„ To był
dobry, uczciwy człowiek ”- Jakie to piękne epitafium życia szczęśliwego
człowieka!
Kto taki
zasłużył swoim życiem na taką pamięć? Po kim zostały takie dobre wspomnienia?
Nie był
bohaterem, który zadziwił świat. Nie był znanym mężem stanu. Nie był
uwielbianym przez fanów idolem. Nie był również podziwianym celebrytą.
Był zwykłym
człowiekiem, jakich wielu na świecie, w kraju, między nami i tuż obok nas. A
jednak dobra pamięć o nim na długo pozostaje w naszych sercach i umysłach.
Dziś jego
dorosłe dzieci z nieukrywaną miłością mówią o nim: „Tato był dobrym ojcem i
wzorem wychowawczym! To dzięki niemu zawdzięczamy dobre wychowanie i odpowiednie
wykształcenie! „
Żona-wdowa,
ze złamanym serce, ogarnięta pustką samotności, nie może pogodzić się z
odejściem najbliższego człowieka, jej ostoi życiowej. ” To był wspaniały,
mądry człowiek, dobry mąż – partner na dobre i na złe, towarzysz szczęśliwych i
czasem trudnych dni wspólnego życia, a także dobry ojciec i opiekun
rodziny”
Przyjaciele,
koledzy, znajomi, a także ci, którzy spotkali go na swojej drodze życiowej,
mówią krótko: Uczciwy i prawy człowiek! Bezinteresownie pomagał ludziom!
Koledzy z
pracy, z uznaniem wspominają: Konsekwentny, pracowity i wytrwały w dążeniu
do celu! On kochał swoją pracę!
Któż to
jest? Kto był tym szczęśliwym człowiekiem. Kto tak kochał żonę, dzieci, dbał o rodzinę, był
wzorowym ojcem? Cenił pracę, a ona dawała mu satysfakcję? Był dobrym
człowiekiem i czynił dobro innym?
Ten człowiek
to piękna wizja naszych pragnień. To jest moje, twoje, jego, jej i wielu, wielu
ludzi, najskrytsze marzenie pośmiertnej samorealizacji spełnionego,
szczęśliwego życia !!!
Pozostawić
po sobie dobre wspomnienie. Pozostać w ludzkiej pamięci jako dobry, uczciwy
człowiek! To
najpiękniejsze epitafium jakie może sobie wymarzyć człowiek za życia!
To może być
kiedyś dobre wspomnienie o mnie, o Tobie, o każdym z nas, bez względu na płeć,
rasę, wiarę, po prostu o człowieku, który pozostawił po sobie dobrą pamięć,
żyjąc i pracując uczciwie, realizując swoją drogę do szczęścia.
A więc,
pamiętajmy o tym na każdym etapie naszego życia. Tak jak żyjemy dziś, tak
nas będą oceniać po naszej śmierci!
Najpierw
muszę wyjaśnić, dlaczego plan życia jako „złoty” środek do szczęścia,
jest dopiero piątym ze złotych środków. Otóż według mnie tych najważniejszych
środków- nazwanych przeze mnie złotymi – widzę pięć: zdrowie, wiedza,
umiejętność rozwiązywania problemów, zdolność do realizacji celów i plan drogi
życiowej do szczęścia.
O trzech z nich pisałem wcześniej w blogu, a o wszystkich szerzej mówię w mojej książce.
Przechodząc do tego środka od razu chcę zaskoczyć każdego z Was dwoma podstawowymi pytaniami:
Czy masz swój plan na życie? Czy na pewno wytrwale dążysz do jego realizacji?
Zapewne, dla
wielu ludzi pytanie o plan na życie wydaje się bezsensowne, albo co najmniej
niepotrzebne. No bo jak można zaplanować całe swoje życie? Otóż można i trzeba.
