?>

Czy można zbudować szczęśliwy związek miłosny-partnerski na zdradzie małżeńskiej?

Kilka dni temu, znajoma, matka córki żyjącej od dwóch lat w „ ukrywanym” związku z żonatym mężczyzną, próbowała przekonać mnie, prawnika – praktyka w sprawach rozwodowych, że córka „chyba” robi dobrze czekając aż jej wybranek załatwi rozwód i alimenty na dwóje małoletnich dzieci, a potem będą żyć szczęśliwie. Jak twierdziła, córka nadal jest zakochana, ale spotyka się z nim po kryjomu, bo nie chce przeszkadzać mu w pomyślnym załatwieniu rozwodu, wierząc mu, że tak się stanie.

Moje podstawowe pytanie, skierowane wcześniej do tej matki, jest takie: Czy jest możliwe zbudowanie szczęśliwego i trwałego związku zakochanej dziewczyny z cudzym mężem na jego zdradzie żony i rodziny?

Odpowiedź poparta wieloletnią praktyką prawniczą i procesową w sprawach rozwodowych i rodzinnych, a także własnym doświadczeniem życiowym, jest niestety pesymistyczna.

Mówiąc wprost nie spotkałem takiej pary, która doświadczyła długotrwałego szczęścia w nowym związku i w rodzinie. Ba, stawiam konia z rzędem takiej parze, która udowodni, że żyje szczęśliwie przez co najmniej 15 lat. Mam na myśli, szczęście małżeńskie i rodzinne nowego związku, oraz szczęście dzieci i ojca ze „starego” związku.

Spójrzmy na to z punktu widzenia niejako dwóch skłóconych stron. Z jednej strony mamy skrzywdzoną, rozbitą rodzinę i małżeństwo w starym związku, z drugiej strony partnerów tworzących nowy związek miłosno-partnerski oraz zrodzone ich dzieci. W przypadku gdyby w nowym związku, partner i nowa żona nie chcieli  mieć wspólnych dzieci, to prawie jest pewne, że prawdziwe szczęście nigdy w nim nie zagości.

No i na początek zobaczmy po której stronie ma być partner starego i nowego związku? Czy jest możliwe szczęśliwe pogodzenie przez niego interesów obu stron?

Przyznaję, na podstawie wieloletniej praktyki prawniczej, a także doświadczając na własnej skórze, że mężczyzna prawie zawsze był tym niedobrym dla dzieci i dla byłej żony, a kolejna żona niechętnie przyjmowała jakiekolwiek jego starania o utrzymanie dobrych kontaktów z dziećmi, nie mówiąc o kontaktach z poprzednią żoną. I tak się z reguły dzieje mimo  jego usilnych starań  i dobrych chęci.

A jak będzie wyglądać w rzeczywistości szczęście małżeńskie i rodzinne nowego związku?

Do prawdziwego szczęścia w miłości konieczne jest spełnienie siedmiu niezbędnych cech-warunków: poczucie bliskości, obustronne zaufanie, wzajemne dopasowanie, dobre pożycie seksualne, wierność partnerów, umiejętność porozumiewania się oraz optymizm rozumiany jako pozytywne myślenie i nastawienie do życia /patrz moja książka-poradnik/.

No i już na początku mamy odpowiedź co do przyszłego szczęścia w nowym związku, zawartą w co najmniej trzech z siedmiu wymienionych wyżej warunkach.

Po pierwsze, jak nowa partnerka może mieć pełne zaufanie do partnera, który w poprzednim związku zdradzał? I cóż z tego, że także z nią samą lub nawet tylko z nią?!

Po drugie, czy może ona oczekiwać, z pełnym zaufaniem, wierności od partnera, który już wykazał się niewiernością w poprzednim związku, choćby tylko z nią?!

Po trzecie, czy partner z dziećmi z poprzedniego związku, ze złym doświadczeniem życiowym, obciążeniem alimentacyjnym i obowiązkami ojcowskimi po obu stronach, będzie stale  przejawiał wyłącznie pozytywne myślenie i nastawienie do życia w nowym związku?

