?>

Mamo! Tato! Chcę być czarodziejem! Tak naprawdę od czego zależy przyszły zawód dziecka?

Zbliża się Międzynarodowy Dzień Dziecka i prawie każdy rodzic chciałby sprawić dziecku jak najlepszy prezent aby je uszczęśliwić. Najczęściej nasze poszukiwania sprowadzają się do prezentu „jednego dnia szczęśliwości dziecka”. Mnie natomiast marzy się aby rodzice mogli dać taki prezent, który stanie się źródłem jego szczęścia na całe dorosłe życie.

Czy jest to możliwe?

I na początek poczyńmy wspólne poszukiwania odpowiedzi na to pytanie. Proszę niech każdy z Was, sięgnie do wspomnień i zastanowi się głębiej: jak to się stało, że ja wybrałem ten, a nie inny zawód? Czy był taki dzień, moment, czas, który mogę uznać za decydujący o wyborze zawodu? Co za rzecz, wydarzenie, okoliczność na to wpłynęła?

Ja na przykład wybrałem zawód radcy prawnego, choć chciałem być sędzią. Pamiętam ten moment kiedy tato przyniósł do domu starą dużą księgę, przedwojenny kodeks karny, w którym odnalazłem przepis art. 225. „ Kto zabije drugiego człowieka sam zostanie skazany na śmierć”. Miałem lat 11 i przez długi czas drążyłem kto i w jaki sposób skazuje człowieka na karę śmierci.

To nie był prezent na Dzień Dziecka, ale to było dla mnie tak ważne wydarzenie, bo w istocie zadecydowało o wyborze przyszłego zawodu. Jedna z córek postanowiła, że chce zrobić 9 letniemu synkowi prezent niespodziankę wycieczkę do Centrum Nauki Kopernik w Warszawie, niekoniecznie na Dzień Dziecka.  by ukierunkować jego odkrywcze zainteresowania.

Nie ukrywam, że mnie samemu taka propozycja niezwykle przypadła do gustu, bowiem do tej pory nie zdążyłem Centrum odwiedzić.  Natychmiast przyłączyłem się do pomysłu do wspólnego zwiedzania.

Jeżeli odnaleźliście już swój taki dzień, to spróbujmy, jak ten czarodziej w tytule posta, stworzyć podobny „ dzień – pierwowzór”, i dać prezent, który może stać się źródłem wyboru zawodu przez nasze dziecko. Oczywiście mamy na to 18 lat czasu władzy rodzicielskiej na dzieckiem i nie musi to być Dzień Dziecka któregoś roku. Co więcej nie starajmy się dokonać takiego wyboru sami bez udziału dziecka.

Stąd bardzo  ważne jest, aby ten prezent, dzień, czas, wydarzenie, dziecko głęboko przeżyło, by zrodziło się w nim duże i dłuższe zainteresowanie, wywołało wątpliwości, ciekawość i wiele pytań. A wreszcie by nasze dziecko polubiło ten pierwowzór zawodu i stał się on jego marzeniem i pragnieniem do osiągnięcia wraz z postępami w ukierunkowanej zawodowo nauce. To wszystko co powstało w psychice dziecka rodzice muszą twórczo rozwinąć, umiejętnie przekazać i kontynuować, aby ten wspaniały prezent stał się jedną z najważniejszych części całego procesu wychowania dziecka do szczęścia, właśnie poprzez wychowanie do pracy. O tym piszę szerzej w książce -poradniku „ Jak żyć aby osiągnąć prawdziwe szczęście, proste i praktyczne odpowiedzi na pytania wzięte z życia”.

Tak więc jest to możliwe! Możemy dać naszemu dziecku najlepszy prezent do szczęśliwego życia!

Zatem do dzieła.

Bronisław


Wychowywać dzieci i zapewnić rodzinie szczęśliwe życie mogą tylko dobrzy rodzicie!

Aby pouczać innych jak mają żyć trzeba mieć doświadczenie życiowe, odpowiednią do niego wiedzę praktyczną i umiejętność ich wykorzystania w codziennym życiu. Stąd słusznie Katarzyna Lubnauer, Przewodnicząca „Nowoczesnej”, na marszu „ Polska w  Europie” wytknęła Prezesowi PIS Jarosławowi Kaczyńskiemu, że jako „ wieczny kawaler” nie ma moralnego prawa do kreowania politycznych wytycznych w zakresie wychowania dzieci i sposobu życia rodzinnego Polaków.

Nie ma on prawa do wprowadzania w życie wpojonych lub teoretycznych, staroświeckich  poglądów na temat seksualizacji dzieci, skoro nie wie, bo nie ma doświadczenia na czym polega współżycie seksualne między ludźmi.

Jak może wieczny i stary kawaler wmawiać wyborcom, że jego sposób dbania o dobro rodziny i jej ochronę uczyni je szczęśliwe?

A jednak, sondaże wskazują że niezmiennie ponad 30% ankietowanych popiera jego sposób myślenia, mimo iż mają pełną wiedzę, że przez całe życie był i nadal  jest kawalerem. W czasach powojennej komuny płaciłby „ niejako za karę” prokreacyjny podatek zwany „ bykowym”. Uzbierałoby Państwo na takim podatku sporo od podatnika Jarosława Kaczyńskiego, bo płaciłby go już po przekroczeniu 30 roku życia.

Jak głosi XVI wieczna historia podatek taki płacono właścicielom byków za pokrycie krowy.

Można tylko zadać socjologom badawcze pytanie: dlaczego tylu Polaków bezkrytycznie uznaje i popiera tak infantylne poglądy w sprawie wychowania dzieci i szczęścia rodzinnego? Świat i Europa idą wraz z postępem cywilizacyjnym do przodu, a My Polacy mamy słuchać i bezmyślnie realizować pseudoidee dobrego wychowania i życia „ wiecznego kawalera”?

Bronisław


T E S T p.t: „ Spróbujmy przewidzieć jak zakończy się sprawa pedofilii w Polskim Kościele ? ”

Cała Polska, i nie tylko, żyje problemem pedofili wśród księży w  Polskim Kościele Katolickim, szczególnie teraz po filmie braci Sekielskich „ Tylko nie mów nikomu”.

Jako prawnik nie zamierzam nawet dokładać żadnego komentarza, bowiem sprawa jest, jak mawia nasz klasyk narodowy pod względem definicji prawdy, „ oczywistą oczywistością”.

Natomiast dla społeczeństwa, w którym jest około 90% ludzi wierzących, wręcz konieczne jest natychmiastowe wyeliminowanie przestępczości na tle seksualnym dzieci, w tym przede wszystkim w „naszym” Kościele.

Do tej pory w publicznej przestrzeni społecznej, medialnej, ale jeszcze nie formalnej  państwowej i kościelnej, pojawiają się różne sugestie faktycznego lub prawnego sposobu rozwiązania pedofilii w naszym kraju.

Śledząc ten publiczny dyskurs, postarałem się zanotować te propozycje rozwiązań, które przedstawiam niżej do ewentualnego wyboru, w ten sposób aby każdy z internautów mógł wybrać jedno lub kilka rozwiązań, które według niego zostaną zastosowane.

Wynik, czyli trafność Waszego wyboru, opiszę po faktycznym prawnym bądź innym rozwiązaniu problemu pedofili, bo jestem przekonany, że takie zakończenie musi nastąpić.

