?>

Jak cieszyć się życiem na starość, a może wczasy mobilne po Polsce?! Blaski i cienie wczasów w naszym kraju.

Nie jestem malkontentem, ani ciągle niezadowolonym i narzekającym na wszystko, nieszczęśliwym człowiekiem.  Jestem optymistą, ale racjonalistą, a przede wszystkim uczciwym człowiekiem, który jak większość z nas pragnie  żyć szczęśliwie w naszym kraju, w normalny uporządkowany sposób i zgodnie z prawem. 

Muszę jednak przyznać, że  wiele niespodzianek zaskoczyło nas kiedy spędziliśmy mobilne wczasy w różnych  znanych miejscowościach w kraju.

I to zarówno dobrych zasługujących na pochwałę i wyróżnienie  jako przykład do naśladowania, a także zdarzeń, wywołujących zdumienie w dzisiejszych czasach .

Trzeba cieszyć się życiem, tak postanowiliśmy z żoną i zaplanowaliśmy objechać samochodem Polskę,  nocując w dobrych hotelach lub pensjonatach, w atrakcyjnych  miejscowościach cieszących się renomą, miejscami i z obiektami popularnymi do zwiedzania.

                                                ●●●

Na początek ja wybrałem miejsce wspomnień z młodości:

Poznań

               To tutaj przeżywałem lata młodości i studiowałem prawo.

Park Mickiewicza, ławeczka przed fontanną obok gmachu Uniwersytetu Adama Mickiewicza.

Rozczuliłem się wspomnieniami z okresu studiów na UAM, siedząc po 50 latach na ławce w Parku Mickiewicza, przy dawnej ulicy Armii Czerwonej

Jak niegdyś, tym razem z żoną, odwiedziłem Palmiarnię by zaznać ciszy, spokoju i oddechu natury. Staruszka Palmiarnia, już nieco” skrzypi starością”, przecież ma 113 lat, ale nadal cieszy oko i wietrzy płuca wciąż dużej liczbie zwiedzających!

Na zakończenie spaceru z przyjemnością wypiliśmy kawę w kawiarence palmiarni, pośród tropikalnych roślin

       Dzięki bratowej i bratanicy z mężem, którzy nas pięknie ugościli w swoich mieszkaniach w Poznaniu, zwiedziliśmy Maltę, najpopularniejsze miejsce rekreacyjne. W drogę powrotną do hotelu zachciało się nam przejechać tramwajem. Jako że wsiedliśmy do tramwaju w przeciwnym kierunku (radość i nieuwaga !) pojeździliśmy sobie, podziwiając uroki Poznania.

Nazajutrz, zwiedzając Stary Rynek, długo szukaliśmy dobrej domowej zupy, aż dopiero w wąskim zaułku w tawernie zwanej „ Wiejskie Jadło” zjedliśmy dobry żur z kiełbasą i jajkiem, i co nadal jest rzadkością, z dodatkowym kieliszkiem nalewki, jako bonus firmy.

Szkoda, że nie usłyszeliśmy na poznańskim ratuszu koziołków, gdyż znowu uległy awarii.

Gorzej było z noclegiem!

Wybranyhotel w centrum Poznania, zaskoczył nas zdziwieniem. Okazało się, że dwuosobowy pokój był z jednym krzesłem i po jednym ręczniku na osobę, a według personelu „taki jest ich standard”. My ten standard zmieniliśmy dla siebie, być może właściciel zmieni dla wszystkich gości, dla „ normalności” i higieny płacących klientów.

                                                    ●●●

Drugim celem naszych wczasów mobilnych był:

Ojcowski Park Narodowy:

Wybraliśmy teoretycznie lepszą trasę przejazdu 466 km przez Wrocław i to był nasz błąd.

Uważaliśmy, bowiem, że są to dobre drogi szybkiego ruchu. Tymczasem cały odcinek od Wrocławia do Krakowa towarzyszyły nam TIR-y, które w dodatku co jakiś czas wzajemnie się wyprzedzały łamiąc przepisy, a my jechaliśmy w napięciu wyłącznie lewym pasem.

Niejako w nagrodę, w przeciwieństwie od Poznania, tutaj znaleźliśmy piękne miejsce na nocleg  i wypoczynek.  „Zajazd Wernyhora” tuż pod wiszącymi nad zajazdem skałami, na których znajduje się Zamek w Pieskowej Skale, a obok  słynna „Maczuga Herkulesa”. Znakomite miejsce w samym sercu natury Ojcowskiego Parku Narodowego.

Po wieczornym spacerze, z przyjemnością spoczęliśmy w znakomitym Zajeździe „Wernyhora,” obok Maczugi Herkulesa

W dwa dni zwiedziliśmy chyba wszystko co mogliśmy w Ojcowskim Parku Narodowym, najmniejszym w Polsce ale niezwykle pięknym, otoczonym zielenią natury i wapiennym skałami.

Wręcz anielsko idzie się i oddycha leśnym powietrzem prawie kilometrową aleją do Zamku Pieskowa Skała.

Jakże mile zaskoczyło nas pyszne jedzenie oraz miła i uśmiechnięta obsługa w restauracji zajazdu ”Wernyhora”.

W przystępnej cenie zachwycaliśmy się z żoną pstrągiem bez ości w znakomitej panierce. „Obżeraliśmy się” bardzo smacznymi pierogami, ja szczególnie z mięsem z kaczki.

Niestety w samym Ojcowie, zastaliśmy zniszczoną droga z wybojami i powyrywaną kostką. Brak miejsc postojowych (nie parkingowych), przy obiektach do zwiedzania jak „Jaskinia Ciemna” czy „Kaplica Na wodzie”,  Jedyny parking znajduje się przy wjeździe do Ojcowa, ponad 2 km od miejsca zwiedzania.

 Ale to tylko cienie, które nie przesłoniły nam pięknych przeżyć z żywą naturą i wypoczynkiem na łonie natury. Oczywiście polecamy się z tymi uwagami władzom Ojcowskiego Parku Narodowego.

Nasz wspaniały dwudniowy pobyt zakończyliśmy wieczornym spacerem Doliną Prądnika wzdłuż wijącej się rzeczki Prądnik i pod opieką Maczugi Herkulesa.

                                                     ●●●

Po śniadaniu jedziemy dalej na wczasy mobilne. Teraz przed nami krótsza trasa 135 km i:

Zakopane

Na trasie przejazdu z Ojcowa do Zakopanego zaskoczyła na ulewa ze ścianą deszczu. Mimo tego, nie zatrzymując się jak wielu innych, dotarliśmy do celu-Willa Monte Rosa tuż przy Krupówkach, zgodnie z planem.

Już na pierwszej przechadzce na Krupówkach trochę zaskoczyło nas bardzo dużo arabów spacerujących z rodzinami, w porównaniu do naszej poprzedniej wizyty kilka lat temu. I to zapewne tych  z wyższej klasy społecznej, bo odwiedzających bogatsze miejsca na głównej ulicy.

Zastanawialiśmy się, czy to oznaka globalizacji narodowościowej w naszym kraju ?

Spacerując po Krupówkach, nieco zmęczeni, przysiedliśmy się na ławeczce do starszej pary. Miłe i rozmowne małżeństwo spod Jędrzejowa zdradziło nam sekret szczęśliwych ludzi, którzy lada dzień będą obchodzić 45 lecie małżeństwa.

Wzajemny szacunek !!!

To według nich najważniejsza więź w związku małżeńskim.” W jego duchu dobrze wychowaliśmy troje dzieci, które w ten sam sposób wychowują nasze wnuki „– z dumą opowiadali o swoim i ich życiu oraz przyszłości.

Nasz podwieczorny posiłek w dość znanym lokalu na Krupówkach, okazał się dużym błędem i nieznajomością ekonomii biznesowej panującej w Zakopanem.

30 zł za sok wyciskany z pomarańcza to skrajny przykład zawyżanych cen!

Pierogi z kapustą, z grzybami i skwarkami bardzo złej jakości, w dodatku skwarki widać że stare, stwardniałe i spalone. Ta zła jakość posiłków prawdopodobnie jest ekonomicznym, nieco prostackim wynikiem dążenia do ilości, ale jak widać opłacalnym.

Naszą podróż na Gubałówkę, zepsuł wagonik zanieczyszczony wymiocinami. Dopiero po przyjeździe na górę dyżurny ruchu zareagował na naszą uwagę zgłoszoną na dole. Myślimy, że tenże dyżurny ruchu, po prostu wcześniej nie sprawdza stanu czystości w wagonikach w czasie swojego dyżuru.

Morskie Oko,

Jak się okazało to jest taka mała wyprawa, gdyż nie jest łatwo, dla przeciętnego turysty, dotrzeć do Morskiego Oka by ujrzeć jego piękno.

Najpierw trzeba dostać się z Zakopanego na parking w Palenicy Białczańskiej, alternatywnie, własnym samochodem wykupując dużo wcześniej miejsce parkingowe, lub prywatnym busem. Wybraliśmy, wydawało się nam, bezpieczniejszy przejazd busem z dworca PKS w Zakopanem.

Niestety, dla nas ten wybór był gorszy. Kierowca prywatnego, ale liniowego busa, do Palenicy Białczańskiej pędził jak szalony przekraczając dozwolone prędkości, a z powrotem, z góry, dozwoloną prędkość 40 km na zakrętach przekraczał nawet do 80 km/h i nikt nie zwracał mu uwagi. My też, ze strachu, bo może wyrzucić po drodze, gdyż pobierał gotówkę (wyłącznie) na koniec trasy pasażera. Ponadto zabierał po drodze więcej osób ponad dozwoloną ilość miejsc siedzących.

Drugi etap dotarcia na Morskie Oko to trasa z Palenicy Białczańskiej  do Schroniska PTTK. Ten odcinek 8,5 km można przejść pieszo lub dojechać zaprzęgiem konnym zwanym „ hasiągiem”. A ostatni odcinek ze schroniska PTTK do Morskiego Oka, około 800 m, trzeba pokonać wyłącznie  na piechotę.

My z żoną, jako że nasze własne „stawy” i kości są przesiąknięte wiekiem, nie mogliśmy z młodzieńczą werwą przejść ponad 9 km pieszo II etap do Morskiego Oka, jak setki innych. Mimo, że żona miała wyrzuty sumienia musieliśmy wybrać jazdę konnym „hasiągiem”. Okazało się bowiem, że Starosta Tatrzański nie zgodził się na zastąpienie koni busem elektrycznym, mimo udanych testów. Swoją drogą należy się bliżej przyjrzeć, co tak właściwie stało za taką decyzją Starosty?

No i ewidentna prawda stwierdzona także przez nas: konie hasiągów naprawdę są zamęczane przez górali fiakrów.

Pot spływał po nich dosłownie wiadrami, widzieliśmy z bliska jak woźnica ściągał pot specjalnym zgrzebłem na wymuszonym postoju, a pod nimi kałuża potu !!!.

Inna sprawa wywołująca sprzeciw turystów którzy wybierają dobrowolnie lub tak jak my „przymusowo” przewóz „hasiągiem”,  to powszechnie stosowane, przez woźniców będących przedsiębiorcami, ceny umowne za usługę przewozu osoby z Palenicy Białczańskiej do Morskiego Oka. Otóż na ten dzień  wynosiły one 100 zł pod górę i 50 zł w dół. Jednak spotkaliśmy i takiego woźnicę, który żądał za przewóz w dół także 100 zł. Próbowaliśmy negocjować cenę „przecież umowną” za usługę przewozu w dół, to woźnicy nas wyśmieli, bo oni mają tak ustalone między sobą. Jechaliśmy z żoną hasiągiem siedząc na osi kół i skakało aż do bólu głowy.

Po tym przykrym i bolesnym doświadczeniu, na własnej i końskiej skórze, jednoznacznie uważamy, że przewóz końmi do Morskiego Oka trzeba zlikwidować. Między innymi z tych wskazanych wyżej powodów, skoro w dobie postępu można uruchomić przewozy pojazdami elektrycznymi. Co zresztą potwierdziły testy próbne.

Ale jak widzicie, wzajemnie wspierając się „zdobyliśmy” cel- Morskie Oko

                                                    ●●●

Udało nam się świetnie wcześniej zaplanować termin kolejnej przygody na naszych wczasach mobilnych. Trafiliśmy na idealną pogodę by przeżyć:

Spływ Dunajcem,  odwiedzić Zamek w Niedzicy i podziwiać  Zalew Czorsztyński

Zakupioną wycieczką z Zakopanego poznaliśmy piękno Pienin trasą spływu Dunajcem ze Sromowców Wyżnych  do Szczawnicy

I tutaj, podobnie jak w Zakopanem spotkaliśmy w grupie 6 osobową rodzinę z Bliskiego Wschodu.

Zjednoczeni urokami Pienin i Dunajca słuchaliśmy z uwagą flisaka, opowiadającego o otaczających nas górach, o swoim zawodzie, okraszając dowcipami i kawałami, także pikantnymi.

Miałem jedno małe ale co do warunków i bezpieczeństwa spływu w razie niepogody. Nie widziałem kurtek ratunkowych (kapoków) na tratwie, ani nie usłyszałem od flisaka pouczeń o zachowaniu bezpieczeństwa.

W drodze powrotnej ze Szczawnicy zwiedziliśmy Zamek w Niedzicy i Zalew Czorsztyński, niestety w słonecznym upale sięgającym 30 stopni.

Tak zakończyliśmy trzeci przystanek – etap – naszych wczasów mobilnych po kraju.

                                                     ●●●

Nazajutrz wyruszyliśmy do kolejnego celu, naszej podróży, marzenie wielu Polaków:

Kazimierz nad Wisłą

My jednak postanowiliśmy, że trasę 380 km z Zakopanego do Kazimierza wykorzystamy do zwiedzenia po drodze znanych i atrakcyjnych miejsc:

Jaskinię Raj i Zamek w Chęcinach,

gdzie na krótką chwilę odpoczniemy i zjemy posiłek obiedni.

Nasz plan realizujemy bez żadnych zakłóceń i w południe meldujemy się przy kasie do Jaskini Raj. Z pewnymi kłopotami kupiliśmy bilety w tym dniu i w tym czasie. Zwiedzanie maksymalnie po 15 osób i tylko z przewodnikiem, a bilety najlepiej zarezerwować, chyba, że ktoś zrezygnuje. I tak było w naszym przypadku.

Posuwaliśmy się z przewodniczką 180 metrowym korytarzem Jaskini Raj usłanym pięknymi stalaktytami i stalagmitami.

I tu również widzieliśmy Maczugę Herkulesa, podobnie jak w Ojcowskim Parku, tyle tylko, że był to duży stalagmit wystający w środku jaskini.

 Z zaciekawieniem słuchaliśmy przewodniczki o życiu neandertalczyków w jaskini.

Po wyjściu kolejne miłe zaskoczenie. W niewielkim parku przy wejściu do Jaskini widzimy niepozornie wyglądający bar – kawiarnia. Jesteśmy głodni i zamawiamy ulubioną przez nas zupę pomidorową. Palce lizać, pyszna zrobiona z samych pomidorów, duża porcja i tania. Już nie zamawiamy drugiego dania. Z uznaniem dziękujemy miłej sprzedawczyni, która z uśmiechem wyjaśniła nam jak robią taką zupę.

Kierując się z daleka widokiem trzech wież Zamku w Chęcinach dziwiliśmy się, że nawigacja prowadzi nas okrężnymi drogami na wzgórze. „Starość nie radość”, musieliśmy uznać, wspinając się długim i dość stromym wejściem do zamku. Przystając po drodze w górę przyglądaliśmy się drewnianym rzeźbom królów i innych możnowładców, związanych historycznie z zamkiem.

       Pełny oddech złapaliśmy już przed samym Zamkiem

Na dole zjedliśmy” prywatne” lody (tak je reklamowano), a następnie zdając się na nawigację, pozostałą  trasę 180 km przemknęliśmy przejazdem przez Wisłę w Solcu nad Wisłą, by w niewiele ponad dwie godziny zameldować się w kolejnym celu naszych wczasów mobilnych.

                                                      ●●●

Kazimierz Dolny,

przywitał nas piękną pogodą ale z temperaturą ponad 30 stopni.

Tuż po przyjeździe moje podejście do źródła wody w słynnej studni, na ten upał było symboliczne

Ale później z przyjemnością w ten i następny wieczór spacerowaliśmy nad Wisłą, by zakończyć kilkudniowy pobyt w Kazimierzu rejsem do Janowca.

Zwiedziliśmy prawie wszystkie uroki Kazimierza

Tym razem, niestety, nasze wiekowe ułomności, zmusiły nas do skorzystania z mobilnej przewodniczki na minibusie. Dzięki niej usłyszeliśmy wiele nowych dla nas ciekawostek o Kazimierzu.

Zaciekawiły nas historie spichlerzy budowanych w XVI i XVII wieku wzdłuż Wisły, dziś przy drodze do Puław. Było ich wówczas aż 60, a pozostało 11. Kiedyś w nich składowano zboże, a w jednym była fabryka gwoździ.

Dziś piękne kazimierskie spichlerze w  większości stanowią siedziby obiektów hotelowych i muzealnych

Jak się okazało ze słów przewodniczki, codziennie wchodząc i wychodząc z „apartamentu”, witaliśmy się i żegnali na koniec dnia, z Psem Werniksem, warującym tuż obok naszego hotelu, pierwszym posągiem kundla w Polsce.

                                                         *

Po latach zastaliśmy już bardziej zarośnięty na zewnątrz wąwóz „Korzeniowy Dół”

Wracając do wspomnień sprzed wielu lat, zawitaliśmy ponownie do małego hoteliku z restauracją „ Pod wietrzną górą”, gdzie ze smakiem zjedliśmy, jak za dawnych lat, smaczny chłodnik litewski.

Żona nie mogła nacieszyć się smakiem kazimierskiego koguta. Jednego dowiozła do domu i to nienaruszonego!

Musimy jednak zauważyć i mankamenty jakich doświadczyliśmy w Kazimierzu, ale to raczej z winy niezbyt dbałego właściciela „Apartamentu przy Farze”, w którym gościliśmy w Kazimierzu.

Znakomicie położony lokal przy kościele i rynku.

                  Tak, właśnie w tym pięknym miejscu nocowaliśmy !

A wewnątrz „apartamentu” stara „złośliwie”  skrzypiąca podłoga z desek, także pod łóżkiem. Telewizor niesprawny z przedzielonym zielonym pasem na ekranie uniemożliwiał nawet oglądniecie i wysłuchanie pogody i wiadomości. Trochę zdziwił nas fakt, że wjazd i wyjazd na posesję samochodem był prawie niemożliwy, gdyż w czasie sezonu, ktoś zarządził roboty drogowe dojazdu.

Mimo wszystko to jednak tylko cień pięknie i spokojnie spędzonych dni w Kazimierzu.

Z „żalem” opuszczaliśmy słoneczny Kazimierz, kończąc tym samym nasze udane mobilne wczasy po Polsce.

Po przyjeździe do domu, ponad 620 km, mino zmęczenia, późnym wieczorem pojechałem na działkę by zobaczyć jak wyrosły nasze ogórki i pomidory. To kolejne zajęcie, które daje nam wiele radości i szczęścia w jesieni życia.

                                                 ●●●

„To były piękne dni”!!!

Te słowa z piosenki Haliny Kunickiej, są oceną naszych wczasów mobilnych po kraju.

Prawda, że wybierając pół roku wcześniej miejsca i termin naszej podróży, trafiliśmy w dziesiątkę z pogodą i to we wszystkich miejscowościach.

Naprawdę cieszyliśmy się życiem, mimo że czasami odczuwaliśmy dolegliwości naszego wieku!

Przejechaliśmy bowiem samochodem prawie 2000 km. Byliśmy w trasie ponad 25 godzin.

Objechaliśmy pętlą nasz piękny kraj wyruszając znad morza – Słupsk, na zachód- Poznań, południe- Zakopane, wschód – Kazimierz Dolny i powrót nad morze. Zdążyliśmy przeżyć wiele emocji, atrakcji, zwiedzania, a nawet strachu podczas jazdy szalonym busem nad Morskie Oko.

Smakowaliśmy potrawy w różnych krańcach Polski, nieraz płacąc zawyżone ceny.

Z perspektywy czasu widzieliśmy jak bardzo nasz kraj się rozwinął i nadal rozwija. Jadąc szukaliśmy starych, zniszczonych zabudowań i musimy jasno powiedzieć, takich nie widzieliśmy, a jeżeli już to wyjątek i to zazwyczaj obok była budowa lub nowy dom.

                                                       ●●●

 A teraz to, co wielu „staruszków” żyjących z emerytury chyba najbardziej interesuje.

Ile nas to kosztowało?

Podaję wyliczenia, oczywiście w przybliżeniu:

– paliwo na 2000 km =  1000 zł

– noclegi – pokoje dwuosobowe ze śniadaniem ( 9 dób ) = 2700 zł

– obiady i kolacje ( 9 x po 150 zł na dwie osoby) = 1350 zł

– atrakcje- zwiedzanie, bilety, busy (spływ Dunajcem +przejazd do Morskiego Oka) = ok. 1000 zł.

Daje nam to około 6.000 zł na dwie osoby .

Proszę, niech każdy sobie skalkuluje bilansując swoją emeryturę z radością życia, czy warto?!