Z kolei, aby rozpoznać czy partner z rozbitego związku spełnia pozostałe cztery warunki do szczęścia w miłości z nową partnerką, w nowym małżeństwie i w rodzinie, potrzeba znacznie więcej czasu niż mieli dotąd na odległość i w ukryciu. A przynajmniej tyle, ile czasu potrzeba dla rozpoznania tych cech u partnera- kawalera, który nie posiada nawyków wyniesionych z nieudanego związku.

A jakież to mogą być złe nawyki w tych pozostałych czterech cechach koniecznych do szczęścia w miłości, a więc w: bliskości, dopasowaniu, seksie, i wzajemnej komunikacji?

Wymienię tylko te najczęściej występujące jako przyczyny i okoliczności towarzyszące rozpadowi drugiego związku mężczyzny, opartego już na zdradzie małżeńskiej, a ujawniane w procesach rozwodowych:

– Zdaniem kobiet, które to przeszły, w takim związku, który jest dla nich pierwszym, występuje u nich  niedosyt w okazywaniu dowodów bliskości ze strony partnera, rozumianych jako wyrazów prawdziwej miłości, w tym pocałunków, uścisków, dotyku, czułych słów. A z upływem czasu czują ich coraz większe zanikanie. Wszystko to jest, ich zdaniem,  wynikiem przenoszenia przez partnera ostatnich złych nawyków z poprzedniego związku. Często nie okazywanie im bliskości, jest przyjmowane przez nie z nutą zazdrości, że taką emocjonalną bliskość okazywali żonie w poprzednim związku.

– Partner w nowym związku, z czasem mimo woli daje odczuć że porównuje zachowania nowej partnerki do odpowiadających mu zachowań byłej żony,  co wywołuje bunt, sprzeciw i kłótnie w związku. Ujawnia to coraz więcej różnic w dopasowaniu partnerów i to pod wieloma względami.

– Najwięcej wątpliwości, zahamowani i porównań w drugim związku dla partnera, a pierwszym dla partnerki, budzi współżycie seksualne. Tak jak w pierwszym okresie miłości w ukryciu seks był znakomity, pełen wzajemnego pożądania, tak wraz z upływem czasu wspólnego pożycia seks dość szybko powszednieje u partnera, a u partnerki powstaje pustka seksualna wobec zrodzonych na początku oczekiwań. Partnerka czuje, że seks jest coraz mniej ważny dla „ przeżytego” i doświadczonego partnera, podczas gdy ona właśnie teraz chce wyjść z nim z dawnego „ ukrycia” i z rozbudzonymi potrzebami.

– Również w zakresie wzajemnej komunikacji, z chwilą wejścia związku w codzienne realia życiowe,  partnerka dopiero teraz, ale stosunkowo szybo, poznaje prawdziwe umiejętności, a raczej nieumiejętności porozumiewania się z partnerem. Przyczyna jest prosta, w „ zdradzieckiej” miłości z ukrycia, z braku czasu i warunków, wzajemna komunikacja była szczątkowa, na rzecz przeżyć emocjonalnych oraz seksualnych. I trudno było na tej podstawie oceniać umiejętności porozumiewania się i to obojga partnerów. Teraz, już w otwartym związku, dopiero jest czas na prawdziwe życie i wzajemne poznawanie się partnerów w drodze codziennych kontaktów, wymiany zdań i  dłuższych rozmów. Ale jest już za późno na zastanowienie, dobór i rozsądne decyzje. Związek istnieje, trwa i żyje, być może już z własnym dzieckiem.A zatem, ciśnie się ważna praktyczna konkluzja – ostrzeżenie!

