?>

Gdybym był bogaczem !?

Gdybym był bogaczem? – tak śpiewał w marzeniach o szczęściu Tewje, żydowski mleczarz w musicalu „ Skrzypek na dachu”.

169,8 mld USD = 679 000 000 000 złotych (679 miliardów)

Tyle wynosi majątek Elona Muska, właściciela Tesli, Twittera i SpaceX, który złożył ostatnio wizytę w naszym kraju, wyceniany na koniec 2023 roku. To wciąż daje mu pierwsze miejsce na liście globalnych miliarderów. Proszę się zatem nie przestraszyć ilością zer kiedy przeliczy się jego wartość na polskie złote.

679 000 000 000 złotych !!!

Dla porównania:

W budżecie Polski na 2024 rok zaplanowano dochody na kwotę 682 miliardów złotych, a wydatki na 866 mld zł.

Tyle mieć, to „tylko długo żyć i nie umierać”. Zapewne nie tylko mleczarz Tewje skakałby z radości posiadając taką fortunę?!

Gdybyś Ty ją miał/miała/, czy aby na pewno, byłbyś/byłabyś/ szczęśliwym człowiekiem?

Skoro Musk jest tak bogaty, stać go na „wszystko”, może „ mieć co dusza zapragnie”, czy to oznacza że jest szczęśliwym człowiekiem, albo że osiągnął „upragnione i wymarzone szczęście” ?

Oto co powiedział o szczęściu:

Myślę, że aby być w pełni szczęśliwym, trzeba być szczęśliwym w pracy i szczęśliwym w miłości. Myślę więc, że jestem średnio szczęśliwy”.

Proszę zwrócić uwagę, że wskazał on na dwie najważniejsze – jego zdaniem- wartości życiowe.

P R A C A   i   M I Ł O Ś Ć

Musk uważa, że pełnia szczęścia to szczęście  w pracy i szczęście w miłości?

O dziwo, wcale nie twierdzi, i  prawie nigdy nie wspomina, że pieniądze, czy majątek, choćby największy, dają mu poczucie prawdziwego szczęścia.

                                                          •••

Tak się składa, że ja od ponad 20 lat próbuję znaleźć odpowiedź na pytanie  na czym ta pełnia szczęścia polega i czym jest to prawdziwe szczęście? Przyznaję, że w miłości szukałem prawdziwego szczęścia bardzo długo, bo aż 61 lat. Czy znalazłem taką miłość ? Myślę że tak, bo dziś po wielu latach doświadczeń znacznie inaczej widzę prawdziwą miłość niż jako młody i mniej doświadczony życiem człowiek. Ale nadal nie jestem w pełni przekonany, iż jest ona tak idealna o jakiej marzy prawie każdy człowiek. Najwięcej moich wątpliwości nadal budzi niepewność, czy osoba którą się kocha, rzeczywiście wzajemnie kocha z taką samą miłością i z oddaniem.

Żyłem w trzech związkach małżeńskich. W pierwszym 8 lat, w drugim 22 lata, w trzecim 8 lat. W ostatnim  rozstaliśmy się wskutek dłuższej rozłąki, by po 6 latach wrócić do siebie i podjąć, jak dotąd, dobre życie ze wzajemnym zrozumieniem.

Chciałem mieć czwórkę dzieci, niestety pierwsza córka urodziła się z wadą letalną i zmarła po 5 miesiącach. Wiem co to znaczy szczęście posiadania zdrowego dziecka. Troje  następnych, syn i dwie córki, przynoszą mi satysfakcję z ich wychowania i wykształcenia.

Mam wielkie zadowolenie z 58-miu lat pracy zawodowej, w tym z 32 lat jako zawodowy prawnik z doświadczeniem w sprawach rodzinnych, rozwodowych, pracy i ubezpieczeń społecznych.

Mając 52 lata zachorowałem. Lekarze stwierdzili nowotwór złośliwy żołądka. Orzekli, że to mój koniec żywota. Szok, operacja, chemia, załamanie i depresja. To wszystko doprowadziło mnie do 7 letniego okresu nadużywania alkoholu i w efekcie uzależnienia. Kiedy lekarz oznajmił, że „ nie ma wznowy i chyba wyszedłem na prostą” podjąłem detoksykację i psychoterapię. Nie kryję, że dzięki silnej woli i powrotu chęci życia udało mi się wyjść z uzależnienia i świetnie mi idzie bez alkoholu już 19 lat.

Doznałem jakby cudownego olśnienia. Doświadczyłem co to znaczy zdrowie.

Dobro i bezinteresowne czynienie dobra stało się myślą przewodnią i celem dalszego życia. Jeszcze bardziej widziałem nieszczęście ludzkie na co dzień, w otoczeniu, w pracy zawodowej. Szukałem jego przyczyn i równocześnie poszukiwałem odpowiedzi na pytanie, dręczące chyba każdego człowieka:

Jak może wyglądać prawdziwe szczęście ?

Czy to prawdziwe szczęście można porównywać do rajskiego życia ??? (autor)

Jakie najważniejsze wartości życiowe mogą stworzyć prawdziwe szczęście, w rozumieniu wielu młodych ludzi?

Wszędzie gdzie tylko mogłem, gdzie przebywałem, podróżowałem w kraju i za granicą pytałem , rozmawiałem i szukałem jakie wartości są potrzebne i najważniejsze do osiągnięcia prawdziwego szczęścia. Po prawie 7 latach poszukiwań, studiów nad literaturą fachową, analiz, porównań, najpierw sporządziłem listę 336 wartości, które uznałem za ważne, bo mogą wpływać, bardziej lub mniej na szczęście człowieka.

I to był pierwszy etap moich poszukiwań.

W drugim etapie, w którym dokonywałem oceny wpływu tych poszczególnych wartości na dobre, stabilne, radosne, bezkonfliktowe życie, także we współżyciu z ludźmi, z tych 336 wartości wstępnych wyeliminowałem wartości mniej istotne lub drugorzędne.

Po każdej kolejnej eliminacji, dokonywałem wyboru najistotniejszych wartości, które uznawałem, za ważniejsze i nadrzędne nad innymi.

I w ten sposób doszedłem do praktycznego wniosku, że:

Tych najważniejszych wartości życiowych, które po osiągnięciu, prawie na pewno, mogą dać szczęście jest SIEDEM!!!

Są to:

1 – MIŁOŚĆ;

2 – ZWIĄZEK MAŁŻEŃSKI – PARTNERSKI;

3 – DZIECKO (DZIECI);

4 – WYCHOWANIE I WYKSZTAŁCENIE DZIECKA (DZIECI);

5 – RODZINA;

6 – PRACA ZAWODOWA;

7 – SAMOREALIZACJA.

Jest rzeczą oczywistą, że to jest mój indywidualny wybór najważniejszych wartości, chociaż przy ich wyborze starałem się kierować rozumowaniem powszechnym, ogółu bądź  większości ludzi.

Każdy człowiek ma wolną wolę w zakresie własnego rozumienia i wyboru najważniejszych wartości na drodze do swojego szczęścia.

Jednak trzeba zawsze pamiętać, że:

Twoje szczęście w decydującej większości zależy od Ciebie samego. Musisz tylko umieć wybrać wartości, które mogą Ci przynieść szczęście i wytrwale dążyć do ich osiągnięcia!

Kiedy po wielokroć utwierdzałem się co do trafności wyboru tych siedmiu najważniejszych wartości do prawdziwego szczęścia, długo nie umiałem znaleźć określenia tego emocjonalnego doznania pełnego szczęścia po spełnieniu wszystkich  siedmiu wartości.

Czyli uczucia jakiego doświadcza człowiek dokonując pozytywnego rachunku całego życia, w którym osiągnął  każdą z tych wartości.

Określiłem to uczucie najprościej jako:

wielkie zadowolenie z osiągnięcia najważniejszych wartości, które dają człowiekowi pełnię szczęścia „.

I w ten sposób powstała moja definicja prawdziwego szczęścia, która brzmi:

             „ Prawdziwe szczęście to wielkie zadowolenie z osiągnięcia najważniejszych wartości, wybranych za cel i sens życia, w tym takich jak:

– miłość,

– związek małżeński- partnerski,

– dziecko (dzieci),

– wychowanie i wykształcenie dziecka (dzieci),

– rodzina,

– praca zawodowa, oraz

– samorealizacja.”

                                                         •••

Ale powstał kolejny problem:

Jak najprościej i najtrafniej , w krótkiej definicji szczęścia, określić  na czym polega to osiągnięcie szczęścia w każdej z siedmiu wartości wybranych za sens i cel życia?

A więc na czym polega:

• szczęście w miłości;

• szczęście w związku małżeńskim – partnerskim;

• szczęście z posiadania i wychowania dziecka (dzieci);

• szczęście w rodzinie;

• szczęście w pracy zawodowej; no i

• szczęście w samorealizacji.

I tu znowu zastosowałem określenia nadrzędne sumujące wszystkie aspekty ocenne  wyrażające wielkie zadowolenie człowieka z każdej z siedmiu najważniejszych wartości.

Moim zdaniem osiągnięcie poszczególnej najważniejszej wartości, wybranej jako cel i sens życia, polega na:

oddaniu w miłości wzajemnej;

spełnieniu w małżeństwie lub związku partnerskim;

świadomym posiadaniu dziecka (dzieci);

dobrym wychowaniu i odpowiednim wykształceniu dziecka;

satysfakcji z pracy zawodowej;

samorealizacji, poprzez twórcze życie i bezinteresowne czynienie dobra

I co najważniejsze, szczególnie dla ludzi młodych.

Tak rozumiane prawdziwe szczęście, zbudowane po osiągnięciu tych siedmiu wartości, jest możliwe do osiągnięcia w pełni dopiero na przestrzeni całego życia.

Stad moim synonimem „prawdziwego szczęścia” jest określenie „pełnia życia”.

                                                         •••

Ale poczucie szczęścia możemy już doświadczyć po osiągnięciu jednej lub kilku z tych wartości, a nie dopiero po osiągnięciu wszystkich. A zatem :

Szczęściem możemy się cieszyć na każdym etapie życia, także z częściowego osiągnięcia każdej z tych siedmiu najważniejszych wartości.

W młodości: na przykład z „ przeżywanej aktualnie miłości”, ze „ zdobycia odpowiedniego wykształcenia zawodowego”, z „posiadania upragnionego dziecka”;  z „ pierwszych sukcesów w pracy zawodowej”.

W wieku dojrzałym: ze „ spełnienia w trwałym i stabilnym związku małżeńskim-partnerskim”; z „ satysfakcji z pracy zawodowej przed przejściem na emeryturę”; ze „ szczęśliwej rodziny przed usamodzielnieniem się dzieci”.

No i w „ jesieni życia ”, na przykład z „ wdzięczności za odpowiednie wychowanie dzieci ”, z „ samorealizacji przez całe twórcze życie i czynienia dobra ”.

Jednak stan wielkiego zadowolenie, w którym człowiek ma poczucie, że osiągnął wszystkie najważniejsze wartości, które wybrał za sens i cel swojego życia, można osiągnąć w wyniku podsumowania całego życia.

Tak rozumiane PRAWDZIWE SZCZĘŚCIE to  PEŁNIA ŻYCIA, i to jest stan „ idealny „ .

                                                            •••

                     Kiedy sformułowałem moją definicję szczęścia jak wyżej, nie poprzestałem na pozostawieniu tych generalnych, ogólnych, określeń na czym to szczęście polega w poszczególnych najważniejszych wartościach życiowych jak: „oddanie w miłości”; spełnieniu w małżeństwie-związku partnerskim”; „ świadomym posiadaniu dziecka”; „ dobrym wychowaniu i odpowiednim wykształceniu”; „satysfakcji z pracy”; czy „ samorealizacji poprzez twórcze życie i bezinteresowne czynienie dobra”.

Przez następne miesiące udało mi się bardziej konkretnie, w realny i praktyczny sposób, opisać szczegółowo jak wyglądać może i na czym polega osiągnięcie szczęścia w każdej z tych wartości.

I to jest stosunkowo długa lista cech, działań, efektów i warunków do spełnienia.

Ale o tym będę pisał w kolejnych postach.        

                                                               •••

Oddzielnym zagadnieniem realności tej definicji szczęścia jest zasadnicze pytanie:

„Czy w ogóle możliwe jest osiągnięcie w pełni prawdziwego szczęścia w tych najważniejszych wartościach życiowych jak: miłość, małżeństwo-związek partnerski, posiadanie dziecka (dzieci), wychowanie i wykształcenie, rodzina, praca zawodowa oraz samorealizacja?

Udzielenie odpowiedzi na to, jakże ważne, pytanie polecam w pierwszej kolejności każdemu czytelnikowi we własnym zakresie, mając na uwadze swoje dotychczasowe doświadczenie życiowe?!

Ja starałem się udzielić takiej odpowiedzi, w książce „Jak żyć aby osiągnąć prawdziwe szczęście – proste, praktyczne odpowiedzi na pytania wzięte z życia”.

 Z mojego wieloletniego doświadczenia życiowego i zawodowego, mogę powiedzieć, że takich ludzi spotkałem bardzo niewielu. Natomiast z dotąd prowadzonych badań naukowych, stopień szczęśliwości ( dobrostanu) był badany głównie na bazie dobrobytu (materialnego) ludności danego kraju.

Wiem, prawie na 100 procent, także na podstawie własnego doświadczenia życiowego i praktyki zawodowego prawnika, że złotymi środkami do osiągnięcia prawdziwego szczęścia, i to w każdej z siedmiu wymienionych wyżej wartościach, są  przede wszystkim:

• dobre zdrowie psychiczne i fizyczne;

• wiedza i kwalifikacje zawodowe;

• doświadczenie życiowe i praktyka zawodowa;

• umiejętność rozwiązywania problemów;

                                                            •••

Czy mam prawo i na jakiej podstawie podejmuję się próby sformułowania definicji prawdziwego szczęścia?

Czy moja definicja prawdziwego szczęścia może być wiarygodna do ewentualnej realizacji jako dobry cel i sens życia człowieka?

Każdy człowiek dokonuje sam wyboru najważniejszych wartości życiowych. Niezwykle ważne jest aby na swojej drodze życiowej stawiać sobie zadania i cele do osiągnięcia w  sposób świadomy i najlepiej zaplanowany. Przede wszystkim te, które mają być i są spełnieniem jego marzeń, bo wówczas przynoszą one to „ wielkie zadowolenie”.

Uważam, że warto przynajmniej porównać moją definicję prawdziwego szczęścia do własnej, realnie już przeżytej, części życia.

Spróbujcie, bo może się okazać, że być może będzie to przełomowy dzień w życiu niektórych z Was?!

Bronisław                                                                      styczeń 2024 r.


„Szczęśliwej Polski już czas”

I to czas najwyższy!!! Po123 latach niewoli, pod zaborami obcych państw, po wielu walkach narodowo – wyzwoleńczych, w tym powstaniach przeciwko zaborcom i okupantom. Polacy w pełni mają prawo do życia w wolnym i szczęśliwym kraju. Naprawdę warto przypomnieć te najkrwawsze boje o wolność naszego narodu, szczególnie naszym młodym Polakom:

– 1974 r. Powstanie kościuszkowskie, polskie powstanie przeciwko Rosji i Prusom po II Rozbiorze Polski;

– 1806 r. Powstanie wielkopolskie, przeciwko Prusom;

– 1830-1831 r. Powstanie listopadowe, przeciwko Rosji, wojna polsko-rosyjska;

– 1846 r. Powstanie krakowskie, wymierzone przeciwko trzem okupantom Rosji,   Prusom i Austrii, równocześnie;

– 1863 – 1865 r. Powstanie styczniowe, przeciwko Rosji;

– 1918 – 1919 r. Powstanie wielkopolskie, ludności wielkopolskiej przeciwko Niemcom;

– 1919 -1921 r. Powstania śląskie. Trzy konflikty zbrojne między ludnością polską a niemiecką;

– 1944 r. Powstanie warszawskie, przeciwko Niemcom w czasie okupacji podczas II wojny światowej.

Jeden zryw narodowy, chyba najważniejszy i bezcenny, bo bez broni w rękach  odnieśliśmy już we współczesnych dziejach zwyciężając komunizm, narzucony i trzymany w mackach przez Związek Radziecki. To niespotykany dotąd w naszej historii walk wyzwoleńczych i na świecie, wielki ruch społeczny „Solidarność”. Odzyskaliśmy niepodległość!

Niestety, zamiast wykorzystać ten niezwykły fenomen społeczny i z tak wielkim powszechnym poparciem zacząć budować dobrobyt i szczęście Polaków, My sami, bez żadnego zaborcy, okupanta, najeźdźcy, wywołaliśmy wojnę Polsko-Polską. Trwa ona do dziś.

Czyżbyśmy My, Polacy nie umieli cieszyć się wolnością, nie potrafili żyć w spokoju i budować szczęśliwe społeczeństwo narodowe?