                                                ●●●

Dlaczego o tym piszę?

Przecież nie wszystkich interesuje nasz, „ zwykłych emerytów”, pobyt na wczasach mobilnych po Polsce?!

Kochani czytelnicy bloga „szczęśliwi.pl”, a więc wszyscy starsi „ Szczęśliwi, pechowcy, malkontenci”:

Nie dajcie sobie wmówić, że nasze życie emerytów, „staruszków” musi się kończyć wyłącznie samotnością w domu, opieką nad wnukami, utyskiwaniem nad chorobami i beznadziejnym oczekiwaniem na rychłą śmierć.

Nasze zdrowie, to:

– ruch- spacer, marsz  –  jako lekarstwo na stawy i zwapniałe kości;

– zwiedzanie – ćwiczenie pamięci i plastyka mózgu,

– atrakcje – radość w jesieni życia, a

– chwilowe zmęczenie –to naturalny, organiczny środek na zdrowy sen.

             Życie jest piękne, także nasze emeryckie, tylko trzeba chcieć i być „wesołym staruszkiem”!

Bronisław    →      po powrocie z wczasów mobilnych,  koniec lipca 2024 r


Czego Ci brakuje do prawdziwego szczęścia?

Czego Ci brakuje do prawdziwego szczęścia?

Prawdziwe szczęście to ideał całego szczęśliwego życia, czyli:

„ Wielkie zadowolenie z osiągnięcia najważniejszych wartości wybranych za cele i sens życia, polegające na;

1.Oddaniu w miłości wzajemnej, czyli kochaniu i bycia kochanym;

2.Spełnieniu w związku małżeńskim lub partnerskim;

3.Świadomym rodzicielstwie – posiadaniu dziecka;

4.Spełnieniu w szczęśliwej rodzinie;

5.Dobrym wychowaniu i odpowiednim wykształceniu dziecka;

6.Satysfakcji z pracy zawodowej;

7.Samorealizacji poprzez twórcze życie i bezinteresowne czynienie dobra „.

( Według mojej definicji – patrz książka: „ Jak żyć aby osiągnąć prawdziwe szczęście. Proste i praktyczne odpowiedzi na pytania wzięte z życia”)

Jest oczywiste, że tak rozumiane szczęście człowiek może osiągnąć dopiero wówczas, kiedy przeżyje wszystkie etapy życia, w których rozwojowo i wiekowo jest do tego zdolny. Oznacza to, że takie prawdziwe-idealne szczęście można osiągnąć pod koniec pełni swojego życia.

Jednakże każdy z nas swoje szczęście może już doznawać, doświadczać, osiągać, na poszczególnym etapie życia, w zakresie poszczególnych  wartości składających się na to prawdziwe szczęście. Na przykład poprzez posiadanie, wychowanie i wykształcenie dziecka, czy satysfakcji z pracy zawodowej po przejściu na emeryturę…, ale nie prawdziwą i dozgonną miłość , o takiej możemy  mówić, w jesieni życia.

W ten sposób każdy z czytelników bloga „ Szczęśliwi, pechowcy, malkontenci”, niezależnie od wieku i etapu życia,  może sprawdzić  się, w zaproponowanym przeze mnie teście – sprawdzianie i poznać na jakim etapie swojej drogi do szczęścia „już jest”, oraz czego mu „ jeszcze brakuje” do prawdziwego szczęścia, w poszczególnych wartościach je tworzących.

                                                           •  •  •

Zaczynamy nasz sprawdzian od najważniejszej wartości koniecznej do osiągnięcia prawdziwego szczęścia, od

MIŁOŚCI.

Najkrócej mówiąc jest to:

„ODDANIE W MIŁOŚCI WZAJEMNEJ, czyli  KOCHANIE I BYCIE KOCHANYM”

Na wstępie proszę zapamiętać najbardziej charakterystyczne cechy, warunki, oznaki, przesłanki, konieczne do uznania, że faktycznie istnieje miłość dwojga ludzi.

Są to:

1 – BLISKOŚĆ;

2 – DOPASOWANIE;

3 – ZAUFANIE;

4 – SATYSFAKCJONUJĄCE WSPÓŁŻYCIE SEKSUALNE;

5 – WIERNOŚC;

6 – KOMUNIKATYWNOŚĆ, czyli UMIEJĘTNOŚĆ POROZUMIEWANIA SIĘ;

7 – OPTYMIZM, czyli POZYTYWNE MYŚLENIE I NASTAWIENIE DO ŻYCIA.

No a teraz najważniejsze dla Ciebie! Rzetelnie i samokrytycznie, po zastanowieniu, oceń sama/sam/:

Po pierwsze,

czy jest w Twoim życiu osoba którą ”tak naprawdę kochasz” , lub myślisz, bądź uważasz,  że kochasz?

I po drugie,

jeżeli jest, to teraz w świetle wyżej przedstawionych  7 cech -przesłanek, oceń po kolei, jak się one kształtują w Twoim związku miłosnym, w następujący sposób:

A – Ta przesłanka istnieje w pełni w naszym związku miłosnym;

B –  Ta przesłanka jest dla mnie nie pewna, wątpliwa, nie umiem ocenić, nie wiem;

C – Tej przesłanki na pewno nie ma lub prawdopodobnie nie ma w naszym związku miłosnym.

A teraz dokonaj podsumowania swojej oceny jak wygląda miłość z tym partnerem/partnerką  w Twoim związku miłosnym dziś i może wyglądać w ewentualnej  przyszłości.

Przy czym pamiętaj, że to najważniejsza cecha prawdziwego szczęścia, od której zależą pozostałe wartości składowe szczęścia, w tym małżeństwo – stały związek partnerski, szczęście rodzinne  i osobiste dzieci.

Policz, ile z 7 oznak waszej miłości, to Twoje pozytywne oceny, ile niepewnych, a ile negatywnych.

To ty sama/sam/, na tej ( i nie tylko tej) podstawie, możesz dokonać właściwej oceny i podjąć decyzję co dalej z Waszym związkiem miłosnym?

– Czy cieszyć się, bo wszystkie (7) przesłanki są pozytywne i na tej podstawie śmiało możesz budować dalej szczęście z ukochaną osobą?!

– A jeżeli część oznak jest niepewnych, niewiadomych lub wątpliwych, czy warto dalej sprawdzać się w tym związku miłosnym ?

– A może, niestety, trzeba, kulturalnie i asertywnie, zakończyć ten „rzekomy” związek miłosny?

Pytanie i rozwiązanie drugie, a szczególnie trzecie (j. w.) należy rozważać w powiązaniu z sytuacją partnerów co do istniejącego „już” związku małżeńskiego- partnerskiego, oraz  z posiadaniem dziecka, dzieci, rodziny.

                                                              • • •

Drugą wartością składającą się na prawdziwe szczęście jest 

związek małżeński lub stały partnerski,

np. konkubinat.                               

                      

Osiągnięcie tej wartości charakteryzuje przede wszystkich obustronne:

  „ SPEŁNIENIE W ZWIĄZKU MAŁŻEŃSKIM lub PARTNERSKIM „

Zanim przejdziemy do samooceny czy moje małżeństwo /związek/  jest szczęśliwe?,  poznajmy podstawowe kryteria jakie są niezbędne do szczęścia w związku małżeńskim lub partnerskim?

Jako, że mówimy o trwałym związku dwoje osób i to bez względu na więź formalno- prawną, to taki szczęśliwy związek muszą łączyć  ważne więzi życiowe, fundamenty szczęścia rodzinnego, które  w naszym teście są  najważniejszymi kryteriami ocennymi .

Oto te więzi:

1. Więź uczuciowo-emocjonalna, w tym miłość i współżycie seksualne;

2. Więź intelektualna, zwana  „zbieżnym poziomem mądrości”;

3. Wspólnota celów, w tym celu głównego- posiadania dziecka (dzieci) i jego (ich) wychowania i wykształcenia;

4. Więź światopoglądowa, religijna (wiara);

5. Wspólne zamieszkanie;

6. Wspólne prowadzenie gospodarstwa domowego;

7. Wzajemna pomoc i wsparcie.

Być może, niektóre więzi, przed ich samooceną przez każdego z czytelników, wymagałyby bliższego wyjaśnienia celem tożsamego rozumienia, jednakże w tym artykule jest to praktycznie nie możliwe. Stąd, w tym zakresie, zainteresowanych odsyłam do książki.

Przejdźmy zatem do sprawdzianu i samooceny:

Czy mój związek (małżeński-partnerski) jest szczęśliwy, a jeżeli jeszcze nie w pełni, to jak może wyglądać dalej w nim nasze wspólne i osobiste życie i szczęście? No i od czego ono może zależeć?

Podobnie jak przy sprawdzeniu i samoocenie miłości, jako pierwszej wartości do szczęścia, posłużymy się takimi samymi kryteriami oceny szczęścia w związku, aby móc uzyskać odpowiedź  na generalne pytanie:

Czy jestem spełniona/ny/ w związku małżeńskim – stałym partnerskim?

I tak sprawdź i oceń w następujący sposób, po kolei, poszczególne więzi:

A – Ta więź jest w pełni spełniona w naszym związku;

B –  Ta więź jest dla mnie nie pewna, wątpliwa, nie umiem ocenić, nie wiem;

C – Tej więzi nie ma lub prawdopodobnie, wg mnie, nie ma w naszym związku małżeńskim- partnerskim.

Przy tej wartości życiowej, jaką jest związek małżeński-stały partnerski, po dokonaniu jej sprawdzenia i samooceny, należy bardzo rozważnie zastanowić się nad każdą decyzją:

Co dalej zrobić, kiedy masz przeważającą ocenę „ B” , a już szczególnie oceny „ C” , która występuje w większości z 7 więzi koniecznych do dobrego, szczęśliwego życia w związku małżeńskim -partnerskim?

                                                            • • •

Przechodzimy teraz do sprawdzianu i samooceny trzeciej wartości życiowej niezbędnej do osiągnięcia swojego prawdziwego szczęścia:

„ Świadome rodzicielstwo – posiadanie dziecka ( dzieci ) „

         Jak wiemy rodzicielstwo to bycie rodzicem – ojcem lub matką. Natomiast:

„Świadome rodzicielstwo to bycie dobrym ojcem lub dobrą matką”.

W najwłaściwszym ( wg mnie) rozumieniu, świadome rodzicielstwo, a następnie bycie dobrym ojcem i dobrą matką oznacza:

1. Swobodne, świadome, przemyślane (na podstawie zdobytej wiedzy) i zaplanowane spłodzenie (posiadanie) dziecka;

2. Zapewnienie opieki matce i dziecku w okresie ciąży, macierzyństwa;

3. Zapewnienie opieki i bezpieczeństwa oraz dbałość nad dzieckiem przez cały okres jego rozwoju psychofizycznego;

4. Dobre wychowanie i odpowiednie wykształcenie, w ramach świadomego rodzicielstwa i obowiązku prawnego wynikającego z  władzy rodzicielskiej do pełnoletności dziecka;

Tak więc zdrowie, rozwój, wychowanie i nauka to nie tylko szczęśliwe życie dziecka, ale szczęście wspólne rodziców i osobiste szczęście każdego z nich.

I na tym właśnie polega osiągnięcie tej niezbędnej wartości do szczęścia każdego człowieka, jaką jest „Świadome rodzicielstwo – posiadanie dziecka (dzieci).

Jednakże z różnych przyczyn, zależnych i nie zależnych od woli człowieka, nie każdy z nas może dostąpić  szczęścia posiadania własnego dziecka.

Są też pośród nas i tacy, którzy świadomie nie czują potrzeby posiadania dziecka i wolą, bo tak uważają, że swoje życie będą budować na innych wartościach, jak na przykład praca zawodowa, samorealizacja, czy życie w związku miłosnym bez dziecka – dzieci.

W tym miejscu specjalnie dla tych ludzi – czytelników bloga szczęśliwi.pl muszę „wygłosić” ważną konstatację:

„ Pełnia szczęścia, czyli prawdziwe szczęście, to pełnia życia składająca się ze wszystkich najważniejszych wartości do życia człowieka”.

 Bezsprzecznie jedną z tych najważniejszych wartości jest posiadanie dziecka (dzieci). Prokreacja to naturalne, biologiczne i religijne prawo i „misja„  człowieka na Ziemi (sic!)

Świadoma rezygnacja z tak ważnej dla człowieka wartości jest moim zdaniem równoznaczna z rezygnacją z pełni szczęścia.

 Rachunek jest prosty!

Jeżeli człowiek „rezygnuje” z posiadania dziecka, jako jednej wartości składowej do prawdziwego szczęścia, to tym samym traci jeszcze dwie najważniejsze wartości życiowe z siedmiu wartości koniecznych do pełni szczęścia. A mianowicie traci możliwość osiągnięcia szczęścia rodzinnego i kolejnej wartości jaką jest radość i szczęście z  wychowania i wykształcenia dziecka!

Do osiągnięcia swojego szczęścia takiemu człowiekowi pozostają tym samym tylko cztery z siedmiu podstawowych wartości to jest:  oddanie w miłości, związek małżeński lub partnerski bez potomstwa, satysfakcja z pracy zawodowej i samorealizacja, przez twórcze życie ale bez rodziny i bezinteresowne czynienie dobra dla innych ludzi.

Taka jest niestety brutalna prawda!

Oczywiście wszyscy Ci, którzy świadomie rezygnują z posiadania dziecka, mogą budować swoje szczęście jako ich pełnię życia dokonując wyboru innych wartości życiowych, jak choćby przyjaźń, czy „carpe diem” – korzystając z życia każdego dnia.

W świetle powyższych uwag, nasz sprawdzian i samocena wartości „świadome rodzicielstwo i posiadanie dziecka”, siłą rzeczy nie obejmie tych, którzy swoje szczęście chcą osiągnąć bez posiadania dziecka.

No i w konsekwencji dalszej, nie obejmie ich także przy kolejnych dwóch wartościach niezbędnych do pełni szczęścia to jest  „ spełnieniu w rodzinie”, oraz „ w wychowaniu i wykształceniu dziecka”….

                 A teraz czas na sprawdzenie i samoocenę tej wartości:

„Świadome rodzicielstwo – posiadanie dziecka ( dzieci) „ .

Dokonamy to w ten sposób, że:

Najpierw odpowiedzmy sobie  na pierwsze kryterium, to jest:

„Swobodne, świadome, przemyślane na podstawie zdobytej wiedzy, i zaplanowane spłodzenie (posiadanie) dziecka”,

 ale wyłącznie retorycznie, co najwyżej dla podbudowy ewentualnych, przyszłych działań na rzecz szczęścia dziecka i własnego:

Jak to było z naszym, jako rodziców, świadomym rodzicielstwem i poczęciem dziecka?

Następnie, Ci z nas, którzy mają dorosłe dzieci  i przeżyli okres ich rozwoju, wychowania i nauczania mogą dokonać samooceny:

 W jakim stopniu osiągnęli swoje szczęście z posiadania dziecka – dzieci?

A zatem niech każdy z Was dokona samooceny odpowiadając na 2, 3 i 4 pytanie stanowiące kryteria szczęścia, w podobny sposób jak przy dwóch pierwszych wartościach ( miłość i małżeństwo-związek partnerski), koniecznych do pełni szczęścia:

I tak:

A . Czy  jako rodzic jesteś szczęśliwa/y/ bo:

– zapewniłaś/łeś/ należytą opieki  dziecku w okresie ciąży, macierzyństwa;

– zapewniłaś/łeś/ opiekę i bezpieczeństwo dziecka oraz należytą dbałość przez cały okres jego rozwoju psychofizycznego;

– dobrze wychowałaś/łeś/ i odpowiednio wykształciłaś/łeś/ dziecko-dzieci, w ramach świadomego rodzicielstwa i obowiązku prawnego wynikającego z  władzy rodzicielskiej do pełnoletności dziecka.

                                                           •

B.  Nie jestem pewna/ny/, mam wątpliwości, nie umiem ocenić, nie wiem czy:

– zapewniłam/łem/ należytą opieki  dziecku w okresie ciąży, macierzyństwa;

– zapewniłam/łem/ opiekę i bezpieczeństwo dziecka oraz należytą dbałość przez cały okres jego rozwoju psychofizycznego;

– dobrze wychowałam/łem/ i odpowiednio wykształciłam/łem/ dziecko-dzieci, w ramach świadomego rodzicielstwa i obowiązku prawnego wynikającego z  władzy rodzicielskiej do pełnoletności dziecka;

                                                              •

C. Myślę i chyba dzisiaj już wiem, że nie osiągnęłam / nie mam/ szczęścia z faktu posiadania dziecka -dzieci bo:

– nie zapewniłam/łem/ należytej opieki  dziecku w okresie ciąży, macierzyństwa;

– nie zapewniłam/łem/ należytej opieki i bezpieczeństwo dziecku oraz należytej dbałości w  okresie jego rozwoju psychofizycznego;

– niezbyt dobrze a może nawet źle wychowałam/łem/ i odpowiednio wykształciłam/łem/ dziecko-dzieci, w ramach świadomego rodzicielstwa i obowiązku prawnego wynikającego z  władzy rodzicielskiej do pełnoletności dziecka;

                                                                 •

Niech każdy z Was po dokonaniu rzetelnej i samokrytycznej oceny tej wartości  – posiadanie dziecka, spróbuje w racjonalny sposób posumować:

– Co spowodowało, że tak potoczyło się moje życie i życie dziecka ?

– Czy mogę jeszcze na tym etapie mojego życia i dziecka (dzieci) zrobić coś dobrego do szczęścia jego (ich) no i swojego?

                                                                   •

Odrębną częścią społeczeństwa są Ci z nas, którzy dopiero stoją przed decyzją posiadania dziecka jako wartości niezbędnej do pełni szczęścia. I dla nich szczególnie polecam uwagi zawarte wyżej, co do ewentualnej rezygnacji z macierzyństwa i ze szczęścia  posiadania dziecka.

Niezależnie od tego, zachęcam Was przede wszystkim do zdobywania uprzedniej fachowej (naukowej) wiedzy, dobrego doświadczenia od innych autorytetów, nim „przypadek”, bezmyślność, chwila słabości, używki, w tym alkohol, zastąpi albo przejmie świadome macierzyństwo i rodzicielstwo.

                                                         • • •

Przechodzimy teraz do sprawdzianu i samooceny kolejnej, czwartej wartości niezbędnej do pełni szczęścia.

„ RODZINA „.                                                                      

                   „ SPEŁNIENIE  W  SZCZĘŚLIWEJ RODZINIE ” 

Pełnię szczęścia w rodzinie, można osiągnąć po zrealizowaniu sześciu najważniejszych kryteriów szczęścia rodzinnego, takich jak:

1) –  utrzymanie rodziny w pełnym składzie przez czas jej naturalnego trwania ( rodzina pełna = rodzice i dziecko – dzieci);

 2) –  istnienie wzajemnej miłości między wszystkimi członkami rodziny;

 3) –   spełnienie małżonków-rodziców w małżeństwie;

 4) –  prowadzenie wspólnego gospodarstwa domowego;

 5) –  zapewnienie opieki i bezpieczeństwa wszystkim członkom rodziny;

 6) –  dobre wychowanie i odpowiednie wykształcenie dziecka (dzieci).

( O szczegółach skąd takie kryteria szczęścia rodzinnego czytaj książka.)

Jak przy poprzednich wartościach składających się na prawdziwe szczęście, ( patrz wyżej)  tak i przy tej, stanowiącej szczęście rodzinne, każdy może uważać, że do jego wizji szczęśliwej rodziny, lepsze są lub będą inne przesłanki (kryteria, warunki, potrzeby).

Ja spośród wielu z nich, wybrałem właśnie takie i wiem, na podstawie doświadczenia w sprawach rozwodowych, że  ich brak lub rozkład stanowił przyczyny rozpadu związków i ich rodzin. Tak więc ich istnienie w rodzinie i spełnienie może dać rzeczywiste szczęście rodzinne.

Jeśli nawet uważasz inaczej, to sprawdź te przesłanki na własnym życiu, a zobaczysz jak wygląda lub może wyglądać szczęście w Twojej rodzinie, wszystkich jej członków.

Zróbmy to tak:

Przeanalizuj, przemyśl, po kolei wszystkie 6 kryteriów szczęścia rodzinnego i odpowiedz sobie szczerze:

A –  Jestem pewna/ny/, że w mojej rodzinie spełnione są wszystkie ( 6 ) warunki dla istnienia szczęścia rodzinnego;

B –  Nie wiem na pewno, mam wątpliwości, czy wszystkie lub niektóre, w tym zawarte w punkcie……….. (wymień), rzeczywiście istnieją w mojej rodzinie;

C – Niestety, w mojej rodzinie, nie były / nie są/ spełnione przesłanki szczęśliwej rodziny, zawarte w punkcie…………….( wymień które punkty);

W tym miejscu muszę przyznać, że wybrane wyżej kryteria szczęścia rodzinnego są niezwykle surowe , a wręcz drakońskie!

Szczególnie w punktach 1.- rodzina niepełna; 2. Istnienie wzajemnej miłości i to między wszystkimi członkami rodziny; oraz 3. – spełnienie małżonków w związku i to obojga.

