwykłe krótkotrwale cele i zadania. To powinien być strategiczny plan, w którym każdy wybierze i określi w nim swoje najważniejsze wartości do osiągnięcia na drodze do szczęścia. Na przykład: stworzenie związku miłosnego /małżeńskiego – partnerskiego/ na całe życie; posiadanie dziecka – dzieci; wybór kariery zawodowej i satysfakcjonującej pracy; i.t.p.  I tu przytaczam znowu głosy przeciwne takiej potrzebie planowania. Po co planować coś, skoro każdy z nas wie jakie najważniejsze wartości musi osiągnąć w swoim życiu, bo to na przykład zostało mu wpojone w procesie wychowania. To byłoby piękne i tak powinno być, ale życie pokazuje, że niestety tak nie jest.

Proszę tylko rozejrzeć się w swoim otoczeniu, a zobaczymy ile ludzi błądzi, żyje w chaosie codziennych kłopotów, albo goni za zwykłymi potrzebami do normalnej, codziennej egzystencji. Gdzie tam im myśleć o konsekwentnej i wytrwałej realizacji najważniejszych wartości dla szczęścia człowieka.

Przebłysk opamiętania nad sensem i celem życia najczęściej przychodzi przy okazji, a nie w sposób zaplanowany, na przykład podczas kolejnej, większej, rocznicy urodzin lub częściej w postanowieniach noworocznych.

No dobrze, to jak w praktyce może wyglądać taki strategiczny plan życia na drodze do szczęścia i jego realizacja?

Sposób jego opracowania, forma, wygląd, z praktycznego -życiowego punktu widzenia nie ma istotnego znaczenia. Najważniejsze, to jego utrwalenie w świadomości no i konsekwentne, terminowe realizowanie zawartych w nim celów, które stanowią najważniejsze wartości do osiągnięcia na swojej drodze do szczęścia.

Ale z mojego doświadczenia zawodowego i życiowego, uważam, że taki strategiczny plan życia, powinien opierać się na jakichś praktycznych podstawach. I tu inicjatywa należy do każdego z Was, według własnych potrzeb. Ja widzę to tak:

Praktyczne zasady tworzenia „STRATEGICZNEGO PLANU ŻYCIA” na drodze do szczęścia

  1. Wybieramy swoje najważniejsze wartości życiowe z naszych marzeń, pragnień, potrzeb, jako kluczowe cele i zadania do osiągnięcia na drodze do szczęścia; /np: stworzenie stałego związku małżeńskiego, partnerskiego opartego na miłości; posiadanie dziecka – dzieci; stworzenie materialnych podstaw do założenia lub dla już istniejącej rodziny; osiągnięcie stabilizacji zawodowej w wybranym, satysfakcjonującym zawodzie; i.t.p/.                
  2. Ustalamy hierarchię ważności wybranych wartości i kolejność ich     realizacji na przestrzeni całego życia;/np: znalezienie i dobór partnera do stałego związku; osiągnięcie stałej satysfakcjonującej pracy zgodnie z wybranym zawodem; założenie rodziny, posiadanie dzieci (ile); dobre wychowanie i wykształcenie dzieci; okres samorealizacji marzeń osobistych;
  3. Przyjmujemy długookresowy harmonogram realizacji i planowanego osiągania poszczególnych wartości-celów, kierując się naturalnymi okresami życia człowieka: /np.: fizjologicznie najlepszy czas na urodzenie pierwszego dziecka,  wiekowo i dojrzałościowo najlepszy czas na małżeństwo i założenie rodziny; życiowo najlepszy okres do stabilizacji zawodowej, dokonanie wyboru zawodu i rodzaju pracy;
  4. Wykorzystujemy rzeczywiste, osobiste przymioty do strategicznego planu życia takie jak: swoje marzenia, pragnienia, talenty, predyspozycje, możliwości, w tym aktualny wiek i stan zdrowia w chwili tworzenia planu;
  5. Strategiczny plan swojego życia może być tworzony w każdym wieku, jak również korygowany wraz z wiekiem i zmianą sytuacji życiowej.
  6. W okresie koncentracji na realizacji jednej wartości życiowej z planu strategicznego, możemy stworzyć bardziej szczegółowy, np. kilkuletni, a nawet roczny plan zadań dla osiągnięcia tej wartości w zaplanowanym czasie.
  7. Forma planu powinna być sporządzona w taki sposób, aby można było go widzieć prawie na co dzień, lub w ważnych chwilach życiowych, decyzyjnych, np: w widocznym miejsce tylko dla jego autora, w dokumentacji domowej, do której często zaglądamy, i.t.p/.

