?>

Z cyklu „ Samo życie” Trzy pouczające przypadki nieszczęśliwej miłości ?!

Andrzej  kochał i wybaczył zdradę małżeńską. Czy postąpił dobrze, a może nie potrzebnie?!

Kasia dwa lata po ślubie oświadczyła, że nie kocha męża. Bartek dla dobra dzieci wierzył przez wiele lat, że pozyska miłość Kasi i stworzy dobry związek i rodzinę.

Doświadczony życiem i chorobą Krzysztof czynił co mógł, aby kolejny związek z kobietą, którą kochał dojrzałą miłością, zapewnił im obojgu dobre życie i spokojną starość. Czy mogło mu to się udać, gdy sprawy materialne zastąpiły miłość Ani?

Zobaczmy co przyniosło im „samo życie”.

Andrzej był przewodniczącym organizacji młodzieżowej w dużym zakładzie pracy. Julka, mieszkająca w hotelu robotniczym, przyszła ze skargą na swojego szefa, który najpierw ją zgwałcił, podczas spotkania zakrapianego alkoholem, a potem nachodził i mobbingował w pracy. Zaangażowany w pomoc Andrzej z czasem zakochuje się w Julce. Miłość Andrzeja potęguje. W końcu dochodzi do zbliżenia. Po niedługim czasie Julka za zgodą Andrzeja jedzie wraz z innymi członkami „młodzieżówki” na weekendowy biwak nad morze. Mijają kolejne dwa  miesiące wciąż kwitnącej miłości Andrzeja do Julki.  I tu nagle ….Julka jest w ciąży. Cieszy się Andrzej. Ale cóż to? Zapłakana Julka wyznaje dalej, że ojcem dziecka nie jest Andrzej tylko poznany przypadkowo chłopiec na biwaku, którego nie zna i nie wie gdzie mieszka. Zakochany Andrzej nie tylko wybacza ale godzi się i pomaga w usunięciu niechcianej ciąży. Zakochanie Andrzeja nie mija. Za kilka miesięcy biorą ślub. Julka rodzi śmiertelnie chore ich dziecko. Po jego śmierci, gdzieś po około pół roku, współpracownicy Andrzeja donoszą mu, że Julka zdradza go z jakimś sportowcem, piłkarzem pracującym w tym samym co oni zakładzie. Andrzej zaprasza oboje do domu na decydującą rozmowę.” Jeżeli się kochacie to ty Julka idź do niego ! – oznajmia załamany. Późnym wieczorem wraca skruszona Julka, próbując przekonać Andrzeja, że między nimi nic nie było, a tym bardziej miłości?!

Andrzej po raz drugi wybacza Julce. Mijają dwa lata, rodzi się zdrowy, oczekiwany przez Andrzeja syn. I oto po kilku miesiącach Julka oświadcza, że wyjeżdża do mamy, gdzie będzie wychowywać dziecko przy pomocy matki, będąc na urlopie wychowawczym. Mijają  kolejne miesiące, a Julka wraz z matką stawiają nowy warunek.” Jak chcesz dalej żyć z Julką to musisz (tak stanowczo i jednoznacznie-twierdził Andrzej) przyjechać mieszkać do nas”. Ratując małżeństwo i rodzinę Andrzej rezygnuje z kierowniczego stanowiska, na które awansował kilka miesięcy wcześniej i zamieszkuje w domu teściowej, podejmując pracę, która zupełnie mu nie leży. Niestety, pod czujnym okiem teściowej,  córka jedynaczka mamusi nie dopuszcza męża – Andrzeja do łoża przez cały czas pobytu. W końcu Andrzej ma dość wybaczania zdrad i poświęceń dla ratowania związku i rodziny. Rozwodzi się i wraca do rodzinnego miasta. Nadal dba o dziecko, choć z przeszkodami i to głównie ze strony byłej teściowej.

Samotny 33 letni Bartek, marzący o założeniu rodziny, spostrzega na przystanku autobusowym piękną długowłosą blondynkę. Zauroczony urodą wsiada do jej autobusu, dociera do niej w tłumie, wysiadają. Wbrew swoim zwyczajom zaczepia ją rozmową. Idą do krawcowej, a następnie umawia się na spotkanie. Tak oto chemia zauroczenia zrodziła w Bartku niespodziewaną miłość do 28 letniej Kasi. Ale cóż to, w przeciwieństwie do Bartka, Kasia pali papierosy, lubi życie towarzyskie z suto zakrapianym alkoholem. Bartek zaprasza ją ze stancji do swojego mieszkania. Jednak, po kolejnym, spóźnionym przyjściu do domu w stanie nietrzeźwym Bartek zrywa tak niepewne więzi i wyprasza ją z mieszkania . Nie chce takiej żony i zakładania rodziny, o której wciąż realnie myśli. Mija kilka dni. W drzwiach staje Kasia. „ Jestem z tobą w ciąży”. Zaskoczony, jednak wciąż pod wpływem pierwszego wrażenia, Bartek podejmuje próbę ułożenia z Kasią dobrego życia. Biorą ślub, rodzi się córka. Kasia przy pomocy Bartka z trudem ale kończy z paleniem. Niestety nadal nie stroni od alkoholu. Któregoś wieczoru, w łóżku oświadcza Bartkowi wprost: ja ciebie nie kocham możesz iść na k…. kiedy chcesz i gdzie chcesz

Trudno było wtedy Bartkowi uwierzyć w jej słowa, ale rzeczywiście Kasia na trzeźwo albo unikała współżycia, wynajdując różne powody, albo wprost odmawiała. Owszem do zbliżeń dochodziło rzadko i tylko wtedy gdy była pod wpływem alkoholu. Urodziła się druga córka. Kasia przy pomocy Bartka została biznesmenką- prowadząc własną działalność gospodarczą, a Bartek prawie całkowicie poświęcił się pracy i wychowaniu dzieci, jednocześnie wspomagając żonę w prowadzonej działalności. Niestety ich małżeństwo było nieudane, brakowało normalnego współżycia i to siłą rzeczy rodziło częste kłótnie. Mimo tego Bartek godził się na nie dla dobra dzieci. Aż nagle ciężko zachorował, lekarze nie dawali szans na przeżycie. Po operacji Bartek popadł w uzależnienie od alkoholu. Żona zażądała separacji prawnej, wyłącznie dla celów majątkowych, bowiem małżeństwo od dawna było fikcją. Sąd zgodził się na rozwód na żądanie męża.

           61 letni Krzysztof, po dwóch nieudanych związkach, spotkał 54 letnią Anię, również po rozwodzie, w której platonicznie podkochiwał się w latach młodzieńczych. Po kilku spotkaniach nawiązali bliższą znajomość, a następnie zamieszkali razem. W Krzysztofie zakwitła „odnowiona” młodzieńcza miłość. Zakochał się – jak twierdził- prawdziwą, dojrzałą miłością. Ania niedługo przeszła na wcześniejszą emeryturę i zajęła się domem. Krzysztof miał trudną pracę z ludźmi, ale robił wszystko aby ich związek żył dostatnio i tętnił radością. Po trzech latach wzięli ślub. Mieszkali w mieszkaniu Krzysztofa choć Ania miało swoje.  Ania prowadziła gospodarstwo domowe, a w chwilach wolnych, kiedy Krzysztof pracował, chodziła na solarium, rolletic, basen. Oboje zwiedzali Polskę i Świat, corocznie wypoczywali na wczasach, korzystali z życia kulturalnego, wypadów na weekendy. Regułą stały się niedzielne wypady na uroczyste obiady poza domem.  Ania zdobyła upragnione prawo jazdy, kupiła samochód. Krzysztofowi wydawało się, że w końcu znalazł prawdziwą miłość swojego życia. Po kilku latach Ania sprzedała swoje stare mieszkanie i kupiła nowe. Równocześnie nadszedł czas przejścia Krzysztofa na emeryturę, co w sposób oczywisty wpłynęłoby na mniejsze dochody i wydatki małżonków. W tym samym czasie Ania zaczęła wyposażać swoje nowe mieszkanie i Krzysztof dokąd jeszcze pracował pomagał finansowo w wyposażeniu mieszkania, sądząc, że Ania będzie je wynajmować. Wydawało mu się, że po przejściu na zasłużoną emeryturę czeka go wielkie zadowolenie, bo będą  z Anią spędzać szczęśliwą starość we dwoje., na którą tak ciężko pracował, planował i się starał. Któregoś dnia dość ostro pokłócił się z Anią, bo zapomniała kluczy na swoją działkę ogrodową, na którą jechali z materiałami budowlanymi, a mieli dwie działki dla siebie. I oto na trzeci dzień po tej kłótni, po powrocie z pracy, Krzysztof zamiast Ani zobaczył kartkę z krótkim odręcznym napisem: „ Przebrałeś miarę, więcej nie będziesz miał okazji do poniżania mnie ”. Okazało się, że Ania, po kryjomu, po tej wydawałoby się zwykłej małżeńskiej kłótni, wywiozła wszystkie ”swoje” rzeczy i przeniosła się do swojego nowego mieszkania. Nie pomogły wielokrotne przeprosiny i prośby. Chyba dla uniknięcia dalszych prób Krzysztofa pogodzenia się, Ania wyjechała do syna za granicę. Na kolejne ponawiane próby i prośby Krzysztofa odpisała, aby wystąpił o rozwód, prawdopodobnie przy wsparciu syna. I tak też się stało.

          Te prawdziwe trzy zanonimizowane przypadki związków małżeńskich  zakończyły się rozpadem małżeństwa i rozwodem. Spróbujmy teraz wspólnie znaleźć odpowiedź na pytanie dlaczego tak się stało?

