To brzmi jak
przewrotne ostrzeżenie przeciwko prawu człowieka do wolności osobistej. A
jednak tak jest w istocie, gdy chodzi o pochopne decyzje małżonków o rozwodzie.
Ten ból wolności to może być samotność, niepełna rodzina, trudności wychowawcze
zagubionych dzieci, brak zwykłej pomocnej dłoni by podać szklankę wody, w
chorobie czy na starość.
W swojej
praktyce prawniczej spotykałem i takie sytuacje, w których po pewnym czasie
jeden lub drugi z byłych małżonków nieśmiało i nie zawsze wprost przyznał
się do błędu. Niestety dzieje się tak
zbyt późno.
Oto dwa
anonimowe przykłady.
Dobre dotąd
wieloletnie małżeństwo z dwójką uczących się córek. Dbający o dzieci mąż,
pracujący, a także lubiący pracę w kuchnię. Żona, ambitna, ciężko pracująca pielęgniarka
z satysfakcją z pracy. Jak twierdził mąż, a później nie kwestionowała tego
żona, od dłuższego czasu małżonka odmawiała współżycia seksualnego, traktując
seks jako oręż swojej niezależności i wolności osobistej.
W podróży do
rodzinnych stron mąż odnawia znajomość z lubianą koleżanką szkolną. Dochodzi do
zbliżenia i emocjonalnej, obopólnej
zdrady swoich małżonków. Podtrzymywana mailowa znajomość przerodziła się w
zakochanie podsycane niezaspokojonymi potrzebami seksualnymi we własnych
związkach obojga zdradzających.
Żona
przypadkowo odkrywa miłosno – seksualną korespondencję i potajemne spotkania.
Mimo moich prób mediacyjnych zdradzana żona z uporem, wspartym chęcią zemsty, doprowadza do rozwodu. Zdradzający, zaraz po rozwodach, łączą się i wyjeżdżają za granicę. Dziś mają wspólne dziecko. Z rozwiedzioną byłą żona spotykałem się kilkakrotnie, w tym w sprawach alimentacyjnych . Z nowym, przelotnym partnerem rozstała się. Jest wolna, ale samotna i nie spełniona życiowo do dziś. Dzielnie, choć nie bez kłopotów, wychowała już dorosłe córki. Kiedyś w chwili szczerości cicho przyznała, że jednak mąż był dobrym człowiekiem i życie z nim byłoby na pewno lepsze.
I przypadek
drugi.
63 letnia kobieta- emerytka w drugim, dostatnio żyjącym związku małżeńskim. Po ostrej kłótni małżeńskiej po kryjomu wyprowadza się z domu, zostawiając pracującemu mężowi, nota bene kulturalnemu bez żadnych nałogów, pożegnalną kartkę, na której stwierdziła, że nie będzie więcej służącą za łyżkę strawy. A później, w odpowiedziach mailowych na wielokrotne przeprosiny i próby ugodowe męża, hardo zakomunikowała mu, że woli być wolną i niezależną, nawet żyjąc skromniej. I tak jak oświadczyła złośliwie kilka lat temu mężowi, jest po rozwodzie i wolna, tyle tylko, że teraz co jakiś czas podejmuje jakąś pracę, żyje znacznie skromniej i niestety nadeszła smutna starość w samotności.
Poznałem jej
upór i zamknięcie się w sobie i przypuszczam, że nigdy nie przyzna wprost, że
jest jej źle.
I tak oto
cisną się na usta pytania: czy w małżeństwie lub stałym związku nie warto źle
pojmowaną wolność, niezależność, brak przebaczenia i chęć „ukarania”, zamienić
na szczęśliwe życie we dwoje, zarówno:
Wiek ma
oczywiście znaczenie, ale w istocie chodzi o najlepszy czas w życia człowieka
do zawarcia związku małżeńskiego – wejścia w stały związek partnerski. Ten czas
to: pierwotna czystość partnerów od złych przyzwyczajeń– nawyków,
nadużywania –nałogów,chorobowychuzależnień oraz..
dobre doświadczenia życiowe, w tym wejście w seksualność. W
pierwszym wypadku proszę nie mylić z drobnymi wadami, zaś w drugim nie można wykluczyć popełnienia błędów, ale z
właściwym wyciągnięciem wniosków na przyszłość.
Jako
doświadczony prawnik takie ważne życiowe przesłanie wywodzę z posiadanej
praktycznej wiedzy na temat przyczyn rozpadu związków i rozwodów małżeństw,
będących następstwem złego doboru i braku dopasowania partnerów. Proszę tylko
spojrzeć na statystyczne przyczyny rozwodów. Od kilku lat co rocznie w Polsce
sądy orzekają średnio około 65.000 rozwodów, z czego ostatnio aż 42% z powodu
tzw.” niezgodności charakterów”, 22 % z powodu zdrady i 16 % z powodu nadużywania alkoholu. Zaledwie 206
osób, na 65.000, odważyło się przyznać / i to dla celów statystycznych/, że
faktyczną przyczyną rozwodu było niedobranie seksualne?!
