?>

Czy można wyjść z uzależnienia od alkoholu, niszczącego zdrowie i życie? Jeżeli tak, to jak to zrobić?

Muszę się podzielić z czytelnikami mojego bloga „o szczęściu” jego przeciwieństwem, bo ludzkim nieszczęściem spowodowanym uzależnieniem od alkoholu.. Nie mogę bowiem przechodzić obojętnie, kiedy obok nas, tym razem obok mnie, ludzie umierają z powodu uzależnienia od alkoholu.

Przytoczę tylko dwa znane mi, prawie bezpośrednio, przypadki śmierci z butelką w rękach do ostatniej chwili.

                                                           •••

„Znany mi sprzed lat, powszechnie szanowany, działacz społeczny, zamieszkał samotnie w mojej dzielnicy. Nazwijmy go Piotrem. Od kilku lat, przed wyjściem do pracy, widziałem go prawie codziennie rano  jak przechodzi obok mojego domu, wchodzi do osiedlowego sklepiku i wraca z małą torbą. Z początku nawet próbowałem mu siebie przypomnieć i porozmawiać. Z reguły po krótkim pozdrowieniu unikał bliższych rozmów i wracał do domu. Z czasem zacząłem się zastanawiać nad regularnością zakupów Piotra zaraz po otwarciu sklepiku. Zaintrygowało mnie to jeszcze bardziej kiedy z dnia na dzień Piotr chodził coraz bardziej wolno i chwiejnym krokiem. Prawdę poznałem pewnego poranka kiedy razem z nim dokonywaliśmy zakupów w tym sklepiku. Ja z tyłu niezauważony przez niego zobaczyłem jak Piotr cichutko poprosił o pół litra wódki i szybciutko wyszedł nawet nie oglądając się za siebie.

W tym samym dniu zasięgnąłem języka u moich i jego znajomych i poznałem co się stało z  Piotrem?!

Piotr rozwiódł się z żona. Ma dorosłe dzieci. Syn jest również znanym działaczem społecznym w mieście. Znajomi twierdzą, że Piotr jest uzależnionym alkoholikiem i to od dość dawna. Wielokrotnie zapisywał się na leczenie stacjonarne, także w grupach AA. Jednakże zawsze po kilku dniach terapii rezygnował, twierdząc, że sam sobie da radę i przestanie pić.

Pewnego razu nie wytrzymałem i stanąłem wprost na jego drodze do sklepiku. Przywitałem go serdecznie po imieniu i zaprosiłem do samochodu chcąc z nim porozmawiać.  On był zaskoczony, a ja jeszcze bardziej, kiedy w odpowiedzi usłyszałem bełkot zniszczonego człowieka „ ja, ja się spieszę, cześć, cześć” i poczłapał dalej, starając się przyspieszyć, tak jakby się bał, że go będę doganiał.

Nie minęło pól roku, kiedy dowiedziałem się, że Piotr zmarł, a jego syn pochował ojca cichym pogrzebem”.

                                                           •••

„W drugim przypadku, w tym samym sklepiku, także ciut świt, sąsiad z drugiej strony mojego bloku, codziennie kupował butelkę piwa i drugą najtańszego alkoholu. Piwo wypijał od razu duszkiem po wyjściu ze sklepu i szedł do domu. Taki obrazek oglądaliśmy z żoną przez kilka lat. Zdarzało się, że prowadził go do domu któryś z sąsiadów, widzieliśmy także strażników gminnych, a nawet policjantów odprowadzających go „ z litości” do domu zamiast do izby wytrzeźwień. Aż  pewnego dnia przed blokiem stanął karawan pogrzebowy i tak niestety „biedaczyna” zakończył swój żywot. Nie mieszkał sam. Widzieliśmy jego rodzinę, młode małżeństwo z dzieckiem uczęszczającym do szkoły podstawowej wraz z moim wnukiem”.

Spojrzałem dziś na tę dwójkę nieszczęśliwych ludzi z własnej perspektywy wychodzenia z uzależnienia.

Jak z tych przykładów wynika, uzależnienie od alkoholu, praktycznie rzecz ujmując, to utrata kontroli nad spożywaną ilością alkoholu.

Z badań wynika, że najczęstszym powodem sięgnięcia po kieliszek  jest depresja, rozczarowanie życiem lub zbyt duża odpowiedzialność rodząca ucieczkę w alkohol.

Trudno oszacować rzeczywiste społeczne skutki nadużywania alkoholu. Jest ich wiele, od dramatów osobistych, przez tragedie rodzinne i problemy w środowisku zawodowym.

Z najnowszych badań i zebranych danych wynika także, że:

W Polsce żyje ok.700-900 tys. nałogowych alkoholików, a około 2,5 miliona osób nadużywa alkoholu.

Około 4 milionów Polaków żyje w rodzinach, w których z powodu alkoholu dochodzi do przemocy, zaniedbań, ubóstwa i demoralizacji.

Około 2 milionów dzieci cierpi z powodu alkoholizmu rodziców.

Większość rozwodów (70%) ma podłoże alkoholowe.

Picie pogłębia ubóstwo rodzin, stając się istotną przeszkodą np. w znalezieniu pracy.

W skali społecznej straty spowodowane nadużywaniem alkoholu  wynoszą od 2 do 6% produktu narodowego brutto.

→ Szacuje się, że od dwóch do czterech procent wszystkich przypadków nowotworów spowodowanych jest pośrednio lub bezpośrednio przez alkohol. Regularne picie alkoholu zwiększa ryzyko wystąpienia raka jamy ustnej, gardła, przełyku, krtani, wątroby i piersi u kobiet. Proszę samemu spojrzeć:

Te tragiczne skutki zdrowotne i zatrważające liczby biją na alarm i to od wielu lat. Co więcej picie alkoholu wciąż rośnie wśród młodych ludzi.

                                                   •••

Tylko tyle tytułem wstępu, w znacznej mierze znanego każdemu z nas.

Jednakże te powszechnie znane ogólne skutki nie zawsze docierają bezpośrednio i świadomie do każdego z osobna. To jest tak jakby działo się to gdzieś daleko od nas. Tylko czasem słyszymy, czytamy, widzimy jak tragicznie umiera człowiek z powodu uzależnienia od alkoholu, narkotyków czy „dopalaczy”.

I tu cisną mi się na myśl jakże ważne i chyba podstawowe informacje i wnioski:

To rodzice w procesie wychowania powinni, znać i umiejętnie przedstawiać  tragiczne skutki wchodzenia we wszelkie uzależnienie dziecka, w tym w uzależnienia od alkoholu i środków odurzających oraz substancji psychotropowych;

To  młodzi ludzie, na drodze życiowej do szczęścia, powinni mieć pełną wiedzę o długofalowych skutkach zdrowotnych szkodliwych uzależnień;

To narzeczeni przed podjęciem decyzji o małżeństwie, związku partnerskim powinni poznawać nawyki, nałogi, uzależnienia, partnera/partnerki, by mogli w przyszłości stworzyć szczęśliwy związek, ze szczęśliwymi dziećmi i rodziną;

To każdy człowiek budujący dobrobyt i szczęście swoje, małżeńskie, rodzinne i dzieci winien mieć od najmłodszych lat wiedzę i świadomość co znaczą uzależnienia w ich dzisiejszym i przyszłym życiu.

                     To tylko tyle i aż tyle tytułem smutnego wstępu, szukając odpowiedzi na pytanie czy jest możliwe wyjście z uzależnienia od alkoholu.

                                                              •••

Aby spróbować odpowiedzieć na tytułowe pytanie, zacznijmy od prostej analizy: 

Jak rodzi się w życiu człowieka to najgorsze zło, jakim jest uzależnienie od wszelkiego rodzaju substancji (uzależnienie fizjologiczne) lub od zachowań (uzależnienie psychiczne)

Ja spróbuję dokonać takiej analizy na bazie własnego uzależnienia od alkoholu, z którego udało mi się „wyrwać” 18 lat temu. Dodam, że potrafiłem także „rzucić” palenie papierosów w wieku 28 lat i nie palę do dziś, a jest to już ho, ho….sporo lat.

Nie wdając się w naukowe podstawy powstawania uzależnienia, przełożę je na sprawdzoną, także na sobie, praktyczną drogę, tak aby każdy mógł ją , nawet teoretycznie, porównać do swojego postępowania w codziennym życiu.

                     Nawyk nałóg uzależnienie!!!

Tak wygląda cała droga do każdego rodzaju uzależnienia, które niszczy zdrowie, szczęście i w najgorszych wypadkach życie uzależnionego człowieka.

 W tym miejscu muszę jednak trochę podeprzeć praktyczne doświadczenie naukową wiedzą, choćby wskazując definicje , na czym polegają te trzy poszczególne etapy drogi do uzależnienia, a więc:

 Czym jest nawyk?

 Na czym polega nałóg?

Jak przebiega uzależnienie?

Dla lepszego zrozumienia tych poszczególnych etapów drogi do uzależnienia od alkoholu, konieczne jest wskazanie najbardziej powszechnych rodzajów nałogów i uzależnień niszczących życie człowieka.

Rodzaje nałogów i uzależnień fizjologicznych (od substancji):

– nikotyna;

– alkohol etylowy,

– narkotyki;

Inne substancje, dotąd oficjalnie nie uznane za uzależnienia:

– leki nasenne, psychotropowe, barbiturany;

– niektóre stereoidy, w tym sterydy anaboliczne.

Rodzaje uzależnień behawioralnych ( od zachowań, czynności ):

– hazard;

– seks, uzależnienie seksualne;

– masturbacja i pornografia;

– praca;

– internet i gry komputerowe;

– telewizja;

– nadmierna dbałość o tężyznę fizyczną ( tzw. bigoreksja);

– zakupy;

– jedzenie, w tym słodycze;

Dodam, że naukowcy i praktycy dość często traktują prawie równorzędnie ( jako synonimy) nałóg i uzależnienie. Ja na bazie własnego doświadczenia, wyraźnie dzielę je na dwa następujące po sobie etapy, nałóg, a w dalszej konsekwencji „ tragiczne” uzależnienie.

NAWYK  –  pierwszy etap na drodze do uzależnienia:

Czym jest NAWYK, który otwiera najpierw ścieżkę, a potem nałóg, już prostą drogę do uzależnienia?

Definicja encyklopedyczna:

„Nawyk to zautomatyzowana czynność (sposób zachowania, reagowania) nabyta w wyniku ćwiczenia, zwłaszcza przez powtarzanie; zwykle nawyk wiąże się z aktywnością typu motorycznego (ruchową), można też mówić o nawykach myślowych, poznawczych, językowych; przyswojenie sobie nawyku przebiega przez wiele faz, w których dana czynność automatyzuje się, uwalniając się stopniowo od świadomej kontroli..”.

             Nawyki w tym znaczeniu mogą zatem być dobre i złe. Co najważniejsze, z punktu widzenia psychologicznego, a także praktycznego, ta czynność mimo pewnego zautomatyzowania, jest łatwiejsza do zmiany, bądź wyeliminowania z postępowania. Sam zainteresowany może nad nim zapanować, bowiem jego świadomość i  wola, posiada jeszcze duży stopień kontroli.

             Dla przykładu:

Dobry nawyk: śpij 7-8 godzin na dobę, jedz regularnie posiłki, pij 2 litry płynów dziennie, i.t.p.;

Zły nawyk: może to być wypijanie codziennie po 2 piwa po pracy „ dla rozluźnienia”; zażywanie co wieczór tabletki nasennej; wypijanie lampki wina, ale codziennie wieczorem;

              Ja, złego nawyku palenia papierosów „ pod wpływem doraźnych emocji, zdarzeń, rodzaju pracy ”, pozbyłem się siłą woli z dnia na dzień, po 10 latach palenia w młodym wieku. Po prostu w gronie przyjaciół oglądając mistrzostwa świata w piłce nożnej rzuciłem obietnicę i ją spełniłem począwszy od następnego dnia.

NAŁÓG – Drugi etap drogi do uzależnienia

Definicja encyklopedyczna:

Nałóg

1. «szkodliwy dla zdrowia nawyk»

2. «zakorzenione przyzwyczajenie»

Nałóg  w medycynie: „ dawny termin pokrywający się współcześnie z definicją uzależnienia; akcentował jednak bardziej zależność fiz., przewlekłość i niepomyślne następstwa zaburzeń, oznaczał niezwykle silną, nawykową potrzebę przyjmowania substancji psychoaktywnej (np. alkoholu, narkotyków, substancji stymulujących lub halucynogennych), realizowaną mimo świadomości szkodliwych następstw zdrowotnych i podporządkowującą sobie inne cele, zainteresowania i całą aktywność osoby dotkniętej nałogiem; niekiedy pojęciem „nałóg” obejmowano niektóre inne silne nawyki, np. hazard.”.

        W przeciwieństwie do nawyku, nałóg może być już tylko złym i powtarzającym się przyzwyczajeniem –  czynnością.

        Cechą charakterystyczną nałogu jest jego zakorzenienie się w świadomości.

Ale nałóg to zły, zakorzeniony nawyk, nad którym jeszcze w dużym stopniu da się zapanować, w tym siłą własnej woli, z pomocą farmakologiczną, nawet bez detoksykacji.

         Ja, to uczyniłem, sam wychodząc, jeszcze z nałogu i przez półtora roku nie tknąłem alkoholu. Popełniłem błąd dokonując przekornego wypicia kieliszka żołądkówki (mam usunięty żołądek po złośliwym nowotworze) dla sprawdzenia własnej siły woli, czy mogę wypić jednego np. w towarzystwie,  podczas ważnej uroczystości, w Sylwestra i.t.p. i dalej nie pić.

UZALEŻNIENIE –  III etap – faza końcowa

Definicja encyklopedyczna:

„Uzależnienie: med. zaburzenie zdrowia, stan psychologicznej albo psychicznej i fizycznej zależności od jakiegoś psychoaktywnego środka chemicznego, przejawiający się okresowym lub stałym przymusem przyjmowania tej substancji w celu uzyskania efektów jej działania lub uniknięcia przykrych  objawów jej braku (abstynencyjne objawy)”.

                                                        •••

W naszym artykule zajmiemy się głownie uzależnieniem od alkoholu, które w naszym kraju występuje najczęściej.

Uzależnienie od alkoholu to już jest choroba i to ciężka, albowiem nie wyleczona z reguły kończy się przedwczesną śmiercią.

ZZA – Zespół Zależności Alkoholowej – tak formalnie jest określona choroba alkoholowa według ICD10, czyli Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych opracowanej przez WHO. Należy do zaburzeń psychicznych i zaburzeń zachowania. Oprócz alkoholu zalicza się do niej także inne substancje psychoaktywne.

Według mnie, moich obserwacji w czasie terapii instytucjonalnej w ośrodku odwykowym oraz zdobytej wiedzy, cechą charakterystyczna uzależnienia jest prawie stuprocentowa niemożność wyjścia z niego samemu i bez dwuetapowego leczenia. Pierwszy etap to niezbędna detoksykacja zaś drugi terapia psychologiczna w specjalistycznym ośrodku terapeutycznym.

Według badaczy problematyki alkoholizmu, istnieją cztery stadia, (etapy – fazy) postępującego uzależnienia i w zależności od tego, w której  z nich znajduje się „alkoholik”, (to określenie jest szczególnie kwestionowane przez osoby uzależnione), proces leczenia może być łatwiejszy, skuteczniejszy i krótszy.