 Z nawet pobieżnej, nie prawniczej, oceny, bez emocji i z dystansu, można zauważyć, że w każdym przypadku występuje miłość jednostronna, bez wzajemności ze strony drugiego partnera związku. To były nieszczęśliwe miłości jednego partnera! Co ważne w każdym z tych związków małżeństwo zakończyło się rozpadem i rozwodem. I to nawet przy największej miłości, dobrej woli drugiego partnera, upływu dłuższego czasu, a nawet wybaczeniu zdrady. Niestety tak się dzieje w życiu, gdy związek opiera się na miłości jednego partnera, choćby największej! Stąd płynie praktyczna nauka dla wszystkich młodych ( i nie tylko młodych) podejmujących decyzję o małżeństwie.

Najpierw upewnij się  na 99 %, że Twój partner/ ka, z którym chcesz stworzyć dobry związek na całe życie i szczęśliwą rodzinę, rzeczywiście Cię kocha.

Czasem to jest trudne, ale możliwe i wręcz konieczne!

A jak to stwierdzić? Czytaj rozdział IV mojej książki, p.t: „O małżeństwie, czyli kiedy małżeństwo będzie szczęśliwe?”

Bronisław                                                      luty 2020 r.


Moje, sprawdzone sposoby na ZDROWIE- najważniejszy „złoty”, środek do szczęścia.

„ Carcinoma ventriculi „- nowotwór złośliwy żołądka! Rokowania – trzy miesiące życia.”

Wściekły” podejmuję walkę! Wycięcie subtotalne żołądka. Zapijam życie przez 5 lat niepewności. Żyję!!! Zmieniam siebie, tryb życia i pracy. Nie piję i nie palę! Nareszcie dbam o zdrowie. Minęło 20 lat. Od 10 lat nie wiem co to jest grypa, przeziębienie, katar.

 „Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie jako smakujesz, aż się zepsujesz”- Jan Kochanowski – fraszka „Na zdrowie”. OSTRZEŻENIE znane Polakom od 440 lat! Ilu z nas tak naprawdę je słucha i realizuje? Ja byłem tego negatywnym przykładem. Dziś, po latach intensywnej pracy dla „ pieniędzy”, dla dobrego standardu życia, przy jednoczesnym lekceważeniu stanu zdrowia, braku należytego wypoczynku, przyznaję się do błędów młodości. Myślę, że tak postępuje wielu młodych i dojrzałych ludzi. Do czasu…..!!! Odpukać, jak w moim przypadku ciężkiej choroby i krachu życiowego.

Dzień przed operacja, z nieznaną odpowiedzią na pytanie będę żył czy nie, już wiedziałem, że pieniądze, majątek, nie mają żadnego znaczenia. Liczy się zdrowie, a ja przez tyle lat goniłem za tym, co właśnie w tamtej chwili było kompletnie nie ważne. Kiedy stanąłem na „równe nogi”, dopiero to zrozumiałem bo doświadczyłem najgorszego, śmiertelnej choroby w kwiecie wieku.! Wszystkich tych, którzy pędzą przez życie w pogoni za dobrami doczesnymi przestrzegam, najpierw  dbajcie o zdrowie. Ono jest najważniejsze od wszystkich, nawet największych wartości. Nie osiągniecie szczęścia, obojętnie o jakim marzycie i dążycie, bez dobrego zdrowia fizycznego i psychicznego.

O tym mówią wszyscy, którzy przeżyli kryzys choroby, Jerzy Stuhr, Janina Ochojska, Anita Lipnicka, Irena Santor, Anna Wyszkoni, Kylie Minoque, Angelina Jolie i wielu innych znanych ludzi.

A jak ja po wyjściu na prostą, starałem się i staram naprawić błędy w dbałości o zdrowie?

Oto moja, nieco spóźniona lecz skuteczna droga do lepszego życia!!!

Po pierwsze, kiedy po siedmiu latach niepewności życia i zapijania smutków i nieszczęścia śmiertelnej choroby, lekarze orzekli brak wznowy nowotworowej, uwierzyłem im i w końcu sobie, że jest jeszcze sens życia i cele do osiągnięcia dla mnie i dla bliskich.

Po drugie, w związku z pozytywna diagnozą, natychmiast podjąłem decyzję o zaprzestaniu picia alkoholu i całkowitej abstynencji, oczywiście przy pomocy detoksykacji i  wielotygodniowej terapii.

Zwracam przy okazji uwagę, ze praktycznie nie możliwe jest z dnia na dzień zerwanie z alkoholem bez fachowej terapii w okresie przejściowym (podobnie jak z każdym uzależnieniem).

Po trzecie, ratowanie zdrowia i przejście do normalnego zdrowego życia, rozpocząłem od zmiany sposobu myślenia i nastawienia do życia, z pesymistycznego na pozytywny. Czyli od wyleczenia i naprawy stanu zdrowia psychicznego, w pierwszej kolejności przed zdrowiem fizjologicznym. Mimo iż przyczyną mojego załamania była organiczna choroba- nowotwór żołądka w wyniku jego zżarcia przez niezbadane i nieleczone wrzody.

Ten proces leczenia psychiki, umysłu, i sposobu negatywnego myślenia dokonałem sam studiując wszelkie metody naukowe i paranaukowe, a następnie przy zastosowaniu wybranej i najlepszej dla mnie metody „ Treningu autogennego Schultza”.

Kiedy po pół roku ćwiczeń sprawdziłem jego skuteczność, przeszedłem do drugiego etapu ratowania zdrowia fizycznego.

Na początek przeprowadziłem kurację i uodpornienie od grypy, przeziębień, katarów, jako źródła wszelkich innych  chorób, stosując niezwykle prostą, ale jakże skuteczną do dziś, terapię citroseptem ( wyciąg z  grejpfruta). Metodę kropelkową stosowałem  przez cały rok z dwutygodniowymi przerwami.

Następnie w oparciu o zalecenia lekarskie i wskazania dietetyczki wprowadziłem na stałe podstawowe zasady profilaktyki zdrowotnej i zdrowego żywienia. Te ostatnie wiszą w widocznym miejscu w kuchni. Od tego czasu systematycznie, okresowo, kontroluję stan zdrowia.

Dbam o profilaktykę zdrowotną jak niżej, oraz stosuję właściwe, dietetycznie odżywianie i regularny tryb spożywania posiłków:

Moje podstawowe zasady żywienia to:

           A. Siedem najzdrowszych dla mnie produktów zdrowego jedzenia:

1. Zupa jako obowiązkowy i podstawowy, codzienny posiłek;

2. Produkty zbożowe z pełnego ziarna( pieczywo, kasze, makarony, ryż) zamiast czerwonego mięsa;

3. Warzywa spożywane najczęściej: kapusta, pomidory, szpinak, brokuły, marchew oraz kiszonki z kapusty i ogórków;

4. Owoce: awokado, jabłka, aronia, borówka amerykańska, grejpfrut czerwony, winogrona (rodzynki),- uprawiam na działce także aronię i borówkę amerykańska i robię z nich przetwory;

5. Ryby morskie tłuste ( łosoś, makrela, śledź, sardynka)- jem codziennie na przemian;

6. Herbata: piję codziennie, o odpowiedniej porze i działaniu, trzy rodzaje herbaty: zieloną, czarną i czerwoną;

7. Przyprawy ( podstawowe na co dzień-czosnek, kurkuma, imbir, oliwa z oliwek Virgin );

Stosuję siedem przykazań zdrowego odżywiania:

1.Spożywam obowiązkowo 5 posiłków dziennie /o jeden więcej bo jem mniej i częściej, gdyż nie mam żołądka, a obiad dzielę na dwa posiłki, zupa obowiązkowo i po 2 – 2,5 godzinach drugie danie/;

2.Jem regularnie o tych samych porach, kolację najpóźniej 2 godziny przed snem;

3.Codzienne żywienie rozpoczynam rano alternatywnie albo od wypicia szklanki wody z sokiem z pół cytryny i łyżeczki miodu albo od herbaty, kakao lub kawy Inka, nigdy od kawy;

4.Wypijam co dnia ok.2,5 litra napojów, w tym kefir i własne soki z aronii, porzeczek, jabłek, co jakiś czas sok z granatów;

5.Dla „zdrowia” piję: jedną kawę dziennie, przy spotkaniach okolicznościowych wypijam drugą; piję dodatkowo napar z czystka;

6.Unikam „przegryzania” między regularnymi posiłkami;

7.Znacznie ograniczam spożycie słodyczy, ciast oraz mięsa, szczególnie czerwonego. W zamian jem więcej owoców i warzyw, odpowiednich dla potrzeb aktualnego stanu zdrowia stwierdzonego po badaniach profilaktycznych jak np. kiwi, śliwki, jabłka, w tym suszone, banany, sałatki i surówki;

Dobre zdrowie to oprócz prawidłowego odżywiania, dbałość o zdrowie fizyczne i psychiczne, wypoczynek, relaks, kultura i rozrywka. Tego właśnie nie robiłem przed chorobą, w pełni poświęcając się pracy, rodzinie i wychowaniu dzieci. Choroba odmieniła sens mojego życia i….

Od tego czasu do dziś wyznaję i realizuję siedem sprawdzonych zasad dobrego życia

1.Cieszę się życiem, uwielbiam przyrodę, zwiedzam wraz z żoną Polskę i Świat, myślę i patrzę pozytywnie na życie i na ludzi.

2.Ćwiczę codziennie prawidłowe oddychanie przeponą i brzuchem, spaceruję na świeżym powietrzu minimum pół godziny, uprawiam działkę ogrodniczą.

