?>

3 razy „ K”…i …rozwód?! O nich trzeba wiedzieć, pamiętać, a jak się zdarzy, umieć rozwiązywać!

Nie tak dawno, wraz z moimi czytelnikami, podczas wciąż trwającej izolacji domowej z powodu pandemii koronawirusa, zabawialiśmy się  psychotestem na szczęście, p.t:

„ Diagnoza mojego DOBROSTANU ”.

To jednak była ważna samoocena najważniejszych wartości składających się na pełnię szczęśliwego życia: wzajemnej miłości, spełnienia w małżeństwie i w rodzinie, posiadania dziecka i jego wychowania, satysfakcji z pracy zawodowej i samorealizacji naszych marzeń.

Każdy mógł porównać te wartości w swoich związkach do wzorców sięgających ideałów szczęścia. Ale wszyscy zdajemy sobie sprawę, że dążyć do ideałów, spełniając marzenia to jedno, i do nich trzeba i warto zmierzać. Ale faktyczna, życiowa droga do szczęśliwego życia, może być znacznie trudniejsza. I to jest druga strona medalu.

Spójrzmy zatem co nas może spotkać na tej trudniejszej drodze  do szczęścia. Zapamiętajmy i nauczmy się jak pokonywać niektóre przeszkody, każdy na własnej i wspólnej w związku drodze.

To co każdy i to na pewno, będzie przeżywać, w jakimkolwiek związku dwoje partnerów, to

KŁÓTNIA.

Występuje ona w każdym małżeństwie /konkubinacie/, a także w każdym, nawet krótszym, związku, w miarę upływu czasu jego trwania. I to jest normalna ludzka rzecz. Nie stanowi ona poważniejszego zagrożenia dla trwałości, a także dla stabilności związku. Niektórzy fachowcy twierdzą, że nawet ożywia związek z przejściowego marazmu. Do czasu…, ale o tym później.

Najważniejszą rzeczą w praktyce życiowej jest umieć rozróżnić, że to jest tylko kłótnia, a następnie „ odpowiednio ją przeżyć”.

Proponuję zapamiętać jej podstawowe cechy, że:

•••  KŁÓTNIA

to : sprzeczka, spór, ostra wymiana słów, zdań, zgrzyt, scenka, krótkie spięcie.

Z reguły ma ona krótkotrwały charakter: incydent, epizod, chwilowy rozdźwięk, zdarzenie.

Może ją cechować ostry przebieg: pyskówka, wrzask, krzyki, a czasami także obraźliwe słowa, przekleństwa, złorzeczenia. Potocznie nazywamy ją awanturą.

Przedmiotem kłótni jest najczęściej jakiś mniej ważny życiowo problem, nie  podważający istoty najważniejszych wartości, które wymieniłem na wstępie jako elementy dobrostanu. To doraźna różnica zdań w jakiejś spornej sprawie, taka, że każdy chce wygrać i pozostać przy swojej racji.

Przykład kłótni małżeńskiej:  „ Chciałam wjechać na najwyższy poziom wieży Eiffla, co z Ciebie za chłop, że się boisz”- posumowała wcześniejszą kłótnię Magda, odwracając się w łóżku od „napalonego” na seks w Paryżu męża,  podczas wycieczki „ Stolice Europy”.

Pod koniec małżeńskiej kłótni: Muszę Ci wymyślić jakąś seks karę

Przyczyna błaha, incydentalna. niezależna od męża, lęk przestrzeni. Jej przebieg to sprzeczność doraźnych interesów, rozdźwięk, nieporozumienie. A  skutek – „ukaranie” męża odmową seksu, zakłócenie miłej, zaplanowanej, wycieczki małżeńskiej.

Jak przeciwdziałać, rozwiązywać, czy też tylko „przeżywać-przechodzić” kłótnie małżeńskie?

       Jak wspomniałem wyżej definiując kłótnię, jest to gwałtowna i emocjonalna wymiana zdań w jakiejś spornej sprawie, niekoniecznie ważnej dla związku, polegająca na tym, że każda strona ma swoją rację, ale w dążeniu do czegoś dobrego, lepszego, ważniejszego dla siebie. A zatem obie strony kłótni , jako różne osobowości, o niejednolitych cechach charakteru, chcą czegoś ,w ich mniemaniu, normalnym, ale wspólnym życiu. Nie zawsze można przewidzieć, że stanowisko, zdanie, chęć, zachowanie, w każdej codziennej sprawie, odpowiada i jest zgodne ze zdaniem drugiego partnera. Ciśnie się praktyczny wniosek, że tego rodzaju kłótni – sporów, nie można ani przewidzieć, ani też uniknąć w związku. A więc jest to zdarzenie, incydentalne, „normalne” i powszechnie występujące.

Inaczej należy patrzeć na jego skutki. Kłótnie w związku trzeba umieć „rozbrajać” w możliwie najkrótszym czasie i nie dopuszczać do podobnych w przyszłości. I tu znajduje się olbrzymie pole działania dla inwencji twórczej partnerów. Podstawą mobilizacji do takiego działania musi być, wyciągnięty z kłótni, wniosek każdego z partnerów:

przed nami dalsze życie z ważnymi celami do osiągnięcia, na wspólnej drodze do szczęścia naszego i członków rodziny.

           Przy rozwiązywaniu kłótni, a także konfliktów i kryzysów małżeńskich bardzo ważnym momentem jest określenie przez każdego partnera z czym ma do czynienia i to przed rozpoczęciem jakichkolwiek działań. A więc czy zaistniała kłótnia, a może mamy już konflikt, czy wręcz to już jest kryzys małżeński. Chociaż nie można lekceważyć żadnego problemu w związku, to jednak w zależności od jego wagi dla dobra związku, odpowiednio inaczej należy podchodzić do jego zażegnania i rozwiązania.

W drugiej kolejności, po swoim nazwaniu, co się zdarzyło i co mam rozwiązać ( czy kłótnia – konflikt – kryzys małżeński), wskazane jest aby spróbować, najpierw samemu, dokładnie ustalić kwintesencję spornego problemu, a więc co wywołało naszą kłótnię. To działanie jest bardzo ważnym etapem rozwiązywania wszystkich trzech negatywnych zjawisk w związku. Z doświadczenia życiowego, wszyscy wiemy, że w końcowej fazie kłótni, „umyka” właściwy jej powód, a jej treścią staje się „walka” „ kto wygra, kto przegra, kto ustąpi”.

No i trzecia faza: sposób zakończenia kłótni, czyli najkorzystniejsze rozwiązanie w danej sytuacji.

Jeżeli każdy z partnerów ma świadomość, że to jest tylko „normalna” incydentalna kłótnia, którą wywołał temat mniejszej wagi dla związku, to rozwiązań może być wiele, w zależności od okoliczności. I tak na przykład:

– partner, który się poczuwa do wywołania sprzeczki, sporu, przeprasza, bądź obiecuje zmianę, poprawę, wyciągnięcie wniosku. i.t.p.;

– nikt nie poczuwa się do winy i ustępuje któryś z partnerów kończąc spór żartem, uśmiechem, i.t.p.;

– obie strony przerywają spór, na prośbę jednej z nich, przyjmując, że w innym czasie, na spokojnie, wrócą do rozmowy na temat przedmiotu sporu;

– obie strony rozchodzą się w milczeniu, aby uniknąć jego rozognienia i przechodzą do „normalnego” życia, z przekonaniem i oczekiwaniem, że z czasem temat sporu zaniknie, a obie strony o nim zapomną.

A teraz wracam do niedomówienia „… do czasu?!..” przy omawianiu kłótni.

Niestety, ilość, częstotliwość i narastająca agresja kłótni małżeńskich, może przekształcić je w konflikt. Szczególnie wówczas, kiedy ich przedmiotem staną się podstawowe wartości konieczne do dobrego życia małżeństwa, rodziny, w tym  wychowania dzieci.

Spróbujmy zatem teraz zdefiniować na czym polega KONFLIKT małżeński.

KONFLIKT małżeński,

to przedłużająca się niezgoda między partnerami, różnica między wartościami, potrzebami, postawami, decyzjami- wyborami  , i.t.p., których oni sami nie bardzo mogą rozwiązać.

Cechy charakterystyczne konfliktu małżeńskiego, to:

– długotrwałość, ale jeszcze nie bez widoków na jego rozwiązanie;

– przyczyna powodująca i przedłużająca konflikt, to problem większej, niż w kłótni, wagi dla istoty zgodności, spokoju i „normalności” życia małżeńskiego;

Oznaki konfliktu to: napięte stosunki, niechęć do rozmów, wzajemne unikanie kontaktów bliskości, niechęć, a nawet demonstracyjne unikanie współżycia seksualnego, kwasy, fochy w koniecznych kontaktach życiowych, t.z.w „ciche dni”, wewnętrzne rozbicie, „dołek” psychiczny, stresowe dni w pracy, i.t.p.;

Przykład konfliktu małżeńskiego: „ Ja już nie mogę dłużej patrzeć jak te brudne naczynia pozostawiasz w zmywaku i zapychają się rury! Mam dość takiej żony”- wrzeszczał zdenerwowany Tadek. Ubrał kurtkę, trzasnął za sobą drzwiami i poszedł na piwo. Głupia sprawa, powtarzające się sprzeczki na ten temat, od pewnego czasu stała się 

konfliktem małżeńskim,

dzielącym strony. „

     Ciągle się czepiasz z tymi naczyniami, nic się nie stanie jak zmyję później

Jak rozwiązywać konflikty małżeńskie (partnerskie)?

W tym miejscu konieczne jest nawiązanie do szóstej cechy koniecznej do istnienia wzorowego związku małżeńskiego, komunikatywności, czyli umiejętności porozumiewania się. Jest to podstawowy i najlepszy sposób rozwiązywania wszystkich konfliktów małżeńskich i rodzinnych.

I wreszcie najważniejsza rzecz z praktycznego punktu widzenia – nawet najgorszy konflikt i najgłębszy kryzys małżeński można przełamać własnymi siłami, kiedy oboje partnerów nadal łączy bliskość i zaufanie.

Cztery zasady rozwiązywania konfliktów małżeńskich.

Cztery poniższe zasady rozwiązywania konfliktów to kierunkowe wytyczne, które trzeba mieć na stałe zakodowane w podświadomości. W przypadku zaistnienia sporu małżeńskiego należy świadomie do nich sięgnąć i je wykorzystywać. Co najważniejsze, o tych czterech zasadach należy ciągle pamiętać i ściśle ich przestrzegać przez czas trwania i rozwiązywania sporu, od  powstania, aż do jego zakończenia poprzez pozytywne rozwiązanie. To powinny być Twoje, Czytelniku, nakazy postępowania.

1. Zachowuj kulturę osobistą przy prowadzeniu rozmowy:

– okaż szacunek,

– zachowaj spokój,

– panuj nad własnymi emocjami,

– nie podnoś głosu,

– wysłuchaj i uszanuj zdanie drugiej strony.

2. Rozpoznaj i wspólnie z partnerem określ istotę sporu, cały czas pamiętając, co jest jego przedmiotem, aby móc go rozwiązać i zakończyć konflikt.

3. Zawsze szukaj płaszczyzny porozumienia, która stworzy możliwość rozwiązania problemu i pozytywnego zakończenia sporu.

Płaszczyzny porozumienia można tworzyć między innymi przez:

–  rozładowanie napięcia emocjonalnego wokół konfliktu, najpierw przez wyciszanie i opanowanie własnych emocji, a następnie przez okazywanie zewnętrznego spokoju,

–  wprowadzenie przyjaznego bądź żartobliwego nastroju, klimatu w celu rozładowania napięcia drugiej strony,

–  zajęcie się w trakcie sporu innymi czynnościami wymagającymi zaangażowania lub współdziałania drugiej strony w celu wyładowania napięcia emocjonalnego drugiej strony, ale bez odbiegania od istoty konfliktu,

–  dyskretne eliminowanie ubocznych tematów, problemów, które odbiegały od istoty konfliktu, a jednocześnie go rozszerzały i zaogniały, oraz określanie i precyzowanie istoty spornego problemu,

–  przypomnienie o planowanych, bliższych i dalszych, pozytywnych wydarzeniach mających nastąpić w życiu związku, rodziny, małżonków, wymagających zgodnego udziału obojga małżonków,

–  delikatne i spokojne wyeksponowanie tej części tematu sporu, który będzie uzgodniony, a następnie dalsze rozwiązywanie istoty konfliktu.

4. Dokładaj maksimum starań, aby każdy konflikt małżeński zakończyć podjęciem wspólnej decyzji co do istoty sporu.

Kiedy pojawia się konflikt, małżeństwo (inny związek stały) ma teoretycznie do wyboru trzy wyjścia:

–  walczyć,

–  zignorować konflikt w atmosferze pozornego spokoju,

–  rozwiązać sporny problem, czyli podjąć decyzję co do istoty konfliktu.

Aby móc zakończyć konflikt podjęciem decyzji należy zwrócić uwagę na dwie ważne sprawy:

–  postaraj się dawać partnerowi jako pierwszemu możliwość przedstawienia swojej propozycji rozwiązania problemu, a sam staraj się jak najwięcej z niej zaakceptować w ramach wzajemnych ustępstw,

–  pamiętaj, że każdy konflikt wymaga wzajemnych ustępstw, nie ma bowiem ludzi wszechwiedzących, nieomylnych, najlepszych – errare humanum est (błądzić jest rzeczą ludzką).

Tak wyglądają  CZTERY ZASADY, rozwiązywania konfliktów małżeńskich, a więc pewne ogólne reguły postępowania małżonków/partnerów/, chcących je pozytywnie zakończyć.

Szczegółowe, praktyczne wskazówki, jak postępować przy rozwiązywaniu konfliktów małżeńskich znajdziesz drogi czytelniku w mojej książce.

A co się będzie działo w związku małżeńskim/innym stałym/, jeżeli konflikt nie zostanie rozwiązany, bądź zażegnany?

Nastąpi znaczne pogorszenie sytuacji, grożącej rozpadem związku,

czyli kryzys małżeński.

I tak oto mamy krótką definicję kryzysu małżeńskiego. Doprecyzujmy ją o praktyczne aspekty:

KRYZYS MAŁŻEŃSKI,

to znaczne pogorszenie jednej lub kilku więzi łączących związek małżeński /partnerski/, grożące rozpadem związku, w tym głównie więzi uczuciowo-emocjonalnej czyli miłości.

Cechy charakterystyczne kryzysu małżeńskiego:

-radykalna zmiana stanu / statusu/ sytuacji/ zachowań/ partnerów związku;

– stan cierpienia z towarzyszącymi uczuciami zagrożenia, lęku, niepewności;

– zniechęcenie i utrata motywacji do życia i pracy;

– pesymistyczny myślenie i nastawienie do życia.

Oznaki:

-stopniowa, a następnie całkowita utrata bliskości;

– całkowity zanik współżycia seksualnego;

– brak pełnego zaufania, aż do jego całkowitej utraty;

– brak chęci, woli, potrzeby komunikowania się, prowadzenia rozmów, a z upływem czasu unikanie kontaktów;

Najczęstszym przedmiotem i jednocześnie rodzajem kryzysu małżeńskiego są:

-kryzys rozczarowania, który występuje najwcześniej i jako pierwszy, praktycz  nie przydarza się większości małżeństw, jedynie o różnym stopniu nasilenia,

– kryzys po urodzeniu pierwszego dziecka,

– kryzys z powodu zdrady.