A może czasy niewoli, zaborów, okupacji, wykształciły w następnych  pokoleniach Polaków takie cechy, które uniemożliwiają spokojne, twórcze i szczęśliwe życie?!

Pisałem o nich w lutym 2021 roku w artykule :

Co nam – Polakom przeszkadza: w cywilizacyjnym rozwoju, w osiąganiu powszechnego dobrobytu? Co stoi na drodze do szczęścia /dobrostanu/ każdego Polaka?

Kiedy w lutym 2022 roku, nasz dawniejszy zaborca, Rosja zaatakowała Ukrainę, Polacy po raz kolejny wykazali wielką cechę solidarności i humanitaryzmu, udzielając pomocy i schronienia uchodźcom.

Teraz w 2023 roku MY, Polacy, pokazaliśmy jak bardzo chcemy żyć w nowoczesnym, demokratycznym państwie. 74,4 % z 29 mln uprawnionych do głosowania, czyli ponad 21,5 mln wzięło udział  w demokratycznych wyborach parlamentarnych.

 I tak po 228 latach walk o niepodległość, o suwerenność i szeroko rozumianą wolność, powiedzieliśmy w końcu sami sobie” Szczęśliwej Polski już czas”.

I w tych słowach nie chodzi  o satyryczne przesłanie piosenki Jerzego Kryszaka wyśpiewanej podczas tegorocznego festiwalu w Sopocie. Nie chodzi nawet o jej wydźwięk na politycznych marszach i wiecach opozycji w demokratycznej walce o władzę, ale o coś znacznie więcej.

Dzisiaj Polakom chodzi o rzeczywiście szczęśliwe życie w wolnej, demokratycznej Polsce.

Co zatem według walczących o władzę partii politycznych, po wyborach parlamentarnych, stanie się ich rzeczywistym i realnym programem dla „Szczęśliwej Polski” ?

Jakie najważniejsze wartości programowe na drodze do szczęścia Polaków zamierzają zrealizować zwycięskie partie przejmując władzę w naszym kraju?

Zamiast odpowiadać patetycznymi słowami, na naszym blogu o szczęściu, warto przypomnieć jako ostrzeżenie dla przyszłej władzy, słowa Juliana Tuwima, z wiersza „Modlitwa” w poemacie „Kwiaty Polskie”, napisane w latach 1940-1946, a które znalazły się w tekście tej piosenki Jerzego Kryszaka, skomponowanej przez Ryszarda Rynkowskiego z zespołem VOX.

„ Lecz nade wszystko – słowom naszym

 Zmienionym chytrze przez krętaczy

Jedyność wróćmy i prawdziwość

 Niech prawo zawsze prawo znaczy

 A sprawiedliwość – sprawiedliwość”.

Ale już wówczas Tuwim, znając zapewne narastające w niewoli cechy narodowe, w tym właśnie poemacie, w wierszu zatytułowanym „:Modlitwa” , modlił się tymi słowami, jakże aktualnymi dziś po wyborach parlamentarnych:

„ Daj rządy mądrych dobrych ludzi, mocnych w mądrości i dobroci”…

I na pewno nam Polakom o taką władzę chodzi!

Skoro jesteśmy już po wyborach, to wróćmy ponownie do tytułowych słów piosenki Kryszaka

” Szczęśliwej Polski już czas”.

Jako że nasz blog szczęśliwi.pl od lat zajmuje się realnymi wartościami, w istotny sposób wpływającymi na prawdziwe szczęście człowieka, spróbujemy porównać je z wartościami zawartymi w programach partii  głoszonymi w kampanii wyborczej.

                                                      •••

Zacznijmy porównanie od najważniejszej wartości niezbędnej do szczęścia, która jest w naszym pojęciu także „złotym” środkiem na drodze do szczęścia.

                                                   Zdrowie

Nie da się ukryć, a wręcz przeciwnie należy powiedzieć wprost: Ochrona zdrowia w naszym kraju wymaga radykalnych, ale przemyślanych zmian. Nie może nadal być tak, że kolejki do specjalistów od wielu lat wciąż są zmorą obywateli.

 Zadłużone szpitale, brak środków na świadczenia i zła jakość świadczeń zdrowotnych są powszechnie odczuwalne.

Jakie zatem działania w zakresie ochrony zdrowia proponują nam zwycięskie w wyborach partie, a następnie wybrane przez nich władze?

Szukajmy odpowiedzi w programach i w realizacji już od początku rządów nowych władz, a następnie tak jak uczestniczyliśmy gremialnie w wyborach tak patrzmy na ich działania przez cały czas.

                                                        •••

                           Miłość, związki małżeńskie – partnerskie.

Jak dotąd, niestety, w żadnym programie, i to wszystkich partii politycznych, ani w programach dotychczasowych rządów, takie wartości jak miłość (szeroko rozumiana), małżeństwo, w tym związki partnerskie, nie miały swojego miejsca. Po prostu, a ni My ani Państwo, nie myśleliśmy o miłości w kategorii wartości niezbędnej do szczęścia Polaków. My myśleliśmy i walczyliśmy o wartości materialne, bytowe, konieczne do życia w rozumieniu dobrobytu, a nie dobrostanu, czyli szczęśliwego życia.

Najwyższy już czas, aby szczęcie Polaków, ich marzenia, uczucia, możliwość samorealizacji, prawa i wolności obywatelskie, znalazły się w centrum zainteresowania i były istotą programów partii i celami do realizacji kolejnych władz państwowych.

                                                        • • •

                                       Dzieci, wychowanie, nauka

Kilka dni temu, po raz pierwszy w dziejach historii Polski, usłyszeliśmy z mównicy sejmowej, słowa polskiej posłanki, że kobiety w naszym kraju, chcą się cieszyć szczęściem posiadania dziecka!

Fakt posiadania dziecka winien być największym szczęściem kobiety i oboje rodziców.

Jak dotąd polityka demograficzna naszych władz nie odniosła pożądanych efektów. Mamy głęboki kryzys dzietności.

Czyżby nasze kobiety nie chciały mieć dzieci? A przecież takie rozumowanie byłoby zaprzeczeniem dążenia do szczęścia posiadania dziecka.

Najwyższy już czas, aby te najważniejsze wartości do szczęśliwego życia, jak posiadanie dziecka, jego wychowanie i edukacja, znalazły się realnie w centrum działania rządzących.

Do tego niezbędna jest rzetelna wiedza w zakresie świadomego rodzicielstwa, warunki do nauczania i wychowania dzieci, a przede wszystkim nauczyciele z powołaniem do zawodu, autorytetem, odpowiednim wynagrodzeniem oraz szacunkiem i zaufaniem społecznym.

                                               Szczęśliwa rodzina

Rodzina, a w niej radośnie żyjący i tworzący nowe życie jej członkowie, matka, ojciec i dziecko lub dzieci. Własne mieszkanie, optymalne środki finansowe uzyskiwane z satysfakcjonującej pracy, bez konieczności „łamania głowy” jak i z czego żyć ?!  

Takiej szczęśliwej rodziny już czas!

Przyjrzyjmy się i bacznie obserwujmy, czy o takiej rodzinie jest mowa w programie nowej władzy ?!

                                                                  • • •

                               Satysfakcjonująca praca i wypoczynek

 Aby praca zawodowa była nieodłącznym elementem szczęśliwego życia, powinna dawać człowiekowi satysfakcję materialną i psychiczną.

Niestety, jak dotąd w naszym kraju, bardzo często praca nie była opłacana adekwatnie do należytego jej wykonywania, posiadanych kwalifikacji, zaangażowania pracownika. Stąd między innymi często świadczona była z konieczności  zdobywania środków na życie, bez satysfakcji psychicznej i z wewnętrznego przymusu.

Stosowana polityka centralnego sterowania płacą minimalna, wskaźnikami uśrednionymi, branżowymi, nigdy nie zastąpi indywidualnego należnego wynagrodzenia za dobrą pracę.

A zatem najwyższy już czas, aby w naszym wolnym, demokratycznym kraju nowe władze, w sposób planowy i długofalowy, z myślą o młodych Polakach, przyjęły za priorytetową właściwą politykę zatrudniania i wynagradzania swoich Obywateli, którzy nie zamierzają szukać pracy na emigracji.

Zamiast „ zmuszać” rodaków do poszukiwania dodatkowych źródeł finansowych, stwórzmy im możliwość zdrowego wypoczynku, a kiedy to będzie możliwe gospodarczo, dążmy do skrócenia podstawowego czasu pracy.

                                                              • • •

W wyborczej walce o władzę, politycy obiecywali, radość życia Polkom i Polakom, pozytywny stosunek do ludzi bez względu na pochodzenie, płeć, religię czy światopogląd. Słowem radość codziennego życia i możliwość spokojnego i twórczego życia na drodze do szczęścia.

My możemy tylko przyklasnąć cytując słowa naszego wielkiego poety Juliana Tuwima, wyśpiewane przez Jerzego Kryszaka :

                                  ” SZCZĘŚLIWEJ POLSKI JUŻ CZAS”

Po to staliśmy do późnych godzin nocnych przy urnach wyborczych!

Będziemy to sprawdzać!

Bronisław                                                                         13 grudnia 2023 r.


Umiejętność rozwiązywania problemów – złoty środek do dobrego, szczęśliwego życia ?!

Czego trzeba nauczyć dziecko w domu rodzinnym i w szkole, aby mogło w przyszłości tworzyć dobre i szczęśliwe życie?

Co buduje spokój i zapewnia bezpieczeństwo w małżeństwie/związku partnerskim/ i w rodzinie?

Jaką cechę powinien posiadać kierownik – dyrektor – manager zarządzający?

Czego oczekuje klient od zawodowego prawnika, adwokata czy radcy prawnego?

Na te wszystkie pytania jest jedna odpowiedź! Co więcej, jest to złoty środek na dobre i szczęśliwe życie?! I co najważniejsze leży on w zasięgu prawie każdego z nas!

Aby poznać co to takiego, spróbujmy wspólnie, po kolei udzielić odpowiedzi na te  cztery pytania.

 W naszym kraju od wielu lat toczy się dyskusja fachowców, nauczycieli, rodziców, przedstawicieli władz oświatowych, a nawet polityków:

Czego przede wszystkim uczyć dzieci w szkole?

Jakie przedmioty są najbardziej potrzebne dziecku na dobry start życiowy w dorosłość?

Odpowiedź daje samo dorosłe życie, chyba każdego człowieka. Trzeba przede wszystkim uczyć:

UMIEJĘTNOŚCI ROZWIĄZYWANIA PROBLEMÓW !!!

                                                      •••

Jakże piękne, radosne i bezproblemowe byłoby życie każdego małżeństwa i związku partnerskiego, gdyby nie „ciągłe” problemy na drodze do spokojnego i szczęśliwego życia.

Proszę sobie tylko wyobrazić jak wyglądało by życie w związku, gdyby partnerzy, bądź nawet jeden z nich, posiadał ten niezwykły środek jakim jest:

UMIEJĘTNOŚĆ ROZWIĄZYWANIA PROBLEMÓW!!!

                                                     •••

Jesteś kierownikiem, dyrektorem, prezesem, menagerem, albo podległym mu pracownikiem, a chyba każdy z Was chce być jak najlepszym  w swojej pracy. Jaka cecha zawodowa  będzie Ci najbardziej potrzebna?

Oczywiście że:

UMIEJĘTNOŚĆ ROZWIĄZYWANIA PROBLEMÓW !!!

                                                  •••

Masz ważny życiowo problem i potrzebujesz pomocy. Idziesz do prawnika. Czego oczekujesz od niego?

Bezsprzecznie, i to jest najważniejsze czego wymagasz I za co płacisz:

UMIEJĘTNOŚCI ROZWIĄZANIA TWOJEGO PROBLEMU !!!

                                                         •••

Nie ma na świecie takiego człowieka, który  nie miałby trudnych sytuacji, kłopotów, przeszkód, które negatywnie wpływają na jego życie, naukę, pracę zawodową, małżeństwo, rodzinę. Słowem małych, większych, trudnych, a często najważniejszych problemów, często decydujących o losach całego życia.

W zależności od postawy, wiedzy, woli i zdecydowania, człowiek może swój problem zignorować, kierując się niejako ucieczką od próby jego rozwiązania, może szukać wsparcia, a także może podjąć samodzielne i odważne działanie w celu jego rozwiązaniu.

Brak działania lub wybór rodzaju środka zaradczego, może wpłynąć na jakość życia dziś, jutro i w przyszłości, w zależności od wagi zaistniałego problemu.

W tym momencie proszę aby każdy z czytelników, na chwilę się zastanowił i spróbował sobie odpowiedzieć:

W jaki sposób podchodzę do napotkanego problemu i jaki wtedy wybieram sposób na jego rozwiązanie? Czy:

a) pozostawiam go w czasie aż minie, może sam się rozwiąże?!

b) szukam pomocy, wsparcia w jego rozwiązaniu, czyjej?

c) podejmuję się rozwiązania samemu?

Jaki jest najczęstszy skutek takiego podejścia do zaistniałego problemu:

a) wyraźnie korzystny;

b) w miarę pomyślny; ale mógłby być lepszy;

c) raczej nie wychodzi mi na dobre.

Na koniec sam oceń Twój sposób rozwiązywania problemów:

a) Chyba umiem rozwiązywać napotykane problemy, bo jestem z tego bardzo zadowolony;

b) Prawie zawsze czuję, że nie każdy problem jest dobrze rozwiązany i burzy on moje dobre życie  na jakiś czas, lub nawet na dłużej?;

c) Zdecydowanie nie radzę sobie sam z napotykanymi problemami i chyba powinienem/powinnam/ zacząć korzystać z fachowego wsparcia, pomocy.

Na te powyższe przemyślenia, wątpliwości, każdego z czytelników jest jedna odpowiedź:

TO JEST SPRAWDZONA ŻYCIOWO PRAWDA, tym uniwersalnym środkiem do dobrego i szczęśliwego życia jest:

     „ UMIEJĘTNOŚĆ ROZWIĄZYWANIA PROBLEMÓW”!!!

To ona dodaje radości życia wraz z każdym rozwiązanym problemem!!!

Wiemy już ze wstępu artykułu, czego większość z nas oczekuje od nauczycieli naszych pociech, jaki środek jest najlepszy dla szczęśliwego małżeństwa i rodziny, jaką cechę powinien posiadać każdy dobry manager, a także czego chcemy idąc po pomoc do prawnika.

Och jak dobrze by było każdemu z nas, gdybyśmy sami posiadali umiejętność rozwiązywania problemów, najlepiej od urodzenia?!

Niestety tak nie jest.

Umiejętność rozwiązywania problemów nabywa się stopniowo od dzieciństwa przez całe życie. Począwszy od przedszkola, szkoły, studiów, szkoleń, pracy, doświadczenia życiowego.

Zanim ogólnie przedstawię kwestię umiejętności rozwiązywania problemów  proszę spojrzeć jaką życiową zasadę wyznaję i stosuję ja.

Otóż:

„ Nie ma problemów i spraw niemożliwych do rozwiązania. Trzeba tylko wiedzieć gdzie i jak szukać rozwiązania, a następnie umieć je zastosować!”

Ta zasada jest dewizą mojego życia i pracy zawodowej, którą stosuję z powodzeniem od wielu, wielu lat.

Spróbuję ją przełożyć  na praktyczny sposób i jak najprościej przedstawić:

Na czym, według mnie, polega „umiejętność rozwiązywania problemów”?

Na początek podam podstawowe przesłanki ( kryteria) niezbędne do przyswojenia samych zasad i etapów składających się na umiejętność rozwiązywania problemów.

→ Pierwsza rzecz, to:

 „ Trzeba wiedzieć, że umiejętność rozwiązywania problemów  w pierwszej fazie jest procesem rozumowym, myślowym, wymagającym spokoju, rozumowania bez emocji, a więc wymaga koncentracji umysłu i rozwagi”.

Trzeba wyraźnie rozdzielić, także w czasie, sam proces myślowy znalezienia rozwiązania od jego „późniejszego” zastosowania, wdrożenia.

Nie należy tego procesu myślowego rozpoczynać bezpośrednio po napotkaniu problemu, jak również raptownego wdrożenia bezpośrednio po rozumowym rozstrzygnięciu i przyjęciu rozwiązania za trafne.

Druga niezwykle ważna sprawa to:

„ Posiadanie wiedzy, która jest podstawą umiejętności rozwiązywania problemów przez samego siebie.

Tą wiedzą nie koniecznie musi być poziom wykształcenia, czy fachowości w danej dziedzinie. Może to być także umiejętność poszukiwania bieżącej wiedzy i odpowiednie jej wykorzystanie, np. ze źródeł naukowych lub  wiarygodnych portali internetowych. Duże znaczenie może mieć także posiadane doświadczenie życiowe, ale zawsze w adekwatnym połączeniu z wiedzą, a nie w oderwaniu od niej, np. w złym kierunku”.

