?>

Takich nauczycieli nam trzeba!

Miałem nauczyciela z powołania. Dziś takich można spotkać rzadko. A władze nasze robią prawie wszystko…… aby takich już nie było?!

Taki wzór nauczyciela – wychowawcy z misją życiową dobrego wychowania i nauczania dzieci muszę pokazać. Jestem bowiem zobowiązany jako jego wychowanek, do którego po wielu latach on sam przyszedł, aby porozmawiać o losach życiowych, moim i kolegów z klasy, uprzednio znajdując adres  mojej kancelarii prawnej.

Pan Władysław „wyłaził ze skóry”, aby Józek zapamiętał, że „kto ..uje kreskuje ten dostaje dwóje. Aby Rysiek zapamiętał wyjątki „ sz” po spółgłosce : bukszpan, kształt, pszenica, pszczoła, wszyscy, wszędzie. To on przychodził do domu każdego z nas, kiedy widział jakieś problemy swoich uczniów i nie tylko wychowawcze. On wiedział wszystko co winien wiedzieć dobry nauczyciel o swoim wychowanku, o rodzicach, o tym jak żyje rodzina, jakie ma kłopoty.

To mnie, jednemu z najlepszych uczniów w klasie, celowo obniżył ocenę ze sprawowania, bo wiedział, że to był najlepszy dla mnie środek wychowawczy na przyszłość.

Pan Władysław jest także wzorowym ojcem. Dobrze wychował trójkę dzieci. Jedno z nich, które znam, jest najlepszym i szanowanym lekarzem w rzadkiej specjalności w moim mieście i nie tylko w nim.

Kiedy rozmawialiśmy zdradził mi, że niestety jego miłość do dzieci, ludzi i pasja zawodowa kosztowała go rozbicie małżeństwa. Żona odeszła od niego i żyli w separacji. Jedynie córka podtrzymywała nikłą więź małżeńską organizując niedzielne obiady w domu matki. Dziś ciężko chory wrócił pod opiekę żony i córki, w mieszkaniu żony.

Kiedy odwiedziłem go z koleżanką z klasy, mimo skutków wylewu, z entuzjazmem młodzieńca wspominał wspólne chwile nauki i wychowania. On je tak dobrze pamiętał, nawet w drobnych szczegółach. Tak właśnie winna wyglądać wrażliwość, przeżywanie pracy, którą się kocha i empatia każdego nauczyciela – wychowawcy.

Taki piękny wzór nauczyciela z powołania opisałem swojej córce – nauczycielce i spytałem, jak najczęściej traktują dziś swoją pracę nauczyciele? Jako robotę, bo muszą ją odrabiać za pieniędze na życie? Jako karierę zawodową, czy jako misją powołania?

Ja kocham swoją pracę, bez wahania rzekła, ale dużo koleżanek i kolegów po studiach pedagogicznych nie pracuje w szkolnictwie, a ci którzy pracują są raczej niezadowoleni z pracy w zawodzie nauczyciela. Praca nie daje satysfakcji materialnej w formie wynagrodzenia, a powołanie nie pozwala godnie żyć bez środków finansowych.

Właśnie czytam znakomitą biografię „ Adam Mickiewicz. Życie romantyka”, spisaną przez Amerykanina Romana Koropeckyja, i nie mogę uwierzyć, że młody Mickiewicz jako nauczyciel carski, na początku XIX wieku, zarabiał tak dobrze, że z powodzeniem wystarczało mu na dostatni i „ trochę hulaszczy”  tryb życia.

A jak wygląda dziś zawód nauczyciela-wychowawcy w naszym kraju? Kto i dlaczego idzie do zawodu? Ile zarabia nauczyciel ?

Trzeba zacząć od zaspokojenie jego podstawowych potrzeb życiowych. A może zamiast dawać 500 + na dzieci ludzi zamożnych, przeznaczyć te środki na wynagrodzenie nauczycieli. Może zamiast trzynastą emeryturę dawać wszystkim emerytom dać tylko najbiedniejszym? To władza winna wiedzieć skąd wziąć środki finansowe na odpowiednie płace dla wykwalifikowanych, dobrych nauczycieli z powołania.

Nie wystarczą dla nas Obywateli bezradne i puste słowa władzy:  ” nie ma pieniędzy w budżecie, choć wiemy, że winni więcej zarabiać”. Jeżeli pracodawcy w dialogu społecznym wskazują źródła finansowania, to dlaczego rząd tego nie robi, ani nie wyjaśnia. To jest okazywaniu „tumiwisizmu” dla narodu, by nie powiedzieć „pogardy”.

Jak to się ma do „patriotyzmu” tak mocno eksponowanego przez nieformalnego naczelnika państwa, jak określa Prezesa Kaczyńskiego opozycja partyjna.

Myślę, że zamiast tych patetycznych słów o patriotyzmie bez pokrycia, czas najwyższy zabrać się do działania. Najpierw znaleźć środki na wynagrodzenia dla nauczycieli, zakończyć strajk, a następnie doprowadzić do prawdziwych i rzetelnych rozmów z fachowcami o polskiej edukacji. A nie pozorowanych w celach politycznych, przy okrągłym stole rozstawionym na stadionie, niczym igrzyska starorzymskie dla podekscytowanej gawiedzi.

Panie Władysławie, bardzo jestem wdzięczny za trud wychowawczy, za jego efekty, które były i są dla mnie źródłem uczciwego życia, mojej satysfakcjonującej drogi zawodowej. A Pan był i jest najlepszym wzorem nauczyciela, który polecałem i polecam do naśladowania.

Takich właśnie nauczycieli jak Pan potrzebuje nasz kraj, aby ludzie żyli dobrze i szczęśliwie! Życzę Panu dużo zdrowia!

Bronisław


Mój świąteczny prezent dla czytelników bloga „ Szczęśliwi, pechowcy, malkontenci”. Trzy najszczęśliwsze chwile w życiu!!!

Ponieważ mamy już nastrój przedświąteczny, życzę wszystkim czytelnikom, w tym szczególnie nieszczęśliwym i „pechowcom” samych szczęśliwych przeżyć, zdarzeń i chwil.

Wraz z życzeniami przekazuję w prezencie mój sposób na codzienny przypływ szczęściaoraz na pozytywne myślenie i nastawienie do życia, pod tytułem: ” Trzy najszczęśliwsze chwile w życiu”

Otóż będąc w ciężkiej życiowej potrzebie stworzyłem niezwykle prosty, piękny i skuteczny sposób na zmianę smutnych, złych i pesymistycznych myśli na pozytywne.

Do dziś go stosuję, już nie ze względu na potrzebę samopomocy, lecz dla doładowania poczucia szczęścia, w chwilach zmęczenia, codziennych kłopotów i trosk.