3.Przestrzegam wymaganą (dla mnie) profilaktykę zdrowotną poprzez:

– coroczne badania krwi i inne badania specjalistyczne wymagane dla mnie;

– piję codziennie trzy rodzaje herbaty, odpowiednio: czarną rano, gdy nie piję kawy, na pobudzenie do życia i wzmocnienie pamięci; zieloną w środku dnia jako środek na długie życie, odchudzanie i oczyszczanie z toksyn; czerwoną, wieczorem jako środek przeciwnowotworowy;

– piję często herbatę z czystka przeciwdziałając złemu cholesterolowi i utrzymując wagę;

– stosuje codziennie czosnek jak przyprawę prawie do wszystkich potraw; do potraw dodaję kurkumę;

– piję, według potrzeb, „eliksir życia” sporządzony przez siebie z 5-ciu przypraw, wody i miodu ( kurkumy, kardamonu, imbiru, cynamonu, goździków);

4.Raz w roku wraz z żoną jadę na co najmniej 7 dniowy wypoczynek, połączony z zabiegami spa, odpowiednimi do stanu zdrowia. W sezonie letnim , w weekendy, zwiedzamy Polskę;

5.Dla utrzymania zdrowia psychicznego czytam dużo książek, prasy,      uprawiam rozrywki umysłowe, chodzimy i jeździmy do teatrów, kin, na imprezy kulturalne i inne, piszę bloga i „inne rzeczy” – vide książka;

6.Jak tylko mogę dbam i wspieram dorosłe dziś dzieci oraz wnuki, aby one nie popełniali takich błędów jakie popełniałem ja. Ich dobre życie i rozwój daje mi spokój ducha, sumienia i dobry stan zdrowia psychicznego.

7.Dopełnieniem takiego dobrego i spokojnego życia we dwoje wraz z zapewnieniem wspólnej, spokojnej starości była żona. Niestety taki stabilny i uporządkowany sposób życia jej nie odpowiadał i po 9 latach  wspólnego życia, wykorzystując zwykłą kłótnię małżeńską, odeszła z dnia na dzień, oświadczając, że „chce być wolna, a nie służącą za łyżkę strawy”-( będąc na wcześniejszej emeryturze dbała codziennie o regularne posiłki, w tym głównie o zupę). Ja żałuję, choć żyję dobrze i w zdrowiu, a jej życzę lepszego jutra niż miała ze mną.

Kochani, o zdrowie trzeba dbać od urodzenia aż do końca życia i to jest najlepszy, „złoty środek” do szczęścia każdego człowieka!!!

Tego Wam  życzę! 

Bronisław                                                                  luty 2020 r


W „Walentynki” o miłości i seksie.

 „To tylko seks”- byłem, widziałem i słyszałem sporo dobrego o seksie w spektaklu teatralnym o tym tytule, w wykonaniu Olgi Bołądź, w roli bohaterki, edukatorki i psycholożki „Edytaradzi”.

Wcześniej oglądałem amerykańską komedię romantyczną o tym tytule oraz czytałem taką książkę młodego polskiego blogera Jana Favre, pokazującą 24 godzinne życie rozrywkowe Krakowa. Hasło „To tylko seks” jest coraz bardziej popularne wśród młodzieży, ale w zupełnie odmiennym znaczeniu. „Zimny”, niezobowiązujący seks bez miłości.

Podobnie rozpowszechnia się fałszywa i przewrotna wiedza o seksie poprzez nieograniczoną dostępność pornografii wśród młodzieży, a nawet dzieci, przy równoczesnym braku właściwej edukacji seksualnej. Co za pokrętny absurd! Z jednej strony nadal tabu o seksualności , w rodzinie, w szkole, a z drugiej powszechnie dostępny internet z fałszywie pokazywanym seksem .

” Dla frazy sex w wyszukiwarce pokazuje się aż 3,340,000,000 wyników. Co sekundę strony zawierające pornografię internetową zaczyna oglądać około 28 000 internautów, co na minutę daje 1,8 miliona osób oglądających witryny o tej tematyce „ ( Pornografia w sieci-statystyka)

Czyżby wraz z postępem cywilizacyjnym coraz bardziej ogarnia nas przekonanie, że seks bez miłości, stanie się normalnością powszechnego życia? No to może w końcu zalegalizujmy  najstarszy zawód na świecie i w praktyce zobaczymy co będzie  się działo z romantyczna miłością w małżeństwach i stałych związkach? Już widzę jak wkurzony małżonek odmową seksu zmęczonej żony i matki, bieży do „ domu rozkoszy i uciech” by zaspokoić swoje, nota bene normalne, biologiczne potrzeby.

Albo, w ramach postępującego równouprawnienia, niezaspokojona seksualnie żona, informuje męża, że jedzie do męskiego burdelu. Wyobraźmy sobie co się wówczas stanie w Kościele katolickim z szóstym przykazaniem „ Nie cudzołóż!”

„ Albo z podstawowym kanonem katolickim ” współżycie seksualne dopiero po ślubie !? ”- skoro powszechnym zachowaniem stanie się swobodny, bez żadnych zobowiązań, seks bez miłości w związku.

Stop! Stop! Zatrzymajmy się w porę. Przestańmy wierzyć w zanik ludzkich uczuć, takich jak miłość, radość z bliskości we dwoje i szczęście bycia razem na długie życie. Ten z nas kto kocha dziś lub doświadczył miłości, dobrze wie, że żaden, choćby najbardziej ekstatyczny seks, bez miłości nie zastąpi pełni przeżycia seksualnego z ukochaną osobą. Wiedzą o tym najlepiej Ci, którzy utracili miłość i poszukują nowej, a przede wszystkim Ci, co ulegli pokusie zdrady. Kochajmy się zatem pełnią seksu płynącego z uczucia miłości, bliskości i szczęścia bycia we dwoje.

A kiedy zajdzie uzasadniona potrzeba jego wzmocnienia, urozmaicenia, czy pielęgnacji, umiejmy korzystać z właściwych ku temu środków i wiedzy, w tym także z właściwie dobranej „ miękkiej pornografii”, ale jako uzupełnienie posiadanej wiedzy i doświadczenia, a nie jako pierwotna nauka seksualności i seksu!

Takim znakomitym środkiem edukacji seksualnej jest sztuka „ To tylko seks”, z  jej bohaterką Edyta Radzi, ekspertka od seksu w osobie Olgi Bołądź.

Niech takim dobrym środkiem dla każdego z nas, będą Walentynki- Święto Zakochanych!

Bronisław                                                                     14 luty 2020 r


Nie pozwólmy wygasnąć naszej miłości!

„ Czy Pani kochała męża? – pytam 38 letnią  Annę, klientkę mojej kancelarii w sprawie rozwodowej, podjętej z jej inicjatywy „Tak – a mąż Panią? – Chyba tak ?! To była wielka, romantyczna miłość, którą on zniszczył zdradzając mnie  z koleżanką z pracy!

Jak można jeszcze kochać takiego człowieka?- z żalem spytała retorycznie. „ Czy zastanawiała się Pani dlaczego mąż po raz drugi Panią zdradził, i to z kobietą, którą – jak twierdzi – nigdy nie kochał ?!

„ To prawda, że po urodzeniu córki, trzy lata po ślubie, bardziej poświęciłam się jej wychowaniu, równocześnie pracując po urlopie macierzyńskim. Ale mąż także skupił się na swojej pracy, często przebywał w delegacjach i sprawy seksu, bliskości między nami i i wzajemnej miłości mimo woli, stały się codziennością. Tak przynajmniej mi się wydawało. Dorobiliśmy się mieszkania, żyjemy na dobrym poziomie i to było naszym wspólnym celem życiowym” – szczerze opisywała swoją wizję dobrego życia w małżeństwie.

Przypadek drugi: Ewa, lat 44, szanowany urzędnik, żąda rozwodu, bo już dłużej, z mężem alkoholikiem, nie może tak żyć, niszcząc swoje życie i dwójki uczących się dzieci. Mąż, budowlaniec, codziennie wraca pijany, robi wstyd dla mnie i dzieciom, nie chce żadnej pomocy, a już nie jakiegoś leczenia.

Uważa, że nie jest alkoholikiem, a takich jak on jest pełno wokół. Ślub wzięliśmy z miłości, to był mój pierwszy chłopak, kochał mnie i nadal tak twierdzi. Ja już go nie kocham, nie potrafię z nim pójść do łóżka od ponad roku. Między nami nie ma już żadnej bliskości.

Przypadek trzeci: Miłość Oli i Janka zrodziła się jeszcze w Liceum. To było romantyczne, nieskażone uczucie, kwitnące młodzieńczą radością życia. Połączyli się związkiem małżeńskim w chwili największego szczęścia, poczęcia dziecka, owocu ich miłości. Po trzech lata podjęli wspólnie decyzję, że Janek wyjedzie do Norwegii, gdyż ma załatwioną dobrze płatną pracę i możliwość zamieszkania u znajomego małżeństwa Polaków, tam mieszkających.

Po kilku latach, wybudowali w kraju piękny dom, głównie z zarobionych pieniędzy przez Janka w Norwegii. Janek przyjeżdżał kilka razy w roku, głównie na święta. Po upływie kolejnych 5 lat zaczęli budować pawilon handlowo – usługowy, w którym zamierzali wspólnie prowadzić działalność gospodarczą, po powrocie Janka  z zagranicy. Aż nagle Janek otrzymuje poufną wiadomość, że jego ukochana Ola zdradza go z wykonawcą robót jego pawilonu handlowego.

To była prawda i Janek pojawił się w kancelarii w sprawie o rozwód i podział wspólnego majątku małżeńskiego.

Proszę zwrócić uwagę, że w tych trzech rzeczywistych, życiowych sprawach, podstawą zawarcia związku małżeńskiego była miłość, „ wielka”, „pierwsza”, szkolna”, wszystkie romantyczne. Jej istnienia nie kwestionuje żadna ze stron. Równocześnie, we wszystkich trzech przypadkach mamy do czynienia z kryzysem w związku, który stał się już nie do zniesienia na dłużej i spowodował jego faktyczny rozpad, a pierwotne paliwo i energia życiowa jakim było uczucie miłości wyczerpało się w czasie, a sama miłość wygasła.

 W pierwszym wypadku, wystąpił kryzys małżeński z powodu zdrady, w drugim z powodu nadużywania, bądź już uzależnienia od alkoholu, w trzecim kryzys z powodu rozłąki.

Dlaczego tak się stało? Gdzie się podziała miłość, a tym bardziej „wielka”, „pierwsza”, ” romantyczna”?

