?>

Zadowolenie ze WSPÓŁŻYCIA SEKSUALNEGO to klucz do trwałości związku małżeńskiego/ i innego stałego.

Kategoria:książka , O miłości

Na czym powinno polegać satysfakcjonujące pożycie seksualne partnerów we wzorowym związku miłosnym?

Kiedy mówimy o współżyciu seksualnym w związku miłosnym dwojga ludzi w całym ich życiu, to należy wyraźnie podkreślić, że chodzi o takie zjednoczenie cielesne, które powinno dawać pełne zaspokojenie seksualne wraz z osiągnięciem orgazmu. We wzorowym związku miłosnym powinno to być ukoronowanie wszystkich pozostałych więzi (oprócz fizycznej), w tym więzi psychicznej, duchowej, emocjonalnej i intelektualnej.

       Współżycia seksualnego w stałym związku miłosnym nie należy mylić, a tym bardziej utożsamiać, z seksem rozumianym jako „zaliczenie” partnera seksualnego dla przygody, dobrego samopoczucia ani sprawdzenia się w roli „supersamca” albo „zdobywczyni mężczyzn”. Ten drugi rodzaj współżycia seksualnego zasadniczo różni brak wymienionych więzi występujących w prawdziwej miłości, ze wzajemnym oddaniem partnerów.

Dlaczego zatem współżycie seksualne jest tak istotne w związku miłosnym dwojga ludzi?

Odpowiedź brzmi już w pytaniu: czy jest możliwe pełne i szczęśliwe życie człowieka bez korzystania ze swojej seksualności i uprawiania seksu? Nie! To jakby niepełnosprawne, pod względem fizycznym i psychicznym, życie człowieka, bez wzroku i oglądania świata, bez słuchu, głosów natury i drugiego człowieka, dotyku, węchu, czyli bez możliwości czerpania radości z życia przez wszystkie lub poszczególne zmysły ludzkie. Pełnia życia to satysfakcja, radość i szczęście z udanego współżycia dwojga kochających się ludzi. Jego brak lub niemożliwość pełnego korzystania ze swojej seksualności, niezadowolenie z pożycia – wcześniej czy później będą prowadzić związek do destabilizacji lub rozpadu.

Gdzie i kiedy powinien zaczynać się seks w normalnym, codziennym życiu małżeńskim?

Pewnie zaskoczę niektórych z czytających, kiedy przewrotnie odpowiem, że seks w małżeństwie nie zaczyna się dopiero w łóżku. Mąż, który tak myśli, jest w błędzie. Podobnie myli się żona, która bezlitośnie krytykuje męża za dnia, a potem oczekuje od niego inicjatywy i aktywności seksualnej podczas gry wstępnej. Seks małżeński powinna poprzedzać wzajemna bliskość, wyraźnie odczuwalna przynajmniej tego dnia, wyrażana we wszystkich możliwych sferach, o których wspominałem, opisując ją: emocjonalnej (uczuciowej), intelektualnej i fizycznej. Każdego dnia, dużo wcześniej, przed rozpoczęciem gry wstępnej w łóżku, małżonkowie powinni tworzyć wyczuwalne poczucie serdeczności, wdzięczności zrozumienia w podejmowaniu wspólnych decyzji oraz bliskości przy wykonywaniu zwykłych czynności domowych. Ta atmosfera siłą rzeczy rodzi w jednym lub drugim małżonku albo w obojgu chęć zbliżenia fizycznego. Już wtedy zaczyna się seks w małżeństwie.

Co prawda zdarzają się i tacy, którzy twierdzą, że seks godzi małżeństwo skłócone, wygasza długotrwałe nieporozumienia, czyli jest lekarstwem na zgodę, tak jak zażycie tabletki przeciwbólowej. Ja, podobnie jak wielu psychoterapeutów, mam odmienne zdanie. Uważam, że piorunujący seks w małżeństwie, podobnie jak burzliwa miłość, nie wróży trwałości i zgodności związku.