Ale sam plan, nawet najlepszy, nie wystarczy do osiągnięcia szczęścia. Trzeba jeszcze go realizować i to wytrwale przez całe życie, a nie czekać na księcia z bajki lub wygraną w lotka. I z tym mamy zazwyczaj największe problemy. Z mojej wieloletniej praktyki zawodowej, i nie tylko mojej, wynika smutny wniosek.

Bardzo wielu ludzi nie spełnia swoich marzeń,  nie realizuje wyznaczonych celów i tym samym nie osiąga szczęścia z podstawowych powodów, bo:

– nie ma uporządkowanego, strategicznego planu na życie, lub nie ma określonych, najważniejszych dla siebie, wartości do osiągnięcia;

– nie ma dostatecznej wiary w siebie i swoje możliwości;

– nie wykorzystuje swoich umiejętności, zdolności oraz możliwości i szans;

– zatrzymuje się przedwcześnie w realizacji planu lub celów, w przekonaniu, że nigdy nie uda się im ich osiągnąć.

Zatem, zajrzyj  w głąb siebie ?! Masz swój plan na życie? Jeżeli nie, to czy nie warto go mieć?  Sprawdź czy rzeczywiście któraś z wymienionych przeszkód nie stoi na Twojej drodze od miłości do szczęścia ?!

Bronisław


  • 0

Co by było gdyby w małżeństwie i każdym innym stałym związku miłosnym, partnerzy w chwilach szczerości, ujawniali swoje najskrytsze myśli, marzenia lub pragnienia?

Być albo nie być, oto jest pytanie „ to dobrze znane, teraz moje, szekspirowskie pytanie kieruję do wszystkich partnerów znajdujących się w związkach, no i oczywiście mających takie „ skrytości ” serca, duszy lub umysłu. A kto ich nie ma? Przecież to jest naturalna cecha każdego człowieka. To wobec tego, dlaczego nie staramy się podzielić nimi z najbliższą, ukochaną osoba, lub czynimy to rzadko, aby je zrealizować przy pomocy partnera/ki. Przecież nie jest to wcale wyznanie, ze skutkiem na miarę życia i śmierci. I w żadnym wypadku, szczere otwarcie się przed kochanym partnerem/ ką, nie może wpłynąć źle na związek. A z praktycznego doświadczenia wiem, że wręcz odwrotnie umocni to istniejące więzi.

Jest oczywiste, że nie ma takiej uniwersalnej odpowiedzi jak się zachowa partner/ka  na szczere wyznanie najskrytszych myśli drugiego, bo jest ona indywidualna dla partnerów każdego związku.

No to zabawmy się wspólnie za pośrednictwem mojego bloga, ale niech to będzie „tajne” zadanie do przerobienia przez zainteresowanych partnerów w swoich związkach.

Chodzi przede wszystkim o to, aby w ten prosty, zasugerowany przeze mnie sposób, sami partnerzy  nareszcie pokusili się o „ wyznanie”, a właściwie podzielili się z najbliższą przecież osobą, swoim głęboko skrywanym sekretem. Aby jeszcze pogłębili wzajemnie do siebie zaufanie i otwartość oraz wzmocnili poczucie bliskości, a więc wartości niezwykle ważne dla ich szczęścia.