W najkrótszym zarysie przedstawię najważniejsze charakterystyczne cechy każdego ze stadiów – etapów.

Picie jest szczególnie przyjemne i odprężające. Alkohol jest traktowany jako swoisty środek na poprawę humoru. Sięga się  po niego dla poprawy nastroju lub humoru, gdy człowiek jest przygnębiony lub coś go zdenerwuje. To stadium może trwać od kilku miesięcy do kilku lat, ale z czasem dla poprawy nastroju trzeba pić coraz więcej.

I Etap Stadium wstępne faza prealkoholowa

Ta zwiększająca się miara pitego alkoholu „ w celu-poprawy nastroju” to pierwsze sygnały ostrzegawcze wchodzenia w uzależnienie.

Uwaga: Czytelników proszę, oceńcie to sami, jak bardzo powszechne w naszym kraju (i nie tylko) jest to stadium przed kolejną fazą  podświadomego wchodzenia w uzależnienie od alkoholu.

II Etap faza  ostrzegawcza

Zaczyna się w momencie pojawienia się luk pamięciowych,

III Etap stadium krytyczne

Utrata kontroli nad piciem, pojawia się przymus kontynuowania picia, jeżeli wypiło się nawet niewielką ilość alkoholu

IV Etap stadium przewlekłe

 Wielodniowe ciągi alkoholowe

                                                                   •••

Po tak przedstawionej, praktycznej analizie, czas powrócić do tytułowego pytania:

Czy można pozbyć się złego nałogu, a przede wszystkim niszczącego zdrowie i życie uzależnienia? Jeżeli tak, to jak to zrobić?

Moja odpowiedź jest pozytywna:  M O Ż N A  !   I koniecznie trzeba !

Jestem tego ewidentnym przykładem i dlatego pragnę się tym podzielić pisząc ten artykuł.

Jednak leczenie każdego rodzaju uzależnienia to trudny i  skomplikowany proces. Niestety najtrudniej jest wyjść z uzależnienia od alkoholu i narkotyków. Niezbędny i minimalny czas dla skutecznej terapii to od 18 do 24 miesięcy.

W codziennym życiu człowieka początkowo trudno jest zauważyć objawy alkoholizmu, jednak im wcześniej choroba zostanie rozpoznana, tym większe szanse na wyjście z uzależnienia.

Aby wyjść całkowicie z uzależnienia od alkoholu, to pierwszym najważniejszym krokiem jest:

1.Podjęcie własnej dla siebie, świadomej, jednoznacznej, nie zmienialnej i niepodważalnej przez samego siebie, wewnętrznej (nawet skrytej) decyzji:

„Już jestem uzależniony od alkoholu i muszę poddać się terapii alkoholowej!!!”

Ja taką właśnie decyzję podjąłem, za drugim razem i wygrałem walkę z uzależnieniem.

                                                            •••

Drugim krokiem, moim zdaniem i terapeutów od uzależnień, powinien być:

2.Wybór odpowiedniego i najlepszego według własnych potrzeb i możliwości, sposobu, rodzaju terapii i ośrodka leczenia uzależnień.

W tym zakresie warto skorzystać z wizyty, porady i pomocy w wyborze sposobu, ośrodka lub rodzaju terapii, w  Poradni Terapii  Uzależnień od Alkoholu.

                                                             •••

Trzecim krokiem, a właściwie ważną decyzją życiową, jest mocne postanowienie:

3.Muszę być wytrwałym/łą/, by wytrzymać oraz zakończyć proces terapii w ośrodku leczenia uzależnień lub w rodzaju wybranej terapii.

Na pierwszy rzut takie postanowienie wydaje się być zbędne, a jednak nie. Otóż bardzo wielu uzależnionych, właśnie na tym etapie postępowania, dochodzi do wniosku, że takie leczenie nic mu nie daje już od samego początku i rezygnuje ( ucieka).Wielu nie wytrzymuje, szczególnie na etapie po detoksykacji, przed psychoterapią, uznając samodzielnie, że jest już wyleczony.

Ja też tak myślałem, ale świadomość wzięła górę.

                                                             •••

Czwartym krokiem, jest kolejne mocne postanowienie na całe dalsze życie, aż do śmierci, które powinno być zakodowane w podświadomości na zawsze:

4.Koniec z „wszelkim” alkoholem do śmierci. Muszę nauczyć się żyć bez alkoholu i tak wytrwać, mimo nadarzających się wielu problemów, z którymi będę się spotykał/ła.

                                                        •••

I to jest wszystko, aby wyjść z uzależnienia na każdym etapie życia człowieka. Prawda że proste, bo w pigułce tego artykułu. Niestety znacznie trudniej i dłużej dla każdego, kto uzna, że jest w jakimś stopniu uzależniony od alkoholu, lub innej substancji.

Lecz prawda jest taka:

Albo dalej żyć dobrze dla siebie, najbliższych, otoczenia i społeczeństwa, albo „toczyć się „ do niechybnej śmierci jak ci, których wskazałem w przykładach na wstępie.

Bronisław                                                               sierpień 2023


Testament, czy tak naprawdę jest potrzebny i kiedy go sporządzić?

Danka lat 64, nigdy nie zamężna, trochę z wyboru po nieszczęśliwej młodzieńczej miłości, bezdzietna, mieszkała razem z rozwiedzionym bratem aż do jego śmierci. Kilkanaście lat wstecz poznała wdowca Ryśka, również bezdzietnego. Jak twierdzi mimo wieku i przeżytych złych doświadczeń pasowali do siebie ”jak ulał”. Po śmierci brata zamieszkali razem w jej mieszkaniu stanowiącym odrębną własność. Rysiek prosty, uczciwy człowiek, niestety nic nie mógł wnieść do ich związku oprócz dochodów zarobionych z ciężkiej pracy fizycznej.

    Pan Rysiek kilka lat wcześniej, w dobrej wierze związał się z  Anką, sąsiadką z działki w Rodzinnym Ogrodzie Działkowym. Tak jej zaufał, że za jej namową wyjechał do pracy w Anglii (kupiła mu bilet i zawiozła na lotnisko), pozostawiając jej w opiece własne mieszkanie. Anka, niezwykle obrotna kobieta miała już dwa własne mieszkania, w tym jedno otrzymała w drodze testamentu od starszego mężczyzny, którym się opiekowała. Ale widocznie było to za mało w jej planach, bo po kilku tygodniach od wyjazdu Ryśka, „kazała mu ” (tak dalece jej ufał) sporządzić pełnomocnictwo do zarządzania jego mieszkaniem, no i …. do dysponowania  rachunkiem bankowym.    

        Pracowity Rysiek słał ukochanej Ance, co rusz kilkaset funtów, bo Anka obiecywała uwić z nim gniazdko życiowe na starość w nowo wybudowanym domu, którego wizję umiejętnie zbudowała w jego oddalonej i przesłoniętej zagranicą wyobraźni. Zachłyśnięty „dobrocią” i „platoniczną miłością” Anki, łatwowierny Rysiek nie przerywając pracy w Anglii, zgodził się i upoważnił Ankę aby  sprzedała jego mieszkanie, a pieniądze umieściła na jego rachunku. Tak też zrobiła i poinformowała go, żeby się nie martwił i dalej przesyłał zarobione pieniądze w Anglii na „swój” rachunek, oprócz gotówkowych prezentów przesyłanych bezpośrednio dla niej.

Aż tu nagle, po kilkunastu miesiącach „dobrej passy”, Rysiek otrzymuje telefon od najlepszej przyjaciółki Anki, „przyjeżdżaj, Anka wszystkie twoje pieniądze wybrała z konta i chyba przekazała córce na jej interes w G.”

I tak to załamany Rysiek doświadczył złudnego szczęścia, a zaraz po powrocie z Anglii pojawił się  mojej kancelarii.

To w trakcie długotrwałej walki sądowej ze swoją byłą partnerką, przyjęła Ryśka do siebie, niegdyś poznana Danka.

Rysiek poczciwina, oczekując na rozstrzygnięcia kolejnych instancji sądowych w sporze z poprzednią partnerką i jej obdarowaną majątkiem Ryśka córką, wszystkie zarobione pieniądze, tym razem już Polsce, inwestował w mieszkanie Danki żyjącej ze skromnej emerytury. Wyposażył je w meble, urządzenia domowe, przeprowadził remonty oraz pięknie rozwinął przydomowy ogród.

 Pewnego wieczora wracając z pracy, Rysiek nie mógł otworzyć drzwi do mieszkania, w którym mieszkał wraz z konkubiną. Kiedy w końcu je wyważył, ujrzał bezwładnie leżącą Dankę blokującą drzwi. Wezwany lekarz stwierdził zgon.

Po pogrzebie stanął nieszczęśliwiec w mojej kancelarii rozkładając ręce. Widziałem w jego oczach łzy i prawdziwą rozpacz.

„ Nie wiem co się stanie dalej z mieszkaniem Danki? Gdzie będę mieszkał ?Co mam robić? Obiecała, że sporządzi testament na mnie i nie zdążyła?- wyrzucił z siebie po krótkiej rozmowie.

Nie dość, że poprzednia partnerka sprzedała jego mieszkanie i wciąż walczy z nią i z jej córką o zwrot pieniędzy, to teraz może stracić miejsce zamieszkania i wszystko czego się wspólnie dorobili.

Ano właśnie! Wszystko przez brak testamentu, a jaki fatalny skutek w dalszym życiu partnera  po nagłej śmierci konkubiny?!

Czy można było temu zapobiec?

Spokojnie wyjaśniłem mu, że najpierw trzeba ustalić spadkobierców ustawowych ( bliskich i dalszych krewnych), a następnie po stwierdzeniu nabycia przez nich spadku po Dance dogadywać się w sprawie korzystania z mieszkania. Przecież już niedługo odzyskamy w drodze egzekucji komorniczej znaczne pieniądze wraz z odsetkami od poprzedniej partnerki – oszustki.

Podczas którejś z kolejnych wizyt zapytałem Ryszarda wprost:

 Czy Pan nauczony doświadczeniem życiowym i błędem popełnionym przez konkubinę Danutę nie uważa, że powinien sporządzić testament?

Przecież po zakończeniu egzekucji „wyłudzonych”, a zasądzonych pieniędzy, będzie dysponował Pan większą sumą. Człowiek w Pana wieku powinien się zabezpieczyć!

Ku mojemu zdziwieniu Ryszard mocno podekscytowany wyrzucił z siebie: „ Ja nie mam na kogo napisać testamentu!

Rzeczywiście do „prostego życia”  Ryśka wrzuciłem nowy problem do przemyślenia i jak się okazało bardzo skomplikowany, także w pewnym stopniu prawnie!

Tego typu sytuacje faktyczne i prawne w istocie zdarzają się rzadko, a tu trzeba  Panu Ryśkowi pomóc, podobnie jak i innym z problemem:

 Czy i kiedy wskazane jest sporządzenie testamentu na wypadek śmierci !?

Najpierw spójrzmy co zrobić może Pan Rysiek w sytuacji braku spadkobierców ustawowych, w osobach jego krewnych i dzieci małżonki?

Zgodnie z art. 935 kodeksu cywilnego:

 „ W braku małżonka spadkodawcy, jego krewnych i dzieci małżonka spadkodawcy, powołanych do dziedziczenia z ustawy, spadek przypada gminie ostatniego miejsca zamieszkania spadkodawcy jako spadkobiercy ustawowemu. Jeżeli ostatniego miejsca zamieszkania spadkodawcy w Rzeczypospolitej Polskiej nie da się ustalić albo ostatnie miejsce zamieszkania spadkodawcy znajdowało się za granicą, spadek przypada Skarbowi Państwa jako spadkobiercy ustawowemu”.

       Jeżeli Pan Rysiek nie chce aby gmina w której mieszka( jest zameldowany) stała się spadkobiercą majątku po konkubinie Dance, to powinien sporządzić testament, napisany własnoręcznie z podpisem i datą lub u notariusza, w którym wskazuje komu chce przekazać swój majątek po śmierci, także tą część którą egzekwuje aktualnie komornik.

Takim spadkobiercą testamentowym może być na przykład ktoś (osoba obca), którą Pan Rysiek uznaje, z tych czy innych jego względów, za godną dziedziczenia majątku po śmierci.

      Ale w życiu wielu ludzi są i takie sytuacje, kiedy najbliżsi krewni, w tym np. dzieci, nie są godni aby po śmierci rodzica dziedziczyć z mocy prawa (ustawy kodeks cywilny) po nim cały majątek, lub proporcjonalną do ilości spadkobierców część.

W takiej sytuacji, aby spełniła się wola rodzica – spadkodawcy, trzeba za życia sporządzić testament, ale już w innej postaci prawnej.

Będzie to testament z wydziedziczeniem spadkobiercy/ców/ ustawowych czyli pozbawieniem jego/ich/ prawa do zachowku.

W szczególności Art.  1008. Kodeksu cywilnego  [Wydziedziczenie] stanowi:

Spadkodawca może w testamencie pozbawić zstępnych, małżonka i rodziców zachowku (wydziedziczenie), jeżeli uprawniony do zachowku:

1) wbrew woli spadkodawcy postępuje uporczywie w sposób sprzeczny z zasadami współżycia społecznego;

2) dopuścił się względem spadkodawcy albo jednej z najbliższych mu osób umyślnego przestępstwa przeciwko życiu, zdrowiu lub wolności albo rażącej obrazy czci;

3) uporczywie nie dopełnia względem spadkodawcy obowiązków rodzinnych.

Nikomu nie życzę, aby spotkało go nieszczęście ze strony najbliższych, a tym bardziej dzieci.

Takie sytuacje, które zmuszają rodziców-spadkodawców do wydziedziczenia, to życiowa ostateczność, a jednak się zdarzają.

            W niektórych z nich można szukać pierwotnej przyczyny takiego zachowania dziecka, które zmusza rodzica do tak drastycznych działań. Czy aby nie jest to skutek niewłaściwego wychowania?

            Tak więc, czy trzeba sporządzić testament, w jakiej sytuacji i kiedy, każdy z nas winien zdecydować sam. Warto jednak pomyśleć o tym choćby patrząc na przykład Pana Ryśka.

Na koniec spójrzmy na zebrane dane pokazujące dlaczego Polacy są niechętni do sporządzania testamentów:

P.S. Zdarzenia prawdziwe, autor zmienił imiona występujących w nich osób, zachowując ochronę danych.

Bronisław                                                                 maj 2023


Czego tak bardzo brakuje w publicznej służbie zdrowia oprócz pieniędzy?

To, że warunkiem dobrego  życia na drodze do prawdziwego szczęścia jest ZDROWIE FIZYCZNE i PSYCHICZNE wiemy wszyscy.

Co prawda mniej o nim pamiętamy i świadomie dbamy w młodości, kiedy organizm nie potrzebuje jeszcze żadnej pomocy medycznej. Ta świadomość trafia do nas najczęściej z chwilą poważnego schorzenia.

 A na stałe zadomawia się po przejściu na rentę z powodu niezdolności do pracy lub na emeryturę.

Teoretycznie mamy w naszym kraju prawną gwarancję ochrony zdrowia każdego obywatela, ze środków publicznych, na które płacimy 9% składkę zdrowotną. 