  – kryzys rozłąkowy,

– kryzys z powodu uzależnienia,

– kryzys z powodu teściów,

– małżeński kryzys finansowy,

Przykład kryzysu małżeńskiego: „Kasia nie współżyje z Jackiem od ponad roku. Mąż często wyjeżdża rzekomo w delegacje. Są siedem lat po ślubie, mają czteroletniego synka, a jego ojciec prawie przestał się nim interesować. Pewnego dnia Kasia dostała anonimowy telefon. „Pani mąż ma kochankę!” Teraz już wie co się stało. Ich związek przeżywa 

kryzys małżeński!”

      Przepraszam kochanie, ale to nieprawda! Ktoś próbuje Cię podpuścić!

Czy jest możliwe wyjście z poszczególnego rodzaju kryzysu małżeńskiego, oraz w jaki sposób można podjąć próbę rozwiązania danego kryzysu, zależy od jego głębokości, woli, wytrwałości partnerów i okoliczności.

Na łamach tego posta nie sposób przedstawić sposoby rozwiązywania każdego z nich. Czytelników zainteresowanych sposobem rozwiązywania, odsyłam do mojej książki, podrozdział :Kryzys w małżeństwie i co dalej?

I tak oto poznaliśmy trzy rodzaje przeszkód, które mogą wystąpić na drodze  do szczęśliwego życia w każdym związku małżeńskim/ partnerskim/,

Kłótnia, Konflikt, Kryzys.

Ja nazwałem je 3 razy „K”, jak trzy „kłody” rzucone pod nogi partnerom związku i to wcale niekoniecznie przez ślepy los.

Niech to złowróżebne motto pozostanie w naszej pamięci wyłącznie jako przestroga „ Jak mądrze żyć i cieszyć się szczęściem w związku małżeńskim /innym stałym/ ”

Bronisław                                                                  koniec maja 2020 r


Psychozabawy „ Diagnoza mojego dobrostanu” ciąg dalszy. Dziś „zbadamy” spełnienie w małżeństwie i w rodzinie!

W poprzednim, pierwszym psychoteście, zainteresowani uczestnicy dokonali autooceny oddania w miłości wzajemnej w związku. Myślę, że każdy, na swój sposób, wyciągnął stosowne wnioski -„ zalecenia po diagnozie”

– jak to jest z  wzajemną miłością

w jego związku, na drodze do pełni szczęśliwego życia.

Dziś w drugiej części, każdy może ocenić stopień zadowolenia z dotychczasowego pożycia w związku małżeńskim/ innym stałym/ i uzyskać odpowiedź na ważne życiowe pytanie:

„ Jak z dzisiejszej perspektywy wygląda/wyglądało/ moje spełnienie w małżeństwie/stałym związku/ i w rodzinie?

Stosować będziemy takie same zasady jak w pierwszej części. A więc:

– single, którzy byli w związku małżeńskim/innym stałym/ będą mogli wyciągnąć z testu wnioski na przyszłość;

– trafność wniosków z psychotestu zależy od szczerości udzielanych odpowiedzi;

– wskazane jest aby małżonkowie/partnerzy związku/ rozwiązywali test najpierw każdy samodzielnie;

– współmałżonkowie/partnerzy/, którzy nie posiadają potomstwa, odpowiadają na pytania dotyczące dzieci, zgodnie z własnymi przekonaniami i celami życiowymi;

No to zaczynamy:

1.Więź uczuciowo-emocjonalna, w tym wzajemna miłość i współżycie seksualne, to podstawa zgodności i trwałości małżeństwa/innego  stałego związku. Czy możesz dziś powiedzieć, że w Waszym związku ta więź funkcjonuje/funkcjonowała/ w pełnym zakresie, w tym pod względem wzajemnej miłości i seksualności?

 ( Uwaga! Ten kto brał udział w pierwszej części psychotestu „ Jak z dzisiejszej perspektywy wygląda/wyglądała/ nasza miłość”, w odpowiedzi na to pierwsze pytanie testu bierze pod uwagę wybraną wówczas zweryfikowaną odpowiedź na 8 pytanie dotyczące wzajemnej miłości).

A. Zdecydowanie tak              B. Raczej tak                    C. Raczej nie

D. Zdecydowanie nie              E. Mam wątpliwości i tak właściwie to nie wiem

2. Więź intelektualna, czyli zbieżny poziom „ mądrości„ partnerów, to element konieczny do wspólnego osiągania celów na drodze do szczęścia w związku małżeńskim /innym stałym/ i w rodzinie. Jak oceniasz, czy łączy/ łączyła/ Was więź intelektualna i nie występują/występowały problemy z poziomem „mądrości” partnerów w małżeństwie?

A. Zdecydowanie tak              B. Raczej tak                     C. Raczej nie

D. Zdecydowanie nie              E. Mam wątpliwości i tak właściwie to nie wiem

3. Wspólnota celów, w tym co do posiadania dziecka/dzieci/, to warunek twórczego rozwoju małżeństwa i rodziny na drodze do pełni życia, czyli prawdziwego szczęścia. Czy w Twoim małżeństwie/innym stałym związku/ istnieje/istniała/ zgodność poglądów co do kluczowych celów i w rzeczywistości tak są  podejmowane najważniejsze decyzje życiowe?

A. Zdecydowanie tak              B. Raczej tak                      C. Raczej nie

D. Zdecydowanie nie              E. Mam wątpliwości i tak właściwie to nie wiem

4. Więź światopoglądowa i religijna to niezbędne podłoże spokoju, stabilizacji, oraz budowania dobrego małżeństwa / innego związku/ i rodziny. Czy w Twoim związku występuje/występowała/ zbieżność religijna i światopoglądowa?

A. Zdecydowanie tak              B. Raczej tak                       C. Raczej nie

D. Zdecydowanie nie              E. Mam wątpliwości i tak właściwie to nie wiem

5. Wspólne zamieszkanie i prowadzenie gospodarstwa domowego, to materialna podstawa spokojnego i stabilnego funkcjonowania małżeństwa i rodziny oraz realizacji wspólnych celów na drodze do szczęścia każdego członka rodziny. Czy te dwie połączone więzi są/były/ dobrze realizowane i to pod każdym względem?

A. Zdecydowanie tak              B. Raczej tak                       C. Raczej nie

D. Zdecydowanie nie              E. Mam wątpliwości i tak właściwie to nie wiem

6. Wzajemna pomoc, to ogniwo i warunek dobrego, bezpiecznego i szczęśliwego życia partnerów związku i każdego członka rodziny. Czy uważasz, że ta więź jest/była/ zawsze i w rzeczywistości realizowana w Waszym małżeństwie/związku/ i w rodzinie?

A. Zdecydowanie tak               B. Raczej tak                        C. Raczej nie

D. Zdecydowanie nie               E. Mam wątpliwości i tak właściwie to nie wiem

DOKONAJ myślowego podsumowania swoich sześciu odpowiedzi dotyczących najważniejszych więzi małżeńskich i rodzinnych i postaraj się dokonać generalnej oceny:

7. Aktualnie czuję się spełniony/na/ w związku małżeńskim /innym stałym/ i w rodzinie, bo osiągam/osiągałem/łam/ pełne zadowolenie?

A. Zdecydowanie tak                B. Raczej tak                        C. Raczej nie

D. Zdecydowanie nie                E. Mam wątpliwości i właściwie to nie wiem

A TERAZ swoją ocenę sześciu najważniejszych więzi wpływających na aktualny dobrostan w Twoim związku małżeńskim/innym stałym/ i w rodzinie poddaj głębszej weryfikacji, porównując ją z opisem i praktycznym znaczeniem każdej z więzi we wzorcowym małżeństwie i rodzinie. A więc jakie skutki wywołują poszczególne więzi w osiągnięciu spełnienia w związku i w rodzinie, czyli

więź uczuciowo-emocjonalna,

w tym wzajemna miłość i współżycie seksualne;

więź intelektualna; wspólnota celów; więź religijna i światopoglądowa; wspólne zamieszkanie i prowadzenie gospodarstwa domowego,

czyli więź ekonomiczna; oraz

wzajemna pomoc,

a jakie wywołują dziś w Twoim związku i w rodzinie.

W tym celu klikaj po kolei na poszczególny rodzaj więzi zaznaczony kolorem niebieskim w każdym z sześciu pytań. Zapoznaj się uważnie z otwartym tekstem, stanowiącym krótki, ale praktyczny, opis danej więzi. Najlepiej czytając powoli, porównując równocześnie przebieg dotychczasowego życia. A następnie, wzbogacony o tą wiedzę, weryfikuj każdą, dokonaną przed chwilą, ocenę i ponownie odpowiedz na wszystkie 7 pytań. Przecież mamy nadal dużo czasu, pozostając w domu z powodu pandemii koronawirusa, a Ty nie musisz zrobić to w jednej chwili.

DOKONAŁAŚ/DOKONAŁEŚ DIAGNOZY SWOJEGO DOBROSTANU w zakresie drugiej części obejmującej

MAŁŻEŃSTWO/STAŁY ZWIĄZEK/ i RODZINĘ.

•→ Jeśli wskazałaś/łeś/

7 razy A „zdecydowanie tak”,

to oznacza, że Ty osiągasz/osiągnęłaś/łeś/ spełnienie w związku małżeńskim oraz w rodzinie i jesteś/byłeś/łaś/ naprawdę szczęśliwa/y/, w tym zakresie, w dotychczasowym życiu. Można powiedzieć, że sięgasz ideału. Ciesz się swoim szczęściem, okazując je w związku i w rodzinie, dając dobry przykład oraz „ wszem i wobec”. Żyj i czyń dalej podobnie jak dotąd i lepiej, aby utrzymać swoje szczęście do końca życia. Ale miej także na uwadze to, że Twoje spełnienie w małżeństwie i w rodzinie nie jest równoznaczne z takim samym spełnieniem po stronie partnera/partnerki/ oraz wszystkich członków rodziny. Pełnia Twojego szczęścia to także szczęście współmałżonka/ki/ i pozostałych członków rodziny.

                        Jesteśmy szczęśliwi i oboje spełnieni w związku małżeńskim

•→ Jeżeli wybrałaś/łeś/

wszystkie 7 odpowiedzi: A-„zdecydowanie tak” i B- „raczej tak”,

to należy domniemywać, że ogólnie jesteś zadowolona/ny/ z małżeństwa /związku stałego/, a także z rodziny. Ale odczuwasz pewien niedosyt lub  „jakieś  małe braki” w funkcjonowaniu tych więzi, w których wyraziłaś/łeś/ wahanie „raczej tak” co do zadowolenia w pełni. Wobec tego teraz, w drodze dodatkowej analizy i uzyskanej wiedzy, możesz „wyłapać”, co to za niedociągnięcia, gdzie się znajdują i od kogo zależą. Bo nic nie stoi na przeszkodzie, aby je udoskonalić lub wyeliminować drobne braki, w dalszym, dobrym, okresie wspólnego życia. Pamiętaj jednak, że podstawą wszystkich więzi małżeńskich i rodzinnych jest więź uczuciowo-emocjonalna, czyli wzajemna miłość. I od niej należy zawsze rozpocząć wzmacnianie i ulepszanie pozostałych więzi.

Postanowiliśmy jeszcze bardziej uszczęśliwić nasze życie w związku małżeńskim

•→ Jeśli Twoje odpowiedzi

oscylowały od B – „raczej tak” do C „raczej nie”, albo sięgały E-„Mam wątpliwości i właściwie to nie wiem”,

to oznacza, że raczej nie jesteś zadowolona/ny/  w swoim związku małżeńskim/innym stałym/.Nie czujesz się spełniona/ny/ i to pod wieloma względami. Chyba właściwie to nie wiesz, które więzi dają Ci zadowolenie w małżeństwie, a tym samym w rodzinie, a które nie i dlaczego tak się dzieje. Tak dalej być nie powinno. Musisz przeciąć swój „węzeł gordyjski” i zacząć zdecydowanie działać, a nie czekać złudnie aż ktoś zrobi to za Ciebie, albo samo życie lub czas pokaże co będzie dalej. Chyba, że to właśnie po Twojej stronie leży przyczyna tego stanu rzeczy i w dodatku to widzisz i odwlekasz lub boisz się podjąć decyzji co dalej. Jeżeli chcesz powalczyć o dobre i szczęśliwe życie w małżeństwie i rodzinie, to chyba należy najpierw, dosłownie, wypunktować jakie, według Ciebie, problemy, z poszczególnych sześciu więzi koniecznie wymagają naprawy. Ułóż swoją hierarchię ich ważności i kolejności rozwiązywania. A następnie zacznij spokojne, merytoryczne rozmowy z partnerem/ką/, poczynając od listy problemów, a następnie kolejności i sposobu naprawiania.

W naszym związku nie wszystko jest dobrze. Najwyższy czas na pozytywne zmiany

•→ Jeśli, także po zweryfikowaniu,  dokonałaś/łeś/ wyboru

siedmiu odpowiedzi na C- „raczej nie” i D-„zdecydowanie nie”, bądź E- „Mam wątpliwości i właściwie to nie wiem”,

to znaczy, że zdajesz sobie w pełni sprawę, że z Twoim małżeństwem jest niestety źle. Ty chyba dobrze wiesz, że nie jesteś z niego zadowolona/ny/, nie mówiąc o osobistym spełnieniu oczekiwań w związku. Jeśli jeszcze wskazałaś/łeś/ ”zdecydowanie”, że w Twoim związku nie ma więzi uczuciowej, a więc nie ma prawdziwej miłości i z seksem jest także źle, to już wiesz, że Wasz związek jest praktycznie „martwy”. Dalsze pozostawianie takiego stanu rzeczy, bez podejmowania ważnych decyzji, będzie coraz bardziej szkodliwe dla Ciebie, współmałżonka/ki/, a także dla dobra rodziny. Myślę, że powinniście sobie oboje odpowiedzieć wprost na podstawowe pytanie co do dalszych losów Waszego związku. A może przedtem warto posłuchać, właściwego do Waszych problemów, fachowca-terapeuty i dopiero podjąć tę ważną decyzję?

Niestety ! Nasze małżeństwo jest „martwe”! I co dalej?! 

Tak więc masz za sobą dwa etapy/części/ samodzielnie dokonanej „Diagnozy swojego dobrostanu”. Zapewne jeszcze więcej wiesz, jak to jest z Waszą miłością wzajemną i ze szczęściem w związku małżeńskim/ innym stałym/. Ale tak jest  w realiach życia, że tylko Ty możesz najlepiej wiedzieć w szczegółach, o dobrych i złych stronach Waszego związku i możesz wpłynąć na swoje i Wasze życie.

Życzę abyś tę wiedzę umiała/umiał/ jak najlepiej spożytkować dla Swojego i Waszego szczęśliwego życia.

Za tydzień możesz sprawdzić poziom swojego dobrostanu w zakresie

rodzicielstwa, wychowania i kształcenia dziecka/dzieci/.

Bronisław                                                           kwiecień 2020 r


Wzajemna pomoc, to ogniwo i warunek dobrego, bezpiecznego i szczęśliwego życia partnerów związku i każdego członka rodziny.

Na czym powinna polegać wzajemna pomoc w związku małżeńskim jako spełnienie się małżonków na drodze do szczęścia?