Pamiętam takie zdarzenie w swojej praktyce prawniczej, które wcale nie jest unikatowe i może wystąpić w wielu związkach. Czterdziestoparoletnia klientka w sprawie o rozwód z powodu zdrady męża przedstawiła mi dowody,  w postaci zdobytej ukradkiem, potajemnej korespondencji mailowej męża z kochanką, prowadzonej z jego biura. I rzeczywiście wynikały z niej opisywane czułe i niezwykle emocjonalne przeżycia z miłosnych aktów zdrady męża. Ale moją uwagę wzbudziły w niej także, pogardliwe i z wyrzutami, skargi męża na nieudany seks z żoną, jako smutne przeciwieństwo seksu z kochanką. W tym kompletny brak aktywności, żadnych emocji i radości żony z seksu. Obrazując ten – według niego – nieudany seks, zacytować muszę charakterystyczne zdanie, które do dziś pamiętam: „to nie to co Ty, ona leży jak kłoda”.

Na moje delikatne, ale ważne dla procesu rozwodowego pytanie, czy tak w istocie było i dlaczego, moja klientka z oburzeniem starała się odwrócić obraz i przyczyny ich nieudanego współżycia. Twierdziła, że to mąż „ odwalał rutynowo w łóżku” seks małżeński i to od początku do końca pożycia, byle zaspokoić tylko swoje potrzeby, a ona daremnie oczekiwała erotycznych przeżyć, na przykład większego pobudzenia, innych miejsc i co ciekawe różnych nietypowych pozycji. Na koniec uznała, że tak już musi być bo mąż się nie zmieni.

Zdumiony zadałem pytanie: to dlaczego nie mówiła Pani wprost o tym mężowi?

Z jednej strony to się wstydziłam przejąć inicjatywę, a z drugiej uważałam, że to raczej mężczyzna powinien zadbać o seks i urozmaicać współżycie seksualne w małżeństwie – odparła, ale już z nie takim przekonaniem jak na początku.

I w tym rzeczywistym jednostkowym przykładzie możemy znaleźć wspólną odpowiedź, zapewne dla wielu związków, co by było, gdyby jeden i drugi partner, już na początku budowania szczęścia małżeńskiego ujawnił, a właściwie opowiedział szczerze i wprost, o swoich normalnych ludzkich pragnieniach, marzeniach, potrzebach. Zapewne nie byłoby z tego powodu rozpadu związku i rozwodu. Z praktyki zawodowej i własnego doświadczenia życiowego jestem gotów powiedzieć: „ głowę daję”, że ponad 90 % partnerów stałych związków ma takie niespełnione marzenie, pragnienie, czy zwykłą ludzką chęć czegoś doznać, posmakować, doświadczyć lub przeżyć. Co więcej, to niespełnione pragnienie, długo ukrywane, może / i często tak niestety jest /  prowadzić do niezadowolenia w związku, bądź do popełniania błędów. Choćby wskazany wyżej przypadek

No to idźmy za przysłowiowym ciosem. Spróbujmy sami znaleźć odpowiedzi we własnych związkach. Proponuję aby każdy z czytelników zajrzał w głąb swojej pamięci, umysłu, serca i duszy i zastanowił się:

Co takiego, dotąd głęboko skrywanego, chciałabym/ chciałbym przeżyć, doznać, doświadczyć od partnera, z partnerem lub w związku, aby uczynić nasze życie jeszcze bardziej udane i szczęśliwe?

A następnie, w sprzyjającej okazji, powiedz o tym partnerowi, szczerze i otwarcie, dla dobra i szczęścia swojego, partnera i związku. Być może, dzięki temu, doświadczysz dodatkowych emocji w szczęśliwym życiu Twojego związku?

Bronisław

A teraz poznajcie jakie decyzje życiowe faktycznie podjęły wskazane anonimowo osoby w teście nr 2 na „ umiejętność rozwiązywania problemów,” z cyklu „Samo życie”. Oczywiście nie oznacza to, że ich decyzje były optymalnie najlepsze.  O tym niżej, gdy najpierw porównacie je ze swoimi rozstrzygnięciami:

1 – Zakochani Jarek i Ola stają przed problemem różnicy wyznawanych religii.