Patrząc z
punktu widzenia osoby, która odczuwa wyraźną potrzebę wejścia w stały związek / także małżeński/, to
najpierw ona sama powinna ustalić czy to
jest dla niej najlepszy czas do wchodzenia w stały związek. Następnie określić
swoje potrzeby i wymagania, jakie powinna spełniać druga osoba, z którą
zamierza rozpocząć wspólne życie, ale już z perspektywą docelowego osiągnięcia
szczęścia, swojego, partnera i rodziny.
Na koniec
tego procesu decyzyjnego dobrze byłoby określić sposoby: jak poznać i rozpoznać
oraz wybrać i dobrać partnerkę/ partnera do stałego związku?
A więc
wróćmy do drugiego pytania: Jakie cechy partnera /ki nie dająrealnych szans
dopasowania do szczęśliwego związku?
I w tym
miejscu służę dodatkową pomocą z praktyki zawodowej w sprawach rozwodowych,
rodzinnych i własnych doświadczeń.
Do złych
przyzwyczajeń – nawyków, mogących rzutować na nie dopasowanie życiowe w
związku mogę przykładowo wskazać:
–
Kłamstewka, kłamstwa, mówienie nieprawdy, w celu usprawiedliwiania się z
jakichś rzeczy, kroków, błędów;
–
Nieumiejętność przepraszania za swoje błędy, czyny i nie wyciąganie z nich
wniosków, brak poczucia wdzięczności za dobro innych na jego/jej rzecz;
– Unikanie
trudnych rozmów, podejmowania decyzji i ryzyk związanych z odpowiedzialnością za siebie, swoje czyny, i
za powstałe złe skutki ze zdarzeń z swoim udziałem;
–
Rozrzutność i nie liczenie się z posiadanymi środkami finansowymi / własnymi bądź dysponowanymi/;
– Zdawanie
się na i poddawanie się wpływom rodziców /rodzica lub innej osoby bliskiej
-zaufanej/ na życie osobiste i w związku;
– Chodzenie
swoimi ścieżkami, bez wcześniejszego powiadamiania, uzgadniania, planowania,
zaskakiwanie osoby z którą przebywa bądź jest, także wcześniej w rodzinie;
Takie i
podobne złe przyzwyczajenia – nawyki mogą wcześniej lub później często
prowadzić do kłótni, kryzysu, a z czasem
do rozpadu związku.
W przypadku
występowania takich przyzwyczajeń- nawyków u poznanego /rozpoznawanego/
kandydata, można, oczywiście za obopólną wiedzą i zgodą, podejmować się ich
wspólnej zmiany, wyeliminowania, najlepiej na drodze próby określonej we
wspólnie ustalonym czasie. Taka zgoda kandydata/tki jest potwierdzeniem
obustronnej woli do wejścia w stały związek.
Nadużywania
– nałogi, z którymi osobę, jako ewentualnego partnera, należy raczej z
góry wykluczyć, bowiem nadużywanie – nałóg już od początku wskazuje, że będzie
trudno go zmienić nawet przy pomocy partnera/ki.
Do nich mogą
należeć:
– nałogowy
„podrywacz” – bawidamek, playboy, narcyz – egoista, nadużywający swoich cech
zewnętrznych jak wygląd, sylwetka, muskulatura, uroda, zadufanie, i.t.p.;
– osoba
nadużywająca alkoholu, w tym piwa, bądź już uważana przez innych lub bliskich za nałogowca, a także osoba
stosująca narkotyki, inne środki chemiczne lub psychotropowe, w tym dopalacze,
środki dopingowe lub wzmacniające masę mięśniową, i.t.p.;
Do tej grupy
złych cech charakteru ja z doświadczenia zawodowego zaliczam jeszcze:
–
pracoholików i obsesyjnych pasjonatów, jeżeli te wartości przedkładają,
oficjalnie bądź w realnej rzeczywistości, nad inne wartości ważniejsze dla
poszukujących partnera/ki, jak na przykład: miłość do partnera/ki, rodzina,
posiadanie dziecka, jego osobiste wychowanie,
inne dobra w jego/jej hierarchii wartości
Do chorobowychuzależnień, które z góry wykluczają możliwość stworzenia dobrego
związku, bądź też ryzyko wyjścia z uzależnienia jest zbyt duże, należą:
Uzależnienia,
które są już chorobą stwierdzoną medycznie bądź ukrywane, a więc: uzależnienie
od alkoholu, narkotyków, a także uzależnienie od gier hazardowych i innych hazardów. Do tej kategorii ja zaliczam
także chorobliwe uzależnienie od seksu.