Trzeba powiedzieć wprost, że jeżeli takiej wiedzy nie posiadasz albo nie masz możliwości jej zdobycia, bądź po prostu nie chcesz jej poznać, to niestety efekty Twojej umiejętności rozwiązywania problemów będą ryzykowne, znikome bądź żadne.

Trzecia ważna rzecz przed przystąpieniem do merytorycznego rozwiązywania problemu przez samego siebie to:

„Powinieneś/powinnaś/ dostosować zamiar rozwiązania problemu do możliwości i zdolności jakie masz, a nie porywać się z motyką na słońce (księżyc)”.

Jeżeli, uznasz, że waga problemu jest zbyt duża i masz wątpliwości co do jego rozwiązania we własnym zakresie, nie sil się, nie ryzykuj. Bez żadnych oporów wewnętrznych skorzystaj z odpowiedniego wsparcia lub kompleksowej pomocy. Na pewno nie ucierpi na tym Twoja ambicja, a zyskasz plus na własnej drodze życiowej.

Wybór wsparcia lub fachowej pomocy jest także sposobem na rozwiązanie problemu.

   →  Czwarta rzecz. Jeżeli uznasz, że chcesz rozwiązać problem sam, zresztą z  różnych  względów, na przykład nie chcesz z nim się ujawniać, a jesteś zdecydowany/na/ i masz silną wolę, to warto abyś był do tego przygotowany, właśnie znając te powyższe trzy kryteria.

 No i najważniejsze abyś uprzednio wiedział :

Na czym polega umiejętność rozwiązywania problemów/spraw/ ?

 Poznaj zatem podstawowe zasady jak dobrze rozwiązywać problemy:

                                                   •••

Cztery etapy, działania , tworzące proces umiejętnego rozwiązywania problemów.

Na początek porównajmy pracę lekarza nad chorym zdrowiem, a chorobę zastąpmy problemem do rozwiązania.

Co musi zrobić lekarz przystępując do leczenia pacjenta?

Oczywiście zdiagnozować poprzez zbadanie i ustalenie jaka choroba dolega pacjentowi.

Podobnie i my, chcąc rozwiązać jakiś problem musimy dokładnie sprawdzić z jakim problemem mamy do czynienie, czyli ustalić dokładny stan sprawy – problemu do rozwiązania, a więc:

                                                Po pierwsze:

Należy zdiagnozować zaistniały problem poprzez dokładne ustalenie stanu faktycznego sprawy.

I to bez emocji, na spokojnie, z rozwagą, punkt po punkcie. Czasem nawet na papierze, gdy problem/sprawa/ jest większej wagi, ważna życiowo! I tak:

  Najpierw dokładnie określamy na czym polega problem i staramy się znaleźć jego przyczynę.

Na przykład:

– w sprawach bardzo trudnych : „straciłem pracę z powodu…” ; „ zdradził mnie mąż/ żona/, dlaczego ?; „ chyba jestem uzależniony od alkoholu, bo piję już co dzień, jak do tego doszło?. .i .t. p.

– w sprawach mniejszej (?) wagi ale, skomplikowanych:…. czy poddać się szczepieniu przeciwko Covid, bądź  grypie, bo inni mówią że może zaszkodzić?; …dziecko mnie nie słucha, często broi, czy można i warto stosować kary cielesne (fizyczne)?;…

w sprawach stanowiących problemy napotykane w życiu codziennym: ….np. spory w związku małżeńskim… i kto ma rację?;…jak wykonać w najlepszy sposób jakąś czynność w domu, w kuchni, na działce i.t.p.;

Następnie ustalamy jakiej dziedziny  życia dotyczy problem?

Po to, by wiedzieć jakiej wiedzy i gdzie jej szukać w  odniesienie do zaistniałego problemu!

Na przykład: zdrowie, praca, rodzina, związek małżeński- partnerski- konkubinat, rodzina, wychowanie dziecka, nauka, i inne dziedziny – sfery życia.

                                                  Po drugie:

Szukamy niezbędnej wiedzy odnoszącej się do naszego problemu, dokładnie ją studiujemy pod kątem poszukiwanego i optymalnie korzystnego rozwiązania.

Tej wiedzy trzeba szukać mając na względzie już ustaloną dziedzinę, sferę do której zalicza się Twój problem. Nie muszę podkreślać, że ma to być wiedza „ prawdziwa” naukowo zbadana i potwierdzona.

Ale trzeba także wiedzieć gdzie szukać wiedzy z tej dziedziny.

I to jest Twoje najtrudniejsze zadanie, pod którym kryje się prawie cała umiejętność rozwiązywania  wszystkich problemów!!!

Możesz szukać odpowiedniej wiedzy w internecie :

Możesz szukać tej dziedziny wiedzy w książkach naukowych:

Jako zawodowy prawnik, mogę śmiało podpowiedzieć, że:

Prawie każda sprawa – problem życiowy i zawodowy, oczywiście większej wagi, jest uregulowany w jakiejś dziedzinie prawa.

Wymienię dla przykładu kilka najważniejszych życiowo dziedzin prawa:

– Prawo cywilne, w tym przede wszystkim Kodeks Cywilny;

– Prawo pracy, w tym Kodeks Pracy;

– Prawo rodzinne, w tym Kodeks Rodzinny i Opiekuńczy;

– Prawo karne, w tym Kodeks Karny;

– Prawo administracyjne; w tym Kodeks Postępowania Administracyjnego;

– Prawo gospodarcze, w tym Kodeks Spółek Handlowych;

Prawo podatkowe;

– Prawo ubezpieczeniowe, w tym ustawy regulujące wszystkie świadczenia ZUS,

– I wiele innych dziedzin prawa.

Jednak prawo nie reguluje  wprost w ustawach konkretnych zasad współżycia społecznego, etycznych i moralnych zasad postepowania i życia, ani tradycji i zwyczajów, choć często się z nich wywodzi bądź na nich opiera.

I w tych kwestach rozwiązania problemu należy szukać w miejscowej tradycji i zwyczaju, po prostu poznając je bliżej.

Tak jak wcześniej powiedziałem, z problemami większej wagi, ważnymi życiowo, aby nie popełniać błędów,  należy zwracać się do właściwego fachowca, np: lekarza, psychologa, seksuologa, prawnika, i.t.p. Żartobliwie tylko powiem, odradzam zdecydowanie pomoc  wróżki, znachora, bądź innych pseudofachowców.

                                                   Po trzecie:

Ten etap to  R O Z S T R Z Y G N I Ę C I E , czyli znalezienie optymalnego rozwiązania problemu.

Skoro wiem na czym polega problem, ustaliłem jego przyczynę, znalazłem właściwą dla problemu dziedzinę wiedzy, zapoznałem się z nią w niezbędnym zakresie, to teraz:

dokonuję subsumpcji, czyli  podciągam ( przyporządkowuję )  ustalony stan faktyczny problemu pod tę konkretną wiedzę, a więc pod poznaną regulację  prawną, obowiązujące zasady współżycia społecznego, zwyczajowe, etyczne, normy moralne, bądź pod inną wiedzę właściwą do problemu.

Ale rozstrzygnięcie problemu na etapie swojego procesu myślowego- rozumowego, to jeszcze nie koniec!

A zatem:

                                                   Po czwarte:

Trzeba znalezione, formalne, rozstrzygnięcie problemu w procesie myślenia, wdrożyć w życie, czyli faktycznie i praktycznie zastosować.

Jak wspomniałem wyżej, to znalezione w pierwszej, emocjonalnej chwili rozstrzygnięcie nie wdrażaj pod wpływem olśnienia, impulsu. Daj sobie czas na utwierdzenie się co do optymalności rozwiązania problemu, szczególnie wtedy, kiedy znajdujesz kilka alternatywnych rozwiązań.

Pamiętaj także aby wyraźnie oddzielić rozumowe znalezienie  najlepszego rozwiązania problemu od jego wdrożenia, zastosowania.

I tutaj, co do sposobu zastosowania znalezionego rozstrzygnięcia problemu, kłania się inwencja każdej osoby do każdego rodzaju problemu. Nie ma na to uniwersalnego sposobu, tak jak nie ma powszechnej reguły na szczęśliwe życie.

                                                        •••

Reasumując, te cztery działania to przecież nic trudnego, a tworzą złoty środek do szczęśliwego życia, pracy, małżeństwa, rodziny, wychowania dzieci i samorealizacji

.

Myślę, że aby żyć dobrze, radośnie i szczęśliwie, każdy powinien nauczyć się umiejętności rozwiązywania problemów, tych które są w zasięgu jego możliwości i zdolności. Natomiast w przypadku problemów większej wagi, nie możliwych do rozwiązania we własnym zakresie, powinien korzystać z fachowego wsparcia, tak samo jak się korzysta z pomocy lekarza.

Bronisław                                                                        wrzesień 2023


Czy można wyjść z uzależnienia od alkoholu, niszczącego zdrowie i życie? Jeżeli tak, to jak to zrobić?

Muszę się podzielić z czytelnikami mojego bloga „o szczęściu” jego przeciwieństwem, bo ludzkim nieszczęściem spowodowanym uzależnieniem od alkoholu.. Nie mogę bowiem przechodzić obojętnie, kiedy obok nas, tym razem obok mnie, ludzie umierają z powodu uzależnienia od alkoholu.

Przytoczę tylko dwa znane mi, prawie bezpośrednio, przypadki śmierci z butelką w rękach do ostatniej chwili.

                                                           •••

„Znany mi sprzed lat, powszechnie szanowany, działacz społeczny, zamieszkał samotnie w mojej dzielnicy. Nazwijmy go Piotrem. Od kilku lat, przed wyjściem do pracy, widziałem go prawie codziennie rano  jak przechodzi obok mojego domu, wchodzi do osiedlowego sklepiku i wraca z małą torbą. Z początku nawet próbowałem mu siebie przypomnieć i porozmawiać. Z reguły po krótkim pozdrowieniu unikał bliższych rozmów i wracał do domu. Z czasem zacząłem się zastanawiać nad regularnością zakupów Piotra zaraz po otwarciu sklepiku. Zaintrygowało mnie to jeszcze bardziej kiedy z dnia na dzień Piotr chodził coraz bardziej wolno i chwiejnym krokiem. Prawdę poznałem pewnego poranka kiedy razem z nim dokonywaliśmy zakupów w tym sklepiku. Ja z tyłu niezauważony przez niego zobaczyłem jak Piotr cichutko poprosił o pół litra wódki i szybciutko wyszedł nawet nie oglądając się za siebie.

W tym samym dniu zasięgnąłem języka u moich i jego znajomych i poznałem co się stało z  Piotrem?!

Piotr rozwiódł się z żona. Ma dorosłe dzieci. Syn jest również znanym działaczem społecznym w mieście. Znajomi twierdzą, że Piotr jest uzależnionym alkoholikiem i to od dość dawna. Wielokrotnie zapisywał się na leczenie stacjonarne, także w grupach AA. Jednakże zawsze po kilku dniach terapii rezygnował, twierdząc, że sam sobie da radę i przestanie pić.

Pewnego razu nie wytrzymałem i stanąłem wprost na jego drodze do sklepiku. Przywitałem go serdecznie po imieniu i zaprosiłem do samochodu chcąc z nim porozmawiać.  On był zaskoczony, a ja jeszcze bardziej, kiedy w odpowiedzi usłyszałem bełkot zniszczonego człowieka „ ja, ja się spieszę, cześć, cześć” i poczłapał dalej, starając się przyspieszyć, tak jakby się bał, że go będę doganiał.

Nie minęło pól roku, kiedy dowiedziałem się, że Piotr zmarł, a jego syn pochował ojca cichym pogrzebem”.

                                                           •••

„W drugim przypadku, w tym samym sklepiku, także ciut świt, sąsiad z drugiej strony mojego bloku, codziennie kupował butelkę piwa i drugą najtańszego alkoholu. Piwo wypijał od razu duszkiem po wyjściu ze sklepu i szedł do domu. Taki obrazek oglądaliśmy z żoną przez kilka lat. Zdarzało się, że prowadził go do domu któryś z sąsiadów, widzieliśmy także strażników gminnych, a nawet policjantów odprowadzających go „ z litości” do domu zamiast do izby wytrzeźwień. Aż  pewnego dnia przed blokiem stanął karawan pogrzebowy i tak niestety „biedaczyna” zakończył swój żywot. Nie mieszkał sam. Widzieliśmy jego rodzinę, młode małżeństwo z dzieckiem uczęszczającym do szkoły podstawowej wraz z moim wnukiem”.

Spojrzałem dziś na tę dwójkę nieszczęśliwych ludzi z własnej perspektywy wychodzenia z uzależnienia.

Jak z tych przykładów wynika, uzależnienie od alkoholu, praktycznie rzecz ujmując, to utrata kontroli nad spożywaną ilością alkoholu.

Z badań wynika, że najczęstszym powodem sięgnięcia po kieliszek  jest depresja, rozczarowanie życiem lub zbyt duża odpowiedzialność rodząca ucieczkę w alkohol.

Trudno oszacować rzeczywiste społeczne skutki nadużywania alkoholu. Jest ich wiele, od dramatów osobistych, przez tragedie rodzinne i problemy w środowisku zawodowym.

Z najnowszych badań i zebranych danych wynika także, że:

W Polsce żyje ok.700-900 tys. nałogowych alkoholików, a około 2,5 miliona osób nadużywa alkoholu.

Około 4 milionów Polaków żyje w rodzinach, w których z powodu alkoholu dochodzi do przemocy, zaniedbań, ubóstwa i demoralizacji.

Około 2 milionów dzieci cierpi z powodu alkoholizmu rodziców.

Większość rozwodów (70%) ma podłoże alkoholowe.

Picie pogłębia ubóstwo rodzin, stając się istotną przeszkodą np. w znalezieniu pracy.

W skali społecznej straty spowodowane nadużywaniem alkoholu  wynoszą od 2 do 6% produktu narodowego brutto.

→ Szacuje się, że od dwóch do czterech procent wszystkich przypadków nowotworów spowodowanych jest pośrednio lub bezpośrednio przez alkohol. Regularne picie alkoholu zwiększa ryzyko wystąpienia raka jamy ustnej, gardła, przełyku, krtani, wątroby i piersi u kobiet. Proszę samemu spojrzeć:

Te tragiczne skutki zdrowotne i zatrważające liczby biją na alarm i to od wielu lat. Co więcej picie alkoholu wciąż rośnie wśród młodych ludzi.

                                                   •••

Tylko tyle tytułem wstępu, w znacznej mierze znanego każdemu z nas.

Jednakże te powszechnie znane ogólne skutki nie zawsze docierają bezpośrednio i świadomie do każdego z osobna. To jest tak jakby działo się to gdzieś daleko od nas. Tylko czasem słyszymy, czytamy, widzimy jak tragicznie umiera człowiek z powodu uzależnienia od alkoholu, narkotyków czy „dopalaczy”.

I tu cisną mi się na myśl jakże ważne i chyba podstawowe informacje i wnioski:

To rodzice w procesie wychowania powinni, znać i umiejętnie przedstawiać  tragiczne skutki wchodzenia we wszelkie uzależnienie dziecka, w tym w uzależnienia od alkoholu i środków odurzających oraz substancji psychotropowych;

To  młodzi ludzie, na drodze życiowej do szczęścia, powinni mieć pełną wiedzę o długofalowych skutkach zdrowotnych szkodliwych uzależnień;

To narzeczeni przed podjęciem decyzji o małżeństwie, związku partnerskim powinni poznawać nawyki, nałogi, uzależnienia, partnera/partnerki, by mogli w przyszłości stworzyć szczęśliwy związek, ze szczęśliwymi dziećmi i rodziną;

To każdy człowiek budujący dobrobyt i szczęście swoje, małżeńskie, rodzinne i dzieci winien mieć od najmłodszych lat wiedzę i świadomość co znaczą uzależnienia w ich dzisiejszym i przyszłym życiu.

                     To tylko tyle i aż tyle tytułem smutnego wstępu, szukając odpowiedzi na pytanie czy jest możliwe wyjście z uzależnienia od alkoholu.

                                                              •••

Aby spróbować odpowiedzieć na tytułowe pytanie, zacznijmy od prostej analizy: 

Jak rodzi się w życiu człowieka to najgorsze zło, jakim jest uzależnienie od wszelkiego rodzaju substancji (uzależnienie fizjologiczne) lub od zachowań (uzależnienie psychiczne)

Ja spróbuję dokonać takiej analizy na bazie własnego uzależnienia od alkoholu, z którego udało mi się „wyrwać” 18 lat temu. Dodam, że potrafiłem także „rzucić” palenie papierosów w wieku 28 lat i nie palę do dziś, a jest to już ho, ho….sporo lat.

Nie wdając się w naukowe podstawy powstawania uzależnienia, przełożę je na sprawdzoną, także na sobie, praktyczną drogę, tak aby każdy mógł ją , nawet teoretycznie, porównać do swojego postępowania w codziennym życiu.