Nasza konstytucja uchwalona w 1997 roku, w artykule 68 stanowi, że:

  1. Każdy ma prawo do ochrony zdrowia.
  2. Obywatelom, niezależnie od ich sytuacji materialnej, władze publiczne zapewniają równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych.
  3. Władze publiczne są zobowiązane do zapewnienia szczególnej opieki zdrowotnej dzieciom, kobietom ciężarnym, osobom niepełnosprawnym i osobom w podeszłym wieku.

W praktyce codziennego życia winno to oznaczać, że każdy z nas nie musi prosić i płacić z własnej kieszenie  za jakąkolwiek pomoc medyczną. Zaś z drugiej strony żaden pracownik służby zdrowia nie może nam robić łaski i winien wykonywać swoją pracę starannie, solidnie, zgodnie z posiadanym zawodem, uzyskanym nota bene przy pomocy Państwa.

S

Prawda, że pięknie to brzmi!

To, że służba zdrowia jest wciąż niedofinansowana, wiedzą od lat władze publiczne, a My Obywatele jeszcze to rozumiemy, odczuwając niedostatki „rzeczowo – materialne” w publicznych placówkach służby zdrowia.

Ale czy brak  optymalnych środków finansowych, na materialne zabezpieczenie polskiej służby zdrowia, uniemożliwia zapewnienie należytej dbałości o zdrowie  Polaków ?

Czy naprawdę niedofinansowanie służby zdrowia uniemożliwia  lekarzom, pielęgniarkom i innym pracownikom służby zdrowia dobre i staranne wykonywanie swojej pracy?.

Niestety, w naszej służbie zdrowia, oprócz „pieniędzy”,  brakuje drugiego, pozamaterialnego,  jakże istotnego, elementu dbałości o nasze zdrowie.

Zanim wskażę czego tak bardzo brakuje, zobrazuję to na własnym przykładzie dwudniowego, przymusowego, bo karetką, „ poddania się” pomocy i opiece medycznej fachowemu personelowi w wojewódzkim szpitalu w moim mieście.

Przypomnę czytelnikom, że jestem zawodowym prawnikiem i swój pobyt oraz pomoc medyczną przez ten okres odnosiłem wprost do przepisów prawa obowiązujących wszystkich pracowników służy zdrowia, a więc lekarzy i pielęgniarek w szpitalu w którym przebywałem.

Czyli porównywałem jak to powinno wyglądać i przebiegać zgodnie z przepisami prawa, etyką i deontologia lekarską, a jak była udzielana mi pomoc medyczna – świadczenie zdrowotne, i to za „własne”, tu publiczne pieniądze.

Zobaczcie zatem rzeczywistość jaką doświadczyłem w szpitalu. (ze względu na ochronę danych muszę zachować anonimowość).

„ Kilkanaście dni temu, po wykonaniu zleconych badań kolonoskopii, gastroskopii i rtg, zgłosiłem się na wizytę do swojego lekarza rodzinnego w niepublicznym centrum zdrowia.

W czasie wizyty w przychodni lekarz rodzinny, po badaniach, w tym ekg, stwierdził, że mój stan zdrowia, ze względu na bardzo wysokie ciśnienie tętnicze i częstoskurcz serca, wymaga natychmiastowego skierowania do szpitala i przejęty moim stanem osobiście wezwał karetkę pogotowia ratunkowego.

Tak było w niepublicznej (czytaj: prywatnej) placówce służby zdrowia.

Po przywiezieniu do szpitala na SOR (Szpitalny Oddział Ratunkowy) zostałem pozostawiony w wózku na długim holu- korytarzu, oficjalnie nazwanym „ obszarem oczekiwania pacjentów na badania lekarskie, w całym Obszarze segregacji medycznej SOR-u” z poleceniem ratownika, że mam czekać aż otrzymam informację co dalej ze mną.

Czekałem około 10-15 minut, kiedy pielęgniarka spisała moje dane osobowe informując tylko, iż mam dalej czekać na kontakt z lekarzem.

W tym miejscu muszę podać, z oficjalnego „Komunikatu” szpitala, z którym zapoznałem się po wyjściu ze szpitala, że w ramach segregacji pacjent może być oznaczony jednym  z pięciu kolorów, które „teoretycznie” oznaczają:

– kolor czerwony – natychmiastowy kontakt z lekarzem;

– kolor pomarańczowy – oznacza czas oczekiwania na pierwszy kontakt z lekarzem do 10 minut;

– kolor żółty – oznacza czas oczekiwania na pierwszy kontakt z lekarzem do 60 minut;

– kolor zielony – oznacza czas oczekiwania na pierwszy kontakt z lekarzem do 120 minut;

– kolor niebieski – oznacza czas oczekiwania na pierwszy kontakt z lekarzem do 240 minut.

Co ważne, ten czas oczekiwania pacjenta na pierwszy kontakt z lekarzem jest narzucony odgórnie przez Ministra Zdrowia w drodze rozporządzenia z dnia 27 czerwca 2019 r. w sprawie SOR-ów.

Mnie założono na nadgarstek żółtą opaskę. Lecz nikt mnie wówczas nie poinformował, że mój czas oczekiwania na pierwszy kontakt z lekarzem wynosi do 60 minut.

I rzeczywiście asystent lekarza za około godziny zabrał mnie do gabinetu lekarskiego, w którym lekarz rezydent przeprowadził  ze mną wywiad lekarski, zrobił ekg i ponownie kazał czekać na korytarzu.

Również na tym etapie nie otrzymałem żadnej informacji  co się dzieje ze mną i co dalej.

Na korytarzu (holu-czyli obszarze oczekiwania) było około 20 pacjentów, siedzących na krzesłach, na wózkach i leżących na noszach – wózkach rozmawiałem z innymi oczekującymi, ten czas oczekiwania na korytarzu jest długi dopiero po pierwszym kontakcie z lekarzem. I rzeczywiście ten drugi okres oczekiwania w moim przypadku był dłuższy bo około godziny. Najgorsze było to, że podobnie jak inni czekający (pytałem ich) nie wiedziałem nic, co mi jest, co dalej, ani nie było żadnego zainteresowania zarówno mną jak i innymi pacjentami. Po prosu wiało na korytarzu smutkiem i grozą.

Po około godzinie zostałem wprowadzony do innego pokoju i tym razem młoda kobieta przeprowadziła ze mną wywiad, chyba lekarski, bo miała słuchawki na ramionach. Do tej pory nikt mi się nie przedstawił, że jest lekarzem czy pielęgniarką, dopiero sam zobaczyłem, że pracownicy mają na szyjach paski z napisami lekarz rezydent.

Ta rozmowa podobnie jak poprzednia były krótka, oschła, jakby z musu, żadnego uśmiechu, przyjaznego podejścia do pacjenta.

Po niej ponownie zostałem na korytarzu, czekając wciąż nie wiedząc na co. Jeżdżąc na swoim wózku rozmawiałem z innymi pacjentami, z 93 letnią kobietą samotnie czekającą od 7 rano ( a było już około 16,00), ze starszym małżeństwem , również czekającym od rana , ona chora na białaczkę, on po roku leżenia w tym szpitalu na nowotwór jelita grubego, a dziś w asyście żony. Nie widziałem aby ktoś z personelu w jakiś ludzki sposób służył im pocieszeniem lub pomocą.  Miałem wrażenie, że jestem w kostnicy, a nie w szpitalu dla dobra mojego zdrowia.

Nareszcie zostałem zabrany i położony w Sali obserwacyjnej z chyba 11 łóżkami i podłączony do monitora. Czynił to mężczyzna bez żadnych oznaczeń, lekko łamiąc język polski. Po około pół godziny, po powracającym bólu w nadbrzuszu, zacząłem odczuwać, że zbliża się napad częstoskurczu serca,  podobny jak w momencie wezwania karetki przez lekarza rodzinnego.

Zawołałem przechodzącą młoda parę pracowników i powiedziałem, że „ chcę zgłosić spostrzeżenia jakie czuję”. Usłyszałem, że oni nie są stąd i odeszli jak gdyby nigdy nic. Ponownie zawołałem kogoś i poprosiłem lekarza „stąd”. Po kilku minutach podeszła do mnie ta młoda kobieta, która przeprowadzała ze mną drugi wywiad i z pewnym  zniechęceniem, a dla mnie nawet z trudno ukrywanym oburzeniem, wysłuchała i stwierdziła „ tu każdego coś boli”. A na moją uwagę, że przecież ktoś chyba mnie obserwuje bo to jest sala obserwacyjna, odcięła się krótko „ takie mamy warunki i ciężką pracę”. To byłą młoda lekarka rezydent na stażu lekarskim.

Chyba jednak się trochę przejęła moją uwagą, bo za kolejne kilkanaście minut, może do pół godziny, zostałem zabrany kolejno na zdjęcie rtg klatki piersiowej i usg. Po powrocie na salę obserwacyjną, gdzieś po 20-30 minutach zostałem zabrany na oddział kardiologiczny, jak usłyszałem od wiozącej mnie kobiety ( bez żadnego paska z napisem kto) na dalszą obserwację i badania.

Tam w pokoju pielęgniarek zarejestrowano mnie na oddział i zakwaterowano w pokoju nr 12 ze starszym mężczyzną. Wieczorem otrzymałem jakieś leki, nikt nie mówił jakie i na co, i pozostawiono do jutra. Żaden lekarz ani pielęgniarka nie rozmawiał ze mną na temat mojego stanu i co dalej? Całe szczęście, że na oddziale kardiologicznym już towarzyszyła mi była żona, dziś partnerka.

Kiedy rano ponownie przyniesiono mi leki bez milczenia, poszedłem do dyżurnej pielęgniarki i poprosiłem o poinformowanie jakie i na co je biorę. Nieco zdenerwowana moim pytaniem, podeszła do parapetu na którym stały zestawy leków dla pacjentów oddziału i coś pod nosem zaczęła mówić. Ponieważ nie dosłyszałem spróbowałem podejść bliżej. Wtedy ona uniesionym głosem rzuciła cierpko „ proszę się nie zbliżać do mnie!” Odwróciła się i krótko powiedziała nazwę leków. Celowo ciepło i grzecznie podziękowałem.

Wróciłem na salę i czekałem na jakiegoś lekarza. Pytałem sąsiada czy na oddziale są jakie obchody z udziałem lekarza. Sąsiad przebywający na sali od kilku dni odpowiedział, że nic takiego nie ma.

Rano na salę przybył trzeci pacjent, który miał mieć dzisiaj zabieg ablacji zaburzeń rytmu serca. Po około godzinie przyszła do niego jakaś młoda kobieta, nie przedstawiła się, ale na pasku miała zapisane lekarz rezydent.Na początku rozmowy od razu podsunęła mu do podpisania zgodę na zabieg. Podczas rozmowy pacjent zdenerwował się i emocjonalnie zareagował, że odmawia podpisu i idzie do domu. Kiedy lekarka już zamierzała odchodzić przyjmując jego oświadczenie za ostateczną decyzję, poprosiłem ją grzecznie aby dała mu pół godziny na przemyślenie, a ja ją powiadomię. Rzeczywiście tak się stało. Wraz z drugim sąsiadem z sali przekonaliśmy kolegę, aby nie rezygnował z zabiegu w chwili emocji.  Bez trudu dał się przekonać. Po prostu zrozumiał nasze, nota bene laickie, przekonanie. Po godzinie przywieziony z zabiegu, mimo bólu, podziękował nam.

Przed obiadem przyszła ta sama lekarka rezydent, ale już do mnie. Okazało się, że jest to lekarz mnie prowadzący. Ale ona tak się nie przedstawiła, to ja się domyśliłem. Była nieco skonsternowana, chyba po naszym skutecznym przekonaniu kolegi do zabiegu, ale spokojnie, starając się zachować pewność siebie, poinformowała mnie co podejrzewa i co zamierza dalej.

Poprosiłem o konsultację z lekarzem, którego wymieniła jako specjalistę. Obiecała i odeszła. Zamiast tego po kolejnej godzinie przyszła z wypisem i kartą informacyjną leczenia, w której zapisała mnie na umówiona wizytę z tym lekarzem za miesiąc w Poradni Kardiologicznej tego szpitala.

Po odszukania jakiejś  pielęgniarki i zdjęciu dwóch wenflonów, bo nikt się nimi nie przejmował, wyszedłem z oddziału, bez żadnego zainteresowania personelu oddziału. Nikt mnie informował o niczym, nikogo nie interesowało moje wyjście, kiedy, z czym, z kim  i jak.”

Kochani Czytelnicy!

Ja jestem obyty z życie i ze szpitalami. Przeżyłem już 25 lat od wycięcia żołądka z powodu nowotworu złośliwego. Dam sobie radę, jestem zawodowym prawnikiem i potrafię poruszać się w gąszczu przepisów i wiem jak je stosować prawie w każdej sytuacji, także tu w szpitalu.

A co może czuć i co zrobić każdy Obywatel nie znający się na prawie i obowiązkach służby zdrowia na takie „ świadczenia zdrowotne”!

Reasumując, mogę  określić swój pobyt i pomoc medyczną jako „ obróbkę przedmiotu – rzeczy”, a nie pomoc i opiekę medyczna człowiekowi, obywatelowi, jako podmiotu chronionego konstytucja i prawem medycznym.

Aby utwierdzić się, że mój pobyt w szpitalu nie był jedynym przykładem mojej negatywnej oceny pod tym względem, przeglądnąłem dostępne opinie innych pacjentów, w tym na stronie internetowej tego szpitala.

I znowu, niestety, moje spostrzeżenia nie były odosobnione i przesadzone.

Przeczytałem 49 kolejnych opinii pacjentów i prawie wszystkie negatywne o pracy szpitala, lekarzy i pielęgniarek.

W szczególności potwierdziły one nagminnie powtarzające się mankamenty jak:

– zbyt długi czas oczekiwania na podjęcie świadczenia ze strony zatrudnionego personelu, głównie lekarzy;

– brak dokładnej informacji o sposobie i czasu udzielanego świadczenia;

– pozostawianie pacjenta w nieświadomości, co dalej z procesem leczenia i zdrowia;

– traktowanie pacjenta jak przedmiot, a nawet opryskliwe zachowanie wobec pacjenta;

Spróbujmy zatem przyjrzeć się jak powinna wyglądać realizacja konstytucyjnego prawa do ochrony zdrowia według obowiązujących przepisów prawa, w tym prawa pacjenta, oraz zgodnie z etyką zawodową lekarzy i deontologią lekarską wykładaną na studiach medycznych, czyli:

Czego możemy i powinniśmy wymagać od pracowników publicznej służby zdrowia, do którego są oni zobowiązani i za co otrzymują wynagrodzenie, a my mamy prawo?

Każdy absolwent studiów medycznych, a po skończeniu stażu podyplomowego Lekarskim  Egzaminem Końcowym, każdy lekarz,

oprócz umiejętności zawodowych, powinien znać i potrafić ( cytuję zgodnie z programem studiów):

– „ znać i rozumieć etyczne, społeczne i prawne uwarunkowania wykonywania zawodu lekarza…”;

– „potrafić komunikować się z pacjentem i jego rodziną w atmosferze zaufania, z uwzględnieniem potrzeb pacjenta oraz przekazywać niekorzystne informacje”;

– „ być gotowym do nawiązania i utrzymania głębokiego  oraz pełnego szacunku kontaktu z pacjentem, a także okazywania zrozumienia dla różnic światopoglądowych i kulturowych”;

– do ” kierowania się dobrem pacjenta”;

– do „ podejmowania działań wobec pacjenta w oparciu o zasady etyczne, ze świadomością społecznych uwarunkowań i ograniczeń wynikających z choroby”.