A jakie
dobre doświadczenia przemawiają za tym, że partner/ka jest gotowy/a/ do stałego
związku bądź jakie już popełnił błędy, ale skutecznie wyciągnął z nich dobre
wnioski?
Wymienię
dwie grupy dobrych doświadczeń.
Najważniejsze
to dobre wzorce postępowania wyniesione z rodziny i z dobrego w niej
wychowania, takie jak na przykład: kultura osobista, szacunek do ludzi i… do
kobiet na zasadzie równości praw i obowiązków oraz odpowiedzialność, za siebie,
swoje postępowanie i czyny. A w przypadku założenia rodziny odpowiedzialność za
jej bezpieczeństwo, opiekę i dobre wychowanie dzieci.
I drugie,
bardzo ważne u partnerów do zawarcia małżeństwa – wejścia w stały związek, to
dobre, pierwsze doświadczenia seksualne wsparte odpowiednią wiedzą i nie
zakłócone fałszywymi obrazami tej ważnej części życia np. pornografią, czy
przestarzałymi poglądami religijnymi.
I na koniec,
dobrze mogą wpłynąć na związek te błędy życiowe, z których umieliśmy wyciągnąć
dobre wnioski na przyszłość, na przykład błąd w wyborze poprzedniego
partnera/ki, z umiejętnym określeniem na czym ten błąd w nie dopasowaniu
polegał.
Życzę
dobrego wyboru, dopasowania i rozważnych decyzji.
Takie pytanie, z głupia frant, zadał mi kolega, nota bene doświadczony życiowo i wiem, że także w sprawach życia seksualno- erotycznego. Muszę przyznać, że właśnie dlatego bardzo mnie nim zaskoczył. Przecież wydaje się to oczywiste, że miłosna więź erotyczna związku przede wszystkim zależy od inwencji twórczej partnerów. I to nie tylko od mężczyzny, ale również od kobiety, skoro tak wiele lat, płeć piękna, walczyła o równouprawnienie i nadal walczy.
No dobrze, ale Ty masz dużą praktykę w sprawach rozwodowych, no i własne…?!- To rzuć kilka konkretnych przykładów – drążył dalej wyzwanie przekorny kolega. Mówiąc szczerze, patrząc krytycznie na swoje życie erotyczno-seksualne, trochę mnie zatkało. Będąc zodiakalnym skorpionem to i owo się przeżyło, wiele się usłyszało podczas spraw rozwodowych, ale raczej jako brak lub niedosyt erotyzmu, a najczęściej jako ukrywany zły dobór seksualny. Bo jak wiecie seks i erotyzm, to w naszym kraju nadal temat „tabu” i w rozwodzących się małżeństwach jest wciąż skrywaną praprzyczyną rozpadu związków. Natomiast, niejako zamiast tego, najczęściej podawanym powodem rozwodów jest tak zwana „ niezgodność charakterów”. Stąd nawet w danych statystycznych GUS-u zamiast badać konkretną i właściwą przyczynę rozwodów, np. „ niedopasowanie seksualne”, to pyta się nie wiadomo dlaczego, oczywiście błędnie, o ogólną i enigmatyczną „niezgodność charakterów”.
Jednak głupio by mi było zasłaniać się jakimś „tabu”, podobnie jak to czyni do dziś wiele Polek i Polaków. Przecież erotyzm to piękne połączenie seksu i zmysłów w prawdziwą, głęboka miłość, tak niezbędną do życia każdego człowieka. Nie powinniśmy zatem wstydzić się tak pięknych uczuć. I w tym momencie przyszła mi na myśl „złota” odpowiedź na podobne pytanie: na czym polega różnica między seksem a erotyzmem w związku, zawarta w znanym żarcie – grze słów: – W siedmioletnim związku oczekującym dziecka, podniecony seksualnie małżonek „ zaczepia” żonę w łóżku: „ Oby było nas troje!?”. Na to rozmarzona żona wzdycha do niego: „ Oby były nastroje!
Sądzę, że to doskonała
odpowiedź i to na oba pytania, oceńcie sami.
Tak więc: „Erotyzm to nie tylko seks, drogi kolego, lecz nastroje do niego!!!”
I tym sposobem znalazłem najprostszą ale praktyczną odpowiedź na pytanie kolegi: na czym polega „twórcza pielęgnacja więzi erotycznej” w małżeństwie-związku partnerskim. To nie tylko żart przyjacielu, ale przecież Ty to wiesz i stosujesz. Myślę, że inni też!?