                     Nawyk nałóg uzależnienie!!!

Tak wygląda cała droga do każdego rodzaju uzależnienia, które niszczy zdrowie, szczęście i w najgorszych wypadkach życie uzależnionego człowieka.

 W tym miejscu muszę jednak trochę podeprzeć praktyczne doświadczenie naukową wiedzą, choćby wskazując definicje , na czym polegają te trzy poszczególne etapy drogi do uzależnienia, a więc:

 Czym jest nawyk?

 Na czym polega nałóg?

Jak przebiega uzależnienie?

Dla lepszego zrozumienia tych poszczególnych etapów drogi do uzależnienia od alkoholu, konieczne jest wskazanie najbardziej powszechnych rodzajów nałogów i uzależnień niszczących życie człowieka.

Rodzaje nałogów i uzależnień fizjologicznych (od substancji):

– nikotyna;

– alkohol etylowy,

– narkotyki;

Inne substancje, dotąd oficjalnie nie uznane za uzależnienia:

– leki nasenne, psychotropowe, barbiturany;

– niektóre stereoidy, w tym sterydy anaboliczne.

Rodzaje uzależnień behawioralnych ( od zachowań, czynności ):

– hazard;

– seks, uzależnienie seksualne;

– masturbacja i pornografia;

– praca;

– internet i gry komputerowe;

– telewizja;

– nadmierna dbałość o tężyznę fizyczną ( tzw. bigoreksja);

– zakupy;

– jedzenie, w tym słodycze;

Dodam, że naukowcy i praktycy dość często traktują prawie równorzędnie ( jako synonimy) nałóg i uzależnienie. Ja na bazie własnego doświadczenia, wyraźnie dzielę je na dwa następujące po sobie etapy, nałóg, a w dalszej konsekwencji „ tragiczne” uzależnienie.

NAWYK  –  pierwszy etap na drodze do uzależnienia:

Czym jest NAWYK, który otwiera najpierw ścieżkę, a potem nałóg, już prostą drogę do uzależnienia?

Definicja encyklopedyczna:

„Nawyk to zautomatyzowana czynność (sposób zachowania, reagowania) nabyta w wyniku ćwiczenia, zwłaszcza przez powtarzanie; zwykle nawyk wiąże się z aktywnością typu motorycznego (ruchową), można też mówić o nawykach myślowych, poznawczych, językowych; przyswojenie sobie nawyku przebiega przez wiele faz, w których dana czynność automatyzuje się, uwalniając się stopniowo od świadomej kontroli..”.

             Nawyki w tym znaczeniu mogą zatem być dobre i złe. Co najważniejsze, z punktu widzenia psychologicznego, a także praktycznego, ta czynność mimo pewnego zautomatyzowania, jest łatwiejsza do zmiany, bądź wyeliminowania z postępowania. Sam zainteresowany może nad nim zapanować, bowiem jego świadomość i  wola, posiada jeszcze duży stopień kontroli.

             Dla przykładu:

Dobry nawyk: śpij 7-8 godzin na dobę, jedz regularnie posiłki, pij 2 litry płynów dziennie, i.t.p.;

Zły nawyk: może to być wypijanie codziennie po 2 piwa po pracy „ dla rozluźnienia”; zażywanie co wieczór tabletki nasennej; wypijanie lampki wina, ale codziennie wieczorem;

              Ja, złego nawyku palenia papierosów „ pod wpływem doraźnych emocji, zdarzeń, rodzaju pracy ”, pozbyłem się siłą woli z dnia na dzień, po 10 latach palenia w młodym wieku. Po prostu w gronie przyjaciół oglądając mistrzostwa świata w piłce nożnej rzuciłem obietnicę i ją spełniłem począwszy od następnego dnia.

NAŁÓG – Drugi etap drogi do uzależnienia

Definicja encyklopedyczna:

Nałóg

1. «szkodliwy dla zdrowia nawyk»

2. «zakorzenione przyzwyczajenie»

Nałóg  w medycynie: „ dawny termin pokrywający się współcześnie z definicją uzależnienia; akcentował jednak bardziej zależność fiz., przewlekłość i niepomyślne następstwa zaburzeń, oznaczał niezwykle silną, nawykową potrzebę przyjmowania substancji psychoaktywnej (np. alkoholu, narkotyków, substancji stymulujących lub halucynogennych), realizowaną mimo świadomości szkodliwych następstw zdrowotnych i podporządkowującą sobie inne cele, zainteresowania i całą aktywność osoby dotkniętej nałogiem; niekiedy pojęciem „nałóg” obejmowano niektóre inne silne nawyki, np. hazard.”.

        W przeciwieństwie do nawyku, nałóg może być już tylko złym i powtarzającym się przyzwyczajeniem –  czynnością.

        Cechą charakterystyczną nałogu jest jego zakorzenienie się w świadomości.

Ale nałóg to zły, zakorzeniony nawyk, nad którym jeszcze w dużym stopniu da się zapanować, w tym siłą własnej woli, z pomocą farmakologiczną, nawet bez detoksykacji.

         Ja, to uczyniłem, sam wychodząc, jeszcze z nałogu i przez półtora roku nie tknąłem alkoholu. Popełniłem błąd dokonując przekornego wypicia kieliszka żołądkówki (mam usunięty żołądek po złośliwym nowotworze) dla sprawdzenia własnej siły woli, czy mogę wypić jednego np. w towarzystwie,  podczas ważnej uroczystości, w Sylwestra i.t.p. i dalej nie pić.

UZALEŻNIENIE –  III etap – faza końcowa

Definicja encyklopedyczna:

„Uzależnienie: med. zaburzenie zdrowia, stan psychologicznej albo psychicznej i fizycznej zależności od jakiegoś psychoaktywnego środka chemicznego, przejawiający się okresowym lub stałym przymusem przyjmowania tej substancji w celu uzyskania efektów jej działania lub uniknięcia przykrych  objawów jej braku (abstynencyjne objawy)”.

                                                        •••

W naszym artykule zajmiemy się głownie uzależnieniem od alkoholu, które w naszym kraju występuje najczęściej.

Uzależnienie od alkoholu to już jest choroba i to ciężka, albowiem nie wyleczona z reguły kończy się przedwczesną śmiercią.

ZZA – Zespół Zależności Alkoholowej – tak formalnie jest określona choroba alkoholowa według ICD10, czyli Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych opracowanej przez WHO. Należy do zaburzeń psychicznych i zaburzeń zachowania. Oprócz alkoholu zalicza się do niej także inne substancje psychoaktywne.

Według mnie, moich obserwacji w czasie terapii instytucjonalnej w ośrodku odwykowym oraz zdobytej wiedzy, cechą charakterystyczna uzależnienia jest prawie stuprocentowa niemożność wyjścia z niego samemu i bez dwuetapowego leczenia. Pierwszy etap to niezbędna detoksykacja zaś drugi terapia psychologiczna w specjalistycznym ośrodku terapeutycznym.

Według badaczy problematyki alkoholizmu, istnieją cztery stadia, (etapy – fazy) postępującego uzależnienia i w zależności od tego, w której  z nich znajduje się „alkoholik”, (to określenie jest szczególnie kwestionowane przez osoby uzależnione), proces leczenia może być łatwiejszy, skuteczniejszy i krótszy.

W najkrótszym zarysie przedstawię najważniejsze charakterystyczne cechy każdego ze stadiów – etapów.

Picie jest szczególnie przyjemne i odprężające. Alkohol jest traktowany jako swoisty środek na poprawę humoru. Sięga się  po niego dla poprawy nastroju lub humoru, gdy człowiek jest przygnębiony lub coś go zdenerwuje. To stadium może trwać od kilku miesięcy do kilku lat, ale z czasem dla poprawy nastroju trzeba pić coraz więcej.

I Etap Stadium wstępne faza prealkoholowa

Ta zwiększająca się miara pitego alkoholu „ w celu-poprawy nastroju” to pierwsze sygnały ostrzegawcze wchodzenia w uzależnienie.

Uwaga: Czytelników proszę, oceńcie to sami, jak bardzo powszechne w naszym kraju (i nie tylko) jest to stadium przed kolejną fazą  podświadomego wchodzenia w uzależnienie od alkoholu.

II Etap faza  ostrzegawcza

Zaczyna się w momencie pojawienia się luk pamięciowych,

III Etap stadium krytyczne

Utrata kontroli nad piciem, pojawia się przymus kontynuowania picia, jeżeli wypiło się nawet niewielką ilość alkoholu

IV Etap stadium przewlekłe

 Wielodniowe ciągi alkoholowe

                                                                   •••

Po tak przedstawionej, praktycznej analizie, czas powrócić do tytułowego pytania:

Czy można pozbyć się złego nałogu, a przede wszystkim niszczącego zdrowie i życie uzależnienia? Jeżeli tak, to jak to zrobić?

Moja odpowiedź jest pozytywna:  M O Ż N A  !   I koniecznie trzeba !

Jestem tego ewidentnym przykładem i dlatego pragnę się tym podzielić pisząc ten artykuł.

Jednak leczenie każdego rodzaju uzależnienia to trudny i  skomplikowany proces. Niestety najtrudniej jest wyjść z uzależnienia od alkoholu i narkotyków. Niezbędny i minimalny czas dla skutecznej terapii to od 18 do 24 miesięcy.

W codziennym życiu człowieka początkowo trudno jest zauważyć objawy alkoholizmu, jednak im wcześniej choroba zostanie rozpoznana, tym większe szanse na wyjście z uzależnienia.

Aby wyjść całkowicie z uzależnienia od alkoholu, to pierwszym najważniejszym krokiem jest:

1.Podjęcie własnej dla siebie, świadomej, jednoznacznej, nie zmienialnej i niepodważalnej przez samego siebie, wewnętrznej (nawet skrytej) decyzji:

„Już jestem uzależniony od alkoholu i muszę poddać się terapii alkoholowej!!!”

Ja taką właśnie decyzję podjąłem, za drugim razem i wygrałem walkę z uzależnieniem.

                                                            •••

Drugim krokiem, moim zdaniem i terapeutów od uzależnień, powinien być:

2.Wybór odpowiedniego i najlepszego według własnych potrzeb i możliwości, sposobu, rodzaju terapii i ośrodka leczenia uzależnień.

W tym zakresie warto skorzystać z wizyty, porady i pomocy w wyborze sposobu, ośrodka lub rodzaju terapii, w  Poradni Terapii  Uzależnień od Alkoholu.

                                                             •••

Trzecim krokiem, a właściwie ważną decyzją życiową, jest mocne postanowienie:

3.Muszę być wytrwałym/łą/, by wytrzymać oraz zakończyć proces terapii w ośrodku leczenia uzależnień lub w rodzaju wybranej terapii.

Na pierwszy rzut takie postanowienie wydaje się być zbędne, a jednak nie. Otóż bardzo wielu uzależnionych, właśnie na tym etapie postępowania, dochodzi do wniosku, że takie leczenie nic mu nie daje już od samego początku i rezygnuje ( ucieka).Wielu nie wytrzymuje, szczególnie na etapie po detoksykacji, przed psychoterapią, uznając samodzielnie, że jest już wyleczony.

Ja też tak myślałem, ale świadomość wzięła górę.

                                                             •••

Czwartym krokiem, jest kolejne mocne postanowienie na całe dalsze życie, aż do śmierci, które powinno być zakodowane w podświadomości na zawsze:

4.Koniec z „wszelkim” alkoholem do śmierci. Muszę nauczyć się żyć bez alkoholu i tak wytrwać, mimo nadarzających się wielu problemów, z którymi będę się spotykał/ła.

                                                        •••

I to jest wszystko, aby wyjść z uzależnienia na każdym etapie życia człowieka. Prawda że proste, bo w pigułce tego artykułu. Niestety znacznie trudniej i dłużej dla każdego, kto uzna, że jest w jakimś stopniu uzależniony od alkoholu, lub innej substancji.

Lecz prawda jest taka:

Albo dalej żyć dobrze dla siebie, najbliższych, otoczenia i społeczeństwa, albo „toczyć się „ do niechybnej śmierci jak ci, których wskazałem w przykładach na wstępie.

Bronisław                                                               sierpień 2023


Testament, czy tak naprawdę jest potrzebny i kiedy go sporządzić?

Danka lat 64, nigdy nie zamężna, trochę z wyboru po nieszczęśliwej młodzieńczej miłości, bezdzietna, mieszkała razem z rozwiedzionym bratem aż do jego śmierci. Kilkanaście lat wstecz poznała wdowca Ryśka, również bezdzietnego. Jak twierdzi mimo wieku i przeżytych złych doświadczeń pasowali do siebie ”jak ulał”. Po śmierci brata zamieszkali razem w jej mieszkaniu stanowiącym odrębną własność. Rysiek prosty, uczciwy człowiek, niestety nic nie mógł wnieść do ich związku oprócz dochodów zarobionych z ciężkiej pracy fizycznej.

    Pan Rysiek kilka lat wcześniej, w dobrej wierze związał się z  Anką, sąsiadką z działki w Rodzinnym Ogrodzie Działkowym. Tak jej zaufał, że za jej namową wyjechał do pracy w Anglii (kupiła mu bilet i zawiozła na lotnisko), pozostawiając jej w opiece własne mieszkanie. Anka, niezwykle obrotna kobieta miała już dwa własne mieszkania, w tym jedno otrzymała w drodze testamentu od starszego mężczyzny, którym się opiekowała. Ale widocznie było to za mało w jej planach, bo po kilku tygodniach od wyjazdu Ryśka, „kazała mu ” (tak dalece jej ufał) sporządzić pełnomocnictwo do zarządzania jego mieszkaniem, no i …. do dysponowania  rachunkiem bankowym.    

        Pracowity Rysiek słał ukochanej Ance, co rusz kilkaset funtów, bo Anka obiecywała uwić z nim gniazdko życiowe na starość w nowo wybudowanym domu, którego wizję umiejętnie zbudowała w jego oddalonej i przesłoniętej zagranicą wyobraźni. Zachłyśnięty „dobrocią” i „platoniczną miłością” Anki, łatwowierny Rysiek nie przerywając pracy w Anglii, zgodził się i upoważnił Ankę aby  sprzedała jego mieszkanie, a pieniądze umieściła na jego rachunku. Tak też zrobiła i poinformowała go, żeby się nie martwił i dalej przesyłał zarobione pieniądze w Anglii na „swój” rachunek, oprócz gotówkowych prezentów przesyłanych bezpośrednio dla niej.

Aż tu nagle, po kilkunastu miesiącach „dobrej passy”, Rysiek otrzymuje telefon od najlepszej przyjaciółki Anki, „przyjeżdżaj, Anka wszystkie twoje pieniądze wybrała z konta i chyba przekazała córce na jej interes w G.”

I tak to załamany Rysiek doświadczył złudnego szczęścia, a zaraz po powrocie z Anglii pojawił się  mojej kancelarii.

To w trakcie długotrwałej walki sądowej ze swoją byłą partnerką, przyjęła Ryśka do siebie, niegdyś poznana Danka.

Rysiek poczciwina, oczekując na rozstrzygnięcia kolejnych instancji sądowych w sporze z poprzednią partnerką i jej obdarowaną majątkiem Ryśka córką, wszystkie zarobione pieniądze, tym razem już Polsce, inwestował w mieszkanie Danki żyjącej ze skromnej emerytury. Wyposażył je w meble, urządzenia domowe, przeprowadził remonty oraz pięknie rozwinął przydomowy ogród.

 Pewnego wieczora wracając z pracy, Rysiek nie mógł otworzyć drzwi do mieszkania, w którym mieszkał wraz z konkubiną. Kiedy w końcu je wyważył, ujrzał bezwładnie leżącą Dankę blokującą drzwi. Wezwany lekarz stwierdził zgon.

Po pogrzebie stanął nieszczęśliwiec w mojej kancelarii rozkładając ręce. Widziałem w jego oczach łzy i prawdziwą rozpacz.

„ Nie wiem co się stanie dalej z mieszkaniem Danki? Gdzie będę mieszkał ?Co mam robić? Obiecała, że sporządzi testament na mnie i nie zdążyła?- wyrzucił z siebie po krótkiej rozmowie.

Nie dość, że poprzednia partnerka sprzedała jego mieszkanie i wciąż walczy z nią i z jej córką o zwrot pieniędzy, to teraz może stracić miejsce zamieszkania i wszystko czego się wspólnie dorobili.

Ano właśnie! Wszystko przez brak testamentu, a jaki fatalny skutek w dalszym życiu partnera  po nagłej śmierci konkubiny?!

Czy można było temu zapobiec?

Spokojnie wyjaśniłem mu, że najpierw trzeba ustalić spadkobierców ustawowych ( bliskich i dalszych krewnych), a następnie po stwierdzeniu nabycia przez nich spadku po Dance dogadywać się w sprawie korzystania z mieszkania. Przecież już niedługo odzyskamy w drodze egzekucji komorniczej znaczne pieniądze wraz z odsetkami od poprzedniej partnerki – oszustki.