To są podstawowe obowiązki każdego lekarza udzielającego pomocy medycznej w postaci świadczenia zdrowotnego każdemu pacjentowi.

Podobne do lekarzy OBOWIĄZKI, odpowiednie do zakresu świadczeń medycznych nakłada na pielęgniarki  ustawa z dnia 15 lipca 2011 r. o zawodach pielęgniarki i położnej.

Z kolei obywatelom – pacjentom, z mocy konstytucji ( patrz wyżej art.68 Konstytucji) przysługują ustawowe prawa do ochrony ich zdrowia.

 I tak:

Każdemu pacjentowi,

zgodnie z ustawą z 6 listopada 2008 roku o prawach pacjenta I Rzeczniku Praw Pacjenta, oprócz prawa do „ bezpłatnych świadczeń opieki zdrowotnej przysługuje ( cytuję z ustawy):

– Art. 9. 1. Pacjent ma prawo do informacji o swoim stanie zdrowia.

 2. Pacjent, w tym małoletni, który ukończył 16 lat, lub jego przedstawiciel
ustawowy mają prawo do uzyskania od osoby wykonującej zawód medyczny
przystępnej informacji o stanie zdrowia pacjenta, rozpoznaniu, proponowanych oraz możliwych metodach diagnostycznych i leczniczych, dających się przewidzieć następstwach ich zastosowania albo zaniechania, wynikach leczenia oraz rokowaniu, w zakresie udzielanych przez tę osobę świadczeń zdrowotnych oraz zgodnie z posiadanymi przez nią uprawnieniami.

……

5. Po uzyskaniu informacji, o której mowa w ust. 2, pacjent ma prawo
przedstawić osobie wykonującej zawód medyczny swoje zdanie w tym zakresie.

– Art. 20. 1. Pacjent ma prawo do poszanowania intymności i godności,
w szczególności w czasie udzielania mu świadczeń zdrowotnych.
2. Prawo do poszanowania godności obejmuje także prawo do umierania w
spokoju i godności.

 Art. 21. 1. Na życzenie pacjenta przy udzielaniu świadczeń zdrowotnych
może być obecna osoba bliska.

– Art. 23. 1. Pacjent ma prawo do dostępu do dokumentacji medycznej
dotyczącej jego stanu zdrowia oraz udzielonych mu świadczeń zdrowotnych.
4

To są nasze podstawowe prawa w ramach bezpłatnej opieki zdrowotnej, których wyegzekwowanie od konkretnych pracowników  służby zdrowia, w dużym stopniu zależy od nas samych.

My Obywatele od lat wiemy, że te ustawowe obowiązki fachowych pracowników służby zdrowia i wymienione prawa pacjenta, są bardzo ważnymi, lecz często „suchymi” przepisami prawa, których przestrzeganie i praktyczna realizacja zależy głownie od personelu medycznego, ale także od nas samych-pacjentów.

Ale, niestety, niewiele robimy, aby taką sytuację zmienić!?

Dla przykładu, porównajmy jak wyglądają realia w procesie leczenia, choćby stwierdzone przeze mnie osobiście, czy w internetowej ocenie 49 pacjentów „mojego” szpitala. A najlepiej to wie każdy na własnych doświadczeniach jako pacjenta publicznej służby zdrowia.

Spróbujmy pokazać te różnice, odpowiadając na zadane pytanie w tytule tego artykułu.

Czego tak bardzo brakuje w publicznej służbie zdrowia oprócz pieniędzy?

„ Pozytywne rokowania w leczeniu i skuteczną terapię w znacznym stopniu wspiera pozytywne myślenie chorego, nastawienie do procesu leczenie, oraz wiarę w wyzdrowienie!” Doświadczeni lekarze mówią wprost że to jest warunek konieczny.

Tę prawdę uczą na studiach medycznych, w szkołach pielęgniarskich i zapewne zna ją fachowy personel służby zdrowia, często z własnego doświadczenia zawodowego.

Zatem logicznym wydaje się być, że to oni w czasie świadczeń medycznych mogą i powinni kształtować pozytywny stosunek pacjenta do procesu leczenia.

Proszę zwrócić uwagę, że  ustawodawca (sejm i senat) nie bez powodu w ustawie z dnia 27 sierpnia 2004 r. o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych definiuje każdą pomoc medyczną jako

 „ świadczenie zdrowotne ”

No i w tym „sęk”?!    

Czy w swojej codziennej pracy fachowi pracownicy służby zdrowia budują to świadczenie zdrowotne pod względem psychicznym?

Odpowiedź na to pytanie niech stanie się Twoim zadaniem czytelniku i myślą przewodnią w każdym przypadku, gdy staniesz przed fachowym pracownikiem służby zdrowia w trosce o własne zdrowie!

Pamiętaj że masz konstytucyjne prawo do ochrony zdrowia, w tym do zdrowia psychicznego, do dbałości pacjenta, do jego zrozumienia, do przyjaznego i ciepłego podejścia ze strony wszystkich pracowników służby zdrowia. Nie wspominając już o etyce zawodowej, deontologii lekarskiej i zwykłej ludzkiej emapatii.

Wymagaj tego od lekarzy i pielęgniarek w każdej placówce służby zdrowia.

Nie daj sobie wmówić, że: „ taką mamy służbę, zdrowia”, że „ służba zdrowia jest niedofinansowana” , że „to ich trudna praca”, że „ nie mają dobrego wynagrodzenia” , że „ nie mają warunków do dobrej pracy”.

Jeżeli nawet tak jest w konkretnym przypadku, to od tego są odpowiednie władze publiczne, władze placówek służby zdrowia, ich przełożeni. Wszyscy oni biorą za to wynagrodzenie. ”. TY nie jesteś od „ rozgrzeszania” złej pracy służby zdrowia pod żadnym względem.

Ty masz otrzymać właściwą, odpowiednią i staranną pomoc medyczną, za która płacisz składkę zdrowotną przez cały okres swojej pracy zawodowej. Przestań się obawiać, że swoimi, uzasadnionymi prawem, żądaniami zostaniesz jeszcze gorzej potraktowany !!!

          Niech w końcu te zapisane w prawie obowiązki fachowych pracowników służby zdrowia i teoretyczne prawa pacjenta staną się realne i wykonalne, a nie jak dotąd zbyt często są „pustymi” przepisami prawa.

Bronisław                                                                     marzec 2023 r.


Weszliśmy w Nowy 2023 Rok. Mija styczeń i co dalej z naszymi postanowieniami noworocznymi

Styczeń, zima kalendarzowa w pełni, śniegu tak właściwie nie ma, a my coraz częściej wpadamy w  ponury, deszczowo jesienny, nastrój. I tak oto weszliśmy w Nowy 2023 Rok. Zapewne też zapomnieliśmy o postanowieniach noworocznych na nowy rok, nie mówiąc już o tych najważniejszych, często sekretnych, dotyczących głównych celów życiowych.

A może zamiast, ulegać ponuremu nastrojowi, patrząc na smutne widoki, poddawać się sprzyjającej drzemce poobiedniej, to może jest dobry czas na głębsze zastanowienie.

Jaki był/jest/ podstawowy cel/cele/ mojego życia, bez względu na to w jakim jestem wieku.

Czy dotychczasowe życie spełniło moje marzenia, ambicje i aspiracje?

Czy noworoczne postanowienia, podobnie jak z ubiegłych lat, są zbieżne z moimi celami życiowymi? No i jak wygląda ich realizacja?

Czy tak właściwie jestem szczęśliwy?

Obok różnych, podstawowych, celów życia każdego człowieka, czy jak kto woli przede wszystkim, są cele wskazane przez Boga, który tworząc Świat i istotę ludzką wskazał następujący sens życia człowieka, nakazując mu:

„ Bądźcie płodni i rozmnażajcie się abyście zaludnili ziemię…”   

(Biblia – Księga Rodzaju, Rozdział I wiersz 28).

Ten boski cel jest w pełni zbieżny z jedną z podstawowych, biologicznych potrzeb człowieka, a mianowicie z naturalnym popędem seksualnym. Gdyby ten cel boski – prokreacja i zaspokojenie ludzkiego popędu seksualnego – nie był realizowany, z czasem ludzkość przestałaby istnieć.  Tak więc mamy pierwszą, teologiczną odpowiedź na pytanie, jaki może być wspólny cel życia każdego człowieka. Jest nim prokreacja, czyli rozmnażanie się. W zależności od poziomu inteligencji jest on planowo realizowany lub, niestety jeszcze stosunkowo często, z zaskoczenia, żeby nie powiedzieć „wpadkowo”.

Jak się współcześnie okazuje ten boski cel, prawie wszystkich religii na naszym globie jest , można śmiało powiedzieć, „ w pełni realizowany” .

– W 1 wieku nowej ery szacunkowa liczba ludności wynosiła ok 200 mln.

– W  1000 roku  liczba ludności wynosiła ok 350 mln;

– W roku 1500 żyło ok 500 mln ludzi, co stanowiło podwojenie po 1500 latach;

– Około 1820 roku przekroczyliśmy 1 miliard

– W roku 1999 zaludnienie wynosiło już  6 miliardów;

– W listopadzie 2022 roku na naszym globie żyło 8 miliardów ludzi. Oznacza to, że w ciągu ostatnich 22 lat nastąpił wzrost aż o 2 miliardy!!!

W tym artykule nie będziemy rozważać negatywnych skutków takiego wzrostu liczby ludności na Świecie, choćby w zakresie wystarczalności wyżywienia dla całej populacji.

Przyjmując boski cel życia człowieka, za główny i powszechny, to kolejnymi podporządkowanymi celami życia powinny być takie wartości jak:

Miłość;

współżycie seksualne;

małżeństwo, związek partnerski, ale heteroseksualny;

dzieci, ich rozwój, wychowanie i wykształcenie;

oraz rodzina.

Nie oznacza to wcale, że te podporządkowane wartości nie mogą być samoistnymi i to ważnymi celami życia człowieka według jego indywidualnego wyboru.

Wydaje się, że ten boski i naturalny cel życia istoty ludzkiej w potocznym rozumieniu jest prawie oczywisty dla każdego człowieka.

A jednak czy tak jest w rzeczywistości? Czy rozmnażanie się jest takim wyraźnie i w pełni świadomie powszechnie przyjętym, głównym zamysłem i sensem życia każdego człowieka?

Żyjemy w XXI w., postęp cywilizacyjny jest niebywale szybki, a aspiracje, ambicje i dążenia powodują, że bardzo wielu młodych ludzi odkłada na dalszy plan tworzenie rodziny jako podstawowego, naturalnego i boskiego celu istnienia człowieka na ziemi. Ich plany koncentrują się na osiąganiu (według nich) wartości najwyższych i aktualnie najważniejszych, dających człowiekowi możliwości jak największej i jak najpełniejszej samorealizacji w znaczeniu materialnym i pozamaterialnym.

Co się okazuje? Prokreacja, w rozumieniu boskiego nakazu, wynikającego z dogmatu Starego Testamentu („rozmnażajcie się, po to by zaludnić ziemię i panować nad nią”), nie jest dla przeciętnego człowieka najważniejszym celem i sensem jego życia.

Zapewne to dążenie będzie najważniejsze dla wiernych wyznawców Boga. Jednak nawet wśród nich zdania są różne, do czego przyczynia się niezwykły postęp i rozwój cywilizacji oraz rosnąca wraz z nimi świadomość światopoglądowa.

Od najdawniejszych czasów wielcy świeccy filozofowie poszukiwali najważniejszego celu  życia człowieka.

Jeden z trzech najsławniejszych filozofów starożytnej Grecji, Arystoteles, żyjący w latach 384 do 322 p.n.e., już wówczas dowodził:

„Szczęście jest sensem i celem życia, ostatecznym i najwyższym dążeniem człowieka”.

  W XVIII w. pisarz i filozof francuski Jean-Jacques Rousseau w pełni potwierdził myśl filozofów greckich, głosząc:

 „Celem życia ludzkiego jest szczęście, któż z nas jednak wie, jak je osiągnąć”.

 Dziś we współczesnym nam świecie twórcy psychologii pozytywnej, Amerykanie Martin Selligman i Tal Ben-Shahar, porównując wartość pieniądza do szczęścia, naukowo potwierdzają:

„Tak jak w świecie biznesu najwyższą wartość mają pieniądze, na które wszystko się przelicza, tak w życiu człowieka najwyższą wartością jest szczęście, bo to w nim wszystko się mierzy”.

 Czy tak myślą ludzie mądrzy i doświadczeni na całym świecie? Aby to sprawdzić, sięgam do filozofii wschodnich i szkół buddyzmu tybetańskiego, których największy i najsławniejszy żyjący dziś przedstawiciel, Dalajlama, wszem i wobec głosi światu:

 „Czy człowiek jest wierzący czy nie, czy wyznaje taką czy inną religię, celem naszego istnienia jest szczęście, całe nasze życie zmierza ku szczęściu”.

 Tak myślą i twierdzą od wieków mędrcy i naukowcy w Azji, Ameryce i w Europie, a zapewne i w innych częściach naszego świata. Kiedy poszukiwałem w dostępnych mi źródłach naukowych odpowiedzi na pytanie, czy są jakieś inne tak powszechne, uniwersalne i najważniejsze zamiary jak szczęście, z reguły wszędzie natrafiałem na tę samą odpowiedź. To ono jest celem życia człowieka. Szczęście jest jednak różnie nazywane, określane lub rozumiane.

 Ukoronowaniem i powszechnym, międzynarodowym uznaniem szczęścia za najważniejszy cel życia człowieka jest rezolucja Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych (ONZ) z dnia 28 czerwca 2012 r. ustanawiająca na całym świecie Międzynarodowy Dzień Szczęścia obchodzony corocznie 20 marca. Myślą przewodnią ONZ jako najwyższego światowego gremium, skierowaną do ludzi całego świata, jest stwierdzenie:

 „Dążenie do szczęścia jest podstawowym celem człowieka.

Czy szczęście, o którym piszą mądrzy ludzie z całego świata, może być także Twoim nadrzędnym celem życia?

Szczęście, nawet w takim ogólnym rozumieniu, jaki wyżej przedstawiłem, cytując powiedzenia wielkich mędrców, nie tylko może, lecz wręcz powinno być celem i sensem życia każdego człowieka. Jednak tak ogólnie sformułowane pojęcie byłoby trudne do osiągnięcia w praktyce życia każdego przeciętnego człowieka. Bo właściwie z ust tych wielkich ludzi wcale nie wynika, co to jest szczęście, co się na nie składa.

I tak oto powracam do pytań zadanych na wstępie podsumowując je konkretnym pytaniem:

Czy w swoich postanowieniach, w tym noworocznych, realizujesz wyznaczone cele na swojej drodze do prawdziwego szczęścia, określonego przez samego siebie?

Aby w tym poście być wiarygodnym autorem przytoczę niektóre swoje mocne postanowienia, które zrealizowałem na przestrzeni swojego życia bądź aktualnie realizuję:.

W wieku 28 lat postanowiłem że z dnia na dzień rzucę palenie! Nie palę do dziś, a to już sporo lat.