Tak sobie żartując
erotycznie, pozdrawiam.
Dla wzmocnienia żartu w
zdaniu wyżej, proszę przesunąć przecinek o jeden wyraz wstecz, a jeszcze
bardziej erotycznie zmienimy znaczenie mojego pozdrowienia ?!
Przez lata
praktyki prawniczej, szczególnie w sprawach rodzinnych, małżeńskich, w tym
rozwodowych, a także mając na względzie własne doświadczenia z trzech związków
małżeńskich, często zastanawiałem się jakiego rodzaju więzi są najtrwalsze i
najlepsze dla szczęścia związku partnerskiego, małżeńskiego? Oczywiście biorąc
pod uwagę ogromną wiedzę teoretyczną i praktyczną uznanych specjalistów w tym
zakresie, zarówno rangi światowej jak i krajowej.
Na zwykły,
życiowy użytek, grupując te więzi, zastosowałem ich proste i praktyczne
określenia, oto one:
Pierwsza, występująca najczęściej w związkach
młodych partnerów, ale nie tylko, to:
W tej więzi
królują: zauroczenie, zakochanie, emocje i serce jako ogniwo i paliwo
romantycznej miłości, niekoniecznie na całe życie?! Sprawy materialne nie są w
niej, najczęściej, w ogóle brane pod uwagę. W praktyce, głównym błędem życiowym
par przeżywających tę romantyczną więź miłosną, jest zbyt wczesne podejmowanie
decyzji o małżeństwie.
Druga
więź, występująca u
osób rozważnych, racjonalnie myślących, prawie przeciwieństwo więzi
romantycznej, to:
Więź materialna, oparta na konkretnych podstawach rzeczowych, znanych oraz wspólnie posiadanych i wykorzystywanych przez partnerów.
Materialne
podstawy tej więzi to wspólne zamieszkanie i prowadzenie gospodarstwa domowego,
oraz środki finansowe niezbędne do zaspokajania potrzeb życiowych adekwatnych
do marzeń, aspiracji i wyznaczonych celów oboje partnerów. Ważną kwestią
łączącą partnerów w tej więzi jest wspólnota majątkowa posiadanych rzeczy
materialnych jak dom, mieszkanie, środki lokomocji i inne dobra materialne.
Każda odrębna własność rzeczy, mimo pierwotnej akceptacji, jest potencjalnym
zarzewiem zerwania tej więzi, a w dalszej konsekwencji zagrożeniem trwałości
związku.
Trzecia więź, szczególnie niezbędna u partnerów wrażliwych intelektualnie, uczuciowo i duchowo, to:
Więź mądrości „spowiednika”, zwana „błędnie” przyjaźnią
Głównymi
filarami tej więzi jest bliskość i zaufanie, które rodzą wzajemne otwarcie i
szczerość w komunikowaniu, myśleniu, działaniu i współżyciu obojga partnerów.
Każdy z nich może bez zahamowań wyznać drugiemu swoje zmartwienia, obawy,
wątpliwości oraz dzielić sią radością i szczęściem. Jednakże istniejąca między
nimi bliskość w każdej postaci, w tym seksualnej, odróżnia tę więź od
przyjaźni. To jest bardzo ważna więź, dzięki której można naprawiać wszystkie
pozostałe więzi w związku, między innymi materialną i seksualno-erotyczną.
Czwarta więź, charakterystyczna dla osób bardziej emocjonalnych, to:
Więź erotyczna, głownie oparta na podłożu seksualnym, cielesnym
Partnerzy są
wzajemnie dobrymi i wzajemnie wymagającymi kochankami, dla których seks ma
bardzo ważne znaczenie w ich związku. Jednak trzeba pamiętać, że im bardziej
namiętny i ekspresyjny jest erotyzm związku, tym bardziej i szybciej, niestety,
wyczerpują się jego „akumulatory”. Stąd tak ważna jest twórcza pielęgnacja tej więzi.
Piąta więź, chciałoby się powiedzieć idealna, wzorcowa do szczęśliwego życia, to:
Więź czterech spełnionych marzeń, serca, duszy, umysłu i ciała
To długo
trwająca i sprawdzona więź psychofizyczna, często nazywana
przywiązaniem, oparta na przeżytej wcześniej miłości romantycznej, doświadczonej
płynącym z serca erotyzmem, poparta rozsądkiem umysłu na
przestrzeni wspólnego życia oraz ugruntowana wzajemnym wsparciem duchowym.
To złoty środek do pełni szczęśliwego życia, którą ja nazywam prawdziwym
szczęściem..