Dla małżonków mężczyzn! Nie warto i nie należy zdradzać żony i dzieci dla chwili szczęśliwości / nie szczęścia/ pod wpływem emocji zauroczenia, nie zaspokojonego pożądania seksualnego, alkoholu, słabości, złości czy zemsty. I na tej bazie snuć mroczną wizję nowego związku z zauroczoną tobą kobietą, potrzebująca prawdziwej miłości.

Bilans życiowy zysków i strat zawsze wyjdzie ujemny. Tylko dłuższy kryzys małżeński nie możliwy do rozwiązania, może usprawiedliwiać rozważne poszukiwanie nowej partnerki. Ale wspólne życie w nowym związku można rozpocząć dopiero po „pokojowym” zakończeniu istniejącego. Tym bardziej kiedy mamy do czynienia z małoletnimi dziećmi /dzieckiem/.

Dla kobiety zamierzającej wejść w związek z żonatym mężczyzną, a także już kochanki!

Nie wchodź w żaden układ miłosno-seksualny z żonatym mężczyzną i to posiadającym małoletnie dzieci /dziecko/ przed jednoznacznym zakończeniem jego poprzedniego związku.

 W związku miłosnym „w ukryciu” nigdy nie poznasz tych cech partnera, które są niezbędne do szczęścia w małżeństwie i w rodzinie. Jeżeli mimo tego weszłaś, koniecznie postaw jasno dla niego sprawę wyboru drogi życiowej i decyzji, asertywnie ale jednoznacznie i to w jak najszybszym, możliwym i realnym dla was czasie. Kontynuowanie takiego układu, z obiecankami w wydłużonym okresie, prawie zawsze kończy się źle, przede wszystkim dla porzuconej lub pozostawionej w depresji samej sobie kochanki.

Bronisław


Prawdziwa miłość to wzajemne oddanie w miłości w realiach całego życia !!!

Kochać i być kochanym”- te słowa George Sand były tylko jej pragnieniem wzajemnej miłości

„ Kochać i być kochanym”! To są niezwykle mądre życiowo słowa George Sand, choć nie znajdują potwierdzenia w miłości z Chopinem. Owszem była to miłość romantyczna, emocjonalna, „głośna” na salonach, ale niestety zbyt burzliwa i krucha, z wzajemnymi zdradami i stosunkowo krótka.

A więc na czym powinno polegać wzajemne oddanie w miłości w rzeczywistości całego życia związku miłosnego?

George Sand miała rację, podobnie jak Owidiusz czy Seneka Młodszy w początkach naszej ery. Prawdziwa miłość to kochanie i bycie kochanym, ale polegająca na wzajemnym oddaniu w trwałym związku miłosnym, złączonym więziami wzajemnych uczuć i emocji oraz realnymi więziami egzystencjonalnymi.

Partner związku miłosnego powinien dawać siebie i od siebie dla drugiego to, co jest sensem i przedmiotem ich miłości, a druga strona winna tego chcieć i te dary miłości przyjmować. Dający winien mieć satysfakcję i odczuwać z tego wielką przyjemność, a przyjmujący mieć zadowolenie i wyrażać wdzięczność.


Prawdziwa miłość to wzajemne oddanie w uczuciach i w realiach codziennego życia

Wobec tego jakie więzi realnego życia dwoje partnerów mogą tworzyć trwały, stabilny związek miłosny dający prawdziwą życiową miłość?

Zacznijmy od najważniejszych więzi uczuciowo – emocjonalnych:

Na początku „chemia”, a potem trwałe poczucie bliskości.

Tak jak jest możliwy dobry związek miłosny bez początkowej „chemii” między partnerami, tak nie możliwy jest trwały i szczęśliwy związek bez bliskości. Bliskość jest według mnie i prawie wszystkich badaczy najważniejszą więzią decydującą o istnieniu prawdziwej miłości i jej trwałości.

Żaden związek, mimo iż na początku traktowany może być przez partnerów jako wielka miłość, nie utrzyma się, kiedy choćby jeden partner nie odczuwa emocjonalnie, nie jest pewny, lub od początku nie pragnie bliskości.