       Jarek wybrał rozwiązanie A. Długo nie mógł pogodzić się z faktem, że życie Oli tak bardzo jest związane ze wspólnotą Świadków Jehowy i zasadami wiary, ingerującymi w związek. Ostatecznie rozstał się z Olą, chcąc pozostać jej dobrym przyjacielem.

2 – Mieszkający na wsi z rodzicami Tosiek i Zosia przeżywają kryzys małżeński z powodu teściowej.

       Tosiek postąpił jak w rozwiązaniu A. Uznał, po wsparciu matki, że przeprowadzka do miasta, „na własny chleb”, w sytuacji gdy na wsi u rodziców, mają „ wszystko” do życia, jest złym pomysłem i postanowił, że pozostaną. Tym bardziej, że ma jako jedynak odziedziczyć gospodarstwo ogrodnicze ojca.

3 – Irenę zdradził mąż, ponieważ uważał, że ich współżycie seksualne jest „ nienormalne”.

         Irena zdecydowała jak w rozwiązaniu C.  Wstrzymała się z rozwodem już po pierwszej wizycie w Poradni Rodzinnej i rozmowie z seksuologiem. Dotarło do niej, że ona i jej podejście do seksu małżeńskiego przyczyniło się do podwójnej zdrady męża.

W pierwszym przypadku mamy do czynienia z więzią religijną lub światopoglądową w małżeństwie lub stałym związku. Jest ona warunkiem koniecznym do jego dobrego, szczęśliwego  życia i trwania. Tak więc, jeżeli Jarek i Ola pozostaliby w swojej wierze, taki związek byłby niezgodny, pełen sprzeczności, z czasem zatracał poczucie bliskości. Wcześniej czy później chyba by się rozpadł. Zatem, prawdopodobnie, Jarek postąpił słusznie, tym bardziej, że wiem, iż stworzył udany związek z partnerką tego samego wyznania.

W drugim przypadku widzimy do czego doprowadzić może ingerencja osób trzecich w związek małżeński lub inny stały. W rzeczywistości życiowej tego testu, małżonka najpierw wyprowadziła się z synem z domu rodziców męża i zamieszkała w swoim mieszkaniu w mieście. Kiedy jednak mąż nadal pozostawał z rodzicami, słuchając bardziej matki, stawiając na drugim planie małżeństwo i rodzinę, po kilku latach żona wniosła o rozwód i tak też orzekł sąd, ale dopiero po kilku posiedzeniach.

W trzecim przypadku życie prawdziwych bohaterów potoczyło się znacznie lepiej albowiem nie tylko nie doszło do rozwodu, ale oboje małżonkowie uświadomili swoje błędy. Żona przy pomocy Poradni Rodzinnej, a mąż wyznał przyczyny zdrad, wyraził skruchę i wspólnie je sobie wybaczyli. Kiedy spotkałem żonę po kilku latach pochwaliła się drugim dzieckiem i wyprowadzką od matki do nowego mieszkania.

Kto z Was był najbliższy prawdy życiowej?


  • 0

„Samo życie” Oparty na prawdziwych zdarzeniach test nr 2 „ Umiejętność rozwiązywania problemów”.

W naszym życiu zdarzają się i takie trudne sytuacje, z których trzeba umieć znaleźć najlepsze wyjście. Ten, kto posiada umiejętność rozwiązywania problemów jest na najlepszej drodze do osiągnięcia swojego szczęścia, bo … ma właśnie czwarty- złoty środek do szczęścia.

Zatem sprawdź czy już jesteś tym szczęściarzem. Właśnie dziś na swojej drodze znalazłeś się w trzech sytuacjach życiowych, które rzeczywiście miały miejsce. Każda z przedstawionych anonimowo osób wybrała  najlepsze dla siebie rozwiązanie. A jakiego wyboru dokonałbyś/abyś Ty?

1.Jarek – lat 26 i Ola – 24, przypadkowo poznali się w barze. Niechcący potrącił ją z talerzem zupy. Kiedy pomagał jej dojść do siebie oniemiał z zachwytu nad jej urodą, spokojem i wdziękiem. To był strzał Amora prosto w serce. Od pół roku spotykali się. Nie ukrywali, że pragną siebie wzajemnie i coraz bardziej łączy ich poczucie bliskości. Ola potęgowała emocje i pożądanie Jarka, ograniczając swoje uczucie do przytuleń, miłosnych objęć, pocałunków i romantycznych rozmów.