Jest to mój „złoty środek” do budowania dobrego nastroju i energii życiowej.

Tylko króciutko wspomnę jak to zadziałało.

Kiedy wychodziłem z kryzysu choroby nowotworowej, połączonego z nadużywaniem alkoholu, a właściwie piwa zakończonego alkoholem, przez pół roku ćwiczyłem trening autogenny Schulza. Nie wchodząc w szczegóły, jest to dość skomplikowany i trudny trening umysłu i ciała na zmianę sposobu myślenia, wymagający ogromnej wytrwałości i samozaparcia.

W ostatniej jego fazie wpadłem na pomysł aby go ułatwić, uprościć i dostosować do własnej kryzysowej potrzeby, ale z co najmniej tak samo dobrym skutkiem terapeutycznym.

Zamiast tworzyć samemu lub wyszukiwać słownych formuł autosugestii odpowiednich do przyczyn przeżywanego kryzysu, przypadkowo spostrzegłem, że o wiele lepiej, dla poprawy nastroju i zmiany sposoby myślenie i nastawienia, zadziałało przypomnienie i odtworzenie w myślach i wyobraźni najszczęśliwszych chwil w moim dotychczasowym życiu.

Na początku miałem problemy z wyszukaniem tych rzeczywiście najszczęśliwszych chwil, bo z góry błędnie założyłem, że w moim życiu takich chwil nie było. Po chyba tygodniu jednak odnalazłem ich stosunkowo dużo, wybrałem trzy najpiękniejsze i najszczęśliwsze, choć krótkotrwałe.

Już po dwóch tygodniach doszedłem do perfekcji tego ćwiczenia, ale z jakim „ bombowym” skutkiem. Jestem zdrowy do dziś zarówno pod względem fizycznym jak i psychicznym, i prawie tryskam szczęściem, co widać w moim blogu o tej tematyce.

Jak wspomniałem na wstępie stosuję tę metodę do dziś, ale tylko wtedy, gdy czuję taką potrzebę i wówczas stosuję ją znacznie krócej. Czasami, w trakcie dnia, kiedy spotyka mnie jakiś kłopot, przykrość czy smutek natychmiast przywracam w myślach i wyobraźni wybraną jedną, dwie, lub trzy chwile szczęścia.

Autorytatywnie potwierdzam, że jest to metoda bardzo skuteczna na zmęczenie, uspokojenie, na stres, na bezsenność, na depresję, a przede wszystkim na zmianę sposobu myślenia i nastawienia do życia, oczywiście pozytywnie. Jest znakomitym uzupełnieniem terapii każdego uzależnienia, począwszy od alkoholu, narkotyków i innych środków psychoaktywnych jak dopalacze, od palenia, a także innych uzależnień.

A teraz, przekazując mój prezent dla Was, chcę go „ wzbogacić ”  kilkoma praktycznymi wskazówkami dla wszystkich chętnych do sprawdzenia ile jest on wart.

Na początek najważniejsza i najmilsza część, to …. ponowne przeżywanie najszczęśliwszych chwil w całym dotychczasowym życiu, aby wybrać te trzy najpiękniejsze.

Ja na przykład znalazłem je w dzieciństwie, w dojrzałej młodości i w…niebotycznym przeżyciu równoczesnego spełnienia seksualnego. Ale o tej ostatniej sza…, to moja najsłodsza tajemnica.

Drugą ważną rzeczą jest dobór miejsca i czasu na ćwiczenie. Muszą one odpowiadać takim warunkom jak:

–  możliwość uprzedniego zrelaksowania organizmu, ciała i umysłu, oraz zamknięcia oczu na wystarczający czas, według własnej oceny uznany za skuteczny,

–  izolacja od wpływów i zakłóceń zewnętrznych. Później przyjdzie autoizolacja, czyli umiejętność wyłączenia się od wpływów zewnętrznych prawie w każdym miejscu,

–  najlepsza pozycja do ćwiczenia leżąca lub wygodnie siedząca / fotel /, Trzecim etapem jest niczym nieograniczona wizualizacja przeżytych kiedyś chwil szczęścia. +

I tutaj pole do własnego, odpowiedniego dopasowania, miłych wspomnień i obrazów do psychicznej potrzeby.

 Można cieszyć się i przeżywać kadr po kadrze jedną najszczęśliwszą chwilę, dwie, a nawet trzy. Pozwolić sobie na pełną dowolność podświadomego ich wyboru, delektować się szczegółami, zatrzymywać się w czasie, cofać, wracać, wydłużać momenty w czasie, i.t.d.

Przeżywaj ponownie te piękne momenty, aż poczujesz ulgę, spokój, zadowolenie, tak jak by to było dziś, teraz, przed chwilą. Może być tak, że poczujesz senność, a nawet zaśniesz.

Ja ćwicząc doraźnie do zaistniałej potrzeby, potrafiłem zasnąć na chwilę na krześle w poczekalni np. przychodni lekarskiej, a nawet u dentysty, czy jadąc autobusem.

Po jakimś czasie każdy sam dojdzie do perfekcyjnego określenia szczegółów skutecznego ćwiczenia. Co do miejsca, czasu, wyboru lub zmiany najszczęśliwszych chwil.

Co ważne, nie należy po jednym lub kilku ćwiczeniach od razu oczekiwać cudownych skutków. To ćwiczenie, jak każde psychoterapeutyczne, polega na zmianach w podświadomości poprzez wyrzucenie zakodowanych złych treści myśli, nawyków myślowych, a wprowadzenie nowych, pozytywnych. Stąd zgodnie z zasadą psychologów amerykańskich zajmujących się psychologią pozytywną, musi być utrwalane poprzez powtarzanie co najmniej przez 21-30 razy – dni / inni twierdzą, że nawet dłużej/. Ja odczułem lepsze skutki od metody Schulza już po dwóch tygodniach, ale ja już byłem w trakcie terapii metodą Schultza Życzę, aby trzy najszczęśliwsze chwile każdego z Was, przekształciły się całe szczęśliwe życie.

Bronisław


Dlaczego człowiek zabija człowieka? Gdzie i kiedy rodzi się źródło zła w człowieku?

Serce mi się kraje, kiedy co jakiś czas opinię publiczną poraża tragiczna wiadomość o kolejnym zabójstwie.

Tym razem, na plebanii  kościoła w Warszawie, 38-letni wysportowany mężczyzna zabija, starszego, bogu ducha winnego,  człowieka. Oczywiście jeszcze nie znamy szczegółów i dużo czasu upłynie nim się o nich dowiemy.

Ale już dziś nie mogę przejść obok tej kolejnej tragedii ludzkiej bez komentarza, tym bardziej, że kładzie ona cień na celu i tematyce mojego bloga, jakim jest dążenie do szczęścia.