Ale są one takie ostre do oceny szczęścia, wówczas kiedy, już w rodzinie występują i są nie do naprawienia. I to zależy od wielu innych czynników, w większym stopniu zależnych i tkwiących w nas samych, niż od czynników zewnętrznych.

Najtrudniej jednak naprawić kryterium rodziny niepełnej, choć w niektórych wypadkach życiowych jest to możliwe, lecz niestety nie idealne.

Stąd moi drodzy, z doświadczenia zawodowego głoszę, przestrzegam i ostrzegam przed pochopnymi decyzjami dotyczącymi rozwodów i rozstań w stałych związkach.

Na tym zawsze  najbardziej cierpią małoletnie dzieci, szczególnie na etapie wychowania i nauki.

„ Lepiej dłużej, głębiej, i rozważniej zastanawić się przed zawarciem małżeństwa ( wejścia w związek rodzinny), niż później rozstawać się nie tylko w swoim nieszczęściu, ale przede wszystkim w nieszczęściu dla dziecka /dzieci/ !!!

                                                              • • •

Czas na sprawdzian i ocenę kolejnej – piątej wartości życiowej koniecznej do osiągnięcia swojego prawdziwego szczęścia, na tym etapie życia, na którym jesteś:

  WYCHOWANIE I WYKSZTAŁCENIE DZIECKA / DZIECI/ ”

Szczęście rodzica, dobrej matki i dobrego ojca, z posiadania dziecka, wychowania i nauczania, w okresie wykonywania władzy rodzicielskiej do jego pełnoletności, to:

„ DOBRE WYCHOWANIE I ODPOWIEDNIE WYKSZTAŁCENIE DZIECKA -/ DZIECI/”

Wychowanie dziecka powinno być DOBRE, a wykształcenie ODPOWIEDNIE.

Przełóżmy te ogólne stwierdzenia na konkrety:

                  Co to znaczy dobrze wychować dziecko?

„ Dobre wychowanie dziecka to wszystkie niezbędne działania podejmowane przez rodziców i nauczycieli-wychowawców w okresie od urodzenia dziecka do jego pełnoletności, mające na celu jego szczęście jako dziecka i szczęśliwą przyszłość jako dorosłego człowieka”

Ta prosta prawda życiowa jest taka, że cały proces wychowawczy dziecka to przede wszystkim wychowanie do szczęścia. Szczęście dziecka – taki powinien być nadrzędny cel wszelkich poczynań rodziców, a także wszystkich wychowawców.

Wszystkie trzy teoretyczne cele wychowania, czyli:

– ukształtowanie dziecka na dorosłego człowieka pod względem fizycznym, moralnym i umysłowym,

– przygotowanie do życia w społeczeństwie oraz

– danie wykształcenia w określonym kierunku,

są w istocie środkami do celu głównego całego procesu wychowania jakim jest szczęście dziecka, a potem dorosłego człowieka.

Cóż bowiem będzie miał z tego człowiek w sile wieku, który w okresie wychowania został ukształtowany pod względem fizycznym, moralnym i umysłowym, przygotowany do życia w społeczeństwie i otrzymał wykształcenie, jeżeli nie osiągnie w swoim życiu prawdziwego szczęścia?

               Co to znaczy odpowiednio wykształcić dziecko?

„ Odpowiednie wykształcenie dziecka to przede wszystkim doprowadzenie do zdobycia przez dziecko takich kwalifikacji zawodowych i wiedzy ogólnej, które są adekwatne do możliwości psychofizycznych, stanowią jego wybór i odpowiadają aktualnym i przyszłym potrzebom społeczno- gospodarczym”

To jest zadanie najpierw rodziców, a później nauczycieli, ale również przy udziale rodziców, polegającym na nadzorze i aktywnej kontroli postępów nauczania w danej szkole.

Duży wpływ mają rodzice na wybór dalszego poziomu kształcenia dziecka, po ukończeniu szkoły podstawowej, pod kątem przyszłego zawodu. W szczególności to od ich pomocy, w decydującej mierze, zależy pierwszy zawodowy wybór dziecka.  Na tym etapie wychowywania do pracy i kształcenia zawodowego rodzice mają pełne prawo i obowiązek korygowania zarówno trafności wyboru zawodu, jak i zdobywanych kwalifikacji zawodowych, ponieważ dziecko i dalej jeszcze niepełnoletni młody człowiek (jeżeli w terminach zalicza lata nauki) w pełni podlega władzy rodzicielskiej. Takich prawnych możliwości rodzice już nie będą mieli, gdy dziecko skończy osiemnasty rok życia.

A teraz sprawdźmy to na własnych przykładach.

 Niech każdy z czytelników , który ma dzieci, zarówno dorosłe jak i pod swoją władzą rodzicielska, spojrzy wstecz, jak to było z wychowaniem i nauką mojego dziecka (dzieci) i samokrytycznie odpowie sobie na dwa pytania:

„ Czy jako rodzice ( rodzic samodzielnie wychowujący) dobrze wychowaliśmy / wychowałam/łem/ dziecko, lub aktualnie dobrze wychowuję?

I drugie:

„ Czy odpowiednio wykształciliśmy/ wykształciłam/łem/?

Porównajmy nasze działania z przedstawionymi wyżej tezami w zakresie wychowania i wykształcenia, które mogą stworzyć podstawy szczęścia rodzicom i samym dzieciom.

Gratuluję tym z Was, którzy mogą czuć się szczęśliwymi z dobrego wychowania i odpowiedniego wykształcenia dziecka/dzieci/.

Tym, którzy dostrzegają swoje błędy, a są w trakcie wychowywania, życzę by spróbowali skorygować swoje działania, bo po ich usamodzielnieniu, będzie im brakować takich możliwości i szczęścia z dobrego wychowania i odpowiedniego wykształcenia dziecka/dzieci/.

                                                              • • •

Mamy 5 najważniejszych wartości do szczęścia za sobą.

 Miłość, małżeństwo-stały związek partnerski, dziecko, jego wychowanie i wykształcenie, oraz rodzinę.

Do pełni szczęścia konieczna jest szósta:

                                              „PRACA ZAWODOWA”

Co zatem trzeba aby osiągnąć szczęście z pracy zawodowej i to na przestrzeni całego życia?

A może duże pieniądze przez tyle lat pracy? Majątek, oszczędności, lokata w banku lub inne bogactwo? Milionerzy, a nawet miliarderzy twierdzą że nie!

Więc co daje prawdziwe szczęście z pracy całego życia?

Aż trudno uwierzyć!

Prawdziwe szczęście z pracy zawodowej całego życia daje….

„ SATYSKAKCJA Z PRACY ”

– czyli wielkie zadowolenie z solidnej, uczciwej, czasem ciężkiej lub trudnej pracy, przez całe życie!                                                         

Satysfakcję z pracy zawodowej możemy i powinniśmy oceniać na każdym etapie swojego życia, po to aby móc kształtować swoją karierę zawodową. To ona wpływa w istotny sposób na wszystkie najważniejsze wartości budujące szczęście każdego z nas. Na miłość, na związek małżeński, na wychowanie i kształcenie dzieci, na szczęście rodzinne.

Dla ułatwienia samooceny satysfakcji z pracy podam przykładowo:

Jakie czynniki w przebiegu pracy zawodowej wpływają i kształtują stopień zadowolenia z pracy?!

1 . Posiadane kwalifikacje zawodowe, odpowiadające osobistym ambicjom, aspiracjom, no i marzeniom;

2. Odpowiednie wynagrodzenie, adekwatne do rodzaju wykonywanej pracy i należytego wykonywania;

3. Atmosfera w pracy i otoczenie;

4. Warunki pracy, bezpieczeństwo i higiena, świadczenia socjalne i mieszkaniowe, uznanie pracodawcy i gratyfikacje poza materialne,

5. Możliwość rozwoju zawodowego, awanse i  sukcesy zawodowe

6. Stabilizacja zawodowa, pewność zatrudnienia.

Jeżeli dokonałaś/łeś/ porównania tych czynników wpływających na satysfakcję z pracy zawodowej, a jesteś jeszcze na etapie pracy, to już wiesz czego brakuje Ci do pełni szczęścia gdy chodzi o pracę. Nie pozostaje Ci zatem nic innego jak :

A -Dokonać odpowiednich zmian w swoim życiu zawodowym i osobistym na rzecz osiągnięcia pełnego zadowolenia, materialnego i poza materialnego, z pracy zawodowej, mając na względzie wskazane przykładowo przesłanki.

B – Pogodzić się z faktem braku pełnej satysfakcji z pracy do szczęścia, gdy uznasz, że nie jest już możliwe spełnienie kryteriów (jak wyżej) w Twoim przypadku, lub

C – Jeżeli masz jeszcze możliwości oddziaływania wychowawczego na własne dzieci, to możesz, na własnym przykładzie i swoich błędach, ustrzec je lub pomóc w osiągnięciu przez nie satysfakcji z pracy i kariery zawodowej, wiedząc, że jest ona niezbędna do ich szczęścia.

                                                                  • • •

I tak doszliśmy do siódmej – ostatniej z najważniejszych wartości dających możliwość osiągnięcia prawdziwego szczęścia, o której na ogół mało się mówi, dyskutuje i pisze. Jest to:

                                      „ SAMOREALIZACJA „

To klamra spinająca sześć wcześniej pokazanych najważniejszych wartości koniecznych do osiągnięcia prawdziwego szczęścia.

Jest ona niezwykle ważna dla człowieka, który wytrwale dąży do osiągnięcia swojego prawdziwego szczęścia.

„SAMOREALIZACJA  to dążenie do spełnienia marzeń, pragnień, ambicji i aspiracji, czyli potrzeb wyższego rzędu w hierarchii potrzeb człowieka. A   także efekt i szczęśliwe ukoronowanie pełni dobrego i twórczego życia „        

  (Patrz piramida potrzeb wg teorii Abrahama Maslowa).

Każdy z nas od dzieciństwa, poznając życie, odkrywa swoje pierwsze marzenia, z „bajek”, książek, filmów, opowieści. Z czasem stają się one coraz bardziej trwalsze i mogą stanowić nasz sens i cel do osiągnięcia w całym życiu. Mogą to być marzenia, pragnienia, aspiracje do spełnienia na gruncie zawodowym, na przykład: chcę być lekarzem, nauczycielem, prawnikiem, żołnierzem, muzykiem, i.t.p. Bardzo często są to marzenia o bogactwie i dobrobycie, które z upływem czasu konkretyzują się, na przykład: chcę mieć dom z pięknym ogrodem, ładny i szybki samochód, żaglówkę… Prawie każdy marzy o prawdziwej miłości, dobrym mężu, żonie, o posiadaniu dzieci i o szczęśliwej rodzinie. A jeszcze inni o podróżowaniu i zwiedzaniu świata, historycznie czy geograficznie ciekawych miejsc. Są wśród nas i tacy, którzy mają większe aspiracje i ambicje, i najczęściej skrycie marzą aby być znanym, poważanym, sławnym człowiekiem, na przykład pisarzem, aktorem, piosenkarzem lub innym artystą czy twórcą.

A Ty, drogi czytelniku, czy spełniłeś swoje marzenia by osiągnąć ten element szczęścia w ramach samorealizacji. Czy właśnie tego brakuje Ci do pełni Twojego prawdziwego szczęścia?

                                                                 • • •

I tak oto poznaliśmy siedem najważniejszych wartości życiowych, które – moim zdaniem -po spełnieniu, mogą uczynić człowieka rzeczywiście w pełni szczęśliwym.

Czy każdy z nas może osiągnąć taki wzorzec, ideał szczęścia ?

Kiedy przez kilka lat zbierałem materiały do napisania książki o prawdziwym szczęściu, między innymi szukałem takich ludzi, którzy mogliby naprawdę pochwalić się swoim prawdziwym szczęściem.      Każdy widział je na swój sposób, ale zawsze wymieniali jako najważniejsze te wartości:

MIŁOŚĆ;

MAŁŻEŃSTWO – STAŁY ZWIĄZEK PARTNERSKI; 

DZIECKO;

JEGO WYCHOWANIE, w tym WYKSZTAŁCENIE; 

RODZINA;

PRACA ZAWODOWA; 

SAMOREALIZACJA.

„Sensem i celem życia każdego człowieka jest jego prawdziwe szczęście, a osiągnąć je można świadomie i wytrwale dążąc do spełnienia tych wartości „.

Bronisław                                                                    czerwiec 2024 r


Co możesz jeszcze osiągnąć na tym etapie swojego życia, na którym jesteś? Jakie marzenia możesz jeszcze spełnić?

Czy przejście na emeryturę to wyłącznie czas na zasłużony wypoczynek?

To są niezwykle ważne pytania, które, moim zdaniem, wielu z nas powinno sobie postawić, będąc na aktualnym etapie swojego życia?

Ja je stawiałem kilkakrotnie, a Ty?

Coraz częściej grzmią media, czytamy na forach społecznościowych i realnie widzimy w życiu codziennym, nieudane i nieszczęśliwe życie wielu ludzi.

Kryzysy psychiczne, załamania, depresje, stają się coraz szerszym i powszechniejszym problemem, i o dziwo dzieje się tak mimo ogromnego  postępu cywilizacyjnego i wzrostu wiedzy oraz świadomości obywatelskiej.

Kiedy jest już tragicznie, jakże często nie wystarcza nam nawet pomoc profesjonalna i instytucjonalna. Coraz większe problemy i kryzysy psychiczne powodują, że nasze dotychczasowe życie nie pozwala osiągać wymarzone w młodości szczęście. Entuzjastyczne plany, szczytne cele, grzęzną w gruzach na którymś etapie życia.

 Co zrobić dalej ze sobą, gdy dosięgnie Cię kryzys psychiczny na którymś etapie życia i z czasem staje się on ciężarem a nawet dramatem?

Bardzo wielu z nas, po przejściu na emeryturę, już po kilkunastu miesiącach zasłużonego odpoczynku, doświadcza pustki życiowej. Zamiast cieszyć się i maksymalnie wykorzystywać czas na wypoczynek, relaks i kulturalne rozrywki, odczuwa nudę, osamotnienie i nostalgiczne oczekiwanie na „ dokonanie żywota”.

Prawie wyłącznym tematem rozmów stają się dolegliwości, choroby i ciągłe uskarżanie się na siebie, otoczenie i w ogóle na „smutne życie staruszka (staruszki) „!

I to jest drugi rodzaj kryzysu, tym razem już w jesieni życia.

Dlaczego tak się dzieje?

Spróbujmy jakoś wspólnie pomóc sobie, a szczególnie tym, którzy „ stoją przed dylematem „ co dalej zrobić ze swoim dotąd nie udanym życiem ?! „

Podejmuję ten temat dlatego, że rozumiem wszystkich którzy przeżywają takie chwile, bo ja w swoim życiu przed takim dylematem stawałem kilkakrotnie i wychodziłem prawie zawsze zwycięsko. Po raz pierwszy, gdy pokonałem nowotwór i wykorzystałem szanse na dalsze życie mimo wycięcia żołądka i dożywotnich kłopotów z trawieniem, a następnie wyszedłem z uzależnienia od alkoholu w okresie 7 letniego pooperacyjnego oczekiwania na „ żyć albo nie żyć”.

Dziś jestem tu gdzie jestem i cieszę się z życia, z każdego dnia, szczególnie w otoczeniu natury, którą mam na działce ogrodniczej i zwiedzając cudowne miejsca przyrody. Zamknąłem dotychczasowe życie pozytywnym podsumowaniem minionych lat, bez względu na to jakie było one do tej pory.

Postanowiłem, że tym pozytywnym podsumowaniem życia niech od dziś będą praktyczne wnioski na dalsze, ale już dobre, życie. Niech to będzie moje mocne postanowienie, zamiast zwyczajowo podejmowanych przyrzeczeń z każdym Nowym Rokiem, najczęściej nie do końca skutecznie.

Aby je zrealizować na początek musiałem sobie odpowiedzieć na podstawowe, najważniejsze pytania:

Co mogę jeszcze osiągnąć na tym etapie swojego życia? Jakie marzenia i realne cele swojego życia mogę jeszcze spełnić?

Miałem wówczas za sobą dwa nieudane związki małżeńskie, zerwane więzi z trójka już dorosłych dzieci, w tym z dwiema córkami czynnie zaangażowanymi w podział majątku małżeńskiego, na rzecz matki – byłej żony. No i niestety, co było ważne, większość życia miałem za sobą, a znacznie mniej pozostało, by uczciwie i pozytywnie dla siebie i dla dobra bliskich, zdążyć je wykorzystać, spełniając chociaż część marzeń i „ wielkich”  planów życiowych i „godnie dokończyć żywota”.

Oczywiście nie ma uniwersalnej rady, a także sposobu dla każdego kto znalazł się w swojej kryzysowej sytuacji!

Ale klucz do rozwiązania indywidualnego problemu jest!

Tkwi on w ręku, a właściwie w głowie każdego, kto zechce głębiej i racjonalnie, bez emocji, zastanowić się nad własnym problemem stanowiącym tego rodzaju kryzys.

Po prostu trzeba zacząć od zadania sobie zasadniczego pytania i wreszcie zacząć naprawdę szukać właściwej i dobrej odpowiedzi:

Co mogą jeszcze w życiu zrobić skoro teraz stanęłam/ łem/ na swojej drodze życiowej tak bardzo niezadowolona/ny/, a czasem wręcz nieszczęśliwa/y?

Nie tylko ja udzieliłem sobie pozytywnej odpowiedzi i znalazłem dobry punkt wyjścia, ale takich osób jest znacznie więcej i to wśród osób znanych , z autorytetem, nie mówiąc o ekscentrycznym świecie kultury i rozrywki.

Czego mi zatem potrzeba, aby na swoim etapie życia dokonać takiej zmiany, czy zmian, aby choć w części jeszcze osiągnąć to „coś” co może dać:

spełnienie marzeń;

osiągnięcie wymarzonego celu życiowego;

satysfakcji z dotychczasowego i dalszego życia lub pracy; i

  samorealizacji w jesieni życia?!

Jak wspomniałem, jest oczywiste, że nie ma na to pytanie uniwersalnej odpowiedzi na indywidualny problem każdego z nas,

ale…..

Istnieją sprawdzone sposoby, ( metody, kryteria, czynniki), które w znacznym stopniu mogą ułatwić chcącemu wyjść z kryzysowej sytuacji, podjąć skuteczne działania, a także je zrealizować w dużym zakresie.

Ja z nich skorzystałem z bardzo pozytywnym skutkiem!

Pierwszy z nich to:

Głębokie i spokojne, bez emocji,  zdiagnozowanie własnej sytuacji życiowej, ustalając właściwe i rzeczywiste przyczyny Twojego kryzysu.

Każdy może to zrobić sam/a/, jeżeli czuje się na „siłach” , bądź skorzystać z odpowiedniej pomocy fachowej, na przykład: psychoterapeuty, seksuologa, prawnika, innego specjalisty właściwego do twojego problemu kryzysowego.

Drugi w kolejności etap tej metody to:

Świadome i rozważne zaplanowanie swojej dalszej drogi życiowej, szczególnie w zdiagnozowanym zakresie będącym przyczyną kryzysu.

Tu muszę przyznać, że to jest trudne zadanie, szczególnie kiedy nie potrafimy rozstać się z nawykami myślenia i postępowania narosłymi w poprzednim okresie życia, który przecież doprowadził do kryzysu. Nie pozwólmy aby one powstrzymały nas od konieczności ustalenia nowej, bądź radykalnie zmienionej drogi swojego postępowania.

No i trzeci warunek konieczny, do skutecznego osiągnięcia zamierzonych celów, to:

Mocne postanowienie poparte wiarą w siebie i możliwość realizacji postawionych sobie zadań.

Co ważne, to nie może być takie postanowienie jakie wielu z nas podejmuje co roku po Wieczorze Sylwestrowym na Nowy Rok, którego z reguły prawie nikt nie dotrzymuje.

To ma być przemyślana, stanowcza, mocna i rzetelna decyzja od której zależeć będzie „reszta” Twojego życia!

I co najważniejsze i konieczne. Trzeba nareszcie uwierzyć, że mój zamiar i plany są realne i tylko od mnie zależy ich realizacja. Musisz pamiętać, że to być może jest ostatnia szansa na osiągnięcie tego, co dotąd spędzało Tobie sen z powiek, przez cały dotychczasowy ciąg życiowy, czyli spełnienia marzeń, ambicji, aspiracji, celów, a więc Twojego szczęścia.

I ostatni, czwarty warunek:

Wytrwała i konsekwentna realizacja wytyczonego planu dalszego postępowania, czy też… zmiana dotychczasowego sposobu życia!

Nieskromnie, ale właśnie w tym miejscu muszę potwierdzić skuteczność takiego sposobu działania, a więc wytrwałości i konsekwencji na własnym konkretnym przykładzie.

„ Kiedy żona wyjechała za granicę do syna, a następnie wyprowadziła się z mieszkania i przeprowadziła do własnego w kraju, w mojej ocenie podejmując pochopnie błędną i nieprzemyślaną decyzję, przez kolejne sześć lat „walczyłem” o powrót do wspólnego życia na starość. W końcu udało mi się przełamać jej wewnętrzny opór i od dwóch lat znowu jesteśmy razem w szczęśliwym związku. Oboje wiemy i doceniamy, co to jest wsparcie bliskiej i  kochanej osoby w jesieni życia”.