Te niezwykle
ważne więzi szczęśliwego życia przypominam sobie i Wam będąc w Busku Zdroju, na
kuracji wzmacniającej ZDROWIE –
najważniejszy środek do osiągnięcia szczęścia każdego człowieka.
To stwierdzenie w pierwszym zdaniu wydaje się być „ oczywistą oczywistością”, dla wszystkich ludzi, czyli prawdą obiektywną. To drugie stwierdzenie, w naszym kraju, jeszcze nie jest tak oczywistą prawdą.
Ponad połowa Polaków traktuje homoseksualizm jako odstępstwo od normy, które należy tolerować, natomiast co czwarty badany uważa, że nie powinno się go tolerować – wynika z badania CBOS przeprowadzonego w listopadzie 2017 roku.
Polska prawda jak rodacy życzą szczęścia osobom nie heteroseksualnym, wyszła niczym szydło z worka za sprawą władz Warszawy, ściślej odpowiedzialnego organu jakim jest Prezydent Rafał Trzaskowski, a następnie w odzewie, Prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego. I znowu rozpoczęło się polskie piekiełko od polityków, wybranych przez nas jako najlepszych reprezentantów naszych praw i interesów.
Polacy zostali przez nich wtrąceni do „ czyśćca” !
Za szybko wszyscy chcą iść do szczęścia niebieskiego ?! Dla kogo to piekiełko jest potrzebne i w jaki celu?
Spróbuję to trochę rozwikłać. Najpierw krótko, jak to się zaczęło?
Już było w miarę cicho i spokojnie, społeczeństwo i elity polityczne w Polsce, w ślad za ” postępowym zachodem”, jak gdyby ze spokojem i milczącą na zewnątrz akceptacją, przyjmowało co róż to nowe, publiczne coming-outy naszych rodaków, znanych, szanowanych, poważanych, ze wszystkich sfer życia.
Jak sięgam pamięcią, przypomnę tylko kilka nazwisk, oczywiście w dobrej wierze, znaczeniu i celu. Pierwsi i chyba najodważniejsi to: Jacek Poniedziałek, Tomasz Raczek, Michał Piróg, Tomasz Jacyków, a potem coraz śmielej i młodsi: Radek Pestka, Maciej Zień, Nick Sinckler, Łukasz Jemioł, Kasia Adamik. No i kilku polityków: Marek Barbasiewicz, Robert Biedroń i Krzysztof Śmiszek, Paweł Rabiej, Krystian Legierski.
Niektórzy zaściankowi „ patrioci Polacy”, oczywiście w zamkniętych kręgach, ze zgorszeniem kiwali głowami, ale pozytywna świadomość społeczeństwa jednak rosła.
Podaję przykłady. Robert Biedroń zostaje prezydentem Słupska i to ze znaczną przewagą nad konkurentami. Paweł Rabiej startuje na prezydenta Warszawy, zostaje wiceprezydentem. Coraz więcej Polaków ze zrozumieniem i normalnością akceptuje celebrytów, osoby LGBT.
Za sprawą Anji Rubik w przestrzeni publicznej pojawił się nowy mainstream, edukacja seksualna.
To jest trudna sprawa dla Kościoła w Polsce, dla rządzących polityków/ i nie tylko/, a także dla dużej części społeczeństwa. Moim zdaniem wymaga czasu na edukację społeczeństwa o konieczności edukacji seksualnej, bo ona jest niestety jeszcze tabu. Po jakimś czasie wydawało się, że problem edukacji seksualnej nieco ostygł, podobnie jak LGBT.
Na plan pierwszy wyskoczyły nowe głośne publicznie sprawy i tematy. Nagrania Kaczyńskiego w dotąd niewiarygodnej roli biznesmena, cykl wyborów do parlamentu europejskiego, a następnie do polskiego. Ostatnio doszły żądania nauczycieli podwyżki o 1000 zł, zmodyfikowane ostatnio na 30% płacy, rozłożonej w czasie na dwa razy po 15 %.
I tu nagle, tak uważam, Rafał Trzaskowski, niedawno wybrany Prezydent Warszawy, 18 lutego 2019 roku podpisuje Deklarację pod tytułem „ Warszawska Polityka miejska na rzecz społeczności LGBT+”.
Moim zdaniem to jest jednak błąd taktyczny, zły czas do takiej deklaracji, mimo słuszności merytorycznej treści zawartej w deklaracji.
Po pierwsze jest to „ woda na młyn” dla partii rządzącej i dla samego Kaczyńskiego, aby można było” podpuścić i podjudzić” konserwatywną i katolicką część społeczeństwa, która nie akceptuje osoby homoseksualne, do głosowania w wyborach przeciw Koalicji Europejskiej.
Po drugie, w dużym stopniu odwróciła ona uwagę tej części społeczeństwa od tarapatów Kaczyńskiego związanych z taśmami.