– Po ciężkiej chorobie nowotworowej popadłem w uzależnienie od alkoholu. Po 7 latach od operacji i nadużywania alkoholu, postanowiłem przerwać picie. Po terapii zostałem całkowitym abstynentem i takim jestem od 18 lat!

– Rozwiodłem się z trzecią żoną bez orzekania o winie, z obustronnych przyczyn. Ponieważ ją kochałem postanowiłem ponownie o nią „zawalczyć”. Trwało to 6 lat! Jesteśmy znowu razem i sądzę że oboje szczęśliwi.

Myślę, i tak uważają najbliżsi, że mogę być dobrym przykładem wyznaczania celów życiowych i ich osiągania.

Nie dajmy się tylko zwieść mitom o złych cechach narodowych Polaków takich jak: brak planowania strategicznego, pobieżne określanie celów i zadań, czy chaos i brak wytrwałości w ich realizacji. ( O cechach Polaków i innych narodów pisałem w blogu w lutym 2021 roku).

Uwierzcie mi, o wiele lepiej i szczęśliwie żyje się jak ma się wyznaczone cele życiowe, zadania, mocne postanowienia oraz cierpliwość i wytrwałość w ich realizacji. I w tym, oprócz wiary w siebie, możemy szukać wsparcia boskiego.

Bronisław                                                                              styczeń 2023 r.


Jest takie słowo, które oddaje wszystko co dobre o człowieku!

Jest takie zachowanie, które czyni człowieka prawym i sprawiedliwym!

Jest takie poczucie w człowieku, które rodzi szczerość i prawdomówność!

Jest taka więź w związku małżeńskim (partnerskim stałym), która daje gwarancje dobrego i spokojnego życia!

Jest takie „alibi” dla człowieka, które zwalnia od zarzutów złego działania!

Jest taki „pieniądz” w biznesie, którym każdy przedsiębiorca chciałby obracać!

Jest takie wspomnienie o człowieku po śmierci, którego każdy chciałby się doczekać!

To jest tak droga wartość, że nie można jej wycenić!

Zapewne już wiesz co to takiego?! Nie? Nie wierzę?!

Po prostu zbyt mało uwagi jej poświęcasz i to jest Twój, Jej, Jego, Nasz błąd!!!

                                                  ____     1   ______   

Pamiętam takie zdarzenie.

Po pracy jak co dzień wysiadłem z samochodu parkując na ulicy koło domu, w którym mieszkam. Nie zdążyłem jeszcze siąść do obiadu, kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Ujrzałem uśmiechniętego człowieka, który zapytał po nazwisku czy to ja. Nie podejrzewając nic złego po jego szerokim uśmiechu, śmiało potwierdziłem, mimo iż nie miał żadnego identyfikatora. Wtedy on wyciągnął zza pleców moją saszetkę z całym „dossier” i niemałą sumą pieniędzy. „Zostawił Pan ją na dachu samochodu – oznajmił wesoło. Wszystko jest na miejscu tylko musiałem sprawdzić gdzie szukać właściciela „.

Zaskoczony jego tak serdecznym podejściem do zdarzenia bardzo mu dziękowałem. Ponieważ jestem prawnikiem od razu poprosiłem aby chwilę poczekał na znaleźne po sprawdzeniu ilości gotówki i ustaleniu kwoty znaleźnego. Ależ proszę Pana to mój obowiązek, zresztą jak każdego

 u c z c i w e g o   człowieka.

Nawet nie zdążyłem mu wytłumaczyć, że to także uczciwe z mojej strony zapłacić należne wynagrodzenie, kiedy już był poza drzwiami wyjściowymi z domu.

                                                       ___  2  ____

Spośród wielu klientek i klientów w prowadzonych przeze mnie sprawach rozwodowych, szczególnie pamiętam jednego. Pan Józef,*( imię zmienione ze względu na tajemnicę adwokacką) ponad pięćdziesięcioletni, stateczny urzędnik, przed kolejną rozprawą sądową, nieśmiało, a nawet z zażenowaniem, wyznał mi swoje kredo życiowe. Na dowód opowiedział jedno ze zdarzeń ze swojego pożycia z rozwodzącą się małżonką.

Kiedyś, będąc kierownikiem wycieczki pracowników swojej firmy do Warszawy, podczas noclegu w „pałacyku” słynnej aktorki Ćwiklińskiej w Podkowie Leśnej zachował się nie jak „prawdziwy mężczyzna” wobec kobiety. Otóż późnym wieczorem przyszła do jego pokoju uczestniczka wycieczki, jedna ze współpracownic. Niby o pomoc, a jednak… Po krótkiej rozmowie okazało się, że tak właściwym jej celem była zdecydowana chęć spędzenia upojnej nocy, w ramionach mężczyzny, którego jak się dowiedział „podziwia i ..pragnie”.

To było chyba w szóstym roku jego związku małżeńskiego, kiedy miał już dwójkę dzieci. Już wówczas jego współżycie seksualne z żoną od początku nie układało się dobrze. Rzeczywiście podobała mu się koleżanka z pracy już wcześniej. Chyba nawet zauważał, że on także się jej podoba, ale nie wyobrażał sobie takiej sytuacji, ona przecież była w związku małżeńskim.

Mimo tak sprzyjającej sytuacji, sam na sam z piękną kobietą, która wyraźnie prowokowała do miłosnych igraszek z  zażenowaniem odmówił, prawie czując się winnym.

Nawet ja doświadczony życiowo prawnik, z męskim zaciekawieniem spytałem: dlaczego nie skorzystał z takiej okazji?

„Proszę Pana, nie chciałem zdradzać żony, a tym bardziej dzieci i złamać złożonej przysięgi małżeńskiej. Myślę , że na tym polega

uczciwość w związku małżeńskim?!

Po 23 latach pożycia Sąd udzielił małżonkom rozwodu bez orzekania o winie, mimo iż On mógł wykazać procesowo, że tak naprawdę wina była po stronie żony. Pan Józef nigdy nie zdradził żony!!!

                                                      ___   3   ____

„Panie Mecenasie inwestor nie chce mi zapłacić za wykonane roboty budowlane pełnego wynagrodzenia”- takie słowa padają bardzo z ust klientów mojej kancelarii, najczęściej młodych i mniej doświadczonych przedsiębiorców prowadzących firmy budowlane i nie tylko budowlane.

„Proszę mi pokazać zawartą umowę”- zawsze tak zaczynam pomoc prawną.

I w tym momencie ujawnia się formalna przyczyna powstałych sporów na tle zapłaty wynagrodzenia za wykonane roboty.

Otóż, dość często Ci wykonawcy robót /usług/, z zaskoczeniem dla mnie, odpowiadają dość beztrosko: – no nie mam umowy na piśmie, przecież my wszystko żeśmy dokładnie uzgodnili, a zlecający inwestor dał zaliczkę na zakup materiałów. Dlaczego miałbym mu nie wierzyć, że zapłaci?! Przecież tu chodzi o zwykłą ludzka uczciwość w interesach!!!

No właśnie – dlaczego nie wszyscy są uczciwi  w interesach? Dlaczego nadal w biznesie i interesach spotykamy się z przestępczością typu łapówkarstwo,  płatna protekcja, czy oszustwem.

Co  zatem znaczy:

 „uczciwość w biznesie”

 i czy można na niej polegać?

                                                      ___   4   ___       

W życiu niestety zdarza się i tak, że niewinny i uczciwy człowiek zostaje podejrzany o popełnienie przestępstwa , najczęściej wskutek błędnych, omyłkowych, a czasem złośliwych działań innego człowieka.

 To czy oskarżony popełnił przestępstwo i jest winny rozstrzygnąć powinien niezależny i niezawisły sąd. Ale do tego czasu, wobec oskarżonego (podejrzanego) o ciężkie przestępstwo (zagrożone wyższą karą) prokurator może zastosować środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania.

Ustawowym celem tymczasowego aresztowania jest, co do zasady, zabezpieczenie wypełniania przez oskarżonego obowiązków procesowych, w tym przede wszystkim powstrzymywanie się od utrudniania postępowania policji i prokuratury.

Tym środkiem i celem nie może być tzw. „ areszt wydobywczy”, wielokrotnie przedłużany w bezprawnej praktyce, polegający na wymuszeniu od aresztowanego  przyznania się do postawionych zarzutów lub obciążających inne osoby.

Aby zapobiec bezzasadnemu zastosowaniu „najcięższego” środka zapobiegawczego jakim jest tymczasowe aresztowanie, a co gorsze na przykład w celu bezprawnego „ aresztu wydobywczego”, istnieje możliwość wniesienia innego środka zapobiegawczego w postaci poręczenia majątkowego, społecznego lub osoby godnej zaufania.

I tu ogromne znaczenie ma powszechnie znana

 uczciwość podejrzanego – oskarżonego człowieka.

Znając uczciwość takiej osoby, pracodawca, u którego pracuje, zespól w którym pracuje lub się uczy, organizacja społeczna, której jest członkiem, kierownictwo szkoły lub uczelni, zespół żołnierski, w którym służy, osoba /osoby/ godne zaufania, mogą złożyć poręcznie społeczne, które zamiast tymczasowego aresztowania zagwarantuje, że oskarżony nie będzie utrudniał postępowanie karne i stawi się na każde wezwanie .

Można by rzec, że w takim przypadku uczciwość podejrzanego lub już oskarżonego będzie stanowić dowód„ alibi” dające gwarancje jego obrony w postępowaniu karnym.

                                                   ___   5   ____        

„ To był dobry, uczciwy człowiek ”- Jakie to piękne epitafium życia szczęśliwego człowieka!

Kto taki zasłużył swoim życiem na taką pamięć? Po kim zostały takie dobre wspomnienia?

Nie był bohaterem, który zadziwił świat. Nie był znanym mężem stanu. Nie był uwielbianym przez fanów idolem. Nie był również podziwianym celebrytą.

Był zwykłym człowiekiem, jakich wielu na świecie, w kraju, między nami i tuż obok nas. A jednak dobra pamięć o nim na długo pozostaje w naszych sercach i umysłach.

Dziś jego dorosłe dzieci z nieukrywaną miłością mówią o nim: „Tato był dobrym ojcem i wzorem wychowawczym! To dzięki niemu zawdzięczamy dobre wychowanie i odpowiednie wykształcenie! „

Żona-wdowa, ze złamanym serce, ogarnięta pustką samotności, nie może pogodzić się z odejściem najbliższego człowieka, jej ostoi życiowej. ” To był wspaniały, mądry człowiek, dobry mąż – partner na dobre i na złe, towarzysz szczęśliwych i czasem trudnych dni wspólnego życia, a także dobry ojciec i opiekun rodziny” 

Przyjaciele, koledzy, znajomi, a także ci, którzy spotkali go na swojej drodze życiowej, mówią krótko: Uczciwy i prawy człowiek! Bezinteresownie pomagał ludziom!

Koledzy z pracy, z uznaniem wspominają: Konsekwentny, pracowity i wytrwały w dążeniu do celu! On kochał swoją pracę!

Któż to jest? Kto był tym szczęśliwym człowiekiem. Kto tak kochał żonę, dzieci, dbał o rodzinę, był wzorowym ojcem? Cenił pracę, a ona dawała mu satysfakcję? Był dobrym człowiekiem i czynił dobro innym?

Ten człowiek to piękna wizja naszych pragnień. To jest moje, twoje, jego, jej i wielu, wielu ludzi, najskrytsze marzenie pośmiertnej samorealizacji spełnionego, szczęśliwego życia !!!

Pozostawić po sobie dobre wspomnienie. Pozostać w ludzkiej pamięci jako dobry, uczciwy człowiek! To najpiękniejsze epitafium jakie może sobie wymarzyć człowiek za życia!

To może być kiedyś dobre wspomnienie o mnie, o Tobie, o każdym z nas, bez względu na płeć, rasę, wiarę, po prostu o człowieku, który pozostawił po sobie dobrą pamięć, żyjąc i pracując uczciwie, realizując swoją drogę do szczęścia.

A więc, pamiętajmy o tym na każdym etapie naszego życia. Tak jak żyjemy dziś, tak nas będą oceniać  po naszej śmierci!

                                                     •••

W pierwszym przykładzie naszego postu, śmiało możemy mówić o u c z c i w o ś c i w odniesieniu do przyzwoitego zachowania się człowieka  w codziennym życiu.

A więc o takich cechach dobrego człowieka jak prawość, sprawiedliwość, porządność, szlachetność, rzetelność, a także skromność, dżentelmeneria i etyczność. O takiej osobie mówimy „dobry człowiek”.

                                                   •••

W drugim przypadku u c z c i w o ś ć  jest wyrazem wierności i lojalności wobec osoby bliskiej, kochanej.

A więc o takich cechach charakteru jak: oddanie, przywiązanie, stałość, stateczność, etyczność, moralność, cnotliwość, uczciwość i wiara małżeńska – partnerska, a także zaufanie i słowność w przysiędze. O takim człowieku mówimy „ wierny jak pies” albo osoba godna zaufania.

                                                   •••

Trzecia sytuacja ma miejsce w mniejszych sprawach gospodarczych, czasami w codziennych czynnościach życiowych. To nic innego jak z jednej strony lekkomyślność i łatwowierność, zaś z drugiej strony  n i e u c z c i w o ś ć   ludzka.

A tak bardzo chciałoby się oprócz pieniędzy w biznesie i drobnych umowach, koniecznych do zwykłego życia, mieć zwykłą u c z c i w o ś ć, która  jest znacznie droższa niż każdy środek płatniczy na świecie

Czy tak trudno pamiętać i przestrzegać takich ludzkich zasad we wszystkich sprawach życiowych i w interesach jak: prawość, porządność, rzetelność, solidność, fair play, a przede wszystkich zwykła przyzwoitość.

                                                   •••

W czwartym przypadku o  u c z c i w o ś c i  osoby, za którą w obronie czci i wolności murem staje społeczność mówimy prawy, porządny człowiek o czystym sumieniu.

A więc o takich cechach charakteru jak: prawomyślność, praworządność, niewinność, nieskazitelność, rzetelność, odpowiedzialność, przyzwoitość, a także kryształowość, zacność, czy bezgrzeszność. Czyli to porządny, uczciwy człowiek o czystych rękach.

                                                       •••

W piątej sytuacji mamy do czynienie z dobrym wspomnieniem o człowieku po śmierci, zawarte w jak najkrótszym ale zasłużonym i trafnym określeniu – epitafium:

„ To był dobry, uczciwy człowiek”. ( Pisałem o nim w poście z listopada 2019 r.)

A więc człowiek:

prawy w poszanowaniu prawdy i sprawiedliwości;

→ rzetelny w postępowaniu i  w wykonywaniu swoich obowiązków, w domu,   w pracy i obywatelskich;

niezdolny do oszustwa i nie przywłaszczający sobie cudzej własności;

→ zwykły, ludzki, nic do zarzucenia,

 po prostu dobry i uczciwy człowiek

Jakże pięknie brzmią te słowa i określenia.

Niektórzy z nas, czytając ten tekst, pewnie z uśmiechem myślą: w dzisiejszych czasach „ze świecą szukać takich ludzi „.

Nie wnikając jednak czy każdy z nas zasługuje na takie dumne określenia swoich cech charakteru, to na pewno każdy chciałby aby dziś, jutro, a także po śmierci najbliżsi, przyjaciele, koledzy, współpracownicy, znajomi i inni ludzie myśleli i mówili o nim :

 T o   j e s t   /b y ł/    u c z c i w y   c z ł o w i e k  !!!