Tę prawdę życiową mogę potwierdzić na podstawie praktyki zawodowego prawnika jak i własnego doświadczenia życiowego.

Jak ważna jest bliskość w miłości, małżeństwie i innych związkach partnerskich pisałem  już na blogu, a szeroko omawiam w swojej książce.

Na drugim miejscu wyróżniam więź w postaci pożądania seksualnego partnerów, ale jeszcze nie seks w sensie fizycznym.

Bowiem uczucie i emocje pożądania seksualnego w miłosnym związku są nierozerwalnie związane z istniejącą / lub nie/ bliskością między partnerami.

Seks bez pożądania i bez poczucia bliskości nie sposób nazwać uczuciem miłości z wzajemnym oddaniem. 

Niezmiernie istotną więzią w związku miłosnym jest wzajemne zaufanie, które szczególnie jest ważne w połączeniu z kolejną więzią jaką jest obustronna wierność.

Druga grupa koniecznych więzi we wzajemnym oddaniu w miłości to więzi egzystencjalne, niezbędne w realiach życiowych związku miłosnego, a następnie małżeńskiego / lub stałego partnerskiego/.

I tu na pierwszym miejscu należy postawić współżycie seksualne. Od razu, z praktycznego punktu widzenia, należy odrzucić wszelkie teoretyczne dywagacje, że może istnieć prawdziwa miłość, z wzajemnym oddaniem, bez współżycia seksualnego, tak zwany biały związek lub małżeństwo. Współżycie seksualne, oczywiście w różnych postaciach, jest „namacalnym” dowodem na istnienie wzajemnego oddania we wszystkich fazach istnienia związku miłosnego, to jest w miłości romantycznej, małżeńskiej, rodzinnej i miłości trzeciego wieku.

Ale, aby utrzymać dobre pożycie seksualne przez te wszystkie fazy dozgonnego związku miłosnego z wzajemnym oddaniem, konieczne jest istnienie kolejnych więzi. Taką ważną, chociaż na początkowym etapie niezbyt widoczną dla partnerów więzią, jest więź intelektualna, zwana poziomem mądrości. I nie chodzi tu o formalny poziom wykształcenia, ale o rzeczywisty poziom wiedzy ogólnej bądź fachowej -praktycznej, wychowania, obycia, kultury osobistej, który stanowi dziś i stanowić będzie przez całe życie związku, równą, wzajemną płaszczyznę porozumiewania się. Który pozwoli rozwiązywanie wszelkich problemów i konfliktów bez wyrzucania poziomu mądrości drugiemu partnerowi. Będzie stanowił podstawę współdziałania w codziennym życiu, oraz  służył do realizacji kolejnej więzi jaką jest zbieżność głównych celów życiowych.

Równolegle z więzią intelektualną, do wzajemnego oddania w miłości konieczne jest istnienie wspólnej więzi światopoglądowej i religijnej. O tym, w jaki sposób wpływają różnice światopoglądowe i religijne na związki miłosne, a szczególnie małżeńskie i rodzinne, wystarczy dziś zobaczyć co wywołuje w naszych związkach polska polityka i to prawie w każdej dziedzinie.

I ostatnia więź, którą jeszcze muszę wymienić, konieczna do prawdziwej miłości z obustronnym oddaniem, to jest wzajemna pomoc.

Ale tu znowu muszę dodać z praktyki zawodowej i doświadczenia, niejako przecinając wiele nieporozumień. Kiedy „pomoc” jest rzeczywiście pomocą, a nie obowiązkiem partnerskim, małżeńskim, czy rodzinnym?