Po trzecie, generalnie „ Deklaracja” stała się tematem zastępczym, dla wszystkich aktualnych problemów partii rządzącej. Wystarczy co jakiś czas dolać oliwy do podpalonej przez Kaczyńskiego deklaracji. I tak też robi Prezes na konwencjach partyjnych PIS, oraz posłuszni wykonawcy jego idei szczęśliwego życia Polaków. Najświeższy przykład to wypowiedż posłanki Elżbiety Kruk, nota bene kandydatki do Europarlamentu: „Ja myślę, że Polska będzie regionem wolnym od LGBT”.
A teraz, odchodząc od politycznych aspektów Deklaracji na rzecz LGBT, kieruję kilka pytań, niekoniecznie retorycznych, do internautów zainteresowanych ważnym problemem społecznym jakim jest sytuacja społeczna, prawna, i każda inna, naszych rodaków LGBT.
Najpierw do zastanowienia przytoczę przykład z pewnego procesu rozwodowego, w którym byłem pełnomocnikiem jednej ze stron.
Załamana mężatka, matka kilkuletniego chłopczyka zwróciła się do mojej kancelarii o pomoc prawną, co ma robić bo ujawniła, że mąż jest gejem.
Jest prawie pewna, że dłużej nie wytrzyma w związku, mimo iż mąż jest dobrym człowiekiem, a przede wszystkim dobrym ojcem. Tak właściwie była już po rozmowach z mężem i przyszła bo chce wnieść pozew o rozwód, ale tak by sprawa nie wyszła na jaw.
Ale o tym czy i jak wspólnie rozwiązaliśmy problem za chwilę, by nie sugerować podpowiedzi na postawione pytania w kwestii sytuacji osób LGBT w Polsce.
Skoro już wiemy, że w naszym kraju, jak na całym świecie, są osoby nie heteroseksualne i co raz więcej z nich „ ośmiela się” żyć pośród nas jak każdy Obywatel RP, to:
Czy nie jest już czas na to, by władze, ustawodawcza i wykonawcza, a także środki masowego przekazu, przyjęły do wiadomości jako oczywistość fakt istnienia i życia osób LGBT, a następnie przystąpiły do rozmów mających na celu zrównywanie ich praw obywatelskich?
Powtarzam najpierw do rozmów, a nie od razu do jednostronnych deklaracji.
Moim zdaniem, każda lesbijka, gej, biseksualista, transseksualista i transgenderysta, musi mieć równe prawa do pełni szczęśliwego życia. Każdy z nich ma prawo dążyć do swojego szczęścia, wybierając takie wartości, jakie uzna za najważniejsze dla siebie, a nie te, które narzuci państwo, Kościół, inne organizacje czy inni ludzie.
Pojawiająca się argumentacja, że na przeszkodzie stoi polskie prawo, Konstytucja i ustawy, jest nie do przyjęcia. Prawo jest dla ludzi, a nie odwrotnie. To ludzie tworzą prawo.
Teraz stawiam drugie pytanie, adresowane do nas, wszystkich Polaków, bez żadnych podziałów:
Czy nie czas pójść do przodu, z duchem czasu, postępu, wzrostem świadomości i wiedzy, przestać żyć mitami o osobach homoseksualnych, często karmionymi także przez Kościół?
To pytanie zadaję także dlatego, że to ostatnie stwierdzenie o rozpowszechnianych mitach przez Kościół miało istotne znaczenie w sprawie o rozwód mojej klientki.
Strach co powiedzą ludzie w jej parafii, że wyszła za mąż za „pedała”, że ma z nim dziecko, przeważył nawet nad proponowaną przeze mnie próbą sprawdzenia możliwości kontynuowania związku dla dobra dziecka. Tym bardziej, że w mojej obecności mąż przedstawiał dowody miłości do dziecka, do niej. Wyrażał wolę nieujawniania swojej orientacji, odczuwanej bardziej psychicznie niż fizycznie. Niestety, górę wzięła skażona psychika wiernej katoliczki. Mąż wyraził zgodę na rozwód, z powodu t.zw. „ niezgodności charakterów „. Sąd wydał wyrok, rozwód bez orzekania o winie. Nikt nie dowiedział się o rzeczywistej przyczynie. Nie słyszałem także o coming-oucie tego zagubionego człowieka.