Tak jak wspomniałem na wstępie, dobre lub złe początki małżeńskiego życia seksualnego tworzą podstawy do dalszego współżycia przez cały okres trwania pożycia. Prawie każdy z nas z własnego dzieciństwa i młodości pamięta, że nasze wychowanie seksualne przez rodziców, a także przez szkołę pozostawiało wiele do życzenia. Powiem wprost – większość z nas była karmiona zakazami, nakazami, przesądami, stereotypami postępowania przez rodziców, księży, nauczycieli, którzy tłumaczyli nam, co wolno, a czego nie wolno w seksie. Nasyceni najczęściej nieprawdziwymi mitami w sprawach seksualności, pozbawieni prawdziwej wiedzy lub nafaszerowani pornografią z internetu małżonkowie wkraczają w seks małżeński. Nie odkryję zatem niczego nowego, jeżeli stwierdzę, że to nie wróży im dobrze.

Kiedy nowożeńcy znajdują się jeszcze na etapie „miodowego miesiąca”, niewprzęgnięci w trudne realia życia, ich seks jest prawie w całości zdominowany emocjami i nieskażonym instynktem miłosnym przeniesionym z okresu miłości romantycznej. Nie widzą, bo nie zwracają jeszcze uwagi na to, jak będzie kształtować się ich dalsze pożycie seksualne przez całe życie, co może i co będzie im w tym przeszkadzać.

Czy do współżycia seksualnego w małżeństwie potrzebna jest wiedza i doświadczenie o technikach i pozycjach seksualnych?

Jak w każdej dziedzinie życia i pracy, wiedza i praktyka są potrzebne, bo prawie zawsze pomagają, a raczej nigdy nie szkodzą. Podobnie dzieje się w sferze współżycia seksualnego, a szczególnie w związku małżeńskim, który ma przetrwać do końca życia.

Pozytywna odpowiedz wynika już z samego faktu, że z reguły każdy związek małżeński poprzedza jakiś okres narzeczeństwa. Podstawowym zaś celem i sensem narzeczeństwa jest dobór i dopasowanie się zakochanych partnerów pod każdym możliwym względem. W rozdziale „O miłości” postawiłem tezę, że w okresie narzeczeństwa zakochani partnerzy powinni realnie sprawdzić wszystkie siedem cech jako warunków koniecznych prawidłowego doboru przed zawarciem związku małżeńskiego, a więc także ocenić współżycie seksualne i dopasowanie pod względem seksualnym. Sprawdzenie i ocena to nic innego jak konieczność zdobycia niezbędnej wiedzy teoretycznej o seksie oraz praktycznego doświadczenia podczas zbliżeń fizycznych, właśnie w okresie narzeczeństwa.

Aby rozpocząć współżycie seksualne w ogóle, konieczne jest zdobycie wiedzy teoretycznej o samym stosunku seksualnym, przynajmniej w podstawowym zakresie. Trzeba zatem wiedzieć, że prawidłowy stosunek seksualny powinien mieć cztery fazy, i nauczyć się, czym się charakteryzują poszczególne z nich:

–  pierwsza, zwana grą wstępną (tu występują pożądanie i pobudzenie seksualne),

–  druga, zwana z francuskiego plateau,

–  trzecia, kulminacyjna, zwana orgazmem lub szczytowaniem,

–  czwarta, czyli etap odprężenia, spadku napięcia i relaksacji.

