Takie pytanie, z głupia frant, zadał mi kolega, nota bene doświadczony życiowo i wiem, że także w sprawach życia seksualno- erotycznego. Muszę przyznać, że właśnie dlatego bardzo mnie nim zaskoczył. Przecież wydaje się to oczywiste, że miłosna więź erotyczna związku przede wszystkim zależy od inwencji twórczej partnerów. I to nie tylko od mężczyzny, ale również od kobiety, skoro tak wiele lat, płeć piękna, walczyła o równouprawnienie i nadal walczy.
No dobrze, ale Ty masz dużą praktykę w sprawach rozwodowych, no i własne…?!- To rzuć kilka konkretnych przykładów – drążył dalej wyzwanie przekorny kolega. Mówiąc szczerze, patrząc krytycznie na swoje życie erotyczno-seksualne, trochę mnie zatkało. Będąc zodiakalnym skorpionem to i owo się przeżyło, wiele się usłyszało podczas spraw rozwodowych, ale raczej jako brak lub niedosyt erotyzmu, a najczęściej jako ukrywany zły dobór seksualny. Bo jak wiecie seks i erotyzm, to w naszym kraju nadal temat „tabu” i w rozwodzących się małżeństwach jest wciąż skrywaną praprzyczyną rozpadu związków. Natomiast, niejako zamiast tego, najczęściej podawanym powodem rozwodów jest tak zwana „ niezgodność charakterów”. Stąd nawet w danych statystycznych GUS-u zamiast badać konkretną i właściwą przyczynę rozwodów, np. „ niedopasowanie seksualne”, to pyta się nie wiadomo dlaczego, oczywiście błędnie, o ogólną i enigmatyczną „niezgodność charakterów”.
Jednak głupio by mi było zasłaniać się jakimś „tabu”, podobnie jak to czyni do dziś wiele Polek i Polaków. Przecież erotyzm to piękne połączenie seksu i zmysłów w prawdziwą, głęboka miłość, tak niezbędną do życia każdego człowieka. Nie powinniśmy zatem wstydzić się tak pięknych uczuć. I w tym momencie przyszła mi na myśl „złota” odpowiedź na podobne pytanie: na czym polega różnica między seksem a erotyzmem w związku, zawarta w znanym żarcie – grze słów: – W siedmioletnim związku oczekującym dziecka, podniecony seksualnie małżonek „ zaczepia” żonę w łóżku: „ Oby było nas troje!?”. Na to rozmarzona żona wzdycha do niego: „ Oby były nastroje!
Sądzę, że to doskonała
odpowiedź i to na oba pytania, oceńcie sami.
Tak więc: „Erotyzm to nie tylko seks, drogi kolego, lecz nastroje do niego!!!”
I tym sposobem znalazłem najprostszą ale praktyczną odpowiedź na pytanie kolegi: na czym polega „twórcza pielęgnacja więzi erotycznej” w małżeństwie-związku partnerskim. To nie tylko żart przyjacielu, ale przecież Ty to wiesz i stosujesz. Myślę, że inni też!?
Tak sobie żartując
erotycznie, pozdrawiam.
Dla wzmocnienia żartu w
zdaniu wyżej, proszę przesunąć przecinek o jeden wyraz wstecz, a jeszcze
bardziej erotycznie zmienimy znaczenie mojego pozdrowienia ?!
Do
oglądnięcia i stosowania dla każdego potrzebującego wsparcia, wzmocnienia,
zmiany nastroju, na swojej drodze życiowej do szczęścia .
Akt
pierwszy: „Miłość”
Scena 1: „ Romantyczne zakochanie”
Czy to
jest miłość, czy zauroczenie? Sprawdź w realiach życiowych, czy występują cechy prawdziwej
miłości: bliskość; zaufanie; dopasowanie ; seksualność;
wierność; komunikatywność i optymizm, jako pozytywne
myślenie i nastawienie do życia.
Scena 2: „ Prawdziwa miłość nie jedno ma imię”
Powinieneś wiedzieć, że : Miłość to także umiejętność porozumiewania się i rozwiązywania problemów życiowych”
Scena 3: „ Miłosne przywiązanie „
Tyle
lat minęło, a my się wciąż „ trzymamy! To jest nasza prawdziwa miłość!! Róbcie wszystko aby tego doczekać.
Morał
aktu pierwszego: „ Wzajemna miłość to pierwsza i najważniejsza odsłona sztuki
całego życia”.
Akt
drugi: „ Małżeństwo albo stały związek”
Scena 1: „ Weselisko czy ślubowanie”
Oby
było tak dalej, wesoło, majętnie, ale z naszym własnym „posagiem” i pomysłem na
szczęśliwe życie. Zapamiętaj
przede wszystkim to, co przysięgałaś/ łeś.
Scena 2: „ Samo życie i kryzys „
Kryzys?! A jednak w naszym związku może być i tak. I od nas zależy, aby tak nie było. A jeżeli już, to co dalej?
Scena 3: „ Syndrom pustego gniazda i szczęście małżeńskie”
My się
nadal kochamy i zaczynamy nowe życie we dwoje! Nie spocznijcie na laurach, mimo że
wykonaliście kawał dobrej roboty, wychowując pociechę/y szczęścia.
Morał
aktu drugiego: „ Spełnienie w małżeństwie to fundament szczęścia naszego
związku, dzieci i rodziny.
Akt
trzeci: „Dziecko – nasze szczęście !”
Scena 1: „ Będziemy mieć upragnione dziecko!!!”
W
pełni świadomi i przygotowani czekamy na szczęście posiadania dziecka. Bądź dobrym ojcem i dobrą matką.