Bronisław                                                                    listopad 2022 r.         


Czy jesteś na dobrej drodze do prawdziwego szczęścia? Masz okazję się sprawdzić! I to na serio!

Część pierwsza:

Przypomnij wszystko o swoim szczęściu (!?) w miłości i spróbuj porównać czytając.

Prawdziwe szczęście?! Co nim tak właściwie jest? Bogactwo, majątek, pieniądze, luksusowy dom, samochód, jacht, wszystko materialne co potrzebne do dobrego życia i korzystanie z niego bez żadnych ograniczeń?

Tak popularne „ Carpe diem”, a więc czerpanie z tego co nam przyniesie życie dziś, nie bacząc na przyszłość naszą, małżonka-partnera i naszych dzieci.

Czy aby na pewno to dobra droga do szczęścia ?!

„Często słyszysz, że pieniądze nie kupią szczęścia. Ja z tyłu głowy zawsze sądziłem, że pieniądze jednak kupią chociaż trochę szczęścia. Ale to nie jest prawda” – tak twierdzi Sergey Brin, miliarder, współzałożyciel Google

No to może jednak coś niematerialnego? Na przykład zadowolenie z życia, z czegoś konkretnego: z miłości w trwałym  związku małżeńskim, innym partnerskim? Ze swoich dzieci, z pracy zawodowej, z osiąganych sukcesów twórczych, naukowych, sportowych, artystycznych, bądź innych? Być może takim szczęściem jest czynienie dobra innym ludziom, szczególnie dziś imigrantom w czasie wojny w Ukrainie i nie tylko im?

Zastanówmy się ???

Czy chodzi nam o poczucie szczęścia w danej chwili życia, zdobyty sukces już dziś, osiągnięty częściowy cel, czy też o szczęście wynikające z samooceny dotychczasowego życia?

Otóż to, spróbujmy w jakiś uporządkowany sposób dokonać samooceny dotychczasowego życia i postarać się znaleźć w nim odpowiedź na własne pytanie, a właściwie cały test-sprawdzian pod umownym tytułem:

Czy jestem zadowolony ze swojego dotychczasowego życia. Jakiego rodzaju szczęście już osiągnęłam/osiągnąłem/?

I to bez względu na to, w jakim jesteś wieku drogi czytelniku!

W tym celu proponuję odnieść  sprawdzian – ocenę swojej drogi do szczęścia, do najważniejszych wartości życiowych, dominujących w hierarchii potrzeb większości ludzi na świecie, naukowo zbadanych przez słynnego psychologa Maslowa, a o których piszę w mojej książce” Jak żyć aby osiągnąć prawdziwe szczęście…”

Hierarchia potrzeb człowieka, zawarta w umownie zwanej „piramidzie Maslowa”,  moja wiedza i doświadczenie życiowe ( trzy żony,  czworo dzieci, dwukrotna ucieczka od śmierci) , oraz wieloletnia praktyka prawnicza, w tym w sprawach rodzinnych i rozwodowych, pozwoliły mi na sformułowanie własnej definicji prawdziwego szczęścia i wybranie najważniejszych wartości życiowych składających się na tak rozumiane szczęście.

Oto ona:

„Prawdziwe szczęście, to pełnia życia dająca wielkie zadowolenie z osiągnięcia najważniejszych wartości, wybranych za cele i sens życia, polegające na:

– oddaniu w miłości, czyli kochanie i bycie kochanym;

– spełnieniu w małżeństwie, związku partnerskim;

– posiadaniu dziecka /dzieci/;

– dobrym wychowaniu, w tym wykształceniu dziecka /dzieci/;

– spełnieniu w rodzinie;

– satysfakcji z pracy zawodowej;

samorealizacji przez twórcze życie i bezinteresowne czynienie dobra.”

Oczywiście te najważniejsze wartości wybrane przez każdego człowieka do swojego szczęścia mogą być inne. Ja wybrałem siedem, te które zdaniem  naukowców, wielkich filozofów i nas samych ( co wynika z wielu badań), są najistotniejsze dla szczęścia.

Zapamiętajmy !!!

Te najważniejsze wartości życiowe, które decydują o prawdziwym szczęściu  to:

MIŁOŚĆ;  ZWIĄZEK MAŁŻEŃSKI – PARTNERSKI;  DZIECKO/DZIECI/; WYCHOWANIE , w tym WYKSZTAŁCENIE DZIECKA;  RODZINA;  PRACA ZAWODOWA;  SAMOREALIZACJA,  (pogrubione w powyższej definicji).

Abyśmy mogli porównać swoje dotychczasowe osiągnięcia w realizacji tych siedmiu najważniejszych wartości do szczęścia, zobaczmy na czym dokładniej polega spełnienie każdej z nich.

Zatem, wszystkim czytelnikom, którzy chcą sprawdzić siebie i odpowiedzieć na pytanie:

Czy jestem na właściwej drodze do prawdziwego szczęścia?,

proponuję test – zabawę, ale w swoje życie na serio!

Tym bardziej, że w dzisiejszych czasach, w których nie wiemy na 100%  czy przeszliśmy zwycięsko pandemię koronawirusa, gdy toczy się wojna w Ukrainie, kiedy w naszym kraju solidarnie przyjmujemy uchodźców z walczącej Ukrainy, kiedy inflacja niesie drożyznę, trzeba znaleźć chwilę aby zadbać o własne życie i spojrzeć:

Czy moje życie idzie w dobrym kierunku?

Dziś każdy z czytelników ma okazję do refleksji i sprawdzenia, jak to jest w rzeczywistości z moim życiem i szczęściem!

Ponieważ jest to zadanie bardzo trudne, bowiem wymaga krytycznej oceny swojego życia, to w dzisiejszym poście skupimy się na samoocenie pierwszej i najważniejszej wartości życiowej, od której rozpoczyna się i na której opiera się poczucie prawdziwego szczęścia, na przestrzeni całego życia.

To oczywiste, że chodzi o MIŁOŚĆ!!!

MIŁOŚĆ,

a właściwie oddanie w miłości wzajemnej, możemy oceniać po kształtowaniu się i przebiegu jej najważniejszych cech w trakcie trwania związku miłosnego małżeńskiego -partnerskiego, a także w czasie narzeczeństwa. Omówimy je pokrótce jak najprościej.

                                                 • • •

Bliskość – pierwsza cecha związku miłosnego

BLISKOŚĆ – to- moim zdaniem- najważniejsza oznaka/cecha/ związku miłosnego.

Czym charakteryzuje się bliskość w dobrym związku miłosnym- małżeńskim, stałym partnerskim?

 Przyjrzyjmy się jej trochę bliżej.

Najprościej można powiedzieć, że bliskość to poczucie stałej potrzeby bezpośredniego obcowania z ukochaną osobą.

W pierwszym okresie związku miłosnego tę emocjonalną potrzebę bliskości w potocznym rozumieniu nazywamy „ chemią”.

BLISKOŚĆ to pełna akceptacja i zadowolenie z bezpośredniej styczności partnerów wszystkimi zmysłami, wzrokiem, dotykiem, słuchem, węchem, smakiem ( tak, tak), a także szóstym zmysłem, czyli zdolnością wyczuwania niezauważalnych oznak u partnera/ki ( intuicja, wyjątkowa wrażliwość, empatia, a nawet telepatia). Powinna ona występować w postaci emocjonalnej, intelektualnej i fizycznej.

O bliskości nie decyduje więź ekonomiczna, raczej przeszkadza.

Bliskość emocjonalna,

to zdolność do rozumienia i współprzeżywania emocji, uczuć, pragnień, radości, trosk, zmartwień oraz innych przeżyć i zachowań partnerki/partnera/ w związku.

Bliskość intelektualna,

najkrócej rzecz ujmując, to dopasowanie i wzajemne uzupełnianie się poziomów mądrości partnerów związku, rozumianych jako wiedza i doświadczenie, które są potrzebne do jego twórczego rozwoju.

Bliskość fizyczna,

powinna wyrażać się w potrzebie, chęci, tolerancji, czyli w bezpośredniości codziennych kontaktów, bliskiej styczności, szczerych i otwartych rozmowach, czułości i serdeczności, szacunku i życzliwości.

Jednym z najistotniejszych elementów bliskości fizycznej, a także emocjonalnej, jest współżycie seksualne, rozumiane nie tylko jako stosunek fizyczny, ale spełnienie wszystkich elementów bliskości, wskazanych wyżej.

Generalnie można przyjąć, że:

Idealna – wzorcowa bliskość partnerów w związku miłosnym (małżeńskim i trwałym partnerskim) to pełna i głęboka więź uczuciowa, psychiczna i fizyczna polegająca na tym, że ze szczerością, zaufaniem i otwartością powierza się partnerowi wszystkie tajemnice i zamiary umysłu, serca i duszy.

No a teraz, drogi czytelniku, zastanów się dłużej i sięgnij głębiej w siebie, w dotychczasowe życie i spróbuj ocenić swoje poczucie bliskości z partnerem/partnerką.

Jak daleko Ci do wzorca BLISKOŚCI, który jest koniecznym elementem istnienia miłości w Twoim związku?

                                                                   •••

ZAUFANIE – druga z najważniejszych cech związku miłosnego

Zaufanie w związku miłosnym to przeświadczenie graniczące z pewnością, że partnerowi można pod każdym względem wierzyć i ufać oraz, że nie zawiedzie on w żadnej sytuacji życiowej, jeśli nie przekroczy to jego możliwości psychofizycznych.

Ze swojej praktyki zawodowej i doświadczenia życiowego proponuję następujące kryteria oceny istnienia zaufania w stałym związku miłosnym ( małżeńskim – innym partnerskim):

 – Czy mogę wierzyć partnerowi/partnerce/, że nigdy mnie nie zdradzi ( w rozumieniu szerszym niż zdrada seksualna)?

– Czy mój partner zawsze mówi prawdę i jest wobec mnie otwarty i szczery?

– Czy mogę mu/jej/ powierzyć wszystkie moje, nawet najskrytsze, tajemnice i on/ona/ ich nie zdradzi i nigdy nie wykorzysta, na przykład przeciwko mnie w jakichś sytuacjach spornych, kryzysowych itp.?

– Czy mogę zaufać partnerowi/partnerce/ i wierzyć, że zapewni bezpieczeństwo naszemu związkowi, rodzinie i dzieciom?

Czy partner/ka/ jest odpowiedzialny/na/ za siebie, za swoje słowa, czyny oraz czy może i będzie przejmować odpowiedzialność za związek i rodzinę?

– Czy, ogólnie rzecz biorąc, mój partner/ka/ nie wyrządzi w przyszłości jakiejkolwiek krzywdy mnie i rodzinie?

– Czy partner/ka/ nie przyniesie nigdy wstydu naszemu związkowi i rodzinie?

Jeżeli odpowiesz sobie na te pytania, to tak naprawdę utwierdzisz się czy Wasza miłość jest oparta na zaufaniu, które jest fundamentem każdego szczęśliwego związku.

                                                 • • •

DOPASOWANIE – trzecia cecha związku miłosnego

Dopasowanie partnerów prawdziwej miłości to proces wzajemnego doboru i dostosowania się przede wszystkim pod względem:

 –  cech charakteru (osobowości),

 –  poziomu inteligencji (mądrości),

 –  uznawanych przez partnerów wartości życiowych,

 –  priorytetów i kolejności osiągania celów życiowych,

 –  przekonań światopoglądowych, w tym religijnych,

 –  seksualności,

 –  zainteresowań

Jako prawnik specjalizujący się w sprawach rozwodowych chcę podkreślić, jak istotny wpływ na dobry związek małżeński i jego trwałość ma właściwy dobór, czyli dopasowanie się partnerów.

 Posłużę się w tym celu, jakże trafnym życiowo, aforyzmem pisarki i publicystki Magdaleny Samozwaniec:

„Najwięcej rozwodów jest dlatego, że ludzie się pobierają, a nie dobierają”.

A jak wygląda dopasowanie w Twoim związku miłosnym? Spójrz na powyższe kryteria i oceń sama/sam/.

                                                     • • •

SATYSFAKCJONUJĄCE WSPÓŁŻYCIE SEKSUALNE – czwarta, niezwykle ważna, cecha związku miłosnego

Kiedy mówimy o współżyciu seksualnym w związku miłosnym dwojga ludzi, to należy wyraźnie podkreślić, że chodzi o takie zjednoczenie cielesne, które jest efektem wszystkich pozytywnych więzi łączących partnerów. Powinno ono dawać pełne zaspokojenie seksualne.

Idealnym wzorcem współżycia seksualnego jest jednoczesne zespolenie wszystkich więzi, uwieńczone orgazmem, w tym więzi psychicznej, duchowej, emocjonalnej i intelektualnej, w całym okresie trwania związku, a nie tylko w jednym akcie fizycznym.

Dlatego też współżycia seksualnego w stałym związku miłosnym nie należy mylić, a tym bardziej utożsamiać, z seksem rozumianym jako fizyczne zaspokojenie własnej potrzeby seksualnej dla dobrego samopoczucia, lub jako „zaliczenie” partnera seksualnego dla przygody, ani sprawdzenia się w roli „supersamca” albo „zdobywczyni mężczyzn”.

Ten „drugi rodzaj” współżycia seksualnego zasadniczo różni brak wymienionych więzi występujących w prawdziwej miłości, ze wzajemnym oddaniem partnerów. Znacznie więcej o satysfakcjonującym współżyciu seksualnym znajdziesz w mojej książce.

A zatem oceń czy Twoje współżycie seksualne jest dla Ciebie naprawdę satysfakcjonujące?

 Czy jest spełnieniem w miłości na drodze do prawdziwego szczęścia?

 A może jest dla Ciebie aktem czysto fizycznym, być może dla zaspokojenia potrzeb fizjologicznych swoich lub partnera/partnerki/?

                                                   • • •

WIERNOŚĆ – czwarta, ważna cecha miłości w związku małżeńskim, stałym partnerskim

Raczej tak!!!

niż

Tak!?

I nie chodzi tu wyłącznie o wierność w zakresie współżycia seksualnego z partnerem /partnerką. Chociaż złamanie wierności, dopuszczając się zdrady fizycznej, w większości przypadków niszczy związek miłosny, bądź na długo podważa zaufanie zdradzonej partnerki/partnera

.

WIERNOŚĆ w dobrym, szczęśliwym związku, to dochowywanie wszystkich więzi na których opiera się ten związek.

W szczególności, więzi psychicznej, emocjonalnej, intelektualnej, duchowej, a także umownej. Tak więc nie dochowanie wierności może polegać na zdradzie fizycznej z innym partnerem/partnerką/, na złamaniu łączących lub umówionych zasad postępowania, obowiązków, odpowiedzialności, wiedzy, sekretów i tajemnic osobistych i wspólnych, oraz innych szczególnych więzi partnerskich.

Czy tak rozumiemy dochowanie wierności w naszym związku?

                                                       • • •

KOMUNIKATYWNOŚĆ, czyli  UMIEJĘTNOŚĆ POROZUMIEWANIA SIĘ – to szósta cecha dobrego związku opartego na wzajemnej miłości

I na początek niezwykle ważne stwierdzenie:

Nie będzie nigdy dobrego i szczęśliwego związku partnerskiego bez dobrego, obustronnego, porozumiewania się.