Dla naszych rozważań koniecznie trzeba wiedzieć, że najważniejsze znaczenie podczas stosunku ma pierwsza faza, bo to głównie od jej przebiegu zależy osiągnięcie orgazmu. Należy zdawać sobie sprawę od początku pożycia małżeńskiego, że dobre, zadowalające współżycie w decydującej mierze zależy od tego, czy małżonkowie osiągają tyle orgazmów podczas stosunków, ile daje im wystarczającą satysfakcję. Co do pozycji i technik seksualnych nie trzeba mieć zbyt dokładnej wiedzy, ponieważ należy pamiętać, aby znajomość formy nie przerosła treści, czyli przeżyć. Muszę jednak wyraźnie podkreślić, że wiedza i  doświadczenie seksualne zdobyte na etapie miłości romantycznej i narzeczeństwa, bez względu na ich skalę, nigdy nie będą wystarczające w małżeństwie. Tak jak będzie się zmieniać i rozwijać pożycie małżeńskie, powinna wzrastać wiedza i doświadczenie seksualne małżonków. Znajomość technik, pozycji i rodzaju stosunków seksualnych nie może nigdy zastępować instynktu, odruchów i emocji seksualnych pochodzących z głębi uczuć, serca i zapamiętania. Jeżeli tak się stanie, że technika i pozycje uprawiania seksu zdominują dążenia małżonków do osiągnięcia rozkoszy i satysfakcji ze spełnienia seksualnego, małżeńskie zbliżenia fizyczne staną się zimnym, mechanicznym rzemiosłem. Małżonkowie muszą mieć świadomość, że zdobywana wiedza i doświadczenie powinny służyć przede wszystkim jako środek do osiągania dwóch podstawowych celów współżycia seksualnego w małżeństwie:

–  jak największej i najczęstszej satysfakcji z każdego stosunku małżonków kończącego się przeżyciem orgazmu,

–  spłodzenia dziecka, czyli stworzenia potomstwa.

Wiedza o seksie, o technikach i pozycjach seksualnych, zarówno przed zawarciem małżeństwa, jak i w jego trakcie, powinna być wykorzystywana jako narzędzie do wyrażania pozytywnych przeżyć, emocji, odczuć podczas pełnego i wzajemnego oddania w każdym akcie miłosnym małżonków.

Seks w małżeństwie musi być przede wszystkim efektem i wyrazem panujących w małżeństwie nastrojów, uczucia serdeczności, czułości, wdzięczności i zrozumienia. Dlatego lepiej przestać poszukiwać i zawracać sobie głowę pozycjami i techniką współżycia, bo to nie one są najważniejsze w seksie małżeńskim. W dobrym związku, przepełnionym na co dzień ciepłem, radością życia, zaufaniem i bliskością, małżonkowie sami, w drodze wzajemnych doświadczeń seksualnych, powinni poznawać i dobierać odpowiadające im sposoby, techniki i pozycje współżycia, które będą dostarczać maksymalnej rozkoszy i satysfakcji seksualnej. Ta rada jest szczególnie ważna dla partnerów w pierwszych latach małżeństwa.

Czy marzenia, fascynacje, upodobania, potrzeby lub inne zachowania seksualne partnerów w związku małżeńskim są normalne?

Często i prawie każdego z nas nurtowały lub nadal nurtują pytania: Co jest dobre, a co złe w seksie?

Co jest grzechem, a co może być moralnie dozwolone? Jakie zachowania są zdrowe, a które wymagają leczenia? Które czynności są prawnie karalne, a które nie?

Najkrócej rzecz ujmując, chcemy wiedzieć, co w seksie jest normalne i nie zakłóca szczęścia małżeńskiego lub innego stałego związku. Jeszcze do dziś pobrzmiewają staroświeckie poglądy, zgodnie z którymi za nienormalne uważa się uprawianie seksu oralnego (z języka łacińskiego – ustnego), analnego (z języka łacińskiego – odbytniczego), i postrzeganie masturbacji jako niebezpiecznej dla zdrowia. Te przekonania nie znajdują żadnego uzasadnienia medycznego, prawnego, etycznego ani nawet religijnego.