Scena 2: „ Tata nie wróci! ”
Tata nie wróci, ale Ty możesz dać szczęście dziecku i być szczęśliwa. Nigdy nie załamuj się na drodze do szczęścia:
Scena 3: „ Nasze dziecko wychodzi za mąż”
Czy
dobrze wychowaliśmy dziecko do szczęścia w małżeństwie i w rodzinie? Podsumujcie ten okres dla spokoju
sumienia, wniosków i potrzeb dalszego życia, swojego i dorosłego dziecka/dzieci
Morał
aktu trzeciego: „ Wielką umiejętnością życia jest być dobrą matką i dobrym
ojcem!”
Akt
czwarty: „Wychowanie do szczęścia”
Scena 1: „ Zdrowe i szczęśliwe dziecko”
„Złotym”
środkiem do szczęścia dziecka jest zdrowie. Bądźcie mądrymi rodzicami dla dobra
dziecka/dzieci
Scena 2: „ Nasza córka chce być ….?”
Wybór
zawodu i wychowanie do pracy to szczęście i obowiązek rodziców. Macie na to 18 lat władzy
rodzicielskiej.
Scena 3: „ Mamy satysfakcję z dzieci”
Wdzięczność
dzieci to wielkie zadowolenie rodziców. To piękne chwile za poświęcenie się szczęściu dzieci
Morał
aktu czwartego: „ Dobrze wychować i odpowiednio wykształcić dziecko, to
naprawdę wielkie szczęście rodziców”.
Akt
piąty: „ Rodzina, źródło szczęścia i ostoja spokoju.”
Scena 1: „ Zaczynamy tworzyć szczęśliwą rodzinę!”
Rodzina pełna to podstawowy warunek szczęścia każdego z jej członków”. Stworzyliśmy rodzinę i nie dopuśćmy do jej rozpadu z własnej winy, z ogromną szkoda dla dziecka/dzieci..
Scena 2: „ Małe mieszkanko i wielkie szczęście”
Nasza rodzinka ma mieszkanie: Kolejnym warunkiem szczęścia rodzinnego jest wspólne zamieszkanie i prowadzenie gospodarstwa domowego.
Scena 3: „ Zapewnijmy opiekę i bezpieczeństwo w naszej rodzinie ”
Czujemy się
bezpieczni: „ Szczęście rodzinne to poczucie bezpieczeństwa każdego jej
członka”
Morał
aktu piątego: „Szczęśliwa rodzina to suma szczęść każdego z jej członków”
Akt szósty: „ Praca”. Kocham, lubię, pracuję bo muszę?!”
Czy się stoi, czy się leży pięć tysięcy się należy?! Nie, nie tędy droga! Znajdź przyczyny braku satysfakcji z pracy i podejmij właściwą decyzję.
Scena 2 „ Lubię kiedy ludzie mnie podziwiają!”
Kochanie
taki sukces! Kowalskim szczęki opadną z zazdrości.
Czy takiej satysfakcji z pracy oczekujesz?
Scena 3: „ Moją pracą służę ludziom”
Kocham
pracę bo mam z niej satysfakcję”
Morał
aktu szóstego: „ Dopełnieniem prawdziwego szczęścia jest zadowolenie z pracy
całego życia”.
Akt siódmy: „ Samorealizacja”
Scena 1: „ Spełniajmy młodzieńcze marzenia”
Mamy
dom swoich marzeń.
To
głównie od nas zależy czy zrealizujemy szczęście z naszych marzeń, pragnień i
aspiracji.
Scena 2: „ Rób wszystko, aby Twoje życie było twórcze i szczęśliwe”.
Nie
czekaj na księcia z bajki, na cud i mannę z nieba.
Od Ciebie,
Twojej wiary w siebie i możliwości, pracy i wytrwałości, zależy prawdziwe
szczęście.
Scena 3: „ Bezinteresowne czynienie dobra”
Oni
też marzą o dobrym i szczęśliwym życiu.
Morał
aktu siódmego: „ Niech samorealizacja, poprzez twórcze życie i bezinteresowne
czynienie dobra, będzie naszym
spełnieniem najskrytszych marzeń „
Kurtyna
w górę:
I to już
cała sztuka życia w „pigułce szczęścia”, w siedmiu odsłonach /aktach/
pokazujących siedem najważniejszych wartości życiowych, które może
osiągnąć i doświadczyć każdy z nas.
Na dobranoc,
życzę Wam samych dobrych scen z tej pięknej sztuki o prawdziwym szczęściu. Ale
warto zapamiętać, że:
Prawdziwe szczęście to pełnia życia dająca
wielkie zadowolenie z osiągnięcia najważniejszych wartości, wybranych za cel i
sens życia, polegająca na oddaniu w miłości, spełnieniu w małżeństwie
/ stałym związku/ i w rodzinie, posiadaniu dziecka/dzieci/ i
jego dobrym wychowaniu, satysfakcji z pracy i samorealizacji
przez twórcze życie i bezinteresowne czynienie dobra.
„ Kochać i
być kochanym”! To są niezwykle mądre życiowo słowa George Sand, choć nie
znajdują potwierdzenia w miłości z Chopinem. Owszem była to miłość romantyczna,
emocjonalna, „głośna” na salonach, ale niestety zbyt burzliwa i krucha, z
wzajemnymi zdradami i stosunkowo krótka.
A więc na czym powinno polegać wzajemne oddanie w miłości w
rzeczywistości całego życia związku miłosnego?
George Sand
miała rację, podobnie jak Owidiusz czy Seneka Młodszy w początkach naszej ery.