Lecz nie chodzi w nim o zwykłe krótkotrwale cele i zadania. To powinien być
strategiczny plan, w którym każdy wybierze i określi w nim swoje najważniejsze
wartości do osiągnięcia na drodze do szczęścia. Na przykład: stworzenie związku
miłosnego /małżeńskiego – partnerskiego/ na całe życie; posiadanie dziecka –
dzieci; wybór kariery zawodowej i satysfakcjonującej pracy; i.t.p. I tu przytaczam znowu głosy przeciwne takiej
potrzebie planowania. Po co planować coś, skoro każdy z nas wie jakie najważniejsze
wartości musi osiągnąć w swoim życiu, bo to na przykład zostało mu wpojone w
procesie wychowania. To byłoby piękne i tak powinno być, ale życie pokazuje, że
niestety tak nie jest.
Proszę tylko
rozejrzeć się w swoim otoczeniu, a zobaczymy ile ludzi błądzi, żyje w chaosie
codziennych kłopotów, albo goni za zwykłymi potrzebami do normalnej, codziennej
egzystencji. Gdzie tam im myśleć o konsekwentnej i wytrwałej realizacji
najważniejszych wartości dla szczęścia człowieka.
Przebłysk
opamiętania nad sensem i celem życia najczęściej przychodzi przy okazji, a nie
w sposób zaplanowany, na przykład podczas kolejnej, większej, rocznicy urodzin
lub częściej w postanowieniach noworocznych.
No dobrze, to jak w praktyce może wyglądać taki strategiczny plan
życia na drodze do szczęścia i jego realizacja?
Sposób jego
opracowania, forma, wygląd, z praktycznego -życiowego punktu widzenia nie ma
istotnego znaczenia. Najważniejsze, to jego utrwalenie w świadomości no i
konsekwentne, terminowe realizowanie zawartych w nim celów, które stanowią
najważniejsze wartości do osiągnięcia na swojej drodze do szczęścia.
Ale z mojego
doświadczenia zawodowego i życiowego, uważam, że taki strategiczny plan życia,
powinien opierać się na jakichś praktycznych podstawach. I tu inicjatywa należy
do każdego z Was, według własnych potrzeb. Ja widzę to tak:
Praktyczne zasady tworzenia
„STRATEGICZNEGO PLANU ŻYCIA” na drodze do szczęścia
Wybieramy swoje najważniejsze wartości życiowe z naszych marzeń,
pragnień, potrzeb, jako kluczowe cele i zadania do osiągnięcia na drodze do
szczęścia; /np: stworzenie stałego związku
małżeńskiego, partnerskiego opartego na miłości; posiadanie dziecka – dzieci;
stworzenie materialnych podstaw do założenia lub dla już istniejącej rodziny;
osiągnięcie stabilizacji zawodowej w wybranym, satysfakcjonującym zawodzie;
i.t.p/.
Ustalamy hierarchię ważności wybranych wartości i kolejność ich realizacji na przestrzeni całego życia;/np:
znalezienie i dobór partnera do stałego związku; osiągnięcie stałej
satysfakcjonującej pracy zgodnie z wybranym zawodem; założenie rodziny,
posiadanie dzieci (ile); dobre wychowanie i wykształcenie dzieci; okres
samorealizacji marzeń osobistych;
Przyjmujemy długookresowy harmonogram realizacji i planowanego osiągania
poszczególnych wartości-celów, kierując się naturalnymi okresami życia
człowieka: /np.: fizjologicznie najlepszy czas na urodzenie
pierwszego dziecka, wiekowo i
dojrzałościowo najlepszy czas na małżeństwo i założenie rodziny; życiowo
najlepszy okres do stabilizacji zawodowej, dokonanie wyboru zawodu i rodzaju
pracy;
Wykorzystujemy rzeczywiste, osobiste przymioty do strategicznego planu
życia takie jak: swoje marzenia, pragnienia, talenty, predyspozycje,
możliwości, w tym aktualny wiek i stan zdrowia w chwili tworzenia planu;
Strategiczny plan swojego życia może być tworzony w każdym wieku, jak
również korygowany wraz z wiekiem i zmianą sytuacji życiowej.