Podczas którejś z kolejnych wizyt zapytałem Ryszarda wprost:

 Czy Pan nauczony doświadczeniem życiowym i błędem popełnionym przez konkubinę Danutę nie uważa, że powinien sporządzić testament?

Przecież po zakończeniu egzekucji „wyłudzonych”, a zasądzonych pieniędzy, będzie dysponował Pan większą sumą. Człowiek w Pana wieku powinien się zabezpieczyć!

Ku mojemu zdziwieniu Ryszard mocno podekscytowany wyrzucił z siebie: „ Ja nie mam na kogo napisać testamentu!

Rzeczywiście do „prostego życia”  Ryśka wrzuciłem nowy problem do przemyślenia i jak się okazało bardzo skomplikowany, także w pewnym stopniu prawnie!

Tego typu sytuacje faktyczne i prawne w istocie zdarzają się rzadko, a tu trzeba  Panu Ryśkowi pomóc, podobnie jak i innym z problemem:

 Czy i kiedy wskazane jest sporządzenie testamentu na wypadek śmierci !?

Najpierw spójrzmy co zrobić może Pan Rysiek w sytuacji braku spadkobierców ustawowych, w osobach jego krewnych i dzieci małżonki?

Zgodnie z art. 935 kodeksu cywilnego:

 „ W braku małżonka spadkodawcy, jego krewnych i dzieci małżonka spadkodawcy, powołanych do dziedziczenia z ustawy, spadek przypada gminie ostatniego miejsca zamieszkania spadkodawcy jako spadkobiercy ustawowemu. Jeżeli ostatniego miejsca zamieszkania spadkodawcy w Rzeczypospolitej Polskiej nie da się ustalić albo ostatnie miejsce zamieszkania spadkodawcy znajdowało się za granicą, spadek przypada Skarbowi Państwa jako spadkobiercy ustawowemu”.

       Jeżeli Pan Rysiek nie chce aby gmina w której mieszka( jest zameldowany) stała się spadkobiercą majątku po konkubinie Dance, to powinien sporządzić testament, napisany własnoręcznie z podpisem i datą lub u notariusza, w którym wskazuje komu chce przekazać swój majątek po śmierci, także tą część którą egzekwuje aktualnie komornik.

Takim spadkobiercą testamentowym może być na przykład ktoś (osoba obca), którą Pan Rysiek uznaje, z tych czy innych jego względów, za godną dziedziczenia majątku po śmierci.

      Ale w życiu wielu ludzi są i takie sytuacje, kiedy najbliżsi krewni, w tym np. dzieci, nie są godni aby po śmierci rodzica dziedziczyć z mocy prawa (ustawy kodeks cywilny) po nim cały majątek, lub proporcjonalną do ilości spadkobierców część.

W takiej sytuacji, aby spełniła się wola rodzica – spadkodawcy, trzeba za życia sporządzić testament, ale już w innej postaci prawnej.

Będzie to testament z wydziedziczeniem spadkobiercy/ców/ ustawowych czyli pozbawieniem jego/ich/ prawa do zachowku.

W szczególności Art.  1008. Kodeksu cywilnego  [Wydziedziczenie] stanowi:

Spadkodawca może w testamencie pozbawić zstępnych, małżonka i rodziców zachowku (wydziedziczenie), jeżeli uprawniony do zachowku:

1) wbrew woli spadkodawcy postępuje uporczywie w sposób sprzeczny z zasadami współżycia społecznego;

2) dopuścił się względem spadkodawcy albo jednej z najbliższych mu osób umyślnego przestępstwa przeciwko życiu, zdrowiu lub wolności albo rażącej obrazy czci;

3) uporczywie nie dopełnia względem spadkodawcy obowiązków rodzinnych.

Nikomu nie życzę, aby spotkało go nieszczęście ze strony najbliższych, a tym bardziej dzieci.

Takie sytuacje, które zmuszają rodziców-spadkodawców do wydziedziczenia, to życiowa ostateczność, a jednak się zdarzają.

            W niektórych z nich można szukać pierwotnej przyczyny takiego zachowania dziecka, które zmusza rodzica do tak drastycznych działań. Czy aby nie jest to skutek niewłaściwego wychowania?

            Tak więc, czy trzeba sporządzić testament, w jakiej sytuacji i kiedy, każdy z nas winien zdecydować sam. Warto jednak pomyśleć o tym choćby patrząc na przykład Pana Ryśka.

Na koniec spójrzmy na zebrane dane pokazujące dlaczego Polacy są niechętni do sporządzania testamentów:

P.S. Zdarzenia prawdziwe, autor zmienił imiona występujących w nich osób, zachowując ochronę danych.

Bronisław                                                                 maj 2023


Czego tak bardzo brakuje w publicznej służbie zdrowia oprócz pieniędzy?

To, że warunkiem dobrego  życia na drodze do prawdziwego szczęścia jest ZDROWIE FIZYCZNE i PSYCHICZNE wiemy wszyscy.

Co prawda mniej o nim pamiętamy i świadomie dbamy w młodości, kiedy organizm nie potrzebuje jeszcze żadnej pomocy medycznej. Ta świadomość trafia do nas najczęściej z chwilą poważnego schorzenia.

 A na stałe zadomawia się po przejściu na rentę z powodu niezdolności do pracy lub na emeryturę.

Teoretycznie mamy w naszym kraju prawną gwarancję ochrony zdrowia każdego obywatela, ze środków publicznych, na które płacimy 9% składkę zdrowotną. 

Nasza konstytucja uchwalona w 1997 roku, w artykule 68 stanowi, że:

  1. Każdy ma prawo do ochrony zdrowia.
  2. Obywatelom, niezależnie od ich sytuacji materialnej, władze publiczne zapewniają równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych.
  3. Władze publiczne są zobowiązane do zapewnienia szczególnej opieki zdrowotnej dzieciom, kobietom ciężarnym, osobom niepełnosprawnym i osobom w podeszłym wieku.

W praktyce codziennego życia winno to oznaczać, że każdy z nas nie musi prosić i płacić z własnej kieszenie  za jakąkolwiek pomoc medyczną. Zaś z drugiej strony żaden pracownik służby zdrowia nie może nam robić łaski i winien wykonywać swoją pracę starannie, solidnie, zgodnie z posiadanym zawodem, uzyskanym nota bene przy pomocy Państwa.

S

Prawda, że pięknie to brzmi!

To, że służba zdrowia jest wciąż niedofinansowana, wiedzą od lat władze publiczne, a My Obywatele jeszcze to rozumiemy, odczuwając niedostatki „rzeczowo – materialne” w publicznych placówkach służby zdrowia.

Ale czy brak  optymalnych środków finansowych, na materialne zabezpieczenie polskiej służby zdrowia, uniemożliwia zapewnienie należytej dbałości o zdrowie  Polaków ?

Czy naprawdę niedofinansowanie służby zdrowia uniemożliwia  lekarzom, pielęgniarkom i innym pracownikom służby zdrowia dobre i staranne wykonywanie swojej pracy?.

Niestety, w naszej służbie zdrowia, oprócz „pieniędzy”,  brakuje drugiego, pozamaterialnego,  jakże istotnego, elementu dbałości o nasze zdrowie.

Zanim wskażę czego tak bardzo brakuje, zobrazuję to na własnym przykładzie dwudniowego, przymusowego, bo karetką, „ poddania się” pomocy i opiece medycznej fachowemu personelowi w wojewódzkim szpitalu w moim mieście.

Przypomnę czytelnikom, że jestem zawodowym prawnikiem i swój pobyt oraz pomoc medyczną przez ten okres odnosiłem wprost do przepisów prawa obowiązujących wszystkich pracowników służy zdrowia, a więc lekarzy i pielęgniarek w szpitalu w którym przebywałem.

Czyli porównywałem jak to powinno wyglądać i przebiegać zgodnie z przepisami prawa, etyką i deontologia lekarską, a jak była udzielana mi pomoc medyczna – świadczenie zdrowotne, i to za „własne”, tu publiczne pieniądze.

Zobaczcie zatem rzeczywistość jaką doświadczyłem w szpitalu. (ze względu na ochronę danych muszę zachować anonimowość).

„ Kilkanaście dni temu, po wykonaniu zleconych badań kolonoskopii, gastroskopii i rtg, zgłosiłem się na wizytę do swojego lekarza rodzinnego w niepublicznym centrum zdrowia.

W czasie wizyty w przychodni lekarz rodzinny, po badaniach, w tym ekg, stwierdził, że mój stan zdrowia, ze względu na bardzo wysokie ciśnienie tętnicze i częstoskurcz serca, wymaga natychmiastowego skierowania do szpitala i przejęty moim stanem osobiście wezwał karetkę pogotowia ratunkowego.

Tak było w niepublicznej (czytaj: prywatnej) placówce służby zdrowia.

Po przywiezieniu do szpitala na SOR (Szpitalny Oddział Ratunkowy) zostałem pozostawiony w wózku na długim holu- korytarzu, oficjalnie nazwanym „ obszarem oczekiwania pacjentów na badania lekarskie, w całym Obszarze segregacji medycznej SOR-u” z poleceniem ratownika, że mam czekać aż otrzymam informację co dalej ze mną.

Czekałem około 10-15 minut, kiedy pielęgniarka spisała moje dane osobowe informując tylko, iż mam dalej czekać na kontakt z lekarzem.

W tym miejscu muszę podać, z oficjalnego „Komunikatu” szpitala, z którym zapoznałem się po wyjściu ze szpitala, że w ramach segregacji pacjent może być oznaczony jednym  z pięciu kolorów, które „teoretycznie” oznaczają:

– kolor czerwony – natychmiastowy kontakt z lekarzem;

– kolor pomarańczowy – oznacza czas oczekiwania na pierwszy kontakt z lekarzem do 10 minut;

– kolor żółty – oznacza czas oczekiwania na pierwszy kontakt z lekarzem do 60 minut;

– kolor zielony – oznacza czas oczekiwania na pierwszy kontakt z lekarzem do 120 minut;

– kolor niebieski – oznacza czas oczekiwania na pierwszy kontakt z lekarzem do 240 minut.

Co ważne, ten czas oczekiwania pacjenta na pierwszy kontakt z lekarzem jest narzucony odgórnie przez Ministra Zdrowia w drodze rozporządzenia z dnia 27 czerwca 2019 r. w sprawie SOR-ów.

Mnie założono na nadgarstek żółtą opaskę. Lecz nikt mnie wówczas nie poinformował, że mój czas oczekiwania na pierwszy kontakt z lekarzem wynosi do 60 minut.

I rzeczywiście asystent lekarza za około godziny zabrał mnie do gabinetu lekarskiego, w którym lekarz rezydent przeprowadził  ze mną wywiad lekarski, zrobił ekg i ponownie kazał czekać na korytarzu.

Również na tym etapie nie otrzymałem żadnej informacji  co się dzieje ze mną i co dalej.

Na korytarzu (holu-czyli obszarze oczekiwania) było około 20 pacjentów, siedzących na krzesłach, na wózkach i leżących na noszach – wózkach rozmawiałem z innymi oczekującymi, ten czas oczekiwania na korytarzu jest długi dopiero po pierwszym kontakcie z lekarzem. I rzeczywiście ten drugi okres oczekiwania w moim przypadku był dłuższy bo około godziny. Najgorsze było to, że podobnie jak inni czekający (pytałem ich) nie wiedziałem nic, co mi jest, co dalej, ani nie było żadnego zainteresowania zarówno mną jak i innymi pacjentami. Po prosu wiało na korytarzu smutkiem i grozą.

Po około godzinie zostałem wprowadzony do innego pokoju i tym razem młoda kobieta przeprowadziła ze mną wywiad, chyba lekarski, bo miała słuchawki na ramionach. Do tej pory nikt mi się nie przedstawił, że jest lekarzem czy pielęgniarką, dopiero sam zobaczyłem, że pracownicy mają na szyjach paski z napisami lekarz rezydent.

Ta rozmowa podobnie jak poprzednia były krótka, oschła, jakby z musu, żadnego uśmiechu, przyjaznego podejścia do pacjenta.

Po niej ponownie zostałem na korytarzu, czekając wciąż nie wiedząc na co. Jeżdżąc na swoim wózku rozmawiałem z innymi pacjentami, z 93 letnią kobietą samotnie czekającą od 7 rano ( a było już około 16,00), ze starszym małżeństwem , również czekającym od rana , ona chora na białaczkę, on po roku leżenia w tym szpitalu na nowotwór jelita grubego, a dziś w asyście żony. Nie widziałem aby ktoś z personelu w jakiś ludzki sposób służył im pocieszeniem lub pomocą.  Miałem wrażenie, że jestem w kostnicy, a nie w szpitalu dla dobra mojego zdrowia.

Nareszcie zostałem zabrany i położony w Sali obserwacyjnej z chyba 11 łóżkami i podłączony do monitora. Czynił to mężczyzna bez żadnych oznaczeń, lekko łamiąc język polski. Po około pół godziny, po powracającym bólu w nadbrzuszu, zacząłem odczuwać, że zbliża się napad częstoskurczu serca,  podobny jak w momencie wezwania karetki przez lekarza rodzinnego.

Zawołałem przechodzącą młoda parę pracowników i powiedziałem, że „ chcę zgłosić spostrzeżenia jakie czuję”. Usłyszałem, że oni nie są stąd i odeszli jak gdyby nigdy nic. Ponownie zawołałem kogoś i poprosiłem lekarza „stąd”. Po kilku minutach podeszła do mnie ta młoda kobieta, która przeprowadzała ze mną drugi wywiad i z pewnym  zniechęceniem, a dla mnie nawet z trudno ukrywanym oburzeniem, wysłuchała i stwierdziła „ tu każdego coś boli”. A na moją uwagę, że przecież ktoś chyba mnie obserwuje bo to jest sala obserwacyjna, odcięła się krótko „ takie mamy warunki i ciężką pracę”. To byłą młoda lekarka rezydent na stażu lekarskim.

Chyba jednak się trochę przejęła moją uwagą, bo za kolejne kilkanaście minut, może do pół godziny, zostałem zabrany kolejno na zdjęcie rtg klatki piersiowej i usg. Po powrocie na salę obserwacyjną, gdzieś po 20-30 minutach zostałem zabrany na oddział kardiologiczny, jak usłyszałem od wiozącej mnie kobiety ( bez żadnego paska z napisem kto) na dalszą obserwację i badania.

Tam w pokoju pielęgniarek zarejestrowano mnie na oddział i zakwaterowano w pokoju nr 12 ze starszym mężczyzną. Wieczorem otrzymałem jakieś leki, nikt nie mówił jakie i na co, i pozostawiono do jutra. Żaden lekarz ani pielęgniarka nie rozmawiał ze mną na temat mojego stanu i co dalej? Całe szczęście, że na oddziale kardiologicznym już towarzyszyła mi była żona, dziś partnerka.

Kiedy rano ponownie przyniesiono mi leki bez milczenia, poszedłem do dyżurnej pielęgniarki i poprosiłem o poinformowanie jakie i na co je biorę. Nieco zdenerwowana moim pytaniem, podeszła do parapetu na którym stały zestawy leków dla pacjentów oddziału i coś pod nosem zaczęła mówić. Ponieważ nie dosłyszałem spróbowałem podejść bliżej. Wtedy ona uniesionym głosem rzuciła cierpko „ proszę się nie zbliżać do mnie!” Odwróciła się i krótko powiedziała nazwę leków. Celowo ciepło i grzecznie podziękowałem.

Wróciłem na salę i czekałem na jakiegoś lekarza. Pytałem sąsiada czy na oddziale są jakie obchody z udziałem lekarza. Sąsiad przebywający na sali od kilku dni odpowiedział, że nic takiego nie ma.

Rano na salę przybył trzeci pacjent, który miał mieć dzisiaj zabieg ablacji zaburzeń rytmu serca. Po około godzinie przyszła do niego jakaś młoda kobieta, nie przedstawiła się, ale na pasku miała zapisane lekarz rezydent.Na początku rozmowy od razu podsunęła mu do podpisania zgodę na zabieg. Podczas rozmowy pacjent zdenerwował się i emocjonalnie zareagował, że odmawia podpisu i idzie do domu. Kiedy lekarka już zamierzała odchodzić przyjmując jego oświadczenie za ostateczną decyzję, poprosiłem ją grzecznie aby dała mu pół godziny na przemyślenie, a ja ją powiadomię. Rzeczywiście tak się stało. Wraz z drugim sąsiadem z sali przekonaliśmy kolegę, aby nie rezygnował z zabiegu w chwili emocji.  Bez trudu dał się przekonać. Po prostu zrozumiał nasze, nota bene laickie, przekonanie. Po godzinie przywieziony z zabiegu, mimo bólu, podziękował nam.