Na tak postawione pytanie najlepiej odpowiedzieć mogą tylko sami małżonkowie (partnerzy stałego związku), pod jednym ogólnym warunkiem – powinni znać konkretne potrzeby pomocy ze strony drugiego małżonka. Będą o nich na pewno wiedzieć wówczas, gdy ich związek rzeczywiście łączą wszystkie więzi małżeńskie tworzące szczęście małżeńskie. Na podstawie wieloletniej praktyki zawodowej i doświadczenia życiowego mogę pomóc Ci, Czytelniku, wskazując takie zakresy przedmiotowe wzajemnej pomocy między małżonkami, z którymi spotykałem się najczęściej. Były one niedoceniane, niezauważane, lecz ważne, a także sporne, często doprowadzając do rozkładu małżeństwa i rozwodu. Wzajemna pomoc stanowi siódmy rodzaj więzi małżeńskiej i jest konieczna do osiągnięcia szczęścia w związku małżeńskim i innym stałym.

             Z mocy prawa wzajemna pomoc jest obowiązkiem każdego małżonka zapisanym w ustawie. W szczególności wspomniany już przeze mnie art. 23 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego stanowi: „Małżonkowie mają równe prawa i obowiązki w małżeństwie. Są obowiązani do wspólnego pożycia, do wzajemnej pomocy i wierności oraz do współdziałania dla dobra rodziny, którą przez swój związek założyli”.

Co prawda przepisy kodeksu rodzinnego nie regulują szczegółowo, na czym konkretnie ma polegać wzajemna pomoc małżonków, lecz już z orzecznictwa sądowego wynika, że obejmować powinna nie tylko pomoc w sytuacjach wyjątkowych, na przykład w razie choroby, lecz także w zwykłych czynnościach w gospodarstwie domowym. Ten prawny i moralny obowiązek wzajemnej pomocy powinien trwać przez wszystkie fazy trwania związku małżeńskiego, a więc w fazie małżeństwa bez dzieci, w fazie rodziny oraz w trzecim wieku.

              W tym miejscu muszę wprowadzić istotne z praktycznego, życiowego punktu widzenia rozróżnienie w zakresie rozumienia więzi wzajemnej pomocy w związku małżeńskim. To właśnie na tym tle często powstają wątpliwości i spory, szczególnie kiedy małżonkowie niezbyt dokładnie rozumieją, co należy do ich obowiązków, co robią w ramach wzajemnej pomocy, a co dodatkowo dla dobra pożycia małżeńskiego.

              W ciągu całego życia małżonkowie będą mieli dwie grupy celów i zadań do wykonania na drodze do prawdziwego szczęścia.

                   Pierwsza grupa to najważniejsze cele i zadania własne, osobiste każdego małżonka jako człowieka, który chce i powinien dążyć do osiągnięcia swojego prawdziwego szczęścia, o którym pisałem w rozdziale „O szczęściu”.

Do najważniejszych celów i zadań osobistych małżonków na drodze do prawdziwego szczęścia, czyli pełni życia (nie tylko do szczęścia małżeńskiego), należą:

–  oddanie w miłości,

–  spełnienie się w małżeństwie jako małżonek,

–  spełnienie się w rodzinie jako rodzic,

spełnienie się jako małżonek w związku trzeciego wieku (po usamodzielnieniu się dzieci),

–  satysfakcja z pracy zawodowej, samorealizacja przez twórcze życie i bezinteresowne czynienie dobra.

Do najważniejszych celów i zadań osobistych każdego małżonka w samym związku małżeńskim należą:

–  oddanie w miłości małżeńskiej,

–  spełnienie się jako małżonek w związku małżeńskim,

–  spłodzenie dziecka lub posiadanie go w inny dopuszczalny prawnie i biologicznie sposób.

Oprócz tych najważniejszych celów i zadań osobistych w samym związku małżeńskim (partnerskim) każdy z małżonków ma do zrealizowania osobiste i wspólne, zmierzające do osiągnięcia i utrzymania wszystkich więzi małżeńskich, niezbędnych do szczęścia małżeńskiego: uczuciowo-emocjonalnej, intelektualnej, wspólnoty celów, więzi światopoglądowej i religijnej, wspólnego zamieszkania, wspólnego prowadzenia gospodarstwa domowego oraz omawianej więzi wzajemnej pomocy.

Druga grupa to najważniejsze cele wspólne obojga małżonków, które powinni realizować razem w całym okresie pożycia małżeńskiego, we wszystkich fazach związku, w małżeństwie, rodzinie i w trzecim wieku. Do najważniejszych celów wspólnych na drodze do prawdziwego szczęścia jako pełni życia należą:

–  wzajemne oddanie w miłości,

–  szczęście małżeńskie,

–  posiadanie i wychowanie dziecka (dzieci),

–  szczęście w rodzinie.

Ale, jak wspomniałem wyżej, oprócz tego, że są to cele wspólne, każdy z małżonków ma w nich swój równy udział do zrealizowania jako cel osobisty. Wzajemna pomoc małżonków powinna przede wszystkim dotyczyć pomocy jednego małżonka w wykonywaniu przez drugiego jego zadań własnych i realizacji celów osobistych. Nie należy zatem tak nazywać i uznawać za niesienie pomocy drugiemu małżonkowi pomocy udzielanej w zakresie wykonywania wspólnych celów i zadań, tych, które powinny być realizowane razem w ramach wspólnoty małżeńskiej. To zadanie wspólne należy do wspólnych obowiązków i każdy z małżonków powinien je realizować razem. Oto praktyczne przykłady:

Celem osobistym jednego z małżonków na jego drodze do szczęścia jest uzyskanie satysfakcji z pracy zawodowej. Pomocą wzajemną drugiego małżonka może być, a nawet powinno, stworzenie takich warunków, aby mógł on pogodzić wykonywaną pracę z życiem małżeńskim, z wychowywaniem dziecka itp. I odwrotnie, na taką pomoc wzajemną powinien móc liczyć drugi małżonek.

Celem osobistym na drodze do prawdziwego szczęścia małżonki jest potrzeba samorealizacji przez bezinteresowne czynienie dobra, na przykład jako działacz społeczny na rzecz dzieci niepełnosprawnych. W takiej sytuacji drugi małżonek w ramach wzajemnej pomocy może i powinien nie tylko moralnie wspierać partnera, lecz także pomagać czynnie w takim zakresie, w jakim jest to potrzebne przy wykonywaniu tego osobistego zadania, bądź zastępować go przy zwykle wykonywanych czynnościach na rzecz celu wspólnego, w tym w pracach domowych.

Pomoc wzajemna przy realizacji celów wspólnych: małżonkowie zgodnie podzielili swoje role i obowiązki przy wykonywaniu zadania wspólnego, jakim jest wspólne prowadzenie gospodarstwa domowego, w ten sposób, że zadaniem męża, ze względu na kwalifikacje i możliwości zarobkowe, przez odpowiedni okres będzie wzmożona (na przykład dodatkowa) praca zawodowa i dostarczanie niezbędnych środków na utrzymanie rodziny. Natomiast podstawowym zadaniem żony będzie gotowanie. Zwracam uwagę, że prowadzenie gospodarstwa domowego powinno być, co do zasady, obowiązkiem wspólnym obojga małżonków. Przy takim wspólnie uzgodnionym podziale ról i zadań pomocą męża dla żony będzie wykonywanie czynności domowych, które wchodzą w zakres prowadzenia gospodarstwa domowego należącego do obowiązków żony. Bo żona przejęła w całości ten obowiązek na siebie w zamian za przejęcie w całości przez męża wspólnego obowiązku dostarczania środków na życie małżeńskie przez wytężoną pracę. W takiej sytuacji mąż pomaga żonie, a nie tylko wykonuje swoją część zadania nazwanego wspólnym prowadzeniem gospodarstwa domowego.

             Do najważniejszych celów wspólnych w pożyciu małżeńskim w ciągu całego życia powinny należeć przede wszystkim dwa wspólne cele nadrzędne: posiadanie dziecka (dzieci) i jego wychowanie. Te cele wspólne małżonków będą wykonywane przede wszystkim na etapie rodziny, która jest najważniejszą wartością na drodze do szczęścia każdego człowieka.

             W całym okresie pożycia małżeńskiego szczególnego, praktycznego znaczenia nabiera wzajemna pomoc małżeńska w następujących konkretnych sprawach:

–  wspomniane wyżej wzajemne wspomaganie i zastępowanie się w obowiązkach związanych z posiadaniem dziecka (dzieci), jego (ich) wychowaniem i kształceniem oraz z prawidłowym funkcjonowaniem rodziny,

–  zapewnianie opieki, bezpieczeństwa, zdrowia każdego członka rodziny wymagającego wsparcia moralnego, pomocy fizycznej i każdej innej adekwatnej do rodzaju i zakresu potrzebnej pomocy, niezależnie od obowiązku prawnego pomocy,

–  zapewnianie wsparcia we wszelkich sytuacjach wyjątkowych zagrażających zdrowiu, życiu i bezpieczeństwu małżonka, dzieci, małżeństwu i rodzinie.

Wola i bezinteresowna chęć niesienia pomocy dla współmałżonka, wyrażana i niesiona w codziennych, normalnych sytuacjach życiowych, będzie dodatkowo wzmacniała wszystkie więzi małżeńskie.

             O tym, jakie skutki może wywołać brak lub zerwanie którejkolwiek z siedmiu więzi koniecznych do szczęścia małżeńskiego, będę szerzej pisać dalej, w części dotyczącej konfliktów i kryzysów małżeńskich.


Wspólne zamieszkanie i prowadzenie gospodarstwa domowego, to materialna podstawa spokojnego i stabilnego funkcjonowania małżeństwa i rodziny oraz realizacji wspólnych celów na drodze do szczęścia każdego członka rodziny.

Jak małżonkowie powinni rozumieć pojęcie „wspólne zamieszkanie”, aby tę więź dobrze zrealizować na drodze do osiągnięcia szczęścia w małżeństwie?

Wbrew pozorom spełnienie tej ważnej więzi dla szczęścia w małżeństwie, a następnie w rodzinie, nie jest takie oczywiste i proste do zrealizowania. Dla spełnienia tego warunku (więzi małżeńskiej) nie wystarczy bowiem zdobycie mieszkania i wspólne zamieszkanie małżonków w byle jakim miejscu, w byle jakim mieszkaniu, w byle jaki sposób. To mogłoby być zaledwie doraźne, przejściowe zaspokojenie miejsca dla najpilniejszych, fizjologicznych potrzeb życia małżeńskiego, a nie spełnienie tej więzi w całości i w dodatku z osiągnięciem szczęścia z wspólnego mieszkania.

     Dodam tylko, że chodzi o rzeczywiste, fizyczne przebywanie obojga małżonków (stałych partnerów) razem, w dzień i noc, we wspólnym miejscu zamieszkania, a nie tylko zameldowania. To zamieszkanie na pobyt stały musi być wspólnym zamiarem i wolą obojga małżonków. Ma być ono docelową lub przynajmniej na niezbędnie długi okres siedzibą i centrum życiowym małżeństwa.

     Prawdziwe szczęście z posiadania mieszkania i wspólnego w nim zamieszkania małżonkowie mogą osiągnąć, dopiero gdy:

–  zdobędą sami, własnymi staraniami, z własnych zapracowanych środków (nawet przy spłacie zaciągniętych kredytów) mieszkanie, którego będą właścicielami na zasadzie prawnej (ustawowej lub umownej) wspólności majątkowej,

–  miejsce położenia mieszkania (domu) będzie stanowić docelową (do końca życia) siedzibę życia małżeństwa, a następnie założonej rodziny,

–  miejsce zamieszkania będzie zapewniało możliwość zrealizowania wszystkich funkcji i zadań małżeństwa i rodziny, jak łatwy dostęp do placówek handlowych, do przedszkola, pierwszej szkoły, ośrodka służby zdrowia i innych niezbędnych do prawidłowego życia małżeństwa i rodziny,

–  miejsce i sposób mieszkania pozwoli małżonkom, a później pełnej rodzinie, stworzyć tak zwane ciepło domowego ogniska, o którym jeszcze będę wspominał w rozdziale „O rodzinie”,

–  mieszkanie zostanie zagospodarowane tak, aby umożliwiało wykonywanie wszystkich funkcji życiowych małżonków i rodziny, jak: jedzenie, spanie, wypoczywanie, nauka lub praca w domu i innych, w zależności od potrzeb danego małżeństwa (rodziny), na przykład opiekuńczych dla niepełnosprawnych członków rodziny,

–  w mieszkaniu na stałe zamieszkają, będą żyli i realizowali swoje cele życiowe wyłącznie małżonkowie, a następnie członkowie rodziny pełnej.

Oczywiste jest, że te wymienione warunki nie muszą, bo nawet nie mogą, być zrealizowane w jednym czasie i to z chwilą bezpośrednio po zawarciu związku małżeńskiego czy wejścia w inny stały związek typu konkubinat. Więź wspólnego zamieszkania powinna być realizowana w takim czasie, na jaki pozwolą gromadzone środki finansowe i inne możliwości małżonków oraz warunki zewnętrzne (na przykład znalezienie miejsca docelowego centrum życiowego). Realizacja powinna przebiegać we wspólnie zaplanowanej kolejności działań.

Z doświadczenia zawodowego i życiowego mogę powiedzieć, że największe szczęście ze zrealizowania więzi wspólnego mieszkania w całości osiągają ci małżonkowie (partnerzy), którzy wszystkie działania, w tym zgromadzone środki, zrealizowali własną pracą.

Na czym powinno polegać wspólne prowadzenie gospodarstwa domowego na drodze do szczęścia w małżeństwie?

Na pojęcie wspólnego prowadzenia gospodarstwa domowego składa się:

–  zabezpieczenie środków materialnych, w tym finansowych, na potrzeby małżeństwa,

–  wspólne wyżywienie i utrzymanie,

–  współdecydowanie o najważniejszych sprawach i realizowanych celach małżeństwa.

Oczywiście warunkiem koniecznym do wspólnego prowadzenia gospodarstwa domowego przez małżonków jest wspólne zamieszkanie.

    Ponieważ wspólne zamieszkanie małżonków jest niezwykle ważną wartością i warunkiem do spełnienia po zawarciu związku małżeńskiego (wejściu w konkubinat), dlatego tę więź wyodrębniłem z więzi wspólnego prowadzenia gospodarstwa domowego i opisałem wyżej jako samodzielną oraz konieczną do osiągnięcia szczęścia w małżeństwie.

W zasadzie żaden z Czytelników nie powinien mieć wątpliwości, jak rozumieć i praktycznie realizować w życiu więź małżeńską, jaką jest wspólne prowadzenie gospodarstwa domowego. Szczególnie wówczas, gdy sam jeszcze jest członkiem rodziny, którą nadal sterują rodzice lub gdy już współtworzy własny związek małżeński bądź rodzinny. W tym ostatnim przypadku zapewne każdy wyniósł z domu rodzinnego jakiś, dobry lub zły, wzorzec prowadzenia gospodarstwa domowego przez rodziców. O wspólnym prowadzeniu gospodarstwa domowego w rodzinie będę mówił w kolejnym rozdziale „O rodzinie”.

       Zacznę od pierwszego okresu małżeństwa, który słusznie każdy by chciał przeżywać jako „miesiąc miodowy”, trwający przez cały okres pozostawiania małżeństwa bez dzieci. Tak się niestety nie dzieje prawie w żadnym młodym małżeństwie. Po prostu życiowa rzeczywistość jest inna.