Prawdziwa miłość to kochanie i bycie kochanym, ale polegająca na wzajemnym
oddaniu w trwałym związku miłosnym, złączonym więziami wzajemnych uczuć i
emocji oraz realnymi więziami egzystencjonalnymi.
Partner związku miłosnego powinien dawać siebie i od siebie dla drugiego to, co jest sensem i przedmiotem ich miłości, a druga strona winna tego chcieć i te dary miłości przyjmować. Dający winien mieć satysfakcję i odczuwać z tego wielką przyjemność, a przyjmujący mieć zadowolenie i wyrażać wdzięczność.
Wobec
tego jakie więzi realnego życia dwoje partnerów mogą tworzyć trwały, stabilny
związek miłosny dający prawdziwą życiową miłość?
Zacznijmy
od najważniejszych więzi uczuciowo – emocjonalnych:
Na początku „chemia”, a potem trwałe poczucie bliskości.
Tak
jak jest możliwy dobry związek miłosny bez początkowej „chemii” między
partnerami, tak nie możliwy jest trwały i szczęśliwy związek bez bliskości.
Bliskość jest według mnie i prawie wszystkich badaczy najważniejszą więzią
decydującą o istnieniu prawdziwej miłości i jej trwałości.
Żaden
związek, mimo iż na początku traktowany może być przez partnerów jako wielka
miłość, nie utrzyma się, kiedy choćby jeden partner nie odczuwa emocjonalnie,
nie jest pewny, lub od początku nie pragnie bliskości.
Tę
prawdę życiową mogę potwierdzić na podstawie praktyki zawodowego prawnika jak i
własnego doświadczenia życiowego.
Jak ważna jest bliskość w miłości, małżeństwie i innych związkach partnerskich pisałem już na blogu, a szeroko omawiam w swojej książce.
Na
drugim miejscu wyróżniam więź w postaci pożądania seksualnego partnerów, ale
jeszcze nie seks w sensie fizycznym.
Bowiem
uczucie i emocje pożądania seksualnego w miłosnym związku są nierozerwalnie
związane z istniejącą / lub nie/ bliskością między partnerami.
Seks
bez pożądania i bez poczucia bliskości nie sposób nazwać uczuciem miłości z
wzajemnym oddaniem.
Niezmiernie
istotną więzią w związku miłosnym jest wzajemne zaufanie, które szczególnie
jest ważne w połączeniu z kolejną więzią jaką jest obustronna wierność.
Druga grupa koniecznych więzi we wzajemnym oddaniu w miłości to
więzi egzystencjalne, niezbędne w realiach życiowych związku miłosnego, a
następnie małżeńskiego / lub stałego partnerskiego/.
I
tu na pierwszym miejscu należy postawić współżycie seksualne. Od razu, z
praktycznego punktu widzenia, należy odrzucić wszelkie teoretyczne dywagacje,
że może istnieć prawdziwa miłość, z wzajemnym oddaniem, bez współżycia
seksualnego, tak zwany biały związek lub małżeństwo. Współżycie seksualne,
oczywiście w różnych postaciach, jest „namacalnym” dowodem na istnienie
wzajemnego oddania we wszystkich fazach istnienia związku miłosnego, to jest w
miłości romantycznej, małżeńskiej, rodzinnej i miłości trzeciego wieku.
Ale,
aby utrzymać dobre pożycie seksualne przez te wszystkie fazy dozgonnego związku
miłosnego z wzajemnym oddaniem, konieczne jest istnienie kolejnych więzi. Taką
ważną, chociaż na początkowym etapie niezbyt widoczną dla partnerów więzią,
jest więź intelektualna, zwana poziomem mądrości. I nie chodzi tu o
formalny poziom wykształcenia, ale o rzeczywisty poziom wiedzy ogólnej bądź
fachowej -praktycznej, wychowania, obycia, kultury osobistej, który stanowi
dziś i stanowić będzie przez całe życie związku, równą, wzajemną płaszczyznę
porozumiewania się. Który pozwoli rozwiązywanie wszelkich problemów i
konfliktów bez wyrzucania poziomu mądrości drugiemu partnerowi. Będzie stanowił
podstawę współdziałania w codziennym życiu, oraz służył do realizacji kolejnej więzi jaką jest
zbieżność głównych celów życiowych.
Równolegle
z więzią intelektualną, do wzajemnego oddania w miłości konieczne jest
istnienie wspólnej więzi światopoglądowej i religijnej. O tym, w jaki
sposób wpływają różnice światopoglądowe i religijne na związki miłosne, a
szczególnie małżeńskie i rodzinne, wystarczy dziś zobaczyć co wywołuje w
naszych związkach polska polityka i to prawie w każdej dziedzinie.
I
ostatnia więź, którą jeszcze muszę wymienić, konieczna do prawdziwej miłości z
obustronnym oddaniem, to jest wzajemna pomoc.
Ale
tu znowu muszę dodać z praktyki zawodowej i doświadczenia, niejako przecinając
wiele nieporozumień. Kiedy „pomoc” jest rzeczywiście pomocą, a nie obowiązkiem
partnerskim, małżeńskim, czy rodzinnym?
No
właśnie kiedy? I tu należy przywołać wszystkie wymienione wyżej więzi
składające się na wzajemne oddanie w prawdziwej miłości. To one powinny
pozwolić na bezsporne, inteligentne, mądre, empatyczne i zgodne z celami
związku określenie co należy do obowiązków partnerów naszego indywidualnego
związku, a co będzie pomocą dla drugiej strony w realizacji jej obowiązków. Na
początku naszej miłości kwestia rozróżnienia obowiązku, a pomocy jest nie
widoczna, ale dalsze życie w związku powoduje, że ten problem zawsze powstaje.