Przed obiadem przyszła ta sama lekarka rezydent, ale już do mnie. Okazało się, że jest to lekarz mnie prowadzący. Ale ona tak się nie przedstawiła, to ja się domyśliłem. Była nieco skonsternowana, chyba po naszym skutecznym przekonaniu kolegi do zabiegu, ale spokojnie, starając się zachować pewność siebie, poinformowała mnie co podejrzewa i co zamierza dalej.

Poprosiłem o konsultację z lekarzem, którego wymieniła jako specjalistę. Obiecała i odeszła. Zamiast tego po kolejnej godzinie przyszła z wypisem i kartą informacyjną leczenia, w której zapisała mnie na umówiona wizytę z tym lekarzem za miesiąc w Poradni Kardiologicznej tego szpitala.

Po odszukania jakiejś  pielęgniarki i zdjęciu dwóch wenflonów, bo nikt się nimi nie przejmował, wyszedłem z oddziału, bez żadnego zainteresowania personelu oddziału. Nikt mnie informował o niczym, nikogo nie interesowało moje wyjście, kiedy, z czym, z kim  i jak.”

Kochani Czytelnicy!

Ja jestem obyty z życie i ze szpitalami. Przeżyłem już 25 lat od wycięcia żołądka z powodu nowotworu złośliwego. Dam sobie radę, jestem zawodowym prawnikiem i potrafię poruszać się w gąszczu przepisów i wiem jak je stosować prawie w każdej sytuacji, także tu w szpitalu.

A co może czuć i co zrobić każdy Obywatel nie znający się na prawie i obowiązkach służby zdrowia na takie „ świadczenia zdrowotne”!

Reasumując, mogę  określić swój pobyt i pomoc medyczną jako „ obróbkę przedmiotu – rzeczy”, a nie pomoc i opiekę medyczna człowiekowi, obywatelowi, jako podmiotu chronionego konstytucja i prawem medycznym.

Aby utwierdzić się, że mój pobyt w szpitalu nie był jedynym przykładem mojej negatywnej oceny pod tym względem, przeglądnąłem dostępne opinie innych pacjentów, w tym na stronie internetowej tego szpitala.

I znowu, niestety, moje spostrzeżenia nie były odosobnione i przesadzone.

Przeczytałem 49 kolejnych opinii pacjentów i prawie wszystkie negatywne o pracy szpitala, lekarzy i pielęgniarek.

W szczególności potwierdziły one nagminnie powtarzające się mankamenty jak:

– zbyt długi czas oczekiwania na podjęcie świadczenia ze strony zatrudnionego personelu, głównie lekarzy;

– brak dokładnej informacji o sposobie i czasu udzielanego świadczenia;

– pozostawianie pacjenta w nieświadomości, co dalej z procesem leczenia i zdrowia;

– traktowanie pacjenta jak przedmiot, a nawet opryskliwe zachowanie wobec pacjenta;

Spróbujmy zatem przyjrzeć się jak powinna wyglądać realizacja konstytucyjnego prawa do ochrony zdrowia według obowiązujących przepisów prawa, w tym prawa pacjenta, oraz zgodnie z etyką zawodową lekarzy i deontologią lekarską wykładaną na studiach medycznych, czyli:

Czego możemy i powinniśmy wymagać od pracowników publicznej służby zdrowia, do którego są oni zobowiązani i za co otrzymują wynagrodzenie, a my mamy prawo?

Każdy absolwent studiów medycznych, a po skończeniu stażu podyplomowego Lekarskim  Egzaminem Końcowym, każdy lekarz,

oprócz umiejętności zawodowych, powinien znać i potrafić ( cytuję zgodnie z programem studiów):

– „ znać i rozumieć etyczne, społeczne i prawne uwarunkowania wykonywania zawodu lekarza…”;

– „potrafić komunikować się z pacjentem i jego rodziną w atmosferze zaufania, z uwzględnieniem potrzeb pacjenta oraz przekazywać niekorzystne informacje”;

– „ być gotowym do nawiązania i utrzymania głębokiego  oraz pełnego szacunku kontaktu z pacjentem, a także okazywania zrozumienia dla różnic światopoglądowych i kulturowych”;

– do ” kierowania się dobrem pacjenta”;

– do „ podejmowania działań wobec pacjenta w oparciu o zasady etyczne, ze świadomością społecznych uwarunkowań i ograniczeń wynikających z choroby”.

To są podstawowe obowiązki każdego lekarza udzielającego pomocy medycznej w postaci świadczenia zdrowotnego każdemu pacjentowi.

Podobne do lekarzy OBOWIĄZKI, odpowiednie do zakresu świadczeń medycznych nakłada na pielęgniarki  ustawa z dnia 15 lipca 2011 r. o zawodach pielęgniarki i położnej.

Z kolei obywatelom – pacjentom, z mocy konstytucji ( patrz wyżej art.68 Konstytucji) przysługują ustawowe prawa do ochrony ich zdrowia.

 I tak:

Każdemu pacjentowi,

zgodnie z ustawą z 6 listopada 2008 roku o prawach pacjenta I Rzeczniku Praw Pacjenta, oprócz prawa do „ bezpłatnych świadczeń opieki zdrowotnej przysługuje ( cytuję z ustawy):

– Art. 9. 1. Pacjent ma prawo do informacji o swoim stanie zdrowia.

 2. Pacjent, w tym małoletni, który ukończył 16 lat, lub jego przedstawiciel
ustawowy mają prawo do uzyskania od osoby wykonującej zawód medyczny
przystępnej informacji o stanie zdrowia pacjenta, rozpoznaniu, proponowanych oraz możliwych metodach diagnostycznych i leczniczych, dających się przewidzieć następstwach ich zastosowania albo zaniechania, wynikach leczenia oraz rokowaniu, w zakresie udzielanych przez tę osobę świadczeń zdrowotnych oraz zgodnie z posiadanymi przez nią uprawnieniami.

……

5. Po uzyskaniu informacji, o której mowa w ust. 2, pacjent ma prawo
przedstawić osobie wykonującej zawód medyczny swoje zdanie w tym zakresie.

– Art. 20. 1. Pacjent ma prawo do poszanowania intymności i godności,
w szczególności w czasie udzielania mu świadczeń zdrowotnych.
2. Prawo do poszanowania godności obejmuje także prawo do umierania w
spokoju i godności.

 Art. 21. 1. Na życzenie pacjenta przy udzielaniu świadczeń zdrowotnych
może być obecna osoba bliska.

– Art. 23. 1. Pacjent ma prawo do dostępu do dokumentacji medycznej
dotyczącej jego stanu zdrowia oraz udzielonych mu świadczeń zdrowotnych.
4

To są nasze podstawowe prawa w ramach bezpłatnej opieki zdrowotnej, których wyegzekwowanie od konkretnych pracowników  służby zdrowia, w dużym stopniu zależy od nas samych.

My Obywatele od lat wiemy, że te ustawowe obowiązki fachowych pracowników służby zdrowia i wymienione prawa pacjenta, są bardzo ważnymi, lecz często „suchymi” przepisami prawa, których przestrzeganie i praktyczna realizacja zależy głownie od personelu medycznego, ale także od nas samych-pacjentów.

Ale, niestety, niewiele robimy, aby taką sytuację zmienić!?

Dla przykładu, porównajmy jak wyglądają realia w procesie leczenia, choćby stwierdzone przeze mnie osobiście, czy w internetowej ocenie 49 pacjentów „mojego” szpitala. A najlepiej to wie każdy na własnych doświadczeniach jako pacjenta publicznej służby zdrowia.

Spróbujmy pokazać te różnice, odpowiadając na zadane pytanie w tytule tego artykułu.

Czego tak bardzo brakuje w publicznej służbie zdrowia oprócz pieniędzy?

„ Pozytywne rokowania w leczeniu i skuteczną terapię w znacznym stopniu wspiera pozytywne myślenie chorego, nastawienie do procesu leczenie, oraz wiarę w wyzdrowienie!” Doświadczeni lekarze mówią wprost że to jest warunek konieczny.

Tę prawdę uczą na studiach medycznych, w szkołach pielęgniarskich i zapewne zna ją fachowy personel służby zdrowia, często z własnego doświadczenia zawodowego.

Zatem logicznym wydaje się być, że to oni w czasie świadczeń medycznych mogą i powinni kształtować pozytywny stosunek pacjenta do procesu leczenia.

Proszę zwrócić uwagę, że  ustawodawca (sejm i senat) nie bez powodu w ustawie z dnia 27 sierpnia 2004 r. o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych definiuje każdą pomoc medyczną jako

 „ świadczenie zdrowotne ”

No i w tym „sęk”?!    

Czy w swojej codziennej pracy fachowi pracownicy służby zdrowia budują to świadczenie zdrowotne pod względem psychicznym?

Odpowiedź na to pytanie niech stanie się Twoim zadaniem czytelniku i myślą przewodnią w każdym przypadku, gdy staniesz przed fachowym pracownikiem służby zdrowia w trosce o własne zdrowie!

Pamiętaj że masz konstytucyjne prawo do ochrony zdrowia, w tym do zdrowia psychicznego, do dbałości pacjenta, do jego zrozumienia, do przyjaznego i ciepłego podejścia ze strony wszystkich pracowników służby zdrowia. Nie wspominając już o etyce zawodowej, deontologii lekarskiej i zwykłej ludzkiej emapatii.

Wymagaj tego od lekarzy i pielęgniarek w każdej placówce służby zdrowia.

Nie daj sobie wmówić, że: „ taką mamy służbę, zdrowia”, że „ służba zdrowia jest niedofinansowana” , że „to ich trudna praca”, że „ nie mają dobrego wynagrodzenia” , że „ nie mają warunków do dobrej pracy”.

Jeżeli nawet tak jest w konkretnym przypadku, to od tego są odpowiednie władze publiczne, władze placówek służby zdrowia, ich przełożeni. Wszyscy oni biorą za to wynagrodzenie. ”. TY nie jesteś od „ rozgrzeszania” złej pracy służby zdrowia pod żadnym względem.

Ty masz otrzymać właściwą, odpowiednią i staranną pomoc medyczną, za która płacisz składkę zdrowotną przez cały okres swojej pracy zawodowej. Przestań się obawiać, że swoimi, uzasadnionymi prawem, żądaniami zostaniesz jeszcze gorzej potraktowany !!!

          Niech w końcu te zapisane w prawie obowiązki fachowych pracowników służby zdrowia i teoretyczne prawa pacjenta staną się realne i wykonalne, a nie jak dotąd zbyt często są „pustymi” przepisami prawa.

Bronisław                                                                     marzec 2023 r.


Panowie !!! Czego należy życzyć wszystkim Paniom nie tylko w Dniu ich uroczystego Święta, ale także na co dzień?!

Od 28 lutego 1909 roku, a więc od 113 lat obchodzimy Międzynarodowy Dzień Kobiet, który formalnie ustanowiły  amerykańskie i niemieckie socjalistki w Kopenhadze na Międzynarodowej Konferencji Kobiet.

Czego domagały się wówczas przedstawicielki kobiet na całym świecie?

W konferencji udział wzięło ponad 100 uczestniczek z 17 krajów. Uchwalony coroczny Międzynarodowy Dzień Kobiet miał służyć krzewieniu idei praw kobiet oraz budowaniu społecznego wsparcia dla powszechnych praw wyborczych dla kobiet..

Domagano się:

– prawa kobiet do głosowania i obejmowania stanowisk publicznych, praw kobiet do pracy i szkoleń zawodowych oraz zaprzestania dyskryminacji w miejscu pracy.

Najwcześniej kobiety uzyskały prawa wyborcze w Nowej Zelandii (1893r.) i Australii ( 1902r). W Europie Finlandia (1906r. ) ,Dania (1908 r. ) i Norwegia( 1913r.).

Kobiety w Polsce uzyskały prawa wyborcze w 1918 roku po odzyskaniu suwerenności Polski.

Najpóźniej prawa wyborcze odzyskały kobiety w krajach arabskich, Katar w 1997r., Bahrajn w 2002 r., Oman w 2003 r., Zjednoczone Emiraty Arabskie w 2006 r. i Arabia Saudyjska w 2015 roku.

Mimo tego do dziś w niektórych państwach kobiety nadal walczą o  rzeczywiste 

równouprawnienie kobiet i mężczyzn.

W naszym kraju kobiety mają zagwarantowane równouprawnienie w Konstytucji uchwalonej w 1997 roku. Warto z okazji Dnia Kobiet przypomnieć,  przede wszystkim mężczyznom, w tym będącym „ u władzy ”,  art. 33 Konstytucji RP, który brzmi:

Art. 33. 1. Kobieta i mężczyzna w Rzeczypospolitej Polskiej mają równe prawa w życiu rodzinnym, politycznym, społecznym i gospodarczym.
2. Kobieta i mężczyzna mają w szczególności równe prawo do kształcenia, zatrudnienia i awansów, do jednakowego wynagradzania za pracę jednakowej wartości, do zabezpieczenia społecznego oraz do zajmowania stanowisk, pełnienia funkcji oraz uzyskiwania godności publicznych i odznaczeń.

Czego jeszcze życzyć naszym Paniom w dzisiejszych czasach, wszystkim i każdej indywidualnie?

Trywialne życzenia składaliśmy w czasach dawnego PRL-u.

Do popularnych podarunków dołączano kwiaty. Początkowo ofiarowywano goździki i rajstopy, a później tulipany. Z okazji tego dnia publikowano portrety kobiet z różnych sfer życia społeczno-gospodarczego, zgodnie z opinią ówczesnych władz, że „nie ma dziś w Polsce dziedziny, w której kobiety nie odgrywałyby ważnej roli”.

Obecnie corocznie odbywają się organizowane przez feministki manify, czyli demonstracje połączone z happeningiem na rzecz  równego traktowania kobiet i mężczyzn w życiu społeczno-politycznym, w pracy zawodowej i codziennym życiu. Prezentami są najczęściej kwiaty lub słodycze. Indywidualnie Panowie najczęściej życzą, „ wszystkiego najlepszego”, „szczęścia w życiu lub miłości”, „sukcesów w pracy zawodowej” no i oczywiście „ zdrowia”.

W praktyce, Panowie wybaczcie, niestety są to zwyczajowo rzucane slogany często pozbawione konkretnego życzenia dla kobiety najczęściej znanej składającemu życzenia.

Kochane Kobiety!!!

Wszystkie! Najmłodsze, dojrzałe, w kwiecie wieku, w jesieni życia, seniorki, panny, mężatki, żyjące w związkach partnerskich, samotne i poszukujące dobrych partnerów do wspólnego życia, lub spędzania wolnego czasu, jako autor bloga „ Szczęśliwi, pechowcy, malkontenci ” w uroczystym Dniu Kobiet składam Wam życzenia, które są złotym środkiem do prawdziwego szczęścia:

Niech każdej kobiecie, nieodłącznie towarzyszy na każdym etapie życia

ZDROWIE zdefiniowane przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) jako DOBROSTAN FIZYCZNY, PSYCHICZNY I SPOŁECZNY, a nie tylko brak choroby lub niepełnosprawności”. –

Przyjrzyjmy się bliżej jak powinno wyglądać  zdrowie według WHO, którego szczerze życzę :

                                 ZDROWIE JAKO  DOBROSTAN FIZYCZNY,

oznacza dobrą kondycję fizyczną opartą na prawidłowym funkcjonowaniu wszystkich układów i narządów organizmu człowieka.

Nasze zdrowie fizyczne zależy w decydującym stopniu od samego siebie, jeżeli będziemy przestrzegać znanych od dawna pięciu praktycznych zasad: 

1- zdrowe odżywianie;

2- właściwa dla wieku i stanu organizmu aktywność fizyczna (ruchowa);

3- odpowiednia ilość, jakość i regularność snu;

4- systematyczna, okresowa, profilaktyka zdrowotna, w tym badania      kontrolne, szczepienia i leczenie;

5- unikanie bądź optymalne dla zdrowia ograniczanie używek powodujących wcześniej lub później, zły stan zdrowia.

                            ZDROWIE JAKO  DOBROSTAN PSYCHICZNY

To najprościej ujmując zadowolenie i satysfakcja życiowa ze spełnionych dotąd wartości, marzeń i celów. To spokój wewnętrzny i stan równowagi psychicznej. To dobra kondycja psychiczna wyrażająca zdolność do logicznego (rozsądnego) myślenia, umiejętność rozpoznawania i wyrażania uczuć  i emocji, radzenia sobie ze stresem, lękiem oraz depresją.

Sprawdzonymi praktycznie czynnikami warunkującymi dobre samopoczucie psychiczne i gotowość do realizacji marzeń i wyznaczonych celów, są:

– przytulna atmosfera w domu, w szkole, w zakładzie pracy;

– zrównoważony i spokojny styl życia, w tym satysfakcjonująca praca, wypoczynek, relaks, rozrywka, uczestnictwo w życiu kulturalnym;

– wystrzeganie się złych nawyków, upodobań, zwyczajów, tak naprawdę zależnych od nas samych;

                              ZDROWIE JAKO DOBROSTAN SPOŁECZNY

To prawidłowe funkcjonowanie człowieka w społeczeństwie, umiejętność współżycia z otoczeniem, akceptacja i przestrzeganie zasad i norm moralnych, powszechnie uznawanych za dobre.