Również za złe wychowawczo należy uznać głoszenie i wpajanie takich przekłamań dzieciom przez rodziców, a także, co się jeszcze zdarza, przez katechetów w nauczaniu religii. Dzisiaj ginekolodzy, seksuolodzy, psychoterapeuci, prawnicy jednoznacznie zaprzeczają szkodliwości praktyk seksu oralnego, analnego czy złemu wpływowi masturbacji. Słynni amerykańscy badacze problemów seksualnych, William Masters i Virginia Johnson, po 11 latach badań zakończonych wydaniem w latach 1966 i 1970 bestselleru Życie seksualne człowieka udowodnili fałszywość i bezpodstawność przestarzałego, stereotypowego myślenia o seksualności ludzi. Stwierdzili, że pojawiły się nowe techniki seksualne, nowe strefy erogenne, a także nowe oczekiwania i potrzeby współżycia seksualnego, które są naturalne i normalne w życiu każdego człowieka. Zaraz po nich w 1972 r. brytyjski lekarz naukowiec Alex Comfort wydał książkowy przewodnik Radość seksu. To w nim jednoznacznie stwierdził, że normalne jest każde zachowanie seksualne, które:

–  sprawia przyjemność obojgu partnerom,

–  nie wyrządza nikomu krzywdy,

–  nie wywołuje niepokoju,

–  nie ogranicza możliwości.

Alex Comfort wskazuje, że w normie seksualnej mieści się wszystko, co robią partnerzy dojrzali (w znaczeniu pełnoletni), na co jest obopólna zgoda, co daje zadowolenie seksualne i nie szkodzi ani kochankom, ani innym ludziom.

Należy także podkreślić, że masturbacja, jako jedno z bardzo częstych zachowań seksualnych, zarówno u mężczyzn, jak i u kobiet, nie jest szkodliwa dla zdrowia, nie jest czynem niemoralnym ani grzechem. Co więcej, w podobny sposób do masturbacji partnerzy w związku mogą zaspokajać swoje i wspólne potrzeby czy upodobania, jeżeli daje im to zadowolenie.

Reasumując, nie istnieje żaden normatywny wzorzec zachowania seksualnego. Oznacza to, że o tym, jakie techniki, sposoby, pozycje i rodzaje stosunków seksualnych (oralny, analny, inne) będą stosowali partnerzy związku, decydują wyłącznie oni sami.

Inaczej należy traktować takie zachowania seksualne, jak uzależnienie od seksu, seksoholizm czy erotomanię. Wszystkie one świadczą o niezdolności do panowania nad swoimi impulsami seksualnymi, czyli utrzymania nad nimi kontroli. Takie powtarzające się zachowania można określić jako obsesję na punkcie seksualności. Jak każde uzależnienie, mogą dezorganizować nie tylko życie własne partnera, lecz przede wszystkim związek małżeński. W zależności od stopnia uzależnienia mogą wymagać stosownego leczenia.

Kto powinien przejawiać większą inicjatywę seksualną w małżeństwie: mąż czy żona?

W dawnym, stereotypowym i religijnym myśleniu powszechnie uznawano, że to mężczyzna (mąż) powinien zabiegać o względy kobiety (żony). Grzeszne byłoby, gdyby to „niewinna, słaba istota” ciągnęła mężczyznę do łóżka. Takie poczynania kobiet, żon, matek nazywano „moralnym wyuzdaniem”. Wraz z emancypacją i postępami na drodze do równouprawnienia kobiety osiągnęły także swobodę realizowania woli i praw w pożyciu seksualnym. Dzieje się tak nadal, głównie w kulturze społeczeństw zachodnich, amerykańskich i europejskich. W naszej polskiej rzeczywistości, w zależności od wychowania i stopnia świadomości społecznej, jeszcze bywa różnie z wiedzą seksualną. Między innymi z tego powodu wśród zakochanych i par małżeńskich krążą pytania o to, kto pierwszy powinien przejawiać inicjatywę w seksie. Właściwie odpowiedź powinna być oczywista dla samych partnerów, jeżeli łączy ich rzeczywiste poczucie bliskości, zaufanie i zrozumienie. Zakochanych partnerów nie powinien wstrzymywać ani staromodny stereotyp pierwszeństwa mężczyzny, ani obłudne poczucie wstydu.