W okresie koncentracji na realizacji jednej wartości życiowej z planu
strategicznego, możemy stworzyć bardziej szczegółowy, np. kilkuletni, a nawet
roczny plan zadań dla osiągnięcia tej wartości w zaplanowanym czasie.
Forma planu powinna być sporządzona w taki sposób, aby można było go
widzieć prawie na co dzień, lub w ważnych chwilach życiowych, decyzyjnych, np: w
widocznym miejsce tylko dla jego autora, w dokumentacji domowej, do której
często zaglądamy, i.t.p/.
Ale sam
plan, nawet najlepszy, nie wystarczy do osiągnięcia szczęścia. Trzeba jeszcze
go realizować i to wytrwale przez całe życie, a nie czekać na księcia z bajki
lub wygraną w lotka. I z tym mamy zazwyczaj
największe problemy. Z mojej wieloletniej
praktyki zawodowej, i nie tylko mojej, wynika smutny wniosek.
Bardzo wielu
ludzi nie spełnia swoich marzeń, nie
realizuje wyznaczonych celów i tym samym nie osiąga szczęścia z podstawowych
powodów, bo:
– nie ma
uporządkowanego, strategicznego planu na życie, lub nie ma określonych,
najważniejszych dla siebie, wartości do osiągnięcia;
– nie ma
dostatecznej wiary w siebie i swoje możliwości;
– nie
wykorzystuje swoich umiejętności, zdolności oraz możliwości i szans;
– zatrzymuje
się przedwcześnie w realizacji planu lub celów, w przekonaniu, że nigdy nie uda
się im ich osiągnąć.
Zatem,
zajrzyj w głąb siebie ?! Masz swój plan
na życie? Jeżeli nie, to czy nie warto go mieć?
Sprawdź czy rzeczywiście któraś z wymienionych przeszkód nie stoi na
Twojej drodze od miłości do szczęścia ?!
„ Być
albo nie być, oto jest pytanie „ to dobrze znane, teraz moje,
szekspirowskie pytanie kieruję do wszystkich partnerów znajdujących się w
związkach, no i oczywiście mających takie „ skrytości ” serca, duszy lub
umysłu. A kto ich nie ma? Przecież to jest naturalna cecha każdego człowieka.
To wobec tego, dlaczego nie staramy się podzielić nimi z najbliższą, ukochaną
osoba, lub czynimy to rzadko, aby je zrealizować przy pomocy partnera/ki.
Przecież nie jest to wcale wyznanie, ze skutkiem na miarę życia i śmierci. I w
żadnym wypadku, szczere otwarcie się przed kochanym partnerem/ ką, nie może
wpłynąć źle na związek. A z praktycznego doświadczenia wiem, że wręcz odwrotnie
umocni to istniejące więzi.
Jest
oczywiste, że nie ma takiej uniwersalnej odpowiedzi jak się zachowa
partner/ka na szczere wyznanie
najskrytszych myśli drugiego, bo jest ona indywidualna dla partnerów każdego
związku.
No to
zabawmy się wspólnie za pośrednictwem mojego bloga, ale niech to będzie „tajne”
zadanie do przerobienia przez zainteresowanych partnerów w swoich związkach.
Chodzi
przede wszystkim o to, aby w ten prosty, zasugerowany przeze mnie sposób, sami
partnerzy nareszcie pokusili się o „
wyznanie”, a właściwie podzielili się z najbliższą przecież osobą, swoim głęboko
skrywanym sekretem. Aby jeszcze pogłębili wzajemnie do siebie zaufanie i
otwartość oraz wzmocnili poczucie bliskości, a więc wartości niezwykle ważne
dla ich szczęścia.