Na zakończenie, powiem dlaczego piszę o tym rosnącym zjawisku społecznym jakim są kryzysy ludzkie, skoro dziś on mnie już nie dotyczy?

Widziałem, pracując zawodowo i w procesach sądowych i nadal słyszę, czytam i widzę, że sytuacje kryzysowe, sięgają coraz więcej ludzi. Zamiast zanikać potęgują się i to ze zdwojoną siłą. Ich skutki są coraz bardziej tragiczne, często wobec braku należytej pomocy, kończą się śmiercią.

Za każdym razem, gdy dochodzi do mnie taka wiadomość zadaję sobie to pytanie:

Dlaczego tak się stało? Czy można było temu zapobiec?

Mam przekonanie, wyniesione z osobistego doświadczenia, a także z praktyki zawodowej, że:

„ Gdyby większość z nas, którzy doznają kryzysu, życiowego, rodzinnego lub osobistego, w odpowiedniej chwili, dostało właściwą pomoc, wsparcie, a przede wszystkim zwykłego „kopa” z odpowiednią dawką wiedzy, bądź informacji co zrobić, potrafiło by wyjść z kryzysu „.

Ten tekst dedykuję właśnie tym, którzy potrzebują takiego „ kopa” do działania!

                                                                                     Bronisław,  maj 2024 r.


Gdybym był bogaczem !?

Gdybym był bogaczem? – tak śpiewał w marzeniach o szczęściu Tewje, żydowski mleczarz w musicalu „ Skrzypek na dachu”.

169,8 mld USD = 679 000 000 000 złotych (679 miliardów)

Tyle wynosi majątek Elona Muska, właściciela Tesli, Twittera i SpaceX, który złożył ostatnio wizytę w naszym kraju, wyceniany na koniec 2023 roku. To wciąż daje mu pierwsze miejsce na liście globalnych miliarderów. Proszę się zatem nie przestraszyć ilością zer kiedy przeliczy się jego wartość na polskie złote.

679 000 000 000 złotych !!!

Dla porównania:

W budżecie Polski na 2024 rok zaplanowano dochody na kwotę 682 miliardów złotych, a wydatki na 866 mld zł.

Tyle mieć, to „tylko długo żyć i nie umierać”. Zapewne nie tylko mleczarz Tewje skakałby z radości posiadając taką fortunę?!

Gdybyś Ty ją miał/miała/, czy aby na pewno, byłbyś/byłabyś/ szczęśliwym człowiekiem?

Skoro Musk jest tak bogaty, stać go na „wszystko”, może „ mieć co dusza zapragnie”, czy to oznacza że jest szczęśliwym człowiekiem, albo że osiągnął „upragnione i wymarzone szczęście” ?

Oto co powiedział o szczęściu:

Myślę, że aby być w pełni szczęśliwym, trzeba być szczęśliwym w pracy i szczęśliwym w miłości. Myślę więc, że jestem średnio szczęśliwy”.

Proszę zwrócić uwagę, że wskazał on na dwie najważniejsze – jego zdaniem- wartości życiowe.

P R A C A   i   M I Ł O Ś Ć

Musk uważa, że pełnia szczęścia to szczęście  w pracy i szczęście w miłości?

O dziwo, wcale nie twierdzi, i  prawie nigdy nie wspomina, że pieniądze, czy majątek, choćby największy, dają mu poczucie prawdziwego szczęścia.

                                                          •••

Tak się składa, że ja od ponad 20 lat próbuję znaleźć odpowiedź na pytanie  na czym ta pełnia szczęścia polega i czym jest to prawdziwe szczęście? Przyznaję, że w miłości szukałem prawdziwego szczęścia bardzo długo, bo aż 61 lat. Czy znalazłem taką miłość ? Myślę że tak, bo dziś po wielu latach doświadczeń znacznie inaczej widzę prawdziwą miłość niż jako młody i mniej doświadczony życiem człowiek. Ale nadal nie jestem w pełni przekonany, iż jest ona tak idealna o jakiej marzy prawie każdy człowiek. Najwięcej moich wątpliwości nadal budzi niepewność, czy osoba którą się kocha, rzeczywiście wzajemnie kocha z taką samą miłością i z oddaniem.

Żyłem w trzech związkach małżeńskich. W pierwszym 8 lat, w drugim 22 lata, w trzecim 8 lat. W ostatnim  rozstaliśmy się wskutek dłuższej rozłąki, by po 6 latach wrócić do siebie i podjąć, jak dotąd, dobre życie ze wzajemnym zrozumieniem.

Chciałem mieć czwórkę dzieci, niestety pierwsza córka urodziła się z wadą letalną i zmarła po 5 miesiącach. Wiem co to znaczy szczęście posiadania zdrowego dziecka. Troje  następnych, syn i dwie córki, przynoszą mi satysfakcję z ich wychowania i wykształcenia.

Mam wielkie zadowolenie z 58-miu lat pracy zawodowej, w tym z 32 lat jako zawodowy prawnik z doświadczeniem w sprawach rodzinnych, rozwodowych, pracy i ubezpieczeń społecznych.

Mając 52 lata zachorowałem. Lekarze stwierdzili nowotwór złośliwy żołądka. Orzekli, że to mój koniec żywota. Szok, operacja, chemia, załamanie i depresja. To wszystko doprowadziło mnie do 7 letniego okresu nadużywania alkoholu i w efekcie uzależnienia. Kiedy lekarz oznajmił, że „ nie ma wznowy i chyba wyszedłem na prostą” podjąłem detoksykację i psychoterapię. Nie kryję, że dzięki silnej woli i powrotu chęci życia udało mi się wyjść z uzależnienia i świetnie mi idzie bez alkoholu już 19 lat.

Doznałem jakby cudownego olśnienia. Doświadczyłem co to znaczy zdrowie.

Dobro i bezinteresowne czynienie dobra stało się myślą przewodnią i celem dalszego życia. Jeszcze bardziej widziałem nieszczęście ludzkie na co dzień, w otoczeniu, w pracy zawodowej. Szukałem jego przyczyn i równocześnie poszukiwałem odpowiedzi na pytanie, dręczące chyba każdego człowieka:

Jak może wyglądać prawdziwe szczęście ?

Czy to prawdziwe szczęście można porównywać do rajskiego życia ??? (autor)

Jakie najważniejsze wartości życiowe mogą stworzyć prawdziwe szczęście, w rozumieniu wielu młodych ludzi?

Wszędzie gdzie tylko mogłem, gdzie przebywałem, podróżowałem w kraju i za granicą pytałem , rozmawiałem i szukałem jakie wartości są potrzebne i najważniejsze do osiągnięcia prawdziwego szczęścia. Po prawie 7 latach poszukiwań, studiów nad literaturą fachową, analiz, porównań, najpierw sporządziłem listę 336 wartości, które uznałem za ważne, bo mogą wpływać, bardziej lub mniej na szczęście człowieka.

I to był pierwszy etap moich poszukiwań.

W drugim etapie, w którym dokonywałem oceny wpływu tych poszczególnych wartości na dobre, stabilne, radosne, bezkonfliktowe życie, także we współżyciu z ludźmi, z tych 336 wartości wstępnych wyeliminowałem wartości mniej istotne lub drugorzędne.

Po każdej kolejnej eliminacji, dokonywałem wyboru najistotniejszych wartości, które uznawałem, za ważniejsze i nadrzędne nad innymi.

I w ten sposób doszedłem do praktycznego wniosku, że:

Tych najważniejszych wartości życiowych, które po osiągnięciu, prawie na pewno, mogą dać szczęście jest SIEDEM!!!

Są to:

1 – MIŁOŚĆ;

2 – ZWIĄZEK MAŁŻEŃSKI – PARTNERSKI;

3 – DZIECKO (DZIECI);

4 – WYCHOWANIE I WYKSZTAŁCENIE DZIECKA (DZIECI);

5 – RODZINA;

6 – PRACA ZAWODOWA;

7 – SAMOREALIZACJA.

Jest rzeczą oczywistą, że to jest mój indywidualny wybór najważniejszych wartości, chociaż przy ich wyborze starałem się kierować rozumowaniem powszechnym, ogółu bądź  większości ludzi.

Każdy człowiek ma wolną wolę w zakresie własnego rozumienia i wyboru najważniejszych wartości na drodze do swojego szczęścia.

Jednak trzeba zawsze pamiętać, że:

Twoje szczęście w decydującej większości zależy od Ciebie samego. Musisz tylko umieć wybrać wartości, które mogą Ci przynieść szczęście i wytrwale dążyć do ich osiągnięcia!

Kiedy po wielokroć utwierdzałem się co do trafności wyboru tych siedmiu najważniejszych wartości do prawdziwego szczęścia, długo nie umiałem znaleźć określenia tego emocjonalnego doznania pełnego szczęścia po spełnieniu wszystkich  siedmiu wartości.

Czyli uczucia jakiego doświadcza człowiek dokonując pozytywnego rachunku całego życia, w którym osiągnął  każdą z tych wartości.

Określiłem to uczucie najprościej jako:

wielkie zadowolenie z osiągnięcia najważniejszych wartości, które dają człowiekowi pełnię szczęścia „.

I w ten sposób powstała moja definicja prawdziwego szczęścia, która brzmi:

             „ Prawdziwe szczęście to wielkie zadowolenie z osiągnięcia najważniejszych wartości, wybranych za cel i sens życia, w tym takich jak:

– miłość,

– związek małżeński- partnerski,

– dziecko (dzieci),

– wychowanie i wykształcenie dziecka (dzieci),

– rodzina,

– praca zawodowa, oraz

– samorealizacja.”

                                                         •••

Ale powstał kolejny problem:

Jak najprościej i najtrafniej , w krótkiej definicji szczęścia, określić  na czym polega to osiągnięcie szczęścia w każdej z siedmiu wartości wybranych za sens i cel życia?

A więc na czym polega:

• szczęście w miłości;

• szczęście w związku małżeńskim – partnerskim;

• szczęście z posiadania i wychowania dziecka (dzieci);

• szczęście w rodzinie;

• szczęście w pracy zawodowej; no i

• szczęście w samorealizacji.

I tu znowu zastosowałem określenia nadrzędne sumujące wszystkie aspekty ocenne  wyrażające wielkie zadowolenie człowieka z każdej z siedmiu najważniejszych wartości.

Moim zdaniem osiągnięcie poszczególnej najważniejszej wartości, wybranej jako cel i sens życia, polega na:

oddaniu w miłości wzajemnej;

spełnieniu w małżeństwie lub związku partnerskim;

świadomym posiadaniu dziecka (dzieci);

dobrym wychowaniu i odpowiednim wykształceniu dziecka;

satysfakcji z pracy zawodowej;

samorealizacji, poprzez twórcze życie i bezinteresowne czynienie dobra

I co najważniejsze, szczególnie dla ludzi młodych.

Tak rozumiane prawdziwe szczęście, zbudowane po osiągnięciu tych siedmiu wartości, jest możliwe do osiągnięcia w pełni dopiero na przestrzeni całego życia.

Stad moim synonimem „prawdziwego szczęścia” jest określenie „pełnia życia”.

                                                         •••

Ale poczucie szczęścia możemy już doświadczyć po osiągnięciu jednej lub kilku z tych wartości, a nie dopiero po osiągnięciu wszystkich. A zatem :

Szczęściem możemy się cieszyć na każdym etapie życia, także z częściowego osiągnięcia każdej z tych siedmiu najważniejszych wartości.

W młodości: na przykład z „ przeżywanej aktualnie miłości”, ze „ zdobycia odpowiedniego wykształcenia zawodowego”, z „posiadania upragnionego dziecka”;  z „ pierwszych sukcesów w pracy zawodowej”.

W wieku dojrzałym: ze „ spełnienia w trwałym i stabilnym związku małżeńskim-partnerskim”; z „ satysfakcji z pracy zawodowej przed przejściem na emeryturę”; ze „ szczęśliwej rodziny przed usamodzielnieniem się dzieci”.

No i w „ jesieni życia ”, na przykład z „ wdzięczności za odpowiednie wychowanie dzieci ”, z „ samorealizacji przez całe twórcze życie i czynienia dobra ”.

Jednak stan wielkiego zadowolenie, w którym człowiek ma poczucie, że osiągnął wszystkie najważniejsze wartości, które wybrał za sens i cel swojego życia, można osiągnąć w wyniku podsumowania całego życia.

Tak rozumiane PRAWDZIWE SZCZĘŚCIE to  PEŁNIA ŻYCIA, i to jest stan „ idealny „ .

                                                            •••

                     Kiedy sformułowałem moją definicję szczęścia jak wyżej, nie poprzestałem na pozostawieniu tych generalnych, ogólnych, określeń na czym to szczęście polega w poszczególnych najważniejszych wartościach życiowych jak: „oddanie w miłości”; spełnieniu w małżeństwie-związku partnerskim”; „ świadomym posiadaniu dziecka”; „ dobrym wychowaniu i odpowiednim wykształceniu”; „satysfakcji z pracy”; czy „ samorealizacji poprzez twórcze życie i bezinteresowne czynienie dobra”.

Przez następne miesiące udało mi się bardziej konkretnie, w realny i praktyczny sposób, opisać szczegółowo jak wyglądać może i na czym polega osiągnięcie szczęścia w każdej z tych wartości.

I to jest stosunkowo długa lista cech, działań, efektów i warunków do spełnienia.

Ale o tym będę pisał w kolejnych postach.        

                                                               •••

Oddzielnym zagadnieniem realności tej definicji szczęścia jest zasadnicze pytanie:

„Czy w ogóle możliwe jest osiągnięcie w pełni prawdziwego szczęścia w tych najważniejszych wartościach życiowych jak: miłość, małżeństwo-związek partnerski, posiadanie dziecka (dzieci), wychowanie i wykształcenie, rodzina, praca zawodowa oraz samorealizacja?

Udzielenie odpowiedzi na to, jakże ważne, pytanie polecam w pierwszej kolejności każdemu czytelnikowi we własnym zakresie, mając na uwadze swoje dotychczasowe doświadczenie życiowe?!

Ja starałem się udzielić takiej odpowiedzi, w książce „Jak żyć aby osiągnąć prawdziwe szczęście – proste, praktyczne odpowiedzi na pytania wzięte z życia”.

 Z mojego wieloletniego doświadczenia życiowego i zawodowego, mogę powiedzieć, że takich ludzi spotkałem bardzo niewielu. Natomiast z dotąd prowadzonych badań naukowych, stopień szczęśliwości ( dobrostanu) był badany głównie na bazie dobrobytu (materialnego) ludności danego kraju.

Wiem, prawie na 100 procent, także na podstawie własnego doświadczenia życiowego i praktyki zawodowego prawnika, że złotymi środkami do osiągnięcia prawdziwego szczęścia, i to w każdej z siedmiu wymienionych wyżej wartościach, są  przede wszystkim:

• dobre zdrowie psychiczne i fizyczne;

• wiedza i kwalifikacje zawodowe;

• doświadczenie życiowe i praktyka zawodowa;

• umiejętność rozwiązywania problemów;

                                                            •••

Czy mam prawo i na jakiej podstawie podejmuję się próby sformułowania definicji prawdziwego szczęścia?

Czy moja definicja prawdziwego szczęścia może być wiarygodna do ewentualnej realizacji jako dobry cel i sens życia człowieka?

Każdy człowiek dokonuje sam wyboru najważniejszych wartości życiowych. Niezwykle ważne jest aby na swojej drodze życiowej stawiać sobie zadania i cele do osiągnięcia w  sposób świadomy i najlepiej zaplanowany. Przede wszystkim te, które mają być i są spełnieniem jego marzeń, bo wówczas przynoszą one to „ wielkie zadowolenie”.

Uważam, że warto przynajmniej porównać moją definicję prawdziwego szczęścia do własnej, realnie już przeżytej, części życia.

Spróbujcie, bo może się okazać, że być może będzie to przełomowy dzień w życiu niektórych z Was?!

Bronisław                                                                      styczeń 2024 r.


„Szczęśliwej Polski już czas”

I to czas najwyższy!!! Po123 latach niewoli, pod zaborami obcych państw, po wielu walkach narodowo – wyzwoleńczych, w tym powstaniach przeciwko zaborcom i okupantom. Polacy w pełni mają prawo do życia w wolnym i szczęśliwym kraju. Naprawdę warto przypomnieć te najkrwawsze boje o wolność naszego narodu, szczególnie naszym młodym Polakom:

– 1974 r. Powstanie kościuszkowskie, polskie powstanie przeciwko Rosji i Prusom po II Rozbiorze Polski;

– 1806 r. Powstanie wielkopolskie, przeciwko Prusom;

– 1830-1831 r. Powstanie listopadowe, przeciwko Rosji, wojna polsko-rosyjska;

– 1846 r. Powstanie krakowskie, wymierzone przeciwko trzem okupantom Rosji,   Prusom i Austrii, równocześnie;

– 1863 – 1865 r. Powstanie styczniowe, przeciwko Rosji;

– 1918 – 1919 r. Powstanie wielkopolskie, ludności wielkopolskiej przeciwko Niemcom;

– 1919 -1921 r. Powstania śląskie. Trzy konflikty zbrojne między ludnością polską a niemiecką;

– 1944 r. Powstanie warszawskie, przeciwko Niemcom w czasie okupacji podczas II wojny światowej.

Jeden zryw narodowy, chyba najważniejszy i bezcenny, bo bez broni w rękach  odnieśliśmy już we współczesnych dziejach zwyciężając komunizm, narzucony i trzymany w mackach przez Związek Radziecki. To niespotykany dotąd w naszej historii walk wyzwoleńczych i na świecie, wielki ruch społeczny „Solidarność”. Odzyskaliśmy niepodległość!

Niestety, zamiast wykorzystać ten niezwykły fenomen społeczny i z tak wielkim powszechnym poparciem zacząć budować dobrobyt i szczęście Polaków, My sami, bez żadnego zaborcy, okupanta, najeźdźcy, wywołaliśmy wojnę Polsko-Polską. Trwa ona do dziś.

Czyżbyśmy My, Polacy nie umieli cieszyć się wolnością, nie potrafili żyć w spokoju i budować szczęśliwe społeczeństwo narodowe?

A może czasy niewoli, zaborów, okupacji, wykształciły w następnych  pokoleniach Polaków takie cechy, które uniemożliwiają spokojne, twórcze i szczęśliwe życie?!

Pisałem o nich w lutym 2021 roku w artykule :

Co nam – Polakom przeszkadza: w cywilizacyjnym rozwoju, w osiąganiu powszechnego dobrobytu? Co stoi na drodze do szczęścia /dobrostanu/ każdego Polaka?

Kiedy w lutym 2022 roku, nasz dawniejszy zaborca, Rosja zaatakowała Ukrainę, Polacy po raz kolejny wykazali wielką cechę solidarności i humanitaryzmu, udzielając pomocy i schronienia uchodźcom.

Teraz w 2023 roku MY, Polacy, pokazaliśmy jak bardzo chcemy żyć w nowoczesnym, demokratycznym państwie. 74,4 % z 29 mln uprawnionych do głosowania, czyli ponad 21,5 mln wzięło udział  w demokratycznych wyborach parlamentarnych.

 I tak po 228 latach walk o niepodległość, o suwerenność i szeroko rozumianą wolność, powiedzieliśmy w końcu sami sobie” Szczęśliwej Polski już czas”.

I w tych słowach nie chodzi  o satyryczne przesłanie piosenki Jerzego Kryszaka wyśpiewanej podczas tegorocznego festiwalu w Sopocie. Nie chodzi nawet o jej wydźwięk na politycznych marszach i wiecach opozycji w demokratycznej walce o władzę, ale o coś znacznie więcej.

Dzisiaj Polakom chodzi o rzeczywiście szczęśliwe życie w wolnej, demokratycznej Polsce.

Co zatem według walczących o władzę partii politycznych, po wyborach parlamentarnych, stanie się ich rzeczywistym i realnym programem dla „Szczęśliwej Polski” ?

Jakie najważniejsze wartości programowe na drodze do szczęścia Polaków zamierzają zrealizować zwycięskie partie przejmując władzę w naszym kraju?

Zamiast odpowiadać patetycznymi słowami, na naszym blogu o szczęściu, warto przypomnieć jako ostrzeżenie dla przyszłej władzy, słowa Juliana Tuwima, z wiersza „Modlitwa” w poemacie „Kwiaty Polskie”, napisane w latach 1940-1946, a które znalazły się w tekście tej piosenki Jerzego Kryszaka, skomponowanej przez Ryszarda Rynkowskiego z zespołem VOX.

„ Lecz nade wszystko – słowom naszym

 Zmienionym chytrze przez krętaczy

Jedyność wróćmy i prawdziwość

 Niech prawo zawsze prawo znaczy

 A sprawiedliwość – sprawiedliwość”.

Ale już wówczas Tuwim, znając zapewne narastające w niewoli cechy narodowe, w tym właśnie poemacie, w wierszu zatytułowanym „:Modlitwa” , modlił się tymi słowami, jakże aktualnymi dziś po wyborach parlamentarnych:

„ Daj rządy mądrych dobrych ludzi, mocnych w mądrości i dobroci”…

I na pewno nam Polakom o taką władzę chodzi!

Skoro jesteśmy już po wyborach, to wróćmy ponownie do tytułowych słów piosenki Kryszaka

” Szczęśliwej Polski już czas”.