Nie jest moim celem szukanie przyczyn w tym i każdym innym tragicznym zdarzeniu. Od tego są właściwe organy i kompetentni ludzie. Ja chcę, a właściwie z racji celu bloga muszę, rzucić kila zasadniczych, choć ogólnych, pytań dla naszego społeczeństwa. A jeszcze konkretniej, do moich kochanych internautów.

Zacznę od krótkiego „wykrakania” jednej z przyczyn takiego zła rozwijającego się w człowieku. Otóż w poprzednim poście „ Z Polską oświata jest źle! „ ostro skrytykowałem art. 48 Konstytucji RP, który stanowi: „ Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami”.

„ Bezczelnie” stwierdziłem, że „ powinien on ulec zmianie bądź uzupełnieniu o cel wychowania, jakim winno być „ wychowanie do szczęścia”. Bowiem..” Przy istniejącym zapisie, nieodpowiedzialni rodzice równie dobrze mogą wychowywać do nieszczęścia / rozumowanie a contrario/, i to zgodnie z prawem konstytucyjnym”.

Mówiąc „ wykrakałem” miałem na myśli  ewentualne źródło zła, które ten przepis konstytucji legalnie dopuszcza w naszym kraju, czyli „ złe wychowanie”.

Rzucam zatem pytanie: Czy wychowanie dziecka na dojrzałego człowieka może być źródłem takiego zła jakim jest zabójstwo człowieka?

I dalej: Czy nie warto zatem zmodyfikować system wychowania w Polsce, w takim zakresie, aby  wprowadzając wychowanie do szczęścia, wyeliminować bądź skorygować błędy wychowawcze rodziców, które dziś dopuszcza  i legalizuje nasza Konstytucja właśnie tym artykułem 48 ?

Ktoś może mi zarzucić, że postuluję wprowadzenie takiego systemu państwa nadopiekuńczego jak w Norwegii, gdzie specjalny urząd do spraw dzieci- Barnevernet ma prawo ingerować w proces wychowania dzieci przez rodziców. Ostatnio w Polsce było o nim głośno za sprawą przypadku polskich rodziców, którzy wraz z dziećmi uciekli z Norwegii z powodu „ rzekomej” próby odebrania im dzieci ze względów wychowawczych.

Odpieram zarzut krótko. Norwegia, podobnie jak inne państwa skandynawskie, od lat jest krajem ludzi najszczęśliwszych na świecie, w 2018 roku była na III miejscu, po Finlandii i Danii. Natomiast dwoma światowymi miernikami szczęścia są: ” wsparcie społeczne” i „ swoboda podejmowanych decyzji życiowych”. A przecież w Polsce jest również podobny urząd, Rzecznik Praw Dziecka, tyle tylko, że nasz urząd powstał niedawno, w 2000 roku i trudno się dziwić, że nie ma takich uprawnień, skoro Konstytucja daje rodzicom pełną swobodę wychowania.

I w związku z wychowaniem, drugie pytanie co do tak okrutnego źródła zła w człowieku:

Czy rodzina, w której powinno dobrze być wychowywane dziecko, może być takim miejscem?

Ja mogę powiedzieć, że może, i stosunkowo często jest. Wiem to z mojej praktyki zawodowej. Bardzo duży wpływ na przestępczość i to już nieletnich, ma atmosfera domu rodzinnego jako wzorzec wychowawczy. W szczególności trudne warunki materialne, złe pożycie rodziców, niepełna rodzina, alkoholizm, brak w ogóle zainteresowania procesem wychowania, przemoc w rodzinie, złe traktowanie dziecka łącznie z biciem, które jest prawnie zakazane.

I tu muszę wyrazić ogromne zdumienie, dlaczego Polska mimo podpisania   Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, rzekomo nosi się z zamiarem jej wypowiedzenia?

To między innymi w niej jest mowa: „ uznając, że dzieci są ofiarami przemocy domowej, również jako świadkowie przemocy w rodzinie”. A przecież podstawą wychowania w rodzinie jest wzorzec rodzinny, a dziecko często jest „świadkiem” panującego w niej zła.

Czy dobro polskich dzieci jest mniejszej wagi państwowej niż np. zapisy konwencji dotyczące „ płci społeczno-kulturowej”, określane jako genderyzm, które „ stoją solą w oku”  rządzącej polskiej prawicy?

Ja moje pytanie co do źródła zła, na podstawie praktyki zawodowej, w pierwszej kolejności widzę w procesie wychowawczym i w rodzinie, ale czy tylko tam należy szukać przyczyn?

Pamiętacie, zabójstwo Prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza?

Jak wynika z dotychczasowych nieoficjalnych informacji, nieznane są dotąd motywy sprawcy. Wiemy, że popełnił je w niecały miesiąc po wyjściu z więzienia , gdzie odbywał karę przez ponad 5 lat.

Prokuratura aktualnie bada, czy 27 letni sprawca w chwili zbrodniczego czynu był niepoczytalny z powodu choroby psychicznej. Bo jeżeli tak to nie będzie odpowiadał karnie za swój czyn i zostanie umieszczony w zamkniętym zakładzie leczniczym.

Ale przecież krótko przed opuszczeniem zakładu karnego był na tę okoliczność badany. Co niektórzy, zastanawiają się czy nie była to zbrodnia na tle politycznym, ze względu na słyszane okrzyki sprawcy w chwili zbrodni.

I na tym tle ciśnie się kolejne pytanie:

Czy źródłem zła i motywem zbrodni zabójstwa człowieka na człowieku może być fanatyzm polityczny- partyjny, religijny, czy rasowy, połączony z nietolerancją?

Jestem gorącym zwolennikiem ludzkiego szczęścia, kieruje mną pozytywne myślenie i nastawienie do życia i nie wyobrażam sobie aby w naszym kraju, tak doświadczonym zbrodniami wojennymi, mogło rozwijać się w umysłach Polaków tak wielkie zło mordu na człowieku z pobudek nietolerancji na tle politycznym czy innym.

Na koniec chcę zadać retoryczne pytanie łączące wymienione przeze mnie wymienione trzy źródła tak wielkiego zła jak zabójstwo innego człowieka:

Kto ponosi odpowiedzialność za wychowanie dziecka z takimi negatywnymi cechami charakteru, które w przyszłości mogą rodzić tak wielkie zło zabójstwa, jak: nieczułość i brak empatii, gniew, złość, zawiść, mściwość, zawziętość, które „ owocują” z czasem w agresję, porywczość, nietolerancję, nienawiść i okrucieństwo.

Zapewne nie szkoła, która w swoich podstawach programowych wyraźnie nakazuje różnicować dobro i zło. A w dorosłym człowieku osobowość w zasadzie jest już ukształtowana.

Odpowiedzi, choć czasami brutalnej, udzielił Larry Winget , autor wielu bestselerów „na zachodzie”, w książce „Twoje dzieci to Twoja wina – jak wychować dzieci na odpowiedzialnych i samodzielnych dorosłych”.