Stąd od tych więzi, które łączą partnerów będzie zależał umiejętny podział
obowiązków, a wzajemna pomoc będzie bezinteresownym czynieniem dobra dla osoby,
którą kochamy z wzajemnością.
Takie
jest moje praktyczne spojrzenie na wzajemne oddanie w miłości czyli jak kochać
by być kochanym. A teraz zapraszam Ciebie i Twojego partnera do własnego
spojrzenie na te wymienione więzi, które w realiach tworzyć winny wzajemne
oddanie w miłości. Jak je oceniasz Ty, a jak Twój partner?! Sam jestem ciekawy,
jak to wykorzystacie dla dobra Waszej miłości.
Jeżeli
chcesz jeszcze bliżej poznać te więzi i nie tylko, czytaj w „ Jak żyć aby
osiągnąć prawdziwe szczęście, proste i praktyczne odpowiedzi na pytania wzięte
z życia”.
Okazuje się, że serial „M jak Miłość” chyba trafia w najczulsze miejsca wielu Polek i Polaków i to w każdym wieku. Brawo dla scenarzystów pod wodzą Ilony Łepkowskiej, którzy pobudzają nasze miłosne poszukiwania lub przywołują własne przeżycia miłosne. Z miłości przelotną, romantyczną, tą trudną ale zwycięską, zawiedzioną, jednostronną, platoniczna lub burzliwą. Tak jak w serialu „ M jak Miłość” podobne meandry miłości wielu z nas przechodziło lub przechodzi we własnym życiu. A wielu mniej doświadczonych chciałoby osobiście przeżyć te najpiękniejsze chwile z życiu bohaterów.
Bo czyż nie warto ulec urokowi Marcina, adonisa, który mimo woli podrywa i zniewala co drugą napotkaną kobietę, kosztem tej która go aktualnie kocha.
Andrzej doświadczony prawnik kolejno zakochuje się głęboką miłością w partnerkach z brzydko mówiąc, pewnym „balastem” życiowym. A przecież należałoby od niego oczekiwać jednego trafnego wyboru takiej partnerki, z którą mógłby przeżywać prawdziwą miłość na całe życie. Ale jak w życiu „szewc bez butów chodzi”.
Paweł, zdolny chłopak, jak wielu młodych mężczyzn, błądząc w wyborach zdobywa doświadczenie na zagubionych i zawiedzionych w miłości partnerkach z dzieckiem, by w końcu zwątpić w istnienie prawdziwej miłości z, na razie, wytrwale kochającą Julką.
Niepewna swojej miłości Ulka, waha się przed samym ślubem kogo właściwie kocha, Bartka czy Janka. Chociaż dla widzów prawdopodobnie przeważają walory Janka, przy pomocy splotu zdarzeń ślub bierze z Bartkiem.
Najstabilniej z miłością prezentują się teraz Marysia i Artur połączeni ponownym węzłem małżeńskim, po własnych smutnych doświadczeniach i zdradzie Artura w kryzysie małżeńskim.
Przyjemnie się ogląda filmowe meandry i poszukiwania tej prawdziwej miłości.
A jak w realu znaleźć prawdziwą miłość na całe życie? Jak to jest z miłością w naszym życiu? Czy moja miłość to na pewno już ta prawdziwa, na dobre i na złe? Jak właściwie ma wyglądać prawdziwa miłość do końca życia?
Chociaż jak dotąd nikt nie mógł znaleźć definicji prawdziwej miłości, bo przecież każdy z nas jest niepowtarzalną indywidualnością, to wydaje się, że można pokusić się o takie praktyczne pytania i stwierdzenia.
Czy w poszukiwaniu prawdziwej miłości jest możliwe połączenie serca i rozumu? A może dać się ponieść kolorowym chwilom zauroczenia, zakochania i zdać się na to co pokaże samo życie?
I dalej nasuwa się drugie ważne stwierdzenie.
Z każdej nieudanej próby poszukiwania miłości trzeba wyciągać rozsądne i bardziej realistyczne wnioski na przyszłość. Ale czy tak postępujemy w naszym życiu?
I po trzecie.
Czas i doświadczenie życiowe powinny podpowiadać nam jakiego partnera/ki do prawdziwej miłości szukamy? Dla młodych zakochanych na pewno niezbędny jest czas na bliższe poznanie pozytywnych lub negatywnych cech partnera/ki i posiadanych nawyków. Ci doświadczeni niespełnioną miłością, powinni wiedzieć jakie popełnili błędy na swojej drodze do prawdziwej miłości, co było dobre, a co złe.
A więc na serio nie serialowo, w poszukiwaniu partnera kierujmy się trzema takimi praktycznymi podstawami: uczuciem miłości, ale połączonym z prozą codziennego życia, w okresie czasu wystarczającym na wzajemne poznanie.
Dla zawiedzionych, nieszczęśliwych i pechowców dobra rada, starajmy się nie błądzić dalej, skoro na bazie własnych błędów prawie już wiemy jakiej /jakiego/ partnera/partnerki/poszukujemy na całe życie.
Jednym
z najprostszych sposobów jak pielęgnować miłość w związku, jak przywrócić
radość, siły witalne, energię do radosnego życia, jest powrót choć na krótko,
do szczęśliwych miejsc i wspomnień z
nimi związanych.