Jako że nasz blog szczęśliwi.pl od lat zajmuje się realnymi wartościami, w istotny sposób wpływającymi na prawdziwe szczęście człowieka, spróbujemy porównać je z wartościami zawartymi w programach partii  głoszonymi w kampanii wyborczej.

                                                      •••

Zacznijmy porównanie od najważniejszej wartości niezbędnej do szczęścia, która jest w naszym pojęciu także „złotym” środkiem na drodze do szczęścia.

                                                   Zdrowie

Nie da się ukryć, a wręcz przeciwnie należy powiedzieć wprost: Ochrona zdrowia w naszym kraju wymaga radykalnych, ale przemyślanych zmian. Nie może nadal być tak, że kolejki do specjalistów od wielu lat wciąż są zmorą obywateli.

 Zadłużone szpitale, brak środków na świadczenia i zła jakość świadczeń zdrowotnych są powszechnie odczuwalne.

Jakie zatem działania w zakresie ochrony zdrowia proponują nam zwycięskie w wyborach partie, a następnie wybrane przez nich władze?

Szukajmy odpowiedzi w programach i w realizacji już od początku rządów nowych władz, a następnie tak jak uczestniczyliśmy gremialnie w wyborach tak patrzmy na ich działania przez cały czas.

                                                        •••

                           Miłość, związki małżeńskie – partnerskie.

Jak dotąd, niestety, w żadnym programie, i to wszystkich partii politycznych, ani w programach dotychczasowych rządów, takie wartości jak miłość (szeroko rozumiana), małżeństwo, w tym związki partnerskie, nie miały swojego miejsca. Po prostu, a ni My ani Państwo, nie myśleliśmy o miłości w kategorii wartości niezbędnej do szczęścia Polaków. My myśleliśmy i walczyliśmy o wartości materialne, bytowe, konieczne do życia w rozumieniu dobrobytu, a nie dobrostanu, czyli szczęśliwego życia.

Najwyższy już czas, aby szczęcie Polaków, ich marzenia, uczucia, możliwość samorealizacji, prawa i wolności obywatelskie, znalazły się w centrum zainteresowania i były istotą programów partii i celami do realizacji kolejnych władz państwowych.

                                                        • • •

                                       Dzieci, wychowanie, nauka

Kilka dni temu, po raz pierwszy w dziejach historii Polski, usłyszeliśmy z mównicy sejmowej, słowa polskiej posłanki, że kobiety w naszym kraju, chcą się cieszyć szczęściem posiadania dziecka!

Fakt posiadania dziecka winien być największym szczęściem kobiety i oboje rodziców.

Jak dotąd polityka demograficzna naszych władz nie odniosła pożądanych efektów. Mamy głęboki kryzys dzietności.

Czyżby nasze kobiety nie chciały mieć dzieci? A przecież takie rozumowanie byłoby zaprzeczeniem dążenia do szczęścia posiadania dziecka.

Najwyższy już czas, aby te najważniejsze wartości do szczęśliwego życia, jak posiadanie dziecka, jego wychowanie i edukacja, znalazły się realnie w centrum działania rządzących.

Do tego niezbędna jest rzetelna wiedza w zakresie świadomego rodzicielstwa, warunki do nauczania i wychowania dzieci, a przede wszystkim nauczyciele z powołaniem do zawodu, autorytetem, odpowiednim wynagrodzeniem oraz szacunkiem i zaufaniem społecznym.

                                               Szczęśliwa rodzina

Rodzina, a w niej radośnie żyjący i tworzący nowe życie jej członkowie, matka, ojciec i dziecko lub dzieci. Własne mieszkanie, optymalne środki finansowe uzyskiwane z satysfakcjonującej pracy, bez konieczności „łamania głowy” jak i z czego żyć ?!  

Takiej szczęśliwej rodziny już czas!

Przyjrzyjmy się i bacznie obserwujmy, czy o takiej rodzinie jest mowa w programie nowej władzy ?!

                                                                  • • •

                               Satysfakcjonująca praca i wypoczynek

 Aby praca zawodowa była nieodłącznym elementem szczęśliwego życia, powinna dawać człowiekowi satysfakcję materialną i psychiczną.

Niestety, jak dotąd w naszym kraju, bardzo często praca nie była opłacana adekwatnie do należytego jej wykonywania, posiadanych kwalifikacji, zaangażowania pracownika. Stąd między innymi często świadczona była z konieczności  zdobywania środków na życie, bez satysfakcji psychicznej i z wewnętrznego przymusu.

Stosowana polityka centralnego sterowania płacą minimalna, wskaźnikami uśrednionymi, branżowymi, nigdy nie zastąpi indywidualnego należnego wynagrodzenia za dobrą pracę.

A zatem najwyższy już czas, aby w naszym wolnym, demokratycznym kraju nowe władze, w sposób planowy i długofalowy, z myślą o młodych Polakach, przyjęły za priorytetową właściwą politykę zatrudniania i wynagradzania swoich Obywateli, którzy nie zamierzają szukać pracy na emigracji.

Zamiast „ zmuszać” rodaków do poszukiwania dodatkowych źródeł finansowych, stwórzmy im możliwość zdrowego wypoczynku, a kiedy to będzie możliwe gospodarczo, dążmy do skrócenia podstawowego czasu pracy.

                                                              • • •

W wyborczej walce o władzę, politycy obiecywali, radość życia Polkom i Polakom, pozytywny stosunek do ludzi bez względu na pochodzenie, płeć, religię czy światopogląd. Słowem radość codziennego życia i możliwość spokojnego i twórczego życia na drodze do szczęścia.

My możemy tylko przyklasnąć cytując słowa naszego wielkiego poety Juliana Tuwima, wyśpiewane przez Jerzego Kryszaka :

                                  ” SZCZĘŚLIWEJ POLSKI JUŻ CZAS”

Po to staliśmy do późnych godzin nocnych przy urnach wyborczych!

Będziemy to sprawdzać!

Bronisław                                                                         13 grudnia 2023 r.


Umiejętność rozwiązywania problemów – złoty środek do dobrego, szczęśliwego życia ?!

Czego trzeba nauczyć dziecko w domu rodzinnym i w szkole, aby mogło w przyszłości tworzyć dobre i szczęśliwe życie?

Co buduje spokój i zapewnia bezpieczeństwo w małżeństwie/związku partnerskim/ i w rodzinie?

Jaką cechę powinien posiadać kierownik – dyrektor – manager zarządzający?

Czego oczekuje klient od zawodowego prawnika, adwokata czy radcy prawnego?

Na te wszystkie pytania jest jedna odpowiedź! Co więcej, jest to złoty środek na dobre i szczęśliwe życie?! I co najważniejsze leży on w zasięgu prawie każdego z nas!

Aby poznać co to takiego, spróbujmy wspólnie, po kolei udzielić odpowiedzi na te  cztery pytania.

 W naszym kraju od wielu lat toczy się dyskusja fachowców, nauczycieli, rodziców, przedstawicieli władz oświatowych, a nawet polityków:

Czego przede wszystkim uczyć dzieci w szkole?

Jakie przedmioty są najbardziej potrzebne dziecku na dobry start życiowy w dorosłość?

Odpowiedź daje samo dorosłe życie, chyba każdego człowieka. Trzeba przede wszystkim uczyć:

UMIEJĘTNOŚCI ROZWIĄZYWANIA PROBLEMÓW !!!

                                                      •••

Jakże piękne, radosne i bezproblemowe byłoby życie każdego małżeństwa i związku partnerskiego, gdyby nie „ciągłe” problemy na drodze do spokojnego i szczęśliwego życia.

Proszę sobie tylko wyobrazić jak wyglądało by życie w związku, gdyby partnerzy, bądź nawet jeden z nich, posiadał ten niezwykły środek jakim jest:

UMIEJĘTNOŚĆ ROZWIĄZYWANIA PROBLEMÓW!!!

                                                     •••

Jesteś kierownikiem, dyrektorem, prezesem, menagerem, albo podległym mu pracownikiem, a chyba każdy z Was chce być jak najlepszym  w swojej pracy. Jaka cecha zawodowa  będzie Ci najbardziej potrzebna?

Oczywiście że:

UMIEJĘTNOŚĆ ROZWIĄZYWANIA PROBLEMÓW !!!

                                                  •••

Masz ważny życiowo problem i potrzebujesz pomocy. Idziesz do prawnika. Czego oczekujesz od niego?

Bezsprzecznie, i to jest najważniejsze czego wymagasz I za co płacisz:

UMIEJĘTNOŚCI ROZWIĄZANIA TWOJEGO PROBLEMU !!!

                                                         •••

Nie ma na świecie takiego człowieka, który  nie miałby trudnych sytuacji, kłopotów, przeszkód, które negatywnie wpływają na jego życie, naukę, pracę zawodową, małżeństwo, rodzinę. Słowem małych, większych, trudnych, a często najważniejszych problemów, często decydujących o losach całego życia.

W zależności od postawy, wiedzy, woli i zdecydowania, człowiek może swój problem zignorować, kierując się niejako ucieczką od próby jego rozwiązania, może szukać wsparcia, a także może podjąć samodzielne i odważne działanie w celu jego rozwiązaniu.

Brak działania lub wybór rodzaju środka zaradczego, może wpłynąć na jakość życia dziś, jutro i w przyszłości, w zależności od wagi zaistniałego problemu.

W tym momencie proszę aby każdy z czytelników, na chwilę się zastanowił i spróbował sobie odpowiedzieć:

W jaki sposób podchodzę do napotkanego problemu i jaki wtedy wybieram sposób na jego rozwiązanie? Czy:

a) pozostawiam go w czasie aż minie, może sam się rozwiąże?!

b) szukam pomocy, wsparcia w jego rozwiązaniu, czyjej?

c) podejmuję się rozwiązania samemu?

Jaki jest najczęstszy skutek takiego podejścia do zaistniałego problemu:

a) wyraźnie korzystny;

b) w miarę pomyślny; ale mógłby być lepszy;

c) raczej nie wychodzi mi na dobre.

Na koniec sam oceń Twój sposób rozwiązywania problemów:

a) Chyba umiem rozwiązywać napotykane problemy, bo jestem z tego bardzo zadowolony;

b) Prawie zawsze czuję, że nie każdy problem jest dobrze rozwiązany i burzy on moje dobre życie  na jakiś czas, lub nawet na dłużej?;

c) Zdecydowanie nie radzę sobie sam z napotykanymi problemami i chyba powinienem/powinnam/ zacząć korzystać z fachowego wsparcia, pomocy.

Na te powyższe przemyślenia, wątpliwości, każdego z czytelników jest jedna odpowiedź:

TO JEST SPRAWDZONA ŻYCIOWO PRAWDA, tym uniwersalnym środkiem do dobrego i szczęśliwego życia jest:

     „ UMIEJĘTNOŚĆ ROZWIĄZYWANIA PROBLEMÓW”!!!

To ona dodaje radości życia wraz z każdym rozwiązanym problemem!!!

Wiemy już ze wstępu artykułu, czego większość z nas oczekuje od nauczycieli naszych pociech, jaki środek jest najlepszy dla szczęśliwego małżeństwa i rodziny, jaką cechę powinien posiadać każdy dobry manager, a także czego chcemy idąc po pomoc do prawnika.

Och jak dobrze by było każdemu z nas, gdybyśmy sami posiadali umiejętność rozwiązywania problemów, najlepiej od urodzenia?!

Niestety tak nie jest.

Umiejętność rozwiązywania problemów nabywa się stopniowo od dzieciństwa przez całe życie. Począwszy od przedszkola, szkoły, studiów, szkoleń, pracy, doświadczenia życiowego.

Zanim ogólnie przedstawię kwestię umiejętności rozwiązywania problemów  proszę spojrzeć jaką życiową zasadę wyznaję i stosuję ja.

Otóż:

„ Nie ma problemów i spraw niemożliwych do rozwiązania. Trzeba tylko wiedzieć gdzie i jak szukać rozwiązania, a następnie umieć je zastosować!”

Ta zasada jest dewizą mojego życia i pracy zawodowej, którą stosuję z powodzeniem od wielu, wielu lat.

Spróbuję ją przełożyć  na praktyczny sposób i jak najprościej przedstawić:

Na czym, według mnie, polega „umiejętność rozwiązywania problemów”?

Na początek podam podstawowe przesłanki ( kryteria) niezbędne do przyswojenia samych zasad i etapów składających się na umiejętność rozwiązywania problemów.

→ Pierwsza rzecz, to:

 „ Trzeba wiedzieć, że umiejętność rozwiązywania problemów  w pierwszej fazie jest procesem rozumowym, myślowym, wymagającym spokoju, rozumowania bez emocji, a więc wymaga koncentracji umysłu i rozwagi”.

Trzeba wyraźnie rozdzielić, także w czasie, sam proces myślowy znalezienia rozwiązania od jego „późniejszego” zastosowania, wdrożenia.

Nie należy tego procesu myślowego rozpoczynać bezpośrednio po napotkaniu problemu, jak również raptownego wdrożenia bezpośrednio po rozumowym rozstrzygnięciu i przyjęciu rozwiązania za trafne.

Druga niezwykle ważna sprawa to:

„ Posiadanie wiedzy, która jest podstawą umiejętności rozwiązywania problemów przez samego siebie.

Tą wiedzą nie koniecznie musi być poziom wykształcenia, czy fachowości w danej dziedzinie. Może to być także umiejętność poszukiwania bieżącej wiedzy i odpowiednie jej wykorzystanie, np. ze źródeł naukowych lub  wiarygodnych portali internetowych. Duże znaczenie może mieć także posiadane doświadczenie życiowe, ale zawsze w adekwatnym połączeniu z wiedzą, a nie w oderwaniu od niej, np. w złym kierunku”.

Trzeba powiedzieć wprost, że jeżeli takiej wiedzy nie posiadasz albo nie masz możliwości jej zdobycia, bądź po prostu nie chcesz jej poznać, to niestety efekty Twojej umiejętności rozwiązywania problemów będą ryzykowne, znikome bądź żadne.

Trzecia ważna rzecz przed przystąpieniem do merytorycznego rozwiązywania problemu przez samego siebie to:

„Powinieneś/powinnaś/ dostosować zamiar rozwiązania problemu do możliwości i zdolności jakie masz, a nie porywać się z motyką na słońce (księżyc)”.

Jeżeli, uznasz, że waga problemu jest zbyt duża i masz wątpliwości co do jego rozwiązania we własnym zakresie, nie sil się, nie ryzykuj. Bez żadnych oporów wewnętrznych skorzystaj z odpowiedniego wsparcia lub kompleksowej pomocy. Na pewno nie ucierpi na tym Twoja ambicja, a zyskasz plus na własnej drodze życiowej.

Wybór wsparcia lub fachowej pomocy jest także sposobem na rozwiązanie problemu.

   →  Czwarta rzecz. Jeżeli uznasz, że chcesz rozwiązać problem sam, zresztą z  różnych  względów, na przykład nie chcesz z nim się ujawniać, a jesteś zdecydowany/na/ i masz silną wolę, to warto abyś był do tego przygotowany, właśnie znając te powyższe trzy kryteria.

 No i najważniejsze abyś uprzednio wiedział :

Na czym polega umiejętność rozwiązywania problemów/spraw/ ?

 Poznaj zatem podstawowe zasady jak dobrze rozwiązywać problemy:

                                                   •••

Cztery etapy, działania , tworzące proces umiejętnego rozwiązywania problemów.

Na początek porównajmy pracę lekarza nad chorym zdrowiem, a chorobę zastąpmy problemem do rozwiązania.

Co musi zrobić lekarz przystępując do leczenia pacjenta?

Oczywiście zdiagnozować poprzez zbadanie i ustalenie jaka choroba dolega pacjentowi.

Podobnie i my, chcąc rozwiązać jakiś problem musimy dokładnie sprawdzić z jakim problemem mamy do czynienie, czyli ustalić dokładny stan sprawy – problemu do rozwiązania, a więc:

                                                Po pierwsze:

Należy zdiagnozować zaistniały problem poprzez dokładne ustalenie stanu faktycznego sprawy.

I to bez emocji, na spokojnie, z rozwagą, punkt po punkcie. Czasem nawet na papierze, gdy problem/sprawa/ jest większej wagi, ważna życiowo! I tak:

  Najpierw dokładnie określamy na czym polega problem i staramy się znaleźć jego przyczynę.

Na przykład:

– w sprawach bardzo trudnych : „straciłem pracę z powodu…” ; „ zdradził mnie mąż/ żona/, dlaczego ?; „ chyba jestem uzależniony od alkoholu, bo piję już co dzień, jak do tego doszło?. .i .t. p.

– w sprawach mniejszej (?) wagi ale, skomplikowanych:…. czy poddać się szczepieniu przeciwko Covid, bądź  grypie, bo inni mówią że może zaszkodzić?; …dziecko mnie nie słucha, często broi, czy można i warto stosować kary cielesne (fizyczne)?;…

w sprawach stanowiących problemy napotykane w życiu codziennym: ….np. spory w związku małżeńskim… i kto ma rację?;…jak wykonać w najlepszy sposób jakąś czynność w domu, w kuchni, na działce i.t.p.;

Następnie ustalamy jakiej dziedziny  życia dotyczy problem?

Po to, by wiedzieć jakiej wiedzy i gdzie jej szukać w  odniesienie do zaistniałego problemu!

Na przykład: zdrowie, praca, rodzina, związek małżeński- partnerski- konkubinat, rodzina, wychowanie dziecka, nauka, i inne dziedziny – sfery życia.

                                                  Po drugie:

Szukamy niezbędnej wiedzy odnoszącej się do naszego problemu, dokładnie ją studiujemy pod kątem poszukiwanego i optymalnie korzystnego rozwiązania.

Tej wiedzy trzeba szukać mając na względzie już ustaloną dziedzinę, sferę do której zalicza się Twój problem. Nie muszę podkreślać, że ma to być wiedza „ prawdziwa” naukowo zbadana i potwierdzona.

Ale trzeba także wiedzieć gdzie szukać wiedzy z tej dziedziny.

I to jest Twoje najtrudniejsze zadanie, pod którym kryje się prawie cała umiejętność rozwiązywania  wszystkich problemów!!!

Możesz szukać odpowiedniej wiedzy w internecie :

Możesz szukać tej dziedziny wiedzy w książkach naukowych:

Jako zawodowy prawnik, mogę śmiało podpowiedzieć, że:

Prawie każda sprawa – problem życiowy i zawodowy, oczywiście większej wagi, jest uregulowany w jakiejś dziedzinie prawa.

Wymienię dla przykładu kilka najważniejszych życiowo dziedzin prawa:

– Prawo cywilne, w tym przede wszystkim Kodeks Cywilny;

– Prawo pracy, w tym Kodeks Pracy;

– Prawo rodzinne, w tym Kodeks Rodzinny i Opiekuńczy;

– Prawo karne, w tym Kodeks Karny;

– Prawo administracyjne; w tym Kodeks Postępowania Administracyjnego;

– Prawo gospodarcze, w tym Kodeks Spółek Handlowych;

Prawo podatkowe;

– Prawo ubezpieczeniowe, w tym ustawy regulujące wszystkie świadczenia ZUS,

– I wiele innych dziedzin prawa.

Jednak prawo nie reguluje  wprost w ustawach konkretnych zasad współżycia społecznego, etycznych i moralnych zasad postepowania i życia, ani tradycji i zwyczajów, choć często się z nich wywodzi bądź na nich opiera.

I w tych kwestach rozwiązania problemu należy szukać w miejscowej tradycji i zwyczaju, po prostu poznając je bliżej.

Tak jak wcześniej powiedziałem, z problemami większej wagi, ważnymi życiowo, aby nie popełniać błędów,  należy zwracać się do właściwego fachowca, np: lekarza, psychologa, seksuologa, prawnika, i.t.p. Żartobliwie tylko powiem, odradzam zdecydowanie pomoc  wróżki, znachora, bądź innych pseudofachowców.

                                                   Po trzecie:

Ten etap to  R O Z S T R Z Y G N I Ę C I E , czyli znalezienie optymalnego rozwiązania problemu.

Skoro wiem na czym polega problem, ustaliłem jego przyczynę, znalazłem właściwą dla problemu dziedzinę wiedzy, zapoznałem się z nią w niezbędnym zakresie, to teraz:

dokonuję subsumpcji, czyli  podciągam ( przyporządkowuję )  ustalony stan faktyczny problemu pod tę konkretną wiedzę, a więc pod poznaną regulację  prawną, obowiązujące zasady współżycia społecznego, zwyczajowe, etyczne, normy moralne, bądź pod inną wiedzę właściwą do problemu.

Ale rozstrzygnięcie problemu na etapie swojego procesu myślowego- rozumowego, to jeszcze nie koniec!

A zatem:

                                                   Po czwarte:

Trzeba znalezione, formalne, rozstrzygnięcie problemu w procesie myślenia, wdrożyć w życie, czyli faktycznie i praktycznie zastosować.

Jak wspomniałem wyżej, to znalezione w pierwszej, emocjonalnej chwili rozstrzygnięcie nie wdrażaj pod wpływem olśnienia, impulsu. Daj sobie czas na utwierdzenie się co do optymalności rozwiązania problemu, szczególnie wtedy, kiedy znajdujesz kilka alternatywnych rozwiązań.