Bronisław


„ Nie ma miłości bez bliskości!!”

Tak, to jest rzeczywiście prawda.

Sprawdziłem zadając to pytanie prawie każdemu rozwodzącemu się partnerowi związku małżeńskiego, w czasie mojej wieloletniej praktyki prawniczej. No i w końcu mówią i piszą o tym chyba wszystkie autorytety naukowe i terapeutyczne.

Czy trzeba jeszcze więcej na to dowodów?

Myślę, że najlepiej niech każdy z Was sprawdzi to na własnym przykładzie. A jak to stwierdzić? Proszę bardzo, spróbuję to pokazać.

Wszystko powinno zacząć się od chemii. Albo zdarzyć się od pierwszego „ wejrzenia”, a raczej od pierwszego widzenia, albo /rzadziej/ po kolejnym spotkaniu i poznaniu. „Chemicznie” rzecz nazywając muszą zadziałać odpowiednie hormony miłości, testosteron, dopamina, oksytocyna i inne. Wtedy efekty są bardzo miłe, choć rozwalające człowieka, oczywiście w sensie pozytywnym dla niego, a niekoniecznie na zewnątrz. Popularne motylki w brzuchu, koncentracja myślenia o poznanej osobie kosztem dekoncentracji w innych sprawach, między innymi poprzez zamyślenie i roztargnienie. Odmienne reakcje organizmu jak: brak apetytu, bezsenność, rozedrganie i przyspieszone bicie serca.

Ważne, że pierwszy etap poczucia bliskości rozpoczyna się silną potrzebą przebywania z wymarzoną osobą. Patrzenia na siebie, podziwiania, słuchania, dotykania, przytulania, całowania, no i pierwszych doznań seksualnych.

Ten okres to nic innego jak miłość romantyczna w postaci zauroczenia i zakochania.

Ale uwaga, ten etap wcale nie musi być początkiem stałego związku! Nie jest jeszcze pełnią bliskości. Dominuje w nim „ różowa” bliskość emocjonalna. Stąd nigdy nie należy go przedwcześnie przekształcać w związek formalny.

Druga faza bliskości w miłości to już jest czas wspólnego życia w sformalizowanym związku jako małżeństwo lub w stałym związku partnerskim typu konkubinat. Ale z praktyki zawodowej wiem, że dla dobra przyszłości stałego związku, wskazana jest uprzednia próba wspólnego życia bez formalizowania związku. Ta druga faza bliskości powinna być wspólnie przeżywaną radością z twórczego życia. To pozytywna akceptacja partnera w bezpośrednim przebywaniu ze sobą na co dzień. Powinna być odczuwana, wyrażana i utrwalana stałym obcowaniem z ukochaną osobą.

Teraz już bliskość, jako poczucie stałe i stabilne, winna się pozytywnie przejawiać w postaci emocjonalnej, intelektualnej i co najważniejsze fizycznej. I ważna uwaga, każda długotrwała rozłąka, szczególnie na początku stałego związku, jest przeszkodą, która może zaburzyć poczucie bliskości. I tak konkretnie po kolei.

Bliskość w postaci emocjonalnej – uczuciowej to przede wszystkim radosne przeżywanie wszystkich pozytywnych zdarzeń we wspólnym życiu. Ale to także empatyczne przeżywanie trudnych, smutnych i złych wydarzeń, z wzajemnym wsparciem. To każdorazowa podpora partnera, gdy drugą stronę cokolwiek złego dotyka. Nie powinno być tak, że czasami partner zamyka się w sobie, lub ucieka w samotność, bądź gdzieś indziej, nie dzieląc się z drugim dobrym lub złym doznaniem. Bliskość emocjonalna winna polegać na tym, że z pełną szczerością,  otwartością i zaufaniem powierzyłbyś partnerowi/ ce/ wszystkie tajemnice i zamiary swojego serca. To ma być tak jakbyś rozmawiał ze samym sobą. Ja prawie wiem co partner czuje, co myśli, jak się zachowa, jak przeżywa. Najwyższym „miernikiem” bliskości emocjonalnej jest intuicyjne, empatyczne i telepatyczne odczuwanie i rozumienie niewypowiedzianych intencji partnera/ki. Ale ten najwyższy miernik bliskości jest z reguły powiązany z bliskością intelektualną.

A bliskość intelektualna, to taka płaszczyzna wykształcenia, wiedzy, doświadczenia, która łączy związek miłosny pod względem wzajemnego rozumienia się, znajomości sposobu myślenia i działania partnera. To umiejętność porozumiewania się z partnerem, podobnie jak z innymi ludźmi, z tym że z większym dodatkiem emocjonalnym. Co nie oznacza, że te wartości / wykształcenie, wiedza i doświadczenie/ winy być „równe” lub równorzędne. One mają się wzajemnie zazębiać, komponować, ale nie mogą znacząco różnić i dzielić. Bliskość intelektualna to także wzajemnie akceptowana kultura osobista, sposób bycia oraz osobistego i wspólnego życia partnerów.

Specjalnie i celowo, dla pobudzenia ciekawości, pozostawiłem bliskość fizyczną na końcu, mimo iż ona jest najbardziej i bezpośrednio widoczna oraz odczuwalna w związku miłosnym.

Kochani najważniejszy w bliskości fizycznej, ale wyłącznie w połączeniu z bliskością emocjonalną – uczuciową, to seks, a dokładniej pożycie seksualne przez cały czas trwania związku. Zwracam uwagę, że seks czysto fizyczny wyłącznie dla zaspokojenia własnej, egoistycznej, potrzeby, nie ma nic wspólnego z poczuciem bliskości.

Seks i seksualność to w moim” Portrecie idealnej miłości” oddzielna,  ale dopiero czwarta cecha udanego związku miłosnego/ patrz książka/. Bliskość, według mnie, to pierwsza cecha i więź udanego i szczęśliwego związku.

Teraz rzucę tylko kilka uwag praktycznych do seksu jako koniecznego elementu bliskości.

Nie prawdziwe jest spotykane czasami twierdzenie, że można i to dobrze, żyć w tak zwanym „ białym małżeństwie”, czyli bez fizycznego seksu za zgodą partnerów. Z reguły takie związki spotyka się pośród osób głęboko religijnych, u których dominuje wartość duchowa czystości cielesnej. Bliskość w miłości musi łączyć się ze spełnieniem seksualnym, bo jest ono naturalną – biologiczną potrzeba każdego człowieka, tak jak picie, jedzenie, sen, odpoczynek.