Pamiętam takie zdarzenie w swojej praktyce prawniczej, które wcale nie jest unikatowe i może wystąpić w wielu związkach. Czterdziestoparoletnia klientka w sprawie o rozwód z powodu zdrady męża przedstawiła mi dowody, w postaci zdobytej ukradkiem, potajemnej korespondencji mailowej męża z kochanką, prowadzonej z jego biura. I rzeczywiście wynikały z niej opisywane czułe i niezwykle emocjonalne przeżycia z miłosnych aktów zdrady męża. Ale moją uwagę wzbudziły w niej także, pogardliwe i z wyrzutami, skargi męża na nieudany seks z żoną, jako smutne przeciwieństwo seksu z kochanką. W tym kompletny brak aktywności, żadnych emocji i radości żony z seksu. Obrazując ten – według niego – nieudany seks, zacytować muszę charakterystyczne zdanie, które do dziś pamiętam: „to nie to co Ty, ona leży jak kłoda”.
Na moje delikatne, ale ważne dla procesu rozwodowego pytanie, czy tak w istocie było i dlaczego, moja klientka z oburzeniem starała się odwrócić obraz i przyczyny ich nieudanego współżycia. Twierdziła, że to mąż „ odwalał rutynowo w łóżku” seks małżeński i to od początku do końca pożycia, byle zaspokoić tylko swoje potrzeby, a ona daremnie oczekiwała erotycznych przeżyć, na przykład większego pobudzenia, innych miejsc i co ciekawe różnych nietypowych pozycji. Na koniec uznała, że tak już musi być bo mąż się nie zmieni.
Zdumiony
zadałem pytanie: to dlaczego nie mówiła Pani wprost o tym mężowi?
Z jednej
strony to się wstydziłam przejąć inicjatywę, a z drugiej uważałam, że to raczej
mężczyzna powinien zadbać o seks i urozmaicać współżycie seksualne w
małżeństwie – odparła, ale już z nie takim przekonaniem jak na początku.
I w tym
rzeczywistym jednostkowym przykładzie możemy znaleźć wspólną odpowiedź, zapewne
dla wielu związków, co by było, gdyby jeden i drugi partner, już na początku
budowania szczęścia małżeńskiego ujawnił, a właściwie opowiedział szczerze i
wprost, o swoich normalnych ludzkich pragnieniach, marzeniach, potrzebach.
Zapewne nie byłoby z tego powodu rozpadu związku i rozwodu. Z praktyki
zawodowej i własnego doświadczenia życiowego jestem gotów powiedzieć: „ głowę
daję”, że ponad 90 % partnerów stałych związków ma takie niespełnione marzenie,
pragnienie, czy zwykłą ludzką chęć czegoś doznać, posmakować, doświadczyć lub
przeżyć. Co więcej, to niespełnione pragnienie, długo ukrywane, może / i często
tak niestety jest / prowadzić do niezadowolenia
w związku, bądź do popełniania błędów. Choćby wskazany wyżej przypadek
No to idźmy za przysłowiowym ciosem. Spróbujmy sami znaleźć odpowiedzi we własnych związkach. Proponuję aby każdy z czytelników zajrzał w głąb swojej pamięci, umysłu, serca i duszy i zastanowił się:
Co takiego, dotąd głęboko skrywanego, chciałabym/ chciałbym przeżyć, doznać, doświadczyć od partnera, z partnerem lub w związku, aby uczynić nasze życie jeszcze bardziej udane i szczęśliwe?
A następnie,
w sprzyjającej okazji, powiedz o tym partnerowi, szczerze i otwarcie, dla dobra
i szczęścia swojego, partnera i związku. Być może, dzięki temu, doświadczysz
dodatkowych emocji w szczęśliwym życiu Twojego związku?
Bronisław
A teraz
poznajcie jakie decyzje życiowe faktycznie podjęły wskazane anonimowo osoby w
teście nr 2 na „ umiejętność rozwiązywania problemów,” z cyklu „Samo życie”. Oczywiście nie oznacza to, że ich
decyzje były optymalnie najlepsze. O tym
niżej, gdy najpierw porównacie je ze swoimi rozstrzygnięciami:
1 –
Zakochani Jarek i Ola stają przed problemem różnicy wyznawanych religii.