    Już w rozdziale „O miłości” wstępnie zasygnalizowałem, jakie najważniejsze cele czekają młodych małżonków po zawarciu małżeństwa. Są to:

–  na pewno radosne poślubne „wyżycie się” nowożeńców przed założeniem rodziny; temu celowi powinien służyć „miesiąc miodowy”,

–  określenie, przygotowanie i zasiedlenie miejsca, w którym zlokalizowana ma być stała siedziba małżeństwa i jego centrum życiowe, a najlepiej, jeśli to możliwe, od razu siedziba przyszłej rodziny,

–  zapewnienie stałego źródła dochodów zabezpieczającego środki na prowadzenie gospodarstwa domowego, utrzymanie małżeństwa i założenia rodziny przez wybór przez oboje partnerów docelowych rodzajów pracy zawodowej, zdobycie bądź ugruntowanie kwalifikacji w wybranych zawodach oraz podjęcie pracy,

–  przygotowanie się partnerów do założenia rodziny z dzieckiem (dziećmi) pod każdym względem, w tym psychicznym, edukacyjnym, materialnym.

W wymienionych wyżej celach młodego małżeństwa jest mowa o rozpoczęciu prowadzenia wspólnego gospodarstwa domowego, o utrzymaniu oraz o konieczności zapewnienia środków na życie małżeńskie. Wspólne prowadzenie gospodarstwa domowego jest więc nie tylko ważnym celem małżeństwa, lecz także więzią, na której małżonkowie mogą budować swoje szczęście małżeńskie.

      Zastanówmy się najpierw, czy małżeństwo, a tym bardziej młode, świeżo po ślubie, w ogóle ma potrzebę prowadzenia gospodarstwa domowego i do tego wspólnie?

     A może do szczęścia małżonkom wystarczy oddzielnie spożywać posiłki, oddzielnie gromadzić, wydawać i rozliczać zarobione pieniądze i samemu decydować o swoich sprawach? Słowem być nadal wolnym jak ptak?

     Na podstawie wieloletniego doświadczenia zawodowego i życiowego swojego i moich klientów twierdzę zdecydowanie: nie. Człowiek sam, a z czasem samotny, nigdy nie osiągnie prawdziwego szczęścia. Nie osiągnie oddania w miłości, chyba że będzie kochał sam siebie. Tak samo będzie w małżeństwie, w rodzinie i w jesieni życia.

     Zaniechanie prowadzenia wspólnie i wspólnego gospodarstwa domowego to pierwszy krok do samotności. Nie taki jest cel małżeństwa.

Już od początku jego istnienia małżonkowie powinni wyrobić w sobie, a następnie przekazać dzieciom w rodzinie, dobre nawyki i wzorce wspólnoty małżeńskiej i wszystkich więzi ją łączących. Między innymi przez wspólne prowadzenie gospodarstwa domowego, we wszystkich jego postaciach. Począwszy od zdobywania, wydawania i rozliczania środków pieniężnych, przez wspólne spożywanie posiłków (niekoniecznie zawsze w domu) oraz wspólne podejmowanie decyzji w sprawach aktualnych i na przyszłość.

     Wspólne prowadzenie gospodarstwa domowego to także gospodarowanie wspólnym majątkiem gromadzonym wraz z rozwojem małżeństwa i rodziny. To mogą być rzeczy mniejszej wartości, jak ruchomości domowe, wyposażenie, a także większej, jak nieruchomości gruntowe czy zabudowane, na przykład domem.

     W tym miejscu jako prawnik muszę zwrócić uwagę na bardzo ważną rzecz, która ma istotne znaczenie dla zgodności i trwałości więzi wspólnego prowadzenia gospodarstwa domowego w małżeństwie, a później w rodzinie. Chodzi o tak zwaną ustawową wspólność majątkową małżonków po zawarciu związku małżeńskiego. Jest to wspólna własność majątku gromadzonego przez oboje małżonków od momentu ślubu do śmierci któregoś z nich. Obejmuje ona zarówno gromadzone ruchomości (meble, wyposażenie domu), jak i nieruchomości gruntowe lub niezabudowane, na przykład wspólnie zbudowanym domem mieszkalnym, garażem itp. Istnienie takiej wspólnoty majątkowej jest warunkiem koniecznym do prowadzenia wspólnego gospodarstwa domowego.

     Wspólnoty majątkowej z mocy prawa nie będzie między partnerami związku nieformalnego, na przykład w konkubinacie, bo nie wchodzą oni w związek małżeński (prawny). W ich sytuacji życiowej mogą tworzyć współwłasność przez wspólne nabywanie (kupowanie) przedmiotów każdorazową umową, odpowiednio sformułowaną pod względem prawnym. Jeżeli tak nie będą czynić, w praktyce i prawnie oznacza to, że ich wspólne gospodarstwo domowe pozbawione będzie ważnego elementu, czyli wspólności majątkowej, na której ich więź ma się opierać.

Ale w praktyce życiowej związków małżeńskich bywa i tak, że partnerzy (szczególnie wchodzący w związek małżeński po raz drugi i kolejny) mogą w chwili zawierania związku małżeńskiego zawrzeć formalną umowę o rozdzielności majątkowej, tak zwaną intercyzę przedślubną. Po jej zawarciu w małżeństwie każdy będzie miał własny majątek, na przykład z własnych źródeł dochodu (wynagrodzenia za pracę i z innych). W takiej sytuacji zupełnie różnie może (i z reguły tak jest) kształtować się więź małżeńska wspólnego prowadzenia gospodarstwa domowego. W szczególności zabraknie w niej podstawowego elementu – wspólnoty majątkowej.

       W skład pełnej więzi wspólnego prowadzenia gospodarstwa domowego powinny wchodzić jeszcze inne elementy, w tym pozamaterialne, jak gospodarowanie czasem wolnym na wypoczynek, na relaks i zabawy.

       Jeżeli małżonkowie od początku małżeństwa wprowadzą dobre wzorce, które staną się tradycją ich domu, to taką tradycję przejmą dzieci w ramach procesu wychowania w rodzinie.


Wspólnota celów, w tym co do posiadania dziecka/dzieci/, to warunek twórczego rozwoju małżeństwa i rodziny na drodze do pełni życia, czyli prawdziwego szczęścia.

Jak należy rozumieć wspólnotę celów w związku małżeńskim?

Pojęcie „wspólnota celów w małżeństwie” jest sama w sobie trzecią więzią małżeńską niezbędną do osiągnięcia szczęścia w związku małżeńskim.

     Jest to więź, która ma łączyć, zespalać, jednoczyć, pomagać. Nie może być przy tym żadnej odrębności, samodzielności, braku zgody drugiej strony, gdy chodzi o małżeństwo, lub wielu stron, gdy chodzi o więzi wielostronne. Ta wspólnota, a więc więź, ma czemuś służyć, na przykład wspólnocie majątkowej, środków finansowych, mieszkaniowej, małżeńskiej albo wspólnocie potrzeb, marzeń, pragnień, upodobań, dążeń, celów, planów itp.

      Dla naszych rozważań o małżeństwie przedmiotem wspólnoty (więzi) będą cele, które mają być wspólne dla małżonków do osiągnięcia szczęścia, na razie w samym małżeństwie, jeszcze nie w związku rodzinnym ani w fazie trzeciego wieku.

     Aby te cele były wspólne, a następnie mogły być realizowane na drodze do szczęścia, muszą spełniać pewne warunki, określone przez samych małżonków:

–  odpowiadać pragnieniom, marzeniom oraz potrzebom obojga małżonków (partnerów innego stałego związku),

–  być ustalone jako cele wspólne i przyjęte wspólną decyzją do osiągnięcia, zrealizowania.

Następnie małżeństwo powinno ustalić i zaplanować działania zmierzające do ich osiągnięcia, dodatkowo ustalić wspólnie:

–  sposoby (metody) działania, niezbędne środki oraz przewidywane terminy do zrealizowania lub osiągnięcia tych wspólnych celów w trakcie trwania małżeństwa,

–  ich realizację (osiąganie lub spełnianie), która powinna być okresowo sprawdzana, także wspólnie przez małżonków, a następnie w razie potrzeby odpowiednio korygowana lub zmieniana.

Jakie najważniejsze cele na drodze do prawdziwego szczęścia powinni realizować małżonkowie przez cały czas trwania związku małżeńskiego (innego stałego)?

Jaki powinien być główny cel małżeństwa na drodze do szczęścia?

Rzucam kilka podstawowych wartości, do których osiągnięcia może zmierzać małżeństwo: radosne życie, sukcesy zawodowe małżonków, bogactwo i majątek, spełnienie własnych aspiracji i ambicji każdego małżonka, posiadanie dziecka (dzieci), ich wychowanie i wykształcenie oraz wiele innych.

     Celowo nie wskazałem takiej wartości jak rodzina. A może rodzina jest tym najważniejszym celem życia małżeństwa?

     Jak wynika z badań socjologicznych przeprowadzanych w Polsce co kilka lat, około 70–80% badanej populacji niezmiennie wskazuje, że to właśnie rodzina jest najważniejszą wartością życiową, do której dążą ludzie. Skoro tak, równocześnie tym najważniejszym celem każdego związku dwojga kochających się ludzi powinno być posiadanie dziecka.

      Na razie celowo nie używam pojęcia „spłodzenie dziecka”. W świetle przytoczonych na początku tego rozdziału definicji nie można mówić o pojęciu rodziny bez dziecka. Związek bez dziecka może być co najwyżej formalnym małżeństwem, nieformalnym konkubinatem lub innym związkiem miłosnym bądź umownym, lecz żaden z nich nigdy nie będzie rodziną pełną, o której mowa w tamtych definicjach, a także w mojej definicji prawdziwego szczęścia, o której mowa w rozdziale „O szczęściu”. Tak więc sprawa wydaje się jasna.

       Naturalnym, biologicznym, a zarazem społecznym celem małżeństwa zawsze było posiadanie dziecka w rozumieniu spłodzenia go po to, by założyć rodzinę. Celem nadrzędnym, ogólnoludzkim od wieków była i jest prokreacja dla istnienia gatunku ludzkiego. Co więcej, taki sam cel został nam dany przez Boga i wynika to wprost z wersetu 28 Księgi Rodzaju: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię”.

Tak więc jesteśmy chyba zgodni, że dokonaliśmy ustalenia już dwóch bardzo ważnych, wspólnych celów związku małżeńskiego, wzajemnie zazębiających się, którymi są:

–  posiadanie dziecka (dzieci),

–  założenie rodziny.

Naszym zadaniem jest jednak wybór i przyjęcie najważniejszych celów, jakie mają zrealizować partnerzy związku małżeńskiego (innego stałego) w życiu, aby osiągnęli wspólnie i każdy z nich prawdziwe szczęście, o jakim mowa w mojej definicji szczęścia.

     Przypomnę, że prawdziwe szczęście to pełnia ludzkiego życia, na którą składa się osiągnięcie siedmiu najważniejszych wartości:

–  oddania w miłości,

–  spełnienia w małżeństwie (związku stałym),

–  posiadania dziecka (dzieci),

–  jego (ich) wychowania, w tym wykształcenia,

–  spełnienia w rodzinie,

–  satysfakcji z pracy zawodowej,

–  samorealizacji, w tym przez twórcze życie i bezinteresowne czynienie dobra.

Zastanówmy się, jakie jeszcze mogą być inne z najważniejszych celów do osiągnięcia lub zrealizowania przez małżonków w małżeństwie, kiedy nie tworzą jeszcze rodziny (bez dzieci). Niekoniecznie znajdują się one w wymienionej wyżej treści definicji prawdziwego szczęścia. Zwracam także uwagę, że w rodzinie i w związku trzeciego wieku będą też inne cele wspólne, choćby ze względu na większą liczbę jej członków, dziecko, dzieci, innych członków, w tym osoby starsze i niepełnosprawne, a także wiek małżonków po usamodzielnieniu się dzieci. O wspólnych celach w rodzinie będę mówił w odrębnym rozdziale „O rodzinie”.

       Analizując wartości znajdujące się w mojej definicji prawdziwego szczęścia, spójrzmy, czy wspólnym celem małżonków w związku małżeńskim bez dzieci może być osiągnięcie pozostałych czterech wartości z tej definicji, a więc: oddania w miłości, spełnienia w małżeństwie, satysfakcji z pracy zawodowej i samorealizacji każdego z małżonków. A może te cele lub niektóre z nich powinny być realizowane odrębnie i samodzielnie przez każdego z małżonków?

       Wydaje się, że w rzeczywistości życiowej każdego indywidualnego związku małżeńskiego nie ma żadnych przeszkód, aby wybrało ono za jeden z najważniejszych swoich celów każdą z tych czterech wartości i wszystkie razem do wspólnego realizowania, na zasadach, które zaproponowałem w odpowiedzi na pytanie dotyczące rozumienia i realizacji celów wspólnych. Będzie to wówczas wewnętrzna sprawa pary, do wspólnego ustalenia hierarchii ważności i kolejności realizowania tych cech na drodze do szczęścia.

        A może są jeszcze inne cele istotne na drodze do prawdziwego szczęścia, nieujęte w definicji? Zapewne, jednak dla naszych rozważań niezwykle ważne będą te, które są niezbędne, a wręcz konieczne do zrealizowania po zawarciu związku małżeńskiego (wejściu w stały związek partnerski) w początkowym okresie jego trwania.

Jakie cele wspólne powinni realizować małżonkowie w początkowym okresie małżeństwa, jeszcze bez dziecka?

Jak długo powinien umacniać się miłosny związek małżeński (bez dzieci) od chwili zawarcia do urodzenia pierwszego dziecka?

Podstawowym ogólnym celem wspólnym świeżo upieczonych małżonków powinno być podejmowanie i realizowanie takich działań, które będą zmierzały do umocnienia stałości, zgodności i trwałości związku małżeńskiego. Oczywiście praktycznie najlepszej odpowiedzi co do rodzaju działań, jakie powinny podejmować konkretni partnerzy w poszczególnych fazach związku, nie ma i być nie może. Filozoficznie można odpowiedzieć, że udzieli ich życie. Jednak w żadnym wypadku tak postępować nie należy. Nie można nie planować i czekać bezczynnie na przypadkowe zrządzenie losu, który przyniesie szczęście w małżeństwie.

Szczęście zależy prawie wyłącznie od człowieka, a w małżeństwie od obojga partnerów. Dlatego już w pierwszym okresie każdy związek powinien mieć określone przez samych małżonków wspólne cele na dziś i na jutro, czyli plan drogi do osiągnięcia szczęścia w małżeństwie, w rodzinie i szczęścia każdego z małżonków. Ja mogę jedynie przedstawić ogólne wnioski z mojej wieloletniej praktyki zawodowej wynikające ze spraw rozwodowych, a także przypomnieć moim zdaniem najważniejsze rady z literatury fachowej i naukowej. Decydujące znaczenie odgrywa wiek partnerów, w jakim wchodzą w związek małżeński. Determinuje on długość okresu pozostawania w związku jeszcze bez dzieci.

    Jeśli związek ma jeszcze czas na posiadanie dziecka, małżonkowie powinni określić i zrealizować dwa kolejne ważne cele:

–  umocnienie stałości, zgodności i trwałości ich związku miłosnego, czyli więzi uczuciowo-emocjonalnej, w tym miłości, więzi intelektualnej oraz wspólnoty celów,

–  przygotowanie się do założenia rodziny.

    Z fizjologicznego kobiecego punktu widzenia czas miłosnego związku małżeńskiego bez dzieci jest zdeterminowany wiekiem partnerki, a więc momentem, do którego jest w stanie urodzić pierwsze, optymalnie zdrowe dziecko. W przypadku mężczyzn ta granica wiekowa odgrywa nieco mniejszą rolę. Tak twierdzą specjaliści lekarze.