Właśnie
nadarza się sprzyjająca okazja – Majówka. Prawie każdy Polak, ma kilka dni na
odpoczynek w pracy i w związku z tym nadszedł dobry czas dla tych, którzy
przeżywają jakieś kłopoty, kryzysy w życiu, w pracy, w miłości, w małżeństwie i
inne.
Jakie
to ważne by wolne chwile przeznaczyć na podreperowanie stanu zdrowia pod
względem fizycznym i psychicznym, w tym szczególnie na naładowanie pozytywnych
uczuć i emocji, we właściwym okresie życia, wiem doskonale po samym sobie.
Prawie
zawsze odkładałem odpoczynek i regenerację sił na później, bo praca była dla
mnie najważniejsza. Dopiero po wielu latach, kiedy spotkałem dawną platoniczną
miłość i postanowiliśmy być razem, zacząłem zwiedzać Świat i Polskę.
Najpierw była podróż poślubna, którą rozpoczęliśmy od Tropical Islands – „ tropikalnej wyspy” koło Berlina, gdzie w namiocie spędziliśmy kolejną noc poślubną. Przepiękne wrażenia, żywe obrazy natury, choć w środku nieco za gorąco jak na koniec kwietnia.
Drugim etapem podróży było Zakopane. Tutaj radosne i przyjemne chwile połączyliśmy z naszą polską kulturą. Zwiedziliśmy Muzeum Tatrzańskie Cmentarz Zasłużonych, na Pęksowym Brzyzku z Makuszyńskim, Witkiewiczem, Orkanem, Przerwą-Tetmajerem. Oczywiście po trudach oczekiwania byliśmy na Kasprowym Wierchu i Gubałówce Na Krupówkach upatrzyliśmy kawiarnię z najlepszą kawą mrożoną w Zakopanem.
Później jeździliśmy po kraju i poszukiwaliśmy miejsc, w których podawano nam zawsze (!?) najlepszą kawę mrożoną. Rzeczywiście według nas najlepszą znaleźliśmy w Przemyślu w Cukierni Fiore.
A
pro po, podróż poślubną zakończyliśmy poszukiwaniem członków mojego rodu
Kulczyckich, słynących ze światowych zbiorów dywanów zgromadzonych na Wawelu
i w Muzeum w Zakopanem. Włodzimierz
Kulczycki, koneser dywanów, rektor Uniwersytetu Lwowskiego, wraz z żoną
Ludwiką, krewną Marii Curie Skłodowskiej, oraz synem Jerzym zostali pochowani w
piramidzie w Międzybrodziu koło Sanoka.
I
dalej, wraz z nowym, małżeńskim życiem rozpoczęliśmy nasze, nieco spóźnione,
poznawanie Świata. W pierwszej kolejności odwiedziliśmy najpiękniejsze stolice
i miasta Europy.
Z młodzieńczą ciekawością zakochanych
podglądaliśmy prostytutki na czerwonych ulicach, przy czerwonych latarniach
Amsterdamu, dziś już zakazanych dla turystów. Żonie bardziej otwierały się oczy
kiedy w Coster Diamonds w Amsterdamie
oglądała na żywo kunszt szlifierzy diamentów.
Paryż
przeżywaliśmy płynąc Sekwaną, spoglądając z Wieży Eiffla, podziwiając skarby
Luwru. Kiedy zwiedzaliśmy katedrę Notre Dame, na pamiątkę kupiłem symboliczną
monetę, nie przypuszczając nigdy, że tak wielki pomnik- zabytek światowy,
ogarnie pożar z powodu zwarcia instalacji elektrycznej lub niedopałku
papierosa, a więc tak czy inaczej z ludzkiego niedbalstwa. Żona jak to kobieta,
musiała coś kupić z ciuchów na Polach Elizejskich. Na koniec na Montmarcie
smakowaliśmy francuską zupę cebulową, która podała nam kelnerka-Polka.
Później
był Rzym, no cóż, trudno było oderwać oczu od największych i najstarszych
zabytków kultury antycznej. By nie zgubić się, trzymając się za ręce,
podziwialiśmy potężne Koloseum, grobowce Panteonu z Rafaelem Santi, czy
wysokość Kaplicy Sykstyńskiej. Żonie szczególnie utkwiły w pamięci filmowe
Schody Hiszpańskie i Fontanna di Trevi, obok której jedliśmy niezbyt dobrą,
chociaż markową włoską pizzę Margerita.
Ale
za to w Neapolu, jedliśmy znakomitą pizzę, z zachwytu pobrudziłem nią koszulę.
Zresztą jak głosi historia, to właśnie Neapol jest stolicą włoskiej pizzy.
Neapol przywitał nas miłosną scenką całujących się namiętnie dwóch młodzieńców
na środku słynnego Placu Królewskiego.
Mówiąc
szczerze sam Neapol nie zachwycił nas, choćby ze względu na widoczne w centrum
śmieci.
Natomiast byliśmy zauroczenie Capri. Ta
piękna, górzysta wyspa, zadziwia turystów swoimi ogrodami, domkami wiszącymi na
skałach, w tym domkiem Brigitte Bardott z filmu „Pogarda”. Mimo, że
nadmorskiego piasku i plaży tam nie
uświadczysz, przepięknie lśnią w promieniach słońca turkusowe fale morza w
„Lazurowej grocie Azzurra”. Capri to raj
dla oka, duszy i serca, w przeciwieństwie do horrendalnie wysokich cen
markowych towarów w luksusowych sklepikach.
W
Wenecji jak przystoi parze zakochanych, kołysaliśmy się w gondoli, płynąc
kanałem Grande. We Florencji, Padwie i Pizzie podziwialiśmy dzieła kultury
starorzymskiej, zaś w Pompejach skutki tragedii wybuchu Wezuwiusza.