Jarek wybrał rozwiązanie A. Długo nie mógł pogodzić się z faktem,
że życie Oli tak bardzo jest związane ze wspólnotą Świadków Jehowy i
zasadami wiary, ingerującymi w związek. Ostatecznie rozstał się z Olą, chcąc
pozostać jej dobrym przyjacielem.
2 –
Mieszkający na wsi z rodzicami Tosiek i Zosia przeżywają kryzys małżeński z
powodu teściowej.
Tosiek postąpił jak w rozwiązaniuA. Uznał, po wsparciu matki,
że przeprowadzka do miasta, „na własny chleb”, w sytuacji gdy na wsi u
rodziców, mają „ wszystko” do życia, jest złym pomysłem i postanowił, że
pozostaną. Tym bardziej, że ma jako jedynak odziedziczyć gospodarstwo
ogrodnicze ojca.
3 – Irenę
zdradził mąż, ponieważ uważał, że ich współżycie seksualne jest „ nienormalne”.
Irena zdecydowała jak w rozwiązaniu C.
Wstrzymała się z rozwodem już po pierwszej
wizycie w Poradni Rodzinnej i rozmowie z seksuologiem. Dotarło do niej, że ona
i jej podejście do seksu małżeńskiego przyczyniło się do podwójnej zdrady męża.
W
pierwszym przypadku
mamy do czynienia z więzią religijną lub światopoglądową w małżeństwie lub
stałym związku. Jest ona warunkiem koniecznym do jego dobrego,
szczęśliwego życia i trwania. Tak więc,
jeżeli Jarek i Ola pozostaliby w swojej wierze, taki związek byłby niezgodny,
pełen sprzeczności, z czasem zatracał poczucie bliskości. Wcześniej czy później
chyba by się rozpadł. Zatem, prawdopodobnie, Jarek postąpił słusznie, tym
bardziej, że wiem, iż stworzył udany związek z partnerką tego samego wyznania.
W drugim
przypadku widzimy do
czego doprowadzić może ingerencja osób trzecich w związek małżeński lub inny
stały. W rzeczywistości życiowej tego testu, małżonka najpierw wyprowadziła się
z synem z domu rodziców męża i zamieszkała w swoim mieszkaniu w mieście. Kiedy
jednak mąż nadal pozostawał z rodzicami, słuchając bardziej matki, stawiając na
drugim planie małżeństwo i rodzinę, po kilku latach żona wniosła o rozwód i tak
też orzekł sąd, ale dopiero po kilku posiedzeniach.
W trzecim
przypadku życie
prawdziwych bohaterów potoczyło się znacznie lepiej albowiem nie tylko nie
doszło do rozwodu, ale oboje małżonkowie uświadomili swoje błędy. Żona przy
pomocy Poradni Rodzinnej, a mąż wyznał przyczyny zdrad, wyraził skruchę i
wspólnie je sobie wybaczyli. Kiedy spotkałem żonę po kilku latach pochwaliła
się drugim dzieckiem i wyprowadzką od matki do nowego mieszkania.
W naszym życiu zdarzają się i takie trudne sytuacje, z których trzeba umieć znaleźć najlepsze wyjście. Ten, kto posiada umiejętność rozwiązywania problemów jest na najlepszej drodze do osiągnięcia swojego szczęścia, bo … ma właśnie czwarty- złoty środek do szczęścia.
Zatem sprawdź czy już jesteś tym szczęściarzem. Właśnie dziś na swojej drodze znalazłeś się w trzech sytuacjach życiowych, które rzeczywiście miały miejsce. Każda z przedstawionych anonimowo osób wybrała najlepsze dla siebie rozwiązanie. A jakiego wyboru dokonałbyś/abyś Ty?
1.Jarek – lat 26 i Ola – 24, przypadkowo poznali się w barze. Niechcący potrącił ją z talerzem zupy. Kiedy pomagał jej dojść do siebie oniemiał z zachwytu nad jej urodą, spokojem i wdziękiem. To był strzał Amora prosto w serce. Od pół roku spotykali się. Nie ukrywali, że pragną siebie wzajemnie i coraz bardziej łączy ich poczucie bliskości. Ola potęgowała emocje i pożądanie Jarka, ograniczając swoje uczucie do przytuleń, miłosnych objęć, pocałunków i romantycznych rozmów.