Pamiętaj także aby wyraźnie oddzielić rozumowe znalezienie  najlepszego rozwiązania problemu od jego wdrożenia, zastosowania.

I tutaj, co do sposobu zastosowania znalezionego rozstrzygnięcia problemu, kłania się inwencja każdej osoby do każdego rodzaju problemu. Nie ma na to uniwersalnego sposobu, tak jak nie ma powszechnej reguły na szczęśliwe życie.

                                                        •••

Reasumując, te cztery działania to przecież nic trudnego, a tworzą złoty środek do szczęśliwego życia, pracy, małżeństwa, rodziny, wychowania dzieci i samorealizacji

.

Myślę, że aby żyć dobrze, radośnie i szczęśliwie, każdy powinien nauczyć się umiejętności rozwiązywania problemów, tych które są w zasięgu jego możliwości i zdolności. Natomiast w przypadku problemów większej wagi, nie możliwych do rozwiązania we własnym zakresie, powinien korzystać z fachowego wsparcia, tak samo jak się korzysta z pomocy lekarza.

Bronisław                                                                        wrzesień 2023


Czy można wyjść z uzależnienia od alkoholu, niszczącego zdrowie i życie? Jeżeli tak, to jak to zrobić?

Muszę się podzielić z czytelnikami mojego bloga „o szczęściu” jego przeciwieństwem, bo ludzkim nieszczęściem spowodowanym uzależnieniem od alkoholu.. Nie mogę bowiem przechodzić obojętnie, kiedy obok nas, tym razem obok mnie, ludzie umierają z powodu uzależnienia od alkoholu.

Przytoczę tylko dwa znane mi, prawie bezpośrednio, przypadki śmierci z butelką w rękach do ostatniej chwili.

                                                           •••

„Znany mi sprzed lat, powszechnie szanowany, działacz społeczny, zamieszkał samotnie w mojej dzielnicy. Nazwijmy go Piotrem. Od kilku lat, przed wyjściem do pracy, widziałem go prawie codziennie rano  jak przechodzi obok mojego domu, wchodzi do osiedlowego sklepiku i wraca z małą torbą. Z początku nawet próbowałem mu siebie przypomnieć i porozmawiać. Z reguły po krótkim pozdrowieniu unikał bliższych rozmów i wracał do domu. Z czasem zacząłem się zastanawiać nad regularnością zakupów Piotra zaraz po otwarciu sklepiku. Zaintrygowało mnie to jeszcze bardziej kiedy z dnia na dzień Piotr chodził coraz bardziej wolno i chwiejnym krokiem. Prawdę poznałem pewnego poranka kiedy razem z nim dokonywaliśmy zakupów w tym sklepiku. Ja z tyłu niezauważony przez niego zobaczyłem jak Piotr cichutko poprosił o pół litra wódki i szybciutko wyszedł nawet nie oglądając się za siebie.

W tym samym dniu zasięgnąłem języka u moich i jego znajomych i poznałem co się stało z  Piotrem?!

Piotr rozwiódł się z żona. Ma dorosłe dzieci. Syn jest również znanym działaczem społecznym w mieście. Znajomi twierdzą, że Piotr jest uzależnionym alkoholikiem i to od dość dawna. Wielokrotnie zapisywał się na leczenie stacjonarne, także w grupach AA. Jednakże zawsze po kilku dniach terapii rezygnował, twierdząc, że sam sobie da radę i przestanie pić.

Pewnego razu nie wytrzymałem i stanąłem wprost na jego drodze do sklepiku. Przywitałem go serdecznie po imieniu i zaprosiłem do samochodu chcąc z nim porozmawiać.  On był zaskoczony, a ja jeszcze bardziej, kiedy w odpowiedzi usłyszałem bełkot zniszczonego człowieka „ ja, ja się spieszę, cześć, cześć” i poczłapał dalej, starając się przyspieszyć, tak jakby się bał, że go będę doganiał.

Nie minęło pól roku, kiedy dowiedziałem się, że Piotr zmarł, a jego syn pochował ojca cichym pogrzebem”.

                                                           •••

„W drugim przypadku, w tym samym sklepiku, także ciut świt, sąsiad z drugiej strony mojego bloku, codziennie kupował butelkę piwa i drugą najtańszego alkoholu. Piwo wypijał od razu duszkiem po wyjściu ze sklepu i szedł do domu. Taki obrazek oglądaliśmy z żoną przez kilka lat. Zdarzało się, że prowadził go do domu któryś z sąsiadów, widzieliśmy także strażników gminnych, a nawet policjantów odprowadzających go „ z litości” do domu zamiast do izby wytrzeźwień. Aż  pewnego dnia przed blokiem stanął karawan pogrzebowy i tak niestety „biedaczyna” zakończył swój żywot. Nie mieszkał sam. Widzieliśmy jego rodzinę, młode małżeństwo z dzieckiem uczęszczającym do szkoły podstawowej wraz z moim wnukiem”.

Spojrzałem dziś na tę dwójkę nieszczęśliwych ludzi z własnej perspektywy wychodzenia z uzależnienia.

Jak z tych przykładów wynika, uzależnienie od alkoholu, praktycznie rzecz ujmując, to utrata kontroli nad spożywaną ilością alkoholu.

Z badań wynika, że najczęstszym powodem sięgnięcia po kieliszek  jest depresja, rozczarowanie życiem lub zbyt duża odpowiedzialność rodząca ucieczkę w alkohol.

Trudno oszacować rzeczywiste społeczne skutki nadużywania alkoholu. Jest ich wiele, od dramatów osobistych, przez tragedie rodzinne i problemy w środowisku zawodowym.

Z najnowszych badań i zebranych danych wynika także, że:

W Polsce żyje ok.700-900 tys. nałogowych alkoholików, a około 2,5 miliona osób nadużywa alkoholu.

Około 4 milionów Polaków żyje w rodzinach, w których z powodu alkoholu dochodzi do przemocy, zaniedbań, ubóstwa i demoralizacji.

Około 2 milionów dzieci cierpi z powodu alkoholizmu rodziców.

Większość rozwodów (70%) ma podłoże alkoholowe.

Picie pogłębia ubóstwo rodzin, stając się istotną przeszkodą np. w znalezieniu pracy.

W skali społecznej straty spowodowane nadużywaniem alkoholu  wynoszą od 2 do 6% produktu narodowego brutto.

→ Szacuje się, że od dwóch do czterech procent wszystkich przypadków nowotworów spowodowanych jest pośrednio lub bezpośrednio przez alkohol. Regularne picie alkoholu zwiększa ryzyko wystąpienia raka jamy ustnej, gardła, przełyku, krtani, wątroby i piersi u kobiet. Proszę samemu spojrzeć:

Te tragiczne skutki zdrowotne i zatrważające liczby biją na alarm i to od wielu lat. Co więcej picie alkoholu wciąż rośnie wśród młodych ludzi.

                                                   •••

Tylko tyle tytułem wstępu, w znacznej mierze znanego każdemu z nas.

Jednakże te powszechnie znane ogólne skutki nie zawsze docierają bezpośrednio i świadomie do każdego z osobna. To jest tak jakby działo się to gdzieś daleko od nas. Tylko czasem słyszymy, czytamy, widzimy jak tragicznie umiera człowiek z powodu uzależnienia od alkoholu, narkotyków czy „dopalaczy”.

I tu cisną mi się na myśl jakże ważne i chyba podstawowe informacje i wnioski:

To rodzice w procesie wychowania powinni, znać i umiejętnie przedstawiać  tragiczne skutki wchodzenia we wszelkie uzależnienie dziecka, w tym w uzależnienia od alkoholu i środków odurzających oraz substancji psychotropowych;

To  młodzi ludzie, na drodze życiowej do szczęścia, powinni mieć pełną wiedzę o długofalowych skutkach zdrowotnych szkodliwych uzależnień;

To narzeczeni przed podjęciem decyzji o małżeństwie, związku partnerskim powinni poznawać nawyki, nałogi, uzależnienia, partnera/partnerki, by mogli w przyszłości stworzyć szczęśliwy związek, ze szczęśliwymi dziećmi i rodziną;

To każdy człowiek budujący dobrobyt i szczęście swoje, małżeńskie, rodzinne i dzieci winien mieć od najmłodszych lat wiedzę i świadomość co znaczą uzależnienia w ich dzisiejszym i przyszłym życiu.

                     To tylko tyle i aż tyle tytułem smutnego wstępu, szukając odpowiedzi na pytanie czy jest możliwe wyjście z uzależnienia od alkoholu.

                                                              •••

Aby spróbować odpowiedzieć na tytułowe pytanie, zacznijmy od prostej analizy: 

Jak rodzi się w życiu człowieka to najgorsze zło, jakim jest uzależnienie od wszelkiego rodzaju substancji (uzależnienie fizjologiczne) lub od zachowań (uzależnienie psychiczne)

Ja spróbuję dokonać takiej analizy na bazie własnego uzależnienia od alkoholu, z którego udało mi się „wyrwać” 18 lat temu. Dodam, że potrafiłem także „rzucić” palenie papierosów w wieku 28 lat i nie palę do dziś, a jest to już ho, ho….sporo lat.

Nie wdając się w naukowe podstawy powstawania uzależnienia, przełożę je na sprawdzoną, także na sobie, praktyczną drogę, tak aby każdy mógł ją , nawet teoretycznie, porównać do swojego postępowania w codziennym życiu.

                     Nawyk nałóg uzależnienie!!!

Tak wygląda cała droga do każdego rodzaju uzależnienia, które niszczy zdrowie, szczęście i w najgorszych wypadkach życie uzależnionego człowieka.

 W tym miejscu muszę jednak trochę podeprzeć praktyczne doświadczenie naukową wiedzą, choćby wskazując definicje , na czym polegają te trzy poszczególne etapy drogi do uzależnienia, a więc:

 Czym jest nawyk?

 Na czym polega nałóg?

Jak przebiega uzależnienie?

Dla lepszego zrozumienia tych poszczególnych etapów drogi do uzależnienia od alkoholu, konieczne jest wskazanie najbardziej powszechnych rodzajów nałogów i uzależnień niszczących życie człowieka.

Rodzaje nałogów i uzależnień fizjologicznych (od substancji):

– nikotyna;

– alkohol etylowy,

– narkotyki;

Inne substancje, dotąd oficjalnie nie uznane za uzależnienia:

– leki nasenne, psychotropowe, barbiturany;

– niektóre stereoidy, w tym sterydy anaboliczne.

Rodzaje uzależnień behawioralnych ( od zachowań, czynności ):

– hazard;

– seks, uzależnienie seksualne;

– masturbacja i pornografia;

– praca;

– internet i gry komputerowe;

– telewizja;

– nadmierna dbałość o tężyznę fizyczną ( tzw. bigoreksja);

– zakupy;

– jedzenie, w tym słodycze;

Dodam, że naukowcy i praktycy dość często traktują prawie równorzędnie ( jako synonimy) nałóg i uzależnienie. Ja na bazie własnego doświadczenia, wyraźnie dzielę je na dwa następujące po sobie etapy, nałóg, a w dalszej konsekwencji „ tragiczne” uzależnienie.

NAWYK  –  pierwszy etap na drodze do uzależnienia:

Czym jest NAWYK, który otwiera najpierw ścieżkę, a potem nałóg, już prostą drogę do uzależnienia?

Definicja encyklopedyczna:

„Nawyk to zautomatyzowana czynność (sposób zachowania, reagowania) nabyta w wyniku ćwiczenia, zwłaszcza przez powtarzanie; zwykle nawyk wiąże się z aktywnością typu motorycznego (ruchową), można też mówić o nawykach myślowych, poznawczych, językowych; przyswojenie sobie nawyku przebiega przez wiele faz, w których dana czynność automatyzuje się, uwalniając się stopniowo od świadomej kontroli..”.

             Nawyki w tym znaczeniu mogą zatem być dobre i złe. Co najważniejsze, z punktu widzenia psychologicznego, a także praktycznego, ta czynność mimo pewnego zautomatyzowania, jest łatwiejsza do zmiany, bądź wyeliminowania z postępowania. Sam zainteresowany może nad nim zapanować, bowiem jego świadomość i  wola, posiada jeszcze duży stopień kontroli.

             Dla przykładu:

Dobry nawyk: śpij 7-8 godzin na dobę, jedz regularnie posiłki, pij 2 litry płynów dziennie, i.t.p.;

Zły nawyk: może to być wypijanie codziennie po 2 piwa po pracy „ dla rozluźnienia”; zażywanie co wieczór tabletki nasennej; wypijanie lampki wina, ale codziennie wieczorem;

              Ja, złego nawyku palenia papierosów „ pod wpływem doraźnych emocji, zdarzeń, rodzaju pracy ”, pozbyłem się siłą woli z dnia na dzień, po 10 latach palenia w młodym wieku. Po prostu w gronie przyjaciół oglądając mistrzostwa świata w piłce nożnej rzuciłem obietnicę i ją spełniłem począwszy od następnego dnia.

NAŁÓG – Drugi etap drogi do uzależnienia

Definicja encyklopedyczna:

Nałóg

1. «szkodliwy dla zdrowia nawyk»

2. «zakorzenione przyzwyczajenie»

Nałóg  w medycynie: „ dawny termin pokrywający się współcześnie z definicją uzależnienia; akcentował jednak bardziej zależność fiz., przewlekłość i niepomyślne następstwa zaburzeń, oznaczał niezwykle silną, nawykową potrzebę przyjmowania substancji psychoaktywnej (np. alkoholu, narkotyków, substancji stymulujących lub halucynogennych), realizowaną mimo świadomości szkodliwych następstw zdrowotnych i podporządkowującą sobie inne cele, zainteresowania i całą aktywność osoby dotkniętej nałogiem; niekiedy pojęciem „nałóg” obejmowano niektóre inne silne nawyki, np. hazard.”.

        W przeciwieństwie do nawyku, nałóg może być już tylko złym i powtarzającym się przyzwyczajeniem –  czynnością.

        Cechą charakterystyczną nałogu jest jego zakorzenienie się w świadomości.

Ale nałóg to zły, zakorzeniony nawyk, nad którym jeszcze w dużym stopniu da się zapanować, w tym siłą własnej woli, z pomocą farmakologiczną, nawet bez detoksykacji.

         Ja, to uczyniłem, sam wychodząc, jeszcze z nałogu i przez półtora roku nie tknąłem alkoholu. Popełniłem błąd dokonując przekornego wypicia kieliszka żołądkówki (mam usunięty żołądek po złośliwym nowotworze) dla sprawdzenia własnej siły woli, czy mogę wypić jednego np. w towarzystwie,  podczas ważnej uroczystości, w Sylwestra i.t.p. i dalej nie pić.

UZALEŻNIENIE –  III etap – faza końcowa

Definicja encyklopedyczna:

„Uzależnienie: med. zaburzenie zdrowia, stan psychologicznej albo psychicznej i fizycznej zależności od jakiegoś psychoaktywnego środka chemicznego, przejawiający się okresowym lub stałym przymusem przyjmowania tej substancji w celu uzyskania efektów jej działania lub uniknięcia przykrych  objawów jej braku (abstynencyjne objawy)”.

                                                        •••

W naszym artykule zajmiemy się głownie uzależnieniem od alkoholu, które w naszym kraju występuje najczęściej.

Uzależnienie od alkoholu to już jest choroba i to ciężka, albowiem nie wyleczona z reguły kończy się przedwczesną śmiercią.

ZZA – Zespół Zależności Alkoholowej – tak formalnie jest określona choroba alkoholowa według ICD10, czyli Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych opracowanej przez WHO. Należy do zaburzeń psychicznych i zaburzeń zachowania. Oprócz alkoholu zalicza się do niej także inne substancje psychoaktywne.

Według mnie, moich obserwacji w czasie terapii instytucjonalnej w ośrodku odwykowym oraz zdobytej wiedzy, cechą charakterystyczna uzależnienia jest prawie stuprocentowa niemożność wyjścia z niego samemu i bez dwuetapowego leczenia. Pierwszy etap to niezbędna detoksykacja zaś drugi terapia psychologiczna w specjalistycznym ośrodku terapeutycznym.

Według badaczy problematyki alkoholizmu, istnieją cztery stadia, (etapy – fazy) postępującego uzależnienia i w zależności od tego, w której  z nich znajduje się „alkoholik”, (to określenie jest szczególnie kwestionowane przez osoby uzależnione), proces leczenia może być łatwiejszy, skuteczniejszy i krótszy.

W najkrótszym zarysie przedstawię najważniejsze charakterystyczne cechy każdego ze stadiów – etapów.

Picie jest szczególnie przyjemne i odprężające. Alkohol jest traktowany jako swoisty środek na poprawę humoru. Sięga się  po niego dla poprawy nastroju lub humoru, gdy człowiek jest przygnębiony lub coś go zdenerwuje. To stadium może trwać od kilku miesięcy do kilku lat, ale z czasem dla poprawy nastroju trzeba pić coraz więcej.

I Etap Stadium wstępne faza prealkoholowa

Ta zwiększająca się miara pitego alkoholu „ w celu-poprawy nastroju” to pierwsze sygnały ostrzegawcze wchodzenia w uzależnienie.

Uwaga: Czytelników proszę, oceńcie to sami, jak bardzo powszechne w naszym kraju (i nie tylko) jest to stadium przed kolejną fazą  podświadomego wchodzenia w uzależnienie od alkoholu.

II Etap faza  ostrzegawcza

Zaczyna się w momencie pojawienia się luk pamięciowych,

III Etap stadium krytyczne

Utrata kontroli nad piciem, pojawia się przymus kontynuowania picia, jeżeli wypiło się nawet niewielką ilość alkoholu

IV Etap stadium przewlekłe

 Wielodniowe ciągi alkoholowe

                                                                   •••

Po tak przedstawionej, praktycznej analizie, czas powrócić do tytułowego pytania:

Czy można pozbyć się złego nałogu, a przede wszystkim niszczącego zdrowie i życie uzależnienia? Jeżeli tak, to jak to zrobić?

Moja odpowiedź jest pozytywna:  M O Ż N A  !   I koniecznie trzeba !

Jestem tego ewidentnym przykładem i dlatego pragnę się tym podzielić pisząc ten artykuł.

Jednak leczenie każdego rodzaju uzależnienia to trudny i  skomplikowany proces. Niestety najtrudniej jest wyjść z uzależnienia od alkoholu i narkotyków. Niezbędny i minimalny czas dla skutecznej terapii to od 18 do 24 miesięcy.

W codziennym życiu człowieka początkowo trudno jest zauważyć objawy alkoholizmu, jednak im wcześniej choroba zostanie rozpoznana, tym większe szanse na wyjście z uzależnienia.

Aby wyjść całkowicie z uzależnienia od alkoholu, to pierwszym najważniejszym krokiem jest:

1.Podjęcie własnej dla siebie, świadomej, jednoznacznej, nie zmienialnej i niepodważalnej przez samego siebie, wewnętrznej (nawet skrytej) decyzji:

„Już jestem uzależniony od alkoholu i muszę poddać się terapii alkoholowej!!!”

Ja taką właśnie decyzję podjąłem, za drugim razem i wygrałem walkę z uzależnieniem.

                                                            •••

Drugim krokiem, moim zdaniem i terapeutów od uzależnień, powinien być:

2.Wybór odpowiedniego i najlepszego według własnych potrzeb i możliwości, sposobu, rodzaju terapii i ośrodka leczenia uzależnień.

W tym zakresie warto skorzystać z wizyty, porady i pomocy w wyborze sposobu, ośrodka lub rodzaju terapii, w  Poradni Terapii  Uzależnień od Alkoholu.

                                                             •••

Trzecim krokiem, a właściwie ważną decyzją życiową, jest mocne postanowienie:

3.Muszę być wytrwałym/łą/, by wytrzymać oraz zakończyć proces terapii w ośrodku leczenia uzależnień lub w rodzaju wybranej terapii.

Na pierwszy rzut takie postanowienie wydaje się być zbędne, a jednak nie. Otóż bardzo wielu uzależnionych, właśnie na tym etapie postępowania, dochodzi do wniosku, że takie leczenie nic mu nie daje już od samego początku i rezygnuje ( ucieka).Wielu nie wytrzymuje, szczególnie na etapie po detoksykacji, przed psychoterapią, uznając samodzielnie, że jest już wyleczony.

Ja też tak myślałem, ale świadomość wzięła górę.

                                                             •••

Czwartym krokiem, jest kolejne mocne postanowienie na całe dalsze życie, aż do śmierci, które powinno być zakodowane w podświadomości na zawsze:

4.Koniec z „wszelkim” alkoholem do śmierci. Muszę nauczyć się żyć bez alkoholu i tak wytrwać, mimo nadarzających się wielu problemów, z którymi będę się spotykał/ła.

                                                        •••

I to jest wszystko, aby wyjść z uzależnienia na każdym etapie życia człowieka. Prawda że proste, bo w pigułce tego artykułu. Niestety znacznie trudniej i dłużej dla każdego, kto uzna, że jest w jakimś stopniu uzależniony od alkoholu, lub innej substancji.

Lecz prawda jest taka:

Albo dalej żyć dobrze dla siebie, najbliższych, otoczenia i społeczeństwa, albo „toczyć się „ do niechybnej śmierci jak ci, których wskazałem w przykładach na wstępie.