No właśnie kiedy? I tu należy przywołać wszystkie wymienione wyżej więzi składające się na wzajemne oddanie w prawdziwej miłości. To one powinny pozwolić na bezsporne, inteligentne, mądre, empatyczne i zgodne z celami związku określenie co należy do obowiązków partnerów naszego indywidualnego związku, a co będzie pomocą dla drugiej strony w realizacji jej obowiązków. Na początku naszej miłości kwestia rozróżnienia obowiązku, a pomocy jest nie widoczna, ale dalsze życie w związku powoduje, że ten problem zawsze powstaje. Stąd od tych więzi, które łączą partnerów będzie zależał umiejętny podział obowiązków, a wzajemna pomoc będzie bezinteresownym czynieniem dobra dla osoby, którą kochamy z wzajemnością.

Takie jest moje praktyczne spojrzenie na wzajemne oddanie w miłości czyli jak kochać by być kochanym. A teraz zapraszam Ciebie i Twojego partnera do własnego spojrzenie na te wymienione więzi, które w realiach tworzyć winny wzajemne oddanie w miłości. Jak je oceniasz Ty, a jak Twój partner?! Sam jestem ciekawy, jak to wykorzystacie dla dobra Waszej miłości.

Jeżeli chcesz jeszcze bliżej poznać te więzi i nie tylko, czytaj w „ Jak żyć aby osiągnąć prawdziwe szczęście, proste i praktyczne odpowiedzi na pytania wzięte z życia”.

Bronisław


Bezsilność?! Czy można uratować alkoholika przed tragiczną śmiercią?

Tak! Trzeba umieć przeciąć łańcuch wiążący człowieka z alkoholem

Sobota popołudnie 8 czerwca br. Piękna pogoda. Wszedłem do parku w centrum miasta by spokojnie na ławce zjeść loda dla ochłody. Nagle usłyszałem cichy, błagalny głos człowieka siedzącego na ławce. „ Przepraszam czy może Pan dać na bułkę, od wczoraj nic nie jadłem?”

Od lat pomagam biednym, także żebrzącym, ale nigdy widząc, że jest nietrzeźwy. Stosuję zasadę, że najpierw organoleptycznie wyczuwam, że jest trzeźwy, w krótkiej rozmowie sprawdzam wiarygodność przyczyn i prowadzę do najbliższego baru lub sklepu, gdzie kupuję mu posiłek.

Stanąłem i… niestety, mężczyzna był na popularnym kacu, ale wyglądał dość schludnie i wyczułem w głosie smutek wyrażany czystym, składnym polskim językiem. To „ coś” w nim skusiło mnie i siadłem obok.

„Kupię Panu jedzenie, jeżeli rzeczywiście chce Pan jeść, ale wówczas kiedy uznam, że naprawdę jest w takiej uzasadnionej potrzebie” -postawiłem warunek wprost.

Schował głowę w dół, nie chciał mówić o sobie i dlaczego pije, rezygnuje nawet z jedzenia, załamuje się. „ Chcę Panu pomóc, nie tylko jedzeniem, ale musi Pan być szczery” – zachęciłem, bo wyczułem w nim gdzieś głęboko skrywane źródło nieszczęścia.

„ Jestem alkoholikiem .. technikiem, technologiem meblarstwa, miałem własny zakład produkcji mebli, mam dwoje wykształconych dzieci, na stanowiskach, syn w Policji w Gdańsku, córka pracuje w Krakowie – zaczął wyciągać z siebie, chowając twarz pod czapeczką z daszkiem.” Byłem w ośrodku na leczeniu, nie piłem pół roku…..ale to nie ma sensu, nie mogę przestać, nie mam siły…nie mam dla kogo żyć… miałem żonę…szkoda słów..”

A dla dzieci ?– spytałem zachęcająco.” Córka nie chce mnie znać, a syn jak dzwoni to przeważnie nie odbieram…bo wiem, że nic nie mogę ze sobą zrobić”.

To dlaczego pijesz?- drążyłem. Nie chciał czegoś wydusić z siebie, prawie płakał ….” to przez żonę, kochałem ją ale…odeszła z innym, a ja tak ciężko pracowałem”. Przecież świat się nie kończy na jednej kobiecie -próbowałem pocieszyć, ale on skwitował krótko. „ Miałem kilka lat konkubinę, piła razem ze mną i na koniec okradła, pijanego wysłała na wytrzeźwiałkę i odeszła”.