Co więcej, kochający się partnerzy, przez cały czas trwania związku, powinni dbać o prawidłową, kulturalną i asertywną komunikację.

„Sztuka” umiejętnego porozumiewania się w związku to:

 – zdolność przekazywania myśli, informacji i udzielania odpowiedzi w taki    

    sposób, aby docierały one do świadomości drugiego partnera,

 –  jasność, precyzyjność  i zrozumiałość przekazu słownego,

 –  umiejętność słuchania swojego rozmówcy – partnera,

 –  kultura prowadzenia rozmowy (dialogu).

A jak to jest w Twoim związku? Spróbuj ocenić jak wygląda wzajemne porozumiewanie się między Wami?

                                                 • • •

OPTYMIZM – czyli pozytywne myślenie i  nastawienie do życia

Tak w młodości..!

A tak w jesieni życia!!!

W szczęśliwym związku miłosnym ( małżeńskim, stałym partnerskim – konkubinacie)  prawie zawsze górę bierze radość i optymizm. Ten optymizm przejawia się w pozytywnym myśleniu i nastawieniu do życia na co dzień i co do przyszłości. W chwilach kryzysowych to on zwycięża na drodze do wytyczonych celów.

Czy można sobie wyobrazić, aby istniał i to na długo, jakikolwiek szczęśliwy związek miłosny, w którym jeden z partnerów jest „zatwardziałym” pesymistą?

Jak wielką siłę i energię twórczą musi wykazywać drugi partner/partnerka/, aby taki związek mógł w ogóle normalnie funkcjonować? A co dopiero dwoje pesymistów?

Czy taki związek, jeżeli trwa, rzeczywiście opiera się na miłości?

Spójrzmy zatem na nasz związek, jak to jest z tym optymizmem, pozytywnym myśleniem i nastawieniem do życia? A noże coś należy zmienić na lepsze i w jaki sposób?

                                                        • • •

To już koniec samooceny miłości w związku!

I tak oto poznaliśmy, w wielkim skrócie, siedem podstawowych cech niezbędnych w prawdziwej miłości, w związku dwojga ludzi, w narzeczeństwie, małżeństwie i innym stałym związku partnerskim.

A teraz podsumuj swoją ocenę i odpowiedz sobie sama/sam/:

Jak to jest z miłością w moim związku?

Tak rzadko, albo i wcale, większość z nas nie zastanawia się nad tym ważnym aspektem życia, z różnych przyczyn.

A zatem, jeszcze raz, na zakończenie, przypomnijmy te cechy związku miłosnego, które na pewno dają prawdziwe szczęście w miłości, po kolei :

1.BLISKOŚĆ →

2.ZAUFANIE →

3.DOPASOWANIE →

4.WSPÓŁŻYCIE SEKSUALNE → 

5.WIERNOŚĆ → 

6.KOMUNIKATYWNOŚĆ czyli UMIEJĘTNOŚĆ POROZUMIEWANIA SIĘ →

7.OPTYMIZM czyli POZYTYWNR MYŚLENIE i NASTAWIENIE DO ŻYCIA.

Zapamiętaj je i od czasu do czasu sprawdź czy idziesz/idziecie/ w dobrym kierunku na drodze do szczęśliwego życia!

Bronisław                                                                                czerwiec 2022 r.


Żył 90 lat! Czego „doczekał się” po śmierci?

Przeżył 90 lat! Pięćdziesiąt lat, aż do śmierci, żył i mieszkał wspólnie z drugą żoną. Jest ojcem troje dzieci, ma kilkoro wykształconych wnuków. Wychował i dobrze wykształcił pasierbicę, począwszy od czwartego roku życia. Tak oto, pół roku po śmierci, w dniu Świąt Wielkanocnych 2022 roku, wygląda wdzięczność i pamięć najbliższych!

Co jest tego przyczyną ? Czy to wyjątkowy przypadek ludzkiego losu? Czy taki „ koniec życia” może spotkać kogoś z nas?

O jego śmierci dowiedziałem się dzień przed pochówkiem, od mojej siostrzenicy, która przypadkowo znalazła informację o pogrzebie w miejskim Grobonecie.

Na pogrzebie zorganizowanym w tajemnicy przez żonę, nie było dzieci, wnuków. Być może nie wiedzieli o jego śmierci, podobnie jak ja i inni znajomi. Byłem na cichym i skromnym pogrzebie, ku wielkiemu zaskoczeniu wdowy. Skąd się dowiedziałem ? – to była jej pierwsza reakcja na złożone przeze mnie kondolencje, nota bene wyraźnie nie chciane.

Uczestniczyłem w „pośpiesznym” pochówku w głębokiej zadumie nad jego grobem i życiem.

Tak pamiętam jego opowieści o początku znajomości. To była „ wielka miłość  od pierwszego wejrzenia”. Tak twierdzili oboje na początku i przez następne kilka, a chyba nawet przez kilkanaście lat. On, nadaje mu zmienione imię Olek, miał lat 41 i dla ich miłości zostawił pierwsza żonę i trójkę dzieci, w tym drugiego syna jeszcze niepełnoletniego, wraz z mieszkaniem bez żadnych rozliczeń. Ona, nazwijmy ją Lena, miała 24 lata i 4-roletnią córkę. Zostawiła męża, zabierając ze sobą dziecko i mieszkanie. Dzieląca ich różnica wieku 17 lat nie miała wówczas żadnego znaczenia. Olek był kierownikiem działu w dużym kombinacie, Lena pracownikiem administracyjnym w tym przedsiębiorstwie.

Najpierw zamieszkali w jej mieszkaniu spółdzielczym, w którym uprzednio mieszkała z byłym mężem. Z czasem kupili własne mieszkanie, a po kilku następnych latach postawili piękny i duży dom mieszkalny. Pamiętam, że powodziło im się coraz lepiej i założyli własną działalność gospodarczą, prowadząc sklep spożywczy. Działalność była zarejestrowana na Olka i to on formalnie dysponował dochodami. Olek, jak twierdził, pogodził się z utratą kontaktów ze swoimi dziećmi, wyraźnie  buntowanymi przez byłą żonę. Za to poświęcił się wychowaniu i wykształceniu pasierbicy, którą pokochał jak własne dziecko. I muszę przyznać, że udało im – się wspólnie wychować i na pewno dobrze wykształcić pasierbicę. Dziś zajmuje ważne stanowisko w wymiarze sprawiedliwości.

Dla mnie, z biegiem wielu lat, wydawało się, że ich związek, który zrodził się na bazie uczucia „wielkiej miłości”, przerodził się w przyzwyczajenie i dalej pięknie kwitnie.

Tymczasem od kilku lat wstecz, Olek zaczął coraz częściej nagabywać mnie na udzielenie mu dyskretnej pomocy w ich sprawach majątkowych. W końcu przyznał wprost , że nie jest pewny, czy nie został przez żonę oszukany i to przy pomocy pasierbicy-prawniczki. Co więcej, w związku z choroba nowotworową i wiekiem zaczął odczuwać potrzebę odzyskania kontaktów z własnymi dziećmi i wnukami.

W tajemnicy przed żoną, przy moim wsparciu, wielokrotnie próbował nawiązać kontakty z każdym dzieckiem i z wnukami. Niestety, z tego co mi mówił,  wiem że nie udało mu się do samego końca. Widziałem jak ciężko to przeżywał. Żałował i chyba wiedział, że to była jego wina, ale nigdy do tego się nie przyznawał. Ja widziałem, że jego działania, nie tylko nie były na rękę żonie, ale ona kiedy się o nich dowiedziała wręcz je utrudniała.

W końcu któregoś dnia przyniósł i pokazał mi akty notarialne, które kiedyś podpisał. Zapoznałem się z nimi. Wiedziałem, że jego obawy o wspólny majątek są w pełni uzasadnione. Jako zawodowy prawnik musiałem jednak wyłączyć się od pomocy prawnej, ponieważ znałem ich oboje. Poradziłem aby udał się do innego prawnika. Kiedy byłem później u niego, zobaczyłem innego, smutnego i wściekłego człowieka. Od tamtego dnia stał się rozgoryczony, przygnębiony, opryskliwy dla wszystkich, także dla mnie. Za swoje błędy życiowe, które chyba w końcu dostrzegł, lecz nadal nie chciał się przyznać, winił wszystkich wokół. Przede wszystkim, żonę, dzieci, wnuków i pasierbicę.

Takiego widziałem ostatni raz.

Na pogrzebie oprócz wdowy, widziałem pasierbicę z mężem i dwoma wnukami. Poza tym było kilka osób, raczej z kręgu bliskich żony zmarłego.

Nie mogę jednak zrozumieć zachowania wszystkich jego najbliższych, którzy pozostawili w zapomnieniu jego i grób w takim stanie w jakim był w dniu pochówku.  Nawet mimo wielu błędów popełnionych przez niego jako ojca, dziadka, męża – życiowego partnera dwóch związków małżeńskich.

Gdzie się u nich podziały dobre ludzkie cechy, więzi pokrewieństwa i obowiązek małżeński.

Czy Olek dobrze pokierował swoim życiem? Czy właściwie ustawiał swoją hierarchię wartości na drodze do celów życiowych? Czy aby na pewno w swoim życiu był kiedyś szczęśliwy?  Miał na to 90 lat.

Bronisław                                                           po Świętach Wielkanocnych 2022 r.


Dlaczego jeden człowiek zabija tysiące ludzi, niszczy majątek suwerennego państwa Ukrainy, okłamuje własny naród i szantażuje cały świat? Czy nikt nie może go zatrzymać?

Prawie wszyscy na naszym globie, za wyjątkiem otumanionych propagandą Rosjan wiedzą, że to osobiście Putin wywołał wojnę z Ukrainą, bez racjonalnych i obiektywnie uzasadnionych powodów.

Co więcej, światowi przywódcy, w tym największych państw, w pełni zdają sobie sprawę, że w przypadku zajęcia i opanowania wolnego i suwerennego państwa – Ukrainy, Putin pójdzie dalej. Najpierw po sąsiednie państwa, które niegdyś znajdowały się pod władztwem komunistycznego Związku Radzieckiego, w tym także, a może nawet w pierwszej kolejności, po Polskę. A po nich dalej by realizować swoją imperialistyczną ideę fixe.

Zgromadzenie Ogólne ONZ zdecydowanie potępiło inwazję Rosji na Ukrainę i wezwało Moskwę do zakończenia agresji. Za przyjęciem rezolucji wzywającej Rosję do wycofania się z Ukrainy głosowało 141 państw, w tym Niemcy i Polska. 35 krajów, w tym Chiny, wstrzymało się od głosu. Przed największym organem Organizacji Narodów Zjednoczonych, liczącym 193 członków.

W ten sposób sojusznicy chcieli uwidocznić międzynarodową izolację prezydenta Rosji Władimira Putina.

No i co z tego ma naród ukraiński, a także wszyscy ludzie, skoro rezolucja nie jest wiążąca w świetle prawa międzynarodowego, a sam Putin po prostu ma ją gdzieś, nadal zabija ludzi i niszczy część naszego Świata-państwo Ukrainę?

Na nic zdają się sankcje gospodarcze, finansowe, sportowe, kulturalne w chwili, gdy za sprawą Putina wciąż giną ludzie i materialnie upada Ukraina.

Jak dotąd „ olewa„ on prowadzone rozmowy przez przywódców najważniejszych państw i organizacji międzynarodowych. Łamie i nie dotrzymuje nawet ustaleń własnych dyplomatów w zakresie utworzenia korytarzy humanitarnych ratujących życie dzieci, kobiet, chorych i starych ludzi z oblężonych miast.

I co? I nic i nikt nie może go zatrzymać, bo…… nasi przywódcy przestrzegają polityczne, demokratyczne, prawne i ludzkie-moralne zasady oraz religijne przykazanie „ nie zabijaj”, te które Putin właśnie łamie!

A to dlatego, że:

– NATO jest paktem obronnym, a Ukraina nie jest jego członkiem i nie możemy  się wdawać w wojnę rosyjsko-ukraińską;

 –  gdybyśmy stanęli do walki, nawet w słusznej  obronie Ukrainy, to wywołalibyśmy III Wojnę Światową;

– z kolei III Wojna Światowa, doprowadzić mogłaby do zniszczenie naszego Świata, poprzez użycie broni nuklearnej, właśnie przez „ oszalałego” Putina ;

– a może sam Putin, doznając porażki, od osamotnionych ale bohaterskich Ukraińców, odstąpi od działań wojennych, zadowalając się wyłącznie władzą nad Rosją i „ ujarzmioną większością” Rosjan;

Jak by tego mało, w zakresie obaw światowych przywódców, to jeszcze oni sami próbują tłumaczyć działania i postawę Putina jego psychicznym stanem zdrowia. Że to chory człowiek na władzę, że szaleniec, czyli że lepiej go nie drażnić, bo a nóż naciśnie czerwony guzik bomby atomowej.

W końcu zachodni przywódcy sugerują, usprawiedliwiając tym samym swoją słabość, że to sami Rosjanie powinni odsunąć go od władzy. Ale równocześnie jako religijni demokraci, nie ośmielają się mówić wprost, że najlepiej byłoby odsunąć Putina od władzy, nawet kosztem śmiertelnego zamachu na jego życie.

A tak naprawdę, czy nie jest to najprostsze, bezpośrednie i najbezpieczniejsze wyjście dla ochrony życia i mienia Ukraińców i innych narodów?

Przecież chodzi o hierarchię najważniejszych wartości ludzkich. Z jednej strony życie tysięcy, a w przypadku III wojny atomowej, miliony ludzi na Ziemi, a po drugiej stronie szali wartości, życie jednego, oszalałego człowieka, który już zniszczył tysiące istot i nota bene już zasłużył na karę.

Muszę jednak zadać to pytanie:  kto jest w stanie to uczynić dla dobra ludzkości?

To jest pytanie retoryczne, a odpowiedź trudna nawet do wyobrażenia, nie mówiąc o możliwości i szansach wykonania takiego nadzwyczajnego zadania.

Wystarczy spojrzeć i posłuchać informacji  jak chroni się Putin w obawie o swoje zdrowie i życie, nawet rozmawiając z przywódcami innych narodów.

Niech nasza ludzka pomoc udzielana narodowi ukraińskiemu, zostanie uwieńczona zwycięstwem dobrego nad złym. Nie może stać temu na przeszkodzie jeden zły człowiek.

„Dziwny jest ten Świat, gdzie jeszcze wciąż mieści się wiele zła”- i  idąc dalej słowami piosenki Niemena, wiem, że – „ ludzi dobrej woli jest więcej I mocno wierzę w to, że ten świat nie zginie nigdy dzięki nim”

Nasz blog, ma służyć poszukiwaniu szczęścia.

W obliczu tragicznych skutków wojny na Ukrainie i niepokoju w sercach większości ludzi na całym świecie, jako autor bloga nie mogę pozostać obojętny na zło i nieszczęścia niesione przez Putina jako człowieka i Prezydenta Rosji.

Na drodze do szczęśliwego życia ludzi na świecie nie powinien stać jeden zły człowiek, bez względu na to jaką pełni funkcję polityczną. Dobrzy i mądrzy ludzie muszą znaleźć takie wyjście, aby zapobiec dalszemu nieszczęściu na Ukrainie i na całym naszym Globie.