Wśród uczestników, którzy trafnie wskażą zastosowane rozwiązanie zostanie rozlosowanych 5 e-booków „Jak żyć aby osiągnąć prawdziwe szczęście, proste i praktyczne odpowiedzi na pytania wzięte z życia”

Chcąc wziąć aktywny udział w teście, wybierz rozwiązanie i zaznacz w komentarzu do tego postu „ Wybieram rozwiązanie  A, B, C,… lub inne”, można wybrać kilka połączonych rozwiązań.

 A oto sugerowane dotąd publicznie sposoby rozwiązania problemu pedofilii w Kościele.

„ A ” – Papież Franciszek „ przyjmuje dymisję” wszystkich członków Episkopatu Polski, podobnie jak to uczynił w Chile, jako początek rzeczywistych działań Polskiego Kościoła na rzecz wyeliminowania pedofili w Kościele, bo przepraszanie jest niewystarczające i pozorne;

„ B „- Episkopat powołuje Komisję kościelną do zbadania wszystkich przypadków pedofilii występujących wśród księży i przedstawienia stosownych  wniosków ;

„ C „ – Episkopat Polski wraz z władzami świeckimi powołuje Komisję składającą się z kompetentnych ekspertów – autorytetów świeckich i kościelnych do zbadania problemu i zarekomendowania rozwiązań prawnych i systemowych zwalczania pedofili w Kościele i w Państwie;

 „ D „ –  Władze państwowe doprowadzają do zmiany w przepisach prawa karnego zmierzające do podwyższenia górnej granicy kary za wszystkie rodzaje przestępstw związanych z pedofilią, zgodnie z sugestią „przedwyborczą” Prezesa Kaczyńskiego, oraz zwiększają okres przedawnienia ścigania i karania za te przestępstwa, zgodnie z sugestią „ przedwyborczą” Przewodniczącego PO Grzegorza Schetyny;

„ E „ – Polski Wymiar Sprawiedliwości, w tym Ministerstwo, Prokuratura i Sądownictwo, winien w końcu podejmować rzeczywiste, a nie pozorowane działania, poprzez właściwe stosowanie, egzekwowanie istniejącego prawa i wymierzanie sprawiedliwych społecznie wyroków, w każdej indywidualnej sprawie, na przykład tak jak proponuje Prokurator Generalny – Minister Sprawiedliwości  Zbigniew Ziobro, zaczynając od powołania Komisji ds. przeanalizowania przypadków wymienionych w filmie Sekielskich „ Tylko nie mów nikomu”;

„ F „ – doprowadzić do zweryfikowania, odpowiednich zmian, w Konkordacie, zgodnie z wolą większości, w tym także w zakresie zwalczania pedofilii w Kościele, zasad obowiązywania i stosowania prawa kanonicznego i świeckiego w Polsce, nauczania i finansowania religii w szkołach;

„ G „ – oprócz działań władz kościelnych i świeckich, w zakresie zwalczania pedofili, celowe są zmiany w systemie oświaty, w tym w zakresie edukacji seksualnej, szczególnie w aspekcie ochrony dzieci przed przestępczością pedofilii;

„ H „ – inne rozwiązanie, podnoszone publicznie, a nie wskazane wyżej lub zasłyszane przez Ciebie jako sugestie do zastosowania przez władze, wskaż krótko jakie.

Na Wasze odpowiedzi czekam do niedzieli 19 maja


Jak ważna jest w życiu każdego człowieka rodzina!? Spróbujmy wspólnie znaleźć praktyczne odpowiedzi.

Na początek uściślijmy jaką rodzinę mamy na myśli, wobec wielu znaczeń podmiotowych, aby zaprzeczyć znanemu powiedzeniu, że „ z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach”.

Po pierwsze, ten slogan ma odniesienie do spraw finansowych pomiędzy członkami rodziny i to z reguły dalszymi i nie należy go mieszać z pozytywnymi aspektami, dobrej podstawowej komórki społecznej. I po drugie, właśnie ta podstawowa komórka, od której zależy istnienie ludzkości na Ziemi, składa się z co najmniej troje osób, matki, ojca i dziecka /dzieci/. I o takiej rodzinie będziemy mówić dalej.

W tym miejscu ważna, uwaga. Dla prawdziwego szczęścia rodziny nie ma istotnego znaczenia czy opiera się ona na formalnym związku małżeńskim, czy  jest nieformalnym, ale trwałym związkiem. Prawdą zaś jest, że nasze Państwo, w art. 18 Konstytucji zapewnia ochronę rodzinie opartej na małżeństwie. Czy słusznie? Czas pokaże. Moim zdaniem ten zapis ulegnie zmianie wraz ze wzrostem znaczenia i powszechności innej formy rodziny niż opartej na formalnym małżeństwie.

A teraz do istoty, czy do osiągnięcia szczęścia trzeba zakładać rodzinę, jako stały i trwały związek i pielęgnować ją do końca naturalnego istnienia?

Można ogólnie odpowiedzieć, że żaden człowiek nie osiągnie prawdziwego szczęścia, bez rodziny. I o tym szerzej piszę w książce: „Jak żyć aby osiągnąć prawdziwe szczęście, proste i praktyczne odpowiedzi na pytania wzięte z życia”

Polski, potwierdzający to stwierdzenie fakt, to wyniki badań CBOS ze stycznia 2019 roku. 80 % Polaków / najwięcej / wskazało, że szczęście rodzinne niezmiennie zajmuje pierwsze miejsce na liście najważniejszych wartości. Dla podkreślenia wagi tego faktu dodam, ze zdrowie, znajdujące się na drugim miejscu, wskazało znacznie mniej Polaków, bo 55%.

Stąd możemy od razu postawić generalny wniosek praktyczny dla młodych, zakochanych, narzeczonych.

Szczęście rodzinne winno być najważniejszym celem każdego młodego człowieka od samego początku formułowania swoich celów życiowych i sensu życia.

Ale…?! Trzeba z rozmysłem szukać partnera, rozważnie podejmować decyzje o wchodzeniu w stały związek, aby założona rodzina była trwała, twórcza, mogła dobrze wychować i odpowiednio wykształcić dziecko /dzieci/ i była rzeczywiście szczęśliwa. Czyli aby wszyscy jej członkowie mogli osiągać w niej wspólne i osobiste spełnienie, realizować marzenia i cele życiowe. Ten czas na poszukiwanie i dobór partnera moim zdaniem, jest najważniejszym okresem życia decydującym o przyszłości własnej, partnera i dziecka /dzieci/.

Wobec tego jakie są konkretne i osobiste, pozytywne skutki życia w rodzinie na drodze do pełni szczęścia?  Oczywiście w rodzinie dobrej.

My ich tak naprawdę na co dzień nie zauważamy i nie doceniamy, szczególnie wówczas kiedy żyjemy  w normalnej, spokojnej rodzinie. Kiedy się sprzeczamy,  kłócimy, przeżywamy konflikty i kryzysy, a emocje nie pozwalają nam rozważnie myśleć i doceniać to, że ją mamy i że ona jest nam niezbędna do życia. Wartość rodziny doceniamy dopiero wtedy, kiedy ją utracimy lub dłużej nie posiadamy.

Spójrzmy tylko na znaczenie rodziny w aspekcie zaspakajania najważniejszych potrzeb życiowych. Gdzie człowiek znajdzie większe bezpieczeństwo niż w domu rodzinnym? Kto może i ma obowiązek pomagać i wspierać bliźniego jak nie członek rodziny? Jak najpewniej i najłatwiej zapewnić człowiekowi wikt i opierunek, jak nie w rodzinie? Kto otoczy opieką osobę chorą, niepełnosprawną, starszą, jak nie członkowie rodziny?