Jak można zauważyć, w wskazanych małżeństwach po pierwszym, ”miodowym – miłosnym” okresie małżeństwa, górę nad miłością wzięły inne wartości życiowe jak praca zawodowa, dzieci, ich wychowanie, dążenie do dobrobytu materialnego w postaci mieszkania, domu, lokalu na biznes i dobre życie. To one stały się celem i sensem życia w każdym z trzech małżeństw i co ważne celem uzgodnionym przez małżonków. I dobrze, bo między innymi te wartości składają się na pełnię szczęścia człowieka i rodziny. Ale podstawową wartością w budowaniu szczęścia zawsze będzie miłość. I choćby nie wiem jakie jednostkowe szczęście osiągniemy z innych wartości, także potrzebnych do pełni życia, to i tak nie osiągniemy pełni prawdziwego szczęścia bez miłości. I te trzy przypadki są jaskrawym przykładem i dowodem, że właśnie tak się będzie działo w każdym związku, kiedy pozwolimy na powolne wygasanie i umieranie miłości, najważniejszej wartości do szczęścia.

Wydaje się, i w zasadzie przyznała to Anna w pierwszym przypadku, że po urodzeniu córki, niestety to ona pierwsza zaniechała pielęgnacji miłości w ich związku, poświęcając czas i więcej miłości  dla dziecka. Później przyznała, że nawet były takie rozmowy – wyrzuty z inicjatywy męża, lecz je zbagatelizowała, bo albo była zmęczona opieką nad dzieckiem, albo nie czuła takiej potrzeby seksualnej jak poprzednio.

Podobnie Ewa, w drugiej sprawie, błędnie uznała, że praca oboje małżonków w celu osiągnięcia dobrobytu materialnego i jej samorealizacja na kierowniczym stanowisku w urzędzie, są ważniejsze niż miłość małżeńska i ciepło domowego ogniska. Ona również przyznała, niestety zbyt późno, że już wcześniej widziała jak mąż nadużywa alkoholu i pozostawiła go z tym problemem samego.

Ola prawdopodobnie popełniła błędy wskutek braku doświadczenia, w tym seksualnego i własnej słabości. Nie wytrzymała tak długiej rozłąki / ponad 9 lat/. Janek również przeliczył się wierząc, że ich niegdyś młodzieńcza i romantyczna miłość będzie trwała wiecznie, nawet na odległość. I ten fakt sam przyznał. Niestety było już za późno. Uczucie miłości nie trwa wiecznie raz napędzone hormonami miłości i szczęścia, chemią młodzieńczej bliskości. Na swojej drodze każda miłość spotyka przeszkody, które mogą stać się konfliktem, a nie rozwiązany w odpowiednim czasie konflikt, często przechodzi w kryzys. Takich kryzysów doznały wymienione małżeństwa. Pamiętajmy o tym, że każdą miłość należy pielęgnować!

A więc nie pozwólmy wygasnąć naszej miłości !!!

Bronisław                                                                                luty 2020 r


Jak dobrze, świadomie i z pożytkiem, przeżyć „końcówkę” życia?

„ O naszej wartości nie decyduje to co mamy, tylko to kim jesteśmy. Ludzie stojący w obliczu śmierci zdają sobie z tego sprawę. Majątek, który zgromadzili, w ostateczności nie ma żadnego znaczenia. To co myślą o nich inni ludzie, i to, co zgromadzili, zupełnie przestaje się dla nich liczyć. Ostatecznie ważne jest tylko to, ile szczęścia dali swoim bliskim i ile czasu poświęcili temu, co kochali.”

Te niezwykle ważne stwierdzenie, niczym „memento mori” skierowane do wszystkich ludzi na świecie, zawarła w swojej książce „Czego najbardziej żałują umierający”, Bronnie Ware, australijska pisarka, blogerka, opiekująca się umierającymi. Ze swoich szczerych rozmów z nimi, wywiodła pięć głównych żalów z ich rachunku życia i sumienia, jakie szczerze ujawniali u schyłku życia.

ŻAL pierwszy:

Szkoda, że nie miałam/em odwagi żyć tak, jak chciałam/em, a nie tak jak oczekiwali inni.

ŻAL drugi:

Szkoda, że tak długo pracowałam/em.

ŻAL trzeci:

Szkoda, że nie miałem odwagi okazywać uczuć.

ŻAL czwarty:

Żałuję, że straciłam/em kontakt z przyjaciółmi.

ŻAL piąty:

Szkoda, ze nie pozwoliłam/em sobie być szczęśliwą/ym.

Mnie, jako autora bloga” Szczęśliwi, pechowcy, malkontenci” najbardziej zainteresował ten piąty ŻAL, wyjawiany ze szczerego serca przez ludzi w ostatnim okresie życia.

Mając na względzie te życiowe prawdy, wzywam wszystkich pechowców, malkontentów, w każdym wieku, do zakodowania w pamięci, tych „gorzkich” żalów, wysyłanych z głębi serca i duszy, umierających ludzi. Zacznijmy naprawdę myśleć, mówić, planować i dążyć do własnego wymarzonego szczęścia i to już począwszy od pierwszych decyzji dojrzałego człowieka. My, wolni, dobrze wykształceni Polacy nie obawiajmy się tego jak niegdyś pod władzą zaborców. Dziś dla młodego pokolenia rodaków, praktycznie nie powinno być żadnych przeszkód na tej drodze. Trzeba tylko chcieć i wytrwale dążyć do niego. Jednakże doskonale wiem, także na własnym przykładzie, że w młodym wieku prawie nikt nie zadaje sobie pytania: jak dobrze przeżyć swoje życie, aby na starość mieć czyste sumienie i satysfakcję, że moje życie było szczęśliwe, nie tylko dla mnie ale i dla najbliższych. W tym okresie życia dominuje w nas doczesne ”carpe diem”, a więc bierzemy z życia to co najlepsze dziś i słusznie, ale…? Pamiętajmy, że inaczej wygląda ta droga już później, szczególnie dla tych, którzy zakończyli pracę zawodową i znajdują się na emeryturze. Wtedy mamy już mniej, a nawet mało czasu na rozwój, plany i naprawę własnych błędów. A jednak warto spróbować odpowiedzieć sobie na pytania, czy podobne żale i szkody nie dotyczą już dzisiaj mnie? A może zdążę jeszcze zaczerpnąć choć trochę brakującego mi szczęścia, o którym mowa w tych Żalach lub moich osobistych, które sobie teraz uświadomiłem?

Jakże tragiczne dla człowieka na starość jest zderzenie z sytuacją życiową, którą ja nazywam

negatywnym „Trzy „S”, czyli „Smutna, samotna, starość”.

Pamiętam sprawę 80 letniego mężczyzny, którego wcześniej opuściła żona, zerwały kontakt dzieci, a on ze względu na stan zdrowia i brak opieki bliskich, został zmuszony do umieszczenia w domu starców. Kiedy dzieci wezwane do pokrywania części opłat wobec niskiej emerytury ojca, odmawiały pomocy finansowej i odżegnywały się od jakichkolwiek obowiązków rodzinnych.

Warto zatem, będąc jeszcze w kwiecie wieku, pamiętać o tym, aby te negatywne „ TRZY „S”, przewidywalnie na starość zastąpić

pozytywnym „TRZY S”, „Spokojna, Spełniona, Starość”,

by mieć wystarczająco środków z wypracowanej emerytury, dbającego i kochającego małżonka, oraz kochające i wdzięczne dzieci.

A jak dobrze i z pożytkiem przeżyć końcówkę życia, aby nie dopadły nas te „gorzkie” żale życiowe?

Piękne rozwiązanie pokazał Polakom nasz wspaniały 77 latek, aktor Marian Opania w wywiadzie jaki udzielił Onetowi w dniu29 stycznia 2020 r. „ I kiedy skaczę po stołach w „Chłopcach” Grochowiaka u Krystyny Jandy w Polonii, robię różne hocki-klocki fizyczne, to pytają, ile mam lat. Odpowiadam, że 1 lutego skończę 77. Wyobraża pan sobie siebie na emeryturze?

Nigdy w życiu. Bo patrzyłem na śmierć moich kolegów i brata. Zawsze mówię, że chcę umrzeć w biegu”.

 A więc pracować jak najdłużej, dokąd starcza zdrowia, sił i możliwości! Ale nie kosztem rodziny, małżeństwa, miłości, o czym żalą się umierający w samotności bohaterowie wspomnień australijskiej pisarki, w Żalu drugim. Z kolei ja, oceniając własne dotychczasowe życie, (oczywiście nie zamierzam jeszcze umierać), muszę się z pokorą przyznać, że już wiem, iż moim życiowym błędem był ŻAL trzeci, „nie miałem odwagi okazywać uczuć”.

Do tej pory tłumaczyłem ten błąd wykonywanym zawodem prawniczym, wymagającym twardego charakteru, zdecydowania i pewności, jako „ostatnia deska ratunku” dla potrzebujących klientów. Na usprawiedliwienie tylko powiem, że dotyka on wielu prawników, a także inne zawody, lekarzy, pielęgniarek, funkcjonariuszy policji, żołnierzy zawodowych i zapewne jeszcze wielu. A zatem kłaniam się im i wszystkim młodym, zaślepionym w pogoni za doraźnymi sukcesami, dojrzałym u szczytu kariery i sławy i przekazuję do przemyślenia wszystkie pięć żalów umierających ludzi, ze wspomnień autorki książki. Pomyślcie, jak przyjdzie nam przeżyć własną końcówkę życia?!

Bronisław                                                                                   styczeń 2020 r


Czy z notorycznym pesymistą/tką można szczęśliwie żyć: w miłości, w małżeństwie, w rodzinie?