Równie szybko traci się poczucie bliskości w związkach, w których partnerzy lub partner współżyją, ale nie doznają spełnienia seksualnego. W naszej kulturze społecznej,  problem ten jest stosunkowo często skrywanym tabu. I to jest bardzo złe, bo po latach często staje się ważną przyczyną rozwodu. Zresztą uważam, że to czy partnerzy pasują do siebie pod względem seksualnym powinno być definitywnie sprawdzone na etapie miłości romantycznej, w narzeczeństwie,  lub podczas tak zwanego chodzenia ze sobą. Już na tym etapie partnerzy winni wiedzieć, zdecydowanie tak,  jesteśmy dopasowani seksualnie i doznajemy spełnienia, albo zdecydowanie nie, bo ja / ty nie przeżywam spełnienia, bądź jeszcze nie do końca sprawdziłam/łem się i zaczekajmy.

Ale bliskość fizyczna to nie tylko seks. To przede wszystkim zadowolenie z codziennej bezpośredniej styczności i kontaktów z kochanym partnerem – partnerką, ze szczerych i otwartych rozmów, czułości i serdeczności, szacunku i życzliwości. Ta bezpośrednia styczność winna być wyrażana wszystkimi zmysłami, miłosnym spojrzeniem, czułym dotykiem, słuchaniem partnera, a także znanym, miłym zapachem, gustem i smakiem. Takimi praktycznymi przykładami pełnej bliskości fizycznej w miłości jest swoboda, luz wobec i przy partnerze, brak poczucia wstydu, skrępowania, na przykład nagością, kompleksami, wyglądem, określonym słownictwem i.t.p. Dobrym przykładem bliskości fizycznej i emocjonalnej jest „ niekontrolowane” przeżywanie stosunku seksualnego. Złą oznaką dla bliskości jest odczuwana co raz częściej potrzeba fizycznej samotności od partnera.

Nieco inaczej wygląda bliskość w trwałym związku miłosnym w trzecim wieku.

Ten okres to przywiązanie. Jego cechą charakterystyczną jest fakt, że parę, małżeństwo lub inny stały związek, łączą dobre, a także złe codzienne nawyki, ukształtowane i utrwalone przez całe wspólne życie. Oni po prostu już nie mogą bez nich żyć. Te stałe zachowania łączą partnerów trzeciego wieku. Tak jest im dobrze i nie wyobrażają sobie żyć z kimś innym. Tym bardziej, że doskonale wiedzą, że nie mają już czasu na sprawdzanie nowego partnera/ki.

Jak z tego wynika, bliskość jest warunkiem koniecznym w związku miłosnym przez całe życie, chociaż przejawia się w różnych postaciach, w zależności od czasu trwania związku. W początkowym okresie bliskość jest wyrażana bardziej ekspresyjnie, emocjonalnie i wyraziście. W drugiej, małżeńskiej, rodzinnej fazie związku, bliskość jest wkomponowana w dobre codzienne życie, jest jego nieodzownym wsparciem. Na etapie trzeciego wieku bliskość całego życia owocuje przywiązaniem, spokojem i tak właściwie jest główną siłą życia spełnionych partnerów.

Czy tak jest w rzeczywistości jak widzę to ja? Zachęcam każdego z Was do dokonania realnego sprawdzianu na własnym przykładzie.

Proszę tylko przez jakiś okres czasu, miesiąc, kwartał, a może niekiedy trzeba dłużej, porównać własne obserwacje, spostrzeżenia, do tych cech, o których mówiłem wyżej jak kształtuje się bliskość w Waszym związku. Zapewniam, że wnioski będą naprawdę ciekawe i bardzo ważne dla przyszłości!

Bronisław


Z polską oświatą jest źle! Nie idziemy w dobrym kierunku!

Jej celem winno być wychowanie i kształcenie do szczęśliwego życia, tak jak to czynią kraje skandynawskie!

Bez względu na to jak się zakończą strajki w naszym kraju. Żadna władza, ta czy następna, nie może pozostawić taki stan faktyczny i prawny w oświacie jaki jest obecnie. I to moje stwierdzenie kieruję jako apel-wezwanie do wszystkich postępowych i zainteresowanych, władz, organizacji politycznych i społecznych, liczących się autorytetów w naszym kraju, do podjęcie niezbędnych, właściwych i realnych działań na rzecz zmiany tej sytuacji. Internautów namawiam do „ wiercenia dziury w brzuchu” wszystkim decydentom właściwym i odpowiedzialnym za system wychowania i kształcenia w naszym kraju.

Dlaczego tak uważam? Spójrzmy na to niejako z zewnątrz, a więc bardziej obiektywnie. Dlaczego państwa skandynawskie, takie jak Finlandia, Dania, Norwegia, Szwecja, Islandia, znajdują się w czołówce  najszczęśliwszych krajów na Świecie?

Nawet dla laika, który śledzi choć trochę doniesienia prasowe, szczególnie ostatnio, aż rzuca się w oczy fakt, że w tych krajach inaczej jest ukierunkowany programowo i dydaktycznie system wychowania i kształcenia.

Jego podstawowym celem jest  wychowanie i kształcenie dzieci do nabycia umiejętności wykorzystywania wiedzy teoretycznej i praktycznej do przyszłego szczęśliwego życia. Mówiąc wprost systemy te uczą i wychowują młode pokolenia jak w wieku dojrzałym dobrze żyć, dążyć i osiągać prawdziwe szczęście.

 W procesie dydaktycznym wygląda to tak, że najlepszym sposobem przekazywania wiedzy teoretycznej  jest równoczesne jej sprawdzanie w praktyce i doświadczeniach życiowych. Taki system uczy samodzielnego myślenia, kreatywności oraz wskazuje najważniejsze wartości życiowe i praktyczne wzorce działania niezbędne do ich osiągnięcia na drodze do szczęśliwego życia człowieka.

Aż ciśnie się ważna konkluzja, jak bardzo wyraźnie skandynawski system wychowania i kształcenia wpływa na szczęście obywateli tych krajów, skoro są najszczęśliwszymi narodami na Świecie. A zatem jest to dobry system dla przyszłości życia ich obywateli. Z kolei czterdzieste miejsce Polski na liście szczęśliwych państw, niestety chyba odpowiada naszemu systemowi wychowania i kształcenia.

To dlaczego nie bierzemy pozytywnego przykładu z tych państw?

Nie jestem uprawniony i nie mam kompetencji od oceniania efektów  wprowadzanych zmian w systemie polskiej oświaty przez ten i poprzednie rządy.

Ale skutki wprowadzonej od 1 września 2017 roku reformy prawa oświatowego, w postaci chaosu i dezorganizacji systemu, oraz aktualny ogólnopolski  strajk nauczycieli mówią same za siebie.

Myślę, że nikt z nas nie ma wątpliwości, że fundamentem, na którym stoi dobry system oświatowy są nauczyciele. To od ich wiedzy i umiejętności pedagogicznych w decydującej mierze zależy przyszłość życiowa i zawodowa naszych dzieci.