To nie są tylko banały, niech powiedzą Ci co doznali samotności, spytajcie się starszych osób pozostawionych w samotności przez dzieci? Zbyt często  miałem w praktyce do czynienia z takimi ludźmi i wiem co to dla nich znaczyło, jak strasznie i ciężko to przeżywali.

Co to znaczy ciepło domowego ogniska wiedzą dobrze Ci, którzy wracają do rodzinnego domu po długiej rozłące. Marynarze, pracownicy delegowani, no i wszyscy Ci, którzy w pogoni za środkami do dobrego życia wyjechali do pracy za granicę…

Jak bardzo pragną mieć dziecko do pełni szczęścia rodzinnego partnerzy małżeństwa lub stałego związku, którzy napotykają trudności lub nie mają szans na własne. A nasze władze, o dziwo, wbrew prawu każdego człowieka do szczęścia, likwidują finansowanie in vitro. I z drugiej strony, nie muszę nawet przypominać o czym marzą samotne matki z dziećmi, czy samotni mężczyźni wychowujący dzieci, jak nie o pełnej rodzinie.

Od kogo zależy dobre wychowanie i odpowiednie wykształcenie dziecka, jak nie od matki i ojca tworzących pełną, dobrą, zgodną i „mądrą” rodzinę.

Kto najbardziej cierpi w rodzinie niepełnej jak nie dziecko? Jak trudno wychowywać dziecko w takiej rodzinie, albo w rodzinie patchworkowej?

Tymczasem w naszym kraju na około 193 000 zawieranych małżeństw rocznie, wciąż rozwodzi się przeciętnie 65.000 małżeństw, to jest prawie 34 %.

Jeżeli do tego dodam, że obok zdrady małżeńskiej najczęstszą przyczyną rozwodów jest tak zwana „niezgodność charakterów”, to aż ciśnie się pytanie związane z moim apelem o rozwagę zawartym wyżej, czy nie za szybko i za pochopnie podejmujemy decyzję o założeniu rodziny?

Jeżeli zaś podejmujemy tę najważniejsza decyzje życiową, to róbmy wszystko aby nasza rodzina była szczęśliwa dla nas samych i dla naszych dzieci.

Niech żadna chwila zapomnienia, zbędny kieliszek alkoholu, kłótnia, konflikt, kryzys, nie zniszczy tego, o czym marzy prawie każdy człowiek na drodze do swojego szczęścia.

Bronisław


Piękne podziękowanie za polubienia

Kategoria:Rekomendacje

Kochani !  Serdeczne dzięki za kolejne polubienia!

Blog istnieje zaledwie dwa miesiące, a Wy moi Drodzy, z co raz większym zainteresowaniem i udziałem, dajecie jednoznaczny sygnał o ogromnym, polskim, zapotrzebowaniu na „wszystko to”, co stwarza większe możliwości szczęśliwego życia.

Jest dla mnie niezwykle ważne, pouczające i budujące to, że My Polacy, mimo wielu przeszkód, historycznych, ekonomicznych i społecznych, wiemy, chcemy i co raz bardziej dążymy do prawdziwego szczęścia, jako najważniejszej wartości w życiu każdego z nas. Świadczą o tym wyraźnie badania CBOS. A mimo tego władza nie zawsze wie i dba o nasze prawdziwe szczęście, mimo szumnych sloganów i haseł. Ostatnio na konwencji wyborczej o działaniach partii i władz na rzecz szczęśliwego życia Polaków głośno mówił Prezes PIS Jarosław Kaczyński, tyle tylko, że widział je w narodowym patriotyzmie i w dobrobycie materialnym.

My, internauci i ja, widzimy prawdziwe szczęście Polaków nieco inaczej, a świadczy o tym Wasze zainteresowanie moim blogiem „Szczęśliwi, pechowcy, malkontenci”.

W podziękowaniu za zainteresowanie i polubienia chciałbym każdemu z Was ofiarować indywidualny „ złoty środek” do prawdziwego szczęścia, ale niestety obiektywnie nie jest to możliwe.

W zamian chcę przekazać uniwersalny dla wszystkich, mój sekrecik „ źródełko szczęścia”, z którego ja skutecznie czerpię siły witalne, pozytywne myślenie i nastawienie do życia.

Tym źródełkiem szczęścia jest natura, przyroda, matka ziemia. To ona  daje radość życie i szczęście każdemu z nas. Prawdziwe jest bowiem stare powiedzenie, kto kocha przyrodę jest dobrym i szczęśliwym człowiekiem. Moim  źródełkiem szczęścia od najmłodszych lat jest ogródek. Dziś wygląda tak:

To na nim odpoczywam po trudnej, ale satysfakcjonującej pracy z ludźmi i ich problemami. Na nim wzmacniam fizycznie mięśnie i ciało kopiąc ziemię, uprawiając rośliny, oddychając świeżym powietrzem i słuchając śpiewu ptaków. Tu zbieram i przetwarzam ekologiczne owoce swojej pracy i dobroci natury. Tutaj w bezpośrednim kontakcie z przyrodą przeżywam dobre i złe chwile. Między innymi w tym miejscu powstawały moje przemyślenia i wnioski z pracy zawodowej zawarte w książce poradniku „Jak żyć aby osiągnąć prawdziwe szczęście, proste i praktyczne odpowiedzi na pytania wzięte z życia”.

Bardzo dziękuję za polubienia!!! A wraz z podziękowaniem każdemu z Was, życzę, polecam i wierzę, że codzienna bliskość z naturą:

– stanie się najlepszym środkiem na co dzienne problemy, kłopoty,    stres, a także depresje;

– pobudzi energię życiową, pozytywne myślenie i nastawienie do życia;

– wzmocni upór i wytrwałość w dążeniu do wybranych celów życiowych na drodze do szczęścia.

Bronisław


Jak pielęgnować pozytywne emocje w związku?

Jednym z najprostszych sposobów jak pielęgnować miłość w związku, jak przywrócić radość, siły witalne, energię do radosnego życia, jest powrót choć na krótko, do szczęśliwych miejsc i wspomnień  z nimi związanych.

Właśnie nadarza się sprzyjająca okazja – Majówka. Prawie każdy Polak, ma kilka dni na odpoczynek w pracy i w związku z tym nadszedł dobry czas dla tych, którzy przeżywają jakieś kłopoty, kryzysy w życiu, w pracy, w miłości, w małżeństwie i inne.

Jakie to ważne by wolne chwile przeznaczyć na podreperowanie stanu zdrowia pod względem fizycznym i psychicznym, w tym szczególnie na naładowanie pozytywnych uczuć i emocji, we właściwym okresie życia, wiem doskonale po samym sobie.

Prawie zawsze odkładałem odpoczynek i regenerację sił na później, bo praca była dla mnie najważniejsza. Dopiero po wielu latach, kiedy spotkałem dawną platoniczną miłość i postanowiliśmy być razem, zacząłem zwiedzać Świat i Polskę.

Najpierw była podróż poślubna, którą rozpoczęliśmy od Tropical Islands – „ tropikalnej wyspy” koło Berlina, gdzie  w namiocie spędziliśmy kolejną noc poślubną. Przepiękne wrażenia, żywe obrazy natury, choć w środku nieco za gorąco jak na koniec kwietnia. 