To właściwie jaki jest powód, że chce Pani rozwodu, czy to, że ma Pani kochanka, z którym zamierza ułożyć życie, czy to, że nie może już dłużej żyć z ciągle niezadowolonym mężem, skrajnym pesymistą?- pytam 39 letnią klientkę mojej kancelarii. Mój mąż jest przystojnym mężczyzną, zakochałam się w nim „od pierwszego wejrzenia”. Po roku miałam piękny ślub. Po kolejnym córkę. I skończyły się moje ”szczęścia”. Dziś wiem, że to było tylko złudne zauroczenie. Od tamtego czasu, przez ponad piętnaście lat żyłam w przeświadczeniu, że już nigdy żadnego szczęścia, a nawet radości nie osiągnę z człowiekiem, który ze wszystkiego jest niezadowolony, na wszystko psioczy, wręcz klnie. Razem nie możemy niczego osiągnąć, bo on nie tylko nie wierzy w powodzenie jakichś planów, ale także nie podejmuje żadnej próby – wyznała z rozżaleniem.

Przyznała, że poza tą negatywną cechą, w zasadzie nie ma innych większych powodów do rozwodu.

Trzy lata temu spotkałam mężczyznę- wyjaśniała dalej- nieco starszego, o przeciętnej urodzie, ale na co dzień tryskającego radością i optymizmem. Jest rozwodnikiem, ma 18 letniego syna, spotykamy się ukradkiem. Postanowiliśmy wspólnie, że rozwiążemy swoje problemy i spróbujemy ułożyć życie razem.

Słuchając klientki, przypomniałem sobie znajome małżeństwo, w którym mąż od bardzo wielu lat, odkąd ich znam, ilekroć się z nimi spotkam, również narzeka, biadoli i to prawie na wszystko, na władze, politykę, a także na własną żonę i dzieci. Pytałem jego żonę kilkakrotnie, jak ona to wytrzymała tyle lat i nadal wytrzymuje? Trzeba mieć cierpliwość i zdrowie! Przysięgałam, że go nie opuszczę, na dobre i na złe – kończyła z uśmiechem. Inna by nie wytrzymała, a my już jesteśmy zbyt starzy, aby się rozstawać.

Czy z notorycznym pesymistą/tką można szczęśliwie żyć: w miłości, w małżeństwie, w rodzinie?

Jak wskazuje pierwszy przypadek, nie można. Natomiast drugi, że tak! Można! A nawet bardzo długo? Lecz jak się okazuje, co to za życie? Jaka to miłość? Czy będzie to udane i dobre małżeństwo ? Czy wszyscy członkowie rodziny będą szczęśliwi?

Celowo posłużyłem się określeniem notoryczny pesymista, albowiem każdego z nas może dotknąć okres przejściowego pesymizmu życiowego i nie musi to oznaczać, że jest to stała cecha uniemożliwiająca szczęśliwe życie.

48 – letnia Weronika Marczuk, b. żona Cezarego Pazury, po wieloletnich tarapatach życiowych, urodziła córkę i pochwaliła się swoim doświadczeniem życiowym: Mój partner jest spokojnym mężczyzną, który nie panikuje, nie stwarza problemów, myśli zawsze pozytywnie. Może to zabrzmi banalnie, ale chciałam spotkać mężczyznę z kategorii dobry człowiek”. Badacze potwierdzają, że życie z partnerem optymistą jest zawsze dłuższe, radosne i szczęśliwsze, niż z pesymistą.

 Bo optymista:

– nie dopuszcza do siebie czarnych myśli i braku pomyślnych rozwiązań !

– wnosi do związku i codziennego życia miłość i radość, bo to wynika z jego              usposobienia !

– wierzy w siebie i swoje możliwości i daje gwarancje rozwoju !

– ma większą wyobraźnię i łatwiej osiąga sukcesy własne i wspólne w związku !

– zawsze wierzy i wie, że nie ma rzeczy niemożliwych do rozwiązania, tylko trzeba chcieć i wiedzieć jak to zrobić !

– nigdy nie trzyma w swoim sercu urazy, jest kompromisowy i ugodowy, dąży do pozytywnego zakończenia sporu, konfliktu czy zwykłej kłótni z partnerem!

Zatem, wszystkim pesymistom, pechowcom, malkontentom, a przy okazji także optymistom, życzę pozytywnego myślenia i nastawienia do życia!!!

Bronisław                                                                                 styczeń 2020 r.


O co tak naprawdę chodzi w tej ”walce” sędziów z rządem i większością sejmową PIS?

Chciałoby się rzec: jak to dobrze, że w końcu rząd pod egidą Ministra Ziobry, zabrał się do wprowadzania obiecanych, a przygotowywanych przez pracowników Ministra Ziobry  reformy w sądownictwie!

Przecież dla nas wszystkich Polaków jest „oczywistą oczywistością” , że reforma w polskim sądownictwie jest niezbędna, a wręcz konieczna. Tym bardziej, że polskie prawo jest już „ nieco przestarzałe”, a trudny język prawniczy,  stosowany w sądach jest dla Obywateli nie zrozumiały, a sprawy leżą w sądach latami.

Nawet ostatnio na rozprawie sądowej, jako pełnomocnik w sprawie o uznanie za bezskutecznej darowizny dwóch mieszkań między matką a córką, tzw. skarga Pauliańska,  poprosiłem sąd orzekający aby zadawał pytania w sposób zrozumiały dla mojego” prostego” klienta – powoda, któremu jego konkubina, a matka pozwanej córki, zabrała z rachunku bankowego znaczną kwotę pieniędzy. I aby uniknąć egzekucji z własnych mieszkań podarowała je córce.

W wielu innych sprawach, wielokrotnie zwracałem się do sądu o zrozumiałe ustne uzasadnienie wydanego wyroku, oprócz „sztywnych i obowiązkowych” przytoczeń zastosowanych przepisów prawnych.

Prawie na co dzień musiałem tłumaczyć moim klientom, najprościej mówiąc „ o co chodzi sądowi”, który posługuje się swoistym językiem prawniczym i to zgodnie z konkretnymi przepisami proceduralnymi.

Jakże często sam stawałem się bezsilny, w związku z przedłużającymi się w „ przysłowiową nieskończoność” sprawami i to tylko ze względów formalno-proceduralnych. Po prostu sędzia przewodniczący rozprawie musiał stosować te obowiązujące do dziś wydłużone i skomplikowane procedury, pod groźbą uchylenia wyroku w postępowaniu odwoławczym.

No i te horrendalnie wysokie opłaty sądowe, 5% od wartości przedmiotu sporu, na które po prostu nie stać wielu Polaków i często rezygnują z procesów sądowych zwalając winę na sądy i sędziów.

A ponadto My od 2004 roku jesteśmy w Unii Europejskiej, nie tylko jako państwo -członek, ale przede wszystkim jako obywatele Polscy na co dzień jeżdżący po Europie, mieszkający w niej oraz współżyjący i handlujący z obywatelami innych Państw Europejskich. Bez wspólnego prawa europejskiego tego się nie da pogodzić!

Tak więc jesteśmy prawie wszyscy zgodni, że potrzebna jest reforma polskiego sądownictwa, przede wszystkim pod kątem wskazanych wyżej potrzeb. Co więcej od dawna znana jest rządzącym propozycja ustanowienia „sędziego pokoju”, w celu odciążenia sądów od spraw mniejszej wagi.

Prawdą jest, choć nie zawsze chcemy ją przyjąć do wiadomości, że ktoś musi wygrać, a ktoś inny przegrać. Stąd i tak 50 % obywateli korzystających ze sprawiedliwego sądu będzie niezadowolonych z sądów i z sędziów.

Druga prawda jest taka, że dobra dla całego społeczeństwa reforma sądownictwa wymaga ogromnej i czasochłonnej pracy wielu ludzi i to przede wszystkim specjalistów ze wszystkich dziedzin prawa, z praktyką i doświadczeniem życiowym, organizacji społecznych, a dopiero na końcu reforma winna być uchwalana przez parlament, Sejm i Senat. Każdy prawnik, jak i większość obywateli wie, że takiej reformy nie da się zrobić z dnia na dzień.

A jednak PIS wygrywając wybory obiecał i teraz chce zrobić tę reformę szybko, podczas kadencji w której sprawuje władzę. Ale nie mając kwalifikowanej większości w Sejmie (2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby 460 posłów), nie może samodzielnie dokonać żadnych zmian w Konstytucji, od których należałoby zacząć prawidłową i pełną reformę sądownictwa.

Wobec tego, PIS nie mając większości do zmian w konstytucji, rozpoczął „ po swojemu” reformę sądownictwa, w drodze zwykłych ustaw sejmowych. Ale każda z takich ustaw powinna być zgodna z aktualnie obowiązującą konstytucją z 1997 roku.

Co istotne dla zasad prawidłowego tworzenia prawa , to tworzenie nie może odbywać się bez konsultacji społecznych. I tu niestety jest źle, albowiem dziś PIS przeprowadza reformę sądownictwa bez niezbędnych konsultacji i w dodatku w przyspieszonym trybie, i to czasami „nocnym” Dlatego, aby przeprowadzić tę reformę szybko i bez konsultacji społecznych, PIS robi taką „zmyłkę”. Inicjatywę ustawodawczą przejmuje Sejm i niby jest to poselski projekt ustawy nie wymagający konsultacji, mimo iż społeczeństwo wie, że projekty ustaw przygotowują pracownicy Ministra Ziobry, czyli rząd i w rzeczywistości projekt ustawy powinien przejść pełny tryb wraz z konsultacjami społecznymi.Skoro prawie wszyscy zgadzamy się, że reforma sądownictwa jest  potrzebna, to o co toczy się ta „walka” sędziów z  Rządem i większością PIS-owską w Sejmie?

I od razu, jako doświadczony praktyk, prawnik muszę potwierdzić, że znaczna część społeczeństwa, a nawet znaczna większość Polaków, ma prawo tego nie rozumieć wobec ogromnego chaosu informacyjnego i populistycznej propagandy zamiast prawdy. Spróbujmy to pokrótce uporządkować.

Podstawową zasadą każdego demokratycznego państwa prawa w Europie, jak i na Świecie w państwach demokratycznych, jest zasada trójpodziału władz w każdym Państwie.