Każde
piękne chwile, głęboko przeżyte zawsze łączą i bardziej zbliżają ludzi.
Szczególnie gdy znajdują się w okresie budowy i rozwoju związku miłosnego czy
już małżeńskiego, zarówno wtedy, kiedy przeżywamy je za granicą czy w naszej
Ojczyźnie.
Bowiem
nasz kraj ma wiele miejsc, których zwiedzanie potęguje uczucia i emocje
oraz wzmacnia rodzące się lub
odradzające się ponownie więzi.
Niezwykle
sentymentalnie wspominam Kazimierz Dolny, spacery z żona nad Wisłą, wieczory w
ogródkach na rynku przy starej studni oraz przejście przez Korzeniowy Wąwóz.
Do
dziś pamiętam przeciskanie się pomiędzy skałami w Górach Stołowych z
wypoczynkiem w Kudowie Zdroju i wypadami do kopalni złota w Złotym Stoku.
Podobnie jak szum wodospadu Kamieńczyka w Sudetach koło Szklarskiej Poręby.
Na słoneczną Majówkę polecam bliską mi Dolinę Charlotty między Słupskiem a Ustką, z licznymi atrakcjami i świetną kuchnią.
Pamiętam przyjemny i „ smaczny” weekend w
Arkadii i Nieborowie, wieczór z tańcami w Palmiarni w Zielonej Górze i polskie
znakomite wino w pobliskiej Winnicy Julia.
Nasze
życie toczy się w wielu pięknych, szczęśliwych miejscach, ale także takich, do
których nie chcemy i nie powinniśmy wracać. Korzystajmy z tych
najszczęśliwszych i najpiękniejszych. Będąc w nich, choćby w weekend lub jak
teraz w Majówkę, czerpmy radość, zadowolenie, najlepiej w bliskości z ukochaną
osobą, Później, kiedy czasem zabraknie energii życiowej, ogarnie nas smutek czy
negatywne myślenie, warto wrócić do tych najszczęśliwszych miejsc i przeżyć.
Sprawdziłem zadając to pytanie prawie każdemu rozwodzącemu się partnerowi związku małżeńskiego, w czasie mojej wieloletniej praktyki prawniczej. No i w końcu mówią i piszą o tym chyba wszystkie autorytety naukowe i terapeutyczne.
Czy trzeba jeszcze więcej na to dowodów?
Myślę, że najlepiej niech każdy z Was sprawdzi to na własnym przykładzie. A jak to stwierdzić? Proszę bardzo, spróbuję to pokazać.
Wszystko powinno zacząć się od chemii. Albo zdarzyć się od pierwszego „ wejrzenia”, a raczej od pierwszego widzenia, albo /rzadziej/ po kolejnym spotkaniu i poznaniu. „Chemicznie” rzecz nazywając muszą zadziałać odpowiednie hormony miłości, testosteron, dopamina, oksytocyna i inne. Wtedy efekty są bardzo miłe, choć rozwalające człowieka, oczywiście w sensie pozytywnym dla niego, a niekoniecznie na zewnątrz. Popularne motylki w brzuchu, koncentracja myślenia o poznanej osobie kosztem dekoncentracji w innych sprawach, między innymi poprzez zamyślenie i roztargnienie. Odmienne reakcje organizmu jak: brak apetytu, bezsenność, rozedrganie i przyspieszone bicie serca.
Ważne, że pierwszy etap poczucia bliskości rozpoczyna się silną potrzebą przebywania z wymarzoną osobą. Patrzenia na siebie, podziwiania, słuchania, dotykania, przytulania, całowania, no i pierwszych doznań seksualnych.
Ten okres to nic innego jak miłość romantyczna w postaci zauroczenia i zakochania.
Ale uwaga, ten etap wcale nie musi być początkiem stałego związku! Nie jest jeszcze pełnią bliskości. Dominuje w nim „ różowa” bliskość emocjonalna. Stąd nigdy nie należy go przedwcześnie przekształcać w związek formalny.
Druga faza bliskości w miłości to już jest czas wspólnego życia w sformalizowanym związku jako małżeństwo lub w stałym związku partnerskim typu konkubinat. Ale z praktyki zawodowej wiem, że dla dobra przyszłości stałego związku, wskazana jest uprzednia próba wspólnego życia bez formalizowania związku. Ta druga faza bliskości powinna być wspólnie przeżywaną radością z twórczego życia. To pozytywna akceptacja partnera w bezpośrednim przebywaniu ze sobą na co dzień. Powinna być odczuwana, wyrażana i utrwalana stałym obcowaniem z ukochaną osobą.
Teraz już bliskość, jako poczucie stałe i stabilne, winna się pozytywnie przejawiać w postaci emocjonalnej, intelektualnej i co najważniejsze fizycznej. I ważna uwaga, każda długotrwała rozłąka, szczególnie na początku stałego związku, jest przeszkodą, która może zaburzyć poczucie bliskości. I tak konkretnie po kolei.