W czasie wspólnej wycieczki  do Krakowa Jarek, praktykujący katolik, zaproponował wejście do Kościoła Mariackiego, obejrzeć ołtarz Wita Stwosza i pomodlić się.

Ola, nie odmawiając wejścia, nieśmiało wyznała mu, że należy do wspólnoty Świadków Jehowy!

      Co miał dalej począć zakochany po uszy Jarek? Jak ostatecznie postąpił?

A – Bliżej zasięgnął wiedzy na czym polega wyznanie Świadków Jehowy i mimo, że wiązał ogromne nadzieje w związku z Olą, kulturalnie, choć z bólem serca, rozstał się.

B – Uznał, że bardzo ją kocha, a ona jego, jest taka dobra i w związku na całe życie, niekoniecznie małżeńskim, nie będzie przeszkadzać im różnica wiary.

C – Po dłuższym zastanowieniu i uznaniu, że ich wzajemna miłość jest tak mocna, postanowił, że jeżeli rodzice Oli wraz Olą, zażądają aby on wstąpił do ich wspólnoty, to wstąpi.

2.Tosiek „chłopak ze wsi” i Zosia „była mieszczankasą 8-letnim małżeństwem i z 6-letnim Jasiem i w zasadzie tworzą rodzinę. Jednakże od początku ich związku mieszkają razem  z rodzicami Antka, w ich domu na wsi tuż pod miastem. Tosiek wraz z ojcem zajmował się gospodarstwem ogrodniczym ojca, które miał przejąć po jego śmierci. Zosia z zawodu fryzjerka prowadziła wraz z koleżanką własny zakład fryzjerski w mieście.  Zosia praktycznie od początku wiedziała, i do tej pory jakoś wytrzymywała, że za ważniejszymi decyzjami Antka w ich małżeństwie, kryją się podpowiedzi jego matki, których on, jako jedynak, bardziej słuchał i wykonywał niż zdanie żony.

Kiedy nadszedł czas aby ich synek poszedł do szkoły, Zosia zaproponowała Tośkowi aby wybrali „lepszą” szkołę w mieście i przenieśli się tam do jej dawnego mieszkania po matce, które aktualnie wynajmowała. Uznała, i tak zaproponowała Antkowi, że takie rozwiązanie załatwia wiele ważnych spraw dla ich szczęśliwego życia, takich jak: nareszcie będą mieszkać i żyć sami, Jaś będzie chodził do dobrej szkoły, wszystko będą mieli pod ręką, sklepy, przychodnia zdrowia, rozrywki kulturalne, oświatowe i.t.p. Ona pracę obok domu, w którym ma mieszkanie. Jedynie Antek będzie dojeżdżał własnym samochodem do pracy w gospodarstwie ojca.

Dla Antka była to zaskakująca propozycja, którą Zosia wsparła zdecydowanym oświadczeniem, że on sam musi podjąć decyzję i nie słuchać matki, albo wybiera ich życie rodzinne, albo jego życie z rodzicami  bez niej i syna. W przeciwnym wypadku to będzie pierwszy krok do rozwodu.

Jak zachował się Tosiek?

A – Po kryjomu rozmawiał z matką, a oficjalnie sam próbował przekonać Zosię, że jej propozycja jest „ nieopłacalna”, bo tutaj mają dobrze, nie ponoszą prawie żadnych kosztów na jedzenie, mieszkanie. Na koniec oświadczył, że to jest „głupi” pomysł i nie zamierza stąd się ruszać, bo przecież to wszystko kiedyś będzie jego i będą żyli „jak pączki w maśle”.

B – Antek zrozumiał w końcu, że jego miejsce jest przy żonie i dziecku w samodzielnej rodzinie. Prosił tylko, Zosię aby przeprowadzkę do miasta przełożyć na kilka miesięcy, aby wszystko spokojnie przygotować.