Bronisław                                                               sierpień 2023


Testament, czy tak naprawdę jest potrzebny i kiedy go sporządzić?

Danka lat 64, nigdy nie zamężna, trochę z wyboru po nieszczęśliwej młodzieńczej miłości, bezdzietna, mieszkała razem z rozwiedzionym bratem aż do jego śmierci. Kilkanaście lat wstecz poznała wdowca Ryśka, również bezdzietnego. Jak twierdzi mimo wieku i przeżytych złych doświadczeń pasowali do siebie ”jak ulał”. Po śmierci brata zamieszkali razem w jej mieszkaniu stanowiącym odrębną własność. Rysiek prosty, uczciwy człowiek, niestety nic nie mógł wnieść do ich związku oprócz dochodów zarobionych z ciężkiej pracy fizycznej.

    Pan Rysiek kilka lat wcześniej, w dobrej wierze związał się z  Anką, sąsiadką z działki w Rodzinnym Ogrodzie Działkowym. Tak jej zaufał, że za jej namową wyjechał do pracy w Anglii (kupiła mu bilet i zawiozła na lotnisko), pozostawiając jej w opiece własne mieszkanie. Anka, niezwykle obrotna kobieta miała już dwa własne mieszkania, w tym jedno otrzymała w drodze testamentu od starszego mężczyzny, którym się opiekowała. Ale widocznie było to za mało w jej planach, bo po kilku tygodniach od wyjazdu Ryśka, „kazała mu ” (tak dalece jej ufał) sporządzić pełnomocnictwo do zarządzania jego mieszkaniem, no i …. do dysponowania  rachunkiem bankowym.    

        Pracowity Rysiek słał ukochanej Ance, co rusz kilkaset funtów, bo Anka obiecywała uwić z nim gniazdko życiowe na starość w nowo wybudowanym domu, którego wizję umiejętnie zbudowała w jego oddalonej i przesłoniętej zagranicą wyobraźni. Zachłyśnięty „dobrocią” i „platoniczną miłością” Anki, łatwowierny Rysiek nie przerywając pracy w Anglii, zgodził się i upoważnił Ankę aby  sprzedała jego mieszkanie, a pieniądze umieściła na jego rachunku. Tak też zrobiła i poinformowała go, żeby się nie martwił i dalej przesyłał zarobione pieniądze w Anglii na „swój” rachunek, oprócz gotówkowych prezentów przesyłanych bezpośrednio dla niej.

Aż tu nagle, po kilkunastu miesiącach „dobrej passy”, Rysiek otrzymuje telefon od najlepszej przyjaciółki Anki, „przyjeżdżaj, Anka wszystkie twoje pieniądze wybrała z konta i chyba przekazała córce na jej interes w G.”

I tak to załamany Rysiek doświadczył złudnego szczęścia, a zaraz po powrocie z Anglii pojawił się  mojej kancelarii.

To w trakcie długotrwałej walki sądowej ze swoją byłą partnerką, przyjęła Ryśka do siebie, niegdyś poznana Danka.

Rysiek poczciwina, oczekując na rozstrzygnięcia kolejnych instancji sądowych w sporze z poprzednią partnerką i jej obdarowaną majątkiem Ryśka córką, wszystkie zarobione pieniądze, tym razem już Polsce, inwestował w mieszkanie Danki żyjącej ze skromnej emerytury. Wyposażył je w meble, urządzenia domowe, przeprowadził remonty oraz pięknie rozwinął przydomowy ogród.

 Pewnego wieczora wracając z pracy, Rysiek nie mógł otworzyć drzwi do mieszkania, w którym mieszkał wraz z konkubiną. Kiedy w końcu je wyważył, ujrzał bezwładnie leżącą Dankę blokującą drzwi. Wezwany lekarz stwierdził zgon.

Po pogrzebie stanął nieszczęśliwiec w mojej kancelarii rozkładając ręce. Widziałem w jego oczach łzy i prawdziwą rozpacz.

„ Nie wiem co się stanie dalej z mieszkaniem Danki? Gdzie będę mieszkał ?Co mam robić? Obiecała, że sporządzi testament na mnie i nie zdążyła?- wyrzucił z siebie po krótkiej rozmowie.

Nie dość, że poprzednia partnerka sprzedała jego mieszkanie i wciąż walczy z nią i z jej córką o zwrot pieniędzy, to teraz może stracić miejsce zamieszkania i wszystko czego się wspólnie dorobili.

Ano właśnie! Wszystko przez brak testamentu, a jaki fatalny skutek w dalszym życiu partnera  po nagłej śmierci konkubiny?!

Czy można było temu zapobiec?

Spokojnie wyjaśniłem mu, że najpierw trzeba ustalić spadkobierców ustawowych ( bliskich i dalszych krewnych), a następnie po stwierdzeniu nabycia przez nich spadku po Dance dogadywać się w sprawie korzystania z mieszkania. Przecież już niedługo odzyskamy w drodze egzekucji komorniczej znaczne pieniądze wraz z odsetkami od poprzedniej partnerki – oszustki.

Podczas którejś z kolejnych wizyt zapytałem Ryszarda wprost:

 Czy Pan nauczony doświadczeniem życiowym i błędem popełnionym przez konkubinę Danutę nie uważa, że powinien sporządzić testament?

Przecież po zakończeniu egzekucji „wyłudzonych”, a zasądzonych pieniędzy, będzie dysponował Pan większą sumą. Człowiek w Pana wieku powinien się zabezpieczyć!

Ku mojemu zdziwieniu Ryszard mocno podekscytowany wyrzucił z siebie: „ Ja nie mam na kogo napisać testamentu!

Rzeczywiście do „prostego życia”  Ryśka wrzuciłem nowy problem do przemyślenia i jak się okazało bardzo skomplikowany, także w pewnym stopniu prawnie!

Tego typu sytuacje faktyczne i prawne w istocie zdarzają się rzadko, a tu trzeba  Panu Ryśkowi pomóc, podobnie jak i innym z problemem:

 Czy i kiedy wskazane jest sporządzenie testamentu na wypadek śmierci !?

Najpierw spójrzmy co zrobić może Pan Rysiek w sytuacji braku spadkobierców ustawowych, w osobach jego krewnych i dzieci małżonki?

Zgodnie z art. 935 kodeksu cywilnego:

 „ W braku małżonka spadkodawcy, jego krewnych i dzieci małżonka spadkodawcy, powołanych do dziedziczenia z ustawy, spadek przypada gminie ostatniego miejsca zamieszkania spadkodawcy jako spadkobiercy ustawowemu. Jeżeli ostatniego miejsca zamieszkania spadkodawcy w Rzeczypospolitej Polskiej nie da się ustalić albo ostatnie miejsce zamieszkania spadkodawcy znajdowało się za granicą, spadek przypada Skarbowi Państwa jako spadkobiercy ustawowemu”.

       Jeżeli Pan Rysiek nie chce aby gmina w której mieszka( jest zameldowany) stała się spadkobiercą majątku po konkubinie Dance, to powinien sporządzić testament, napisany własnoręcznie z podpisem i datą lub u notariusza, w którym wskazuje komu chce przekazać swój majątek po śmierci, także tą część którą egzekwuje aktualnie komornik.

Takim spadkobiercą testamentowym może być na przykład ktoś (osoba obca), którą Pan Rysiek uznaje, z tych czy innych jego względów, za godną dziedziczenia majątku po śmierci.

      Ale w życiu wielu ludzi są i takie sytuacje, kiedy najbliżsi krewni, w tym np. dzieci, nie są godni aby po śmierci rodzica dziedziczyć z mocy prawa (ustawy kodeks cywilny) po nim cały majątek, lub proporcjonalną do ilości spadkobierców część.

W takiej sytuacji, aby spełniła się wola rodzica – spadkodawcy, trzeba za życia sporządzić testament, ale już w innej postaci prawnej.

Będzie to testament z wydziedziczeniem spadkobiercy/ców/ ustawowych czyli pozbawieniem jego/ich/ prawa do zachowku.

W szczególności Art.  1008. Kodeksu cywilnego  [Wydziedziczenie] stanowi:

Spadkodawca może w testamencie pozbawić zstępnych, małżonka i rodziców zachowku (wydziedziczenie), jeżeli uprawniony do zachowku:

1) wbrew woli spadkodawcy postępuje uporczywie w sposób sprzeczny z zasadami współżycia społecznego;

2) dopuścił się względem spadkodawcy albo jednej z najbliższych mu osób umyślnego przestępstwa przeciwko życiu, zdrowiu lub wolności albo rażącej obrazy czci;

3) uporczywie nie dopełnia względem spadkodawcy obowiązków rodzinnych.

Nikomu nie życzę, aby spotkało go nieszczęście ze strony najbliższych, a tym bardziej dzieci.

Takie sytuacje, które zmuszają rodziców-spadkodawców do wydziedziczenia, to życiowa ostateczność, a jednak się zdarzają.

            W niektórych z nich można szukać pierwotnej przyczyny takiego zachowania dziecka, które zmusza rodzica do tak drastycznych działań. Czy aby nie jest to skutek niewłaściwego wychowania?

            Tak więc, czy trzeba sporządzić testament, w jakiej sytuacji i kiedy, każdy z nas winien zdecydować sam. Warto jednak pomyśleć o tym choćby patrząc na przykład Pana Ryśka.

Na koniec spójrzmy na zebrane dane pokazujące dlaczego Polacy są niechętni do sporządzania testamentów:

P.S. Zdarzenia prawdziwe, autor zmienił imiona występujących w nich osób, zachowując ochronę danych.

Bronisław                                                                 maj 2023


Czego tak bardzo brakuje w publicznej służbie zdrowia oprócz pieniędzy?

To, że warunkiem dobrego  życia na drodze do prawdziwego szczęścia jest ZDROWIE FIZYCZNE i PSYCHICZNE wiemy wszyscy.

Co prawda mniej o nim pamiętamy i świadomie dbamy w młodości, kiedy organizm nie potrzebuje jeszcze żadnej pomocy medycznej. Ta świadomość trafia do nas najczęściej z chwilą poważnego schorzenia.

 A na stałe zadomawia się po przejściu na rentę z powodu niezdolności do pracy lub na emeryturę.

Teoretycznie mamy w naszym kraju prawną gwarancję ochrony zdrowia każdego obywatela, ze środków publicznych, na które płacimy 9% składkę zdrowotną. 

Nasza konstytucja uchwalona w 1997 roku, w artykule 68 stanowi, że:

  1. Każdy ma prawo do ochrony zdrowia.
  2. Obywatelom, niezależnie od ich sytuacji materialnej, władze publiczne zapewniają równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych.
  3. Władze publiczne są zobowiązane do zapewnienia szczególnej opieki zdrowotnej dzieciom, kobietom ciężarnym, osobom niepełnosprawnym i osobom w podeszłym wieku.

W praktyce codziennego życia winno to oznaczać, że każdy z nas nie musi prosić i płacić z własnej kieszenie  za jakąkolwiek pomoc medyczną. Zaś z drugiej strony żaden pracownik służby zdrowia nie może nam robić łaski i winien wykonywać swoją pracę starannie, solidnie, zgodnie z posiadanym zawodem, uzyskanym nota bene przy pomocy Państwa.

S

Prawda, że pięknie to brzmi!

To, że służba zdrowia jest wciąż niedofinansowana, wiedzą od lat władze publiczne, a My Obywatele jeszcze to rozumiemy, odczuwając niedostatki „rzeczowo – materialne” w publicznych placówkach służby zdrowia.

Ale czy brak  optymalnych środków finansowych, na materialne zabezpieczenie polskiej służby zdrowia, uniemożliwia zapewnienie należytej dbałości o zdrowie  Polaków ?

Czy naprawdę niedofinansowanie służby zdrowia uniemożliwia  lekarzom, pielęgniarkom i innym pracownikom służby zdrowia dobre i staranne wykonywanie swojej pracy?.

Niestety, w naszej służbie zdrowia, oprócz „pieniędzy”,  brakuje drugiego, pozamaterialnego,  jakże istotnego, elementu dbałości o nasze zdrowie.

Zanim wskażę czego tak bardzo brakuje, zobrazuję to na własnym przykładzie dwudniowego, przymusowego, bo karetką, „ poddania się” pomocy i opiece medycznej fachowemu personelowi w wojewódzkim szpitalu w moim mieście.

Przypomnę czytelnikom, że jestem zawodowym prawnikiem i swój pobyt oraz pomoc medyczną przez ten okres odnosiłem wprost do przepisów prawa obowiązujących wszystkich pracowników służy zdrowia, a więc lekarzy i pielęgniarek w szpitalu w którym przebywałem.

Czyli porównywałem jak to powinno wyglądać i przebiegać zgodnie z przepisami prawa, etyką i deontologia lekarską, a jak była udzielana mi pomoc medyczna – świadczenie zdrowotne, i to za „własne”, tu publiczne pieniądze.

Zobaczcie zatem rzeczywistość jaką doświadczyłem w szpitalu. (ze względu na ochronę danych muszę zachować anonimowość).

„ Kilkanaście dni temu, po wykonaniu zleconych badań kolonoskopii, gastroskopii i rtg, zgłosiłem się na wizytę do swojego lekarza rodzinnego w niepublicznym centrum zdrowia.

W czasie wizyty w przychodni lekarz rodzinny, po badaniach, w tym ekg, stwierdził, że mój stan zdrowia, ze względu na bardzo wysokie ciśnienie tętnicze i częstoskurcz serca, wymaga natychmiastowego skierowania do szpitala i przejęty moim stanem osobiście wezwał karetkę pogotowia ratunkowego.

Tak było w niepublicznej (czytaj: prywatnej) placówce służby zdrowia.

Po przywiezieniu do szpitala na SOR (Szpitalny Oddział Ratunkowy) zostałem pozostawiony w wózku na długim holu- korytarzu, oficjalnie nazwanym „ obszarem oczekiwania pacjentów na badania lekarskie, w całym Obszarze segregacji medycznej SOR-u” z poleceniem ratownika, że mam czekać aż otrzymam informację co dalej ze mną.

Czekałem około 10-15 minut, kiedy pielęgniarka spisała moje dane osobowe informując tylko, iż mam dalej czekać na kontakt z lekarzem.

W tym miejscu muszę podać, z oficjalnego „Komunikatu” szpitala, z którym zapoznałem się po wyjściu ze szpitala, że w ramach segregacji pacjent może być oznaczony jednym  z pięciu kolorów, które „teoretycznie” oznaczają:

– kolor czerwony – natychmiastowy kontakt z lekarzem;

– kolor pomarańczowy – oznacza czas oczekiwania na pierwszy kontakt z lekarzem do 10 minut;

– kolor żółty – oznacza czas oczekiwania na pierwszy kontakt z lekarzem do 60 minut;

– kolor zielony – oznacza czas oczekiwania na pierwszy kontakt z lekarzem do 120 minut;

– kolor niebieski – oznacza czas oczekiwania na pierwszy kontakt z lekarzem do 240 minut.

Co ważne, ten czas oczekiwania pacjenta na pierwszy kontakt z lekarzem jest narzucony odgórnie przez Ministra Zdrowia w drodze rozporządzenia z dnia 27 czerwca 2019 r. w sprawie SOR-ów.

Mnie założono na nadgarstek żółtą opaskę. Lecz nikt mnie wówczas nie poinformował, że mój czas oczekiwania na pierwszy kontakt z lekarzem wynosi do 60 minut.

I rzeczywiście asystent lekarza za około godziny zabrał mnie do gabinetu lekarskiego, w którym lekarz rezydent przeprowadził  ze mną wywiad lekarski, zrobił ekg i ponownie kazał czekać na korytarzu.

Również na tym etapie nie otrzymałem żadnej informacji  co się dzieje ze mną i co dalej.

Na korytarzu (holu-czyli obszarze oczekiwania) było około 20 pacjentów, siedzących na krzesłach, na wózkach i leżących na noszach – wózkach rozmawiałem z innymi oczekującymi, ten czas oczekiwania na korytarzu jest długi dopiero po pierwszym kontakcie z lekarzem. I rzeczywiście ten drugi okres oczekiwania w moim przypadku był dłuższy bo około godziny. Najgorsze było to, że podobnie jak inni czekający (pytałem ich) nie wiedziałem nic, co mi jest, co dalej, ani nie było żadnego zainteresowania zarówno mną jak i innymi pacjentami. Po prosu wiało na korytarzu smutkiem i grozą.

Po około godzinie zostałem wprowadzony do innego pokoju i tym razem młoda kobieta przeprowadziła ze mną wywiad, chyba lekarski, bo miała słuchawki na ramionach. Do tej pory nikt mi się nie przedstawił, że jest lekarzem czy pielęgniarką, dopiero sam zobaczyłem, że pracownicy mają na szyjach paski z napisami lekarz rezydent.

Ta rozmowa podobnie jak poprzednia były krótka, oschła, jakby z musu, żadnego uśmiechu, przyjaznego podejścia do pacjenta.

Po niej ponownie zostałem na korytarzu, czekając wciąż nie wiedząc na co. Jeżdżąc na swoim wózku rozmawiałem z innymi pacjentami, z 93 letnią kobietą samotnie czekającą od 7 rano ( a było już około 16,00), ze starszym małżeństwem , również czekającym od rana , ona chora na białaczkę, on po roku leżenia w tym szpitalu na nowotwór jelita grubego, a dziś w asyście żony. Nie widziałem aby ktoś z personelu w jakiś ludzki sposób służył im pocieszeniem lub pomocą.  Miałem wrażenie, że jestem w kostnicy, a nie w szpitalu dla dobra mojego zdrowia.

Nareszcie zostałem zabrany i położony w Sali obserwacyjnej z chyba 11 łóżkami i podłączony do monitora. Czynił to mężczyzna bez żadnych oznaczeń, lekko łamiąc język polski. Po około pół godziny, po powracającym bólu w nadbrzuszu, zacząłem odczuwać, że zbliża się napad częstoskurczu serca,  podobny jak w momencie wezwania karetki przez lekarza rodzinnego.

Zawołałem przechodzącą młoda parę pracowników i powiedziałem, że „ chcę zgłosić spostrzeżenia jakie czuję”. Usłyszałem, że oni nie są stąd i odeszli jak gdyby nigdy nic. Ponownie zawołałem kogoś i poprosiłem lekarza „stąd”. Po kilku minutach podeszła do mnie ta młoda kobieta, która przeprowadzała ze mną drugi wywiad i z pewnym  zniechęceniem, a dla mnie nawet z trudno ukrywanym oburzeniem, wysłuchała i stwierdziła „ tu każdego coś boli”. A na moją uwagę, że przecież ktoś chyba mnie obserwuje bo to jest sala obserwacyjna, odcięła się krótko „ takie mamy warunki i ciężką pracę”. To byłą młoda lekarka rezydent na stażu lekarskim.

Chyba jednak się trochę przejęła moją uwagą, bo za kolejne kilkanaście minut, może do pół godziny, zostałem zabrany kolejno na zdjęcie rtg klatki piersiowej i usg. Po powrocie na salę obserwacyjną, gdzieś po 20-30 minutach zostałem zabrany na oddział kardiologiczny, jak usłyszałem od wiozącej mnie kobiety ( bez żadnego paska z napisem kto) na dalszą obserwację i badania.

Tam w pokoju pielęgniarek zarejestrowano mnie na oddział i zakwaterowano w pokoju nr 12 ze starszym mężczyzną. Wieczorem otrzymałem jakieś leki, nikt nie mówił jakie i na co, i pozostawiono do jutra. Żaden lekarz ani pielęgniarka nie rozmawiał ze mną na temat mojego stanu i co dalej? Całe szczęście, że na oddziale kardiologicznym już towarzyszyła mi była żona, dziś partnerka.

Kiedy rano ponownie przyniesiono mi leki bez milczenia, poszedłem do dyżurnej pielęgniarki i poprosiłem o poinformowanie jakie i na co je biorę. Nieco zdenerwowana moim pytaniem, podeszła do parapetu na którym stały zestawy leków dla pacjentów oddziału i coś pod nosem zaczęła mówić. Ponieważ nie dosłyszałem spróbowałem podejść bliżej. Wtedy ona uniesionym głosem rzuciła cierpko „ proszę się nie zbliżać do mnie!” Odwróciła się i krótko powiedziała nazwę leków. Celowo ciepło i grzecznie podziękowałem.

Wróciłem na salę i czekałem na jakiegoś lekarza. Pytałem sąsiada czy na oddziale są jakie obchody z udziałem lekarza. Sąsiad przebywający na sali od kilku dni odpowiedział, że nic takiego nie ma.

Rano na salę przybył trzeci pacjent, który miał mieć dzisiaj zabieg ablacji zaburzeń rytmu serca. Po około godzinie przyszła do niego jakaś młoda kobieta, nie przedstawiła się, ale na pasku miała zapisane lekarz rezydent.Na początku rozmowy od razu podsunęła mu do podpisania zgodę na zabieg. Podczas rozmowy pacjent zdenerwował się i emocjonalnie zareagował, że odmawia podpisu i idzie do domu. Kiedy lekarka już zamierzała odchodzić przyjmując jego oświadczenie za ostateczną decyzję, poprosiłem ją grzecznie aby dała mu pół godziny na przemyślenie, a ja ją powiadomię. Rzeczywiście tak się stało. Wraz z drugim sąsiadem z sali przekonaliśmy kolegę, aby nie rezygnował z zabiegu w chwili emocji.  Bez trudu dał się przekonać. Po prostu zrozumiał nasze, nota bene laickie, przekonanie. Po godzinie przywieziony z zabiegu, mimo bólu, podziękował nam.