Czynnikami sprawiającymi poczucie dobrostanu ( zdrowia) społecznego jest:

– sprawiedliwość i równość społeczna;

– dobre oddziaływanie otoczenia i poczucie wsparcie społecznego dla jednostki;

– możliwość samorealizacji poprzez twórcze działanie na rzecz społeczeństwa i bezinteresowne czynienie dobra.

Takiego dobrostanu zdrowia życzę wszystkim kobietom w dniu ich Święta, z wiarą, że będą nadal realizować przez całe życie te proste zasady, o których mowa wyżej!

Tak rozumiane zdrowie jest  najlepszym i najcenniejszym środkiem do osiągnięcia prawdziwego szczęścia

Niech każdej kobiecie życzenie zdrowia i szczęścia stanie się spełnieniem jej marzeń, pragnień, aspiracji i ambicji w realiach życiowych na drodze do prawdziwego szczęścia.

O tym czym jest szczęście dziś w naszym kraju dyskutują prawie wyłącznie naukowcy, badacze i to jeszcze zbyt nieśmiało, od czasu do czasu publikując swoje prace. Częściej i nieco śmielej czynią to pisarze, poeci, ostatnio celebryci. A my zwyczajni „zjadacze chleba”, często zamiast myśleć i działać jak realnie osiągnąć wymarzone wartości do szczęściu, niestety nadal i to  w pierwszej kolejności, musimy robić wszystko co możliwe aby zabezpieczać materialną bazę do normalnej egzystencji. Jak by to nazwał Abraham Maslow, ten słynny naukowiec od „ piramidy potrzeb człowieka”, my jesteśmy na etapie zaspakajania potrzeb niższego rzędu. Naszym polskim, „ogólnonarodowym” marzeniem i celem władz jest osiągnięcie dobrobytu (materialnego), a o dobrostanie (szczęściu), jakie już osiągnęły np. Dania zwanym „hygge”, Finlandia, Kanada, Nowa Zelandia, możemy jeszcze tylko ” pobujać w obłokach szczęścia”.

Skoro prawdziwe szczęście subiektywnie zależy od własnej oceny dobrego samopoczucia psychofizycznego, spróbujmy zacząć od dwóch, moim zdaniem niezwykle ważnych prawd życiowych, sprawdzonych także przeze mnie, które pozwolą doświadczyć szczęścia.

Po pierwsze niech każdy z nas, a tu ukłon w stronę naszych Pań, przyjmie za swoje credo życiowe taką afirmację:

 ” od dziś w moim życiu będę kierowała się /kierował/ pozytywnym myśleniem i nastawieniem do życia”.

„Niech szklanka będzie zawsze pełna do połowy a nie do połowy pusta”.

Po drugie, niech w każdym naszym działaniu dominuje, zakodowane w świadomości i podświadomości, przekonanie, że:

 „ nie ma rzeczy niemożliwych do zrealizowania w ramach ludzkich możliwości, tylko trzeba wiedzieć jak, mocno tego chcieć i wytrwale dążyć”

Drogie Panie, a przy okazji Panowie,

Życzę Wam wszystkim osiągnięcia takiego poczucia szczęścia, na które stać nas w dzisiejszych warunkach, ale pamiętajmy, że bardzo dużo ludzi nie osiąga wyznaczonych sobie celów, nie realizuje marzeń, pragnień, zamierzeń i tym samym nie dochodzi do swojego prawdziwego szczęścia z podstawowych powodów, bo:

– zazwyczaj nie ma uporządkowanego planu na życie, na osiągnięcie wyznaczonych celów na drodze do szczęścia;

– nie ma dostatecznej wiary w siebie i swoje możliwości;

– zatrzymuje się przedwcześnie w przekonaniu, że nigdy nie uda im się osiągnąć wyznaczonego celu.

Bronisław                                                            8 marca 2023 r


Małżeństwo czy konkubinat? Który związek jest lepszy dla dobra dwojga ludzi do szczęśliwego życia?

Jakby na przekór temu co pisałem w poprzednim artykule na temat prokreacji – rozmnażania się, czyli boskiego celu i sensu życia człowieka, GUS ogłosił „zapaść demograficzną Polski „

                       Największe szczęście prawdziwej miłości

I podał, że:

zaledwie 305 tys. dzieci urodziło się w Polsce w 2022 r.  To o ponad 26 tys. mniej niż w 2021 r. i najmniej w powojennej historii. Liczba urodzeń stopniowo spada od 2018 r.;

• pod koniec 2021 roku w Polsce istniało 8 mln 759 tys. małżeństw. To o ponad 100 tys. mniej niż rok wcześniej. Ponad połowa to małżeństwa wyznaniowe;

 pomimo stałego wzrostu liczby urodzeń ze związków nieformalnych, nadal spośród przychodzących co roku na świat dzieci prawie 3/4 rodzi się w małżeństwach;

 ponad połowa dzieci rodzi się w okresie pierwszych trzech latach trwania małżeństwa.

Ta wstępna informacja GUS na początek 2023 roku sprowokowała mnie do zabrania głosu w sprawie coraz częściej pojawiającego się pytania:

 W jakim związku można lepiej realizować swoje cele życiowe na drodze do prawdziwego szczęścia?

W małżeństwie konkordatowym lub cywilnym ?

Czy w nieformalnym konkubinacie?

Przypomnę definicja szczęścia, którą jako twórca bloga.szczesliwi.pl i autor książki „ Jak żyć aby osiągnąć prawdziwe szczęście – proste i praktyczne odpowiedzi na pytania wzięte z życia”, udowadniam od wielu lat.

„ Prawdziwe szczęście to pełnia życia, dająca wielkie zadowolenie z osiągnięcia najważniejszych wartości wybranych za sens i cel życia, polegające na:

– oddaniu we wzajemnej miłości;

– spełnieniu w małżeństwie-związku partnerskim,

– posiadaniu dziecka (dzieci),

– dobrym wychowaniu i odpowiednim wykształceniu dziecka ( dzieci)

– spełnieniu w szczęśliwej rodzinie,

– satysfakcji z pracy zawodowej,

– samorealizacji, poprzez twórcze życie i bezinteresownym czynieniu dobra. „

Otóż w polskim społeczeństwie na temat, co jest lepsze małżeństwo czy konkubinat, zdania są podzielone!

Jak podaje GUS w procesach tworzenia rodzin następuje trend niekorzystny – liczba nowo zawieranych małżeństw pozostaje od 2013 roku na poziomie poniżej 200 tys. rocznie. W 2021 roku zarejestrowano 168 tys. nowych związków. Najwięcej w tym stuleciu – 258 tys. – odnotowano w 2008 roku.

W mojej wieloletniej praktyce zawodowego prawnika, prowadzącego wiele procesów rozwodowych, stosunkowo często rozwodzący się małżonkowie, powątpiewali w „ sens” instytucji małżeńskiej. Nieco inaczej twierdzili małżonkowie głęboko wierzący, szczególnie Ci którzy wbrew własnej woli, z wniosku współmałżonka/ki,  byli uczestnikami kościelnego postępowania o unieważnienie małżeństwa kościelnego ( Kościół katolicki nie dopuszcza rozwodów).

Na początek trzeba stwierdzić, że liczba rozwodów w naszym kraju od kilku lat utrzymuje się na poziomie około 60 – 65 tysięcy rocznie. Rozwodów w miastach jest prawie trzykrotnie więcej niż na wsi, a w przypadku separacji –aż dwukrotnie. Rozwiedzeni małżonkowie przeżywają ze sobą średnio około 14 lat.

Spróbujmy przyjrzeć się dylematowi co jest lepsze, od strony trwałości i zgodności związku formalnego i nieformalnego, który tworzy fundament budowy rodziny i ciągłości potomstwa.

Co utrzymuje trwałość związku małżeńskiego ?

Więzi materialne: wspólność majątkowa, w tym posiadane dobra majątkowe wyższego rzędu, jak nieruchomości gruntowe, dom, mieszkanie, samochód i.t.p., zadłużenie kredytowe lub inne.

Więź gospodarcza – wspólne zamieszkiwanie, wspólne prowadzenie gospodarstwa domowego

Więź biologiczna jaką stanowią wspólne dzieci i ich dobro teraźniejsze i przyszłe.

Trwałe i pozytywne więzi uczuciowe, emocjonalne, przyzwyczajenie. To ostatnie głównie w małżeństwach dojrzałych, po przeżytych kryzysach, bądź starszego wieku partnerów.

Więzi ekstremalne powstające w rozpadającym się związku jak przymus fizyczny lub psychiczny i strach małżonka.

No i (znane z mojego podwórka zawodowego) uciążliwe, długotrwałe i często kosztowne, sądowe postępowanie rozwodowe i podziałowe wspólnego majątku małżeńskiego.

A co utrzymuje trwałość związku partnerskiego typu konkubinat:

Najpierw ustalmy co to jest konkubinat, bowiem samo pojęcie ma w naszym kraju znaczenie pejoratywne, a więc coś, co jest pełne negatywnego wydźwięku, nadające na zewnątrz ciemny odcień.

W istocie konkubinat (łac. concubinatus od com- „współ-” i cubare „leżeć”, leżeć ze sobą”) , to kohabitacja – nieformalny związek dwóch osób, pozostających w pożyciu, bez usankcjonowania w świetle prawa jako małżeństwa. Z praktyki orzecznictwa sądowego wiadomo, że konkubinaty traktowane są jako związki, w których trudno ustalić powiązanie stosunków osobistych z majątkowymi przy jednoczesnym istnieniu więzi fizycznej i wspólnym mieszkaniu.

Co zatem może przemawiać aby konkubinat jako związek nieformalny był lepszy od małżeństwa, trwalszy i dawał bądź stwarzał możliwości osiągnięcia więcej szczęścia niż prawnie zawarte małżeństwo?

Przecież nie więzi materialne, bo nie ma w nim małżeńskiej wspólności majątkowej, a wszystko co formalno-prawnie nabędą konkubenci co najwyżej będzie cywilną współwłasnością.

W związkach partnerskich w których nie ma dzieci, nie występuje przemoc i strach przed odejściem gnębionej partnerki /partnera, a zdarzają się i takie/, w rzeczywistości istniej możliwość łatwego rozstania. I to jest minus dla trwałości. Co więcej, łatwość rozstania się konkubentów stwarza możliwość popełnienia życiowego błędu poprzez odejście partnera/partnerki/ pod wpływem chwilowych negatywnych emocji, na przykład wskutek gwałtownej kłótni, dłużej trwającego konfliktu, czy kryzysu, czasem „wspartego” przez bliskich.

 A może paradoksalnie na korzyść trwałości związku nieformalnego przemawia teoretyczna łatwość rozstania partnerów, skoro nie wiąże ich formalny związek małżeński i nie muszą przeprowadzać uciążliwego rozwodu? I ta „łatwiejsza możliwość odejścia partnera/ki/„ jest barierą ochronną właśnie trwałości związku, bo drugi partner jest tego świadomy i się obawia rozstania „ w każdej chwili”.

Z praktyki znam i takie rzekome plusy rozstających się konkubentów.

Nareszcie jestem wolna/wolny/?!

Czy to westchnienie najczęściej doświadczane bezpośrednio po odejściu od partnera/ki/ w konkubinacie oznacza, że chce już na zawsze być singlem żyjącym w samotności?

 Oczywiście, że nie! Jak pokazuje życie dalsze życie chodzi o błędne rozumienie wolności w związku dwojga ludzi , w istocie chcących realizować wspólne cele życiowe, w tym założenie rodziny, posiadanie i wychowanie dziecka.

Zatem, czy są jakieś inne argumenty, podstawy, więzi, które by decydująco przechylały szalę na korzyść związku małżeńskiego lub konkubinatu?

Z mojej praktyki zawodowej, a także własnego doświadczenia życiowego (trzy związki małżeńskie i powrót do życia w konkubinacie z trzecią żoną) mogę wysnuć następujący wniosek:

Trwałość, zgodność, dobre życie i szczęście w związku dwojga ludzi nie zależy od jego oprawy formalno-prawnej, czy wyznaniowej.

Szczęście dwoje ludzi, osiąganie wyznaczonych celów, stworzenie szczęśliwej rodziny, spełnienie marzeń, można z powodzeniem realizować zarówno w związku małżeńskim jak i w konkubinacie.

Jest jednak jeden najważniejszy warunek konieczny do osiągnięcia prawdziwego szczęścia, który musi (sic!) być spełniony w każdym z tych związków.

     Tym niezbędnym warunkiem osiągnięcia szczęścia jest najważniejsza więź jaka powinna występować w każdym związku.

    Ta więź to prawdziwa miłość partnerów, na przestrzeni całego ich życia.

Nie jest ona taka sama przez czas trwania związku, i tak:

    W pierwszym okresie życia związku jest to:

 Miłość emocjonalna, z wzajemnym oddaniem:

                                                                  • • •

W rozkwicie, czyli najlepszym okresie dobrego związku będzie to:

Miłość twórcza, rodzicielska ( macierzyńska, matczyna, ojcowska)

                                                        • • •

W wieku dojrzałym winna to być:

 Miłość uwieczniona przyzwyczajeniem,

                                                                • • •

I dalej do końca życia partnera/ki, winno to być:

przyzwyczajenie z uczuciowym przywiązaniem w jesieni życia.

Od takiej miłości, na kolejnych etapach wspólnego życia, a nie od formy prawnej zależy trwałość, zgodność, dobre życie i szczęście związku partnerskiego !!!

Tak więc, moim zdaniem, dylemat która forma związku jest lepsza, formalne małżeństwo cywilne – wyznaniowe, czy nieformalny konkubinat, nie powinien być najważniejszym problemem dla jego szczęśliwego, trwałego i zgodnego życia.

Oczywiście pod warunkiem, że jego podstawową więzią będzie prawdziwa miłość, o jakiej mowa wyżej, na poszczególnych etapach życia związku.

                          ( Łączy nas miłość a nie obrączki prawa )

Bronisław     luty 2023 r.                                                           


Weszliśmy w Nowy 2023 Rok. Mija styczeń i co dalej z naszymi postanowieniami noworocznymi

Styczeń, zima kalendarzowa w pełni, śniegu tak właściwie nie ma, a my coraz częściej wpadamy w  ponury, deszczowo jesienny, nastrój. I tak oto weszliśmy w Nowy 2023 Rok. Zapewne też zapomnieliśmy o postanowieniach noworocznych na nowy rok, nie mówiąc już o tych najważniejszych, często sekretnych, dotyczących głównych celów życiowych.

A może zamiast, ulegać ponuremu nastrojowi, patrząc na smutne widoki, poddawać się sprzyjającej drzemce poobiedniej, to może jest dobry czas na głębsze zastanowienie.

Jaki był/jest/ podstawowy cel/cele/ mojego życia, bez względu na to w jakim jestem wieku.

Czy dotychczasowe życie spełniło moje marzenia, ambicje i aspiracje?

Czy noworoczne postanowienia, podobnie jak z ubiegłych lat, są zbieżne z moimi celami życiowymi? No i jak wygląda ich realizacja?

Czy tak właściwie jestem szczęśliwy?

Obok różnych, podstawowych, celów życia każdego człowieka, czy jak kto woli przede wszystkim, są cele wskazane przez Boga, który tworząc Świat i istotę ludzką wskazał następujący sens życia człowieka, nakazując mu:

„ Bądźcie płodni i rozmnażajcie się abyście zaludnili ziemię…”   

(Biblia – Księga Rodzaju, Rozdział I wiersz 28).

Ten boski cel jest w pełni zbieżny z jedną z podstawowych, biologicznych potrzeb człowieka, a mianowicie z naturalnym popędem seksualnym. Gdyby ten cel boski – prokreacja i zaspokojenie ludzkiego popędu seksualnego – nie był realizowany, z czasem ludzkość przestałaby istnieć.  Tak więc mamy pierwszą, teologiczną odpowiedź na pytanie, jaki może być wspólny cel życia każdego człowieka. Jest nim prokreacja, czyli rozmnażanie się. W zależności od poziomu inteligencji jest on planowo realizowany lub, niestety jeszcze stosunkowo często, z zaskoczenia, żeby nie powiedzieć „wpadkowo”.

Jak się współcześnie okazuje ten boski cel, prawie wszystkich religii na naszym globie jest , można śmiało powiedzieć, „ w pełni realizowany” .

– W 1 wieku nowej ery szacunkowa liczba ludności wynosiła ok 200 mln.