     Spójrzmy z innego punktu widzenia. Czas niezbędny na osiągnięcie wymienionych wyżej celów w dużej mierze będzie zależeć od długości okresu narzeczeństwa i sposobu jego przebiegu. W szczególności od tego, czy narzeczeni w okresie miłości romantycznej, przede wszystkim w jej drugiej fazie, nazwanej przeze mnie „twórczym zaangażowaniem”, dokonali wystarczającego i rzeczywistego sprawdzenia się pod względem spełnienia siedmiu kryteriów decydujących o prawidłowym doborze do małżeństwa jako stałego związku miłosnego na całe życie. Jeżeli okres kreatywnego zaangażowania w doborze w okresie narzeczeństwa i miłości romantycznej został prawidłowo wykorzystany, to czas umacniania się małżeństwa od ślubu do czasu założenia rodziny może być znacznie krótszy. Wówczas bowiem osiągnięty został pierwszy cel, czyli utwierdzenie się co do prawidłowego doboru partnera(ów), stabilności i trwałości związku. Ale, jak wskazałem wyżej, w pierwszym okresie małżeństwa, jeszcze bez dzieci, powinno się osiągnąć również drugi cel – przygotowanie się „świeżo upieczonych” małżonków do założenia rodziny. Na to także potrzeba będzie odpowiedniego czasu, szczególnie gdy nie dokonano tego w narzeczeństwie, bo na przykład żyło się wyłącznie miłością romantyczną, bez zaangażowania w sprawdzenie partnera/partnerki.

Przypominam, że to, jak powinna kształtować się miłość w okresie „czystej” (bez dzieci) fazy miłości małżeńskiej, obszernie opisywałem w rozdziale „O miłości”.

    Jak wykazałem w tamtym rozdziale, w mojej koncepcji wzorowego małżeństwa najważniejsze cele i sens funkcjonowania związku małżeńskiego na początku jego istnienia to:

–  radosne poślubne „wyżycie się” nowożeńców przed założeniem rodziny,

–  określenie, przygotowanie i zasiedlenie miejsca, w którym zlokalizowana ma być stała siedziba małżeństwa i przyszłej rodziny,

–  dążenie do zapewnienia stałego źródła dochodów, zabezpieczającego środki na prowadzenie gospodarstwa domowego, utrzymanie małżeństwa i przyszłej rodziny,

–  wybór przez oboje partnerów docelowych rodzajów pracy zawodowej, zdobycie bądź ugruntowanie kwalifikacji w wybranych zawodach oraz podjęcie w nich pracy,

–  przygotowanie się partnerów do założenia rodziny z dzieckiem (dziećmi) pod każdym względem, w tym psychicznym, edukacyjnym, materialnym.

    Możliwość realizacji tych celów nabierze szczególnie ważnego znaczenia w przypadku, w którym decyzja o zawarciu związku małżeńskiego została podjęta pochopnie, przedwcześnie albo po stronie któregoś małżonka zrodziły się wątpliwości co do trafności doboru partnera. Wówczas ten pierwszy okres małżeństwa może stanowić przedłużoną próbę właściwego dopasowania i doboru partnera, która z reguły powinna być pozytywnie przeprowadzona w okresie narzeczeństwie. Proszę także pamiętać, że w okresie małżeństwa, kiedy nie ma jeszcze dzieci i rodziny, łatwiej podjąć trudną decyzję o rozstaniu, gdy stwierdzi się brak realnych przesłanek na dalsze życie w tym związku.       Przedstawiona przeze mnie kolejność wskazanych wyżej celów nie ma większego znaczenia, ponieważ w każdym małżeństwie ich waga i kolejność realizacji może być różna, w zależności od wielu wewnętrznych i zewnętrznych uwarunkowań w danym związku.

Z mojego doświadczenia związek małżeński bez dzieci powinien trwać do czasu, kiedy swoim pozytywnym myśleniem i postępowaniem po ślubie oboje małżonkowie upewnią się co do trafności doboru i dopasowania oraz kiedy dojdą do stwierdzenia, że spełniają przesłanki i warunki do założenia pełnej rodziny. Te optymalne wstępne przesłanki i warunki jako cele na początku małżeństwa wymieniłem wyżej w tym rozdziale. Natomiast jakie cechy, kryteria powinny charakteryzować wzorcową, szczęśliwą rodzinę, omówię w rozdziale „O rodzinie”.

     Poznaliśmy więc prostą zależność szczęścia małżeńskiego przez cały czas jego trwania od tego, w jaki sposób partnerzy rozpoczną życie małżeńskie po zawarciu związku. Jednak trzeba pamiętać, że podstawowym warunkiem, aby małżeństwo było szczęśliwe, jest bezwzględne istnienie prawdziwej miłości dwojga ludzi, w której oboje współmałżonkowie kochają i są kochani. Taka miłość w związku małżeńskim powinna być kontynuacją miłości zrodzonej w okresie narzeczeństwa jako miłość romantyczna.


„Więź intelektualna, czyli zbieżny poziom „mądrości” partnerów, to element konieczny do wspólnego osiągania celów na drodze do szczęścia w związku małżeńskim/innym stałym/ i w rodzinie.

Czy poziom mądrości małżonków (partnerów związku stałego) może mieć wpływ na szczęście w małżeństwie (stałym związku)?

Zgodnie z moim „portretem idealnej miłości”, który przedstawiłem w rozdziale „O miłości”, na prawdziwe uczucie miłości składają się między innymi: bliskość, dopasowanie partnerów (małżonków) oraz komunikatywność, czyli umiejętność porozumiewania się. Aby osiągnąć choćby te trzy cechy prawdziwej miłości, która jest podstawową więzią małżeńską, potrzeba do tego określonego, zbieżnego poziomu intelektualnego obojga partnerów, czyli poziomu ich mądrości. Przy czym od razu wyjaśniam, że przez pojęcie mądrości należy rozumieć wiedzę nabytą przez naukę lub doświadczenie i umiejętność jej wykorzystania. Szerzej o mądrości jako środku na drodze do szczęścia będę pisał w odrębnym rozdziale „O złotych środkach do szczęścia”.

 Co praktycznie w związku małżeńskim oznacza zbieżny poziom mądrości?

Zakres wiedzy i umiejętność jej wykorzystania przez każdego z partnerów powinny tworzyć taką więź intelektualną, w wyniku której wzajemnie odczuwają oni bliskość, są dopasowani swoją mądrością i umiejętnie się porozumiewają. Wcale nie musi to oznaczać, że małżonkowie koniecznie muszą mieć równorzędne wykształcenie, na równym poziomie kwalifikacje zawodowe czy też takie same umiejętności wykorzystywania wiedzy ogólnej i zawodowej. Zbieżność tych wszystkich elementów mądrości nie musi oznaczać ich równości czy równorzędności.

Chodzi o zdolność i umiejętność partnerów do dochodzenia do wspólnych ustaleń, decyzji, realizacji celów, porozumiewania się, rozwiązywania konfliktów i kryzysów.

W praktyce życiowej zbieżność wiedzy i umiejętności jej wykorzystania przez małżonków (partnerów) może polegać na tym, że jeden ma większą wiedzę, a mniejsze umiejętności jej wykorzystywania, natomiast drugi odwrotnie – mniejszą wiedzę, lecz większe możliwości wykorzystania wiedzy, nie tylko swojej, lecz także partnera. Z takimi przypadkami zbieżności poziomów mądrości, czyli pozytywnej więzi intelektualnej, dość często spotykałem się w praktyce zawodowej. Zwyczajowo klienci określali to jako ustalenie, kto z nich „rządzi” w małżeństwie.

Ważne jest to, aby mądrość partnerów procentowała pozytywnymi relacjami, rozstrzygnięciami i ważnymi wspólnymi decyzjami życiowymi na drodze do prawdziwego szczęścia.


Więź uczuciowo-emocjonalna, w tym wzajemna miłość i współżycie seksualne, to podstawa zgodności i trwałości małżeństwa/innego stałego związku/.

Jak powinna wyglądać więź uczuciowo-emocjonalna w związku małżeńskim (innym stałym) na drodze do osiągnięcia szczęścia małżeńskiego, czyli spełnienia partnerów w małżeństwie?

Tę wieź tworzą uczucia i emocje. Uczucia to dłużej trwające stany psychiczne, w tym składające się z emocji. Do uczuć należą: miłość, przyjaźń, sympatia, bliskość, namiętność, smutek, samotność itp. Z kolei emocje to krótko trwające stany psychiczne wywołane doznanymi przeżyciami, takie jak: radość, podniecenie, ekstaza, a także strach, gniew, złość itp. Takie i inne uczucia i emocje występujące między małżonkami w trakcie trwania związku małżeńskiego tworzą i kształtują więź uczuciowo-emocjonalną.

Pozytywne uczucia i emocje tworzą dobrą więź małżeńską. Negatywne – złą. Dla naszych rozważań o małżeństwie najważniejsze znaczenie ma w zasadzie jedno uczucie, czyli miłość, na którą powinno się składać możliwie najwięcej innych pozytywnych uczuć i emocji, jak bliskość i namiętność (uczucia) oraz radość, podniecenie i ekstaza (emocje).

Z rozdziału o miłości już wiemy, że na to podstawowe uczucie składa się siedem cech stanowiących jednocześnie warunki jej istnienia: bliskość, dopasowanie, zaufanie, współżycie seksualne, wierność, komunikatywność i optymizm rozumiany jako pozytywne myślenie i nastawienie do życia. Wśród nich jedna spełnia bardzo ważną, podwójną rolę – współżycie seksualne. Bez niego z jednej strony nie może być mowy o uczuciu miłości, bo satysfakcjonujące współżycie seksualne jest koniecznym warunkiem istnienia uczucia miłości.

Z drugiej strony bez współżycia seksualnego nie może dobrze i szczęśliwie funkcjonować związek małżeński, bo jest to jedna z głównych więzi małżeńskich. Stąd we wszystkich definicjach małżeństwa współżycie seksualne jest niekwestionowaną, samodzielną więzią małżeńską. Jest ono co najwyżej różnie w nich określane lub interpretowane ogólnie jako wspólne pożycie czy współżycie fizyczne.

W tym momencie stanąłem przed dylematem. Czy z samej definicji małżeństwa wyłączyć pojęcie „współżycie seksualne” z więzi uczuciowo-emocjonalnej, o której piszę, i uznać je za samodzielną więź małżeńską, czy pozostawić je jako nieodłączny element miłości przy więzi uczuciowo-emocjonalnej? Jest to dylemat czysto teoretyczny, ponieważ bezwzględnie należy uznać, że współżycie seksualne w rzeczywistości małżeńskiej powinno być jedną z najważniejszych więzi łączących związek małżeński.

Dlaczego prawdziwa miłość ma tak decydujące znaczenie w związku małżeńskim (lub stałym partnerskim)?

W żadnej z dotąd oficjalnie głoszonych definicji małżeństwa, słownikowej, socjologicznej, katolickiej i prawnej, które przedstawiłem wyżej, nie jest zapisana wprost miłość jako podstawowy element łączący związek małżeński.   

    Nawet w definicji katolickiej miłość nie jest wskazana jako konieczny łącznik małżonków. Małżeństwo ludzi ma być znakiem (symbolem) ich miłości do Chrystusa i do Kościoła. Co więcej, według mnie definicja katolicka na pierwszy plan stawia miłość partnerów do Chrystusa i w ogóle nie nadaje żadnego doczesnego, realnego znaczenia wzajemnej miłości samych partnerów związku małżeńskiego. Można dyskutować, która miłość dla małżeńskiej pary katolików ma być ważniejsza, czy ich wzajemna, czy miłość do Chrystusa. Ale dlaczego w życiu doczesnym ich miłość wzajemna ma być mniej ważna niż ich miłość do Kościoła? Zwracam uwagę, że w katolickiej definicji małżeństwa wcale nie ma warunku, kryterium czy przykazania wzajemnej miłości ludzkiej, istnieje tylko miłość do Chrystusa jako niewidzialnego Boga i do materialnego Kościoła.

Przypomnę, że w moim „portrecie miłości idealnej”, trwającej przez całe życie, małżeństwo jest kolejną, drugą fazą miłosnego związku partnerskiego po miłości romantycznej. Oczywiście pod warunkiem, że miłość romantyczna czy narzeczeństwo zakończą się pozytywnie przejściem w związek stały. Równie dobrze jednak narzeczeństwo i miłość romantyczna mogą się zakończyć rozstaniem. Nie musi to oznaczać tragedii dla wcześniej zauroczonych i zakochanych partnerów. Jeżeli bowiem rozstanie jest wynikiem świadomej oceny przez jednego lub drugiego partnera i stwierdzenia nieistnienia siedmiu najważniejszych cech wzorowego związku miłosnego, o których pisałem wcześniej, może być to bardzo dobra decyzja życiowa. W przeciwnym wypadku błąd w doborze partnerów kto wie czy nie stałby się dramatem życiowym przyszłego związku stałego (małżeństwa lub konkubinatu).

      Tak więc to miłość między dwojgiem ludzi, zrodzona w narzeczeństwie, powinna być najważniejszym budulcem wiążącym związek partnerski we wszystkich późniejszych fazach związku miłosnego, jak małżeństwo, rodzina i miłość trzeciego wieku.

      Jednak prawie każdy z czytających może powiedzieć, że zna przypadki istnienia związków małżeńskich bez miłości, na przykład zawartych wyłącznie w celach materialnych albo, częściej, rzekomo dla dobra wcześniej poczętego dziecka.

      Każdy z nas pamięta ze wspomnień rodziców, babć i dziadków, że w dawniejszych czasach bardzo często zdarzało się, że to rodzice wybierali dzieciom przyszłych małżonków, często wyłącznie z powodu ich dobrego stanu majątkowego, pochodzenia, dlatego że była to „dobra partia”.

     Co więcej, nawet wcześniej przytoczone oficjalne definicje, w tym katolicka, nie uznają wzajemnej miłości partnerów za warunek konieczny do zawarcia małżeństwa.

      Moja odpowiedź jest prosta: nie można osiągnąć spełnienia w małżeństwie, jako drugiego warunku prawdziwego szczęścia, bez wzajemnej miłości małżonków.

Wynika to z logicznego rozumowania.

Skoro małżeństwo ma być związkiem stałym, zgodnym, trwającym do końca życia i którego celem ma być rodzina i wychowanie dzieci, to:

Czy jego budowanie może następować bez miłości?

Czy bez miłości małżonków można wychować dziecko do miłości, w szczęściu i do szczęśliwego życia?

 Czy bez wzajemnej miłości członków rodziny można zbudować szczęście rodzinne?

 Czy wystarczy do prawdziwego szczęścia pozorna umowa partnerów o innym celu niż szczęście, zalegalizowana przez urzędnika na podstawie nieprawdziwego ich oświadczenia o miłości i przyrzeczenia w uroczystej formie?

 Spróbuj, drogi Czytelniku, przez chwilę zastanowić się nad odpowiedzią na te pytania, przywołać znane Ci przykłady z życia innych ludzi, a być może nawet bliskich, w których zauważysz skutki braku miłości. Ja takich przykładów spotkałem bardzo dużo w swojej praktyce zawodowej w sprawach rodzinnych, w tym rozwodowych. Zdarzało się i tak, że dopiero w procesie rozwodowym małżonek dowiadywał się, że drugi współmałżonek nigdy go nie kochał, i ta informacja w tym czasie często była bardziej tragicznym zaskoczeniem niż sam wyrok rozwodowy. Tak więc z całą mocą doświadczenia zawodowego i życiowego twierdzę: prawdziwa wzajemna miłość dwojga partnerów jest warunkiem koniecznym do istnienia związku, który może szczęśliwie trwać przez wszystkie jego fazy, to jest małżeństwo (konkubinat), rodzinę i związek trzeciego wieku.