My, „ jak dotąd” należymy do takich państw i dlatego ta zasada jest wpisana w art.10 i art. 173 naszej Konstytucji z 1997 roku, które stanowią:

         Ale każda z tych trzech władz ma inne państwowe zadania  i kompetencje, których nie może przejąć inna. Władza ustawodawcza stanowi prawo, władza wykonawcza to prawo realizuje, a władza sądownicza  wymierza sprawiedliwość wydając wyroki i postanowienia.

         I właśnie, zdaniem protestujących sędziów, władza wykonawcza, a więc Rząd (Rada Ministrów) i Prezydent, oraz władza ustawodawcza (Sejm i Senat),znajdująca się w rękach PIS-owskiej większości sejmowej, „pod płaszczykiem” reformy sądownictwa, oczekiwanej przez wszystkich, w tym także przez samych sędziów, „ robi” takie ustawy aby podporządkować sobie władzę sądowniczą. A więc wbrew art.10 konstytucji (jak wyżej), który stanowi, że wszystkie te trzy władze mają być rozdzielone i równoważne.

Sędziowie, ale też przeważająca większość wszystkich zawodów prawniczych, oraz opozycja polityczna uważają, że do tej pory PIS posiadający w swoich rękach władzę wykonawczą (rząd i swojego prezydenta)oraz większość we władzy ustawodawczej ( Sejmie, aktualnie bez Senatu), by mieć wpływ na władzę sądowniczą, już dokonał naruszeń polskiej konstytucji i prawa europejskiego poprzez obsadzenie swoimi ludźmi ważnych organów władzy sądowniczej: Trybunału Konstytucyjnego, Krajowej Rady Sądownictwa, Sądu Najwyższego, przy czym ta ostatnia próba poprzez zmianę I Prezes SN się nie udała, i zmieniono jej formę na przejęcie Sądu Najwyższego przez swoich ludzi w specjalnie ustanowionych nowych Izbach Sądu Najwyższego jak: Izba Dyscyplinarna i Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych.

Ponadto wszyscy Prezesi Sądów Powszechnych w Polsce są już podporządkowani (personalnie) decyzjom Ministra Ziobry, czyli władzy wykonawczej.

Kolejnym działaniem podporządkowującym sędziów, czyli władzę sądowniczą, władzy wykonawczej (rządowi i prezydentowi) jest, według sędziów i większości prawników oraz opozycji politycznej, ustawa zwana „kagańcowa”, uchwalona przez Sejm w nocy z 19/20 grudnia 2019 roku, zmieniająca dotychczasową ustawę o ustroju sądów powszechnych i Sądzie Najwyższym. To w niej, nawet wbrew wyrokowi Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości z 19 listopada 2019 r, jeszcze bardziej ogranicza się niezawisłość sędziów i niezależność sądów, w tym Sądu Najwyższego, m.in. poprzez ingerencję w treść wydawanych postanowień i wyroków sądowych, pod groźbą sankcji dla sędziów, łącznie z wydaleniem z zawodu. Trzeba wiedzieć, że Europejski Trybunał Sprawiedliwości, właśnie w tym wyroku z 19 listopada 2019 roku, a następnie w wykonaniu tego wyroku TSUE  Polski Sąd Najwyższy w swoim wyroku z dnia 5 grudnia 2019 roku uznał, że nowo powołana Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego nie jest sądem w rozumieniu Prawa Europejskiego, oraz  że  Krajowa Rada Sądownictwa nie jest organem bezstronnym i niezawisłym.

A jakie ma znaczenie dla Obywateli, to, że jedna władza lub dwie przejmie władzę sądowniczą?

Ano ma i to ogromne!!!   Otóż:

         No to spójrzmy,  jakie wyroki będzie wydawał sędzia zależny od Ministra Sprawiedliwości /czyli władzy wykonawczej/,w każdym przypadku, gdy jakiś Obywatel wystąpi do Sądu  np. o odszkodowanie od Skarbu Państwa za śmierć członka rodziny wskutek błędu lekarskiego?

         Albo, czy będzie „sprawiedliwy” wyrok sędziego zależnego od Rządu, w sprawie podatkowej, w której przedsiębiorca-podatnik będzie walczył z Urzędem Skarbowym o niesłusznie naliczony podatek?

          Jaki wyrok wyda sędzia zależny od rządzącej partii, jeżeli będzie musiał wydać wyrok skazujący „znanego” członka tej partii za popełnione przestępstwo?

 Pamiętam za czasów „ komuny”, taką naradę, w której uczestniczyłem ze swoim patronem, jak młody prawnik w zawodzie. W pewnym momencie I  sekretarz Komitetu Miejskiego PZPR, zwraca się do Prezesa Sądu Rejonowego „ Wy Towarzyszu …( tu pada nazwisko prezesa sądu),…załatwcie w końcu sprawę naszego, obecnego tu towarzysza…..aby nie musiał przychodzić do mnie ze skargą na sędziego prowadzącego sprawę”.

Czy w świetle takich argumentów, walka sędziów z rządem i partyjną większością w sejmie można nazywać walką „ kasty” sędziowskiej o przywileje? Jakie?

Generalnie sędziowie, prawnicy i opozycja polityczna uważają, że PIS pod przywództwem lidera Jarosława Kaczyńskiego, nie dąży do takiej reformy sądownictwa jakiej oczekuje społeczeństwo, lecz pod takim ”hasłem” dąży do wprowadzenia innej formy ustroju naszego Państwa, na autorytarny, pod jednoosobowym kierownictwem lidera partii, w miejsce demokratycznego państwa prawnego z tradycyjnym trójpodziałem władz. Ich zdaniem naruszenie zasady trójpodziału władz, godzi w podstawową wartość unijną jaką jest zasada praworządności i prowadzi Polskę do wyjścia z Unii Europejskiej. A w najbliższej przyszłości, na pewno do pomijania Polski w podziale środków z budżetu unijnego. Proszę oceńcie to sami, czy czasem tak nie jest?

A jak wyjaśnia i uzasadnia „swoją” reformę sądownictwa sama partia PIS i przedstawiciele władzy wykonawczej /rządu/ i władzy ustawodawczej /PIS – owskiej większości sejmowej/?

Ich zdaniem, reformy sądownictwa chce większość społeczeństwa. I to jest prawda. Rzeczywiście społeczeństwo polskie chce reformy sądownictwa, ale o dziwo, reformy także chcą sędziowie, prawnicy i cała opozycja polityczna.

Jednakże innej reformy chce każda strona. I to nie koniecznie licząc się z tym jakich zmian w sądownictwie chcą obywatele.

Przywódca PIS Jarosław Kaczyński i czołowy wykonawca reformy Minister Zbigniew Ziobro, za podstawę  w swojej reformie uznają, bo to robią, konieczność przejęcia kontroli i dyscypliny nad władzą sądowniczą, a bardziej konkretnie, nad sędziami i to począwszy od ich najwyższych organów, jak Krajowa Rada Sądownictwa, Sąd Najwyższy, Trybunał Konstytucyjny, Sądy /Izby/ Dyscyplinarne. Chcą i dokonują takiej reformy poprzez wymianę na „ służebnych”, ale im, sędziów. A następnie, aby móc sprawować kontrolę i dyscyplinę nad wszystkimi sędziami, tworzą specjalnie w tym celu, Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego i obsadzają ja swoimi ludźmi, w tym prokuratorami.

Taka reforma, polegająca na podporządkowaniu sobie sądownictwa, a więc trzeciej równoważnej władzy, jest dla sędziów, a także dla prawników i to na całym świecie,  naruszeniem zasad praworządności demokratycznego państwa prawnego, a tym samym zasad uczestnictwa Polski w Unii Europejskiej

Nie da się jednak ukryć, że sprawy merytoryczne jak usprawnienie procedur, przyspieszenie postępowań sądowych, opłaty sądowe nie są przedmiotem reformy aktualnej władzy, a tego właśnie chcą obywatele.Czego zatem chcą sędziowie i wspierający ich wszystkie zawody prawnicze oraz opozycja polityczna?

Sędziowie i prawnicy chcą przede wszystkim zachowania demokratycznego trójpodziału władz, czyli rozdziału i  równoważności  władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej, a nie podporządkowania władzy sądowniczej, władzy wykonawczej, które zniszczy niezależność sądów i niezawisłość sędziów w wydawaniu wyroków (orzeczeń). Żądają zmian merytorycznych, a nie wyłącznie osobowych, na zasadach „ t.k.m (teraz k….my)” i „b.m.w. (bierny mierny ale wierny”. A więc zmiany w procedurach celem uproszczenia i przyspieszenia procesów sądowych, w opłatach sądowych ułatwiających obywatelom prawo do sądu, w usprawnieniach organizacyjnych i w obsłudze sądów dla obywateli. Ich zdaniem nie prawdą jest, publiczne głoszenie przez władze i PIS fałszywej propagandy, że sędziowie walczą o jakieś przywileje? Ich celem jest nie dopuszczenie, aby na wydawane przez nich wyroki, miała jakikolwiek wpływ władza wykonawcza, czy rządząca partia, ze szkodą dla zwykłych Obywateli.

Kończąc, wszystkim czytelnikom bloga, życzę szczęścia uniknięcia procesu sądowego w zależnym od władzy sądzie, pod przewodnictwem zależnego sędziego!!!

Bronisław                                                                         styczeń 2020 r.


Czy można rzucić palenie z dnia na dzień ?! Można ! Ja rzuciłem!!!

Po poprzednim wpisie o postanowieniach noworocznych, w którym pochwaliłem się, że dzięki swoim postanowieniom, skutecznie do dziś, rzuciłem palenie papierosów i picie alkoholu, kilka osób z niedowierzaniem pytało jak to zrobiłem i jak wytrzymuję tyle lat? A więc krótko opowiem jak rzuciłem palenie.