W czasie wspólnej wycieczki do Krakowa Jarek, praktykujący katolik, zaproponował wejście do Kościoła Mariackiego, obejrzeć ołtarz Wita Stwosza i pomodlić się.
Ola,
nie odmawiając wejścia, nieśmiało wyznała mu, że należy do wspólnoty Świadków
Jehowy!
Co miał dalej począć zakochany po uszy
Jarek? Jak ostatecznie postąpił?
A – Bliżej zasięgnął wiedzy na czym polega wyznanie Świadków Jehowy i mimo,
że wiązał ogromne nadzieje w związku z Olą, kulturalnie, choć z bólem serca,
rozstał się.
B –
Uznał, że bardzo ją kocha, a ona jego, jest taka dobra i w związku na całe
życie, niekoniecznie małżeńskim, nie będzie przeszkadzać im różnica wiary.
C – Po dłuższym zastanowieniu i uznaniu, że ich wzajemna miłość jest tak mocna, postanowił, że jeżeli rodzice Oli wraz Olą, zażądają aby on wstąpił do ich wspólnoty, to wstąpi.
2.Tosiek „chłopak ze wsi” i Zosia „była mieszczanka” są 8-letnim małżeństwem i z 6-letnim Jasiem i w zasadzie tworzą rodzinę. Jednakże od początku ich związku mieszkają razem z rodzicami Antka, w ich domu na wsi tuż pod miastem. Tosiek wraz z ojcem zajmował się gospodarstwem ogrodniczym ojca, które miał przejąć po jego śmierci. Zosia z zawodu fryzjerka prowadziła wraz z koleżanką własny zakład fryzjerski w mieście. Zosia praktycznie od początku wiedziała, i do tej pory jakoś wytrzymywała, że za ważniejszymi decyzjami Antka w ich małżeństwie, kryją się podpowiedzi jego matki, których on, jako jedynak, bardziej słuchał i wykonywał niż zdanie żony.
Kiedy
nadszedł czas aby ich synek poszedł do szkoły, Zosia zaproponowała Tośkowi aby
wybrali „lepszą” szkołę w mieście i przenieśli się tam do jej dawnego
mieszkania po matce, które aktualnie wynajmowała. Uznała, i tak zaproponowała
Antkowi, że takie rozwiązanie załatwia wiele ważnych spraw dla ich szczęśliwego
życia, takich jak: nareszcie będą mieszkać i żyć sami, Jaś będzie chodził do
dobrej szkoły, wszystko będą mieli pod ręką, sklepy, przychodnia zdrowia,
rozrywki kulturalne, oświatowe i.t.p. Ona pracę obok domu, w którym ma
mieszkanie. Jedynie Antek będzie dojeżdżał własnym samochodem do pracy w
gospodarstwie ojca.
Dla Antka
była to zaskakująca propozycja, którą Zosia wsparła zdecydowanym oświadczeniem,
że on sam musi podjąć decyzję i nie słuchać matki, albo wybiera ich życie
rodzinne, albo jego życie z rodzicami
bez niej i syna. W przeciwnym wypadku to będzie pierwszy krok do
rozwodu.
Jak
zachował się Tosiek?
A – Po kryjomu rozmawiał z matką, a oficjalnie sam próbował przekonać Zosię,
że jej propozycja jest „ nieopłacalna”, bo tutaj mają dobrze, nie ponoszą
prawie żadnych kosztów na jedzenie, mieszkanie. Na koniec oświadczył, że to
jest „głupi” pomysł i nie zamierza stąd się ruszać, bo przecież to wszystko
kiedyś będzie jego i będą żyli „jak pączki w maśle”.
B – Antek zrozumiał w końcu, że jego miejsce jest przy żonie i dziecku
w samodzielnej rodzinie. Prosił tylko, Zosię aby przeprowadzkę do miasta
przełożyć na kilka miesięcy, aby wszystko spokojnie przygotować.