Każdy uzależniony ma swoją indywidualną praprzyczynę picia alkoholu

Gdzie mieszkasz i z czego żyjesz? Kradniesz ?- nie odpuściłem. „ O nie, co do tego nie…, dostaję zasiłek z „ pomocy”, mam mieszkanie socjalne”.

Miałeś delirkę ? „ O.. wiele razy”. Osiągnąłeś już „dno”? – wszedłem ostrzej, wiedząc, że był na odwyku i wiedział o co pytam. Wahał się z odpowiedzią.. „chyba jeszcze nie”. To na co czekasz, dlaczego skazujesz się świadomie na śmierć? – nie wytrzymałem. Pomogę Ci, znam lekarzy, którzy skierują Cię do ośrodka zamkniętego, skoro sam nie dasz rady – zadeklarowałem zachęcająco.  „ Byłem u jednego w poradni, ale nie chcę, nie dam rady, próbowałem po detoksie sam”.

Więc co dalej zamierzasz robić ? Chcesz żyć?- spytałem nieco zdenerwowany jego bezradnością i własną.” Nie wiem, nie myślę o tym, a kiedy myślę  zapijam, ale czasem myślę, że lepiej zapić się na śmierć…”

„ Poczekaj tu na mnie „. Kupiłem obok w sklepie kiełbasę śląską, masło,3 kefiry, chleb. Siedział skurczony, jakby zamyślony, głowa zwieszona, nawet nie patrzył kto przyszedł. „ Masz jedzenie na dwa dni, do poniedziałku”. „Bardzo Panu dziękuję- prawie wyszeptał.

Jak masz na imię i gdzie mieszkasz, możesz powiedzieć, bo może się jeszcze spotkamy? – zagadnąłem na odchodne. Bezmyślnie i odruchowo wymienił jak na Policji.

Podałem mu rękę i rzuciłem bez wiary: „ A może zrobisz miła niespodziankę dzieciom? Przecież mówiono Ci w ośrodku, że nie ma rzeczy niemożliwych”.

Już z daleka widziałem jak wyciągnął z siatki jedzenie by zaspokoić pierwszą potrzebę, głód. Czy i jak długo będzie to jego pierwsza potrzeba, a może jednak  będzie ją do tragicznego końca alkohol?!

W naszym kraju, do dziś niestety panuje przekonanie, że nie warto zajmować się cudzym problemem jakiegoś tam alkoholika. Stąd nadal zdarzają się przypadki, że mijamy leżącego człowieka, przyjmując z góry, że jest to pijak.

To był alkoholik, lecz mimo tego, nie mogłem świadomie pozostawić go na nadchodzącą śmierć. Miałem jego dane, dużo dowiedziałem się od niego o nim samym i dzieciach! Zobaczymy czy w tym przypadku  potrafimy zapobiec tragedii załamanego człowieka – alkoholika?!

Według dr n. med. Bohdana T. Woronowicza, najlepszego polskiego praktyka, specjalisty od uzależnień, proces leczenia i wychodzenia z uzależnienia, które jest „ demokratyczną” chorobą, bo może na nią zapaść każdy, przebiega w następujących etapach:

– detoksykacja w warunkach szpitalnych;

– psychoterapia, najlepiej w ośrodku stacjonarnym;

– proces zdrowienia, w tym nauka zachowań, właściwa dieta, utrzymanie       abstynencji w walce z powrotem do picia i nawrotem choroby;

– dożywotnia abstynencja od wszelkich substancji psychoaktywnych.

Bronisław


„ Meandry miłości” Dwa /ob/ razy M jak miłość?!