Drugim etapem podróży było Zakopane. Tutaj radosne i przyjemne chwile połączyliśmy z naszą polską kulturą. Zwiedziliśmy Muzeum Tatrzańskie Cmentarz Zasłużonych,  na Pęksowym Brzyzku  z Makuszyńskim, Witkiewiczem, Orkanem, Przerwą-Tetmajerem. Oczywiście po trudach oczekiwania byliśmy na Kasprowym Wierchu i Gubałówce Na Krupówkach upatrzyliśmy kawiarnię z najlepszą kawą mrożoną w Zakopanem.  

Później jeździliśmy po kraju i poszukiwaliśmy miejsc, w których podawano nam zawsze (!?) najlepszą kawę mrożoną. Rzeczywiście według nas najlepszą znaleźliśmy w Przemyślu w Cukierni Fiore.

A pro po, podróż poślubną zakończyliśmy poszukiwaniem członków mojego rodu Kulczyckich, słynących ze światowych zbiorów dywanów zgromadzonych na Wawelu i  w Muzeum w Zakopanem. Włodzimierz Kulczycki, koneser dywanów, rektor Uniwersytetu Lwowskiego, wraz z żoną Ludwiką, krewną Marii Curie Skłodowskiej, oraz synem Jerzym zostali pochowani w piramidzie w Międzybrodziu koło Sanoka.

I dalej, wraz z nowym, małżeńskim życiem rozpoczęliśmy nasze, nieco spóźnione, poznawanie Świata. W pierwszej kolejności odwiedziliśmy najpiękniejsze stolice i miasta Europy.

 Z młodzieńczą ciekawością zakochanych podglądaliśmy prostytutki na czerwonych ulicach, przy czerwonych latarniach Amsterdamu, dziś już zakazanych dla turystów. Żonie bardziej otwierały się oczy kiedy w Coster Diamonds  w Amsterdamie oglądała na żywo kunszt szlifierzy diamentów.

Paryż przeżywaliśmy płynąc Sekwaną, spoglądając z Wieży Eiffla, podziwiając skarby Luwru. Kiedy zwiedzaliśmy katedrę Notre Dame, na pamiątkę kupiłem symboliczną monetę, nie przypuszczając nigdy, że tak wielki pomnik- zabytek światowy, ogarnie pożar z powodu zwarcia instalacji elektrycznej lub niedopałku papierosa, a więc tak czy inaczej z ludzkiego niedbalstwa. Żona jak to kobieta, musiała coś kupić z ciuchów na Polach Elizejskich. Na koniec na Montmarcie smakowaliśmy francuską zupę cebulową, która podała nam kelnerka-Polka.

Później był Rzym, no cóż, trudno było oderwać oczu od największych i najstarszych zabytków kultury antycznej. By nie zgubić się, trzymając się za ręce, podziwialiśmy potężne Koloseum, grobowce Panteonu z Rafaelem Santi, czy wysokość Kaplicy Sykstyńskiej. Żonie szczególnie utkwiły w pamięci filmowe Schody Hiszpańskie i Fontanna di Trevi, obok której jedliśmy niezbyt dobrą, chociaż markową włoską pizzę Margerita.

Ale za to w Neapolu, jedliśmy znakomitą pizzę, z zachwytu pobrudziłem nią koszulę. Zresztą jak głosi historia, to właśnie Neapol jest stolicą włoskiej pizzy. Neapol przywitał nas miłosną scenką całujących się namiętnie dwóch młodzieńców na środku  słynnego Placu Królewskiego.

Mówiąc szczerze sam Neapol nie zachwycił nas, choćby ze względu na widoczne w centrum śmieci.

 Natomiast byliśmy zauroczenie Capri. Ta piękna, górzysta wyspa, zadziwia turystów swoimi ogrodami, domkami wiszącymi na skałach, w tym domkiem Brigitte Bardott z filmu „Pogarda”. Mimo, że nadmorskiego piasku i plaży  tam nie uświadczysz, przepięknie lśnią w promieniach słońca turkusowe fale morza w „Lazurowej grocie Azzurra”.  Capri to raj dla oka, duszy i serca, w przeciwieństwie do horrendalnie wysokich cen markowych towarów w luksusowych sklepikach.

W Wenecji jak przystoi parze zakochanych, kołysaliśmy się w gondoli, płynąc kanałem Grande. We Florencji, Padwie i Pizzie podziwialiśmy dzieła kultury starorzymskiej, zaś w Pompejach skutki tragedii wybuchu Wezuwiusza.

Każde piękne chwile, głęboko przeżyte zawsze łączą i bardziej zbliżają ludzi. Szczególnie gdy znajdują się w okresie budowy i rozwoju związku miłosnego czy już małżeńskiego, zarówno wtedy, kiedy przeżywamy je za granicą czy w naszej Ojczyźnie.

Bowiem nasz kraj ma wiele miejsc, których zwiedzanie potęguje uczucia i emocje oraz  wzmacnia rodzące się lub odradzające się ponownie więzi.

Niezwykle sentymentalnie wspominam Kazimierz Dolny, spacery z żona nad Wisłą, wieczory w ogródkach na rynku przy starej studni oraz przejście przez Korzeniowy Wąwóz.

Do dziś pamiętam przeciskanie się pomiędzy skałami w Górach Stołowych z wypoczynkiem w Kudowie Zdroju i wypadami do kopalni złota w Złotym Stoku. Podobnie jak szum wodospadu Kamieńczyka w Sudetach koło Szklarskiej Poręby.

Na słoneczną Majówkę polecam bliską  mi Dolinę Charlotty między Słupskiem a Ustką, z licznymi atrakcjami i świetną kuchnią.

 Pamiętam przyjemny i „ smaczny” weekend w Arkadii i Nieborowie, wieczór z tańcami w Palmiarni w Zielonej Górze i polskie znakomite wino w pobliskiej Winnicy Julia.

Nasze życie toczy się w wielu pięknych, szczęśliwych miejscach, ale także takich, do których nie chcemy i nie powinniśmy wracać. Korzystajmy z tych najszczęśliwszych i najpiękniejszych. Będąc w nich, choćby w weekend lub jak teraz w Majówkę, czerpmy radość, zadowolenie, najlepiej w bliskości z ukochaną osobą, Później, kiedy czasem zabraknie energii życiowej, ogarnie nas smutek czy negatywne myślenie, warto wrócić do tych najszczęśliwszych miejsc i przeżyć.

Bronisław


Takich nauczycieli nam trzeba!

Miałem nauczyciela z powołania. Dziś takich można spotkać rzadko. A władze nasze robią prawie wszystko…… aby takich już nie było?!

Taki wzór nauczyciela – wychowawcy z misją życiową dobrego wychowania i nauczania dzieci muszę pokazać. Jestem bowiem zobowiązany jako jego wychowanek, do którego po wielu latach on sam przyszedł, aby porozmawiać o losach życiowych, moim i kolegów z klasy, uprzednio znajdując adres  mojej kancelarii prawnej.

Pan Władysław „wyłaził ze skóry”, aby Józek zapamiętał, że „kto ..uje kreskuje ten dostaje dwóje. Aby Rysiek zapamiętał wyjątki „ sz” po spółgłosce : bukszpan, kształt, pszenica, pszczoła, wszyscy, wszędzie. To on przychodził do domu każdego z nas, kiedy widział jakieś problemy swoich uczniów i nie tylko wychowawcze. On wiedział wszystko co winien wiedzieć dobry nauczyciel o swoim wychowanku, o rodzicach, o tym jak żyje rodzina, jakie ma kłopoty.