          O satysfakcjonującym dla dwojga partnerów współżyciu seksualnym możemy mówić tylko wtedy, gdy oboje małżonkowie będą aktywni. Nie chodzi wyłącznie o obustronną aktywność co do inicjatywy, ale również o aktywność podczas całego aktu seksualnego. Aktywność w seksie to nie tylko zapoczątkowanie współżycia i to najlepiej przez męża, podczas gdy żona wyrazi milczącą, bierną zgodę lub wypowie: „Tak”, „Chcę”. Przecież oboje pragną czerpać z seksu jak najwięcej zadowolenia, a więc osiągnąć szczytowanie – orgazm. Nie można osiągnąć pełni szczęścia w seksie, biernie oddając swoje ciało. Tym wszystkim, którzy skarżą się, że w stosunkach seksualnych w małżeństwie nie osiągają orgazmu, radzę głęboko przemyśleć i samemu sobie udzielić odpowiedzi na pytania: Czy rzeczywiście aktywnie uczestniczyłam/uczestniczyłem w naszych przeżyciach seksualnych? Czy oddawałam/oddawałem się aktywnie ciałem, sercem, duszą i emocjami mojemu partnerowi (partnerce) w czasie całego aktu miłosnego, przejawiając inicjatywę? Wszyscy zgodnie twierdzą, że oddanie w miłości to kochać i być kochanym. Tak samo oddanie w stosunku seksualnym to dawanie i branie seksu, to dawanie swojego ciała i branie ciała partnera, to dawanie przeżycia seksualnego i branie go, to w końcu dawanie przyjemności po to, by ją otrzymać. Obustronna satysfakcja seksualna to aktywna gra wstępna obojga małżonków, to wzajemne pieszczoty, rozkosze, bezwiedne i zmysłowe szczytowanie zakończone gestami, rozmowami i wyciszeniem w poczuciu spełnionej bliskości.

Trzeba pamiętać, że pełnię zadowolenia z pożycia seksualnego w związku daje nie częstotliwość stosunków, lecz ich jakość, wyrażająca się także aktywnością seksualną obojga partnerów. Seks mniej cieszy, kiedy w stosunku seksualnym osiąga się wyłącznie własną przyjemność. Z jednej strony to bardzo dobrze, że każdy chce czuć zadowolenie i przyjemność z seksu, lecz takie rozumowanie jest samolubne. Nie ma w nim poczucia wzajemnej miłości i oddania, które dopiero rodzą pełnię satysfakcji seksualnej. Wiedz, Czytelniku, że złotym środkiem do trwałego zadowolenia seksualnego w małżeństwie jest zasada: „Dawaj seks, aby druga strona osiągała maksimum zadowolenia, nie zapominając o swojej przyjemności”. W seksie małżeńskim trudno za każdym razem osiągać obustronny orgazm. Może być tak, że dziś ja daję tobie, innym razem ty dajesz mnie pełnię zadowolenia.

Na koniec przypomnę tytułowe motto z rozdziału „O miłości”. Na czym polega spełnienie w miłości jako pierwszy z siedmiu warunków prawdziwego szczęścia? Jest nim wzajemne oddanie w miłości, czyli kochanie i bycie kochanym!

Co może utrudniać współżycie seksualne w małżeństwie, przeszkadzać mu, burzyć je lub niszczyć i jak temu przeciwdziałać?

Na początek bardzo ważna praktyczna rada. Wstępując w związek małżeński, każdy partner powinien sobie zadać pytanie: Czy mam jakieś kompleksy na tle swojej seksualności, złe przekonania, doświadczenia, poglądy i wątpliwości związane ze współżyciem seksualnym? Mogą to być przeszkody tkwiące w świadomości i podświadomości, które zostały wszczepione w okresie dzieciństwa i wczesnej młodości. Mogą to być często głęboko skrywane małe i większe kompleksy. Uświadomienie sobie tego faktu, a następnie odpowiednie przeciwdziałanie, tam gdzie to jest potrzebne, jest bardzo ważne dla przebiegu pożycia seksualnego i szczęśliwego życia małżeńskiego. Te często fałszywe, niejednokrotnie bzdurne zakazy, kompleksy, ograniczenia czy nawet zabobonne groźby, niewyeliminowane zaraz na początku pożycia, mogą wytworzyć trwałą barierę psychiczną uniemożliwiającą normalne, swobodne, radosne, a przede wszystkim satysfakcjonujące współżycie seksualne.