Tylko dobrze przygotowany do zawodu i dobrze wynagradzany nauczyciel będzie naprawdę zaangażowany w swoją misję zawodową.

Nie umniejszając żadnym zawodom, nie powinno być tak, że nauczyciel w naszym kraju niejednokrotnie zarabia tyle co robotnik niewykwalifikowany. A  takie przykłady wskazują nawet sami politycy / poseł Kłopotek „w swojej” firmie „ Kawa na Ławę” TVN 24 z 7 kwietnia 2019r/./. Problemy adekwatnego do zadań i obowiązków wynagradzania nauczycieli, stosunku pracy, awansu zawodowego,  powinny być załatwione w pierwszej kolejności. Moim zdaniem  należy także przeprowadzić nowelizację Karty Nauczyciela obowiązującej od 1982 roku.

Trzeba po prostu siąść do wspólnych rozmów w gronie fachowców, nauczycieli, a także rodziców. Władza nie może dzielić zainteresowanych pozytywną zmianą systemu, tak jak to uczyniła w rozmowach przed strajkiem nauczycieli, podpisując „ quasi porozumienie” z jednym zawiązkiem zawodowym.

Zmiany programowe i systemowe w systemie oświaty nie idą w podobnym kierunku jak na przykład w wymienionych państwach skandynawskich o najwyższym wskaźniku szczęścia swoich obywateli. Co więcej programy nasze  nasyciliśmy elementami przeszłości historycznej, często podyktowane podejściem politycznym aktualnych władz. Cytuję preambułę ustawy Prawo oświatowe z 14 grudnia 2016roku : „Kształcenie i wychowanie służy rozwojowi u młodzieży poczucia odpowiedzialności, miłości Ojczyzny, oraz poszanowania dla polskiego dziedzictwa kulturowego….”. I dalej, zamiast opierać treści programowe na naukowym podejściu do świadomego rodzicielstwa, do edukacji seksualnej, do życia w rodzinie, jeszcze bardziej wzmocniliśmy, cytuję z ustawy, „ nauczanie i wychowanie-respektując chrześcijański system wartości..” Marzy mi się taki system oświatowy w naszym kraju, którego celem będzie wychowanie do szczęścia.

Myślę, że powinna być dokonana zmiana obowiązującej Konstytucji RP. Art. 48 ust.1 o treści : „ 1. Rodzice maja prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami.,” winien ulec zmienie bądź uzupełnieniu o cel wychowania, jakim winno być „ wychowanie do szczęścia”. Przy istniejącym zapisie, nieodpowiedzialni rodzice równie dobrze mogą wychowywać do nieszczęścia / rozumowanie a contrario/, i to zgodnie z prawem konstytucyjnym.

Taka też preambuła, zawierająca cel „ wychowanie i kształcenie do szczęścia” powinna być zapisana w nowej ustawie Prawo oświatowe.

Kierunkami treści programowej byłyby cele cząstkowe wychowania do szczęścia, dotyczące najważniejszych wartości składowych szczęścia. A więc:    wychowanie do miłości, w tym edukacja seksualna,  wychowanie do małżeństwa /związku partnerskiego/, wychowanie do życia w rodzinie,  wychowanie do świadomego rodzicielstwa, z elementami edukacji seksualnej, wychowanie do pracy,  wychowanie do samorealizacji człowieka.

Taką koncepcję nowoczesnego wychowania i kształcenia przedstawiłem w mojej książce „ Jak żyć aby osiągnąć prawdziwe szczęście – proste i praktyczne odpowiedzi na pytania wzięte z życia”.

Bronisław


Wszyscy mają równe prawo do szczęśliwego życia! Lesbijki, geje, biseksualiści, transseksualiści i transgenderyści też ?!

To stwierdzenie w pierwszym zdaniu wydaje się być „ oczywistą oczywistością”,  dla wszystkich ludzi, czyli prawdą obiektywną. To drugie stwierdzenie, w naszym kraju, jeszcze nie jest tak oczywistą prawdą.

          Ponad połowa Polaków traktuje homoseksualizm jako odstępstwo od normy, które należy tolerować, natomiast co czwarty badany uważa, że nie powinno się go tolerować – wynika z badania CBOS przeprowadzonego w listopadzie 2017 roku.

           Polska prawda jak rodacy życzą szczęścia osobom nie heteroseksualnym, wyszła niczym szydło z worka  za sprawą władz Warszawy, ściślej odpowiedzialnego organu jakim jest Prezydent Rafał Trzaskowski, a następnie w odzewie, Prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego. I znowu  rozpoczęło się  polskie piekiełko od polityków, wybranych przez nas jako najlepszych reprezentantów naszych praw i interesów.

Polacy zostali przez nich wtrąceni do „ czyśćca” !

Za szybko wszyscy chcą iść do szczęścia niebieskiego ?! Dla kogo to piekiełko jest potrzebne i w jaki celu? 

Spróbuję to trochę rozwikłać. Najpierw krótko, jak to się zaczęło?

Już było w miarę cicho i spokojnie, społeczeństwo i elity polityczne w Polsce, w ślad za ” postępowym zachodem”, jak gdyby ze spokojem i milczącą na zewnątrz akceptacją, przyjmowało co róż to nowe, publiczne coming-outy naszych rodaków, znanych, szanowanych, poważanych, ze wszystkich sfer życia.

Jak sięgam pamięcią, przypomnę tylko kilka nazwisk, oczywiście w dobrej wierze, znaczeniu i celu. Pierwsi i chyba najodważniejsi to: Jacek Poniedziałek, Tomasz Raczek, Michał Piróg,  Tomasz Jacyków,  a potem coraz śmielej i młodsi:  Radek Pestka, Maciej Zień, Nick Sinckler, Łukasz Jemioł, Kasia Adamik. No i kilku polityków: Marek Barbasiewicz, Robert Biedroń  i Krzysztof Śmiszek, Paweł Rabiej, Krystian Legierski.

Niektórzy zaściankowi „ patrioci Polacy”, oczywiście w zamkniętych kręgach, ze zgorszeniem kiwali głowami, ale pozytywna świadomość społeczeństwa jednak rosła.

Podaję przykłady. Robert Biedroń zostaje prezydentem Słupska i to ze znaczną przewagą nad konkurentami. Paweł Rabiej startuje na prezydenta Warszawy, zostaje wiceprezydentem. Coraz więcej Polaków ze zrozumieniem i normalnością akceptuje celebrytów, osoby LGBT.

Za sprawą Anji Rubik w przestrzeni publicznej pojawił się nowy mainstream, edukacja seksualna.