To mnie, jednemu z najlepszych uczniów w klasie, celowo obniżył ocenę ze sprawowania, bo wiedział, że to był najlepszy dla mnie środek wychowawczy na przyszłość.

Pan Władysław jest także wzorowym ojcem. Dobrze wychował trójkę dzieci. Jedno z nich, które znam, jest najlepszym i szanowanym lekarzem w rzadkiej specjalności w moim mieście i nie tylko w nim.

Kiedy rozmawialiśmy zdradził mi, że niestety jego miłość do dzieci, ludzi i pasja zawodowa kosztowała go rozbicie małżeństwa. Żona odeszła od niego i żyli w separacji. Jedynie córka podtrzymywała nikłą więź małżeńską organizując niedzielne obiady w domu matki. Dziś ciężko chory wrócił pod opiekę żony i córki, w mieszkaniu żony.

Kiedy odwiedziłem go z koleżanką z klasy, mimo skutków wylewu, z entuzjazmem młodzieńca wspominał wspólne chwile nauki i wychowania. On je tak dobrze pamiętał, nawet w drobnych szczegółach. Tak właśnie winna wyglądać wrażliwość, przeżywanie pracy, którą się kocha i empatia każdego nauczyciela – wychowawcy.

Taki piękny wzór nauczyciela z powołania opisałem swojej córce – nauczycielce i spytałem, jak najczęściej traktują dziś swoją pracę nauczyciele? Jako robotę, bo muszą ją odrabiać za pieniędze na życie? Jako karierę zawodową, czy jako misją powołania?

Ja kocham swoją pracę, bez wahania rzekła, ale dużo koleżanek i kolegów po studiach pedagogicznych nie pracuje w szkolnictwie, a ci którzy pracują są raczej niezadowoleni z pracy w zawodzie nauczyciela. Praca nie daje satysfakcji materialnej w formie wynagrodzenia, a powołanie nie pozwala godnie żyć bez środków finansowych.

Właśnie czytam znakomitą biografię „ Adam Mickiewicz. Życie romantyka”, spisaną przez Amerykanina Romana Koropeckyja, i nie mogę uwierzyć, że młody Mickiewicz jako nauczyciel carski, na początku XIX wieku, zarabiał tak dobrze, że z powodzeniem wystarczało mu na dostatni i „ trochę hulaszczy”  tryb życia.

A jak wygląda dziś zawód nauczyciela-wychowawcy w naszym kraju? Kto i dlaczego idzie do zawodu? Ile zarabia nauczyciel ?

Trzeba zacząć od zaspokojenie jego podstawowych potrzeb życiowych. A może zamiast dawać 500 + na dzieci ludzi zamożnych, przeznaczyć te środki na wynagrodzenie nauczycieli. Może zamiast trzynastą emeryturę dawać wszystkim emerytom dać tylko najbiedniejszym? To władza winna wiedzieć skąd wziąć środki finansowe na odpowiednie płace dla wykwalifikowanych, dobrych nauczycieli z powołania.

Nie wystarczą dla nas Obywateli bezradne i puste słowa władzy:  ” nie ma pieniędzy w budżecie, choć wiemy, że winni więcej zarabiać”. Jeżeli pracodawcy w dialogu społecznym wskazują źródła finansowania, to dlaczego rząd tego nie robi, ani nie wyjaśnia. To jest okazywaniu „tumiwisizmu” dla narodu, by nie powiedzieć „pogardy”.

Jak to się ma do „patriotyzmu” tak mocno eksponowanego przez nieformalnego naczelnika państwa, jak określa Prezesa Kaczyńskiego opozycja partyjna.

Myślę, że zamiast tych patetycznych słów o patriotyzmie bez pokrycia, czas najwyższy zabrać się do działania. Najpierw znaleźć środki na wynagrodzenia dla nauczycieli, zakończyć strajk, a następnie doprowadzić do prawdziwych i rzetelnych rozmów z fachowcami o polskiej edukacji. A nie pozorowanych w celach politycznych, przy okrągłym stole rozstawionym na stadionie, niczym igrzyska starorzymskie dla podekscytowanej gawiedzi.

Panie Władysławie, bardzo jestem wdzięczny za trud wychowawczy, za jego efekty, które były i są dla mnie źródłem uczciwego życia, mojej satysfakcjonującej drogi zawodowej. A Pan był i jest najlepszym wzorem nauczyciela, który polecałem i polecam do naśladowania.

Takich właśnie nauczycieli jak Pan potrzebuje nasz kraj, aby ludzie żyli dobrze i szczęśliwie! Życzę Panu dużo zdrowia!

Bronisław


Mój świąteczny prezent dla czytelników bloga „ Szczęśliwi, pechowcy, malkontenci”. Trzy najszczęśliwsze chwile w życiu!!!

Ponieważ mamy już nastrój przedświąteczny, życzę wszystkim czytelnikom, w tym szczególnie nieszczęśliwym i „pechowcom” samych szczęśliwych przeżyć, zdarzeń i chwil.

Wraz z życzeniami przekazuję w prezencie mój sposób na codzienny przypływ szczęściaoraz na pozytywne myślenie i nastawienie do życia, pod tytułem: ” Trzy najszczęśliwsze chwile w życiu”

Otóż będąc w ciężkiej życiowej potrzebie stworzyłem niezwykle prosty, piękny i skuteczny sposób na zmianę smutnych, złych i pesymistycznych myśli na pozytywne.

Do dziś go stosuję, już nie ze względu na potrzebę samopomocy, lecz dla doładowania poczucia szczęścia, w chwilach zmęczenia, codziennych kłopotów i trosk.

Jest to mój „złoty środek” do budowania dobrego nastroju i energii życiowej.

Tylko króciutko wspomnę jak to zadziałało.

Kiedy wychodziłem z kryzysu choroby nowotworowej, połączonego z nadużywaniem alkoholu, a właściwie piwa zakończonego alkoholem, przez pół roku ćwiczyłem trening autogenny Schulza. Nie wchodząc w szczegóły, jest to dość skomplikowany i trudny trening umysłu i ciała na zmianę sposobu myślenia, wymagający ogromnej wytrwałości i samozaparcia.

W ostatniej jego fazie wpadłem na pomysł aby go ułatwić, uprościć i dostosować do własnej kryzysowej potrzeby, ale z co najmniej tak samo dobrym skutkiem terapeutycznym.

Zamiast tworzyć samemu lub wyszukiwać słownych formuł autosugestii odpowiednich do przyczyn przeżywanego kryzysu, przypadkowo spostrzegłem, że o wiele lepiej, dla poprawy nastroju i zmiany sposoby myślenie i nastawienia, zadziałało przypomnienie i odtworzenie w myślach i wyobraźni najszczęśliwszych chwil w moim dotychczasowym życiu.

Na początku miałem problemy z wyszukaniem tych rzeczywiście najszczęśliwszych chwil, bo z góry błędnie założyłem, że w moim życiu takich chwil nie było. Po chyba tygodniu jednak odnalazłem ich stosunkowo dużo, wybrałem trzy najpiękniejsze i najszczęśliwsze, choć krótkotrwałe.