Życzyłem mu i nadal życzę osiągnięcia swojego szczęścia, tak jak każdemu Polakowi i każdemu obywatelowi naszego Świata. Wszyscy powinniśmy mieć prawo do pełni życia, czyli prawdziwego szczęścia
W marcu b.r. serwis Sympatia opublikował raport z badań „ Jak kochają Polacy”. Badania na zlecenie Sympatii przeprowadziła ARC Rynek i Opinia Spółka w Warszawie, pod fachowym kierunkiem znanych ekspertów – terapeutów z psychologii i socjologii Agaty Wilskiej, Joanny Godeckiej, Julity Czerneckiej i Katarzyny Kucewicz. Objęto nimi sześć kategorii najważniejszych życiowych wartości: Miłość, Ideały i Poszukiwania, Związki, Partnerstwo i Romantyzm, Kryzysy, Zdrady.
Mnie, jako prawnika profesjonalnie zajmującego się rozwodami, przede wszystkim zainteresowały wyniki badań stanowiące odpowiedzi Polaków na pytania: „ Co buduje szczęśliwy związek ? „ Na co Polacy zwracają uwagę szukając partnera/ki ? oraz „ Gdzie Polacy zawierają znajomości ?”
Otóż, według Polaków najważniejsze do budowy szczęśliwego związku w procentowym ujęciu są:
miłość – 80 %
wzajemny szacunek – 76 %
zaufanie – 75 %
zrozumienie – 65 %
czułość i bliskość – 64 %
umiejętność rozmowy – 59 %
wspólne spędzanie czasu i zdolność do kompromisu – po 52 %
namiętność i seks – 49 %
rodzina i dzieci – 43 %
Z kolei statystyczny Polak/ka szukając partnera/ki do stałego związku przede wszystkim zwraca uwagę:
92%- na cechy charakteru, w szczególności dobroć, uczciwość i prawdomówność;
89 % – na osobowość;
82 %- na inteligencję;
Dużo mniej istotna okazała się zasobność portfela, bo zaledwie 18 %.
Gdzie Polacy zawierają znajomości:
25 % u znajomych; 18 % w internecie, 14 % w pracy a 10 % w szkole/ na uczelni.
Muszę przyznać, że wyniki tych badań przyjemnie mnie zaskoczyły. A to z powodu dużej zgodności z moim wzorcem idealnego związku miłosnego jaki przedstawiłem w poprzednim wpisie bloga pt: „Na czym polega prawdziwa miłość?, a który szeroko opisuje w książce ” Jak żyć aby osiągnąć prawdziwe szczęście- proste i praktyczne odpowiedzi na pytania wzięte z życia”.
Przy czym ja swój wzorzec idealnego związku miłosnego – partnerskiego -małżeńskiego, opracowałem na podstawie wieloletniej praktyki, w tym z procesów rozwodowych moich klientów.
Budując taki wzorzec pogrupowałem cechy, wartości, przymioty niezbędne do idealnego związku i przyjąłem te nadrzędne nad nimi. Wyróżniłem ich siedem, uznając że do mojego ideału związku są wystarczające. Oto one: bliskość jako pierwsza, dopasowanie druga, trzecia zaufanie, i następne w kolejności, seksualność, wierność, komunikatywność czyli umiejętność porozumiewania się oraz optymizm rozumiany jako pozytywne myślenie i nastawienie dożycia.
Proszę zwrócić uwagę, że w moim wzorcu szczęśliwego związku, w odróżnieniu od raportu z badań Sympatii.pl, miłość jest już sama w sobie związkiem dwojga partnerów i stanowi warunek konieczny do każdego stałego związku partnerskiego obojętnie jak go nazwiemy, małżeństwem, konkubinatem, czy partnerstwem.
Natomiast w badaniach, według Polaków, i w moim wzorcu idealnego związku miłosnego występują takie same wskazane cechy niezbędne do szczęśliwego związku jak : bliskość, zaufanie, umiejętność porozumiewania się, seks – seksualność.
Tak więc skoro poznaliśmy co jest potrzebne do szczęśliwego związku, wiemy jakiego poszukujemy partnera/ki oraz gdzie Polacy najczęściej zawierają znajomości, czas na działanie.
Jeżeli ktoś z Was napotka po drodze do swojego szczęścia jakieś przeszkody, trudności, problemy bądź wątpliwości proszę znaleźć pytanie i odpowiedz w mojej książce – poradniku „ Jak żyć aby osiągnąć prawdziwe szczęście, proste i praktyczne odpowiedzi na pytania wzięte z życia”.
Oczywiście to tytułowe pytanie postawiłem przewrotnie. Chcę bowiem zachęcić uczestników bloga do rozpoczęcia dyskusji o małżeństwie, ale w sensie pozytywnym.
Przecież według mojej definicji prawdziwego szczęścia, wartość życiowa jaką jest związek małżeński dwojga osób, jest warunkiem koniecznym do osiągnięcia prawdziwego szczęścia / patrz definicja prawdziwego szczęścia w mojej książce „Jak żyć aby osiągnąć prawdziwe szczęście – proste i praktyczne odpowiedzi na pytania wzięte z życia”/.