Okazuje się, że serial „M jak Miłość” chyba trafia w najczulsze miejsca wielu Polek i Polaków i to w każdym wieku. Brawo dla scenarzystów pod wodzą Ilony Łepkowskiej, którzy pobudzają nasze miłosne poszukiwania lub przywołują własne przeżycia miłosne. Z miłości przelotną, romantyczną, tą trudną ale zwycięską, zawiedzioną, jednostronną, platoniczna lub burzliwą. Tak jak w serialu „ M jak Miłość” podobne meandry miłości wielu z nas przechodziło lub przechodzi we własnym życiu. A wielu mniej doświadczonych chciałoby osobiście przeżyć te najpiękniejsze chwile z życiu bohaterów.

Bo czyż nie warto ulec urokowi Marcina, adonisa, który mimo woli  podrywa i zniewala co drugą napotkaną kobietę, kosztem tej która go aktualnie kocha.

Andrzej  doświadczony prawnik kolejno zakochuje się głęboką miłością w partnerkach z  brzydko mówiąc, pewnym „balastem” życiowym. A przecież należałoby od niego oczekiwać jednego trafnego wyboru takiej partnerki, z którą mógłby przeżywać prawdziwą miłość na całe życie. Ale jak w życiu „szewc bez butów chodzi”.

Paweł, zdolny chłopak, jak wielu młodych mężczyzn, błądząc w wyborach zdobywa doświadczenie na zagubionych i zawiedzionych w miłości partnerkach z dzieckiem, by w końcu zwątpić w istnienie prawdziwej miłości z, na razie, wytrwale kochającą Julką.

Niepewna swojej  miłości Ulka, waha się przed samym ślubem kogo właściwie kocha, Bartka czy Janka. Chociaż dla widzów prawdopodobnie przeważają walory Janka, przy pomocy splotu zdarzeń ślub bierze z Bartkiem.

Najstabilniej z miłością prezentują się teraz Marysia i Artur połączeni ponownym węzłem małżeńskim, po własnych smutnych doświadczeniach i zdradzie Artura w kryzysie małżeńskim.

Przyjemnie  się ogląda filmowe meandry i poszukiwania tej prawdziwej miłości.

A jak w realu znaleźć prawdziwą miłość na całe życie? Jak to jest z miłością w naszym  życiu? Czy moja miłość to na pewno już ta prawdziwa, na dobre i na złe? Jak właściwie ma wyglądać prawdziwa miłość do końca życia?

Chociaż jak dotąd nikt nie mógł znaleźć definicji prawdziwej miłości, bo przecież każdy z nas jest niepowtarzalną indywidualnością, to wydaje się, że można pokusić się o  takie praktyczne pytania i stwierdzenia.

Czy  w poszukiwaniu prawdziwej miłości jest możliwe połączenie serca i rozumu? A może dać się ponieść kolorowym chwilom zauroczenia, zakochania i zdać się na to co pokaże samo życie?

I dalej nasuwa się drugie ważne stwierdzenie.

 Z każdej nieudanej próby poszukiwania miłości trzeba wyciągać rozsądne i bardziej realistyczne wnioski na przyszłość. Ale czy tak postępujemy w naszym życiu?

I po trzecie.

Czas i doświadczenie życiowe powinny podpowiadać nam jakiego partnera/ki do prawdziwej miłości szukamy? Dla młodych zakochanych na pewno niezbędny jest czas na bliższe poznanie pozytywnych lub negatywnych cech partnera/ki i posiadanych nawyków. Ci doświadczeni niespełnioną miłością, powinni wiedzieć jakie popełnili błędy na swojej drodze do prawdziwej miłości, co było dobre, a co złe.

 A więc na serio nie serialowo, w poszukiwaniu partnera kierujmy się trzema takimi  praktycznymi podstawami: uczuciem miłości, ale połączonym z prozą codziennego życia, w okresie czasu wystarczającym na wzajemne poznanie.

 Dla zawiedzionych, nieszczęśliwych i pechowców dobra rada, starajmy się nie błądzić dalej, skoro na bazie własnych błędów prawie już wiemy jakiej /jakiego/ partnera/partnerki/poszukujemy na całe życie.

Bronisław