Bliskość w postaci emocjonalnej – uczuciowej to przede wszystkim radosne przeżywanie wszystkich
pozytywnych zdarzeń we wspólnym życiu. Ale to także empatyczne przeżywanie
trudnych, smutnych i złych wydarzeń, z wzajemnym wsparciem. To każdorazowa
podpora partnera, gdy drugą stronę cokolwiek złego dotyka. Nie powinno być tak,
że czasami partner zamyka się w sobie, lub ucieka w samotność, bądź gdzieś
indziej, nie dzieląc się z drugim dobrym lub złym doznaniem. Bliskość
emocjonalna winna polegać na tym, że z pełną szczerością, otwartością i zaufaniem powierzyłbyś
partnerowi/ ce/ wszystkie tajemnice i zamiary swojego serca. To ma być tak
jakbyś rozmawiał ze samym sobą. Ja prawie wiem co partner czuje, co myśli, jak
się zachowa, jak przeżywa. Najwyższym „miernikiem” bliskości emocjonalnej jest
intuicyjne, empatyczne i telepatyczne odczuwanie i rozumienie
niewypowiedzianych intencji partnera/ki. Ale ten najwyższy miernik bliskości
jest z reguły powiązany z bliskością intelektualną.
A bliskość intelektualna, to taka płaszczyzna wykształcenia, wiedzy,
doświadczenia, która łączy związek miłosny pod względem wzajemnego rozumienia
się, znajomości sposobu myślenia i działania partnera. To umiejętność
porozumiewania się z partnerem, podobnie jak z innymi ludźmi, z tym że z
większym dodatkiem emocjonalnym. Co nie oznacza, że te wartości /
wykształcenie, wiedza i doświadczenie/ winy być „równe” lub równorzędne. One
mają się wzajemnie zazębiać, komponować, ale nie mogą znacząco różnić i
dzielić. Bliskość intelektualna to także wzajemnie akceptowana kultura
osobista, sposób bycia oraz osobistego i wspólnego życia partnerów.
Specjalnie i celowo, dla
pobudzenia ciekawości, pozostawiłem bliskość
fizyczną na końcu, mimo iż ona jest najbardziej i bezpośrednio widoczna
oraz odczuwalna w związku miłosnym.
Kochani najważniejszy w
bliskości fizycznej, ale wyłącznie w połączeniu z bliskością emocjonalną –
uczuciową, to seks, a dokładniej pożycie seksualne przez cały czas trwania
związku. Zwracam uwagę, że seks czysto fizyczny wyłącznie dla zaspokojenia
własnej, egoistycznej, potrzeby, nie ma nic wspólnego z poczuciem bliskości.
Seks i seksualność to w moim”
Portrecie idealnej miłości” oddzielna,
ale dopiero czwarta cecha udanego związku miłosnego/ patrz książka/. Bliskość, według mnie, to pierwsza
cecha i więź udanego i szczęśliwego związku.
Teraz rzucę tylko kilka uwag
praktycznych do seksu jako koniecznego elementu bliskości.
Nie prawdziwe jest spotykane czasami twierdzenie, że można i to dobrze, żyć w tak zwanym „ białym małżeństwie”, czyli bez fizycznego seksu za zgodą partnerów. Z reguły takie związki spotyka się pośród osób głęboko religijnych, u których dominuje wartość duchowa czystości cielesnej. Bliskość w miłości musi łączyć się ze spełnieniem seksualnym, bo jest ono naturalną – biologiczną potrzeba każdego człowieka, tak jak picie, jedzenie, sen, odpoczynek.
Równie szybko traci się
poczucie bliskości w związkach, w których partnerzy lub partner współżyją, ale
nie doznają spełnienia seksualnego. W naszej kulturze społecznej, problem ten jest stosunkowo często skrywanym
tabu. I to jest bardzo złe, bo po latach często staje się ważną przyczyną
rozwodu. Zresztą uważam, że to czy partnerzy pasują do siebie pod względem
seksualnym powinno być definitywnie sprawdzone na etapie miłości romantycznej,
w narzeczeństwie, lub podczas tak
zwanego chodzenia ze sobą. Już na tym etapie partnerzy winni wiedzieć,
zdecydowanie tak, jesteśmy dopasowani
seksualnie i doznajemy spełnienia, albo zdecydowanie nie, bo ja / ty nie
przeżywam spełnienia, bądź jeszcze nie do końca sprawdziłam/łem się i
zaczekajmy.
Ale bliskość fizyczna to nie tylko seks. To przede wszystkim zadowolenie z codziennej bezpośredniej styczności i kontaktów z kochanym partnerem – partnerką, ze szczerych i otwartych rozmów, czułości i serdeczności, szacunku i życzliwości. Ta bezpośrednia styczność winna być wyrażana wszystkimi zmysłami, miłosnym spojrzeniem, czułym dotykiem, słuchaniem partnera, a także znanym, miłym zapachem, gustem i smakiem. Takimi praktycznymi przykładami pełnej bliskości fizycznej w miłości jest swoboda, luz wobec i przy partnerze, brak poczucia wstydu, skrępowania, na przykład nagością, kompleksami, wyglądem, określonym słownictwem i.t.p. Dobrym przykładem bliskości fizycznej i emocjonalnej jest „ niekontrolowane” przeżywanie stosunku seksualnego. Złą oznaką dla bliskości jest odczuwana co raz częściej potrzeba fizycznej samotności od partnera.
Nieco inaczej wygląda bliskość w trwałym związku miłosnym w trzecim wieku.
Ten okres to przywiązanie. Jego cechą charakterystyczną jest fakt, że parę, małżeństwo lub inny stały związek, łączą dobre, a także złe codzienne nawyki, ukształtowane i utrwalone przez całe wspólne życie. Oni po prostu już nie mogą bez nich żyć. Te stałe zachowania łączą partnerów trzeciego wieku. Tak jest im dobrze i nie wyobrażają sobie żyć z kimś innym. Tym bardziej, że doskonale wiedzą, że nie mają już czasu na sprawdzanie nowego partnera/ki.