Mówiąc o prawdziwej miłości, mam na uwadze wszystkie cechy, o jakich pisałem w poprzednim rozdziale „O miłości”, przedstawiając „portret idealnej (wzorcowej) miłości”. Są to: bliskość, dopasowanie, zaufanie, satysfakcjonujące współżycie seksualne, wierność, komunikatywność oraz optymizm, czyli pozytywne myślenie i nastawienie do życia.

      Czy te cechy wskazane przeze mnie jako warunki niezbędne do prawdziwej miłości nie powinny być także koniecznymi kryteriami małżeństwa? Jeżeli zgodzisz się z tym, Czytelniku, oznacza to, że Ty sam także uważasz, iż warunkiem podstawowym i koniecznym, na którym powinno bazować małżeństwo, jest przede wszystkim miłość ze wszystkimi cechami wymienionymi wyżej.

Zarówno w definicji małżeństwa, jak i w życiu, w związku małżeńskim musi istnieć miłość – i to nie tylko pozornie, lecz także rzeczywiście. To właśnie miłość przez zawiązanie formalnego węzła prawnego będzie przekształcona w małżeński związek partnerski dwojga kochających się ludzi.

     Przez formalne zawarcie małżeństwa miłość z pierwszej fazy romantycznej – narzeczeństwa – przechodzi w drugą fazę miłości, małżeństwo. Przy czym ta faza małżeńska ma być już stała, zgodna i trwała do końca życia. Miłość małżeńska, w początkowym okresie jeszcze bez dzieci, przechodzi dalej w kolejne fazy miłości, to jest miłość rodzinną i miłość trzeciego wieku.

     Wróćmy zatem do miłości małżeńskiej, czyli do drugiej fazy stałego związku miłosnego według mojej koncepcji idealnego związku partnerskiego.

     Najpierw przypomnę, że trwałość związku małżeńskiego powinna być efektem sprawdzonego doboru partnerów w okresie trwania miłości romantycznej i narzeczeństwa pod względem wszystkich siedmiu podstawowych cech charakterystycznych dla wzorcowego związku miłosnego.

     Jak już wspominałem, miłość małżeńska, a także konkubinat czy inny związek partnerski dwupłciowy jest stałym związkiem miłosnym dwojga ludzi, który powinien trwać przez kolejne trzy fazy życiowe partnerów. W każdej z nich uczucie miłości będzie się różnie kształtować pod względem więzi emocjonalnej (uczuciowej), szczególnie w zakresie współżycia seksualnego, w zależności od sytuacji ekonomicznej, w tym prowadzenia gospodarstwa domowego, a także wzajemnej pomocy.

Jak przeciwdziałać rutynie w seksie małżeńskim?

Monotonia, schematyzm i znudzenie seksem małżeńskim, ograniczanie się do spełnienia obowiązku małżeńskiego, osłabienie namiętności i pożądania, wypalenie seksualne to są powszechnie występujące czynniki, które mogą wpływać na rutynę we współżyciu seksualnym partnerów w małżeństwie i stałym związku.

     Pierwsza, podstawowa rada – musisz rozpoznać, Czytelniku, prawdziwe i realne przyczyny tej przeszkody, którą odczuwasz we współżyciu seksualnym ze swoim partnerem (partnerką):

–  co jest powodem Twojego rozczarowania lub znudzenia seksem z partnerem?

–  dlaczego gaśnie Wasza lub Twoja potrzeba bliskości fizycznej i psychicznej?

–  czy spory i kłótnie małżeńskie nie są skutkiem innej przyczyny złego współżycia seksualnego albo następstwem braku lub rozpadu którejś podstawowej więzi koniecznej do istnienia małżeństwa: bliskości, zaufania, wierności czy też wspólnoty ekonomicznej, wspólnych celów lub zainteresowań?

     Kiedy ustalisz tę realną przeszkodę i przyczyny jej powstania, czas na wzbogacenie wiedzy co do sposobów, jakimi będziesz chciał, Czytelniku, jak najskuteczniej i najłagodniej ją pokonać, usunąć czy zwalczyć.

     Możesz tę wiedzę czerpać, skąd chcesz, byleby była ona dobrym rozwiązaniem problemu, na przykład pozyskaną z poradników naukowych, popularnonaukowych i innych opracowań, a także, co mocno polecam, z pomocy fachowej od specjalistów, a także doświadczonych, mądrych ludzi.

     Tak przygotowany możesz przejść do najważniejszej rzeczy w dążeniu do uzdrowienia Waszego życia seksualnego: kulturalnej, ale asertywnej i twórczej rozmowy dwojga małżonków. Pamiętaj o jej podstawowym celu

– usunięciu przeszkody Waszego pożycia seksualnego.

Wielce prawdopodobne jest to, że nie rozwiążecie problemu w wyniku jednej rozmowy. Nieważne, ile tych rozmów będzie, jak długo będziecie je toczyć. Waszym celem jest rozwiązanie problemu, ustalenie zasad, metody i sposobu zgodnego, wspólnego działania, jak poprawić, uzdrowić, uatrakcyjnić seks małżeński, aby dawał Wam zadowolenie fizyczne i satysfakcję psychiczną.

       Osobnego omówienia wymaga problem schematyzmu i monotonii uprawiania stosunków seksualnych przez małżonków. Rutyna to przywiązanie i przyzwyczajenie bez emocji i wyrażania uczuć. Seks staje się wtedy mechaniczny jak jedzenie, oglądanie nudnego filmu, czytanie książki, jak każda zwykła czynność.

Typowe schematy rutyny w seksie:

–  seks jest uprawiany w jakimś od dawna ustalonym dniu tygodnia, miesiąca, sprzyjającym ze względu na okoliczności domowe, rodzinne; wybrany dzień staje się małżeńskim zwyczajem,

–  stałym i prawie niezmiennym miejscem staje się łóżko,

–  do zbliżeń zwyczajowo dochodzi na krótko przed snem, zazwyczaj szybko, bo obudzą się dzieci i rano trzeba iść wyspanym do pracy,

–  partnerzy skupiają się na jednej pozycji, najlepiej najwygodniejszej dla siebie,

–  ze względu na brak czasu partnerzy rezygnują z jakiejkolwiek gry wstępnej, w tym pieszczot, i przystępują od razu do aktu,

–  egoistycznym celem partnera (najczęściej mężczyzny) staje się osiągnięcie orgazmu, czyli zaspokojenie swojej potrzeby fizycznej (bez pełni psychicznego zadowolenia), bez zastanowienia się, czy drugi partner osiągnął zadowolenie ze stosunku.

Widocznymi i z upływem czasu coraz bardziej odczuwalnymi skutkami takiego zrutynizowanego schematu seksu małżeńskiego staje się najpierw znudzenie samym seksem, a w konsekwencji jego unikanie pod różnymi wymyślanymi pozorami.

       Znudzenie seksem przeradza się w zniechęcenie do partnera i to z próbą przerzucenia odpowiedzialności na drugiego partnera. To z kolei może prowadzić do zastępczego samozaspokojenia (masturbacji), nadmiernego zainteresowania pornografią i oglądania się za innymi partnerami. Nieprzerwanie w porę tego niedobrego trendu, niepodjęcie próby usunięcia właściwej przeszkody, którą w omawianym przypadku jest rutyna i nuda w seksie małżeńskim, może w ostateczności doprowadzić do zdrady.

        Rutyna to śmierć dla miłości i związku małżeńskiego i każdego stałego partnerskiego. Zanim zabije uczucia i związek, trzeba ją zwalczyć.

        Zacznijcie od rozmowy, szczerej i otwartej, w sprzyjających warunkach i okolicznościach, w celu powiedzenia, co Was niepokoi, gnębi, co przeszkadza w dotychczasowym pożyciu seksualnym. Dlaczego dopadła Was rutyna i nuda w seksie, który tak niegdyś Was łączył, że zdecydowaliście się na małżeństwo (konkubinat)? Ustalcie w rozmowie, najlepiej z początku pół żartem, pół serio, jakie konkretne przeszkody zauważacie w dotychczasowym współżyciu seksualnym. Niech żadnego z Was nie zwiedzie stwierdzenie drugiego, że wszystko jest okej, że są to tylko przejściowe kłopoty spowodowane, nawet rzeczywistymi, trudnościami.

         Jeżeli choćby jedno z Was jest przekonane o istniejącej przeszkodzie, to pozostawienie jej w seksie bez podjęcia jakichkolwiek działań wcześniej czy później może skończyć się takimi skutkami, jakie wymieniłem wyżej, włącznie ze zdradą i rozpadem małżeństwa.

         Przeciwdziałanie rutynie w seksie równie dobrze może rozpocząć jeden z partnerów, niezależnie od rozmowy i wspólnych działań, prowokując lub zachęcając do współdziałania współmałżonka, bardziej lub mniej świadomie. Nawet lepiej jest zacząć działania od siebie.

Mam dla zainteresowanych następujące, przykładowe propozycje do walki z rutyną.

1Zmieńcie znudzone miejsce, jakim zazwyczaj jest łóżko. Dla miłośników natury polecam seks w plenerze, gdzie można puścić wodze własnej wyobraźni. W parku o stosownej porze macie do wyboru i dyspozycji ławki, huśtawki, przeróżne siedziska, a nawet zjeżdżalnie. W lesie na polanie, na trawiastej łączce, na leżących drzewach. W ogrodzie, na działce i na łące na trawie z czterolistną koniczyną, która będzie symbolem szczęścia w seksie. W namiocie lub kempingu, przy ognisku we dwoje. Kochajcie się z szumem wody, w jeziorze, nad morzem, a nawet w basenie. Takie miejsca z wodą to najpopularniejsze miejsca uprawiania seksu.

Dla domatorów również można znaleźć nie mniej atrakcyjne miejsca do seksu małżeńskiego. Jakże urozmaiconego seksu można doświadczać w kuchni, na stole, zlewie, i do tego wykorzystując żartobliwie akcesoria kuchenne, na przykład wykonując wałkiem masaż intymnych części ciała. W salonie na ławie, fotelu, krześle, pufie czy dywanie. No i najbardziej romantyczne miejsce z wodą – łazienka z prysznicem lub wanną, pełna miłosnych pieszczot połączonych z myciem i strumieniem wody. Na chodzącej pralce także, ale już bardziej ostrożnie. Wykorzystując sedes, uważajcie, by nie złamać zbyt kruchej deski. Dla domatorów polecam także seks w hotelu, pensjonacie, domku letniskowym, schronisku, na specjalnie zorganizowanym wypadzie weekendowym. Dla fanów motoryzacji polecam seks w samochodzie, na siedzeniach z tyłu i z przodu, przy drzwiach otwartych na zewnątrz, na przedniej masce czy na tylnej, a nawet na dachu.

To tylko przykładowe propozycje zmiany i uatrakcyjnienia miejsca uprawiania seksu małżeńskiego. Wyobraźnia ludzka jest nieograniczona. Od Waszej wyobraźni, pasji, upodobań i chęci zależy nieograniczony katalog miejsc Waszych igraszek miłosnych.

2. Zmieńcie czas uprawiania seksu. Już wcześniej wskazywałem, że seks małżeński zaczyna się od rana, a nie od łóżka przed snem. Wówczas miałem głównie na uwadze to, jak życie małżeńskie, sposób wykonywania codziennych czynności od samego rana wpływa na seks. Nazwałem ten czas i codzienne czynności grą wstępną do samego stosunku. Nie oznacza to jednak, że do zbliżenia może dochodzić wyłącznie na koniec dnia i to późnym wieczorem. Jeśli od rana wytwarzacie atmosferę bliskości i intymności, kochajcie się o każdej porze dnia, w każdym możliwym miejscu. Nie zawsze musi to być pełnia maestrii miłosnej, niech to będzie ekspresja, miłe zaskoczenie dla partnera partnera od samego rana czy w przerwie w pracy lub przystawka przed obiadem. Nie zakładaj z góry, że tak ma być codziennie czy co tydzień. Niech to będzie niespodzianka chociaż raz w miesiącu czy nawet rzadziej. Pamiętajcie, że celem jest walka z rutynowym, nudnym seksem o tej samej późnej porze.

3. Uatrakcyjnijcie życie seksualne. Aby skończyć z rutyną i nudą w seksie i ponownie czuć w pełni satysfakcję seksualną, koniecznie trzeba pobudzić wzajemne pożądanie i namiętność. Kiedy uświadomicie sobie w pełni, do czego może doprowadzić dalsze trwanie w rutynie, monotonii i nudzie, musicie zbudować w sobie mocne postanowienie walki i determinację oraz ustalić plan działań, mając na względzie Waszą wiedzę, jakie stałe elementy rutyny w seksie macie pokonać, zmienić, a jakie odnowić, uaktywnić lub unowocześnić.

4. Zweryfikujcie dotąd stosowane pozycje seksualne. Wprowadźcie takie, które uatrakcyjnią i ożywią Wasz seks, a przede wszystkim dadzą obojgu przyjemność. Jeżeli równocześnie zmienicie czas i miejsce uprawiania seksu, będzie to dodatkowa okazja i powód do wprowadzenia nowych, najbardziej śmiałych pozycji. Być może zechcecie sięgnąć do dodatkowej wiedzy, na przykład z książek, filmów. Zróbcie to wspólnie, będzie to kolejna okazja i zarazem środek do wzbudzenia pożądania i namiętności.

5. Zadbajcie o swój wygląd, wzbudźcie zainteresowanie seksapilem. Przestańcie się wstydzić swego ciała, zacznijcie chodzić półnago lub całkiem nago, z wdziękiem kusząc partnera.

6. Zmieńcie swoją dotychczasową aktywność lub jej brak, przed, w trakcie i po stosunku. Uwidocznijcie aktywność w rozmowie, choćby o swoich fantazjach seksualnych. Uzewnętrznijcie ją w podniecających słowach, okrzykach, ruchach, seks-tańcach (striptizie) i innych zmysłowych doznaniach. Mówiąc wprost, wyrażajcie ekspresyjnie, bez skrępowania to, co rzeczywiście czujecie. Niech tę zmianę lub nowość zauważy i pozytywnie odczuje partner. Zacznijcie rozpalać jego zmysły kuszącym, podniecającym strojem mini. Zamiast codziennej rozciągniętej piżamy, koszuli nocnej, załóż kuszące stringi. Powinniście najlepiej wiedzieć, co najbardziej podnieca partnera.

W zależności od nastawienia partnera można rozważyć celowość wprowadzenia śmielszych elementów nowości w seksie, mogą to być gadżety, filmy, pozycje seksualne, a być może także „bawienie się sobą” na oczach partnera, z myślą o wspólnym zadowoleniu z przeżycia seksualnego.

      Na koniec zapamiętajcie, rutyna w seksie małżeńskim to cichy i „niedoceniony” zabójca małżeństwa. Ujawnia się najczęściej dopiero po fakcie zdrady albo przed rozwodem.


Z cyklu „ Samo życie” Trzy pouczające przypadki nieszczęśliwej miłości ?!

Andrzej  kochał i wybaczył zdradę małżeńską. Czy postąpił dobrze, a może nie potrzebnie?!