C.- Posłuchał rodziców, w tym głównie matki, że to zły pomysł i   kompletnie nieopłacalny i postanowił zagrać na zwłokę, aż Zosi ten „ głupi pomysł ” wyleci z głowy. Zosi oficjalnie  powiedział, że w zasadzie się z nią zgadza. ale nie można tego robić z dnia na dzień. Sprawa wymaga głębszego przemyślenia, a syn pójdzie do szkoły tutaj na wsi, najwyżej później się przeniesie.

3.39 letnia Irena wraz z matką zgłosiły się do mojej kancelarii w sprawie rozwodu Ireny z mężem Rafałem, który ją po raz drugi zdradził i to  z druga dziewczyną z tej samej miejscowości, w której mieszkają w domu  rodziców Ireny. Po grzecznym „wyproszeniu” matki i kilkukrotnej szczerej rozmowie z Ireną, ustaliłem taki stan faktyczny sprawy.

Rzeczywiście, mąż ją dwukrotnie zdradził i przyznał się, że zrobił to dlatego, że ich życie seksualne, jak stwierdził „jest nienormalne”. Irena nieśmiało wyznała, że ma zahamowania i poczucie wstydu wyniesione z rodziny, Na przykład wstydzi się swojej nagości i stąd kochali się po ciemku i mąż nigdy nie widział jej nagiej.

Poza tym nie odczuwała z seksu zbyt wielkiej przyjemności i nigdy nie osiągała orgazmu. Prawdą jest, że unikała seksu, a nie współżyli od ponad roku. Mają 14 letnią córkę i Irena bez reszty poświęciła się jej wychowaniu.

Przed skierowaniem pozwu o rozwód do Sądu, jeszcze raz przeprowadziłem dłuższą rozmowę, przedstawiając jej także inne rozwiązania. Na koniec poprosiłem o zastanowienie się i podjęcie ostatecznej decyzji.

     Jaką decyzję podjęła Irena?

A.– Zdecydowała jednak o rozwodzie. Takie też zdanie miała matka, ponieważ zdrada jest ciężkim naruszeniem przysięgi małżeńskiej, a mąż zdradził ją dwukrotnie i pewnie dalej będzie zdradzał. Ona skoncentruje się na wychowaniu córki, dobrze zarabia i dadzą sobie radę. A bez seksu także można żyć dobrze.

B.– Postanowiła wybaczyć mężowi obie zdrady, ale to on musi się generalnie zmienić na lepsze. Ma przysiąc, że już nigdy jej nie zdradzi, bo wina jest wyłącznie po jego stronie.

C.– Irena zrozumiała, że na rozwód za wcześnie, bo „ chyba” też jest trochę winna, z powodu takiego jej podejścia do współżycia seksualnego. Przyznała, że niestety tak została wychowana pod względem seksualnym. Zgodziła się z moją propozycją wizyty w poradni rodzinnej, a konkretnie u seksuologa.

Jakich wyborów dokonały w rzeczywistości przedstawione osoby dowiesz się w następnym tygodniu.

Dziś mogę tylko zasygnalizować, że:

 – pierwsze zdarzenie jest praktycznym dowodem jak ważna jest więź religijna w każdym związku;

– drugie, pokazuje jak się rozwija kryzys małżeński z powodu ingerencji teściowej, lub innych osób bliskich;

– trzecie, świadczy jak wielkie znaczenie w każdym związku małżeńskim i partnerskim ma wychowanie i przygotowanie do życia seksualnego.

Szerzej o nich mowa w mojej książce.

Bronisław


  • 0

Idź na wybory i głosuj:

za DOBROBYTEM ?

czy za DOBROSTANEM ?!

Misją mojego bloga jest powszechne dążenie do prawdziwego szczęścia. I mimo, że staram się być apolityczny w tym co robię na tej pięknej, ale trudnej drodze, bez dzielenie na My i Oni, muszę zabrać głos przed pójściem do urn wyborczych.