C.- Posłuchał rodziców, w tym głównie matki, że to zły pomysł i kompletnie nieopłacalny i postanowił zagrać na zwłokę, aż Zosi ten „ głupi pomysł ” wyleci z głowy. Zosi oficjalnie powiedział, że w zasadzie się z nią zgadza. ale nie można tego robić z dnia na dzień. Sprawa wymaga głębszego przemyślenia, a syn pójdzie do szkoły tutaj na wsi, najwyżej później się przeniesie.
3.39 letnia Irena wraz z matką zgłosiły się do mojej kancelarii w sprawie rozwodu Ireny z mężem Rafałem, który ją po raz drugi zdradził i to z druga dziewczyną z tej samej miejscowości, w której mieszkają w domu rodziców Ireny. Po grzecznym „wyproszeniu” matki i kilkukrotnej szczerej rozmowie z Ireną, ustaliłem taki stan faktyczny sprawy.
Rzeczywiście, mąż ją dwukrotnie zdradził i przyznał się, że zrobił to dlatego, że ich życie seksualne, jak stwierdził „jest nienormalne”. Irena nieśmiało wyznała, że ma zahamowania i poczucie wstydu wyniesione z rodziny, Na przykład wstydzi się swojej nagości i stąd kochali się po ciemku i mąż nigdy nie widział jej nagiej.
Poza
tym nie odczuwała z seksu zbyt wielkiej przyjemności i nigdy nie osiągała
orgazmu. Prawdą jest, że unikała seksu, a nie współżyli od ponad roku. Mają 14
letnią córkę i Irena bez reszty poświęciła się jej wychowaniu.
Przed
skierowaniem pozwu o rozwód do Sądu, jeszcze raz przeprowadziłem dłuższą
rozmowę, przedstawiając jej także inne rozwiązania. Na koniec poprosiłem o
zastanowienie się i podjęcie ostatecznej decyzji.
Jaką decyzję podjęła Irena?
A.– Zdecydowała jednak o rozwodzie. Takie też zdanie miała matka, ponieważ zdrada jest ciężkim naruszeniem przysięgi małżeńskiej, a mąż zdradził ją dwukrotnie i pewnie dalej będzie zdradzał. Ona skoncentruje się na wychowaniu córki, dobrze zarabia i dadzą sobie radę. A bez seksu także można żyć dobrze.
B.– Postanowiła wybaczyć mężowi obie zdrady, ale to on musi się generalnie zmienić na lepsze. Ma przysiąc, że już nigdy jej nie zdradzi, bo wina jest wyłącznie po jego stronie.
C.– Irena zrozumiała, że na rozwód za wcześnie, bo „ chyba” też jest trochę winna, z powodu takiego jej podejścia do współżycia seksualnego. Przyznała, że niestety tak została wychowana pod względem seksualnym. Zgodziła się z moją propozycją wizyty w poradni rodzinnej, a konkretnie u seksuologa.
Jakich wyborów dokonały w rzeczywistości przedstawione
osoby dowiesz się w następnym tygodniu.
Dziś mogę tylko zasygnalizować, że:
– pierwsze
zdarzenie jest praktycznym dowodem jak ważna jest więź religijna w każdym
związku;
– drugie, pokazuje jak się rozwija kryzys małżeński z
powodu ingerencji teściowej, lub innych osób bliskich;
– trzecie, świadczy jak wielkie znaczenie w każdym
związku małżeńskim i partnerskim ma wychowanie i przygotowanie do życia
seksualnego.
Misją mojego
bloga jest powszechne dążenie do prawdziwego szczęścia. I mimo, że staram się
być apolityczny w tym co robię na tej pięknej, ale trudnej drodze, bez dzielenie
na My i Oni, muszę zabrać głos przed pójściem do urn wyborczych.
My Polacy
musimy wiedzieć, czego oczekujemy od
przyszłej władzy, nie tylko dziś, ale przede wszystkim na przyszłość, naszą,
naszych dzieci i przyszłych pokoleń: Dobrobytu, czy dobrostanu ?