Kasia dwa lata po ślubie oświadczyła, że nie kocha męża. Bartek dla dobra dzieci wierzył przez wiele lat, że pozyska miłość Kasi i stworzy dobry związek i rodzinę.

Doświadczony życiem i chorobą Krzysztof czynił co mógł, aby kolejny związek z kobietą, którą kochał dojrzałą miłością, zapewnił im obojgu dobre życie i spokojną starość. Czy mogło mu to się udać, gdy sprawy materialne zastąpiły miłość Ani?

Zobaczmy co przyniosło im „samo życie”.

Andrzej był przewodniczącym organizacji młodzieżowej w dużym zakładzie pracy. Julka, mieszkająca w hotelu robotniczym, przyszła ze skargą na swojego szefa, który najpierw ją zgwałcił, podczas spotkania zakrapianego alkoholem, a potem nachodził i mobbingował w pracy. Zaangażowany w pomoc Andrzej z czasem zakochuje się w Julce. Miłość Andrzeja potęguje. W końcu dochodzi do zbliżenia. Po niedługim czasie Julka za zgodą Andrzeja jedzie wraz z innymi członkami „młodzieżówki” na weekendowy biwak nad morze. Mijają kolejne dwa  miesiące wciąż kwitnącej miłości Andrzeja do Julki.  I tu nagle ….Julka jest w ciąży. Cieszy się Andrzej. Ale cóż to? Zapłakana Julka wyznaje dalej, że ojcem dziecka nie jest Andrzej tylko poznany przypadkowo chłopiec na biwaku, którego nie zna i nie wie gdzie mieszka. Zakochany Andrzej nie tylko wybacza ale godzi się i pomaga w usunięciu niechcianej ciąży. Zakochanie Andrzeja nie mija. Za kilka miesięcy biorą ślub. Julka rodzi śmiertelnie chore ich dziecko. Po jego śmierci, gdzieś po około pół roku, współpracownicy Andrzeja donoszą mu, że Julka zdradza go z jakimś sportowcem, piłkarzem pracującym w tym samym co oni zakładzie. Andrzej zaprasza oboje do domu na decydującą rozmowę.” Jeżeli się kochacie to ty Julka idź do niego ! – oznajmia załamany. Późnym wieczorem wraca skruszona Julka, próbując przekonać Andrzeja, że między nimi nic nie było, a tym bardziej miłości?!

Andrzej po raz drugi wybacza Julce. Mijają dwa lata, rodzi się zdrowy, oczekiwany przez Andrzeja syn. I oto po kilku miesiącach Julka oświadcza, że wyjeżdża do mamy, gdzie będzie wychowywać dziecko przy pomocy matki, będąc na urlopie wychowawczym. Mijają  kolejne miesiące, a Julka wraz z matką stawiają nowy warunek.” Jak chcesz dalej żyć z Julką to musisz (tak stanowczo i jednoznacznie-twierdził Andrzej) przyjechać mieszkać do nas”. Ratując małżeństwo i rodzinę Andrzej rezygnuje z kierowniczego stanowiska, na które awansował kilka miesięcy wcześniej i zamieszkuje w domu teściowej, podejmując pracę, która zupełnie mu nie leży. Niestety, pod czujnym okiem teściowej,  córka jedynaczka mamusi nie dopuszcza męża – Andrzeja do łoża przez cały czas pobytu. W końcu Andrzej ma dość wybaczania zdrad i poświęceń dla ratowania związku i rodziny. Rozwodzi się i wraca do rodzinnego miasta. Nadal dba o dziecko, choć z przeszkodami i to głównie ze strony byłej teściowej.

Samotny 33 letni Bartek, marzący o założeniu rodziny, spostrzega na przystanku autobusowym piękną długowłosą blondynkę. Zauroczony urodą wsiada do jej autobusu, dociera do niej w tłumie, wysiadają. Wbrew swoim zwyczajom zaczepia ją rozmową. Idą do krawcowej, a następnie umawia się na spotkanie. Tak oto chemia zauroczenia zrodziła w Bartku niespodziewaną miłość do 28 letniej Kasi. Ale cóż to, w przeciwieństwie do Bartka, Kasia pali papierosy, lubi życie towarzyskie z suto zakrapianym alkoholem. Bartek zaprasza ją ze stancji do swojego mieszkania. Jednak, po kolejnym, spóźnionym przyjściu do domu w stanie nietrzeźwym Bartek zrywa tak niepewne więzi i wyprasza ją z mieszkania . Nie chce takiej żony i zakładania rodziny, o której wciąż realnie myśli. Mija kilka dni. W drzwiach staje Kasia. „ Jestem z tobą w ciąży”. Zaskoczony, jednak wciąż pod wpływem pierwszego wrażenia, Bartek podejmuje próbę ułożenia z Kasią dobrego życia. Biorą ślub, rodzi się córka. Kasia przy pomocy Bartka z trudem ale kończy z paleniem. Niestety nadal nie stroni od alkoholu. Któregoś wieczoru, w łóżku oświadcza Bartkowi wprost: ja ciebie nie kocham możesz iść na k…. kiedy chcesz i gdzie chcesz

Trudno było wtedy Bartkowi uwierzyć w jej słowa, ale rzeczywiście Kasia na trzeźwo albo unikała współżycia, wynajdując różne powody, albo wprost odmawiała. Owszem do zbliżeń dochodziło rzadko i tylko wtedy gdy była pod wpływem alkoholu. Urodziła się druga córka. Kasia przy pomocy Bartka została biznesmenką- prowadząc własną działalność gospodarczą, a Bartek prawie całkowicie poświęcił się pracy i wychowaniu dzieci, jednocześnie wspomagając żonę w prowadzonej działalności. Niestety ich małżeństwo było nieudane, brakowało normalnego współżycia i to siłą rzeczy rodziło częste kłótnie. Mimo tego Bartek godził się na nie dla dobra dzieci. Aż nagle ciężko zachorował, lekarze nie dawali szans na przeżycie. Po operacji Bartek popadł w uzależnienie od alkoholu. Żona zażądała separacji prawnej, wyłącznie dla celów majątkowych, bowiem małżeństwo od dawna było fikcją. Sąd zgodził się na rozwód na żądanie męża.

           61 letni Krzysztof, po dwóch nieudanych związkach, spotkał 54 letnią Anię, również po rozwodzie, w której platonicznie podkochiwał się w latach młodzieńczych. Po kilku spotkaniach nawiązali bliższą znajomość, a następnie zamieszkali razem. W Krzysztofie zakwitła „odnowiona” młodzieńcza miłość. Zakochał się – jak twierdził- prawdziwą, dojrzałą miłością. Ania niedługo przeszła na wcześniejszą emeryturę i zajęła się domem. Krzysztof miał trudną pracę z ludźmi, ale robił wszystko aby ich związek żył dostatnio i tętnił radością. Po trzech latach wzięli ślub. Mieszkali w mieszkaniu Krzysztofa choć Ania miało swoje.  Ania prowadziła gospodarstwo domowe, a w chwilach wolnych, kiedy Krzysztof pracował, chodziła na solarium, rolletic, basen. Oboje zwiedzali Polskę i Świat, corocznie wypoczywali na wczasach, korzystali z życia kulturalnego, wypadów na weekendy. Regułą stały się niedzielne wypady na uroczyste obiady poza domem.  Ania zdobyła upragnione prawo jazdy, kupiła samochód. Krzysztofowi wydawało się, że w końcu znalazł prawdziwą miłość swojego życia. Po kilku latach Ania sprzedała swoje stare mieszkanie i kupiła nowe. Równocześnie nadszedł czas przejścia Krzysztofa na emeryturę, co w sposób oczywisty wpłynęłoby na mniejsze dochody i wydatki małżonków. W tym samym czasie Ania zaczęła wyposażać swoje nowe mieszkanie i Krzysztof dokąd jeszcze pracował pomagał finansowo w wyposażeniu mieszkania, sądząc, że Ania będzie je wynajmować. Wydawało mu się, że po przejściu na zasłużoną emeryturę czeka go wielkie zadowolenie, bo będą  z Anią spędzać szczęśliwą starość we dwoje., na którą tak ciężko pracował, planował i się starał. Któregoś dnia dość ostro pokłócił się z Anią, bo zapomniała kluczy na swoją działkę ogrodową, na którą jechali z materiałami budowlanymi, a mieli dwie działki dla siebie. I oto na trzeci dzień po tej kłótni, po powrocie z pracy, Krzysztof zamiast Ani zobaczył kartkę z krótkim odręcznym napisem: „ Przebrałeś miarę, więcej nie będziesz miał okazji do poniżania mnie ”. Okazało się, że Ania, po kryjomu, po tej wydawałoby się zwykłej małżeńskiej kłótni, wywiozła wszystkie ”swoje” rzeczy i przeniosła się do swojego nowego mieszkania. Nie pomogły wielokrotne przeprosiny i prośby. Chyba dla uniknięcia dalszych prób Krzysztofa pogodzenia się, Ania wyjechała do syna za granicę. Na kolejne ponawiane próby i prośby Krzysztofa odpisała, aby wystąpił o rozwód, prawdopodobnie przy wsparciu syna. I tak też się stało.

          Te prawdziwe trzy zanonimizowane przypadki związków małżeńskich  zakończyły się rozpadem małżeństwa i rozwodem. Spróbujmy teraz wspólnie znaleźć odpowiedź na pytanie dlaczego tak się stało?

 Z nawet pobieżnej, nie prawniczej, oceny, bez emocji i z dystansu, można zauważyć, że w każdym przypadku występuje miłość jednostronna, bez wzajemności ze strony drugiego partnera związku. To były nieszczęśliwe miłości jednego partnera! Co ważne w każdym z tych związków małżeństwo zakończyło się rozpadem i rozwodem. I to nawet przy największej miłości, dobrej woli drugiego partnera, upływu dłuższego czasu, a nawet wybaczeniu zdrady. Niestety tak się dzieje w życiu, gdy związek opiera się na miłości jednego partnera, choćby największej! Stąd płynie praktyczna nauka dla wszystkich młodych ( i nie tylko młodych) podejmujących decyzję o małżeństwie.

Najpierw upewnij się  na 99 %, że Twój partner/ ka, z którym chcesz stworzyć dobry związek na całe życie i szczęśliwą rodzinę, rzeczywiście Cię kocha.

Czasem to jest trudne, ale możliwe i wręcz konieczne!

A jak to stwierdzić? Czytaj rozdział IV mojej książki, p.t: „O małżeństwie, czyli kiedy małżeństwo będzie szczęśliwe?”

Bronisław                                                      luty 2020 r.


Skąd się bierze kryzys rozczarowania w związku małżeńskim lub innym stałym? Czy można go zażegnać i żyć dalej razem i szczęśliwie?

Najpierw poznajmy trzy prawdziwe obrazy kryzysów rozczarowania w anonimowych związkach.Przypadek pierwszy. Gosia lat 19 poznała przystojnego Darka, muzyka-amatoralat  23,na imieninach koleżanki ze szkoły handlowej. Na kolejnym spotkaniu doszło między nimi do zbliżenia. To był jej pierwszy raz. Później spotykali się wielokrotnie. Ona czuła się zakochana, choć Darek lubił poszaleć, także z innymi dziewczynami. Kiedy stwierdziła, ze jest z nim w ciąży, jej rodzicie wraz z rodzicami Darka, w duchu zasad wiary katolickiej, doprowadzili do zawarcia małżeństwa przed urodzeniem dziecka. Kiedy Małgorzata wraz z matką przyszły do mojej kancelarii w sprawie rozwodu,  sześcioletnie małżeństwo z Darkiem znajdowało się w faktycznej separacji. Małgorzata mieszkała z 5 letnią córką u matki, a „ Pan Darek” ( tak się kazał nazywać) był w Anglii, gdzie „podobno” pracował i mieszkał z inną kobietą.

Małgorzata przyznała, że” ich związek to było wielkie nieporozumienie. Już w pierwszym roku po urodzenia dziecka doznała wielkiego rozczarowania z takiej miłości, z męża i z  małżeństwa.

Na pytanie, czy widzi jakąkolwiek szansę na próbę pojednania i naprawienia związku, na przykład przy pomocy  psychoterapeuty rodzinnego, Małgorzata z zupełnym brakiem wiary stwierdziła, że ” tak naprawdę to ja go nigdy nie kochałam, ani on mnie.  Gdybym była taka mądra jak dziś, to do  małżeństwa z Darkiem nigdy by nie doszło”.

Sąd orzekł rozwód bez orzekania o winie, przyjmując za powód faktyczny niezgodność charakterów, tak jak chciały obie strony. Ale ze względu na małoletnie dziecko dopiero na trzecim posiedzeniu. Darkowi rozwód, przeprowadzony z inicjatywy żony, tak naprawdę  był na rękę.

A jaką rzeczywistą i konkretną przyczynę/przyczyny/ rozpadu tego małżeństwa widzisz Ty?

Moja ocenę poznasz na końcu wpisu.

Przypadek drugi. Robert lat 33, inżynier budownictwa, dojrzały stosunek do życia, chcący założyć rodzinę, poznaje w pociągu urodziwą Ewę lat 29 po ogólniaku. Okazuje się, że mieszkają w tym samym mieście, ona na stancji, on ma własne mieszkanie. Szybko nawiązują bliższą znajomość. Oczarowany urodą Ewy, Robert po cichu snuje z nią swoje plany życiowe. Przymyka oczy na jej życie towarzyskie, nie stronienie od alkoholu i papierosów. Stara się za wszelką cenę jej pomóc  w kłopotach, w tym ze znalezieniem odpowiedniej pracy. Któregoś dnia, podpita Ewa wyznaje mu, o dziwo ze złością, że jest z nim ciąży. Robert z wiarą we wspólną przyszłość przejmuje inicjatywę. Proponuje wspólne zamieszkanie w jego domu. Doprowadza do ślubu przed urodzeniem dziecka.

„ Ja ją kocham dojrzałą miłością, ona się zmieni po urodzeniu dziecka!”- jest przekonany siłą woli  i chęcią pozytywnego działania. Rok po urodzeniu córki, Ewa przychodzi późno z pracy. Jest pijana i ni stąd ni  zowąd oświadcza Robertowi, że go nie kocha i nie będzie z nim spać. Może iść sobie na k…..gdzie chce i kiedy chce.

To był ogromny szok, wielkie rozczarowanie swoją miłością, która okazała się ślepa.

Jednak Robert nie rezygnuje ze wspólnego życia dla dobra dziecka i bądź co bądź dla dobra rodziny. Niestety Ewa rzeczywiście realizuje rzucone po pijaku słowa. Do współżycia, jeżeli dochodzi, to prawie zawsze tylko wtedy kiedy Ewa jest pod wpływem alkoholu i to „byle jak na odczepnego”. Na świat przychodzi drugie dziecko, a sytuacja się nie zmienia. Robert kocha dzieci i dba o nie jeszcze bardziej, a sytuacja ze współżyciem z Ewą nadal taka sama. Staje przed dylematem: zdradzać ją i tym samym rodzinę, dzieci, czy też wreszcie się rozwieść? Takie niby normalne małżeństwo, żyli wspólnie i razem mieszkali dotąd, aż córki stały się dorosłe.

Żona pierwsza wnosi o separację do Sądu, ale ona po tylu latach nie chce rozwodu. Ona chce żyć wolna pod nazwiskiem męża. To Robert wnosi nareszcie o rozwód. Zapada wyrok, rozwód bez orzekania o winie, tak jak w końcu zgodziły się strony. Zatem Sąd nie badał ich winy i przyczyn rozwodu.