Bronisław Kulczycki                      7 marca 29022r.  – 12 dzień wojny na Ukrainie                                                     


Czego oczekują Polacy od rządzących w Nowym 2022 Roku i w najbliższych latach ?

Drodzy Czytelnicy !

Wobec tak trudnej sytuacji naszego kraju, i to prawie pod każdym względem, nadszedł najwyższy czas abyśmy my, każdy z nas Obywateli, wzięli aktywny udział w pokazywaniu przyczyn takiego stanu, proponowaniu rozwiązań i wskazywaniu konkretnych działań naprawczych. Spróbujemy pogrupować Wasze podpowiedzi i w odpowiedni sposób przekazać je właściwym organom , osobom, aby  mogły posłużyć aktualnym i kolejnym władzom oraz rządzącej partii do zatrzymania wciąż nowych kryzysów i  rozpoczęcia budowania nowoczesnej Polski jako Państwa dobrobytu i dobrostanu!

W jaki sposób możemy to robić ?

To proste!

Niech każdy z czytelników bloga, który to widzi, odczuwa, myśli i chce zabrać głos na łamach naszego bloga, „rzuci ” w krótkiej, hasłowej odpowiedzi, lub szerzej według uznania, jakich działań i w jakiej sprawie oczekuje od rządzących w roku 2022 i na przyszłość?

Co według Pani/Pana/ wymaga w naszym Państwie niezwłocznej zmiany, naprawy, uregulowania ?

Jaką masz propozycję rozwiązania zgłoszonego problemu?

Mniej ważny jest styl i sposób wypowiedzi liczą się fakty i sprawy!

Każda podpowiedź będzie wyrazem patriotycznej troski o lepszą przyszłość naszego kraju i Polaków.

A zatem do dzieła! Wyrzućmy z siebie i wygarnijmy władzy i rządzącej partii to, co nam leży na sercu i gnębi, i co powinny uczynić  dla dobra Polaków i Polski, niezależnie od tego jaka partia polityczna aktualnie sprawuje władzę!

Jako pierwszy, na początek, pozwolę sobie, przedstawić to, co mnie jako autora bloga ” Szczęśliwi, pechowcy, malkontenci” najbardziej niepokoi i boli. Niech to będą przykłady takich podpowiedzi dla czytelników, czyli moje, Twoje, Polaków, oczekiwania od władzy i partii rządzącej w 2022 roku i najbliższych latach.

                                                •••

Mimo mojego optymizmu, który jest myślą przewodnią blogu.szczęśliwi.pl ,w Nowy 2022 rok wszedłem z nostalgicznym nastrojem. Sprzyjała trochę temu pochmurna i nie zimowa pogoda w pierwszych dniach nowego roku, ale przede wszystkich ostatnie chwile starego roku, kiedy oglądałem „Sylwester Marzeń” w Zakopanem, przez niektórych ironicznie nazwany „sylwestrem zakażeń”. Obrazki setek, a może tysięcy ludzi, radośnie tańczących w rytmach „disco polo”, jeden obok drugiego, bez masek, rzeczywiście mogły wróżyć tragiczne żniwo pandemii koronawirusa za kilka, kilkanaście dni, w domach i niestety w szpitalach. I tak też się stało. Największy przyrost zakażeń w tygodniu 4-10 stycznia 2022 roku nastąpił w powiecie tatrzańskim z siedzibą w Zakopanem, gdzie liczba zachorowań wzrosła o 159 %. Nic dziwnego, w takich warunkach w „Sylwestra Marzeń” (?!) bawiło się tam ok.30 tys. osób.

Na nic się zdały, dotychczasowe obostrzenia Ministra Zdrowia, które to i tak są zbyt łagodne w stosunku do rekomendacji Rady Medycznej przy Premierze składającej się z 17 wybitnych specjalistów naukowców i praktyków. Wszyscy dziś wiedzą, że ta Rada Medyczna w istocie, od jej powstania, nie miała i nie ma prawie żadnego wpływu na decyzje Rządu. No i stało się. Informacja z ostatniej chwili z 14 stycznia br.,trzynastu z siedemnastu członków Rady Medycznej zrezygnowało z uczestnictwa w niej.

Nie przemawiają do władzy także fakty w postaci ilości zakażonych, a przede wszystkich tragiczne dane o codziennych zgonach niezaszczepionych ludzi.

Ja, świadomy Obywatel, wierzę naukowcom, badaczom i praktykom w tej dziedzinie. Nie obchodzą mnie jakieś zimne kalkulacje partyjno-rządowe co do utraty lub utrzymania władzy dzięki głosom antyszczepionkowców, ludziom kierującymi się jakimiś irracjonalnymi, nie naukowymi, przesłankami lub niemądrym uporem.

I jako najważniejsze, pierwsze moje oczekiwanie to:

Żądam kategorycznie od władz zdecydowanych działań w 2022 roku, zmierzających do zatrzymania procesu rozszerzania się pandemii i jej całkowitego zlikwidowania, mając na względzie wyłącznie dobro wszystkich Polaków, jakim  jest zdrowie każdego z nas.

                                                        •••

Dzięki „Raportowi o Biedzie” opracowanym przez Stowarzyszenie Wiosna i jego „Szlachetnej Paczce”, prawie wszyscy z wielkim smutkiem dowiedzieliśmy się, że ponad 2 mln Polaków, to jest 5,4 % ludności kraju, żyje w ubóstwie.

Pomoc niesiona najuboższym przez organizacje charytatywne, stowarzyszenia,  fundacje społeczne i prywatne, organizacje pozarządowe i społeczne zbiórki, jest nie wystarczająca i nigdy nie zastąpi systemowej pomocy państwa.

Paradoksalnie, równolegle do akcyjnej i „chaotycznej” społecznej pomocy najuboższym, Państwo, a konkretnie nasza władza już przez 6 lat, wypłaca wszystkim, bez względu na dochód, rodzinny dodatek 500 plus.     

Trzeba to zmienić. Wszyscy wiemy, że to był błąd, a cel demograficzny chybiony, albowiem zamiast zwiększenia, dzietność spadla.

To jest ewidentna nierówność społeczna w podziale dochodu narodowego.

To Państwo i jego władze, z mocy art. 67 Konstytucji RP, zobowiązane są do zabezpieczenia społecznego Obywateli:

– w razie niezdolności do pracy,

– ze względu na chorobę lub inwalidztwo,

– po osiągnięciu wieku emerytalnego ,

–  w przypadku pozostawania bez pracy nie z własnej woli i nie mających innych środków utrzymania.

Zatem moje drugie oczekiwanie od władzy to:

Niezwłocznie zmienić zasady pomocy społecznej 500 plus, fałszywie głoszonej  pod szyldem zwiększenia dzietności, i innej pomocy gotówkowej „wszystkim po równo”, w ten sposób aby trafiała ona wyłącznie do osób znajdujących się w ubóstwie oraz nie posiadających środków na godne życia i utrzymanie, nie z własnej winy !

                                                       •••

Jestem zawodowym prawnikiem i od kilkudziesięciu lat niosę pomoc prawną emerytom i rencistom  z zakresu ubezpieczeń, przedsiębiorcom, pracownikom z zakresu prawa pracy i gospodarczego, wszystkim potrzebującym z  zakresu prawa rodzinnego.

Nie mogę już dłużej patrzeć i ścierpieć co się dzieje z naszym wymiarem sprawiedliwości, praworządnością, tworzeniem prawa ad hoc na kolanie w ciągu jednego dnia, a nawet nocy.

 Jestem w pełni przekonany, bo to widzę na co dzień, że jeżeli tego nie zatrzymamy to, za rok, dwa, najwyżej za kilka lat Polska stanie się krajem chaosu prawnego i bezprawia, począwszy od samej góry czyli od władz, a skończywszy na szarych obywatelach, którzy na tym ucierpią najbardziej.

Aby temu zapobiec moim trzecim oczekiwaniem od władz i partii rządzącej jest:

Po pierwsze:

Władza i partia rządząca muszą „opamiętać się”, zacząć słuchać ludzi rzeczywiście znających się na prawie, a nie „prawników -polityków” i zatrzymać dalszą dewastację wymiaru sprawiedliwości i jego organów jak: pozycji Prokuratora Generalnego w systemie demokratycznej władzy, Krajowej Rady Sądownictwa, Trybunału Konstytucyjny, Sądu Najwyższego i wszystkich sądów.

Po drugie:

Trzeba siąść do wspólnego „okrągłego stołu” z udziałem fachowców – autorytetów prawa i opracować: Program naprawy istniejącego stanu”, oraz drugi program: Jak ma wyglądać i działać wymiar sprawiedliwości i władza sądownicza w nowoczesnej, demokratycznej Polsce?”

To są trzy moje „oczekiwania” od władz i partii rządzącej w 2022 roku i następnych!

A jakie są Twoje drogi Czytelniku?

Bronisław                                                               styczeń 2022 r                                               


ŚWIĄTECZNE i NOWOROCZNE ŻYCZENIA, NA TRUDNE CZASY I SZCZĘŚLIWE ŻYCIE !!!

Drodzy Czytelnicy bloga” Szczęśliwi, pechowcy, malkontenci”. Zbliża się koniec 2021 roku. Roku szczególnie ciężkiego i to zapewne dla nas wszystkich, ze względu na kolejną IV falę pandemii koronawirusa i  galopującą inflację pogarszającą sytuację rodaków. Pozwólcie, że w tak trudnych czasach skieruję do Was szczere i serdeczne słowa pocieszenia, wraz z specjalnymi życzeniami z okazji Świąt Bożego Narodzenia.

Mam nadzieję, że pomogą one wesprzeć, przynajmniej część z Was, w spędzeniu Świąt w spokoju i świątecznym nastroju.

SZCZĘŚLIWI i SZCZĘŚLIWCY,

których zapewne dziś jest niewielu,

PECHOWCY,

którzy tak się widzą i czują,

MALKONTENCI i NIESZCZĘŚLIWI,

tych na pewno jest dziś w naszym kraju najwięcej,

Przyjmijcie wszyscy szczere i serdeczne najważniejsze życzenie:

ZDROWIA!  ZDROWIA!  I jeszcze raz ZDROWIA !

Podejmijmy wszyscy, wspólnie i każdy z osobna, najważniejszą walkę w życiu każdego z nas, o zdrowie własne, najbliższych i współrodaków. To może być walka na śmierć i życie.

Ostatnie dni starego 2021 roku, a tu nadal gnębi nas szczyt pandemii koronawirusa. Jak by tego mało głęboka inflacja pustoszy nasze kieszenie. Szaleją ceny, drożeje żywność,

Pożegnajmy wspólnie stary rok 2021. Zostawmy wraz z nim wszystkie nasze problemy, te duże i te małe, najlepiej rozwiązując je jeszcze w starym roku, oczywiście tam gdzie jest to możliwe. Zróbmy wszystko aby pozostawić za sobą zagrożenie pandemią koronawirusa. Zaszczepmy się, kto jeszcze tego nie uczynił, tak jak dotąd zrobiło 54,8 % Polaków.

Uwierzmy w moc naukowej prawdy medycznej o skutecznym działaniu  szczepionki. Przecież widać to  wprost na zaszczepionych i nie zaszczepionych znajdujących się  w szpitalach.

Żegnając stary rok, postarajmy się wyrzucić z siebie wszystkie złe myśli, negatywne nastawienie do życia, do pracy. Pozostawmy wraz z nim brak wiary w siebie, w swoje możliwości i lepszą przyszłość.

Single, samotni i osamotnieni w chorobie i na starość, dość godzenia się na taką sytuację. Zamiast tego, z nowym rokiem zacznijmy aktywnie działać. Nie musimy milczeć pozostając samemu w bezradności, szukajmy wyjścia, także przy pomocy innych. Są przecież ludzie w  podobnej sytuacji, są tacy, którzy niosą bezinteresowną pomoc.

Jednoczmy się, jest ku temu dobra okazja. Jesteś samotna/y, zamiast spędzać Wigilię, Święta, Sylwestra samemu zaproś osobę, którą znasz, a  która podobnie jak Ty będzie sama.

Żegnamy stary 2021 rok zostawiając wraz z nim nasze kłopoty, troski i problemy i zagrożenie koronawirusem!

Zróbmy wszystko, aby w spokoju, pewnie i bezpiecznie, siąść do wigilijnego stołu, takiego na jaki nas dziś stać.

Tam gdzie najbliższych różniły spory, małżeńskie, rodzinne, polityczne, czy ideologiczne, niech zapanuje pojednanie, w duchu zrozumienia i szacunku do wolności poglądów i własnych zdań.

Wigilia i Święta Bożego Narodzenia to dobry czas do przeprosin, wybaczania i przebaczania. Przeprośmy tych, co do których wewnętrznie, choć trochę czujemy się współwinni. Niech w tych dniach pokora zapanuje nad dumą, wewnętrznym oporem, żalem i urazą.

Niech Święta Bożego Narodzenia staną się oazą zasłużonego wypoczynku. Okazją do bezpiecznego spotkania z najbliższymi, chwilą wspólnej radości, dobroci i wzajemnego wsparcia. Pocieszeniem i  miejscem serdecznych życzeń na najbliższą i dalszą przyszłość wszystkich członków rodziny. W domach z chrześcijańską tradycją podzielimy się opłatkiem, a nasze pociechy znajdą pod choinką oczekiwany prezent od Świętego Mikołaja.

Takiej Wigilii i Świąt Bożego Narodzenia życzę wszystkim, już szczęśliwym, pechowcom, niezadowolonym i nieszczęśliwym.

SYLWESTRA i przywitanie NOWEGO 2022 ROKU, wobec istniejących ograniczeń, większość  z nas spędzi w domach i pośród najbliższych.

Zróbmy z tego okazję do miłych wspomnień z minionego roku i lat poprzednich.  Nie biadolmy, jak „typowi Polacy” i nie wyciągajmy smutnych chwil, żalów, przy kieliszku szampana. Zamiast tego sformułujmy mocne postanowienia na Nowy 2022 rok i następne lata.

Przecież wiemy, że dobre życie i szczęście każdego z nas  w decydującej mierze zależy od siebie. Poczynając od troski o zdrowie, własne, najbliższych i współrodaków.

A więc życzmy sobie wzajemnie, na NOWY 2022 ROK :

*  ZDROWIA i ODPORNOŚCI na koronawirusa w każdej postaci i jak najszybszego końca pandemii !

*  LEPSZYCH WARUNKÓW DO ŻYCIA, na drodze do dobrobytu !

*  SPOKOJNEJ i STABILNEJ PRACY, dającej satysfakcję materialną i zadowolenie psychiczne !

 *  DOBRYCH WARUNKÓW do NAUCZNIA i WYCHOWANIA naszych dzieci, głównie ze strony Państwa !

 *    Jak najwięcej SERDECZNOŚCI i MIŁOŚCI w naszych związkach i między ludźmi !

No i tego co najważniejsze,

      PRAWDZIWEGO  SZCZĘŚCIA, zwanego DOBROSTANEM, takiego o jakim każdy z nas marzył, nadal marzy, mocno chce, wierzy i rzeczywiście dąży !

  Tego wszystkiego wszystkim czytelnikom bloga „ Szczęśliwi, Pechowcy, Malkontenci ” życzę na WIGILIĘ i ŚWIĘTA BOŻEGO NARODZENIA, na SYLWESTRA i na cały NOWY 2022 ROK !!!

Bronisław                                                                             24 – 31 grudnia 2021r