My Polacy musimy wiedzieć, czego oczekujemy  od przyszłej władzy, nie tylko dziś, ale przede wszystkim na przyszłość, naszą, naszych dzieci i przyszłych pokoleń: Dobrobytu, czy dobrostanu ?

Otóż jako doświadczony zawodowo i życiowo, autor bloga o prawdziwym szczęściu, chcę wyraźnie pokazać, na czym polega różnica między dążeniem do dobrobytu, a do dobrostanu?

Encyklopedycznie rzecz określając, dobrobyt to „ dobre warunki materialne”- bytu, czyli „życia, istnienia, egzystencji”.

Z kolei dobrostan / tu moje  wielkie uznanie dla prof. Janusza Czapińskiego za jego polską definicję/, to…” poczucie szczęścia, pomyślności, zadowolenia ze stanu życia na trzech poziomach szczęścia: woli życia, ogólnego dobrostanu psychicznego i zadowolenia z poszczególnych dziedzin życia”.

A więc to dobrostan, a nie dobrobyt, jest tym prawdziwym szczęściem, którego pragnie każdy człowiek na świecie i o którym mam przyjemność pisać w swojej książce. Jeżeli do tego dodamy powszechnie znane  twierdzenie, że pieniądze szczęścia nie dają, to mamy rzeczywisty obraz szczęścia z naszych marzeń i dążeń, chyba wszystkich Polaków. Zatem, na naszą przyszłość sam dobrobyt – materialny, i to taki, jak to się propaguje i czyni dziś, tworzony z otrzymywanych pieniędzy od opiekuńczego państwa, nie wystarczy do szczęścia.

To jest próba zastąpienia szczęścia łatwo przyszłym, egzystencjalnym, dobrobytem na dziś.

Tak więc, głoszenie haseł wyborczych, że „ jeśli wybierzecie naszą partię i naszą władzę to zapewnimy Wam dobrobyt”, jest niestety ograniczone do bytu i codziennej „szarej egzystencji” i nie wystarczające dla przyszłego, szczęśliwego życia każdego Polaka. My Polacy, tak jak inne narody, chcemy żyć w dobrym stanie zdrowia, przede wszystkim psychicznym, a nie tylko w zdrowiu fizycznym. Chcemy spełniać nasze marzenia i nie tylko materialne. My chcemy żyć szczęśliwie, wolni w swoich wyborach życiowych, oddychając czystym powietrzem w naturalnej przestrzeni. Kochać się w takich związkach miłosnych jakie są dla nas najlepsze i nie koniecznie w sformalizowanym małżeństwie. Chcemy żyć w szczęśliwej, realizującej się twórczo, współczesnej rodzinie.

Idźmy zatem aktywnie „do wymarzonych celów”, z postępem cywilizacyjnym, nie chciejmy tylko żyć, by przeżyć. Spełniajmy swoje marzenia. Niech nasze życie będzie twórcze pod każdym względem. Kochajmy siebie i innych, życzmy sobie wzajemnie szczęścia. Niech w końcu przysłowiowy „ Kowalski też ma dobrze”, tak jak i ja chcę mieć. A więc czyńmy bezinteresownie dobro swoim bliźnim, a będziemy naprawdę szczęśliwi.

Idźmy zatem do urn z pełnym przekonaniem czego chcemy od tych, których wybierzemy: dobrobytu czy dobrostanu?

A przed wrzuceniem głosu na konkretnego kandydata zadajmy sobie najpierw pytanie:Który z kandydatów rzeczywiście będzie dobrze reprezentował mnie i bezinteresownie dążył  do stworzenia warunków szczęśliwego życia, czyli dobrostanu, dla mnie i każdego rodaka, „ bez dzielenia nas”, dla każdej rodziny, dla dzieci, wnuków i przyszłych pokoleń Polaków?

Tak, wziąłem udział w tym ważnym wydarzeniu i głosowałem z poczuciem dobrze spełnionego, patriotycznego, obowiązku – tymi słowami pozdrawiam wszystkich czytelników mojego bloga „ Szczęśliwi, pechowcy, malkontenci”.

Bronisław                                                             4 – 12 października 2019 roku