Już po dwóch tygodniach doszedłem do perfekcji tego ćwiczenia, ale z jakim „ bombowym” skutkiem. Jestem zdrowy do dziś zarówno pod względem fizycznym jak i psychicznym, i prawie tryskam szczęściem, co widać w moim blogu o tej tematyce.

Jak wspomniałem na wstępie stosuję tę metodę do dziś, ale tylko wtedy, gdy czuję taką potrzebę i wówczas stosuję ją znacznie krócej. Czasami, w trakcie dnia, kiedy spotyka mnie jakiś kłopot, przykrość czy smutek natychmiast przywracam w myślach i wyobraźni wybraną jedną, dwie, lub trzy chwile szczęścia.

Autorytatywnie potwierdzam, że jest to metoda bardzo skuteczna na zmęczenie, uspokojenie, na stres, na bezsenność, na depresję, a przede wszystkim na zmianę sposobu myślenia i nastawienia do życia, oczywiście pozytywnie. Jest znakomitym uzupełnieniem terapii każdego uzależnienia, począwszy od alkoholu, narkotyków i innych środków psychoaktywnych jak dopalacze, od palenia, a także innych uzależnień.

A teraz, przekazując mój prezent dla Was, chcę go „ wzbogacić ”  kilkoma praktycznymi wskazówkami dla wszystkich chętnych do sprawdzenia ile jest on wart.

Na początek najważniejsza i najmilsza część, to …. ponowne przeżywanie najszczęśliwszych chwil w całym dotychczasowym życiu, aby wybrać te trzy najpiękniejsze.

Ja na przykład znalazłem je w dzieciństwie, w dojrzałej młodości i w…niebotycznym przeżyciu równoczesnego spełnienia seksualnego. Ale o tej ostatniej sza…, to moja najsłodsza tajemnica.

Drugą ważną rzeczą jest dobór miejsca i czasu na ćwiczenie. Muszą one odpowiadać takim warunkom jak:

–  możliwość uprzedniego zrelaksowania organizmu, ciała i umysłu, oraz zamknięcia oczu na wystarczający czas, według własnej oceny uznany za skuteczny,

–  izolacja od wpływów i zakłóceń zewnętrznych. Później przyjdzie autoizolacja, czyli umiejętność wyłączenia się od wpływów zewnętrznych prawie w każdym miejscu,

–  najlepsza pozycja do ćwiczenia leżąca lub wygodnie siedząca / fotel /, Trzecim etapem jest niczym nieograniczona wizualizacja przeżytych kiedyś chwil szczęścia. +

I tutaj pole do własnego, odpowiedniego dopasowania, miłych wspomnień i obrazów do psychicznej potrzeby.

 Można cieszyć się i przeżywać kadr po kadrze jedną najszczęśliwszą chwilę, dwie, a nawet trzy. Pozwolić sobie na pełną dowolność podświadomego ich wyboru, delektować się szczegółami, zatrzymywać się w czasie, cofać, wracać, wydłużać momenty w czasie, i.t.d.

Przeżywaj ponownie te piękne momenty, aż poczujesz ulgę, spokój, zadowolenie, tak jak by to było dziś, teraz, przed chwilą. Może być tak, że poczujesz senność, a nawet zaśniesz.

Ja ćwicząc doraźnie do zaistniałej potrzeby, potrafiłem zasnąć na chwilę na krześle w poczekalni np. przychodni lekarskiej, a nawet u dentysty, czy jadąc autobusem.

Po jakimś czasie każdy sam dojdzie do perfekcyjnego określenia szczegółów skutecznego ćwiczenia. Co do miejsca, czasu, wyboru lub zmiany najszczęśliwszych chwil.

Co ważne, nie należy po jednym lub kilku ćwiczeniach od razu oczekiwać cudownych skutków. To ćwiczenie, jak każde psychoterapeutyczne, polega na zmianach w podświadomości poprzez wyrzucenie zakodowanych złych treści myśli, nawyków myślowych, a wprowadzenie nowych, pozytywnych. Stąd zgodnie z zasadą psychologów amerykańskich zajmujących się psychologią pozytywną, musi być utrwalane poprzez powtarzanie co najmniej przez 21-30 razy – dni / inni twierdzą, że nawet dłużej/. Ja odczułem lepsze skutki od metody Schulza już po dwóch tygodniach, ale ja już byłem w trakcie terapii metodą Schultza Życzę, aby trzy najszczęśliwsze chwile każdego z Was, przekształciły się całe szczęśliwe życie.

Bronisław


Dlaczego człowiek zabija człowieka? Gdzie i kiedy rodzi się źródło zła w człowieku?

Serce mi się kraje, kiedy co jakiś czas opinię publiczną poraża tragiczna wiadomość o kolejnym zabójstwie.

Tym razem, na plebanii  kościoła w Warszawie, 38-letni wysportowany mężczyzna zabija, starszego, bogu ducha winnego,  człowieka. Oczywiście jeszcze nie znamy szczegółów i dużo czasu upłynie nim się o nich dowiemy.

Ale już dziś nie mogę przejść obok tej kolejnej tragedii ludzkiej bez komentarza, tym bardziej, że kładzie ona cień na celu i tematyce mojego bloga, jakim jest dążenie do szczęścia.

Nie jest moim celem szukanie przyczyn w tym i każdym innym tragicznym zdarzeniu. Od tego są właściwe organy i kompetentni ludzie. Ja chcę, a właściwie z racji celu bloga muszę, rzucić kila zasadniczych, choć ogólnych, pytań dla naszego społeczeństwa. A jeszcze konkretniej, do moich kochanych internautów.

Zacznę od krótkiego „wykrakania” jednej z przyczyn takiego zła rozwijającego się w człowieku. Otóż w poprzednim poście „ Z Polską oświata jest źle! „ ostro skrytykowałem art. 48 Konstytucji RP, który stanowi: „ Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami”.

„ Bezczelnie” stwierdziłem, że „ powinien on ulec zmianie bądź uzupełnieniu o cel wychowania, jakim winno być „ wychowanie do szczęścia”. Bowiem..” Przy istniejącym zapisie, nieodpowiedzialni rodzice równie dobrze mogą wychowywać do nieszczęścia / rozumowanie a contrario/, i to zgodnie z prawem konstytucyjnym”.

Mówiąc „ wykrakałem” miałem na myśli  ewentualne źródło zła, które ten przepis konstytucji legalnie dopuszcza w naszym kraju, czyli „ złe wychowanie”.

Rzucam zatem pytanie: Czy wychowanie dziecka na dojrzałego człowieka może być źródłem takiego zła jakim jest zabójstwo człowieka?

I dalej: Czy nie warto zatem zmodyfikować system wychowania w Polsce, w takim zakresie, aby  wprowadzając wychowanie do szczęścia, wyeliminować bądź skorygować błędy wychowawcze rodziców, które dziś dopuszcza  i legalizuje nasza Konstytucja właśnie tym artykułem 48 ?

Ktoś może mi zarzucić, że postuluję wprowadzenie takiego systemu państwa nadopiekuńczego jak w Norwegii, gdzie specjalny urząd do spraw dzieci- Barnevernet ma prawo ingerować w proces wychowania dzieci przez rodziców. Ostatnio w Polsce było o nim głośno za sprawą przypadku polskich rodziców, którzy wraz z dziećmi uciekli z Norwegii z powodu „ rzekomej” próby odebrania im dzieci ze względów wychowawczych.