To jest trudna sprawa dla Kościoła w Polsce, dla rządzących polityków/ i nie tylko/, a także dla dużej części społeczeństwa. Moim zdaniem wymaga czasu na edukację społeczeństwa o konieczności edukacji seksualnej, bo ona jest niestety jeszcze tabu. Po jakimś czasie wydawało się, że problem edukacji seksualnej nieco ostygł, podobnie jak LGBT.

 Na plan pierwszy wyskoczyły nowe głośne publicznie sprawy i tematy. Nagrania Kaczyńskiego w dotąd niewiarygodnej roli biznesmena, cykl wyborów do parlamentu europejskiego, a następnie do polskiego. Ostatnio doszły żądania nauczycieli podwyżki o 1000 zł, zmodyfikowane ostatnio na 30% płacy,  rozłożonej w czasie na dwa razy po 15 %.

I tu nagle, tak uważam, Rafał Trzaskowski, niedawno wybrany Prezydent Warszawy, 18 lutego 2019 roku podpisuje Deklarację pod tytułem „ Warszawska Polityka miejska na rzecz społeczności LGBT+”.

Moim zdaniem to jest jednak błąd taktyczny, zły czas do takiej deklaracji, mimo słuszności merytorycznej  treści zawartej w deklaracji.

Po pierwsze jest to „ woda na młyn” dla partii rządzącej i dla samego Kaczyńskiego, aby można było” podpuścić i podjudzić” konserwatywną i katolicką część społeczeństwa, która nie akceptuje osoby homoseksualne, do głosowania w wyborach przeciw Koalicji Europejskiej.

Po drugie, w dużym stopniu odwróciła ona uwagę tej części społeczeństwa od tarapatów Kaczyńskiego związanych z taśmami.

Po trzecie, generalnie „ Deklaracja”  stała się tematem zastępczym, dla wszystkich aktualnych problemów partii rządzącej. Wystarczy co jakiś czas dolać oliwy do podpalonej przez Kaczyńskiego deklaracji. I tak też robi Prezes na konwencjach partyjnych PIS, oraz posłuszni wykonawcy jego idei  szczęśliwego życia Polaków. Najświeższy przykład to wypowiedż posłanki Elżbiety Kruk, nota bene kandydatki do Europarlamentu: „Ja myślę, że Polska będzie regionem wolnym od LGBT”.

A teraz, odchodząc od politycznych aspektów Deklaracji na rzecz LGBT, kieruję kilka pytań, niekoniecznie retorycznych, do internautów zainteresowanych  ważnym problemem społecznym jakim jest sytuacja społeczna, prawna, i każda inna, naszych rodaków LGBT.

Najpierw do zastanowienia przytoczę przykład z pewnego procesu rozwodowego, w którym byłem pełnomocnikiem jednej ze stron.

Załamana mężatka, matka kilkuletniego chłopczyka zwróciła się do mojej kancelarii o pomoc prawną, co ma robić bo ujawniła, że mąż jest gejem.

Jest prawie pewna, że dłużej nie wytrzyma w związku, mimo iż mąż jest dobrym człowiekiem, a przede wszystkim dobrym ojcem. Tak właściwie była już po rozmowach z mężem i przyszła bo chce wnieść pozew o rozwód, ale tak by sprawa nie wyszła na jaw.

 Ale o tym czy i jak wspólnie rozwiązaliśmy problem za chwilę, by nie sugerować podpowiedzi na postawione pytania w kwestii sytuacji osób LGBT w Polsce.

Skoro już wiemy, że w naszym kraju, jak na całym świecie, są osoby nie heteroseksualne i co raz więcej z nich „ ośmiela się” żyć pośród nas jak każdy Obywatel RP, to:

 Czy nie jest już czas na to, by  władze, ustawodawcza i wykonawcza, a także środki masowego przekazu, przyjęły do wiadomości jako oczywistość fakt istnienia i życia osób LGBT, a następnie przystąpiły do rozmów mających na celu zrównywanie ich praw obywatelskich?

Powtarzam najpierw do rozmów, a nie od razu do jednostronnych deklaracji.

Moim zdaniem, każda lesbijka, gej, biseksualista, transseksualista i transgenderysta, musi mieć równe prawa do pełni szczęśliwego życia. Każdy z nich ma prawo dążyć do swojego szczęścia, wybierając takie wartości, jakie uzna za najważniejsze dla siebie, a nie te, które narzuci państwo, Kościół,  inne organizacje czy inni ludzie.

Pojawiająca się argumentacja, że na przeszkodzie stoi polskie prawo, Konstytucja i ustawy, jest nie do przyjęcia. Prawo jest dla ludzi,  a nie odwrotnie. To ludzie tworzą prawo.

Teraz stawiam drugie pytanie, adresowane do nas, wszystkich Polaków, bez żadnych podziałów:

Czy nie czas pójść do przodu, z duchem czasu, postępu, wzrostem świadomości i wiedzy, przestać żyć mitami o osobach homoseksualnych, często karmionymi także przez Kościół?

To pytanie zadaję także dlatego, że to ostatnie stwierdzenie o rozpowszechnianych mitach przez Kościół miało istotne znaczenie w sprawie o rozwód mojej klientki.

Strach co powiedzą ludzie w jej parafii, że wyszła za mąż za „pedała”, że ma z nim dziecko, przeważył nawet nad proponowaną przeze mnie próbą sprawdzenia możliwości kontynuowania związku dla dobra dziecka. Tym bardziej, że w mojej obecności mąż przedstawiał dowody miłości do dziecka, do niej. Wyrażał wolę nieujawniania swojej orientacji, odczuwanej bardziej psychicznie niż fizycznie. Niestety, górę wzięła skażona psychika wiernej katoliczki. Mąż wyraził zgodę na rozwód, z powodu t.zw. „ niezgodności charakterów „. Sąd wydał wyrok, rozwód bez orzekania o winie. Nikt nie dowiedział się o rzeczywistej przyczynie. Nie słyszałem także o coming-oucie tego zagubionego człowieka.

Życzyłem mu i nadal życzę osiągnięcia swojego szczęścia, tak jak każdemu Polakowi i każdemu obywatelowi naszego Świata. Wszyscy powinniśmy mieć prawo do pełni życia, czyli prawdziwego szczęścia

Bronisław


„To lipa, ale ciemny lud to kupi „??.

Przepraszam, to nie do Was, to pytanie: czy podobna jak ta ”  bezczelność  Jacka Kurskiego„ nadal jest możliwa w naszym kraju?

Takie retoryczne pytanie zrodziło się w moim umyśle, kiedy w niedzielę / 31 marca 2019 r./ usłyszałem, a następnie zapoznałem się z komunikatem  Biblioteki Narodowej „ O stanie czytelnictwa w Polsce w 2018 roku.”

 Nadal tylko 37 % Polaków przeczytało 1 książkę w ciągu roku. 35 % przyznało, że w ich domach nie ma żadnej książki lub są tylko podręczniki szkolne. 82 % Polaków nie czyta żadnych dłuższych tekstów w formie elektronicznej.