– W  1000 roku  liczba ludności wynosiła ok 350 mln;

– W roku 1500 żyło ok 500 mln ludzi, co stanowiło podwojenie po 1500 latach;

– Około 1820 roku przekroczyliśmy 1 miliard

– W roku 1999 zaludnienie wynosiło już  6 miliardów;

– W listopadzie 2022 roku na naszym globie żyło 8 miliardów ludzi. Oznacza to, że w ciągu ostatnich 22 lat nastąpił wzrost aż o 2 miliardy!!!

W tym artykule nie będziemy rozważać negatywnych skutków takiego wzrostu liczby ludności na Świecie, choćby w zakresie wystarczalności wyżywienia dla całej populacji.

Przyjmując boski cel życia człowieka, za główny i powszechny, to kolejnymi podporządkowanymi celami życia powinny być takie wartości jak:

Miłość;

współżycie seksualne;

małżeństwo, związek partnerski, ale heteroseksualny;

dzieci, ich rozwój, wychowanie i wykształcenie;

oraz rodzina.

Nie oznacza to wcale, że te podporządkowane wartości nie mogą być samoistnymi i to ważnymi celami życia człowieka według jego indywidualnego wyboru.

Wydaje się, że ten boski i naturalny cel życia istoty ludzkiej w potocznym rozumieniu jest prawie oczywisty dla każdego człowieka.

A jednak czy tak jest w rzeczywistości? Czy rozmnażanie się jest takim wyraźnie i w pełni świadomie powszechnie przyjętym, głównym zamysłem i sensem życia każdego człowieka?

Żyjemy w XXI w., postęp cywilizacyjny jest niebywale szybki, a aspiracje, ambicje i dążenia powodują, że bardzo wielu młodych ludzi odkłada na dalszy plan tworzenie rodziny jako podstawowego, naturalnego i boskiego celu istnienia człowieka na ziemi. Ich plany koncentrują się na osiąganiu (według nich) wartości najwyższych i aktualnie najważniejszych, dających człowiekowi możliwości jak największej i jak najpełniejszej samorealizacji w znaczeniu materialnym i pozamaterialnym.

Co się okazuje? Prokreacja, w rozumieniu boskiego nakazu, wynikającego z dogmatu Starego Testamentu („rozmnażajcie się, po to by zaludnić ziemię i panować nad nią”), nie jest dla przeciętnego człowieka najważniejszym celem i sensem jego życia.

Zapewne to dążenie będzie najważniejsze dla wiernych wyznawców Boga. Jednak nawet wśród nich zdania są różne, do czego przyczynia się niezwykły postęp i rozwój cywilizacji oraz rosnąca wraz z nimi świadomość światopoglądowa.

Od najdawniejszych czasów wielcy świeccy filozofowie poszukiwali najważniejszego celu  życia człowieka.

Jeden z trzech najsławniejszych filozofów starożytnej Grecji, Arystoteles, żyjący w latach 384 do 322 p.n.e., już wówczas dowodził:

„Szczęście jest sensem i celem życia, ostatecznym i najwyższym dążeniem człowieka”.

  W XVIII w. pisarz i filozof francuski Jean-Jacques Rousseau w pełni potwierdził myśl filozofów greckich, głosząc:

 „Celem życia ludzkiego jest szczęście, któż z nas jednak wie, jak je osiągnąć”.

 Dziś we współczesnym nam świecie twórcy psychologii pozytywnej, Amerykanie Martin Selligman i Tal Ben-Shahar, porównując wartość pieniądza do szczęścia, naukowo potwierdzają:

„Tak jak w świecie biznesu najwyższą wartość mają pieniądze, na które wszystko się przelicza, tak w życiu człowieka najwyższą wartością jest szczęście, bo to w nim wszystko się mierzy”.

 Czy tak myślą ludzie mądrzy i doświadczeni na całym świecie? Aby to sprawdzić, sięgam do filozofii wschodnich i szkół buddyzmu tybetańskiego, których największy i najsławniejszy żyjący dziś przedstawiciel, Dalajlama, wszem i wobec głosi światu:

 „Czy człowiek jest wierzący czy nie, czy wyznaje taką czy inną religię, celem naszego istnienia jest szczęście, całe nasze życie zmierza ku szczęściu”.

 Tak myślą i twierdzą od wieków mędrcy i naukowcy w Azji, Ameryce i w Europie, a zapewne i w innych częściach naszego świata. Kiedy poszukiwałem w dostępnych mi źródłach naukowych odpowiedzi na pytanie, czy są jakieś inne tak powszechne, uniwersalne i najważniejsze zamiary jak szczęście, z reguły wszędzie natrafiałem na tę samą odpowiedź. To ono jest celem życia człowieka. Szczęście jest jednak różnie nazywane, określane lub rozumiane.

 Ukoronowaniem i powszechnym, międzynarodowym uznaniem szczęścia za najważniejszy cel życia człowieka jest rezolucja Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych (ONZ) z dnia 28 czerwca 2012 r. ustanawiająca na całym świecie Międzynarodowy Dzień Szczęścia obchodzony corocznie 20 marca. Myślą przewodnią ONZ jako najwyższego światowego gremium, skierowaną do ludzi całego świata, jest stwierdzenie:

 „Dążenie do szczęścia jest podstawowym celem człowieka.

Czy szczęście, o którym piszą mądrzy ludzie z całego świata, może być także Twoim nadrzędnym celem życia?

Szczęście, nawet w takim ogólnym rozumieniu, jaki wyżej przedstawiłem, cytując powiedzenia wielkich mędrców, nie tylko może, lecz wręcz powinno być celem i sensem życia każdego człowieka. Jednak tak ogólnie sformułowane pojęcie byłoby trudne do osiągnięcia w praktyce życia każdego przeciętnego człowieka. Bo właściwie z ust tych wielkich ludzi wcale nie wynika, co to jest szczęście, co się na nie składa.

I tak oto powracam do pytań zadanych na wstępie podsumowując je konkretnym pytaniem:

Czy w swoich postanowieniach, w tym noworocznych, realizujesz wyznaczone cele na swojej drodze do prawdziwego szczęścia, określonego przez samego siebie?

Aby w tym poście być wiarygodnym autorem przytoczę niektóre swoje mocne postanowienia, które zrealizowałem na przestrzeni swojego życia bądź aktualnie realizuję:.

W wieku 28 lat postanowiłem że z dnia na dzień rzucę palenie! Nie palę do dziś, a to już sporo lat.

– Po ciężkiej chorobie nowotworowej popadłem w uzależnienie od alkoholu. Po 7 latach od operacji i nadużywania alkoholu, postanowiłem przerwać picie. Po terapii zostałem całkowitym abstynentem i takim jestem od 18 lat!

– Rozwiodłem się z trzecią żoną bez orzekania o winie, z obustronnych przyczyn. Ponieważ ją kochałem postanowiłem ponownie o nią „zawalczyć”. Trwało to 6 lat! Jesteśmy znowu razem i sądzę że oboje szczęśliwi.

Myślę, i tak uważają najbliżsi, że mogę być dobrym przykładem wyznaczania celów życiowych i ich osiągania.

Nie dajmy się tylko zwieść mitom o złych cechach narodowych Polaków takich jak: brak planowania strategicznego, pobieżne określanie celów i zadań, czy chaos i brak wytrwałości w ich realizacji. ( O cechach Polaków i innych narodów pisałem w blogu w lutym 2021 roku).

Uwierzcie mi, o wiele lepiej i szczęśliwie żyje się jak ma się wyznaczone cele życiowe, zadania, mocne postanowienia oraz cierpliwość i wytrwałość w ich realizacji. I w tym, oprócz wiary w siebie, możemy szukać wsparcia boskiego.

Bronisław                                                                              styczeń 2023 r.


Specjalne życzenia na Święta Bożego Narodzenia 2022 oraz na Nowy 2023 Rok czytelnikom Bloga „Szczęśliwi, malkontenci, pechowcy”!!!

Wszystkim czytelnikom bloga.szczesliwi.pl  – „Szczęśliwi, malkontenci, pechowcy” z okazji Świąt Bożego Narodzenia i Nowego 2023 roku składam szczere i serdeczne życzenia osiągnięcia w swoim życiu prawdziwego szczęścia.

Ponieważ adresatami bloga, zgodnie z pełną nazwą, są – Szczęśliwi, malkontenci, pechowcy, składam im życzenia specjalne, i tak:

• Przede wszystkim tym, którzy rzeczywiście są nieszczęśliwi i tym którzy uważają że nie mają szczęścia w swoim życiu;

Malkontentom, którzy z definicji  są niezadowoleni ze wszystkiego, doszukujący się wad we wszystkim i wszystkich;

Pechowcom, a więc tym którzy swoje niepowodzenia i brak szczęścia zrzucają na życiowego pecha;

Nie w pełni zadowolonym ze swojego życia lub z siebie;

Szczęśliwym i tym którzy myślą, czują, widzą i idą przez życie pozytywnie, chociaż nie zawsze jest to łatwe!

Kochani!

Przede wszystkim pamiętajmy, że najważniejszym celem i sensem życia „ prawie” każdego człowieka na świecie jest prawdziwe szczęście!

Czym to prawdziwe szczęście jest, to zależy od każdego z nas.

Na pewno w pierwszej kolejności zależy ONO od otrzymanych  w ramach wychowania pozytywnych wartości, stanowiących sens życia dorosłego człowieka.

Z kolei do każdego dojrzałego człowieka należy realny wybór, z marzeń, pragnień, ambicji i aspiracji, najważniejszych wartości, które będą przez całe życia celem do osiągnięcia. Na przykład:

No i teraz niech przemówi do nas fundamentalna prawda, której jakże często brakuje nam na drodze życiowej.

Realizacja wybranych wartości, głównie zależy od samego siebie, w tym przede wszystkim:

   od zdobytej wiedzy, w tym wykształcenia;

   od pracy, oraz

   od wytrwałości w realizacji wyznaczonych celów na drodze do prawdziwego szczęścia.

             Stąd jak co roku, na  Święta Bożego Narodzenia i Sylwestra najważniejszym moim życzeniem dla wszystkich czytelników bloga jest osiągnięcie szczęścia na tym etapie swojego życia i w takim zakresie, w jakim jest to możliwe.

Ale jak to bywa w realnym życiu, nie każdy z nas „doszedł” do prostej drogi do prawdziwego szczęścia. Oprócz tych, którzy pozytywnie myślą o swoim szczęśliwym życiu, jasno widzą i realizują wyznaczone cele do niego, a więc są już szczęśliwi, są także wśród nas ludzie:

– nieszczęśliwi,

– malkontenci,

– pechowcy,

 – oraz tacy, którzy nie są w pełni zadowoleni ze swojego życia lub z siebie, bo brakuje im jeszcze „ czegoś ” do większej radości z życia lub szczęścia.

To właśnie do nich teraz kieruję specjalne życzenia Świąteczno – Noworoczne na koniec 2022 roku.

                                                    •••

Drodzy „ nieszczęśliwcy ”,

moje pierwsze życzenie, a właściwie praktyczna rada wynikająca między innymi z własnej „ części nieszczęśliwego życia” ( nowotwór złośliwy, załamanie i uzależnienie jako rzekome remedium) jest prosta i jednocześnie trudna bo wymaga wielkiej siły woli i nastawienia psychicznego oraz wiary w siebie, we własne siły i możliwości.

Koniecznie postarajcie się zmienić sposób myślenia, z destrukcyjnego na pozytywne. Niech od tego dnia „szklanka napełniona do połowy będzie dla Was zawsze do połowy pełna, a nie do połowy pusta”.

Proponuję i tego życzę aby wśród tradycyjnych postanowień noworocznych znalazło się właśnie to Twoje, zakodowane na zawsze, postanowienie na początek 2023 roku.

„Od dzisiaj 1 stycznia 2023 roku zmieniam na zawsze sposób myślenia i nastawienia do życia, na pozytywny”.

                                                    •••

Kochani „malkontenci”,

a więc wszyscy ci, którzy z definicji  są niezadowoleni ze wszystkiego, doszukujący się wad we wszystkim i wszystkich.

Być może i z moich życzeń skierowanych specjalnie do Was, część z Was będzie „ z urzędu zwanego nawykiem ”, niezadowolona, lecz ja wierzę, że je przeczytacie, a pozostała część spróbuje je wziąć do serca i w praktyce skorzysta.

Moim zdaniem Wasz problem życiowy, bo zapewne jest on wielką przeszkodą na drodze do osiągnięcia prawdziwego szczęścia, jest do rozwiązania nawet przez Was samych i tego przede wszystkim Wam życzę. Spróbujcie „ go?! „ rozwiązać!!!

Pozwolę sobie zauważyć, że to Wy sami, każdy z osobna, powinien najpierw „zbadać siebie” i ustalić raz na zawsze:

 – dlaczego jestem stale niezadowolony ze wszystkiego i ze wszystkich?

Podpowiadam z doświadczenia i praktyki zawodowej!

A może to w gruncie rzeczy wynika z faktu, że przede wszystkim jesteś niezadowolony sam z siebie i to jest praprzyczyna Twojego malkontenctwa?!

Zapewne w znacznej mierze, jesteś pod wpływem swojego negatywnego myślenie i takiego nastawienia do życia, które stało się nawykiem i pozornym sposobem życia. Być może za nim kryje się jakaś Twoja porażka życiowa, jednorazowe niepowodzenie, czy inne przykre zdarzenie bądź doświadczenie.

Sprawdź i rozważ!

Życzę Tobie, i wszystkim innym niezadowolonym, abyś w spokojne Święta Bożego Narodzenia umiała/umiał/ znaleźć tę przyczynę, a w Wieczór Sylwestrowy zamieniła/ił/ ją w mocne, noworoczne postanowienie zmiany sposobu myślenia i nastawienia do życia.

Warto to zrobić dla osiągnięcia prawdziwego szczęścia!!!

                                                 •••

Moi mili „ pechowcy”,

Ci, którzy rzeczywiście doświadczyli przykrych lub tragicznych zdarzeń, w których nie zostały wyjaśnione przyczyny i pojęcie pecha uznali za ostateczny, niewytłumaczalny powód.

Także Ci, którzy zwyczajowo prawie każde negatywne zdarzenie w swoim życiu przypisują „ pechowi”.

Mam dla Was pozytywną i dobra informację!

Pech nie istnieje w naszym realnym świecie!!!

Pecha nie przynosi żaden „czarny kot”, ani nie pojawia się „trzynastego w piątek”, nie powoduje „ pęknięte lustro”, ani „rozbita porcelana”!!!

Jest to fikcyjne tłumaczenie niepomyślnego zbiegu okoliczności, będące w istocie zrzucaniem z siebie przyczyn, winy i odpowiedzialności za niepowodzenia w życiu i brak szczęścia.

Jeżeli uznasz, że za Twoje niepowodzenia i brak szczęścia nie jest winny pech, to przyjmij, że droga do szczęścia jest otwarta. A każdy przejściowy zbieg okoliczności nie może stanowić przeszkody w  realizacji wybranych celów na drodze do prawdziwego szczęścia.

Życzę zatem każdemu, kto do tej pory „ żył w symbiozie” z fikcyjnym pechem, aby w ramach postanowień noworocznych, wyrzucił go z umysłu i mimo przejściowych niepowodzeń, jak u każdego człowieka, śmiało realizował marzenia i wybrane wartości do swojego szczęścia.

                                                 •••

Są wśród nas, i to wcale nie mało, ludzie nie w pełni zadowoleni ze swojego życia. Niby jest im dobrze, niby cieszą się z życia, a jednak czegoś im brak do pełni szczęścia. Co więcej, cześć z nich nie zawsze potrafi sprecyzować, czego tak właściwie im brakuje.

Moi drodzy niespełnieni,

zbliżające się Święta i Nowy 2023 rok mogą być dla Was odpowiednim czasem na głębsze zastanowienie się  nad przyczynami takiego stanu rzeczy. Czy nadal musicie na własne życzenie być sfrustrowani i nie zdecydowani, mimo iż życie idzie naprzód prawie obok Was. Czas ucieka, a nic lub prawie nic nie stoi na przeszkodzie aby każdy mógł korzystać z maksimum szczęścia  i żyć pełnią życia. Przecież tak naprawdę Wasze szczęście zależy w większości od Was samych.

Korzystając ze sprzyjającej okazji noworocznych postanowień, życzę każdemu z Was aby od następnego roku, zaczął w zdecydowany, asertywny i jednoznaczny sposób, walczyć o pełnię szczęścia realizując te wartości życiowe, które sam wybrał, lub wybierze teraz, za cel i sens życia na drodze do szczęścia.

Drodzy czytelnicy !!!

„Nasze szczęście zależy od nas samych”.

Tak twierdził w 384 roku p.n.e. Arystoteles, najsłynniejszy filozof starożytnej Grecji .

I się nie mylił.

Tak samo twierdzą, po 2400 latach, współcześni badacze-naukowcy.

Uwierzmy im i my wszyscy.

Tego Wam życzę na Święta Bożego Narodzenia, na Nowy 2023 rok i na każdy następny.

Bronisław                                                         grudzień 2022 r.