Odpieram zarzut krótko. Norwegia, podobnie jak inne państwa skandynawskie, od lat jest krajem ludzi najszczęśliwszych na świecie, w 2018 roku była na III miejscu, po Finlandii i Danii. Natomiast dwoma światowymi miernikami szczęścia są: ” wsparcie społeczne” i „ swoboda podejmowanych decyzji życiowych”. A przecież w Polsce jest również podobny urząd, Rzecznik Praw Dziecka, tyle tylko, że nasz urząd powstał niedawno, w 2000 roku i trudno się dziwić, że nie ma takich uprawnień, skoro Konstytucja daje rodzicom pełną swobodę wychowania.

I w związku z wychowaniem, drugie pytanie co do tak okrutnego źródła zła w człowieku:

Czy rodzina, w której powinno dobrze być wychowywane dziecko, może być takim miejscem?

Ja mogę powiedzieć, że może, i stosunkowo często jest. Wiem to z mojej praktyki zawodowej. Bardzo duży wpływ na przestępczość i to już nieletnich, ma atmosfera domu rodzinnego jako wzorzec wychowawczy. W szczególności trudne warunki materialne, złe pożycie rodziców, niepełna rodzina, alkoholizm, brak w ogóle zainteresowania procesem wychowania, przemoc w rodzinie, złe traktowanie dziecka łącznie z biciem, które jest prawnie zakazane.

I tu muszę wyrazić ogromne zdumienie, dlaczego Polska mimo podpisania   Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, rzekomo nosi się z zamiarem jej wypowiedzenia?

To między innymi w niej jest mowa: „ uznając, że dzieci są ofiarami przemocy domowej, również jako świadkowie przemocy w rodzinie”. A przecież podstawą wychowania w rodzinie jest wzorzec rodzinny, a dziecko często jest „świadkiem” panującego w niej zła.

Czy dobro polskich dzieci jest mniejszej wagi państwowej niż np. zapisy konwencji dotyczące „ płci społeczno-kulturowej”, określane jako genderyzm, które „ stoją solą w oku”  rządzącej polskiej prawicy?

Ja moje pytanie co do źródła zła, na podstawie praktyki zawodowej, w pierwszej kolejności widzę w procesie wychowawczym i w rodzinie, ale czy tylko tam należy szukać przyczyn?

Pamiętacie, zabójstwo Prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza?

Jak wynika z dotychczasowych nieoficjalnych informacji, nieznane są dotąd motywy sprawcy. Wiemy, że popełnił je w niecały miesiąc po wyjściu z więzienia , gdzie odbywał karę przez ponad 5 lat.

Prokuratura aktualnie bada, czy 27 letni sprawca w chwili zbrodniczego czynu był niepoczytalny z powodu choroby psychicznej. Bo jeżeli tak to nie będzie odpowiadał karnie za swój czyn i zostanie umieszczony w zamkniętym zakładzie leczniczym.

Ale przecież krótko przed opuszczeniem zakładu karnego był na tę okoliczność badany. Co niektórzy, zastanawiają się czy nie była to zbrodnia na tle politycznym, ze względu na słyszane okrzyki sprawcy w chwili zbrodni.

I na tym tle ciśnie się kolejne pytanie:

Czy źródłem zła i motywem zbrodni zabójstwa człowieka na człowieku może być fanatyzm polityczny- partyjny, religijny, czy rasowy, połączony z nietolerancją?

Jestem gorącym zwolennikiem ludzkiego szczęścia, kieruje mną pozytywne myślenie i nastawienie do życia i nie wyobrażam sobie aby w naszym kraju, tak doświadczonym zbrodniami wojennymi, mogło rozwijać się w umysłach Polaków tak wielkie zło mordu na człowieku z pobudek nietolerancji na tle politycznym czy innym.

Na koniec chcę zadać retoryczne pytanie łączące wymienione przeze mnie wymienione trzy źródła tak wielkiego zła jak zabójstwo innego człowieka:

Kto ponosi odpowiedzialność za wychowanie dziecka z takimi negatywnymi cechami charakteru, które w przyszłości mogą rodzić tak wielkie zło zabójstwa, jak: nieczułość i brak empatii, gniew, złość, zawiść, mściwość, zawziętość, które „ owocują” z czasem w agresję, porywczość, nietolerancję, nienawiść i okrucieństwo.

Zapewne nie szkoła, która w swoich podstawach programowych wyraźnie nakazuje różnicować dobro i zło. A w dorosłym człowieku osobowość w zasadzie jest już ukształtowana.

Odpowiedzi, choć czasami brutalnej, udzielił Larry Winget , autor wielu bestselerów „na zachodzie”, w książce „Twoje dzieci to Twoja wina – jak wychować dzieci na odpowiedzialnych i samodzielnych dorosłych”.

Bronisław


„ Nie ma miłości bez bliskości!!”

Tak, to jest rzeczywiście prawda.

Sprawdziłem zadając to pytanie prawie każdemu rozwodzącemu się partnerowi związku małżeńskiego, w czasie mojej wieloletniej praktyki prawniczej. No i w końcu mówią i piszą o tym chyba wszystkie autorytety naukowe i terapeutyczne.

Czy trzeba jeszcze więcej na to dowodów?

Myślę, że najlepiej niech każdy z Was sprawdzi to na własnym przykładzie. A jak to stwierdzić? Proszę bardzo, spróbuję to pokazać.

Wszystko powinno zacząć się od chemii. Albo zdarzyć się od pierwszego „ wejrzenia”, a raczej od pierwszego widzenia, albo /rzadziej/ po kolejnym spotkaniu i poznaniu. „Chemicznie” rzecz nazywając muszą zadziałać odpowiednie hormony miłości, testosteron, dopamina, oksytocyna i inne. Wtedy efekty są bardzo miłe, choć rozwalające człowieka, oczywiście w sensie pozytywnym dla niego, a niekoniecznie na zewnątrz. Popularne motylki w brzuchu, koncentracja myślenia o poznanej osobie kosztem dekoncentracji w innych sprawach, między innymi poprzez zamyślenie i roztargnienie. Odmienne reakcje organizmu jak: brak apetytu, bezsenność, rozedrganie i przyspieszone bicie serca.

Ważne, że pierwszy etap poczucia bliskości rozpoczyna się silną potrzebą przebywania z wymarzoną osobą. Patrzenia na siebie, podziwiania, słuchania, dotykania, przytulania, całowania, no i pierwszych doznań seksualnych.

Ten okres to nic innego jak miłość romantyczna w postaci zauroczenia i zakochania.

Ale uwaga, ten etap wcale nie musi być początkiem stałego związku! Nie jest jeszcze pełnią bliskości. Dominuje w nim „ różowa” bliskość emocjonalna. Stąd nigdy nie należy go przedwcześnie przekształcać w związek formalny.

Druga faza bliskości w miłości to już jest czas wspólnego życia w sformalizowanym związku jako małżeństwo lub w stałym związku partnerskim typu konkubinat. Ale z praktyki zawodowej wiem, że dla dobra przyszłości stałego związku, wskazana jest uprzednia próba wspólnego życia bez formalizowania związku. Ta druga faza bliskości powinna być wspólnie przeżywaną radością z twórczego życia. To pozytywna akceptacja partnera w bezpośrednim przebywaniu ze sobą na co dzień. Powinna być odczuwana, wyrażana i utrwalana stałym obcowaniem z ukochaną osobą.