Podam konkretne przykłady, które stały się powodem rozpadu małżeństw. W czasie procesu rozwodowego klientka z dość długim stażem małżeńskim wyznała, że do końca współżycia z mężem męczyło ją poczucie wstydu swoją nagością. Z tego powodu w stosunkach seksualnych czuła się onieśmielonym dawcą usługi seksualnej, nigdy bowiem nie mogła osiągnąć orgazmu, a starała się jakoś zaspokoić męża. Ten przy niej szczytował, ona natomiast dopiero w samotności bez skrępowania się zaspokajała, osiągając zadowolenie. Prawie wyłącznym dopuszczalnym przez nią miejscem i techniką seksu był stosunek w łóżku, w pozycji bocznej od tyłu, po ciemku lub w półmroku. Taka sytuacja trwała aż do rozpadu związku z innych przyczyn, które – jak się później okazało – miały związek z jej i męża niezadowoleniem ze współżycia, notabene zawinionym przede wszystkim przez nią. Kobieta przyznała, że temat wstydu przed nagością nigdy nie był przedmiotem rozmowy małżeńskiej.

W innym przypadku, także kończącym się rozwodem, mąż opisywał, że do współżycia seksualnego z żoną dochodziło tylko wtedy, kiedy była ona „na luzie”, pod wpływem alkoholu. Wielokrotnie próbował zbliżyć się do niej, gdy była trzeźwa, ale zawsze kończyło się to odmową i wyrzutami. Przypominam sobie z młodości głoszony dość często pogląd, chyba religijny, że ludzie powinni się kochać „po bożemu”, czyli tylko w łóżku, w pozycji leżącej, twarzą w twarz, przy czym mężczyzna powinien być na górze. Większość z nas w tamtych czasach była wręcz oduczana dążenia do bliskiego kontaktu z miejscami seksualnymi, w tym narządami płciowymi, a u kobiet nawet z piersiami.

Chcę Cię, Czytelniku, uspokoić. Przekazuję tylko oczywiste dziś prawdy w miejsce krążących do niedawna mitów dotyczących seksualności człowieka.

– Nie ma idealnego, praktycznego wzorca seksu małżeńskiego, nie może być zatem żadnej idealnej „pomocy seksualnej”. Stąd nie jest możliwe udzielenie trafnej porady o charakterze ogólnym, która będzie możliwa do zastosowania w każdym indywidualnym przypadku.

– Nie ma superidealnego pożycia seksualnego w małżeństwie trwającym przez całe życie. Tak jak w każdej dziedzinie życia, tak w seksie raz układa się dobrze lub bardzo dobrze, innym razem gorzej lub źle, co niejednokrotnie może oznaczać brak współżycia nawet przez dłuższy okres.

– Nieprawdą jest, że dla kobiet najważniejszy w seksie jest rozmiar męskiego członka, czas trwania stosunku i pokaz sprawności seksualnej. Z wielokrotnie powtarzanych badań wynika, że kobiety potrzebują zupełnie czego innego. Według nich najlepszy kochanek jest czuły, kocha partnerkę i jej ciało, a podczas zbliżenia stwarza możliwość osiągnięcia przez nią pełni zadowolenia w postaci orgazmu, niekoniecznie wielkością członka i różnorodnością pozycji i technik seksualnych.

– O dobrym pożyciu seksualnym nie świadczy wysoka częstotliwość stosunków, lecz ich jakość. Nie ma żadnych ogólnych reguł, dlatego najlepiej kochać się tak często, jak to sprawia przyjemność obu stronom. Brytyjski badacz Alex Comfort w swoim przewodniku Radość seksu wskazywał: „Strzeż się własnej obsesji na punkcie częstotliwości i nie słuchaj, co opowiadają »przyjaciele«”.