Przed obiadem przyszła ta sama lekarka rezydent, ale już do mnie. Okazało się, że jest to lekarz mnie prowadzący. Ale ona tak się nie przedstawiła, to ja się domyśliłem. Była nieco skonsternowana, chyba po naszym skutecznym przekonaniu kolegi do zabiegu, ale spokojnie, starając się zachować pewność siebie, poinformowała mnie co podejrzewa i co zamierza dalej.

Poprosiłem o konsultację z lekarzem, którego wymieniła jako specjalistę. Obiecała i odeszła. Zamiast tego po kolejnej godzinie przyszła z wypisem i kartą informacyjną leczenia, w której zapisała mnie na umówiona wizytę z tym lekarzem za miesiąc w Poradni Kardiologicznej tego szpitala.

Po odszukania jakiejś  pielęgniarki i zdjęciu dwóch wenflonów, bo nikt się nimi nie przejmował, wyszedłem z oddziału, bez żadnego zainteresowania personelu oddziału. Nikt mnie informował o niczym, nikogo nie interesowało moje wyjście, kiedy, z czym, z kim  i jak.”

Kochani Czytelnicy!

Ja jestem obyty z życie i ze szpitalami. Przeżyłem już 25 lat od wycięcia żołądka z powodu nowotworu złośliwego. Dam sobie radę, jestem zawodowym prawnikiem i potrafię poruszać się w gąszczu przepisów i wiem jak je stosować prawie w każdej sytuacji, także tu w szpitalu.

A co może czuć i co zrobić każdy Obywatel nie znający się na prawie i obowiązkach służby zdrowia na takie „ świadczenia zdrowotne”!

Reasumując, mogę  określić swój pobyt i pomoc medyczną jako „ obróbkę przedmiotu – rzeczy”, a nie pomoc i opiekę medyczna człowiekowi, obywatelowi, jako podmiotu chronionego konstytucja i prawem medycznym.

Aby utwierdzić się, że mój pobyt w szpitalu nie był jedynym przykładem mojej negatywnej oceny pod tym względem, przeglądnąłem dostępne opinie innych pacjentów, w tym na stronie internetowej tego szpitala.

I znowu, niestety, moje spostrzeżenia nie były odosobnione i przesadzone.

Przeczytałem 49 kolejnych opinii pacjentów i prawie wszystkie negatywne o pracy szpitala, lekarzy i pielęgniarek.

W szczególności potwierdziły one nagminnie powtarzające się mankamenty jak:

– zbyt długi czas oczekiwania na podjęcie świadczenia ze strony zatrudnionego personelu, głównie lekarzy;

– brak dokładnej informacji o sposobie i czasu udzielanego świadczenia;

– pozostawianie pacjenta w nieświadomości, co dalej z procesem leczenia i zdrowia;

– traktowanie pacjenta jak przedmiot, a nawet opryskliwe zachowanie wobec pacjenta;

Spróbujmy zatem przyjrzeć się jak powinna wyglądać realizacja konstytucyjnego prawa do ochrony zdrowia według obowiązujących przepisów prawa, w tym prawa pacjenta, oraz zgodnie z etyką zawodową lekarzy i deontologią lekarską wykładaną na studiach medycznych, czyli:

Czego możemy i powinniśmy wymagać od pracowników publicznej służby zdrowia, do którego są oni zobowiązani i za co otrzymują wynagrodzenie, a my mamy prawo?

Każdy absolwent studiów medycznych, a po skończeniu stażu podyplomowego Lekarskim  Egzaminem Końcowym, każdy lekarz,

oprócz umiejętności zawodowych, powinien znać i potrafić ( cytuję zgodnie z programem studiów):

– „ znać i rozumieć etyczne, społeczne i prawne uwarunkowania wykonywania zawodu lekarza…”;

– „potrafić komunikować się z pacjentem i jego rodziną w atmosferze zaufania, z uwzględnieniem potrzeb pacjenta oraz przekazywać niekorzystne informacje”;

– „ być gotowym do nawiązania i utrzymania głębokiego  oraz pełnego szacunku kontaktu z pacjentem, a także okazywania zrozumienia dla różnic światopoglądowych i kulturowych”;

– do ” kierowania się dobrem pacjenta”;

– do „ podejmowania działań wobec pacjenta w oparciu o zasady etyczne, ze świadomością społecznych uwarunkowań i ograniczeń wynikających z choroby”.

To są podstawowe obowiązki każdego lekarza udzielającego pomocy medycznej w postaci świadczenia zdrowotnego każdemu pacjentowi.

Podobne do lekarzy OBOWIĄZKI, odpowiednie do zakresu świadczeń medycznych nakłada na pielęgniarki  ustawa z dnia 15 lipca 2011 r. o zawodach pielęgniarki i położnej.

Z kolei obywatelom – pacjentom, z mocy konstytucji ( patrz wyżej art.68 Konstytucji) przysługują ustawowe prawa do ochrony ich zdrowia.

 I tak:

Każdemu pacjentowi,

zgodnie z ustawą z 6 listopada 2008 roku o prawach pacjenta I Rzeczniku Praw Pacjenta, oprócz prawa do „ bezpłatnych świadczeń opieki zdrowotnej przysługuje ( cytuję z ustawy):

– Art. 9. 1. Pacjent ma prawo do informacji o swoim stanie zdrowia.

 2. Pacjent, w tym małoletni, który ukończył 16 lat, lub jego przedstawiciel
ustawowy mają prawo do uzyskania od osoby wykonującej zawód medyczny
przystępnej informacji o stanie zdrowia pacjenta, rozpoznaniu, proponowanych oraz możliwych metodach diagnostycznych i leczniczych, dających się przewidzieć następstwach ich zastosowania albo zaniechania, wynikach leczenia oraz rokowaniu, w zakresie udzielanych przez tę osobę świadczeń zdrowotnych oraz zgodnie z posiadanymi przez nią uprawnieniami.

……

5. Po uzyskaniu informacji, o której mowa w ust. 2, pacjent ma prawo
przedstawić osobie wykonującej zawód medyczny swoje zdanie w tym zakresie.

– Art. 20. 1. Pacjent ma prawo do poszanowania intymności i godności,
w szczególności w czasie udzielania mu świadczeń zdrowotnych.
2. Prawo do poszanowania godności obejmuje także prawo do umierania w
spokoju i godności.

 Art. 21. 1. Na życzenie pacjenta przy udzielaniu świadczeń zdrowotnych
może być obecna osoba bliska.

– Art. 23. 1. Pacjent ma prawo do dostępu do dokumentacji medycznej
dotyczącej jego stanu zdrowia oraz udzielonych mu świadczeń zdrowotnych.
4

To są nasze podstawowe prawa w ramach bezpłatnej opieki zdrowotnej, których wyegzekwowanie od konkretnych pracowników  służby zdrowia, w dużym stopniu zależy od nas samych.

My Obywatele od lat wiemy, że te ustawowe obowiązki fachowych pracowników służby zdrowia i wymienione prawa pacjenta, są bardzo ważnymi, lecz często „suchymi” przepisami prawa, których przestrzeganie i praktyczna realizacja zależy głownie od personelu medycznego, ale także od nas samych-pacjentów.

Ale, niestety, niewiele robimy, aby taką sytuację zmienić!?

Dla przykładu, porównajmy jak wyglądają realia w procesie leczenia, choćby stwierdzone przeze mnie osobiście, czy w internetowej ocenie 49 pacjentów „mojego” szpitala. A najlepiej to wie każdy na własnych doświadczeniach jako pacjenta publicznej służby zdrowia.

Spróbujmy pokazać te różnice, odpowiadając na zadane pytanie w tytule tego artykułu.

Czego tak bardzo brakuje w publicznej służbie zdrowia oprócz pieniędzy?

„ Pozytywne rokowania w leczeniu i skuteczną terapię w znacznym stopniu wspiera pozytywne myślenie chorego, nastawienie do procesu leczenie, oraz wiarę w wyzdrowienie!” Doświadczeni lekarze mówią wprost że to jest warunek konieczny.

Tę prawdę uczą na studiach medycznych, w szkołach pielęgniarskich i zapewne zna ją fachowy personel służby zdrowia, często z własnego doświadczenia zawodowego.

Zatem logicznym wydaje się być, że to oni w czasie świadczeń medycznych mogą i powinni kształtować pozytywny stosunek pacjenta do procesu leczenia.

Proszę zwrócić uwagę, że  ustawodawca (sejm i senat) nie bez powodu w ustawie z dnia 27 sierpnia 2004 r. o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych definiuje każdą pomoc medyczną jako

 „ świadczenie zdrowotne ”

No i w tym „sęk”?!    

Czy w swojej codziennej pracy fachowi pracownicy służby zdrowia budują to świadczenie zdrowotne pod względem psychicznym?

Odpowiedź na to pytanie niech stanie się Twoim zadaniem czytelniku i myślą przewodnią w każdym przypadku, gdy staniesz przed fachowym pracownikiem służby zdrowia w trosce o własne zdrowie!

Pamiętaj że masz konstytucyjne prawo do ochrony zdrowia, w tym do zdrowia psychicznego, do dbałości pacjenta, do jego zrozumienia, do przyjaznego i ciepłego podejścia ze strony wszystkich pracowników służby zdrowia. Nie wspominając już o etyce zawodowej, deontologii lekarskiej i zwykłej ludzkiej emapatii.

Wymagaj tego od lekarzy i pielęgniarek w każdej placówce służby zdrowia.

Nie daj sobie wmówić, że: „ taką mamy służbę, zdrowia”, że „ służba zdrowia jest niedofinansowana” , że „to ich trudna praca”, że „ nie mają dobrego wynagrodzenia” , że „ nie mają warunków do dobrej pracy”.

Jeżeli nawet tak jest w konkretnym przypadku, to od tego są odpowiednie władze publiczne, władze placówek służby zdrowia, ich przełożeni. Wszyscy oni biorą za to wynagrodzenie. ”. TY nie jesteś od „ rozgrzeszania” złej pracy służby zdrowia pod żadnym względem.

Ty masz otrzymać właściwą, odpowiednią i staranną pomoc medyczną, za która płacisz składkę zdrowotną przez cały okres swojej pracy zawodowej. Przestań się obawiać, że swoimi, uzasadnionymi prawem, żądaniami zostaniesz jeszcze gorzej potraktowany !!!

          Niech w końcu te zapisane w prawie obowiązki fachowych pracowników służby zdrowia i teoretyczne prawa pacjenta staną się realne i wykonalne, a nie jak dotąd zbyt często są „pustymi” przepisami prawa.

Bronisław                                                                     marzec 2023 r.


Panowie !!! Czego należy życzyć wszystkim Paniom nie tylko w Dniu ich uroczystego Święta, ale także na co dzień?!

Od 28 lutego 1909 roku, a więc od 113 lat obchodzimy Międzynarodowy Dzień Kobiet, który formalnie ustanowiły  amerykańskie i niemieckie socjalistki w Kopenhadze na Międzynarodowej Konferencji Kobiet.

Czego domagały się wówczas przedstawicielki kobiet na całym świecie?

W konferencji udział wzięło ponad 100 uczestniczek z 17 krajów. Uchwalony coroczny Międzynarodowy Dzień Kobiet miał służyć krzewieniu idei praw kobiet oraz budowaniu społecznego wsparcia dla powszechnych praw wyborczych dla kobiet..

Domagano się:

– prawa kobiet do głosowania i obejmowania stanowisk publicznych, praw kobiet do pracy i szkoleń zawodowych oraz zaprzestania dyskryminacji w miejscu pracy.

Najwcześniej kobiety uzyskały prawa wyborcze w Nowej Zelandii (1893r.) i Australii ( 1902r). W Europie Finlandia (1906r. ) ,Dania (1908 r. ) i Norwegia( 1913r.).

Kobiety w Polsce uzyskały prawa wyborcze w 1918 roku po odzyskaniu suwerenności Polski.

Najpóźniej prawa wyborcze odzyskały kobiety w krajach arabskich, Katar w 1997r., Bahrajn w 2002 r., Oman w 2003 r., Zjednoczone Emiraty Arabskie w 2006 r. i Arabia Saudyjska w 2015 roku.

Mimo tego do dziś w niektórych państwach kobiety nadal walczą o  rzeczywiste 

równouprawnienie kobiet i mężczyzn.

W naszym kraju kobiety mają zagwarantowane równouprawnienie w Konstytucji uchwalonej w 1997 roku. Warto z okazji Dnia Kobiet przypomnieć,  przede wszystkim mężczyznom, w tym będącym „ u władzy ”,  art. 33 Konstytucji RP, który brzmi:

Art. 33. 1. Kobieta i mężczyzna w Rzeczypospolitej Polskiej mają równe prawa w życiu rodzinnym, politycznym, społecznym i gospodarczym.
2. Kobieta i mężczyzna mają w szczególności równe prawo do kształcenia, zatrudnienia i awansów, do jednakowego wynagradzania za pracę jednakowej wartości, do zabezpieczenia społecznego oraz do zajmowania stanowisk, pełnienia funkcji oraz uzyskiwania godności publicznych i odznaczeń.

Czego jeszcze życzyć naszym Paniom w dzisiejszych czasach, wszystkim i każdej indywidualnie?

Trywialne życzenia składaliśmy w czasach dawnego PRL-u.

Do popularnych podarunków dołączano kwiaty. Początkowo ofiarowywano goździki i rajstopy, a później tulipany. Z okazji tego dnia publikowano portrety kobiet z różnych sfer życia społeczno-gospodarczego, zgodnie z opinią ówczesnych władz, że „nie ma dziś w Polsce dziedziny, w której kobiety nie odgrywałyby ważnej roli”.

Obecnie corocznie odbywają się organizowane przez feministki manify, czyli demonstracje połączone z happeningiem na rzecz  równego traktowania kobiet i mężczyzn w życiu społeczno-politycznym, w pracy zawodowej i codziennym życiu. Prezentami są najczęściej kwiaty lub słodycze. Indywidualnie Panowie najczęściej życzą, „ wszystkiego najlepszego”, „szczęścia w życiu lub miłości”, „sukcesów w pracy zawodowej” no i oczywiście „ zdrowia”.

W praktyce, Panowie wybaczcie, niestety są to zwyczajowo rzucane slogany często pozbawione konkretnego życzenia dla kobiety najczęściej znanej składającemu życzenia.

Kochane Kobiety!!!

Wszystkie! Najmłodsze, dojrzałe, w kwiecie wieku, w jesieni życia, seniorki, panny, mężatki, żyjące w związkach partnerskich, samotne i poszukujące dobrych partnerów do wspólnego życia, lub spędzania wolnego czasu, jako autor bloga „ Szczęśliwi, pechowcy, malkontenci ” w uroczystym Dniu Kobiet składam Wam życzenia, które są złotym środkiem do prawdziwego szczęścia:

Niech każdej kobiecie, nieodłącznie towarzyszy na każdym etapie życia

ZDROWIE zdefiniowane przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) jako DOBROSTAN FIZYCZNY, PSYCHICZNY I SPOŁECZNY, a nie tylko brak choroby lub niepełnosprawności”. –

Przyjrzyjmy się bliżej jak powinno wyglądać  zdrowie według WHO, którego szczerze życzę :

                                 ZDROWIE JAKO  DOBROSTAN FIZYCZNY,

oznacza dobrą kondycję fizyczną opartą na prawidłowym funkcjonowaniu wszystkich układów i narządów organizmu człowieka.

Nasze zdrowie fizyczne zależy w decydującym stopniu od samego siebie, jeżeli będziemy przestrzegać znanych od dawna pięciu praktycznych zasad: 

1- zdrowe odżywianie;

2- właściwa dla wieku i stanu organizmu aktywność fizyczna (ruchowa);

3- odpowiednia ilość, jakość i regularność snu;

4- systematyczna, okresowa, profilaktyka zdrowotna, w tym badania      kontrolne, szczepienia i leczenie;

5- unikanie bądź optymalne dla zdrowia ograniczanie używek powodujących wcześniej lub później, zły stan zdrowia.

                            ZDROWIE JAKO  DOBROSTAN PSYCHICZNY

To najprościej ujmując zadowolenie i satysfakcja życiowa ze spełnionych dotąd wartości, marzeń i celów. To spokój wewnętrzny i stan równowagi psychicznej. To dobra kondycja psychiczna wyrażająca zdolność do logicznego (rozsądnego) myślenia, umiejętność rozpoznawania i wyrażania uczuć  i emocji, radzenia sobie ze stresem, lękiem oraz depresją.

Sprawdzonymi praktycznie czynnikami warunkującymi dobre samopoczucie psychiczne i gotowość do realizacji marzeń i wyznaczonych celów, są:

– przytulna atmosfera w domu, w szkole, w zakładzie pracy;

– zrównoważony i spokojny styl życia, w tym satysfakcjonująca praca, wypoczynek, relaks, rozrywka, uczestnictwo w życiu kulturalnym;

– wystrzeganie się złych nawyków, upodobań, zwyczajów, tak naprawdę zależnych od nas samych;

                              ZDROWIE JAKO DOBROSTAN SPOŁECZNY

To prawidłowe funkcjonowanie człowieka w społeczeństwie, umiejętność współżycia z otoczeniem, akceptacja i przestrzeganie zasad i norm moralnych, powszechnie uznawanych za dobre.

Czynnikami sprawiającymi poczucie dobrostanu ( zdrowia) społecznego jest:

– sprawiedliwość i równość społeczna;

– dobre oddziaływanie otoczenia i poczucie wsparcie społecznego dla jednostki;

– możliwość samorealizacji poprzez twórcze działanie na rzecz społeczeństwa i bezinteresowne czynienie dobra.

Takiego dobrostanu zdrowia życzę wszystkim kobietom w dniu ich Święta, z wiarą, że będą nadal realizować przez całe życie te proste zasady, o których mowa wyżej!

Tak rozumiane zdrowie jest  najlepszym i najcenniejszym środkiem do osiągnięcia prawdziwego szczęścia

Niech każdej kobiecie życzenie zdrowia i szczęścia stanie się spełnieniem jej marzeń, pragnień, aspiracji i ambicji w realiach życiowych na drodze do prawdziwego szczęścia.

O tym czym jest szczęście dziś w naszym kraju dyskutują prawie wyłącznie naukowcy, badacze i to jeszcze zbyt nieśmiało, od czasu do czasu publikując swoje prace. Częściej i nieco śmielej czynią to pisarze, poeci, ostatnio celebryci. A my zwyczajni „zjadacze chleba”, często zamiast myśleć i działać jak realnie osiągnąć wymarzone wartości do szczęściu, niestety nadal i to  w pierwszej kolejności, musimy robić wszystko co możliwe aby zabezpieczać materialną bazę do normalnej egzystencji. Jak by to nazwał Abraham Maslow, ten słynny naukowiec od „ piramidy potrzeb człowieka”, my jesteśmy na etapie zaspakajania potrzeb niższego rzędu. Naszym polskim, „ogólnonarodowym” marzeniem i celem władz jest osiągnięcie dobrobytu (materialnego), a o dobrostanie (szczęściu), jakie już osiągnęły np. Dania zwanym „hygge”, Finlandia, Kanada, Nowa Zelandia, możemy jeszcze tylko ” pobujać w obłokach szczęścia”.

Skoro prawdziwe szczęście subiektywnie zależy od własnej oceny dobrego samopoczucia psychofizycznego, spróbujmy zacząć od dwóch, moim zdaniem niezwykle ważnych prawd życiowych, sprawdzonych także przeze mnie, które pozwolą doświadczyć szczęścia.

Po pierwsze niech każdy z nas, a tu ukłon w stronę naszych Pań, przyjmie za swoje credo życiowe taką afirmację:

 ” od dziś w moim życiu będę kierowała się /kierował/ pozytywnym myśleniem i nastawieniem do życia”.

„Niech szklanka będzie zawsze pełna do połowy a nie do połowy pusta”.

Po drugie, niech w każdym naszym działaniu dominuje, zakodowane w świadomości i podświadomości, przekonanie, że:

 „ nie ma rzeczy niemożliwych do zrealizowania w ramach ludzkich możliwości, tylko trzeba wiedzieć jak, mocno tego chcieć i wytrwale dążyć”

Drogie Panie, a przy okazji Panowie,

Życzę Wam wszystkim osiągnięcia takiego poczucia szczęścia, na które stać nas w dzisiejszych warunkach, ale pamiętajmy, że bardzo dużo ludzi nie osiąga wyznaczonych sobie celów, nie realizuje marzeń, pragnień, zamierzeń i tym samym nie dochodzi do swojego prawdziwego szczęścia z podstawowych powodów, bo:

– zazwyczaj nie ma uporządkowanego planu na życie, na osiągnięcie wyznaczonych celów na drodze do szczęścia;

– nie ma dostatecznej wiary w siebie i swoje możliwości;

– zatrzymuje się przedwcześnie w przekonaniu, że nigdy nie uda im się osiągnąć wyznaczonego celu.

Bronisław                                                            8 marca 2023 r