Teraz już bliskość, jako poczucie stałe i stabilne, winna się pozytywnie przejawiać w postaci emocjonalnej, intelektualnej i co najważniejsze fizycznej. I ważna uwaga, każda długotrwała rozłąka, szczególnie na początku stałego związku, jest przeszkodą, która może zaburzyć poczucie bliskości. I tak konkretnie po kolei.

Bliskość w postaci emocjonalnej – uczuciowej to przede wszystkim radosne przeżywanie wszystkich pozytywnych zdarzeń we wspólnym życiu. Ale to także empatyczne przeżywanie trudnych, smutnych i złych wydarzeń, z wzajemnym wsparciem. To każdorazowa podpora partnera, gdy drugą stronę cokolwiek złego dotyka. Nie powinno być tak, że czasami partner zamyka się w sobie, lub ucieka w samotność, bądź gdzieś indziej, nie dzieląc się z drugim dobrym lub złym doznaniem. Bliskość emocjonalna winna polegać na tym, że z pełną szczerością,  otwartością i zaufaniem powierzyłbyś partnerowi/ ce/ wszystkie tajemnice i zamiary swojego serca. To ma być tak jakbyś rozmawiał ze samym sobą. Ja prawie wiem co partner czuje, co myśli, jak się zachowa, jak przeżywa. Najwyższym „miernikiem” bliskości emocjonalnej jest intuicyjne, empatyczne i telepatyczne odczuwanie i rozumienie niewypowiedzianych intencji partnera/ki. Ale ten najwyższy miernik bliskości jest z reguły powiązany z bliskością intelektualną.

A bliskość intelektualna, to taka płaszczyzna wykształcenia, wiedzy, doświadczenia, która łączy związek miłosny pod względem wzajemnego rozumienia się, znajomości sposobu myślenia i działania partnera. To umiejętność porozumiewania się z partnerem, podobnie jak z innymi ludźmi, z tym że z większym dodatkiem emocjonalnym. Co nie oznacza, że te wartości / wykształcenie, wiedza i doświadczenie/ winy być „równe” lub równorzędne. One mają się wzajemnie zazębiać, komponować, ale nie mogą znacząco różnić i dzielić. Bliskość intelektualna to także wzajemnie akceptowana kultura osobista, sposób bycia oraz osobistego i wspólnego życia partnerów.

Specjalnie i celowo, dla pobudzenia ciekawości, pozostawiłem bliskość fizyczną na końcu, mimo iż ona jest najbardziej i bezpośrednio widoczna oraz odczuwalna w związku miłosnym.

Kochani najważniejszy w bliskości fizycznej, ale wyłącznie w połączeniu z bliskością emocjonalną – uczuciową, to seks, a dokładniej pożycie seksualne przez cały czas trwania związku. Zwracam uwagę, że seks czysto fizyczny wyłącznie dla zaspokojenia własnej, egoistycznej, potrzeby, nie ma nic wspólnego z poczuciem bliskości.

Seks i seksualność to w moim” Portrecie idealnej miłości” oddzielna,  ale dopiero czwarta cecha udanego związku miłosnego/ patrz książka/. Bliskość, według mnie, to pierwsza cecha i więź udanego i szczęśliwego związku.

Teraz rzucę tylko kilka uwag praktycznych do seksu jako koniecznego elementu bliskości.

Nie prawdziwe jest spotykane czasami twierdzenie, że można i to dobrze, żyć w tak zwanym „ białym małżeństwie”, czyli bez fizycznego seksu za zgodą partnerów. Z reguły takie związki spotyka się pośród osób głęboko religijnych, u których dominuje wartość duchowa czystości cielesnej. Bliskość w miłości musi łączyć się ze spełnieniem seksualnym, bo jest ono naturalną – biologiczną potrzeba każdego człowieka, tak jak picie, jedzenie, sen, odpoczynek.

Równie szybko traci się poczucie bliskości w związkach, w których partnerzy lub partner współżyją, ale nie doznają spełnienia seksualnego. W naszej kulturze społecznej,  problem ten jest stosunkowo często skrywanym tabu. I to jest bardzo złe, bo po latach często staje się ważną przyczyną rozwodu. Zresztą uważam, że to czy partnerzy pasują do siebie pod względem seksualnym powinno być definitywnie sprawdzone na etapie miłości romantycznej, w narzeczeństwie,  lub podczas tak zwanego chodzenia ze sobą. Już na tym etapie partnerzy winni wiedzieć, zdecydowanie tak,  jesteśmy dopasowani seksualnie i doznajemy spełnienia, albo zdecydowanie nie, bo ja / ty nie przeżywam spełnienia, bądź jeszcze nie do końca sprawdziłam/łem się i zaczekajmy.

Ale bliskość fizyczna to nie tylko seks. To przede wszystkim zadowolenie z codziennej bezpośredniej styczności i kontaktów z kochanym partnerem – partnerką, ze szczerych i otwartych rozmów, czułości i serdeczności, szacunku i życzliwości. Ta bezpośrednia styczność winna być wyrażana wszystkimi zmysłami, miłosnym spojrzeniem, czułym dotykiem, słuchaniem partnera, a także znanym, miłym zapachem, gustem i smakiem. Takimi praktycznymi przykładami pełnej bliskości fizycznej w miłości jest swoboda, luz wobec i przy partnerze, brak poczucia wstydu, skrępowania, na przykład nagością, kompleksami, wyglądem, określonym słownictwem i.t.p. Dobrym przykładem bliskości fizycznej i emocjonalnej jest „ niekontrolowane” przeżywanie stosunku seksualnego. Złą oznaką dla bliskości jest odczuwana co raz częściej potrzeba fizycznej samotności od partnera.

Nieco inaczej wygląda bliskość w trwałym związku miłosnym w trzecim wieku.

Ten okres to przywiązanie. Jego cechą charakterystyczną jest fakt, że parę, małżeństwo lub inny stały związek, łączą dobre, a także złe codzienne nawyki, ukształtowane i utrwalone przez całe wspólne życie. Oni po prostu już nie mogą bez nich żyć. Te stałe zachowania łączą partnerów trzeciego wieku. Tak jest im dobrze i nie wyobrażają sobie żyć z kimś innym. Tym bardziej, że doskonale wiedzą, że nie mają już czasu na sprawdzanie nowego partnera/ki.

Jak z tego wynika, bliskość jest warunkiem koniecznym w związku miłosnym przez całe życie, chociaż przejawia się w różnych postaciach, w zależności od czasu trwania związku. W początkowym okresie bliskość jest wyrażana bardziej ekspresyjnie, emocjonalnie i wyraziście. W drugiej, małżeńskiej, rodzinnej fazie związku, bliskość jest wkomponowana w dobre codzienne życie, jest jego nieodzownym wsparciem. Na etapie trzeciego wieku bliskość całego życia owocuje przywiązaniem, spokojem i tak właściwie jest główną siłą życia spełnionych partnerów.

Czy tak jest w rzeczywistości jak widzę to ja? Zachęcam każdego z Was do dokonania realnego sprawdzianu na własnym przykładzie.

Proszę tylko przez jakiś okres czasu, miesiąc, kwartał, a może niekiedy trzeba dłużej, porównać własne obserwacje, spostrzeżenia, do tych cech, o których mówiłem wyżej jak kształtuje się bliskość w Waszym związku. Zapewniam, że wnioski będą naprawdę ciekawe i bardzo ważne dla przyszłości!

Bronisław