Miałem 28 lat. Szedłem jak burza przez życie, osiągając kolejne stopnie kariery zawodowej. Podobnie jak wielu młodych paliłem chociaż dopiero po zrobieniu matury, ostatnio co najmniej 1,5 paczki dziennie. Imprezując, a także podczas różnych uroczystości, paliłem i piłem alkohole, w tym piwo i dużo kawy. Jednak stanowczo unikałem narkotyków, których w tamtych czasach, w naszym kraju było mało i trudno dostępne.  Na studiach próbowałem kilkakrotnie rzucić palenie przez ograniczanie się, zmniejszanie do konkretnej ilości, bezskutecznie! Żadne argumenty o szkodliwości palenia dla zdrowia nie były dla mnie wystarczającą przestrogą, podobnie jak dziś każdemu młodemu człowiekowi. A przecież są one niezwykle groźne, no bo na przykład gdyby mnie wówczas coś dosięgło na przykład z takich chorób:

Wszystkie one były dla mnie nieprawdopodobne i nierealne, wręcz humorystyczne jak na tym obrazku i nie przemawiały do mojego aktualnego, zdrowego ja!Aż raz jednego dnia! A było to „męskie” oglądanie, z wszelkimi używkami,  Mistrzostw Świata w piłce nożnej w 1974 roku w Niemczech, mecz Polska-Argentyna. Byliśmy tak podekscytowani, że ja w emocjach rzuciłem kolegom wyzwanie, taki lekkomyślny, doraźny zakład: jeżeli Polacy wygrają, to ja od jutra rzucam palenie papierosów !!! Oczywiście nikt w to nie wierzył, ale oto wygraliśmy 3:2 i wszyscy siedli teraz na mnie, pół żartem pół serio. Cóż mi pozostało?Zbłaźnić się, czy może jednak spróbować dotrzymać słowa, a właściwie rzuconego sobie samemu publicznego przyrzeczenia. Nie! Muszę w końcu rzeczywiście rzucić palenie! Udowodnię to !

Już na drugi dzień w biurze dopadł mnie ogromny głód papierosiany. Jednak przemęczyłem go intensywną pracą, celowo odwracając psychiczną uwagę. No ale w domu po obiedzie odruchowo zacząłem szukać papierosów. Leżały wprost na regale. I wówczas wpadłem na pomysł, jak się potem okazało, genialny. Postanowiłem, że nie będę chował papierosów, tylko celowo, na widocznym codziennie miejscu, pozostawię po paczce papierosów, w domu na regale, w pracy w szufladzie biurka, no i przy sobie, w zanadrzu marynarki. Za każdym razem kiedy dopadał mnie głód papierosa, spoglądałem na dostępną w każdej chwili paczkę i wygłaszałem sobie w myślach taką formułę :” albo masz silną wolę, albo nie i nigdy nic w życiu nie osiągniesz!”

Prawda, że przez pierwszy miesiąc chodziłem w napięciu, jakbym był czymś naładowany, i to było wyczuwalne przez najbliższe otoczenie. Ale kiedy tylko rzucałem hasło” rzuciłem palenie”, wszyscy wyrażali zrozumienie, a także powątpiewanie w skuteczność i wytrzymałość. I to zwątpienie we mnie jeszcze bardziej mobilizowało do dotrzymania słowa.

Po trzech miesiącach zacząłem odczuwać swędzenie ciała. Poszedłem do lekarza i ten nic nie stwierdził. Na koniec badań i wizyty tylko spytał czy zaszły w moim życiu jakieś istotne zmiany. Odrzekłem od razu że nie, ale kiedy zobaczyłem, że on niechcący wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, powiedziałem, że trzy miesiące temu rzuciłem palenie.” No to jesteśmy w domu- rzucił lekarz. Albo bolesne zastrzyki z wapnem albo powrót do palenia – zażartował ”.

Nie, moje słowo nie może zamienić się w g…….! Teraz to już zaczęła się moja walka z sobą samym. Zastrzyki rzeczywiście były bardzo bolesne.

Przez pierwszy rok mojej walki, najgorsze były te momenty, w których spotykało mnie jakieś niepowodzenia, szczególnie takie, które rzutowały na moje życie i pracę. To były naprawdę trudne okresy. Jednak znalazłem na nie dobry sposób. Zamiast siedzieć i rozmyślać, natychmiast wyszukiwałem absorbujące zajęcie, szczególnie ruchowe, fizyczne, nigdy umysłowe.

Przez następne lata, wielu przyjaciół, znajomych, oprócz pytania jak udało mi się rzucić palenie, dziwiło jeszcze jak potrafię nie palić skoro piję alkohol, kawę i siedzę w towarzystwie palących. Musze przyznać, że nie jest to najlepsze uczucie, ale z czasem jest do wytrzymania.

Za to, że potrafiłem w porę rzucić palenie spotkało mnie wielkie szczęście, rzekłbym „ cud ”. Najpierw niczym grom z jasnego nieba spadło nieszczęście, nowotwór złośliwy żołądka i rokowania 3 miesiące życia. Operacja, wycięcie subtotalne żołądka, chemia, terapia i słowa lekarza prowadzącego: „gdyby Pan palił to już by nie żył!”.

W ten oto sposób przemówił wówczas do mnie niegdyś humorystyczny obrazek ze skutkami palenia dla zdrowia każdego palacza. Mimo 7 lat walki i terapii po nowotworze wytrzymałem nie paliłem i nie palę.

Dziś po tylu latach wiem na 100%, że każdy z nas może rzucić palenie. I to zależy wyłącznie od siebie! A przede  wszystkim od silnej woli!

Nie wierzysz? Spróbuj i udowodnij sam sobie!!!

Bronisław               


Z cyklu „ Samo życie”. Dobre wychowanie, w tym wykształcenie, od kogo i od czego zależy?

Jakże wielkiego szczęścia doznają rodzice na starość z dobrego wychowania i wykształcenia dzieci. To jest (według mnie) jeden z siedmiu warunków osiągnięcia prawdziwego szczęścia, wraz z oddaniem w miłości, spełnieniem w małżeństwie i w rodzinie, posiadaniem dziecka, satysfakcją z pracy i samorealizacją.

Jak osiągnąć to wielkie szczęście z dobrego wychowania dzieci? To jest  życiowe zadanie obojga (celowo podkreślam) rodziców w ramach, nałożonej prawem, władzy rodzicielskiej!

A jak jest w życiu? Czasem źle lub bardzo źle? Niech te prawdziwe, anonimowe przykłady, staną się sygnałem alarmowym zapewne tylko dla nielicznych rodziców. Ja wierzę, że będą jednak odpowiednim, choć skrajnym, porównaniem dla większości z nich, jak dobrze wychowują swoje dziecko/dzieci!!!

Przypadek pierwszy: Młodzi, jeszcze bez ślubu, bez mieszkania, ale ze szczęściem posiadania dziecka próbują zbudować swoje szczęśliwe życie. 19 letnia mama fryzjerka, jeszcze na stażu i 23 letni tata niedawno podjął zatrudnienie jako kierowca autokaru, co prawda na zlecenie, ale w znanym w Polsce biurze podróży. W Chorwacji  kierując jako zmiennik wpada w poślizg z wycieczką polskich turystów. Sprawa była dość głośna w kraju kilkanaście lat temu. Ginie na miejscu, wraz z kilkoma pasażerami. Tragedia obejmuje jego narzeczoną, dziecko i rodziców obojga młodych. Moja kancelaria wygrywa od firmy ubezpieczeniowej stosowne odszkodowania i zadośćuczynienia, w tym największe dla małego Kamilka. Mija kilkanaście lat. Do kancelarii ponownie przybywa babcia z Warszawy, matka zmarłego ojca już 18 letniego Kamila, z prośba o pomoc w jego tragicznej sytuacji życiowej. Jest pozostawiony sam sobie, nie ma gdzie mieszkać, nie dokończył żadnej szkoły zawodowej, tuła się w towarzystwie narkomanów i sam już ćpa. Ustalamy fakty i przyczyny i kierujemy sprawę do sądu przeciwko matce po nieudanych rozmowach ugodowych. Kochająca niegdyś mama, zarządzająca pieniędzmi dziecka ( wygranymi od ubezpieczyciela po śmierci ojca), wyszła za mąż, urodziła córkę. Za pieniądze Kamilka kupili sobie mieszkanie. Ojczym nie tylko nie tolerował Kamilka, ale psychicznie i fizycznie znęcał się nad nim, bił nawet bez powodu.

W końcu rodzice, a właściwie bezwolna matka pod presją ojczyma, umieścili go w ośrodku szkolno- wychowawczym, który opuścił dopiero przed ukończeniem 18 lat.

Na mocy wyroku sądu, „wściekła” matka i ojczym, zamiast gotówki oddają Kamilowi mieszkanie. Babcia z Warszawy, od początku współpracująca z moją kancelarią, deklaruje dalsze wsparcie życiowe w kontynuowaniu nauki, zamieszkaniu i na drodze do życia dorosłego już Kamila. Kamil do dziś spotyka mnie czasami i co nieco uchyla rąbka tajemnicy jak toczy się jego życie. Jedno wie już napewno, stracił bezpowrotnie czas na prawdziwe radosne dzieciństwo, na naukę i dobre wychowanie. Kto ponosi odpowiedzialność za jego dzieciństwo, wychowanie i naukę?

Przypadek drugi: Rodzice 6 letniej Angeliki i 9-letniego Szymka to zdolny i robiący karierę zawodową projektant statków oraz nauczycielka języka niemieckiego, nie mogąca jeszcze znaleźć swojego stałego miejsca pracy. Budują dom na działce ojca, wiedzie im się dobrze na drodze do szczęśliwego życia. Podczas którejś ze zwykłych wizyt lekarskich wychodzi na światło dzienne tragiczna wiadomość. Tata jest chory na chorobę Parkinsona. Przez następne 10 lat choroba postępuje niezwykle szybko. Ojciec przechodzi na rentę, coraz bardziej „wypada” z życia rodzinnego, nie radzi już nawet sam sobie. Do domu rodzinnego wkracza z „pomocą” matka żony. Do mojej kancelarii przyjeżdża zza granicy siostra chorego męża. „Zabrałam brata z jego własnego domu – wyrzuca z siebie z emocji – bo go wykończą, żona, teściowa i dzieci. Jest nawet bity za jakiekolwiek potknięcia chorego człowieka”. Minęło ponad 7 lat, ciężko chory ojciec mieszka z 80-paroletnią matką, pieczę nad nimi sprawuje opiekunka z PCK. Jest po rozwodzie, nadal toczy się sądowy bój o podział majątku. Przez te 7 lat nie odwiedziło go żadne z dzieci na które płaci alimenty. Dorosły już syn stawił się w sądzie aby zeznawać przeciwko ojcu o korzystniejszy dla matki podział majątku.