Jaka według Ciebie była przyczyna /przyczyny/ rozpadu związku i rozwodu? Chcesz się podzielić swoim zdaniem napisz.

Moje stanowisko poznasz na końcu.

Przypadek trzeci. Tadek lat 49 mgr ekonomii i zarządzania, ceniony menadżer w dużej spółce. Marysia lat 46, archiwistka w Archiwum Państwowym,  w związku małżeńskim od 25 lat. Jak zeznali oboje przed Sądem byli „zabójczo” zakochani i  małżeństwo zawarli w chwilach wielkiej, romantycznej miłości.

Teraz stanęli przed Sadem w sprawie o rozwód, albowiem, jak twierdzili, więcej ich dzieli niż łączy, nazywając to różnicą charakterów. Cóż takiego spowodowało rozpad ich wielkiej, obustronnej miłości, kiedy mieli ,on 24, a ona 21 lat. Nie mają dzieci, wcześniej nie chciał Tadeusz, uważając, że najpierw kariera zawodowa, a dopiero potem dzieci. Później, ona już nie mogła, ze względu na stan zdrowia, a na adopcję nie zgadzał się on. Robert to światowiec z werwą i charakterem, żądny przygód, zwiedzania świata, dusza towarzystwa. Marysia, spokojna, pracowita, skryta, domatorka. Jak się z czasem okazało, również we współżyciu zbyt nieśmiała, wręcz odmawiała jakichkolwiek urozmaiceń w seksie. Za to on wciąż niezaspokojony, a w konsekwencji coraz bardziej niezadowolony z seksu i ze wspólnego życiu.

Zdumiony takim katalogiem różnic, który opisał mi Tadeusz, gdyż to on był moim klientem, spytałem: Skąd tyle i to takich rozbieżności, skoro tak piękny był miłosny początek ich związku? „ Moje rozczarowanie rozpoczęło się od niedopasowania seksualnego, najpierw od częstotliwości, a później od jakości”- brutalnie wyznał Tadeusz. „I z czasem, jak gdyby przechodziło to na inne dziedziny życia. Zacząłem widzieć różnice zarówno pod względem hierarchii naszych  wartości, celów no i niestety charakterów. Żyjemy pod jednym dachem lecz osobno.

Dalej już nie mogę tak żyć. Próbowaliśmy to zmienić, lecz prawie zawsze kończyło się to nieporozumieniami, kłótniami i coraz większa niechęcią. Każdy z nas może  jeszcze ułożyć sobie życie”.  Przyznaję, że pominąłem tym razem pytanie, czy ma już realny plan dalszego życia i jego współautorkę.

Na rozprawie Marysia potwierdziła tę „ niezgodność charakterów”, wyraziła zgodę na rozwód bez orzekania o winie i taki wyrok wydał sąd.

Według Ciebie skąd się wziął  kryzys rozczarowania Tadeusza i Marysi ? Czy można było go zażegnać w ich długoletnim związku?

Moje zdanie tuż niżej.

Masz już wyrobione zdanie na temat przyczyn kryzysu rozczarowania w związku w każdym z trzech przypadków?

To zobacz jakie jest moje zdanie. Jeżeli jest nieco inne, to pamiętaj, że ja mam większą i bezpośrednio uzyskaną wiedzę o każdym przypadku, łącznie z oceną sądu w uzasadnieniu wyroku rozwodowego.

1 – W pierwszym przypadku pierwotną i to główną przyczyną kryzysu rozczarowania w małżeństwie, a następnie jego rozpadu i rozwodu była: Niedojrzałość uczuciowo-emocjonalna i niedostateczna wiedza oboje młodych partnerów o miłości i małżeństwie w chwili zawierania związku małżeńskiego oraz spóźnione/po ślubie/ uświadomienie o braku „prawdziwej” miłości między nimi.

Tego kryzysu rozczarowania i jego negatywnych skutków w postaci rozpadu związku i rozwodu niestety nie można było zażegnać. W szczególności nie można byłoby zbudować od początku wzajemnej miłości, której nie było, na bazie tak negatywnych zdarzeń niszczących twórczą młodość. Gdyby nawet małżonkowie podjęli próbę wspólnego życia,  z potencjalną wolą stworzenia związku miłosnego, to i tak wcześniej czy później ten związek by się rozpadł. Nie gwarantuje tego poziom intelektualny partnerów oraz szkodziłyby temu powstałe nawyki ze złych przeżyć i doświadczeń pomiędzy nimi.

2 – W drugim przypadku przyczyn kryzysu rozczarowania w związku należy upatrywać przede wszystkim w: – braku wzajemnej miłości ze strony partnerki;nieudanym pożyciu seksualnym partnerów, będącym wynikiem niedopasowania pod względem seksualnym, a następnie decyzja o wejściu w związek małżeński wymuszona ciążą;

Kryzys małżeński rozczarowania, w tym przypadku powstał stosunkowo wcześnie, kiedy żona  zdegustowana pożyciem małżeńskim, do którego została przymuszona ciążą, jednoznacznie „wypowiedziała” mężowi obowiązek współżycia seksualnego i potwierdzała to w dalszym życiu. To małżeństwo już wówczas straciło sens kontynuacji. Mimo tego mąż podjął odważną walkę o jego uratowanie dla dobra dzieci, co niestety i tak zakończyło się klęską, czyli rozpadem i rozwodem.

3 – W trzecim przypadku przyczyny kryzysu rozczarowania były dwie:- niedopasowanie seksualne oraz konflikt wartości i celów między małżonkami, spowodowany nieprawidłowym procesem doboru partnerów,  zagłuszonym „zabójczo” emocjonalnym zauroczeniem, ale jeszcze nie prawdziwą miłością.

Wbrew pozorom ten kryzys rozczarowania, miał największą szansę na rozwiązanie i kontynuację „zdrowego” i dobrego związku wraz z upływem czasu. A to dlatego, iż powstał w wyniku „chemii” zakochania z poczuciem bliskości w jego pierwszej fazie. Zabrakło w nim wzajemnej pracy każdego nad sobą i wspólnej nad więziami związku i jego przyszłością. W tym poczynając od seksualności, poprzez ustalenie planu życia według wspólnie uznanej hierarchii wartości i zaspakajanych potrzeb, kończąc na wytrwałości w dążeniu do wyznaczonego planem celu do osiągnięcia szczęścia każdego partnera i w związku. Sądzę, że stało się to głównie za sprawą Tadeusza, jego temperamentu i niecierpliwości w dążeniu do wyznaczonych przez siebie celów.

Bronisław


  • 0

Co by było gdyby w małżeństwie i każdym innym stałym związku miłosnym, partnerzy w chwilach szczerości, ujawniali swoje najskrytsze myśli, marzenia lub pragnienia?

Być albo nie być, oto jest pytanie „ to dobrze znane, teraz moje, szekspirowskie pytanie kieruję do wszystkich partnerów znajdujących się w związkach, no i oczywiście mających takie „ skrytości ” serca, duszy lub umysłu. A kto ich nie ma? Przecież to jest naturalna cecha każdego człowieka. To wobec tego, dlaczego nie staramy się podzielić nimi z najbliższą, ukochaną osoba, lub czynimy to rzadko, aby je zrealizować przy pomocy partnera/ki. Przecież nie jest to wcale wyznanie, ze skutkiem na miarę życia i śmierci. I w żadnym wypadku, szczere otwarcie się przed kochanym partnerem/ ką, nie może wpłynąć źle na związek. A z praktycznego doświadczenia wiem, że wręcz odwrotnie umocni to istniejące więzi.

Jest oczywiste, że nie ma takiej uniwersalnej odpowiedzi jak się zachowa partner/ka  na szczere wyznanie najskrytszych myśli drugiego, bo jest ona indywidualna dla partnerów każdego związku.

No to zabawmy się wspólnie za pośrednictwem mojego bloga, ale niech to będzie „tajne” zadanie do przerobienia przez zainteresowanych partnerów w swoich związkach.

Chodzi przede wszystkim o to, aby w ten prosty, zasugerowany przeze mnie sposób, sami partnerzy  nareszcie pokusili się o „ wyznanie”, a właściwie podzielili się z najbliższą przecież osobą, swoim głęboko skrywanym sekretem. Aby jeszcze pogłębili wzajemnie do siebie zaufanie i otwartość oraz wzmocnili poczucie bliskości, a więc wartości niezwykle ważne dla ich szczęścia.

Pamiętam takie zdarzenie w swojej praktyce prawniczej, które wcale nie jest unikatowe i może wystąpić w wielu związkach. Czterdziestoparoletnia klientka w sprawie o rozwód z powodu zdrady męża przedstawiła mi dowody,  w postaci zdobytej ukradkiem, potajemnej korespondencji mailowej męża z kochanką, prowadzonej z jego biura. I rzeczywiście wynikały z niej opisywane czułe i niezwykle emocjonalne przeżycia z miłosnych aktów zdrady męża. Ale moją uwagę wzbudziły w niej także, pogardliwe i z wyrzutami, skargi męża na nieudany seks z żoną, jako smutne przeciwieństwo seksu z kochanką. W tym kompletny brak aktywności, żadnych emocji i radości żony z seksu. Obrazując ten – według niego – nieudany seks, zacytować muszę charakterystyczne zdanie, które do dziś pamiętam: „to nie to co Ty, ona leży jak kłoda”.

Na moje delikatne, ale ważne dla procesu rozwodowego pytanie, czy tak w istocie było i dlaczego, moja klientka z oburzeniem starała się odwrócić obraz i przyczyny ich nieudanego współżycia. Twierdziła, że to mąż „ odwalał rutynowo w łóżku” seks małżeński i to od początku do końca pożycia, byle zaspokoić tylko swoje potrzeby, a ona daremnie oczekiwała erotycznych przeżyć, na przykład większego pobudzenia, innych miejsc i co ciekawe różnych nietypowych pozycji. Na koniec uznała, że tak już musi być bo mąż się nie zmieni.

Zdumiony zadałem pytanie: to dlaczego nie mówiła Pani wprost o tym mężowi?

Z jednej strony to się wstydziłam przejąć inicjatywę, a z drugiej uważałam, że to raczej mężczyzna powinien zadbać o seks i urozmaicać współżycie seksualne w małżeństwie – odparła, ale już z nie takim przekonaniem jak na początku.

I w tym rzeczywistym jednostkowym przykładzie możemy znaleźć wspólną odpowiedź, zapewne dla wielu związków, co by było, gdyby jeden i drugi partner, już na początku budowania szczęścia małżeńskiego ujawnił, a właściwie opowiedział szczerze i wprost, o swoich normalnych ludzkich pragnieniach, marzeniach, potrzebach. Zapewne nie byłoby z tego powodu rozpadu związku i rozwodu. Z praktyki zawodowej i własnego doświadczenia życiowego jestem gotów powiedzieć: „ głowę daję”, że ponad 90 % partnerów stałych związków ma takie niespełnione marzenie, pragnienie, czy zwykłą ludzką chęć czegoś doznać, posmakować, doświadczyć lub przeżyć. Co więcej, to niespełnione pragnienie, długo ukrywane, może / i często tak niestety jest /  prowadzić do niezadowolenia w związku, bądź do popełniania błędów. Choćby wskazany wyżej przypadek

No to idźmy za przysłowiowym ciosem. Spróbujmy sami znaleźć odpowiedzi we własnych związkach. Proponuję aby każdy z czytelników zajrzał w głąb swojej pamięci, umysłu, serca i duszy i zastanowił się:

Co takiego, dotąd głęboko skrywanego, chciałabym/ chciałbym przeżyć, doznać, doświadczyć od partnera, z partnerem lub w związku, aby uczynić nasze życie jeszcze bardziej udane i szczęśliwe?

A następnie, w sprzyjającej okazji, powiedz o tym partnerowi, szczerze i otwarcie, dla dobra i szczęścia swojego, partnera i związku. Być może, dzięki temu, doświadczysz dodatkowych emocji w szczęśliwym życiu Twojego związku?

Bronisław

A teraz poznajcie jakie decyzje życiowe faktycznie podjęły wskazane anonimowo osoby w teście nr 2 na „ umiejętność rozwiązywania problemów,” z cyklu „Samo życie”. Oczywiście nie oznacza to, że ich decyzje były optymalnie najlepsze.  O tym niżej, gdy najpierw porównacie je ze swoimi rozstrzygnięciami:

1 – Zakochani Jarek i Ola stają przed problemem różnicy wyznawanych religii.

       Jarek wybrał rozwiązanie A. Długo nie mógł pogodzić się z faktem, że życie Oli tak bardzo jest związane ze wspólnotą Świadków Jehowy i zasadami wiary, ingerującymi w związek. Ostatecznie rozstał się z Olą, chcąc pozostać jej dobrym przyjacielem.

2 – Mieszkający na wsi z rodzicami Tosiek i Zosia przeżywają kryzys małżeński z powodu teściowej.

       Tosiek postąpił jak w rozwiązaniu A. Uznał, po wsparciu matki, że przeprowadzka do miasta, „na własny chleb”, w sytuacji gdy na wsi u rodziców, mają „ wszystko” do życia, jest złym pomysłem i postanowił, że pozostaną. Tym bardziej, że ma jako jedynak odziedziczyć gospodarstwo ogrodnicze ojca.

3 – Irenę zdradził mąż, ponieważ uważał, że ich współżycie seksualne jest „ nienormalne”.

         Irena zdecydowała jak w rozwiązaniu C.  Wstrzymała się z rozwodem już po pierwszej wizycie w Poradni Rodzinnej i rozmowie z seksuologiem. Dotarło do niej, że ona i jej podejście do seksu małżeńskiego przyczyniło się do podwójnej zdrady męża.

W pierwszym przypadku mamy do czynienia z więzią religijną lub światopoglądową w małżeństwie lub stałym związku. Jest ona warunkiem koniecznym do jego dobrego, szczęśliwego  życia i trwania. Tak więc, jeżeli Jarek i Ola pozostaliby w swojej wierze, taki związek byłby niezgodny, pełen sprzeczności, z czasem zatracał poczucie bliskości. Wcześniej czy później chyba by się rozpadł. Zatem, prawdopodobnie, Jarek postąpił słusznie, tym bardziej, że wiem, iż stworzył udany związek z partnerką tego samego wyznania.

W drugim przypadku widzimy do czego doprowadzić może ingerencja osób trzecich w związek małżeński lub inny stały. W rzeczywistości życiowej tego testu, małżonka najpierw wyprowadziła się z synem z domu rodziców męża i zamieszkała w swoim mieszkaniu w mieście. Kiedy jednak mąż nadal pozostawał z rodzicami, słuchając bardziej matki, stawiając na drugim planie małżeństwo i rodzinę, po kilku latach żona wniosła o rozwód i tak też orzekł sąd, ale dopiero po kilku posiedzeniach.

W trzecim przypadku życie prawdziwych bohaterów potoczyło się znacznie lepiej albowiem nie tylko nie doszło do rozwodu, ale oboje małżonkowie uświadomili swoje błędy. Żona przy pomocy Poradni Rodzinnej, a mąż wyznał przyczyny zdrad, wyraził skruchę i wspólnie je sobie wybaczyli. Kiedy spotkałem żonę po kilku latach pochwaliła się drugim dzieckiem i wyprowadzką od matki do nowego mieszkania.

Kto z Was był najbliższy prawdy życiowej?