Ale skoro postawiłem taką hipotezę, to postaram się ją podeprzeć znanymi powszechnie faktami z życia, a nawet prawem.
Zacznijmy zatem od kolejnego pytania pomocniczego. Czy chcemy rozważać o małżeństwie jako o związku dwojga osób formalnie zalegalizowanym, czy też o samym związku bez względu na jego nazwę.
Zarówno ze społecznego punktu widzenia jak i mojego, gdy chodzi o szczęście człowieka w ogólności i szczęście dwoje ludzi w tym przypadku, przedmiotem rozważań jest oczywiście sam związek dwóch osób bez względu na płeć i jego nazwę, a więc: więzi, cechy, trwałość, rozwój, a także rozkład.
Zatem zajmijmy się jego istotą i podmiotami go tworzącymi, chociaż do nazwy takiego związku powrócę dalej, bowiem nazwa już stała się przedmiotem publicznej dyskusji.
Artykuł 18 naszej Konstytucji stanowi : „ Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej”.Skupmy się jednak wyłącznie na małżeństwie.
Otóż ustawodawca polski jednoznacznie założył, w tej podstawowej normie prawnej dla wszystkich Polaków, że : po pierwsze, małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny; po drugie, tylko taki zalegalizowany związek o tej nazwie będzie podległ ochronie i opiece Państwa.
W praktyce to oznacza, że wszystkie inne związki dwóch osób, poza legalnymi małżeństwami takiej ochronie i pomocy nie podlegają. A więc nie podlegają jej tak zwane konkubinaty, czyli niezalegalizowane związki kobiety i mężczyzny, mimo iż są trwałe, posiadają dzieci na wychowaniu i praktycznie tworzą rodziny. I co ważne są szczęśliwymi, spełnionymi związkami dwojga ludzi. Nie podlegają ochronie Państwa związki dwóch mężczyzn lub dwóch kobiet, chociaż w naszej polskiej społeczności także ich nie brakuje i dopominają się swoich praw.
Co w tej sytuacji jest ważniejsze w aspekcie osiągnięcia szczęścia każdego związku, jego partnerów i każdego człowieka w naszym społeczeństwie? „ Małżeństwo” tylko to, które jest związkiem kobiety i mężczyzny zalegalizowanym pod taką nazwą, czy każdy trwały i szczęśliwy związek bez względu jak go nazwiemy i następnie zalegalizujemy?
Jeżeli przeszkodą jest instytucja prawna zwana małżeństwem, to może niech ustawodawca ją zmieni / przekształci prawnie/ na przykład na „ partnerstwo”, przyjacielstwo”, „związek partnerski”, bądź nada uniwersalną nazwę adekwatną do podmiotów takich związków. Dlaczego zatem polski ustawodawca nie chce tego zrobić? Dlaczego nasi posłowie reprezentujący nas, poprzez swoje partie polityczne, ruchy społeczne, uciekają od tego tematu?
I tu ponownie wrócę do nazwy instytucji prawnej „ małżeństwo”, która rzekomo jest przeszkodą w naszym państwie. A być może jest to tylko „ zasłona dymna”, a przyczyny są inne. Jakie?
Rzeczywiście, z puntu widzenia językoznawców, etymologia słowa „ małżeństwo – małżonek” zakłada tylko taką nazwę związku zawieranego przez mężczyznę z kobietą „ żoną”. Jednakże chyba nie w nazwie jest problem, skoro w wielu krajach zachodnich ustawodawcy mogli już to uczynić, legalizując związki dwóch mężczyzn lub dwóch kobiet.
A w czym? I to pytanie kieruję do czytelników bloga.
Muszę przyznać, że ten dylemat zasygnalizowałem w swojej książce, lecz wówczas moim celem było i jest szczęście każdego trwałego związku dwojga ludzi, a nie wyłącznie szczęście tylko takiego związku, które zawarte jest przez dwoje ludzi o różnej płci, jest zalegalizowane i nazwane małżeństwem.
Pozostała jeszcze jedna polemiczna kwestia związana ze szczęściem „małżeńskim”, którą też tylko pokrótce zasygnalizowałem w swojej książce. Coraz częściej słyszałem i słyszę opinię niektórych ludzi, że związki nie formalne są trwalsze niż zalegalizowane w małżeństwa. Czy tak jest w rzeczywistości, a jeżeli tak to Twoim zdaniem dlaczego?
Zachęcając do dyskusji, za ewentualny punkt odniesienia, proponuję schemat obrazujący mój wzorzec szczęścia małżeńskiego, o którym dość szeroko piszę w książce.