No i …? ! Jacek Kurski, dziś Prezes Polskiej Telewizji Publicznej, mówiąc tak bezczelnie w 2005 roku, miał rację?  Dla przejrzystości cytuję jego odpowiedz na pytanie T. Lisa, dlaczego zaczął z tym dziadkiem Tuska: „ Z tym Wermachtem to lipa, ale jedziemy w to, bo ciemny lud to kupi”.

 Oczywiście nie kupi, ale … ? I tu aż cisną mi się inne przykłady jak my Polacy, oczywiście nie wszyscy, zamiast posłużyć się powszechnie dostępną,  sprawdzoną wiedzą,  dajemy się „ wpuszczać w maliny ” dla celów politycznych, religijnych, w walce o władzę lub dla określonych organizacji, grup lub lobby.

Pokuszę się tylko  najbardziej jaskrawymi przykładami, w których prawie „ gołym okiem” to widać:

Przykład pierwszy, niby ucichł, ale co jakiś czas zdarzają się nadal ekscesy i przestępstwa przeciw cudzoziemcom. Imigranci mogą przynosić choroby!

” Są już przecież objawy chorób dawno nie widzianych w Europie: cholera na wyspach greckich, dyzenteria w Wiedniu, pasożyty, pierwotniaki,” – powiedział Jarosław Kaczyński  w październiku 2015 roku, nie zgadzając się na przyjęcie do Polski 7.000 uchodźców. I co ? zadziałało, nawet przeciwne stanowisko Kościoła nie pomogło. A przecież wystarczyło zasięgnąć nieco więcej wiedzy, sprawdzonych  informacji, lub posłuchać fachowców w tych dziedzinach. Słowem, najlepiej poczytać !

Przykład drugi, t.zw. ruch anty szczepionkowy. Co z tego, że jedyne źródło skąd się wzięła fama, że szczepienia obowiązkowe dzieci mogą wywoływać autyzm, stało się nieprawdzie, a lekarza Andrew Wakefielda, który sfałszował wyniki rzekomych badań wyrzucono z zawodu i oficjalnie zdementowano nieprawdę.

Światowa Organizacja Zdrowia uznała ruchy anty szczepionkowe za jedno z 10 największych zagrożeń zdrowia w 2019 roku, a nasi pseudo liderzy anty szczepionkowców wciąż znajdują naśladowców, najwięcej spośród kogo? Zapewne nie z tych co szukają sprawdzonej wiedzy.

 A co najważniejsze, zło potęguje, liczba nieszczepionych dzieci rośnie i zaczyna rosnąć liczba chorób podlegających szczepieniom obowiązkowym.

 Przykład trzeci, uzdrowiciele, znachorzy, bioenergoterapeuci i inni „cudotwórcy”, nie posiadający stosownej wiedzy specjalistycznej.

Najsłynniejszy uzdrowiciel z Brazylii, Joao Teixeira de Faria, zwany Janem od Boga, jawił się  jako medium, leczył modlitwą, ziołami,  dotykiem i „ seksem „ ? Ten ostatni sposób terapii w końcu ujawniły same pacjentki. Podobno nadal się ukrywa przed wymiarem sprawiedliwości.

W Polsce niedawno zapadł wyrok skazujący znachora z Nowego Sącza. Ten były kierowca, nazywający się mesjaszem, leczył modlitwą, ziołami, wahadełkiem i dotykiem. Dopiero kiedy zagłodził na śmierć, rozwodnionym mlekiem kozim i kaszkami, małe dziecko, szerzące się lokalnie zło ujrzała cała Polska. Okazało się jak wielu ludzi bezkrytycznie wierzyło w znachora- mesjasza.

Co łączy wszystkie trzy negatywne przykłady z polityki, z życia społeczeństwa oraz zdrowia indywidualnego człowieka. Brak dostatecznej wiedzy tej części naszego społeczeństwa, ślepa wiara, także w niesprawdzone informacje, niechęć do jej zdobycia, w tym głównie poprzez czytanie. Czy można tą cześć naszych rodaków, którzy być może popełniali i nadal popełniają błędy życiowe, nazwać tak jak Jacek Kurski, ciemny lud ?

Nie, to nie są czasy średniowiecza, gdzie palono czarownice i panowała inkwizycja, żerując na rzeczywistym braku oświaty i zacofaniu.

Ale z drugiej strony, kiedy wiemy, że każdy Polak marzy, chce i co raz bardziej dąży do swojego szczęścia, to bezwzględnie trzeba wskazać, że nie można osiągnąć prawdziwego szczęścia bez odpowiedniej wiedzy i umiejętności jej wykorzystania.

Niestety , moim zdaniem, my Polacy jeszcze nie bardzo doceniamy znaczenia wiedzy w życiu codziennym, a przede wszystkim na swojej drodze do celu i sensu życia jakim jest prawdziwe szczęście każdego z nas. Czasy sukcesów, amerykańskich pucybutów, a tym bardziej w Polsce, już dawno minęły.

A przecież wiedza, to po zdrowiu, drugi w kolejności złoty środek do szczęścia, o których szeroko mówię w mojej książce „ Jak żyć aby osiągnąć prawdziwe szczęście, proste i praktyczne odpowiedzi na pytania wzięte z życia”.

Na koniec pozwolę sobie przytoczyć z mojej książki, prostą, sprawdzalną dla każdego i niezwykle cenną,  prawdę życiową: ”Czasami człowiek w swoim życiu może stracić bardzo wiele, prawie wszystko: pracę, mieszkanie, dom, cały majątek, mogą go okraść. Ale nikt nie może mu odebrać mądrości w postaci wiedzy, praktyki, doświadczenia”.

Bronisław

P.S. Kiedy już zamierzałem opublikować ten post, z pozytywnym zakończeniem, nazajutrz w poniedziałek, jak grom z jasnego nieba, w Polsce zagrzmiała sensacyjna wiadomość. Pod kościołem w Gdańsku, wierni wraz z księdzem i ministrantami palili książki, o treści fantastycznej, w tym o Harrym Potterze.

A ja dzień wcześniej w tym poście, cieszyłem się, że to nie są czasy średniowiecza, kiedy palono na stosie czarownice jako „diabelskie zagrożenie”. Czy to jakiś dziwny zbieg okoliczności, że zaraz po opublikowaniu raportu o stanie czytelnictwa w Polsce, a także po udanych Targach Książki, które właśnie odbyły się w Gdańsku, wierni wraz z księdzem palą książki, rzekomo stanowiące „ zagrożenie duchowe”? Proszę zwrócić uwagę, że palenie książek odbywało się w ramach rekolekcji, których celem jest „ odnowienie moralne” !!!