Jego stosunek do umierającego ojca nawet mnie, doświadczonego prawnika. wprawił w zdumienie i postawił pytanie: skąd się bierze takie zachowanie?

Przypadek trzeci: Niemal wszyscy z ich otoczenia mówili, że to wzorowe małżeństwo i rodzina. Ich miłość zrodziła się jeszcze podczas studiów. Niejako dowodem na to były ich  kariery zawodowe, zarobki, okazały dom, uznanie i szacunek ludzi oraz dorosły syn kończący studia. Trochę zaskoczenia wzbudził fakt, iż nagle na świecie pojawił się kolejny syn. Ale tata był przeszczęśliwy, mama jak gdyby mniej. Gdy Maciuś osiągnął 3 latka, mama wyznała nieświadomemu mężowi, że Maciek jest dzieckiem jej kochanka, przełożonego z pracy. Właśnie postanowili, ten fakt ujawnić, bo zamierzają razem żyć. Prawny dotąd ojciec Maćka i kochający mąż, z trudem się pozbierał i o dziwo, z wyrazem ogromnej szlachetności zgodził się na wszystko,na rozwód bez orzekania o winie, powrót do biologicznego ojcostwa Maćka i podział majątku. Dziś Maciek ma 14 lat. Przez pierwszy okres dzieciństwa nie mógł zrozumieć, do kogo ma mówić tato, gdzie jest jego właściwy dom.

Czy ta kiedyś dobra babcia, u której często przebywał, to nadal jego babcia, a dziadek to jego dziadek. Jak mi wiadomo, Maciek ma nadal z tego powodu problemy w swoim wychowaniu, a także w nauce. Muszę obiektywnie przyznać, że rodzice Maćka, w nowym składzie osobowym, robią wszystko aby proces wychowania i nauczania przebiegał jak najlepiej. Czy tak będzie gdy Maciek dorośnie, pokaże jego przyszłe życie?!

            I ostatni bliższy mi przykład. Kiedyś sekretarka mojej kancelarii zwierzyła się, że zadzwoniła do niej, z prośbą o spotkanie, nieznana jej, przyrodnia siostra po ojcu, z którym nie utrzymuje kontaktów. Odmówiła. Z trudem przyznała, że nie chce bo czuje żal. Spytałem do kogo i za co?

Dla porównania podałem jej własny przykład. Przez całe swoje życie dążyłem i dążę aby moje dzieci z dwóch małżeństw, żyły we wzajemnej zgodzie i z szacunkiem do siebie i rodziców.

Za dobre lub złe wychowanie naszych dzieci odpowiedzialność ponosimy My, Rodzice!

Bronisław                                                                                             Styczeń 2020 r.


Postanowienia noworoczne: Tradycyjna zabawa? Pobożne życzenia ? Czy ważne decyzje życiowe ?!

„W życiu każda niewykorzystana szansa może być wielką stratą! Trzeba ją brać poważnie i wykorzystać we właściwym czasie i w odpowiedni sposób !!!”

Mija kolejny 2019 rok. Przed nami jeszcze Sylwester. Szampańska zabawa w tańcach lub wesoły nastrój w gronie rodziny, przyjaciół. Wybija północ, strzelają korki szampanów.

Czas na życzenia noworoczne, te składane spontanicznie i te wcześniej przemyślane (choć rzadziej)  na trzeźwo, przerywane muzyką i towarzyskim gwarem. Składamy je i przyjmujemy z uśmiechem, puszczając w przelotną pamięć, czasem z zastanowieniem, lecz raczej nie na długo. Taki jest tradycyjny zwyczaj sylwestrowo-noworoczny!

                                      1 stycznia , jest Nowy 2020 Rok!

Pobudka i niezbyt przyjemne otrzeźwienie. Kawa, Alka-Prim, czy jeszcze „ pobyczenie” się w łóżku? Jednak w końcu czas zacząć żyć w kolejnym roku.

Wybieramy to trzecie, trzeba wrócić do realiów życia w nowym roku. No może  z zastosowaniem pierwszego – kawa, lub ( i ) drugiego – „pobyczenie się”. Ale to nie ma być bezmyślne leżenie i oglądanie telewizora, przedłużające sylwestrową zabawę, tym razem w innych wirtualnych miejscach.

 To jest coroczna okazja na: mocne postanowienie poprawy, tego czego nie udało mi się w poprzednim roku lub latach i wynikająca z tego, ważna decyzja życiowa oraz zadanie do wykonania w nowym roku, bądź także w następnych latach.

Ale do tego nie możemy podchodzić na zasadzie, bo jest taka tradycja, albo będzie to nasze pobożne życzenie, bardziej adresowane do zrządzenia losu, a nie do własnej silnej woli, z zamiarem kontrolowanej realizacji  świadomie podjętej decyzji życiowej.

Ponieważ mamy jeszcze trochę mętliku w głowie, to najlepiej zacząć od odpowiedzi na dwa pytania poprzedzające naszą ważną decyzję-postanowienie noworoczne: Czego nie udało mi  się zrobić w poprzednim roku? oraz:  Co jest dla mnie najbardziej potrzebne do szczęśliwego życia w 2020 roku i na  kolejne lata?

Gdy chodzi o pytanie pierwsze, to najlepiej niech każdy odpowie sobie szczerze, czy dotąd zrealizował w 100 %  jakieś własne, ważne życiowo, postanowienie  nawet niekoniecznie tylko w poprzednim roku?

Ja muszę się pochwalić, że zrealizowałem dwa najważniejsze w swoim życiu, chociaż nie były to postanowienia noworoczne. Pierwsze, to rzuciłem palenie papierosów z dnia na dzień i dotrzymałem słowa samemu sobie, a przy okazji bliskim i kolegom, mimo perturbacji psychofizycznych przez pierwsze trzy miesiące. Dziś mogę się pochwalić z dumą, że nie palę od bardzo wielu lat.

Drugie, to przestałem całkowicie pić jakichkolwiek alkoholi, w tym piwa, których nałogowo nadużywałem po ciężkiej chorobie nowotworowej. To drugie było jeszcze trudniejsze, ale dotrzymałem własnego postanowienia. I tak żyję zdrowo, w pełnej abstynencji, od ponad 15 lat.

Skoro zrobiliśmy rachunek sumienia  jak to było z realizacją postanowień, no to czas na odpowiedź na drugie pytanie: czego w kolejnym roku najbardziej potrzebuję do szczęśliwego życia?

I tu wyjdzie na jaw nasze podejście do wyznawanych wartości życiowych. No bo jeżeli już chcemy podjąć jakieś postanowienie, które ma być ważne dla naszego życia, to winno ono dotyczyć właśnie tych wartości, o które „walczymy” na swojej drodze do prawdziwego szczęścia.

Z doświadczeń wiemy, ze najczęściej postanowienia noworoczne dotyczą zdrowia jako najważniejszej wartości do szczęśliwego życia. Nieco trudniej jest podjąć jakieś postanowienie co do szczęścia w miłości, zresztą ze zrozumiałych względów, bowiem miłość, właściwie rozumiana jako związek miłosny  z wzajemnym oddaniem, można zbudować we dwoje (oczywiście mam na myśli związki powszechnie występujące). Ale jednoosobowo możemy śmiało podejmować decyzje dotyczące samorealizacji własnych marzeń, pragnień, w tym pracy zawodowej, szczególnie w sytuacji, kiedy z dotychczasowej nie osiągamy satysfakcji materialnej czy psychicznego zadowolenia.

Podejmując jakiekolwiek postanowienie trzeba pamiętać o praktycznym motto Mickiewiczowskim, ale rozumianym odwrotnie: nie „ mierz siły na zamiary, lecz zamiar podług sił”, tylko: „ mierz zamiar podług sił i możliwości”. Bowiem podejmowanie nierealnych postanowień, wcześniej czy później kończy się podwójnym zawodem. Raz, że je nie zrealizujemy, a dwa, że spowoduje zniechęcenie i brak wiary w swoje możliwości na przyszłość.

I w tym ostatnim stwierdzeniu tkwi odpowiedź na bardzo ważne pytanie, o którym już pisałem w blogu” Szczęśliwi, pechowcy, malkontenci”.

Dlaczego tak wiele ludzi nie osiąga w życiu wymarzonego szczęścia?

Niech ta odpowiedź będzie kwintesencja dzisiejszych rozważań na temat postanowień noworocznych:

„ Bardzo wielu ludzi nie spełnia swoich marzeń,  nie realizuje wyznaczonych celów i tym samym nie osiąga szczęścia z podstawowych powodów, bo:

– nie ma uporządkowanego, strategicznego planu na życie, lub nie ma określonych, najważniejszych dla siebie, wartości do osiągnięcia;

– nie ma dostatecznej wiary w siebie i swoje możliwości;

– nie wykorzystuje swoich umiejętności, zdolności oraz możliwości i szans;

– zatrzymuje się przedwcześnie w realizacji planu lub celów, w przekonaniu, że nigdy nie uda się im ich osiągnąć „

A więc, udowodnijmy , że tak nie jest! Mamy odpowiedni czas na podejmowanie realnych postanowień noworocznych, ważnych dla naszego szczęśliwego życia w 2020 roku i w latach następnych

Życzę wszystkim najpierw miłej, szampańskiej zabawy sylwestrowej w Starym 2019 roku, a następnie podjęcia takich ważnych postanowień, które naprawdę potrzebujecie do szczęścia i zrealizujecie w Nowym 2020 roku!

Bronisław,         Sylwester 2019 r. i Nowy 2020 rok