Jak z tego wynika, bliskość jest warunkiem koniecznym w związku miłosnym przez całe życie, chociaż przejawia się w różnych postaciach, w zależności od czasu trwania związku. W początkowym okresie bliskość jest wyrażana bardziej ekspresyjnie, emocjonalnie i wyraziście. W drugiej, małżeńskiej, rodzinnej fazie związku, bliskość jest wkomponowana w dobre codzienne życie, jest jego nieodzownym wsparciem. Na etapie trzeciego wieku bliskość całego życia owocuje przywiązaniem, spokojem i tak właściwie jest główną siłą życia spełnionych partnerów.
Czy tak jest w rzeczywistości jak widzę to ja? Zachęcam każdego z Was do dokonania realnego sprawdzianu na własnym przykładzie.
Proszę tylko przez jakiś okres czasu, miesiąc, kwartał, a może niekiedy trzeba dłużej, porównać własne obserwacje, spostrzeżenia, do tych cech, o których mówiłem wyżej jak kształtuje się bliskość w Waszym związku. Zapewniam, że wnioski będą naprawdę ciekawe i bardzo ważne dla przyszłości!
Zajmując się na co dzień sprawami rodzinnymi, w tym procesami rozwodowymi, postanowiłem dokładnie zbadać, niejako od tyłu, czyli od strony przyczyn rozpadu związku małżeńskiego, a tym samym miłosnego, co się w rzeczywistości kryje pod pojęciem „ niezgodność charakterów” najczęściej podawanym przez rozwodzących się małżonków.
I tak po ponad 10 latach moich dość dokładnych analiz spraw rozwodowych, rozmowach z klientami, ustaleniach sądów w uzasadnieniach wyroków, udało mi się z dużą dozą prawdopodobieństwa ustalić co rozwodzący się małżonkowie mieli na myśli podając „ niezgodność charakterów”. Należy przy tym podkreślić, że nie zawsze sami rozwodzący się potrafili dokładnie wskazać tę właściwą przyczynę wygaśnięcia miłości.
Spośród wielu indywidualnych powodów tej tak zwanej niezgodności charakterów, wyodrębniłem przyczyny zasadnicze rzutujące na nietrwałość, niezgodność i niestabilność małżeńskich związków miłosnych. Skoro poznałem te negatywne przyczyny, to w następnej kolejności rozumując a contrario , postanowiłem znaleźć ich przeciwieństwa, czyli pozytywne cechy niezbędne do tzw. zgodności charakterów. I tak w wyniku żmudnej i długotrwałej analizy zebranych materiałów i dostępnych innych źródeł wyodrębniłem 161 pozytywnych cech, przymiotów, oznak charakterystycznych dla poszczególnych faz udanego związku miłosnego, czyli „zgodności charakterów” / lista tych 161 cech znajduje się w załączniku do mojej książki/.
Z tej bogatej listy, cechy zbieżne, podobne i wspólne pogrupowałem według hierarchii nadrzędności i ważności. Pozostałe cechy wydzieliłem według znaczenia lub wpływu na związek miłosny. Na tej podstawie stworzyłem mój wzorzec prawdziwej, dozgonnej, miłości który obrazowo nazwałem „Portretem idealnej miłości” /szczegółowy opis w książce/.
Najpierw wskazałem w nim główne cechy warunkujące trwałość, zgodność i stabilność związku miłosnego /patrz schemat „ Cechy wzorcowego związku miłosnego”/.
Schemat Nr 1. Cechy wzorcowego związku miłosnego .
Następnie podzieliłem czas trwania i kształtowania się związku na cztery fazy miłości , miłość romantyczną, w okresie narzeczeństwa / t.z.w. chodzenia ze sobą/, miłość małżeńską – konkubencką, miłość rodzinną oraz miłość trzeciego wieku.
Schemat Nr2. Fazy wzorcowego związku miłosnego.
Ze względu na ograniczone możliwości i potrzeby tego wpisu pokazałem tylko te dwa schematy obrazujące cechy i fazy wzorcowego związku miłośnego dwojga ludzi.
Natomiast podstawowe więzi, które powinny łączyć partnerów idealnego związku miłosnego, już trwałego jako związku partnerskiego, małżeńskiego, konkubinatu lub stałego partnerskiego umieściłem w rozdziale mojej książki „ O małżeństwie „, oraz na kolejnej podstronie bloga mówiącej o małżeństwie.
Do szczegółowego opisu każdego schematu zapraszam na strony mojej książki „ Jak żyć aby osiągnąć prawdziwe szczęście, proste i praktyczne odpowiedzi na pytania wzięte z życia”. W rozdziale „ O miłości, czyli jak kochać, by być kochanym” znajdują się części opisujące praktyczne znaczenie siedmiu cech, od których zależy istnienie wzorcowego związku miłosnego dwojga ludzi: bliskości, dopasowania, zaufania, seksualności, wierności, komunikatywności, czyli umiejętności porozumiewania się oraz optymizmu rozumianego jako pozytywne myślenie i nastawienie dożycia.
Dlaczego akurat te cechy są tak ważne dla istnienia wzorcowego związku miłosnego i małżeńskiego? Wynika to właśnie z mojej wiedzy praktycznej zdobytej na podstawie wielu lat pracy w sprawach rodzinnych, w tym rozwodowych. Bowiem brak nawet jednej z nich może prowadzić do rozpadu związku i niestety tak się dzieje w rzeczywistości. W życiu takiego związku z reguły dzieje się tak, że brak lub ułomność jednej cechy albo łączy się z ułomnością drugiej, a nawet kolejnej cechy lub też je niszczy w trakcie związku.
Zapraszam uczestników bloga do wyrażania własnych sądów, opinii i doświadczeń.