Otóż jako
doświadczony zawodowo i życiowo, autor bloga o prawdziwym szczęściu, chcę
wyraźnie pokazać, na czym polega różnica między dążeniem do dobrobytu, a do
dobrostanu?
Encyklopedycznie
rzecz określając, dobrobyt to „ dobre warunki materialne”- bytu, czyli
„życia, istnienia, egzystencji”.
Z kolei dobrostan
/ tu mojewielkie uznanie dla
prof. Janusza Czapińskiego za jego polską definicję/, to…” poczucie
szczęścia, pomyślności, zadowolenia ze stanu życia na trzech poziomach
szczęścia: woli życia, ogólnego dobrostanu psychicznego i zadowolenia z
poszczególnych dziedzin życia”.
A więc to dobrostan, a nie dobrobyt, jest tym prawdziwym szczęściem, którego pragnie każdy człowiek na świecie i o którym mam przyjemność pisać w swojej książce. Jeżeli do tego dodamy powszechnie znane twierdzenie, że pieniądze szczęścia nie dają, to mamy rzeczywisty obraz szczęścia z naszych marzeń i dążeń, chyba wszystkich Polaków. Zatem, na naszą przyszłość sam dobrobyt – materialny, i to taki, jak to się propaguje i czyni dziś, tworzony z otrzymywanych pieniędzy od opiekuńczego państwa, nie wystarczy do szczęścia.
To jest
próba zastąpienia szczęścia łatwo przyszłym, egzystencjalnym, dobrobytem na
dziś.
Tak więc,
głoszenie haseł wyborczych, że „ jeśli wybierzecie naszą partię i naszą władzę
to zapewnimy Wam dobrobyt”, jest niestety ograniczone do bytu i codziennej
„szarej egzystencji” i nie wystarczające dla przyszłego, szczęśliwego życia
każdego Polaka. My Polacy, tak jak inne narody, chcemy żyć w dobrym stanie
zdrowia, przede wszystkim psychicznym, a nie tylko w zdrowiu fizycznym. Chcemy
spełniać nasze marzenia i nie tylko materialne. My chcemy żyć szczęśliwie,
wolni w swoich wyborach życiowych, oddychając czystym powietrzem w naturalnej
przestrzeni. Kochać się w takich związkach miłosnych jakie są dla nas najlepsze
i nie koniecznie w sformalizowanym małżeństwie. Chcemy żyć w szczęśliwej,
realizującej się twórczo, współczesnej rodzinie.
Idźmy zatem
aktywnie „do wymarzonych celów”, z postępem cywilizacyjnym, nie chciejmy tylko
żyć, by przeżyć. Spełniajmy swoje marzenia. Niech nasze życie będzie twórcze
pod każdym względem. Kochajmy siebie i innych, życzmy sobie wzajemnie
szczęścia. Niech w końcu przysłowiowy „ Kowalski też ma dobrze”, tak jak i ja
chcę mieć. A więc czyńmy bezinteresownie dobro swoim bliźnim, a będziemy
naprawdę szczęśliwi.
Idźmy zatem
do urn z pełnym przekonaniem czego chcemy od tych, których wybierzemy: dobrobytu
czy dobrostanu?
A przed wrzuceniem głosu na konkretnego kandydata zadajmy sobie najpierw pytanie:Który z kandydatów rzeczywiście będzie dobrze reprezentował mnie i bezinteresownie dążył do stworzenia warunków szczęśliwego życia, czyli dobrostanu, dla mnie i każdego rodaka, „ bez dzielenia nas”, dla każdej rodziny, dla dzieci, wnuków i przyszłych pokoleń Polaków?
Tak, wziąłem udział w tym ważnym wydarzeniu i głosowałem z
poczuciem dobrze spełnionego, patriotycznego, obowiązku – tymi
słowami pozdrawiam wszystkich czytelników mojego bloga „ Szczęśliwi, pechowcy,
malkontenci”.