Co ma robić małżonek, jeżeli stwierdzi iż nie kocha partnera/kę? /

Chodzi o brak uczucia:

–  istniejący przed i po zawarciu związku małżeńskiego, którego partner jest świadomy,

–  uświadomiony przez partnera (partnerów) po zawarciu związku jako błąd,

–  wskutek wygaśnięcia uczucia miłości.

Ten fakt dość często jest trzymany głęboko w tajemnicy przez jednego lub oboje małżonków. Dzieje się tak dlatego, że partner czuje lęk przed skutkami ujawnienia tego przykrego faktu lub brakuje z jego strony szczerości i otwartości w asertywnej rozmowie. Takie zachowanie odbija się negatywnie na bliskości, a przede wszystkim na współżyciu seksualnym. Im dłużej ukrywany jest fakt braku miłości, tym coraz bardziej pogarsza się pożycie seksualne. Uważam, że jedynym dobrym wyjściem z sytuacji zawsze jest szczera, konkretna rozmowa, nawet wtedy, kiedy małżonek nie jest w 100% pewny braku miłości. Właśnie wtedy można jeszcze uratować, odbudować lub zrodzić znowu to uczucie. Brak rozmowy i pozorowanie bliskości, a co gorsza stosunków seksualnych, i tak nieuchronnie skończy się albo tragicznym życiem partnera w nieszczęśliwym związku małżeńskim, albo jego rozpadem i rozwodem. Wielokrotnie to stwierdziłem, prowadząc sprawy rozwodowe. Jeżeli zatem znajdziesz się w takiej sytuacji życiowej, Czytelniku, czego nikomu nie życzę, nie zwlekaj zbyt długo i podejmij odważnie działania.

 W pierwszej kolejności spokojnie i rozważnie utwierdź się:

–  czy jest tak, jak myślisz i czujesz?

–  co łączy Cię z partnerem?

–  czy to jest miłość, w której odnajdujesz siedem najważniejszych cech do jej istnienia, w tym satysfakcję ze współżycia seksualnego?

–  czy to „coś” da Ci zadowolenie w małżeństwie i rodzinie do końca życia na miarę Twojego szczęścia?

Bez względu na odpowiedź w drugiej kolejności powinieneś doprowadzić do decydującej rozmowy, jednej lub wielu.

ZAPAMIĘTAJ!

  1. Satysfakcjonujące współżycie seksualne to zjednoczenie cielesne dające pełne zaspokojenie seksualne wraz z osiągnięciem orgazmu, będące ukoronowaniem pozostałych (po zbliżeniu fizycznym) więzi łączących
  2. partnerów w stałym związku miłosnym, w tym przede wszystkim więzi uczuciowej (emocjonalnej), duchowej, i intelektualnej.
  3. Nie będzie pełni szczęścia w miłości oraz trwałego, stabilnego i zgodnego związku miłosnego bez satysfakcjonującego obie strony współżycia seksualnego. Tzw. białe małżeństwo jest pozbawione bliskości i więzi emocjonalnej, które są nierozerwalnie powiązane. Po prostu nie ma w nim pełnego oddania w miłości, a związek jest pusty.
  4. Seksualność w związku miłosnym jest głównym źródłem siły życiowej każdego partnera osobno i mocy twórczej związku miłosnego w każdej fazie życia, w miłości romantycznej, w okresie narzeczeństwa, w związku małżeńskim (konkubinacie), w rodzinie i w trzecim wieku.
  5. Zadowolenie ze współżycia seksualnego na każdym etapie i w każdym okresie trwania związku jest najlepszym motorem na drodze do realizacji celów życiowych. I odwrotnie – złe, niedające satysfakcji współżycie od chwili pełnego uświadomienia sobie tego faktu może być i często jest źródłem nieszczęść związku. Ratunkiem jest jak najwcześniejsza  terapia, podjęta wspólnie przez partnerów z pełną świadomością i zgodą.
  6. Spełnienia w miłości nie da się nigdy osiągnąć bez zadowolenia ze współżycia seksualnego z kochanym i kochającym partnerem.

Napisz tekst lub skomentuj: